
To nie jest zwykły post. To alarm. To czerwona lampka dla każdego, kto otworzył jego książkę z nadzieją na zdrowsze i lepsze życie.
Jego śmierć w brutalny sposób udowodniła to, o czym wielu fizjologów i świadomych trenerów mówiło "po cichu" od lat: metody Jacka Danielsa, w kontekście biegania dla zdrowia, są toksyczne.

Przez lata jego „formuła” była traktowana jak biblia. Miliony biegaczy na całym świecie ślepo wpatrywało się w "ewangeliczne" tabelki , realizując plany, które wyniszczały ich ciała.
W pogoni za cyferkami, ignorowali ból, chroniczne zmęczenie i sygnały, które wysyłał im organizm. Uczono nas, że tak trzeba. Że to „cena postępu”.
Przepraszam, że ranię "uczucia religijne", zwykłych biegaczy.

To kłamstwo!!!.
System Danielsa to maszyna do produkowania wyników za wszelką cenę. To system, który traktuje ludzkie ciało jak silnik do wyżyłowania, a nie jak skomplikowany organizm, który potrzebuje balansu.
Jego „dzieła” to prosta droga do:
Przetrenowania i wypalenia hormonalnego.

Chronicznych kontuzji, które kończą przygodę z bieganiem.

Zerwaniem naturalnej więzi z własnym intelektem, ciałem i intuicją, instynktem samozachowawczym.

Jeśli biegamy po to, by cieszyć się zdrowiem, żyć dłużej i czerpać z tego radość – musimy to wiedzieć. Podejście Danielsa to antywzór prozdrowotnej rutyny. To ścieżka, która prowadzi donikąd, a jego odejście jest tego najsmutniejszym i najbardziej dobitnym dowodem.

Pomyślmy: Czy naprawdę chcemy, aby Nasze zdrowie zależało od bezdusznej tabelki, stworzonej w oderwaniu od Naszych indywidualnych potrzeb?

Może już najwyższy czas, aby się obudzić?
Może nie jest jeszcze za późno, aby odrzucić "naiwną i ślepą wiarę"
w kult wyników za cenę zdrowia.
Może już czas zacząć słuchać biologii, fizjologii, medycyny, prawdziwej nauki,
a nie martwego guru???
