Poniedziałek 31.03
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:40 (@5:27).
Wtorek 01.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.73 km, 1:11:42 (@4:52). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:46 (@4:35)
Dół na krótko, góra na długo. Lekki wiaterek.
Środa 02.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:06:42 (@5:22).
Czwartek 03.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.74 km, 1:08:50 (@4:40). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 43:06 (@4:19)
Czas powiedzieć 'sprawdzam'. Plan prosty - spróbować pobiec poniżej 44min, czyli każde (2.5km) kółko poniżej 11 min. Pierwsze 10:56, a kolejne coraz szybciej. Spora część poza komfortem, ale bez dociskania i sapania. To już tylko 2min do mojej życiówki na dychę i czuję się coraz pewniej. Biegane na krótko przy ok 15C, warunki wyśmienite.
Piątek 04.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:07:20 (@5:26).
Sobota 05.04
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW. Potem 10*0.5km z przerwami w truchcie + 5*200m z przerwami w marszu.
10*500m/2'p. trucht, (2:08.1, 1:59.5, 2:03.9, 1:57.4, 2:06.1, 2:00.0, 2:06.4, 1:58.7, 2:09.4, 1:58.3)
5*200m/200m p. spacer, (45.3, 41.2, 41.8, 41.3, 40.4)
Zimno i wiatr.
Niedziela 06.04
Kabaty.
25.00km 2:10:40 (@5:14)
Wiatr w lesie nie był aż tak dokuczliwy, choć miejscami powiewało chłodem. Na termometrze 2C, odczuwalne jeszcze niżej, więc pełen rynsztunek i podwójny komin zaciągnięty na głowę. Trochę znieczuliło mi to czujniki zmęczenia, przez co całość nieco szybciej, a po drodze półmaraton wszedł poniżej 1:50.
Σ = 107.56 km
mgrzeg w biegu
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 149
- Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
- Życiówka na 10k: 41:09
- Życiówka w maratonie: brak
Zapiski -> viewtopic.php?f=28&t=65086&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
-
- Wyga
- Posty: 149
- Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
- Życiówka na 10k: 41:09
- Życiówka w maratonie: brak
Poniedziałek 07.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:07:22 (@5:25).
Wtorek 08.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.73 km, 1:11:31 (@4:51). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:03 (@4:30)
Zimno i wiało.
Środa 09.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:07:27 (@5:27).
Czwartek 10.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.72 km, 1:11:24 (@4:51). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:48 (@4:35)
Znowuż zimno i wieje, szkoda kopać się z koniem. A poza tym chcę sprawdzić jak nieco wolniejsza dyszka w czwartek przełoży się na trening w sobotę.
Piątek 11.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:29 (@5:22).
Sobota 12.04
472. Parkrun Ursynów.
5 km 21:16 (@4:15).
Ubarłem się na długo i troszkę się zgrzałem. Nie planowałem jednak mocnej walki, cel min. był sub22 (w końcu w czasie dychy drugą piątkę zrobiłem w 21:20), realnie bliżej < 21:30, a idealnie < 21:00. Startowałem jednak ze znajomymi biegnącymi w okolicach 26 min i pierwsze kilkaset metrów to raczej szukanie miejsca i spokojne wyprzedzanie. Trójka w okolicach 13min, więc pierwszy mały plan był zrealizowany. Końcówka nieco mocniej, ale też bez fajerwerków. Dawno mnie tam nie było, więc zapomniałem, że koniec z lewej strony i pobiegłem prawą. Złapali mnie zatem dopiero po parunastu sekundach, stąd w oficjalnych wynikach 21:29.
~4km dobieg do Bażantarni i powrót również biegiem. Po ok. 2.5-3km nieco żwawiej, żeby wejść w rytm startu.
To był mój powrót sentymentalny na Parkrun - niemal 7 lat temu pobiegłem tam prawie co do sekundy ten sam rezultat, a całość zarejestrowałem i wrzuciłem na yt: Parkrun Ursynów 14-04-2018. Nawet kałuże były w tym samym miejscu
Niedziela 13.04
Kabaty.
25.00km 2:14:39 (@5:23)
Oj, to była walka. W sobotę po południu poszedłem jeszcze z chłopakami na kosza i teraz czułem wszystkie mięśnie. Ale jakoś się doturlałem.
Σ = 105.06 km
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:07:22 (@5:25).
Wtorek 08.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.73 km, 1:11:31 (@4:51). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:03 (@4:30)
Zimno i wiało.
Środa 09.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:07:27 (@5:27).
Czwartek 10.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.72 km, 1:11:24 (@4:51). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:48 (@4:35)
Znowuż zimno i wieje, szkoda kopać się z koniem. A poza tym chcę sprawdzić jak nieco wolniejsza dyszka w czwartek przełoży się na trening w sobotę.
Piątek 11.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:29 (@5:22).
Sobota 12.04
472. Parkrun Ursynów.
5 km 21:16 (@4:15).
Ubarłem się na długo i troszkę się zgrzałem. Nie planowałem jednak mocnej walki, cel min. był sub22 (w końcu w czasie dychy drugą piątkę zrobiłem w 21:20), realnie bliżej < 21:30, a idealnie < 21:00. Startowałem jednak ze znajomymi biegnącymi w okolicach 26 min i pierwsze kilkaset metrów to raczej szukanie miejsca i spokojne wyprzedzanie. Trójka w okolicach 13min, więc pierwszy mały plan był zrealizowany. Końcówka nieco mocniej, ale też bez fajerwerków. Dawno mnie tam nie było, więc zapomniałem, że koniec z lewej strony i pobiegłem prawą. Złapali mnie zatem dopiero po parunastu sekundach, stąd w oficjalnych wynikach 21:29.
~4km dobieg do Bażantarni i powrót również biegiem. Po ok. 2.5-3km nieco żwawiej, żeby wejść w rytm startu.
To był mój powrót sentymentalny na Parkrun - niemal 7 lat temu pobiegłem tam prawie co do sekundy ten sam rezultat, a całość zarejestrowałem i wrzuciłem na yt: Parkrun Ursynów 14-04-2018. Nawet kałuże były w tym samym miejscu

Niedziela 13.04
Kabaty.
25.00km 2:14:39 (@5:23)
Oj, to była walka. W sobotę po południu poszedłem jeszcze z chłopakami na kosza i teraz czułem wszystkie mięśnie. Ale jakoś się doturlałem.
Σ = 105.06 km
Zapiski -> viewtopic.php?f=28&t=65086&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
-
- Wyga
- Posty: 149
- Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
- Życiówka na 10k: 41:09
- Życiówka w maratonie: brak
Poniedziałek 14.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:07:12 (@5:25).
Wtorek 15.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.75 km, 1:12:59 (@4:57). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 47:12 (@4:43)
15C cieplej, niż w ubiegły wtorek, ale wiało podobnie. No, może z innnej strony i nieco bardziej dokuczliwie. Ciągle czuję nogi od soboty, nie schodzi mi to napięcie w łydkach i ścięgnach, dlatego zdecydowałem się na dosyć spokojne tempo, choć i tak zdrowo się namordowałem i było po prostu ciężko. Jak widać jak jest górka, to po niej niechybnie przychodzi dołek i właśnie muszę się w nim trochę poturlać.
Środa 16.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:23 (@5:21).
Wiało jak we wtorek, ale teraz to był przyjemny wiaterek
. Udało się trochę pospać, mięśnie zaczynają odpuszczać.
Czwartek 17.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.75 km, 1:11:06 (@4:49). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:16 (@4:32)
Wiatru ciąg dalszy, a do tego cieplutko - kończyłem, to było juz 24C. Trzeba się przyzwyczaić do takich temperatur.
Piątek 18.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:07:19 (@5:26).
Duszno i deszczyk, więc część w wiatróweczce, uff!
Sobota 19.04
Wyjazd na święta na Warmię, ale zanim do samochodu, to na SGGW.
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:06:40 (@5:23).
Niedziela 20.04
Trasą lipcowego biegu o kryształową perłę jeziora Narie.
31.35km 2:44:16 (@5:14)
Pogoda dobra - max 24C, lekki wiaterek, może trochę za dużo słońca. Nie bardzo wiedziałem na co się nastawiać, więc po wgraniu trasy do zegarka i wybraniu strategii pacepro na 2:45 ze średnim tempem @5:17 stwierdziłem, że spróbuję tak pobiec. Trasa nie jest płaska (suma przewyższeń ~280m), do tego ponad 6km dłużej niż najdłuższy dystans jaki do tej pory pobiegłem, więc nastawiałem się na rozpoznanie trasy i po prostu przebiegnięciu jej, najlepiej poniżej 3h. Większość trasy wydawała mi się znajoma, ale i tak 3 razy musiałem zawracać, przez co straciłem pewnie z 4-5 min. Najgorsze pod tym względem było ostatnie tego typu miejsce w okolicach 28km, gdzie po 'wbiegnięciu' na górkę nie wiedziałem którą drogą pobiec, więc zatrzymałem się i próbowałem sprawdzić trasę na zegarku. Pech chciał, że to był akurat kolejny etap pacepro i po tym jak kręciłem się w kółko szukając drogi, na zegarku pojawiała mi się zapowiedź tempa na kolejny etap i tak 12 razy (w sumie na nieco ponad 31km miałem 44 etapy
). Takie przełączenie ekranu oczywiście wyłączało ekran z kierunkiem biegu i mapą i za każdym razem traciłem kilka-kilkanaście sekund, aż wreszcie wściekłem się i po prostu pobiegłem tą drogą, która wydała mi się najbardziej prawdopodobna. Przez całą drogę towarzyszyła mi na rowerze żonka, która wiozła wodę (z której zresztą ani razu nie skorzystałem) i miała podpowiadać trasę, ale akurat w miejscach problematycznych zostawała gdzieś w tyle i musiałem na nią czekać, bo inaczej byśmy się zgubili 
Wygląda więc na to, że w sprzyjających warunkach byłbym w stanie ukończyć ten bieg poniżej 2:40 i będę bardzo zadowolony, jeśli uda mi się osiągnąć taki czas w lipcu. Szans na zejście poniżej 2:30 na ten moment nie widzę, to jednak długi bieg i dodając do tego praktycznie całą trasę góra-dół może dać w kość, a ja nie biegam takich dystansów. A porównując ten czas z wynikami z ubiegłych lat widzę, że jego osiągnięcie pozwoliłoby mi skończyć całość w pierwszej pięćdziesiątce i być może nawet w pierwszej piątce M50.
Σ = 110.43 km
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:07:12 (@5:25).
Wtorek 15.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.75 km, 1:12:59 (@4:57). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 47:12 (@4:43)
15C cieplej, niż w ubiegły wtorek, ale wiało podobnie. No, może z innnej strony i nieco bardziej dokuczliwie. Ciągle czuję nogi od soboty, nie schodzi mi to napięcie w łydkach i ścięgnach, dlatego zdecydowałem się na dosyć spokojne tempo, choć i tak zdrowo się namordowałem i było po prostu ciężko. Jak widać jak jest górka, to po niej niechybnie przychodzi dołek i właśnie muszę się w nim trochę poturlać.
Środa 16.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:23 (@5:21).
Wiało jak we wtorek, ale teraz to był przyjemny wiaterek

Czwartek 17.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.75 km, 1:11:06 (@4:49). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:16 (@4:32)
Wiatru ciąg dalszy, a do tego cieplutko - kończyłem, to było juz 24C. Trzeba się przyzwyczaić do takich temperatur.
Piątek 18.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:07:19 (@5:26).
Duszno i deszczyk, więc część w wiatróweczce, uff!
Sobota 19.04
Wyjazd na święta na Warmię, ale zanim do samochodu, to na SGGW.
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:06:40 (@5:23).
Niedziela 20.04
Trasą lipcowego biegu o kryształową perłę jeziora Narie.
31.35km 2:44:16 (@5:14)
Pogoda dobra - max 24C, lekki wiaterek, może trochę za dużo słońca. Nie bardzo wiedziałem na co się nastawiać, więc po wgraniu trasy do zegarka i wybraniu strategii pacepro na 2:45 ze średnim tempem @5:17 stwierdziłem, że spróbuję tak pobiec. Trasa nie jest płaska (suma przewyższeń ~280m), do tego ponad 6km dłużej niż najdłuższy dystans jaki do tej pory pobiegłem, więc nastawiałem się na rozpoznanie trasy i po prostu przebiegnięciu jej, najlepiej poniżej 3h. Większość trasy wydawała mi się znajoma, ale i tak 3 razy musiałem zawracać, przez co straciłem pewnie z 4-5 min. Najgorsze pod tym względem było ostatnie tego typu miejsce w okolicach 28km, gdzie po 'wbiegnięciu' na górkę nie wiedziałem którą drogą pobiec, więc zatrzymałem się i próbowałem sprawdzić trasę na zegarku. Pech chciał, że to był akurat kolejny etap pacepro i po tym jak kręciłem się w kółko szukając drogi, na zegarku pojawiała mi się zapowiedź tempa na kolejny etap i tak 12 razy (w sumie na nieco ponad 31km miałem 44 etapy


Wygląda więc na to, że w sprzyjających warunkach byłbym w stanie ukończyć ten bieg poniżej 2:40 i będę bardzo zadowolony, jeśli uda mi się osiągnąć taki czas w lipcu. Szans na zejście poniżej 2:30 na ten moment nie widzę, to jednak długi bieg i dodając do tego praktycznie całą trasę góra-dół może dać w kość, a ja nie biegam takich dystansów. A porównując ten czas z wynikami z ubiegłych lat widzę, że jego osiągnięcie pozwoliłoby mi skończyć całość w pierwszej pięćdziesiątce i być może nawet w pierwszej piątce M50.
Σ = 110.43 km
Zapiski -> viewtopic.php?f=28&t=65086&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
-
- Wyga
- Posty: 149
- Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
- Życiówka na 10k: 41:09
- Życiówka w maratonie: brak
Poniedziałek 21.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:08:40 (@5:33).
Powrót samochodem, więc bieganie dopiero ok. 17-ej. Lekkie drewienko, ale to raczej wynik siedzenia w wozie, niż niedzielnego biegu.
Wtorek 22.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.74 km, 1:11:32 (@4:51). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:43 (@4:34)
Pierwsze kółeczko w kurteczce, bo lekko padało, ale potem już na krótko. Zacząłem ostrożnie, z rezerwą, bo nie wiedziałem co siedzi w nogach. Delikatne przyspieszenie nic nie zmieniało, więc wyszło w sumie nadspodziewanie normalnie.
Środa 23.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:26 (@5:21).
Czwartek 24.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.75 km, 1:10:52 (@4:48). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 44:47 (@4:29)
W sumie wyszłoby pewnie tak, jak tydzień wcześniej, ale postanowiłem sprawdzić, czy mogę podkręcić nieco ostatnie kółko i bez większych oporów wyszło sub45.
Piątek 25.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:33 (@5:26).
Wiaterek i lekki chłodek, wiatróweczka.
Sobota 19.04
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW. Potem 10*0.5km z przerwami w truchcie + 2*200m z przerwami w marszu.
10*500m/2'p. trucht, (1:59.1, 2:00.5, 2:04.9, 2:01.2, 2:03.7, 2:03.4, 2:03.6, 2:01.2, 1:57.8, 1:57.2)
2*200m/200m p. spacer, (41.0, 42.4)
Lekki chłodek, więc bluza. Pięćsetki jakoś poszły, ale dwusetki to był dramat. Nie byłem w stanie nijak się rozbujać. Jakby mi ktoś zaczął betonować nogi.
Niedziela 20.04
Kabaty.
20.00km
Podobnie do soboty lekki chłodek - ta sama bluza. Dramatu ciąg dalszy. Nie byłem zmęczony, ale czułem, że chyba tym razem mniej znaczy więcej. Wygląda na to, że zeszłotygodniowy bieg odbija się dopiero po jakimś czasie, albo przyszła kumulacja z tymi wtorkowymi i czwartkowymi ciągłymi. Czas zluzować.
Wziąłem sobie kilka dni urlopu - w rezultacie w jednej robocie mam luz przez 2 tygodnie, ale za to codziennie jeżdżę po południu do drugiej. Tak czy owak następstwem tego jest delikatne rozprężenie - wstawanie później, bieganie w okolicach południa, jednym słowem leń. I niby więcej odpoczywam, ale jakoś organizm tego nie rozumie.
Zapisałem się na Bieg Konstytucji. Planów co do wyniku nie mam praktycznie żadnych, bo i tak nie mam z czym fikać. Sub22 będzie wporzo, ale głównie zależy mi na przebiegnięciu trasy, bo w tym roku jest nieco inna, więc nawet jak będzie wolniej, to się nie obrażę.
Syn namawia mnie na Bieg Ursynowa, więc chyba i w tym roku ponownie się skuszę na czerwcową smażalnię
Σ = 101.55 km
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.39 km, 1:08:40 (@5:33).
Powrót samochodem, więc bieganie dopiero ok. 17-ej. Lekkie drewienko, ale to raczej wynik siedzenia w wozie, niż niedzielnego biegu.
Wtorek 22.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.74 km, 1:11:32 (@4:51). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:43 (@4:34)
Pierwsze kółeczko w kurteczce, bo lekko padało, ale potem już na krótko. Zacząłem ostrożnie, z rezerwą, bo nie wiedziałem co siedzi w nogach. Delikatne przyspieszenie nic nie zmieniało, więc wyszło w sumie nadspodziewanie normalnie.
Środa 23.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:26 (@5:21).
Czwartek 24.04
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.75 km, 1:10:52 (@4:48). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 44:47 (@4:29)
W sumie wyszłoby pewnie tak, jak tydzień wcześniej, ale postanowiłem sprawdzić, czy mogę podkręcić nieco ostatnie kółko i bez większych oporów wyszło sub45.
Piątek 25.04
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:33 (@5:26).
Wiaterek i lekki chłodek, wiatróweczka.
Sobota 19.04
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW. Potem 10*0.5km z przerwami w truchcie + 2*200m z przerwami w marszu.
10*500m/2'p. trucht, (1:59.1, 2:00.5, 2:04.9, 2:01.2, 2:03.7, 2:03.4, 2:03.6, 2:01.2, 1:57.8, 1:57.2)
2*200m/200m p. spacer, (41.0, 42.4)
Lekki chłodek, więc bluza. Pięćsetki jakoś poszły, ale dwusetki to był dramat. Nie byłem w stanie nijak się rozbujać. Jakby mi ktoś zaczął betonować nogi.
Niedziela 20.04
Kabaty.
20.00km
Podobnie do soboty lekki chłodek - ta sama bluza. Dramatu ciąg dalszy. Nie byłem zmęczony, ale czułem, że chyba tym razem mniej znaczy więcej. Wygląda na to, że zeszłotygodniowy bieg odbija się dopiero po jakimś czasie, albo przyszła kumulacja z tymi wtorkowymi i czwartkowymi ciągłymi. Czas zluzować.
Wziąłem sobie kilka dni urlopu - w rezultacie w jednej robocie mam luz przez 2 tygodnie, ale za to codziennie jeżdżę po południu do drugiej. Tak czy owak następstwem tego jest delikatne rozprężenie - wstawanie później, bieganie w okolicach południa, jednym słowem leń. I niby więcej odpoczywam, ale jakoś organizm tego nie rozumie.
Zapisałem się na Bieg Konstytucji. Planów co do wyniku nie mam praktycznie żadnych, bo i tak nie mam z czym fikać. Sub22 będzie wporzo, ale głównie zależy mi na przebiegnięciu trasy, bo w tym roku jest nieco inna, więc nawet jak będzie wolniej, to się nie obrażę.
Syn namawia mnie na Bieg Ursynowa, więc chyba i w tym roku ponownie się skuszę na czerwcową smażalnię

Σ = 101.55 km
Zapiski -> viewtopic.php?f=28&t=65086&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000
Komentarze -> viewtopic.php?f=28&t=65087&start=900000