Powrót po COVIDzie, ból.
- HTD
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 21 gru 2018, 14:45
- Życiówka na 10k: 57:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kosobudy
- Kontakt:
Wracam do biegania po ponad rocznej przerwie. Załatwił mnie rok temu COVID tak paskudnie, że musiałem się chodzić uczyć od nowa. No ale od paru tygodni już biegam. Zacząłem ostro, od 4km, potem 5, potem nagle gdzieś mi 8 i 10 wpadło (dlatego bo się zgubiłem w lesie), ostatnio było 5 i 7.
Dla początkującego absolutna masakra, ale ja biegałem od nie wiem ilu lat, w każdym razie przed tym nieszczęsnym COVID-em dycha to był mój normalny dystans do przebiegnięcia co drugi dzień. Biegam przez las, po w miarę równym terenie, drogami gruntowymi, w normalnych, podstawowych butach biegowych Adidasa. Nie mają żadnych "poduszek powietrznych" ani innych bajerów. Są powiedzmy trochę wodoodporne, bo po deszczu w lesie jest bardzo mokro.
No ale mam już 47 lat, po chorobie mam teraz potworny ból mięśni. Wszystkich i zawsze. Może by nie bolały tylko jakbym siedział przez cały dzień i się nie ruszał.
Ignoruję więc ból i biegam, pływam i w przerwach robię pompki.
Na początku każdego biegu czuję bardzo silny ból w okolicach kolan, a dziś dodatkowo powyżej kolan, w miejscach, które bolą jak próbuję zrobić szpagat. Czyli można powiedzieć wewnętrzna strona ud. Po przebiegnięciu jakiś 3-4km ból przechodzi i zaczyna się przyjemna część biegu. Na koniec biegu odczuwam umiarkowane zmęczenie i w sumie jakbym miał jeszcze zapas, że mógłbym końcówkę przebiec dużo szybciej, albo zrobić jeszcze kilometr ekstra.
Niestety następnego dnia odczuwam mordercze zmęczenie i ból. Czy to jest normalne? Czy może tak ma być dopóki się lepiej nie rozbiegam?
Mój plan treningowy zakłada 3 biegi w tygodniu, czyli 2 dni przerwy. W ciągu tych dwóch dni jak pogoda jest OK i mi się chce, to pływam (też robię parę kilometrów crowlem). Dzień w którym biegam - nie pływam. Ostatnio po przepłynięciu 2km przebiec byłem w stanie już tylko 5km i to ledwo ledwo, zero zapasu.
Pytanie: biegam za dużo? za mało? Lepiej 3 dni w tygodniu, czy 4? Mój pomysł na dystans to biec tyle, żeby mieć lekki zapas siły na koniec. Różnie to wychodzi, raz zrobię trochę więcej, raz trochę mniej kilometrów. Mam ciśnienie na zwiększanie dystansu, ale nie robię tego tak, żeby zużyć całą siłę.
Co chcę osiągnąć: w sumie to chciałbym za rok czy dwa zrobić maraton. W ogóle kiedyś w życiu. Nie śpieszy mi się z tym. A tak ogólnie - żeby chodzenie mnie mniej męczyło. Czyli - dla zdrowia. Ludzie mi mówią, że długie dystanse to zło, ale ja LUBIĘ dystans. Krótkie biegi mnie nie kręcą. Lubię trasy. Lubię dłuższy czas spędzony na treningu. Tylko póki co te treningi okupione są masą bólu i przesadnego zmęczenia w dni wolne. Czy można to jakoś zoptymalizować?
Dla początkującego absolutna masakra, ale ja biegałem od nie wiem ilu lat, w każdym razie przed tym nieszczęsnym COVID-em dycha to był mój normalny dystans do przebiegnięcia co drugi dzień. Biegam przez las, po w miarę równym terenie, drogami gruntowymi, w normalnych, podstawowych butach biegowych Adidasa. Nie mają żadnych "poduszek powietrznych" ani innych bajerów. Są powiedzmy trochę wodoodporne, bo po deszczu w lesie jest bardzo mokro.
No ale mam już 47 lat, po chorobie mam teraz potworny ból mięśni. Wszystkich i zawsze. Może by nie bolały tylko jakbym siedział przez cały dzień i się nie ruszał.
Ignoruję więc ból i biegam, pływam i w przerwach robię pompki.
Na początku każdego biegu czuję bardzo silny ból w okolicach kolan, a dziś dodatkowo powyżej kolan, w miejscach, które bolą jak próbuję zrobić szpagat. Czyli można powiedzieć wewnętrzna strona ud. Po przebiegnięciu jakiś 3-4km ból przechodzi i zaczyna się przyjemna część biegu. Na koniec biegu odczuwam umiarkowane zmęczenie i w sumie jakbym miał jeszcze zapas, że mógłbym końcówkę przebiec dużo szybciej, albo zrobić jeszcze kilometr ekstra.
Niestety następnego dnia odczuwam mordercze zmęczenie i ból. Czy to jest normalne? Czy może tak ma być dopóki się lepiej nie rozbiegam?
Mój plan treningowy zakłada 3 biegi w tygodniu, czyli 2 dni przerwy. W ciągu tych dwóch dni jak pogoda jest OK i mi się chce, to pływam (też robię parę kilometrów crowlem). Dzień w którym biegam - nie pływam. Ostatnio po przepłynięciu 2km przebiec byłem w stanie już tylko 5km i to ledwo ledwo, zero zapasu.
Pytanie: biegam za dużo? za mało? Lepiej 3 dni w tygodniu, czy 4? Mój pomysł na dystans to biec tyle, żeby mieć lekki zapas siły na koniec. Różnie to wychodzi, raz zrobię trochę więcej, raz trochę mniej kilometrów. Mam ciśnienie na zwiększanie dystansu, ale nie robię tego tak, żeby zużyć całą siłę.
Co chcę osiągnąć: w sumie to chciałbym za rok czy dwa zrobić maraton. W ogóle kiedyś w życiu. Nie śpieszy mi się z tym. A tak ogólnie - żeby chodzenie mnie mniej męczyło. Czyli - dla zdrowia. Ludzie mi mówią, że długie dystanse to zło, ale ja LUBIĘ dystans. Krótkie biegi mnie nie kręcą. Lubię trasy. Lubię dłuższy czas spędzony na treningu. Tylko póki co te treningi okupione są masą bólu i przesadnego zmęczenia w dni wolne. Czy można to jakoś zoptymalizować?
-
- Wyga
- Posty: 66
- Rejestracja: 21 paź 2020, 10:51
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jeżeli biegniesz tak długo, że masz siłę na max. 1 km ekstra, to gratuluję samozaparcia, bo ja po kilku miesiącach takiej męki rzuciłbym to bieganie w cholerę i nigdy do tego nie wracał.
Skoro na następny dzień nie masz sił, to znaczy, że organizm daje znać, że przesadzasz (za szybko lub za długo, a może jedno i drugie). Do wszystkiego trzeba dochodzić stopniowo. Bieganie to nie trening siłowy, gdzie ciśniesz na 100% aż do upadku mięśniowego (bo wysiłek trwa 20-30 sekund, na nie godzinę).
Skoro na następny dzień nie masz sił, to znaczy, że organizm daje znać, że przesadzasz (za szybko lub za długo, a może jedno i drugie). Do wszystkiego trzeba dochodzić stopniowo. Bieganie to nie trening siłowy, gdzie ciśniesz na 100% aż do upadku mięśniowego (bo wysiłek trwa 20-30 sekund, na nie godzinę).
- HTD
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 21 gru 2018, 14:45
- Życiówka na 10k: 57:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kosobudy
- Kontakt:
Z tym dochodzeniem stopniowo to jest tak, że po chorobie nie mogłem chodzić. Ból mięśni przy chodzeniu po przejściu niecałych 100m był nie do wytrzymania. I tak było zawsze. Wyjście z psem to była katorga i tortury, no ale nie mam nikogo innego do wyprowadzania psa, a pies spacer mieć musiał. No więc było 30m, 100m, 300m, 1km, tak do 4km. Najdłuższy spacer z psem 8km, ale byłem padnięty po nim. Czyli widać, że jakaś rehabilitacja jest. Po 4km spacerze czuję się OK, ale ból do zera nie schodzi nigdy. Coś czuję, że to już tak musi boleć, czy coś robię czy nie robię. Różnica jest taka, że wcześniej po 100m ból był nie do zniesienia i musiałem odpoczywać, teraz to samo dzieje się po 8km biegu.
Kombinuję doświadczalnie z tym obciążeniem. Upadek mięśniowy w biegu oznaczałby przewrócenie się i konieczność holowania chyba No aż tak nie przeginam Za to ból mięśni pojawia się na samym początku biegu (jest najgorszy) i potem im dłużej biegnę - tym mniej boli - dlatego mam taki problem z ustaleniem, jaki dystans będzie lepszy, czy biegnę za długo, za krótko czy w sam raz.
Ogólnie tak mam z mięśniami wszystkimi. Rano się budzę, ból 6/10, wstanę i zrobię lekką rozgrzewkę, spada do 2/10, zaczynam biec, 8/10, kończę bieg 2/10. Wskakuję do wody - ból znika (nawet przy wysiłku), wychodzę z wody - powoli wraca.
Kombinuję doświadczalnie z tym obciążeniem. Upadek mięśniowy w biegu oznaczałby przewrócenie się i konieczność holowania chyba No aż tak nie przeginam Za to ból mięśni pojawia się na samym początku biegu (jest najgorszy) i potem im dłużej biegnę - tym mniej boli - dlatego mam taki problem z ustaleniem, jaki dystans będzie lepszy, czy biegnę za długo, za krótko czy w sam raz.
Ogólnie tak mam z mięśniami wszystkimi. Rano się budzę, ból 6/10, wstanę i zrobię lekką rozgrzewkę, spada do 2/10, zaczynam biec, 8/10, kończę bieg 2/10. Wskakuję do wody - ból znika (nawet przy wysiłku), wychodzę z wody - powoli wraca.
- marek301
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 719
- Rejestracja: 14 mar 2007, 22:55
Z tego co napisałeś, to wyłowiłem, że chciałbyś "przebiec maraton" i jednocześnie biegać "dla zdrowia". Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego,
że są to cele, które się wzajemnie wykluczają.
Piszę to z całą świadomością i odpowiedzialnością!
Oczywiście większość biegaczy, uważa zupełnie odwrotnie,
ale nie powinno się brać ich opinii pod uwagę, ze względu na to,
że są najdelikatniej to ujmując "niedouczonymi ignorantami"!
Jesteś niezwykle interesującą osobą z COVID-owa historią w tle.
To jest taki "smaczek" dla wszystkich "płaskoziemców",
którzy z jednej strony wypierają ze świadomości istnienie wirusa,
a w opozycji do nich są następni, którzy jak otumanieni,
całymi hordami, podkładali się pod tak zwane "szczepionki".
Jestem ciekawy, czy Ty również się "zaszczepiłeś" cudownym eliksirem?
Czy tylko przypadkowo(infekcja) hodowałeś białko kolca we własnym ciele?
BTW
Musisz się jak najszybciej zdecydować, co jest twoim priorytetem?
Zdrowie, czy dla "zabawy"(czyli wyniki, medaliki i inne fiki-miki)?
że są to cele, które się wzajemnie wykluczają.
Piszę to z całą świadomością i odpowiedzialnością!
Oczywiście większość biegaczy, uważa zupełnie odwrotnie,
ale nie powinno się brać ich opinii pod uwagę, ze względu na to,
że są najdelikatniej to ujmując "niedouczonymi ignorantami"!
Jesteś niezwykle interesującą osobą z COVID-owa historią w tle.
To jest taki "smaczek" dla wszystkich "płaskoziemców",
którzy z jednej strony wypierają ze świadomości istnienie wirusa,
a w opozycji do nich są następni, którzy jak otumanieni,
całymi hordami, podkładali się pod tak zwane "szczepionki".
Jestem ciekawy, czy Ty również się "zaszczepiłeś" cudownym eliksirem?
Czy tylko przypadkowo(infekcja) hodowałeś białko kolca we własnym ciele?
BTW
Musisz się jak najszybciej zdecydować, co jest twoim priorytetem?
Zdrowie, czy dla "zabawy"(czyli wyniki, medaliki i inne fiki-miki)?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13589
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
marek301 pisze: ↑05 lip 2024, 14:44 Z tego co napisałeś, to wyłowiłem, że chciałbyś "przebiec maraton" i jednocześnie biegać "dla zdrowia". Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego,
że są to cele, które się wzajemnie wykluczają.
Piszę to z całą świadomością i odpowiedzialnością!
Oczywiście większość biegaczy, uważa zupełnie odwrotnie,
ale nie powinno się brać ich opinii pod uwagę, ze względu na to,
że są najdelikatniej to ujmując "niedouczonymi ignorantami"!
Jesteś niezwykle interesującą osobą z COVID-owa historią w tle.
To jest taki "smaczek" dla wszystkich "płaskoziemców",
którzy z jednej strony wypierają ze świadomości istnienie wirusa,
a w opozycji do nich są następni, którzy jak otumanieni,
całymi hordami, podkładali się pod tak zwane "szczepionki".
Jestem ciekawy, czy Ty również się "zaszczepiłeś" cudownym eliksirem?
Czy tylko przypadkowo(infekcja) hodowałeś białko kolca we własnym ciele?
BTW
Musisz się jak najszybciej zdecydować, co jest twoim priorytetem?
Zdrowie, czy dla "zabawy"(czyli wyniki, medaliki i inne fiki-miki)?
Ach Mareczku. Dla ciebie wszyscy "ignoranci" a życie znasz tylko ty. Wyśmienite podejście.
A tak... maraton nie jest dla organizmu niczym nadzwyczajnym, jeżeli jest sie przygotowanym. A takie przygotowanie jest najlepszym anti aging i opieka zdrowotna jakikolwiek istnieje.
- weuek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1951
- Rejestracja: 07 paź 2022, 16:56
- Życiówka na 10k: 42
- Życiówka w maratonie: 3:55
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Kontakt:
Paczka fajeczek gorsza dla organizmu niż maraton, a wielu kopci regularnie i... żyją. A mnie by zabiła. Adaptacja.
Nie umiem biegać, ale bardzo lubię. W szkole nigdy nie ukończyłem biegu na 1km, a w 2023. roku przebiegłem 3714 km. Nie robię planów i jest mi z tym dobrze.
- HTD
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 21 gru 2018, 14:45
- Życiówka na 10k: 57:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kosobudy
- Kontakt:
Hello Co do COVID-a: to tu może zaskoczę wszystkich - owszem, zaszczepiłem się 2 razy. I to był mój błąd. Biorę na klatę, że mogę się czasem pomylić. Teraz dlaczego to był błąd: pierwsza szczepionka nie zrobiła mi krzywdy, ale druga i trzecia prawie mnie zabiły. I pomogło? No nie pomogło, i tak zachorowałem. I znów ciekawostka: po drugiej i trzeciej szczepionce reakcja ekstremalnie ostra, temperatura 42°C przez 4 dni prawie non stop. Mało z tego pamiętam... Po tym jeszcze miesiąc gorączki, ale mniejszej, takiej 37-38, osłabienie przebijało wszystkie choroby jakie miałem w życiu. Za to jak rok później dostałem COVID-a, przebieg był łagodny. W zasadzie łagodniejszy niż grypy, za to jeden objaw był całkowicie wyjątkowy - ból wszystkich mięśni i osłabienie niepozwalające chodzić i w ogóle normalnie funkcjonować. Do tego może ostre duszenie się. Przejście do łazienki i z powrotem - zadyszka i 10 minut odpoczynku potrzebowałem.
No tak było, nie zmyślam.
OK, dziś 10.5k, ćwierćmaraton. Na luzaczku. Na upartego zrobiłbym jeszcze ze 2km, ale nie. Chcę się do tej dyszki może przyzwyczaić, że to nie jest żadne wielkie halo, a potem się zobaczy. Teraz co do bólu:
Za każdym biegiem (i w ogóle treningiem, bo tak mam też po pompkach, ćwiczeniach z hantlami i pływaniu) bolą inne grupy mięśni. Pewnie te najsłabsze. Fajnie, że ten ból nie wraca. Pojawia się inny Więc było pod kolanami, nad kolanami. Był ból w łydkach i udach. Wszystko znikło. Dziś brzuch i plecy. I w brzuchu te mięśnie które wcześniej nie bolały. Czyli podbrzusze. I w plecach też, bywało że w okolicach krzyża nawalało, no to dziś dla odmiany kark Mam wrażenie, że to się da ogarnąć, bo te biegi się robią mniej wysilone, a bardziej z lekkim zapasem. Tyle, że jak chcę maraton, to chyba muszę trochę zwiększyć dystanse. Przynajmniej raz na parę biegów, nie?
No tak było, nie zmyślam.
OK, dziś 10.5k, ćwierćmaraton. Na luzaczku. Na upartego zrobiłbym jeszcze ze 2km, ale nie. Chcę się do tej dyszki może przyzwyczaić, że to nie jest żadne wielkie halo, a potem się zobaczy. Teraz co do bólu:
Za każdym biegiem (i w ogóle treningiem, bo tak mam też po pompkach, ćwiczeniach z hantlami i pływaniu) bolą inne grupy mięśni. Pewnie te najsłabsze. Fajnie, że ten ból nie wraca. Pojawia się inny Więc było pod kolanami, nad kolanami. Był ból w łydkach i udach. Wszystko znikło. Dziś brzuch i plecy. I w brzuchu te mięśnie które wcześniej nie bolały. Czyli podbrzusze. I w plecach też, bywało że w okolicach krzyża nawalało, no to dziś dla odmiany kark Mam wrażenie, że to się da ogarnąć, bo te biegi się robią mniej wysilone, a bardziej z lekkim zapasem. Tyle, że jak chcę maraton, to chyba muszę trochę zwiększyć dystanse. Przynajmniej raz na parę biegów, nie?
- HTD
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 21 gru 2018, 14:45
- Życiówka na 10k: 57:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kosobudy
- Kontakt:
Jarałem 3 paczki dziennie. Przez 30 lat. Rzuciłem w lutym. Był taki czas, że jarałem i biegałem. No ale młody ma nieśmiertelność i niezniszczalność. Potem już bez cheatów trzeba grać.
Ogólnie czytałem, że maraton można przebiec mając 90 lat. Jeśli to nie zaszkodzi 90-letniemu staruszkowi - nie zaszkodzi i mi. Niektórzy traktują bieg długodystansowy jako "wyczyn". No może gdyby próbować bić rekordy czasu w tym maratonie, to byłby wyczyn. Ale po prostu przebiec swoim tempem? Wg mnie to jest tylko kwestia systematycznego treningu.
No i tu pojawia się ta kontrowersyjna sprawa... że zdrowie itd... No ja miałem zawsze słabe zdrowie. Bywało, że biegałem już te 10km, bywało, że dzień w dzień. I co z tego? Potem jakaś ostra choroba. Miesiąc przerwy. Forma spadała do zera. Po którymś razie mi się odechciało.
Z drugiej strony - mam kumpli, którzy zaczęli później ode mnie, ale przez ostatnich 10 lat praktycznie ćwiczą cały czas. I są zdrowi jak konie. Więc pewnie się da. Z resztą, co może pójść nie tak?
- janekowalski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 351
- Rejestracja: 26 kwie 2015, 07:35
- Życiówka na 10k: 00:38:26
- Życiówka w maratonie: 02:59:42
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Pomyślałbym nad 10-12 tyg marszobiegów. Popatrz na pierwsze 10tyg planu dla debiutantów na stronie J. Skarżyńskiego https://skarzynski.pl/porady/plan-dla-debiutantow/ Abstrahując od kovidowych historii, w mojej ocenie dużo może to przynieść pożytku.
www.sznrunner.blogspot.com - mój biegowy blog
- weuek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1951
- Rejestracja: 07 paź 2022, 16:56
- Życiówka na 10k: 42
- Życiówka w maratonie: 3:55
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Kontakt:
Moja żona nie zaszczepiła się ani raz i też łagodnie przeszła. Mnie głupota podkusiła (chciałem za granicę pojechać) do pierwszego zastrzyku eksperymentalnego i przeszedłem nieco gorzej (nawet zemdlałem). Ale powrót do biegania był szybki-za 2 tygodnie.
Nie umiem biegać, ale bardzo lubię. W szkole nigdy nie ukończyłem biegu na 1km, a w 2023. roku przebiegłem 3714 km. Nie robię planów i jest mi z tym dobrze.
- HTD
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 21 gru 2018, 14:45
- Życiówka na 10k: 57:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kosobudy
- Kontakt:
Co do COVID-a: na wirusa i chorobę reakcje były bardzo różne w zależności od osoby. Ludzie umierali tak samo od wirusa jak i od szczepionki. Mój tata po 70-tce brał tę samą szczepionkę i nie miał żadnych skutków ubocznych. Ale COVID-a przechodził dosłownie 2 tygodnie przede mną - chyba tak samo, też pół roku niepełnosprawności ruchowej.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Co rozumiesz pod pojeciem "tak samo"? Tak samo czesto czy tak samo, bo w obydwu przypadkach konczylo sie to smiercia?
Jezeli to pierwsze (czego sie niestety obawiam), to zakladam, ze masz na to jakies dowody, statystyki itp.?
Cokolwiek bardziej wiarygodnego niz subiektywna opinia bylaby tu na miejscu.