ME Masters M35 Toruń 23.03.2024
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Ostatni trening 3x3km
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
25.01 czw
7.21km; zajęcia siły biegowej głównie na schodach stadionu miejskiego.
27.01 sob
6kmBS+4km<4.00/km+3km<3.45/km
razem 14.79km
BS zrobiłem w lesie, dobiegając do asfaltu a w dalszej części ścieżki rowerowej. 7km tempa wypadło więc po utwardzonym podłożu, gdzie w sporej części byłem osłonięty od silnego wiatru a ostatni km miałem z wiatrem w plecy. Ot taki plan, bo mnie te wietrzne dni bardzo wykańczają.
Zacząłem za szybko w 3.47, ale potem trzy kmy minimalnie poniżej 4.00/km. Ostatnie 3km ponbiegłem w 3.45; 3.39; 3.34. Wszystko w Nike Pegasus Turbo Next Nature, czyli w butach do klepania km.
Pułap tlenowy wzrósł do 68. Dawno takiego nie miałem.
28.01 nd
Long 25.87km; 2.00.00; t.4.38/km; HR 147bpm
Długie wybieganie na zmęczonych nogach dało wyższe HR. Pułap tlenowy po sobotnim wzroście, spadł o 1pkt i pokazał 67.
Tydzień: 80.64km
30.01 wt
8kmBS+2x10x100m podbiegi+1kmBS
31.01 śr
5kmBS+2x (200+300+400)p.200m tr
Plan był aby to biegać po około 2.55/km, czyli kolejno 35s; 52.5s; 1.10
Przerwa między seriami 600m trucht.
Założyłem Nike Air Zoom Tempo Next, ale tylko na odcinki na stadionie.
Wykonanie: 36.5s; 52s; 1.10; 34s; 53s; 1.09
Ciężko to szło, ale trening domknięty.
Styczeń: 310.57km
Dobry kilometraż. Doszły 3 konkretne sesje siły biegowej pod okiem trenera. Odda. Musi.
01.02 czw
3.04BS+10km[39.15]+2kmBS
HR odcinka 10km 161bpm.
Cóż jak to w Toruniu, wieje. Dobrze, że jest las, który trochę osłania od zachodu.
Pierwszy kilometr pobiegłem w ...4.11 pod wiatr. Te z wiatrem były po 3.46 ale utrzymanie tempa poniżej 4.00/km było wymagające w tych warunkach.
03.02 sob
3.3kmBS+8x2'/1'tr+3kmBS
Trudno powiedzieć po ile ja to biegałem. Zegarek głupiał w lesie. Kmy zabawy biegowej wychodziły między 3.55 a 4.10 w zależności od stosunku biegu szybkiego do przerwy w truchcie. Oczywiście w lesie. Za dnia.
Pasek coś mi źle tętno pokazywał. Na pierwszych dwóch km około 160 ale potem już normalnie/bardzo logicznie i zgodnie z odczuciami.
04.02 nd
19.38km; 1.29.23; t.4.37/km; HR 135bpm
Tydzień: 73.24km
PS w sobotę zaliczyłem sesję u fizjoterapeuty. Porozpinał mi te przykurczone mięsnie w łydkach. 45minut zagryzania rąk z bólu jednak zrobiło robotę i było mi bardzo potrzebne.
Jeśli jakoś mogę określić ten tydzień to; cholerna determinacja.
7.21km; zajęcia siły biegowej głównie na schodach stadionu miejskiego.
27.01 sob
6kmBS+4km<4.00/km+3km<3.45/km
razem 14.79km
BS zrobiłem w lesie, dobiegając do asfaltu a w dalszej części ścieżki rowerowej. 7km tempa wypadło więc po utwardzonym podłożu, gdzie w sporej części byłem osłonięty od silnego wiatru a ostatni km miałem z wiatrem w plecy. Ot taki plan, bo mnie te wietrzne dni bardzo wykańczają.
Zacząłem za szybko w 3.47, ale potem trzy kmy minimalnie poniżej 4.00/km. Ostatnie 3km ponbiegłem w 3.45; 3.39; 3.34. Wszystko w Nike Pegasus Turbo Next Nature, czyli w butach do klepania km.
Pułap tlenowy wzrósł do 68. Dawno takiego nie miałem.
28.01 nd
Long 25.87km; 2.00.00; t.4.38/km; HR 147bpm
Długie wybieganie na zmęczonych nogach dało wyższe HR. Pułap tlenowy po sobotnim wzroście, spadł o 1pkt i pokazał 67.
Tydzień: 80.64km
30.01 wt
8kmBS+2x10x100m podbiegi+1kmBS
31.01 śr
5kmBS+2x (200+300+400)p.200m tr
Plan był aby to biegać po około 2.55/km, czyli kolejno 35s; 52.5s; 1.10
Przerwa między seriami 600m trucht.
Założyłem Nike Air Zoom Tempo Next, ale tylko na odcinki na stadionie.
Wykonanie: 36.5s; 52s; 1.10; 34s; 53s; 1.09
Ciężko to szło, ale trening domknięty.
Styczeń: 310.57km
Dobry kilometraż. Doszły 3 konkretne sesje siły biegowej pod okiem trenera. Odda. Musi.
01.02 czw
3.04BS+10km[39.15]+2kmBS
HR odcinka 10km 161bpm.
Cóż jak to w Toruniu, wieje. Dobrze, że jest las, który trochę osłania od zachodu.
Pierwszy kilometr pobiegłem w ...4.11 pod wiatr. Te z wiatrem były po 3.46 ale utrzymanie tempa poniżej 4.00/km było wymagające w tych warunkach.
03.02 sob
3.3kmBS+8x2'/1'tr+3kmBS
Trudno powiedzieć po ile ja to biegałem. Zegarek głupiał w lesie. Kmy zabawy biegowej wychodziły między 3.55 a 4.10 w zależności od stosunku biegu szybkiego do przerwy w truchcie. Oczywiście w lesie. Za dnia.
Pasek coś mi źle tętno pokazywał. Na pierwszych dwóch km około 160 ale potem już normalnie/bardzo logicznie i zgodnie z odczuciami.
04.02 nd
19.38km; 1.29.23; t.4.37/km; HR 135bpm
Tydzień: 73.24km
PS w sobotę zaliczyłem sesję u fizjoterapeuty. Porozpinał mi te przykurczone mięsnie w łydkach. 45minut zagryzania rąk z bólu jednak zrobiło robotę i było mi bardzo potrzebne.
Jeśli jakoś mogę określić ten tydzień to; cholerna determinacja.
Ostatnio zmieniony 05 mar 2024, 20:51 przez Morderca_z_głębi_lasu, łącznie zmieniany 1 raz.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Tylko 4 treningi w poprzednim tygodniu. Więcej nie miałem możliwości zmieścić.
05.02 pon
7.3kmBS+2x10x100/100tr+4kmBS
Wtorek to Copernicus Cup z synem. Najlepszy meeting spośród 10 edycji.
07.02 śr
3.06kmBS+10km [37.55]+2.51kmBS
HR 160bpm na odcinku tempa.
Trochę wiało, ale bez przesady. Ostatni km z wiatrem w plecy na luzie w 3.30. Piękny i duma z jego ukończenia.
Pułap tlenowy na GC skoczył do 69.
10.02 sob
3kmBS+8x3'/1'tr+ok3kmBS
Wszystko nie tak tego poranka poza pogodą. Mgła oznaczała brak wiatru. Zegarek nie złapał GPSa i biegałem na czuja po lesie. Garmin pokazywał bzdury, że szybki odcinek leciałem po 4.40 a razem z przerwą w wolnym truchcie wychodziło 4.10/km
Taka pogoda to dla mnie koszmar. Stęchlizna i zgnilizna polskiej jesieni i zimy jest straszna. Zatoki mam pozatykane. Do tego muszę wyrwać górną ósemkę więc za fajnie nie jest. Byle do lata, bo to już 4 miesiące tej szarości.
Wpadł jeszcze sparing i 5.25km na linii. Dużo, bo dobry poziom meczu.
11.02 nd
20.09km; 1.34.04; t.4.41/km; HR134bpm
Tydzień 69.55km
Na koniec trochę prywaty. Kolega namawiał mnie abym mu pisał plan treningowy. Zacząłem współpracę od początku grudnia. Wcześniej płacił jakieś większe pieniądze innemu trenerowi i był zajechany kilometrażem ok 190km/mc. W styczniu ze mną zrobił 258km
Wczoraj poprawił dychę z 46.33 na 45.48 i to na pagórkowatej trasie.
05.02 pon
7.3kmBS+2x10x100/100tr+4kmBS
Wtorek to Copernicus Cup z synem. Najlepszy meeting spośród 10 edycji.
07.02 śr
3.06kmBS+10km [37.55]+2.51kmBS
HR 160bpm na odcinku tempa.
Trochę wiało, ale bez przesady. Ostatni km z wiatrem w plecy na luzie w 3.30. Piękny i duma z jego ukończenia.
Pułap tlenowy na GC skoczył do 69.
10.02 sob
3kmBS+8x3'/1'tr+ok3kmBS
Wszystko nie tak tego poranka poza pogodą. Mgła oznaczała brak wiatru. Zegarek nie złapał GPSa i biegałem na czuja po lesie. Garmin pokazywał bzdury, że szybki odcinek leciałem po 4.40 a razem z przerwą w wolnym truchcie wychodziło 4.10/km
Taka pogoda to dla mnie koszmar. Stęchlizna i zgnilizna polskiej jesieni i zimy jest straszna. Zatoki mam pozatykane. Do tego muszę wyrwać górną ósemkę więc za fajnie nie jest. Byle do lata, bo to już 4 miesiące tej szarości.
Wpadł jeszcze sparing i 5.25km na linii. Dużo, bo dobry poziom meczu.
11.02 nd
20.09km; 1.34.04; t.4.41/km; HR134bpm
Tydzień 69.55km
Na koniec trochę prywaty. Kolega namawiał mnie abym mu pisał plan treningowy. Zacząłem współpracę od początku grudnia. Wcześniej płacił jakieś większe pieniądze innemu trenerowi i był zajechany kilometrażem ok 190km/mc. W styczniu ze mną zrobił 258km
Wczoraj poprawił dychę z 46.33 na 45.48 i to na pagórkowatej trasie.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Poniżej tempo i tętno środowego treningu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Kolega przyznał się, że rekord życiowy zrobił mimo spożycia dzień wcześniej 4 piw ...9%, czyli tak jakby flachę 36% sobie machnął. Oj jeszcze dużo się poprawi:)
12.02 pon
~9kmBS+6x500m/1'tr+~3.5km
Czułem pewną frustrację. Ósemka bardzo bolała, za oknem wiało i padało. Zahaczyłem o stadion a tam na 1 torze jezioro, no prawie, to pobiegłem dalej. 500-tki bardzo mocno, ale jak wpadłem w rytm to szło.
1.39
1.36
1.35
1.32
1.34
1.29
Nie był to max, ale i tak szybciej niż miałem to biegać (1.42-1.43)
Razem 16km
13.02 wt
16.25km; 1.17.43; t.4.47/km; HR 125bpm
16.02 pt
8.5kmBS+11x100m/100tr+1kmBS+10x100m/100tr +~2kmBS
Tak, o jedną za dużo:) ale gdybym zrobił omyłkowo 19 to wyglądałoby to gorzej
17.02 sob
2.85kmBS +5km Parkrun Jezioro Górne Kętrzyn +4.41kmBS
Parkrun 17.56 w samotnym biegu. W Kętrzynie biegamy 4 pętle wokół jeziorka. Tam niemal zawsze wieje. Punktem odniesienia jest 4.30 czyli tempo na 18.00. Po 3 pętlach traciłem 5 sekund. Pod koniec gdy wyczułem że jest szansa złamać 18 minut, to przyspieszyłem do submaksymalnych swoich prędkości. Niby sprint nawet w 2.21/km, no ale na pewno ostatnie 200m wyraźnie poniżej tempa 3.00/km
Jutro jeszcze long i wyjdzie ładny kilometraż, bo nic nie skracałem w tygodniu.
Wspominam czasami o 2 szalonych braciach bliźniakach z Torunia. No to ten lepszy, bardziej freakowy pochwalił się że zrobił 1km w 2.19,5 Przynajmniej tak pokazał zrzut z zegarka na fb. Dodał, że było lekko z górki. Jak ktoś się orientuje to wcale tak daleko za najlepszymi w kraju by nie przybiegł z tym czasem Nieźle jak na 35-latka. Jeśli nic nie zawali (a ryzyko duże), to w debiucie maratońskim złamie 2.30
Przeglądałem listę startową ME Masters. Naliczyłem 11 z lepszymi PB z Polski w mojej kategorii. Pewnie jeszcze ktoś bez podanego czasu. Sam mam swoje ambicje. Waga zjechała mi do 67kg. Niżej już nie mogę, ale to przez tę cholerną ósemkę. Zatrułem ją w czwartek. Nie szło nawet zasnąć wcześniej a teraz ok.
Uciekam spać, bo z longa wrócić muszę max o 8.45
12.02 pon
~9kmBS+6x500m/1'tr+~3.5km
Czułem pewną frustrację. Ósemka bardzo bolała, za oknem wiało i padało. Zahaczyłem o stadion a tam na 1 torze jezioro, no prawie, to pobiegłem dalej. 500-tki bardzo mocno, ale jak wpadłem w rytm to szło.
1.39
1.36
1.35
1.32
1.34
1.29
Nie był to max, ale i tak szybciej niż miałem to biegać (1.42-1.43)
Razem 16km
13.02 wt
16.25km; 1.17.43; t.4.47/km; HR 125bpm
16.02 pt
8.5kmBS+11x100m/100tr+1kmBS+10x100m/100tr +~2kmBS
Tak, o jedną za dużo:) ale gdybym zrobił omyłkowo 19 to wyglądałoby to gorzej
17.02 sob
2.85kmBS +5km Parkrun Jezioro Górne Kętrzyn +4.41kmBS
Parkrun 17.56 w samotnym biegu. W Kętrzynie biegamy 4 pętle wokół jeziorka. Tam niemal zawsze wieje. Punktem odniesienia jest 4.30 czyli tempo na 18.00. Po 3 pętlach traciłem 5 sekund. Pod koniec gdy wyczułem że jest szansa złamać 18 minut, to przyspieszyłem do submaksymalnych swoich prędkości. Niby sprint nawet w 2.21/km, no ale na pewno ostatnie 200m wyraźnie poniżej tempa 3.00/km
Jutro jeszcze long i wyjdzie ładny kilometraż, bo nic nie skracałem w tygodniu.
Wspominam czasami o 2 szalonych braciach bliźniakach z Torunia. No to ten lepszy, bardziej freakowy pochwalił się że zrobił 1km w 2.19,5 Przynajmniej tak pokazał zrzut z zegarka na fb. Dodał, że było lekko z górki. Jak ktoś się orientuje to wcale tak daleko za najlepszymi w kraju by nie przybiegł z tym czasem Nieźle jak na 35-latka. Jeśli nic nie zawali (a ryzyko duże), to w debiucie maratońskim złamie 2.30
Przeglądałem listę startową ME Masters. Naliczyłem 11 z lepszymi PB z Polski w mojej kategorii. Pewnie jeszcze ktoś bez podanego czasu. Sam mam swoje ambicje. Waga zjechała mi do 67kg. Niżej już nie mogę, ale to przez tę cholerną ósemkę. Zatrułem ją w czwartek. Nie szło nawet zasnąć wcześniej a teraz ok.
Uciekam spać, bo z longa wrócić muszę max o 8.45
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
18.02 nd
Long 26.25km; 2.00.45; t.4.36/km;HR137bpm
Wyszedłem ok 6.35. Zegarek mi padał więc wyłączyłem go w miejscu z którego mam 5km do domu (może +/-50m).
Na początku (przez może 10minut) tętno 160-180 czyli błąd bo czułem się swobodnie. Potem już pokazywało realnie.
Tydzień 86.1km luty 203km cdn
To tygodniowy rekord wg normalnego planu. Oczywiście raz było 91.5km kiedyś ale to doszły dwa sparingi, czy 104km podczas urlopu, gdzie szedłem na ilość:-)
Zaczęło mnie nosić. Gdy tylko złapałem trochę lepszej nawierzchni to już mnie niosło w szybszym tempie.
Long 26.25km; 2.00.45; t.4.36/km;HR137bpm
Wyszedłem ok 6.35. Zegarek mi padał więc wyłączyłem go w miejscu z którego mam 5km do domu (może +/-50m).
Na początku (przez może 10minut) tętno 160-180 czyli błąd bo czułem się swobodnie. Potem już pokazywało realnie.
Tydzień 86.1km luty 203km cdn
To tygodniowy rekord wg normalnego planu. Oczywiście raz było 91.5km kiedyś ale to doszły dwa sparingi, czy 104km podczas urlopu, gdzie szedłem na ilość:-)
Zaczęło mnie nosić. Gdy tylko złapałem trochę lepszej nawierzchni to już mnie niosło w szybszym tempie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
20.02 wt
2.2kmBS+5x1km/p.200m tr +2.2kmBS
Najtrudniejszy trening w tygodniu, był tym pierwszym. Oczywiście cały dzień padało, syna długo usypiałem i zdołałem wyjść dopiero o 21.30
Założyłem startówki Nike Air Zoom Tempo Next i udałem się na stadion. Mokry tartan, ale trzeba było sobie radzić.
3.24; 3.20; 3.23; 3.19; 3.15
Wow fajne prędkości, mimo że nie czułem tego.
Po tym treningu w Garminie wskoczył pułap tlenowy 70
21.02 śr
11.57kmBS; 56.10; t. 4.51/km; HR 122bpm
22.02 czw
10.15km, w tym 10x100/100
O 6.15 musiałem wyjść. Rano to inne bieganie. Mniej się chce.
23.02 pt
1.4kmBS+8kmBC2+1kmBS
Żeby dogonić świat, znowu wyszedłem około 6.10 Było jeszcze ciemno. Tartan mokry, nie padało, ale było pochmurno i przygnębiająco.
Mniej spałem. Zwykle wysypiam się 7-8h, ale w czwartek oglądałem mecz Legii z Molde i położyłem się później.
Ciągły, taki jak stary diesel. Bez jakiejś radości 8km w 30.50 czyli 3.51/km. Biegałem tym razem w butach treningowych.
Sobota to egzaminy sędziów piłkarskich we Włocławku. W związku z tym że rundę zacznę gdzieś w połowie kwietnia, to zdecydowałem się pobiec test Coopera, zamiast śmiesznego interwału 20*75m. O 9.10 zaczęliśmy więc zaraz miałem spokój. Oczywiście biegnąc bez zadyszki zdublowałem wszystkich mimo że na zaliczenie mamy tylko 2200. W ciągu 12' pewnie byłyby 2 duble. W sumie ciemne chmury wisiały w powietrzu i nie chciałem w tym zimnie raz biec a raz maszerować. Najlepsze że test Coopera wyłącza mnie z wyjazdów na okręgówkę, ale to często ok 100-120km od miejsca gdzie spędzam z synem weekendy, czyli u jego dziadków. Z kolei A klasę mam tam w większości do 40km. Nie ukrywam zrobiłem to specjalnie żeby nie tracić czasu za 30zl więcej.
Ogólnie poziom biegowy sędziów mnie załamuje. A test teoretyczny zdałem 30/30pkt.
25.02 nd
Long 28.2km; 2.07.57; t.4.32/km; HR 138bpm
Wziąłem 0.5-litrową butelkę wody, wafelka i dwa cukierki na wybieganie. Rano zjadłem banana, coś słodkiego i wypiłem 2 szklanki wody.
Ok 7.20, gdy wychodziłem, było +2, ale widać było szron. Piękne słońce zapowiadało wyśmienitą pogodę tego dnia.
Początkowo biegłem tempem ok 4.55-5.00km. Po tym jak wyrzuciłem do kosza na Barbarce, pustą butelkę, przyspieszyłem do 4.30-4.20-4.15
Łatwo to weszło. Jednak dobre nawodnienie dużo daje.
Tydzień to 73km
W lutym 276 cdn
2.2kmBS+5x1km/p.200m tr +2.2kmBS
Najtrudniejszy trening w tygodniu, był tym pierwszym. Oczywiście cały dzień padało, syna długo usypiałem i zdołałem wyjść dopiero o 21.30
Założyłem startówki Nike Air Zoom Tempo Next i udałem się na stadion. Mokry tartan, ale trzeba było sobie radzić.
3.24; 3.20; 3.23; 3.19; 3.15
Wow fajne prędkości, mimo że nie czułem tego.
Po tym treningu w Garminie wskoczył pułap tlenowy 70
21.02 śr
11.57kmBS; 56.10; t. 4.51/km; HR 122bpm
22.02 czw
10.15km, w tym 10x100/100
O 6.15 musiałem wyjść. Rano to inne bieganie. Mniej się chce.
23.02 pt
1.4kmBS+8kmBC2+1kmBS
Żeby dogonić świat, znowu wyszedłem około 6.10 Było jeszcze ciemno. Tartan mokry, nie padało, ale było pochmurno i przygnębiająco.
Mniej spałem. Zwykle wysypiam się 7-8h, ale w czwartek oglądałem mecz Legii z Molde i położyłem się później.
Ciągły, taki jak stary diesel. Bez jakiejś radości 8km w 30.50 czyli 3.51/km. Biegałem tym razem w butach treningowych.
Sobota to egzaminy sędziów piłkarskich we Włocławku. W związku z tym że rundę zacznę gdzieś w połowie kwietnia, to zdecydowałem się pobiec test Coopera, zamiast śmiesznego interwału 20*75m. O 9.10 zaczęliśmy więc zaraz miałem spokój. Oczywiście biegnąc bez zadyszki zdublowałem wszystkich mimo że na zaliczenie mamy tylko 2200. W ciągu 12' pewnie byłyby 2 duble. W sumie ciemne chmury wisiały w powietrzu i nie chciałem w tym zimnie raz biec a raz maszerować. Najlepsze że test Coopera wyłącza mnie z wyjazdów na okręgówkę, ale to często ok 100-120km od miejsca gdzie spędzam z synem weekendy, czyli u jego dziadków. Z kolei A klasę mam tam w większości do 40km. Nie ukrywam zrobiłem to specjalnie żeby nie tracić czasu za 30zl więcej.
Ogólnie poziom biegowy sędziów mnie załamuje. A test teoretyczny zdałem 30/30pkt.
25.02 nd
Long 28.2km; 2.07.57; t.4.32/km; HR 138bpm
Wziąłem 0.5-litrową butelkę wody, wafelka i dwa cukierki na wybieganie. Rano zjadłem banana, coś słodkiego i wypiłem 2 szklanki wody.
Ok 7.20, gdy wychodziłem, było +2, ale widać było szron. Piękne słońce zapowiadało wyśmienitą pogodę tego dnia.
Początkowo biegłem tempem ok 4.55-5.00km. Po tym jak wyrzuciłem do kosza na Barbarce, pustą butelkę, przyspieszyłem do 4.30-4.20-4.15
Łatwo to weszło. Jednak dobre nawodnienie dużo daje.
Tydzień to 73km
W lutym 276 cdn
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
PS dwie fajne imprezy były w ten weekend.
Mistrzostwa Polski Masters w hali, gdzie kolega w M40 zdobył złoto na 800m (bardzo łatwo w 2.08 jak pamiętam) oraz srebro na 400m w jakieś 52.3s
Brawo Karol
Akurat ten drugi bieg oglądałem z synem, spędzając w hali ponad 2 godziny.
Druga impreza to Półmaraton Wiązowski, gdzie mój kolega, któremu piszę plan od grudnia uzyskał 1.40.08, poprawiając PB o 2'25s
Jestem z nich dumny!
Mistrzostwa Polski Masters w hali, gdzie kolega w M40 zdobył złoto na 800m (bardzo łatwo w 2.08 jak pamiętam) oraz srebro na 400m w jakieś 52.3s
Brawo Karol
Akurat ten drugi bieg oglądałem z synem, spędzając w hali ponad 2 godziny.
Druga impreza to Półmaraton Wiązowski, gdzie mój kolega, któremu piszę plan od grudnia uzyskał 1.40.08, poprawiając PB o 2'25s
Jestem z nich dumny!
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
27.02 wt
4kmBS+10x500/200tr+1kmBS
Pierwszy 1.35, potem głównie 1.38-1.40, trafił się i taki odcinek w 1.31
Na stadionie pewnie lekko z 40 osób. Na samej bieżni pewnie z 10.
Lekko to weszło, ale i po dniu wolnym, jak i bez wiatru.
28.02 śr
14.27km; 1.07.06; t. 4.42/km;HR 128bpm
29.02 czw
12.62km, w tym 12x100/100tr
Luty 315km
Pierwszy raz w życiu 300+ w dwóch kolejnych miesiącach. To o 80 więcej niż w analogicznym okresie rok temu. Odpukać nic nie boli, jestem zdrowy i z niecierpliwością czekam na starty.
Rok temu miałem już duże problemy z lewą nogą i odbiło to się na treningach w marcu.
02.03 sob
30.42km; 2.19.42; t.4.36/km; HR 140bpm
Początkowo po 5.00-5.05/km, potem bliżej 4.30-4.20 bez ciśnięcia.
Zdaje się że forma jest.
4kmBS+10x500/200tr+1kmBS
Pierwszy 1.35, potem głównie 1.38-1.40, trafił się i taki odcinek w 1.31
Na stadionie pewnie lekko z 40 osób. Na samej bieżni pewnie z 10.
Lekko to weszło, ale i po dniu wolnym, jak i bez wiatru.
28.02 śr
14.27km; 1.07.06; t. 4.42/km;HR 128bpm
29.02 czw
12.62km, w tym 12x100/100tr
Luty 315km
Pierwszy raz w życiu 300+ w dwóch kolejnych miesiącach. To o 80 więcej niż w analogicznym okresie rok temu. Odpukać nic nie boli, jestem zdrowy i z niecierpliwością czekam na starty.
Rok temu miałem już duże problemy z lewą nogą i odbiło to się na treningach w marcu.
02.03 sob
30.42km; 2.19.42; t.4.36/km; HR 140bpm
Początkowo po 5.00-5.05/km, potem bliżej 4.30-4.20 bez ciśnięcia.
Zdaje się że forma jest.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
04.03 pon
7kmBS+10x200/200tr+1km
Bez założonego tempa, rytmy na samopoczucie.
06.03 śr
4kmBS+ABC+5x1km/p.300m tr+1kmBS
Założyłem startówki Nike Air Zoom Tempo Next%
W sumie trener podpowiadał aby już nie cisnąć wielu powtórzeń, ale mimo to, latać w tempie T5.
3.14 żwawo było, ale nie sądziłem że aż tak
3.15 dobra ten miał być wolniej
3.19 no ten to już na pewno wyjdzie wolny
3.17 o ten idealnie na samopoczucie
3.09 dobra ostatni trochę mocniej
Weszło wyjątkowo łatwo.
07.03 czw
8kmBS w tym 7x200/200tr luźno
Sporo rozgrzewki, jakiegoś rozciągania i bez parcia na tempo.
09.03 sob
21.11km; 1.34.24; t. 4.28/km; HR142bpm
Początek po 4.50-5.00/km, pod koniec bliżej 4.20/km
W pewnym momencie czekając na pasach wyłączyłem zegarek i nie załączyłem ponownie. Realnie tego dnia ok 21.5km
Tydzień 53km
Gorzej spałem w tygodniu, ale ostatnie dwie noce po 8+ godzin dały poczucie relaksu. Dzisiaj, mimo że syn obudził mnie o 5.50, to złapałem tętno 41bpm.
Jest dobrze. Dbam o siebie, trochę farta mam do pogody, bo wolne dni wypadają akurat wtedy, kiedy przechodzi front atmosferyczny.
Dzisiaj też wolne.
7kmBS+10x200/200tr+1km
Bez założonego tempa, rytmy na samopoczucie.
06.03 śr
4kmBS+ABC+5x1km/p.300m tr+1kmBS
Założyłem startówki Nike Air Zoom Tempo Next%
W sumie trener podpowiadał aby już nie cisnąć wielu powtórzeń, ale mimo to, latać w tempie T5.
3.14 żwawo było, ale nie sądziłem że aż tak
3.15 dobra ten miał być wolniej
3.19 no ten to już na pewno wyjdzie wolny
3.17 o ten idealnie na samopoczucie
3.09 dobra ostatni trochę mocniej
Weszło wyjątkowo łatwo.
07.03 czw
8kmBS w tym 7x200/200tr luźno
Sporo rozgrzewki, jakiegoś rozciągania i bez parcia na tempo.
09.03 sob
21.11km; 1.34.24; t. 4.28/km; HR142bpm
Początek po 4.50-5.00/km, pod koniec bliżej 4.20/km
W pewnym momencie czekając na pasach wyłączyłem zegarek i nie załączyłem ponownie. Realnie tego dnia ok 21.5km
Tydzień 53km
Gorzej spałem w tygodniu, ale ostatnie dwie noce po 8+ godzin dały poczucie relaksu. Dzisiaj, mimo że syn obudził mnie o 5.50, to złapałem tętno 41bpm.
Jest dobrze. Dbam o siebie, trochę farta mam do pogody, bo wolne dni wypadają akurat wtedy, kiedy przechodzi front atmosferyczny.
Dzisiaj też wolne.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Tydzień startowy Recordowa 10
Spokojne rozbiegania z rozgrzewką i rytmami wykonałem we wtorek i czwartek.
Fantastyczna bezwietrzna pogoda nastrajała mnie optymistycznie, jednak jak się okazało było inaczej.
W piątek odebrałem syna z przedszkola i udaliśmy się po odbiór pakietów Halowych ME Masters i Maratonu Masters. Dopiero w domu zorientowałem się że wydano mi złą koszulkę (maratończycy mają takie na krótki rękaw, a pozostali i tu zacytuję moją partnerkę: "żonobijki" ) .
Dodam, że mam błąd w nazwisku, bo zamiast Ż widnieje Z i nie mogę tego zmienić:-)
Tak więc następnego dnia przy pięknej słonecznej pogodzie udałem się z synem jeszcze raz i bez problemu wymieniłem "żonobijkę" na właściwą koszulkę.
Potem obejrzałem 1 połowę meczu 4 ligi Pomorzanina Toruń -Boże co za poziom:-(
Na 18 zaplanowano oficjalne otwarcie Mistrzostw. Poza nudnymi przemowami polityków, którzy dziękowali wszystkim że żyją i wszystkich kochają, było naprawdę super.
Piękny przemarsz zawodników robił wrażenie, a całość uświetnił koncert orkiestry jednego Zespołu Szkół. Wykonywali utwory rozrywkowe. Kapitalny pomysł. Hubert był przeszczęśliwy. Potem jeszcze występy taneczne i można było iść do domu. Niestety lekko padał deszcz i bardzo mocno wiało.
Spojrzałem w pogodę i nie mogłem uwierzyć. Kilka dni ciszy, wichura w dniu biegu i ponownie poprawa warunków.
Do Poznania udałem się wraz z trójką znajomych. 17-letni syn znajomego uzyskał 35.35. Już w ubiegłym roku mówiłem mu że będzie świetnie biegał, bo ma bardzo poukładane w głowie, świetnego ojca i odpowiednich ludzi wokół. Dotychczas skupiał się na krótkich treningach i biegach na 5km. Wcześniej w klubie nie trenował.
W Poznaniu nad Maltą wichura jeszcze większa niż w Toruniu. Owszem ostatnie 2km z wiatrem, ale to marne pocieszenie przy +4 a odczuwalnej poniżej 0
Zastanawiałem się jak to będzie i jaki jest sens tego biegu. Ryzyko owiania, przeziębienia przecież ogromne. A jeszcze po powrocie musiałem stać przy aucie i czekać na kolegę z kluczami. Na szczęście wziął je ten 17-latek, to nie czekałem długo.
Na rozgrzewkę wybrałem jedną z bocznych uliczek. Widziałem rozgrzewał się tam Szymon Kulka, nieco dalej Andrzej Rogiewicz, czy Anna Gosk. Z ostatnią dwójką udało się chwilę pogadać.
Założyłem termikę na górę i na to koszulkę reprezentacji Polski z ME Masters +buff na głowę i rękawiczki. Dół na krótko. Rozgrzałem się odpowiednio i 5 minut przed startem wszedłem na sam koniec strefy A.
W sumie mogłem się ciut przesunąć do przodu, bo na starcie trzeba było uważać i trochę zostałem, ale złapałem odpowiedni rytm i Garmin strzelił 1km w 3.26,4)
Bardzo dobry kilometr, cały pod wiatr jednak pokonany w pociągu biegaczy zwiastował dobry bieg.
Po zakręcie w lewo, trochę poczułem boczny podmuch i po nawrotce 2km w 3.33,4)
Kolejne dwa były super 3.26,3 i 3.23,1
Raczej wyprzedzałem kolejne osoby i tak sobie biegłem. Zbliżałem się do 5km wg zegarka. Zerknąłem zadzwonił w 17.19,6, ale zaraz zaraz, gdzie jest mata? Wiem, że na Recordowej jest ona nieco przesunięta, ale ja jej jeszcze nie widziałem. Szybko zreflektowałem się, że zegarek zrobił mnie w konia i biegnę po prostu za wolno, lekko, ale za wolno..
Minąwszy matę w 17.53 nie mogłem wręcz uwierzyć. Wiedziałem, że z sub 35' nici, bo część 6 i 8km to wiatr w pysk. No nic trzeba było biec dalej w poczuciu pewnej beznadziejności.
7km wyszedł w fajne 3.26,2, ale na ósmym nie biegłem za nikim i ciągnąłem pod wiatr.
Kiedy zbliżaliśmy się do Malty, wyprzedziły mnie dwie kobiety i to wcale nie jakieś wychudzone. To mi trochę podcięło skrzydła. Zebrałem się i odrobiłem stratę do nich na 10m. Niestety potem jest nawrót i znowu wiało mocno w twarz. To taki moment kiedy Maltę mamy po prawej ręce i jakoś trzeba dobiec do tego mostku. W tym momencie miałem już do Pań stratę z 30-40 metrów spokojnie.
9km pobiegłem już ładnie bo w 3.26,5, po drodze wyprzedzając dwie inne dziewczyny które mocno osłabły. 10km był najszybszy, bo w 3.18,7, ale co z tego skoro do mety jeszcze daleko. Nawet nie miałem jak zafiniszować, bo było ciasno i brakowało miejsca. Udało to się pod koniec. Garmin pokazał że ostatnie "nadwyżkowe" 160m wyszło średnio po 2.57/km
Ostatecznie uzyskałem 35.08
Na mecie nie padłem, nie było mi ciężko. Podszedłem zgarnąłem przedostatni złoty medal i bardzo zmarzłem pokonując 1.5km do samochodu.
To mój drugi rezultat w życiu. Garmin wyliczył najszybszą dychę w 34:34
A idź Ty ciulu jeden teraz to sobie możesz.
Czuję duży niedosyt. Wiem że przy swoich 67kg i 184cm jestem za słaby aby cisnąć pod wiatr.
Przede mną maraton. Chyba znowuż ma wiać, ale chociaż +10 będzie.
A i tętno wyszło bardzo niskie. Ja biegłem niemal w ciszy, nie było żadnej wielkiej zadyszki. Pewnie to pokłosie tego że PB był na 5km już poza zasięgiem.
Teraz maraton. Oddechowo tempo 3.55/km wydaje się być baaardzo lekkie. Zobaczymy jak poradzą sobie mięśnie i czy warun pozwoli na dobry bieg.
Jeśli ktoś doczytał do końca, to szacun:-)
Spokojne rozbiegania z rozgrzewką i rytmami wykonałem we wtorek i czwartek.
Fantastyczna bezwietrzna pogoda nastrajała mnie optymistycznie, jednak jak się okazało było inaczej.
W piątek odebrałem syna z przedszkola i udaliśmy się po odbiór pakietów Halowych ME Masters i Maratonu Masters. Dopiero w domu zorientowałem się że wydano mi złą koszulkę (maratończycy mają takie na krótki rękaw, a pozostali i tu zacytuję moją partnerkę: "żonobijki" ) .
Dodam, że mam błąd w nazwisku, bo zamiast Ż widnieje Z i nie mogę tego zmienić:-)
Tak więc następnego dnia przy pięknej słonecznej pogodzie udałem się z synem jeszcze raz i bez problemu wymieniłem "żonobijkę" na właściwą koszulkę.
Potem obejrzałem 1 połowę meczu 4 ligi Pomorzanina Toruń -Boże co za poziom:-(
Na 18 zaplanowano oficjalne otwarcie Mistrzostw. Poza nudnymi przemowami polityków, którzy dziękowali wszystkim że żyją i wszystkich kochają, było naprawdę super.
Piękny przemarsz zawodników robił wrażenie, a całość uświetnił koncert orkiestry jednego Zespołu Szkół. Wykonywali utwory rozrywkowe. Kapitalny pomysł. Hubert był przeszczęśliwy. Potem jeszcze występy taneczne i można było iść do domu. Niestety lekko padał deszcz i bardzo mocno wiało.
Spojrzałem w pogodę i nie mogłem uwierzyć. Kilka dni ciszy, wichura w dniu biegu i ponownie poprawa warunków.
Do Poznania udałem się wraz z trójką znajomych. 17-letni syn znajomego uzyskał 35.35. Już w ubiegłym roku mówiłem mu że będzie świetnie biegał, bo ma bardzo poukładane w głowie, świetnego ojca i odpowiednich ludzi wokół. Dotychczas skupiał się na krótkich treningach i biegach na 5km. Wcześniej w klubie nie trenował.
W Poznaniu nad Maltą wichura jeszcze większa niż w Toruniu. Owszem ostatnie 2km z wiatrem, ale to marne pocieszenie przy +4 a odczuwalnej poniżej 0
Zastanawiałem się jak to będzie i jaki jest sens tego biegu. Ryzyko owiania, przeziębienia przecież ogromne. A jeszcze po powrocie musiałem stać przy aucie i czekać na kolegę z kluczami. Na szczęście wziął je ten 17-latek, to nie czekałem długo.
Na rozgrzewkę wybrałem jedną z bocznych uliczek. Widziałem rozgrzewał się tam Szymon Kulka, nieco dalej Andrzej Rogiewicz, czy Anna Gosk. Z ostatnią dwójką udało się chwilę pogadać.
Założyłem termikę na górę i na to koszulkę reprezentacji Polski z ME Masters +buff na głowę i rękawiczki. Dół na krótko. Rozgrzałem się odpowiednio i 5 minut przed startem wszedłem na sam koniec strefy A.
W sumie mogłem się ciut przesunąć do przodu, bo na starcie trzeba było uważać i trochę zostałem, ale złapałem odpowiedni rytm i Garmin strzelił 1km w 3.26,4)
Bardzo dobry kilometr, cały pod wiatr jednak pokonany w pociągu biegaczy zwiastował dobry bieg.
Po zakręcie w lewo, trochę poczułem boczny podmuch i po nawrotce 2km w 3.33,4)
Kolejne dwa były super 3.26,3 i 3.23,1
Raczej wyprzedzałem kolejne osoby i tak sobie biegłem. Zbliżałem się do 5km wg zegarka. Zerknąłem zadzwonił w 17.19,6, ale zaraz zaraz, gdzie jest mata? Wiem, że na Recordowej jest ona nieco przesunięta, ale ja jej jeszcze nie widziałem. Szybko zreflektowałem się, że zegarek zrobił mnie w konia i biegnę po prostu za wolno, lekko, ale za wolno..
Minąwszy matę w 17.53 nie mogłem wręcz uwierzyć. Wiedziałem, że z sub 35' nici, bo część 6 i 8km to wiatr w pysk. No nic trzeba było biec dalej w poczuciu pewnej beznadziejności.
7km wyszedł w fajne 3.26,2, ale na ósmym nie biegłem za nikim i ciągnąłem pod wiatr.
Kiedy zbliżaliśmy się do Malty, wyprzedziły mnie dwie kobiety i to wcale nie jakieś wychudzone. To mi trochę podcięło skrzydła. Zebrałem się i odrobiłem stratę do nich na 10m. Niestety potem jest nawrót i znowu wiało mocno w twarz. To taki moment kiedy Maltę mamy po prawej ręce i jakoś trzeba dobiec do tego mostku. W tym momencie miałem już do Pań stratę z 30-40 metrów spokojnie.
9km pobiegłem już ładnie bo w 3.26,5, po drodze wyprzedzając dwie inne dziewczyny które mocno osłabły. 10km był najszybszy, bo w 3.18,7, ale co z tego skoro do mety jeszcze daleko. Nawet nie miałem jak zafiniszować, bo było ciasno i brakowało miejsca. Udało to się pod koniec. Garmin pokazał że ostatnie "nadwyżkowe" 160m wyszło średnio po 2.57/km
Ostatecznie uzyskałem 35.08
Na mecie nie padłem, nie było mi ciężko. Podszedłem zgarnąłem przedostatni złoty medal i bardzo zmarzłem pokonując 1.5km do samochodu.
To mój drugi rezultat w życiu. Garmin wyliczył najszybszą dychę w 34:34
A idź Ty ciulu jeden teraz to sobie możesz.
Czuję duży niedosyt. Wiem że przy swoich 67kg i 184cm jestem za słaby aby cisnąć pod wiatr.
Przede mną maraton. Chyba znowuż ma wiać, ale chociaż +10 będzie.
A i tętno wyszło bardzo niskie. Ja biegłem niemal w ciszy, nie było żadnej wielkiej zadyszki. Pewnie to pokłosie tego że PB był na 5km już poza zasięgiem.
Teraz maraton. Oddechowo tempo 3.55/km wydaje się być baaardzo lekkie. Zobaczymy jak poradzą sobie mięśnie i czy warun pozwoli na dobry bieg.
Jeśli ktoś doczytał do końca, to szacun:-)
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Zrzut km z zegarka.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
https://live.sts-timing.pl/masters2024/ ... 0XM5y6bAc8
Wcześniej sądziłem że domtel sport, ale jednak tutaj mają być wyniki live.
W zależności od warunków, chcę biec w grupce tempem około 3.55/km.
Dwa razy jest mocny podbieg. Około 400m długości. Raz na ok 8.5km, drugi raz w okolicy 30km
Wcześniej sądziłem że domtel sport, ale jednak tutaj mają być wyniki live.
W zależności od warunków, chcę biec w grupce tempem około 3.55/km.
Dwa razy jest mocny podbieg. Około 400m długości. Raz na ok 8.5km, drugi raz w okolicy 30km
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Maraton Mistrzostw Europy Masters - relacja
Do zawodów przystępowałem po Recordowej 10. Tydzień minął bardzo szybko. Chodziłem z synem kibicować zawodnikom w hali, a szczególnie koledze Karolowi Górnemu, który zdobył brązowe medale na 400m, 800m, sztafecie mikstów 4x200 oraz złoto w sztafecie 4x200 ustanawiając rekord Polski.
Po niedzielnych zawodach czułem się owiany, ale jednak nie rozchorowałem się. Nie przeszedłem typowej diety przedmaratońskiej, bo bardzo potrzebowałem uzupełnić energię po biegu na 10km.
Ostatnie dni przed startem to już wypatrywanie pogody. Okazało się, że akurat nad Toruniem, zetkną się dwie masy powietrza: zimna z północy i ciepła z południa. Jak wiadomo w miejscu styku zwykle pada deszcz.
Rano stanąłem na wadze...przeraźliwe 66.3kg. Już od kilku dni czułem wyraźny spadek siły w pracy i jak się okazało nie był to przypadek. Ważyłem po prostu 2kg za mało.
Sobotni poranek przywitał nas chłodem i mżawką. Zwykle nie wiało, ale to miało się nieco zmieniać wraz z mijającymi godzinami. Na śniadanie zjadłem 2 bułki z miodem i banana. Zabrałem ze sobą 5 żeli energetycznych, z których 1 zjadłem tuż przed startem. Wypiłem także shot magnezowy.
Po odebraniu chipa zagadałem do Artura Kujawińskiego (organizator Recordowej 10). W ubiegłym roku obiegł Polskę dookoła, jak najbliżej granic, a że moi przodkowie znad Buga wylądowali pod granicą z Obw. Kaliningradzkim, biegł on po "moich ścieżkach". Odpisał, żebym podszedł i zagadał. Odebrałem go bardzo pozytywnie, a podzielił się ze mną 2 pastylkami dekstrozy.
Zdecydowałem się biec na krótko. Oddałem rzeczy do depozytu i zaczęło padać. Schowałem się w hali, gdzie trochę się porozciągałem i 5 minut przed startem wszedłem do strefy.
Widziałem parę znajomych twarzy i chciałem zbić 5 z kolegą, ale piątkę przybiła mi Ewa Jagielska, późniejsza zwyciężczyni.
Zakładałem biec po około 3.55/km. Sam start wypadł bez żadnych problemów. Nawet nie padało.
3-2-1 ruszyliśmy. Właściwie od początku biegłem w grupie Ewy i jej pacemakera a także z kilkoma innymi zawodnikami. Po 500m kiedy skręciliśmy w Szosę Chełmińską na północ, czekała nas 10km prosta. Po około 4.5km dobiegaliśmy do lasu, a po 8,5km czekał na nas 500m podbieg. Dosyć szybko zaczęło lekko padać. Mokro w butach a ponadto woda z solą dostała mi się do oczu. Nie miało to wielkiego znaczenia, tempo było bardzo równe. Pierwsze 8km po 3.55/km każde. Na minus na pewno fakt, że od samego początku czułem dyskomfort na dole prawej dwójki. Ale ignorowałem to.
Podbieg był wymagający, pokonaliśmy go w 4.02 a następny kilometr pod odczuwalny wiatr w 3.58.
Myślami byłem już na 30-31km, gdzie jak przypuszczałem, będę z tym wiatrem walczył sam. Ale miało to nadejść za 1,5h
Skręciliśmy w lewo, a po kolejnych 50m znowuż w lewo i biegliśmy na południe. Wiatr nie był odczuwalny ponieważ osłaniały nas krzewy i drzewa a następnie las. Tempo nieco wzrosło, ale trzymałem się dzielnie.
Gdzieś po 17km biegu ze ścieżki rowerowej zbiegliśmy na Szosę Chełmińską i było wyraźnie czuć wiatr w plecy. Tempo grupy wyraźnie wzrosło. Być może Ewa Jagielska miała taki plan treningowy. Nie byłem w stanie kleić grupy nawet biegnąc po 3.48-3.50/km.
Maty pomiarowe były prawidłowo ustawione jedynie na 5-10 i 20km oraz oczywiście na mecie.
Po nawrocie zostałem właściwie sam. Zaczął się maraton. Szybko, bo od 21-22km. Przede mną perspektywa 10km pod wiatr, najpierw lekko pod górę, dalej po silnym podbiegu jeszcze 1.5km pod silniejszy wiatr i być może deszcz. Szybko zaczęło się umieranie. Zastanawiałem się ile stracę. Znajomi biegnący jeszcze w kierunku nawrotu co jakiś czas mi machali. Starałem się robić dobrą minę do złej gry. Ustaliłem sobie cele pośrednie, jak dobieg do lasu, dobieg do górki oraz dobieg do nawrotu.
Tempo spadło najpierw na 4.00/km potem gdzieś na 4.10/km. Psychicznie to wyczerpujące, taki bieg w ciszy i samotności z pełną wiedzą, że lepiej to nie będzie.
Do zawodów przystępowałem po Recordowej 10. Tydzień minął bardzo szybko. Chodziłem z synem kibicować zawodnikom w hali, a szczególnie koledze Karolowi Górnemu, który zdobył brązowe medale na 400m, 800m, sztafecie mikstów 4x200 oraz złoto w sztafecie 4x200 ustanawiając rekord Polski.
Po niedzielnych zawodach czułem się owiany, ale jednak nie rozchorowałem się. Nie przeszedłem typowej diety przedmaratońskiej, bo bardzo potrzebowałem uzupełnić energię po biegu na 10km.
Ostatnie dni przed startem to już wypatrywanie pogody. Okazało się, że akurat nad Toruniem, zetkną się dwie masy powietrza: zimna z północy i ciepła z południa. Jak wiadomo w miejscu styku zwykle pada deszcz.
Rano stanąłem na wadze...przeraźliwe 66.3kg. Już od kilku dni czułem wyraźny spadek siły w pracy i jak się okazało nie był to przypadek. Ważyłem po prostu 2kg za mało.
Sobotni poranek przywitał nas chłodem i mżawką. Zwykle nie wiało, ale to miało się nieco zmieniać wraz z mijającymi godzinami. Na śniadanie zjadłem 2 bułki z miodem i banana. Zabrałem ze sobą 5 żeli energetycznych, z których 1 zjadłem tuż przed startem. Wypiłem także shot magnezowy.
Po odebraniu chipa zagadałem do Artura Kujawińskiego (organizator Recordowej 10). W ubiegłym roku obiegł Polskę dookoła, jak najbliżej granic, a że moi przodkowie znad Buga wylądowali pod granicą z Obw. Kaliningradzkim, biegł on po "moich ścieżkach". Odpisał, żebym podszedł i zagadał. Odebrałem go bardzo pozytywnie, a podzielił się ze mną 2 pastylkami dekstrozy.
Zdecydowałem się biec na krótko. Oddałem rzeczy do depozytu i zaczęło padać. Schowałem się w hali, gdzie trochę się porozciągałem i 5 minut przed startem wszedłem do strefy.
Widziałem parę znajomych twarzy i chciałem zbić 5 z kolegą, ale piątkę przybiła mi Ewa Jagielska, późniejsza zwyciężczyni.
Zakładałem biec po około 3.55/km. Sam start wypadł bez żadnych problemów. Nawet nie padało.
3-2-1 ruszyliśmy. Właściwie od początku biegłem w grupie Ewy i jej pacemakera a także z kilkoma innymi zawodnikami. Po 500m kiedy skręciliśmy w Szosę Chełmińską na północ, czekała nas 10km prosta. Po około 4.5km dobiegaliśmy do lasu, a po 8,5km czekał na nas 500m podbieg. Dosyć szybko zaczęło lekko padać. Mokro w butach a ponadto woda z solą dostała mi się do oczu. Nie miało to wielkiego znaczenia, tempo było bardzo równe. Pierwsze 8km po 3.55/km każde. Na minus na pewno fakt, że od samego początku czułem dyskomfort na dole prawej dwójki. Ale ignorowałem to.
Podbieg był wymagający, pokonaliśmy go w 4.02 a następny kilometr pod odczuwalny wiatr w 3.58.
Myślami byłem już na 30-31km, gdzie jak przypuszczałem, będę z tym wiatrem walczył sam. Ale miało to nadejść za 1,5h
Skręciliśmy w lewo, a po kolejnych 50m znowuż w lewo i biegliśmy na południe. Wiatr nie był odczuwalny ponieważ osłaniały nas krzewy i drzewa a następnie las. Tempo nieco wzrosło, ale trzymałem się dzielnie.
Gdzieś po 17km biegu ze ścieżki rowerowej zbiegliśmy na Szosę Chełmińską i było wyraźnie czuć wiatr w plecy. Tempo grupy wyraźnie wzrosło. Być może Ewa Jagielska miała taki plan treningowy. Nie byłem w stanie kleić grupy nawet biegnąc po 3.48-3.50/km.
Maty pomiarowe były prawidłowo ustawione jedynie na 5-10 i 20km oraz oczywiście na mecie.
Po nawrocie zostałem właściwie sam. Zaczął się maraton. Szybko, bo od 21-22km. Przede mną perspektywa 10km pod wiatr, najpierw lekko pod górę, dalej po silnym podbiegu jeszcze 1.5km pod silniejszy wiatr i być może deszcz. Szybko zaczęło się umieranie. Zastanawiałem się ile stracę. Znajomi biegnący jeszcze w kierunku nawrotu co jakiś czas mi machali. Starałem się robić dobrą minę do złej gry. Ustaliłem sobie cele pośrednie, jak dobieg do lasu, dobieg do górki oraz dobieg do nawrotu.
Tempo spadło najpierw na 4.00/km potem gdzieś na 4.10/km. Psychicznie to wyczerpujące, taki bieg w ciszy i samotności z pełną wiedzą, że lepiej to nie będzie.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 737
- Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
- Życiówka na 10k: 34:47
- Życiówka w maratonie: 2:47:32
- Lokalizacja: Nienack
Walczyłem samotnie i nie byłem rozwinąć sensownej prędkości. Minęło mnie paru zawodników, potem jacyś pojedynczy. Sam zastanawiałem się czy będzie to pierwszy maraton, w którym podczas 2 części nie wyprzedzę nikogo?
Na płaskim przed górką już wpadł km w 4.14...oj zły znak. Byle bym złamał 3 godziny pomyślałem. Pod koniec podbiegu wyprzedził mnie jeden zawodnik. On też cierpiał. Nie byłem w stanie się go utrzymać, ale chciałem jak najmniej tracić. Każdy krok naprzód utwierdzał mnie w przekonaniu że na górce wieje i zacina bardzo zimnym deszczem. Ręce miałem wręcz skostniałe. Na kresce 30km miałem około 1.59.00. Mata była trochę dalej.
Uff dobiegłem do nawrotu. Wiatr nie przeszkadzał, zupełna cisza i tysiące myśli. Przypomniałem sobie, że mam jeszcze 2 pastylki dekstrozy od Artura. Wziąłem obydwie i biegnąc jak chomik z wypchanymi policzkami parłem naprzód. Trasa prowadziła w dół, potem było takie siodełko i podbieg. Właściwie wszystkie kilometry były takie same, a najwolniejszy w 4.17 Po drodze wyprzedziłem 1 zawodnika, uff, nie będę cierpiał na to co, prowadzący od startu do mety i kogoś wyprzedzę pomyślałem:)
W miejscu, gdzie ze ścieżki rowerowej zbiegało się na drogowy asfalt, czekał trener. Zebrałem się w sobie, żeby wstydu nie było.
Pomógł z całą pewnością wiatr w plecy i jakoś się kulałem.
Zerknąłem na zegarek...37,1km i jakieś 2.37.40... Myślę 5.1km trzeba przebiec w 22minuty to można złamać 2.50!
Szybka kalkulacja...5km po 4.10 i 200m finiszu + to co nadłożę, a że nie było zakrętów, to nie nadłożę przecież zbyt wiele, tym bardziej że zegarek strzelał bardzo blisko kresek atestatora.
Zacisnąłem zęby i biegłem mimo potwornego bólu mięśni dwugłowych w obydwu nogach. Miałem je bardzo spięte. Nie mogłem się zatrzymać. Po drodze minąłem jeszcze jednego Brytyjczyka, a na ostatnich nawet 8km nikt mnie nie wyprzedził. Inni też cierpieli.
Uczucie zbliżającej się mety zawsze dodaje energii. Bardzo się ucieszyłem, gdy 41km wypadł w 3.59, a kolejny w 3.49!
Został zbieg ulicą Bema, krótka agrafka i wbieg na stadion, gdzie czekał syn ze swoją mamą oraz trener. Wiało już i padało bardzo nieprzyjemnie. Miałem około 2 minut na obiegnięcie 350m stadionu. Eureka! 2.50 będzie połamane.
2.49.24 to mój czas.
Oczywiście liczyłem na więcej, ale udało się 2.50 połamać drugi raz w życiu. Dostałem wiele życzliwych wiadomości, telefonów i gratulacji. Kolega powiedział, że trzeba się cieszyć tym co mamy, bo nigdy nie wiemy czy będziemy mogli przebiec choć jeszcze jeden maraton.
Za metą zdjęto mi chip, otrzymałem folię NRC (dziękuję!), usiadłem na chwilę i ...nie mogłem wstać. Oj dwójki dały o sobie znać. Z przyziemnych rzeczy, piersi starłem do krwi...no ale bywa i tak.
Odebrałem depozyt i w deszczu poczłapaliśmy do domu na ciepłą herbatę i żeby się wykąpać i jechać do rodziców mojej dziewczyny.
Nie udało mi się zobaczyć z Witkiem, ale udało się chwilę zdzwonić przed startem. Pięknie pobiegł!
Jaki wniosek mogę wyciągnąć? Na pewno taki, że jestem za słaby fizycznie. Jem ile się da, ale waga mi spadła poniżej pewnej granicy.
Z czego się cieszę? Że nie biegłem na zaliczenie i zaryzykowałem bieg po 3.55/km i szybciej.
Wczoraj jeszcze wyrwałem ósemkę.
No nie czuję się najlepiej. Potrzebuję jeszcze kilku dni aby dojść do siebie, bo serio wyjechałem się do końca w sobotę.
Maraton jest nieprzewidywalny, a przez to taki piękny. Nienawidziłem go przez ostatnie 20km a teraz już za nim tęsknię.
Na płaskim przed górką już wpadł km w 4.14...oj zły znak. Byle bym złamał 3 godziny pomyślałem. Pod koniec podbiegu wyprzedził mnie jeden zawodnik. On też cierpiał. Nie byłem w stanie się go utrzymać, ale chciałem jak najmniej tracić. Każdy krok naprzód utwierdzał mnie w przekonaniu że na górce wieje i zacina bardzo zimnym deszczem. Ręce miałem wręcz skostniałe. Na kresce 30km miałem około 1.59.00. Mata była trochę dalej.
Uff dobiegłem do nawrotu. Wiatr nie przeszkadzał, zupełna cisza i tysiące myśli. Przypomniałem sobie, że mam jeszcze 2 pastylki dekstrozy od Artura. Wziąłem obydwie i biegnąc jak chomik z wypchanymi policzkami parłem naprzód. Trasa prowadziła w dół, potem było takie siodełko i podbieg. Właściwie wszystkie kilometry były takie same, a najwolniejszy w 4.17 Po drodze wyprzedziłem 1 zawodnika, uff, nie będę cierpiał na to co, prowadzący od startu do mety i kogoś wyprzedzę pomyślałem:)
W miejscu, gdzie ze ścieżki rowerowej zbiegało się na drogowy asfalt, czekał trener. Zebrałem się w sobie, żeby wstydu nie było.
Pomógł z całą pewnością wiatr w plecy i jakoś się kulałem.
Zerknąłem na zegarek...37,1km i jakieś 2.37.40... Myślę 5.1km trzeba przebiec w 22minuty to można złamać 2.50!
Szybka kalkulacja...5km po 4.10 i 200m finiszu + to co nadłożę, a że nie było zakrętów, to nie nadłożę przecież zbyt wiele, tym bardziej że zegarek strzelał bardzo blisko kresek atestatora.
Zacisnąłem zęby i biegłem mimo potwornego bólu mięśni dwugłowych w obydwu nogach. Miałem je bardzo spięte. Nie mogłem się zatrzymać. Po drodze minąłem jeszcze jednego Brytyjczyka, a na ostatnich nawet 8km nikt mnie nie wyprzedził. Inni też cierpieli.
Uczucie zbliżającej się mety zawsze dodaje energii. Bardzo się ucieszyłem, gdy 41km wypadł w 3.59, a kolejny w 3.49!
Został zbieg ulicą Bema, krótka agrafka i wbieg na stadion, gdzie czekał syn ze swoją mamą oraz trener. Wiało już i padało bardzo nieprzyjemnie. Miałem około 2 minut na obiegnięcie 350m stadionu. Eureka! 2.50 będzie połamane.
2.49.24 to mój czas.
Oczywiście liczyłem na więcej, ale udało się 2.50 połamać drugi raz w życiu. Dostałem wiele życzliwych wiadomości, telefonów i gratulacji. Kolega powiedział, że trzeba się cieszyć tym co mamy, bo nigdy nie wiemy czy będziemy mogli przebiec choć jeszcze jeden maraton.
Za metą zdjęto mi chip, otrzymałem folię NRC (dziękuję!), usiadłem na chwilę i ...nie mogłem wstać. Oj dwójki dały o sobie znać. Z przyziemnych rzeczy, piersi starłem do krwi...no ale bywa i tak.
Odebrałem depozyt i w deszczu poczłapaliśmy do domu na ciepłą herbatę i żeby się wykąpać i jechać do rodziców mojej dziewczyny.
Nie udało mi się zobaczyć z Witkiem, ale udało się chwilę zdzwonić przed startem. Pięknie pobiegł!
Jaki wniosek mogę wyciągnąć? Na pewno taki, że jestem za słaby fizycznie. Jem ile się da, ale waga mi spadła poniżej pewnej granicy.
Z czego się cieszę? Że nie biegłem na zaliczenie i zaryzykowałem bieg po 3.55/km i szybciej.
Wczoraj jeszcze wyrwałem ósemkę.
No nie czuję się najlepiej. Potrzebuję jeszcze kilku dni aby dojść do siebie, bo serio wyjechałem się do końca w sobotę.
Maraton jest nieprzewidywalny, a przez to taki piękny. Nienawidziłem go przez ostatnie 20km a teraz już za nim tęsknię.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k -34.47 (Grudziądz 30.09.23) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]