Ostatnio zamiast robić 100% 'rest day' wybieram długi spokojny spacer, stwierdziłem że może capnę sobie jakieś buty minimalistyczne, bo spaceruję spokojnym tempem i zazwyczaj w "miękkim" otoczeniu (lasy). W sumie czemu nie wzmocnić stóp, a może akurat spodoba mi się zerowy drop i inny wzorzec ruchu jakbym sobie potruchtał. No i takie buty dobrze nadają się na siłownię, np. do przysiadów czy deadliftów.
Pogooglowałem trochę jakie są opcje i szczerze mówiąc jestem zszokowany.
O ile jak zaczynałem biegać powaliła mnie cena Vaporfly, spróbowałem ją jakoś zracjonalizować, i uznałem że są drogie ale w końcu mamy tu topowe (i stosunkowo egzotyczne) materiały, współpracę z elitą biegową, R&D, prototypy, sponsoring itp. itd. Cena boli, ale mówimy tu o niezwykle wyspecjalizowanym obuwiu nad którym siedziała rzesza ekspertów i dopracowywała każdy szczegół, po wykonaniu wielu prototypów mocno testowanych przez absolutny top biegaczy.
To co się odwala w obuwiu minimalistycznym to jest poziom wyżej. Odrobina vibrama (tyle co ma dobry trail shoe w samej podeszwie), jakiś lekki materiał a'la buty plażowe i cena jak za supershoe z pebaxem i płytką karbonową

Za co kurde ja się pytam?
Czuję że skończę z jakimiś stosunkowo płaskimi Altrami, bo często można je kupić wyraźnie taniej
TL;DR jęczenie malkontenta, wiem że teraz wszystko kosztuje, ale jak zobaczyłem 150g szmatki i gumy za 1000zł to przecierałem oczy.
Jakby pojawiły się przeceny to proszę o bump.
Edit: teraz zauważyłem że przeglądałem marki premium, da się kupić taniej, ale i tak nie są to tanie rzeczy, generalnie bez 300zł nawet nie ma co podchodzić.