kkkrzysiek - Ah sh*t, here we go again
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
9.04.2023 - 15.04.2023
9.04.2023 - niedziela
W piątek musiałem się czymś przytruć, bo w sobotę od rana miałem uczucie nadchodzącego odruchu wymiotnego. Na szczęście (niestety?) było bez wymiotowania, ale bardzo kiepskie samopoczucie trwało cały dzień i przeniosło się na niedzielę. Z tego powodu zrezygnowałem z porannego biegu na czczo, a zjadłem świąteczne śniadanie. I to był błąd, bo żołądek znowu trochę pogrymasił, ale trening zrobić trzeba. Po ok. 10 km wiedziałem, że będę potrzebował przerwy, jakoś dotrwałem do 15. i niestety pit-stop w lesie. Później niby lżej, ale nogi były jakby nie moje, tempo gorsze, choć i tętno spadło. Do zapomnienia.
Pojawiło się spięcie w lewej łydce.
10.04.2023 - poniedziałek
Tym razem na czczo i zdecydowanie lepiej. Choć żołądek odezwał się pod koniec, ale przynajmniej skończyłem trening bez przerwy.
Łydkę masowałem, jest dużo lepiej, ale nie jest idealnie.
11.04.2023 - wtorek
Znowu dwusetki pod górę. To samo, co dwa tygodnie temu, tylko nieco szybciej. Łydka wciąż jest trochę spięta, więc założyłem Saucony Endorphin Pro 2, żeby było miękko, ale dało się też biec dynamicznie.
Trochę lepiej czułem prędkość niż poprzednio, ostatnie powtórzenie nawet mocno przycinąłem i udało się pobiec w 32 sekundy.
12.04.2023 - środa
Basen z rana, po południu bieganie. Wiedziałem, że w czwartek i piątek będę mógł biegać po południu, więc jak okazało się, że w środę też mam okienko, to je wykorzystałem. Trochę wiało, ale to dobrze, trzeba czasami zrobić trening i w trudniejszych warunkach. Dość ciepło (kilkanaście stopni), ale nie cierpiałem nadmiernie z tego powodu. Nawet mnie to dziwi, bo zawsze dość trudno się adaptowałem do wzrostu temperatury.
Przez nieuwagę podkręciłem nogę - biegłem przy krawędzi ścieżki (nie było potrzeby) i noga zsunęła się. Tyle dobrego, że nie oparłem się na niej całym ciężarem ciała. Lekko zwolniłem na jakiś czas, ale nie było bardzo niepokojących sygnałów i mogłem kontynuować trening. Jest lekki dyskomfort, ale nie wygląda na to, żebym musiał się przejmować.
Za to spięcie w łydce już nie dokucza.
13.04.2023 - czwartek
Trening był, a ja go nie pamiętam. Po prostu przyjemne bieganie.
14.04.2023 - piątek
Podbiegi w formie drabinki - 100/150/200/250/300/300/250/200/150/100 m. Przerwa mniej więcej 3 razy dłuższa niż czas podbiegu.
Już wcześniej miałem zamysł na taki trening, ale jak zobaczyłem, że będe miał wiatr prosto w twarz, to zwątpiłem. Ostatecznie postanowiłem spróbować, wiedząc, że wiatr będzie miał duży wpływ na uczucie trudności. W najgorszym razie bym zamienił na krótsze i dynamiczniejsze odcinki.
Wiało. 100 m na względnym luzie. 150 m - o, już zaczynam czuć, że będzie trudniej. 200 m - hmm, ten wiatr jednak mocno przeszkadza. 250 m - co za jebany wiatr. 300 m - niech się to skończy, wiatr mnie zabija, a nogi jak w smole.
W końcówce najdłuższych odcinków uda i pośladki już mocno czułem. I głowa trochę popracowała, kiedy warunki coraz trudniejsze, a odcinki coraz dłuższe. W takich warunkach 400 m podbiegów bym raczej nie zrobił, a na pewno nie w podobnym tempie.
Razem 85 km w sześciu treningach.
Policzyłem i wyszło mi, że start docelowy to będzie październikowy Bieg Ognia i Wody w Poznaniu. Już się zapisałem. Właściwy plan zacznę gdzieś w połowie czerwca, więc mam jeszcze z 7-8 tygodni na zwiększenie objętości i eksperymentalne ustalenie odpowiednich temp na akcentach.
Zapisałem się też na półmaraton w Siedlcach - powinien przypaść idealnie na przełomie III i IV fazy planu Danielsa i będę mógł pobiec nawet jako akcent tempa M.
Być może wystartuję też gdzieś we wrześniu. I później w listopadzie. Naturalnie do głowy przychodzą biegi w Białymstoku, ale wolałbym coś na szybszych trasach. Zobaczę później.
9.04.2023 - niedziela
W piątek musiałem się czymś przytruć, bo w sobotę od rana miałem uczucie nadchodzącego odruchu wymiotnego. Na szczęście (niestety?) było bez wymiotowania, ale bardzo kiepskie samopoczucie trwało cały dzień i przeniosło się na niedzielę. Z tego powodu zrezygnowałem z porannego biegu na czczo, a zjadłem świąteczne śniadanie. I to był błąd, bo żołądek znowu trochę pogrymasił, ale trening zrobić trzeba. Po ok. 10 km wiedziałem, że będę potrzebował przerwy, jakoś dotrwałem do 15. i niestety pit-stop w lesie. Później niby lżej, ale nogi były jakby nie moje, tempo gorsze, choć i tętno spadło. Do zapomnienia.
Pojawiło się spięcie w lewej łydce.
10.04.2023 - poniedziałek
Tym razem na czczo i zdecydowanie lepiej. Choć żołądek odezwał się pod koniec, ale przynajmniej skończyłem trening bez przerwy.
Łydkę masowałem, jest dużo lepiej, ale nie jest idealnie.
11.04.2023 - wtorek
Znowu dwusetki pod górę. To samo, co dwa tygodnie temu, tylko nieco szybciej. Łydka wciąż jest trochę spięta, więc założyłem Saucony Endorphin Pro 2, żeby było miękko, ale dało się też biec dynamicznie.
Trochę lepiej czułem prędkość niż poprzednio, ostatnie powtórzenie nawet mocno przycinąłem i udało się pobiec w 32 sekundy.
12.04.2023 - środa
Basen z rana, po południu bieganie. Wiedziałem, że w czwartek i piątek będę mógł biegać po południu, więc jak okazało się, że w środę też mam okienko, to je wykorzystałem. Trochę wiało, ale to dobrze, trzeba czasami zrobić trening i w trudniejszych warunkach. Dość ciepło (kilkanaście stopni), ale nie cierpiałem nadmiernie z tego powodu. Nawet mnie to dziwi, bo zawsze dość trudno się adaptowałem do wzrostu temperatury.
Przez nieuwagę podkręciłem nogę - biegłem przy krawędzi ścieżki (nie było potrzeby) i noga zsunęła się. Tyle dobrego, że nie oparłem się na niej całym ciężarem ciała. Lekko zwolniłem na jakiś czas, ale nie było bardzo niepokojących sygnałów i mogłem kontynuować trening. Jest lekki dyskomfort, ale nie wygląda na to, żebym musiał się przejmować.
Za to spięcie w łydce już nie dokucza.
13.04.2023 - czwartek
Trening był, a ja go nie pamiętam. Po prostu przyjemne bieganie.
14.04.2023 - piątek
Podbiegi w formie drabinki - 100/150/200/250/300/300/250/200/150/100 m. Przerwa mniej więcej 3 razy dłuższa niż czas podbiegu.
Już wcześniej miałem zamysł na taki trening, ale jak zobaczyłem, że będe miał wiatr prosto w twarz, to zwątpiłem. Ostatecznie postanowiłem spróbować, wiedząc, że wiatr będzie miał duży wpływ na uczucie trudności. W najgorszym razie bym zamienił na krótsze i dynamiczniejsze odcinki.
Wiało. 100 m na względnym luzie. 150 m - o, już zaczynam czuć, że będzie trudniej. 200 m - hmm, ten wiatr jednak mocno przeszkadza. 250 m - co za jebany wiatr. 300 m - niech się to skończy, wiatr mnie zabija, a nogi jak w smole.
W końcówce najdłuższych odcinków uda i pośladki już mocno czułem. I głowa trochę popracowała, kiedy warunki coraz trudniejsze, a odcinki coraz dłuższe. W takich warunkach 400 m podbiegów bym raczej nie zrobił, a na pewno nie w podobnym tempie.
Razem 85 km w sześciu treningach.
Policzyłem i wyszło mi, że start docelowy to będzie październikowy Bieg Ognia i Wody w Poznaniu. Już się zapisałem. Właściwy plan zacznę gdzieś w połowie czerwca, więc mam jeszcze z 7-8 tygodni na zwiększenie objętości i eksperymentalne ustalenie odpowiednich temp na akcentach.
Zapisałem się też na półmaraton w Siedlcach - powinien przypaść idealnie na przełomie III i IV fazy planu Danielsa i będę mógł pobiec nawet jako akcent tempa M.
Być może wystartuję też gdzieś we wrześniu. I później w listopadzie. Naturalnie do głowy przychodzą biegi w Białymstoku, ale wolałbym coś na szybszych trasach. Zobaczę później.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
16.04.2023 - niedziela
Masakra. Ubrałem się za lekko i cały bieg marzłem. Dodatkowo od niemal samego początku miałem przytkane uszy (jak w samolocie podczas wznoszenia). Nie mogłem swobodnie oddychać, teraz myślę, że to dlatego, że było mi zimno. Męczarnia. A może za mało zjadłem w sobotę i po prostu nie miałem sił? Tylko to nie tłumaczy problemu z oddechem. Czy to faktycznie mogło być spowodowane przez zimno, czy szukać czegoś innego?
17.04.2023 - poniedziałek
Na zaliczenie.
18.04.2023 - wtorek
14 x 150 m PDB. Wiatr mnie wkurzał - niby bardziej wiał z boku, ale czasami kręcił i potrafił dać lekko po twarzy. Nawet nie tyle, że przeszkadzał, co bardziej irytował.
Na piątym powtórzeniu złapałem się za rowerzystą, więc było szybciej (i przerwa krótsza). W końcówce też trochę podkręciłem tempo. Trochę tych rowerów było, ale zazwyczaj musiałbym wydłużać przerwę o jakieś 20-30 sekund, żeby za kimś się złapać, a nie chciałem tego robić.
Na dobiegu celowo starałem się hamować i chyba powinienem tego pilnować przynajmniej przed takimi treningami i akcentami w przyszłości.
19.04.2023 - środa
Rano basen, po południu bieganie. Starałem się hamować i biec spokojnie, nawet wyszło.
20.04.2023 - czwartek
Odesłałem Saucony Endorphin Speed na zasłużoną emeryturę - przebiegłem w nich ponad 1990 km, cholewka już zaczęła się rwać.
Umarł król, niech żyje król!
Powtórka ze środy - dość żwawo, aby nie przesadzić. W ciągu dnia zjadłem kilka kanapek i to mi zaszkodziło, bo w samej końcówce znowu zaczął odzywać się żołądek. Muszę w końcu to ogarnąć.
21.04.2023 - piątek
Podbiegi i moje pierwsze starcie z czterysetkami. W poprzednim tygodniu już odcinki długości 250 i 300 m mocno mnie poniewierały - nawet uwzględniając dość silny wiatr w twarz - i, co tu dużo mówić, bałem się tego treningu. Przed startem nogi mięciutkie, ale w pozytywnym sensie - luz i po prostu uczucie, że warto zakręcić mocniej. Wiatr lekki, do tego boczny, może nawet trochę w plecy, więc warunki niemal idealne. Tylko czasu mało i było ryzyko, że będę musiał skrócić do czterech serii. Dobieg pod kontrolą, pilnowałem się, żeby tutaj nie ruszyć za szybko. Na miejscu chwila na uspokojenie i start. Pierwsze powtórzenie asekuracyjnie i bach, mniej niż 75 sekund. Czy nie za szybko? przechodziło mi przez głowę. Niby lekko, ale postanawiam, że przerwę wykorzystam ok. 3:15, a jak zajdzie potrzeba, to nawet do 3 razy czasu wysiłku, czyli 3:45. Ostatecznie start po ok. 3:20 i pod górę lecę jeszcze szybciej - 73 sekundy. Trzecie powtórzenie znowu 73 sekundy. Myślę, czy by nie skrócić przerwy, ale jednak nie, za to jeszcze trochę przyspieszam, bo czwarte i piąte powtórzenie to 72 i <72 sekundy. I byłem gotowy na jeszcze jedno, ale już czasu nie było i musiałem wracać do domu. Jeszcze nigdy nie robiłem tej jednostki w takim tempie. Przerwa w truchcie w dół (ok. 2 minuty), dopełnione chodzonym przez następne ok. 70-80 sekund.
Razem 82 km w sześciu treningach.
Co zaskakujące (?) - trudniej jest mi odpocząć przy odcinkach 100-150 m niż przy odcinkach 300-400 m. Przy krótkich odcinkach odpoczynek to 80-100 sekund i czasu jest na styk, przy dłuższych to 3-3,5 minuty i mam minutę, półtorej na spacerowanie. Tutaj oddech i serce mają dużo więcej (subiektywnie) czasu na uspokojenie. Druga sprawa - szybciej uspokaja mi się oddech, kiedy odpoczynek robię w truchcie, nie w marszu. Dopiero jak już serce i oddech są w normie fajnie jest na chwilę pochodzić lub nawet stanąć na kilka sekund. Za to mięśniowo długie podbiegi niszczą. Takie czwarte czy piąte powtórzenie czterysetki pod górę już mocno siedzi.
Masakra. Ubrałem się za lekko i cały bieg marzłem. Dodatkowo od niemal samego początku miałem przytkane uszy (jak w samolocie podczas wznoszenia). Nie mogłem swobodnie oddychać, teraz myślę, że to dlatego, że było mi zimno. Męczarnia. A może za mało zjadłem w sobotę i po prostu nie miałem sił? Tylko to nie tłumaczy problemu z oddechem. Czy to faktycznie mogło być spowodowane przez zimno, czy szukać czegoś innego?
17.04.2023 - poniedziałek
Na zaliczenie.
18.04.2023 - wtorek
14 x 150 m PDB. Wiatr mnie wkurzał - niby bardziej wiał z boku, ale czasami kręcił i potrafił dać lekko po twarzy. Nawet nie tyle, że przeszkadzał, co bardziej irytował.
Na piątym powtórzeniu złapałem się za rowerzystą, więc było szybciej (i przerwa krótsza). W końcówce też trochę podkręciłem tempo. Trochę tych rowerów było, ale zazwyczaj musiałbym wydłużać przerwę o jakieś 20-30 sekund, żeby za kimś się złapać, a nie chciałem tego robić.
Na dobiegu celowo starałem się hamować i chyba powinienem tego pilnować przynajmniej przed takimi treningami i akcentami w przyszłości.
19.04.2023 - środa
Rano basen, po południu bieganie. Starałem się hamować i biec spokojnie, nawet wyszło.
20.04.2023 - czwartek
Odesłałem Saucony Endorphin Speed na zasłużoną emeryturę - przebiegłem w nich ponad 1990 km, cholewka już zaczęła się rwać.
Umarł król, niech żyje król!
Powtórka ze środy - dość żwawo, aby nie przesadzić. W ciągu dnia zjadłem kilka kanapek i to mi zaszkodziło, bo w samej końcówce znowu zaczął odzywać się żołądek. Muszę w końcu to ogarnąć.
21.04.2023 - piątek
Podbiegi i moje pierwsze starcie z czterysetkami. W poprzednim tygodniu już odcinki długości 250 i 300 m mocno mnie poniewierały - nawet uwzględniając dość silny wiatr w twarz - i, co tu dużo mówić, bałem się tego treningu. Przed startem nogi mięciutkie, ale w pozytywnym sensie - luz i po prostu uczucie, że warto zakręcić mocniej. Wiatr lekki, do tego boczny, może nawet trochę w plecy, więc warunki niemal idealne. Tylko czasu mało i było ryzyko, że będę musiał skrócić do czterech serii. Dobieg pod kontrolą, pilnowałem się, żeby tutaj nie ruszyć za szybko. Na miejscu chwila na uspokojenie i start. Pierwsze powtórzenie asekuracyjnie i bach, mniej niż 75 sekund. Czy nie za szybko? przechodziło mi przez głowę. Niby lekko, ale postanawiam, że przerwę wykorzystam ok. 3:15, a jak zajdzie potrzeba, to nawet do 3 razy czasu wysiłku, czyli 3:45. Ostatecznie start po ok. 3:20 i pod górę lecę jeszcze szybciej - 73 sekundy. Trzecie powtórzenie znowu 73 sekundy. Myślę, czy by nie skrócić przerwy, ale jednak nie, za to jeszcze trochę przyspieszam, bo czwarte i piąte powtórzenie to 72 i <72 sekundy. I byłem gotowy na jeszcze jedno, ale już czasu nie było i musiałem wracać do domu. Jeszcze nigdy nie robiłem tej jednostki w takim tempie. Przerwa w truchcie w dół (ok. 2 minuty), dopełnione chodzonym przez następne ok. 70-80 sekund.
Razem 82 km w sześciu treningach.
Co zaskakujące (?) - trudniej jest mi odpocząć przy odcinkach 100-150 m niż przy odcinkach 300-400 m. Przy krótkich odcinkach odpoczynek to 80-100 sekund i czasu jest na styk, przy dłuższych to 3-3,5 minuty i mam minutę, półtorej na spacerowanie. Tutaj oddech i serce mają dużo więcej (subiektywnie) czasu na uspokojenie. Druga sprawa - szybciej uspokaja mi się oddech, kiedy odpoczynek robię w truchcie, nie w marszu. Dopiero jak już serce i oddech są w normie fajnie jest na chwilę pochodzić lub nawet stanąć na kilka sekund. Za to mięśniowo długie podbiegi niszczą. Takie czwarte czy piąte powtórzenie czterysetki pod górę już mocno siedzi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
23.04.2023 - 29.04.2023
23.04.2023 - niedziela
Biegane wzdłuż Wisły w Warszawie, skończyłem przed szóstą, bo później nie było czasu. Trochę mało snu (wstałem ok. 4) i obawiałem się, że będzie powtórka sprzed tygodnia, dodatkowo cała sobota na niedomowym jedzeniu, więc był strach o żołądek. Ale wszystko pięknie zagrało - tylko na drugim kilometrze czasu straciłem na zbieganie i wbieganie po schodach, żeby dostać się nad samą Wisłę. A tam to już równiótko po ok. 4:08 biegłem, a kilometry 19-21 przyspieszyłem, kończąć w 3:40. I oddechowo i mięśniowo było z zapasem, podobało mi się to. Zakończyłem trening, bo znowu musiałem robić slalom po schodach, później jeszcze dotruchtałem ok. kilometra do noclegu, ale już nawet nie włączałem zegarka.
24.04.2023 - poniedziałek
Cała niedziela była aktywna, a jak przed snem sprawdzałem jak ocenia wysiłek (ile godzin do pełnego odpoczynku jeszcze przewiduje), to stan wytrenowania pokazał jako regeneracja. lol
W sobotę mieliśmy szczęście z jedzeniem, w niedzielę było gorzej, bo poniedziałkowy trening musiałem skrócić z powodu sensacji żołądkowych. Ok. ósmego kilometra już wiedziałem, że będzie potrzeba skrócenia, zwalniałem, żeby wydłużyć ten trening tak mocno, jak jestem w stanie, ale ostatecznie po niecałych 11 km stop i powrót w marszu.
25.04.2023 - wtorek
Podbiegi - 8 x 250 m. Oj ciężko. Ale spałem poniżej 5 godzin, więc częściowo pewnie też dlatego. W końcówce nogi betonowe, dużo bardziej niż w piątek na czterysetkach.
Przerwa to powrót w truchcie i później chodzenie do startu następnego odcinka. Starałem się, żeby było to ok. 2 minut.
26.04.2023 - środa
Za szybko. Wcześniej był basen.
27.04.2023 - czwartek
Hamulec zaciągnięty i pilnowanie się, żeby nie biec za szybko. Udało się.
28.04.2023 - piątek
Powtórka, czyli 5 x 400 m podbiegu. Tym razem wyraźnie krótsza przerwa, bo za każdym razem poniżej 3 minut (tydzień wcześniej było 3:15-3:20). I właściwie do czwartego powtórzenia wszystko szło zgodnie z planem, bo tempo było właściwie takie samo, ale na piątce już mi zaczęło kasować mięśnie tak po ok. 300 m - każdy krok to już była walka. Chyba ten słynny kwas mlekowy zaczął mnie zalewać (głównie czwórki), bo ostatnie kroki to już beton totalny.
Wieczorem dodatkowo masaż i tego mi było trzeba.
29.04.2023 - sobota
Tylko basen i kilkanaście kilometrów spacerowym tempem na rowerze.
Razem 82 km w sześciu treningach.
Następny tydzień to już chyba będzie jedna sesja podbiegów (wtorek) i do tego odcinki w okolicy tempa P. Na razie tempo będzie dobrane życzeniowo/na samopoczucie. Na pierwszy ogień pewnie 3-4 x 1,6 km na dość długiej przerwie - 2-2,5 minuty. Ostatecznie zdecyduję w czwartek lub nawet piątek - mam jeszcze cały maj na trening wprowadzający i nie muszę się spieszyć.
23.04.2023 - niedziela
Biegane wzdłuż Wisły w Warszawie, skończyłem przed szóstą, bo później nie było czasu. Trochę mało snu (wstałem ok. 4) i obawiałem się, że będzie powtórka sprzed tygodnia, dodatkowo cała sobota na niedomowym jedzeniu, więc był strach o żołądek. Ale wszystko pięknie zagrało - tylko na drugim kilometrze czasu straciłem na zbieganie i wbieganie po schodach, żeby dostać się nad samą Wisłę. A tam to już równiótko po ok. 4:08 biegłem, a kilometry 19-21 przyspieszyłem, kończąć w 3:40. I oddechowo i mięśniowo było z zapasem, podobało mi się to. Zakończyłem trening, bo znowu musiałem robić slalom po schodach, później jeszcze dotruchtałem ok. kilometra do noclegu, ale już nawet nie włączałem zegarka.
24.04.2023 - poniedziałek
Cała niedziela była aktywna, a jak przed snem sprawdzałem jak ocenia wysiłek (ile godzin do pełnego odpoczynku jeszcze przewiduje), to stan wytrenowania pokazał jako regeneracja. lol
W sobotę mieliśmy szczęście z jedzeniem, w niedzielę było gorzej, bo poniedziałkowy trening musiałem skrócić z powodu sensacji żołądkowych. Ok. ósmego kilometra już wiedziałem, że będzie potrzeba skrócenia, zwalniałem, żeby wydłużyć ten trening tak mocno, jak jestem w stanie, ale ostatecznie po niecałych 11 km stop i powrót w marszu.
25.04.2023 - wtorek
Podbiegi - 8 x 250 m. Oj ciężko. Ale spałem poniżej 5 godzin, więc częściowo pewnie też dlatego. W końcówce nogi betonowe, dużo bardziej niż w piątek na czterysetkach.
Przerwa to powrót w truchcie i później chodzenie do startu następnego odcinka. Starałem się, żeby było to ok. 2 minut.
26.04.2023 - środa
Za szybko. Wcześniej był basen.
27.04.2023 - czwartek
Hamulec zaciągnięty i pilnowanie się, żeby nie biec za szybko. Udało się.
28.04.2023 - piątek
Powtórka, czyli 5 x 400 m podbiegu. Tym razem wyraźnie krótsza przerwa, bo za każdym razem poniżej 3 minut (tydzień wcześniej było 3:15-3:20). I właściwie do czwartego powtórzenia wszystko szło zgodnie z planem, bo tempo było właściwie takie samo, ale na piątce już mi zaczęło kasować mięśnie tak po ok. 300 m - każdy krok to już była walka. Chyba ten słynny kwas mlekowy zaczął mnie zalewać (głównie czwórki), bo ostatnie kroki to już beton totalny.
Wieczorem dodatkowo masaż i tego mi było trzeba.
29.04.2023 - sobota
Tylko basen i kilkanaście kilometrów spacerowym tempem na rowerze.
Razem 82 km w sześciu treningach.
Następny tydzień to już chyba będzie jedna sesja podbiegów (wtorek) i do tego odcinki w okolicy tempa P. Na razie tempo będzie dobrane życzeniowo/na samopoczucie. Na pierwszy ogień pewnie 3-4 x 1,6 km na dość długiej przerwie - 2-2,5 minuty. Ostatecznie zdecyduję w czwartek lub nawet piątek - mam jeszcze cały maj na trening wprowadzający i nie muszę się spieszyć.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
30.04.2023 - 6.05.2023
30.04.2023 - niedziela
Do dziesiątego kilometra wszystko super - chłodno, ja biegnę raczej spokojnie, na trasie trochę pagórków, więc wysiłek nie jest jednostajny. To lubię. Ale zaczęło padać - najpierw lekko, później coraz mocniej i od ok. 13. km byłem już cały przemoczony. Na szczęście (z powodu chłodu) włożyłem longsleeve i mogłem schować dłonie w rękawy. Palce zgrabiałe i sztywne, ale i tak lepiej niż alternatywa w krótkiej koszulce. Trochę nie doszacowałem trasy (biegałem nią rzadko i ostatni raz chyba ze dwa lata temu) i zamiast planowanych 23-24 km wyszło sporo więcej. Na domiar złego pod koniec 23. km musiałem zrobić poop stop. Ech. Dobrze, że był las. Szybko się uporałem i później jeszcze 4 km lekko.
Na 13 km żel (raczej nie miał wpływu na kłopoty żołądkowe).
Wieczorem poszedłem jeszcze na basen, głównie z myślą o saunie. Wszedłem też na trochę do wody, ale tylko relaks na plecach.
1.05.2023 - poniedziałek
Wybrałem chyba najbardziej płaską trasę, jaką mam możliwość. Najpierw ok. 3 km wzdłuż "rzeki", później 3 prawie 2 km pętle i powrót. Trochę czuję prawą czwórkę przy kolanie. Niedzielne 27 km to było za dużo, lepiej byłoby skończyć na 23-24 km.
2.05.2023 - wtorek
Wyszedłem, ale z czwórką wciąż coś nie tak. Nawet zacząłem robić podbiegi, ale przerwałem po 3. Jeszcze pod górę było w miarę ok, ale najgorsze było wyhamowywanie i późniejsze truchtanie w dół. Porażka.
5.05.2023 - piątek
Miałem wyjść w czwartek, ale znowu poczułem to dziwne szarpanie w mięśniach przy żebrach i jednak odpuściłem, więc bieganie po dwóch dniach przerwy. W weekend planowałem, że zrobię szybsze bieganie, ale nie lubię takiego czegoś po przerwie, więc trochę na pół gwizdka. No dobra, płuca przewietrzyłem nawet solidnie bo zrobiłem 1 km szybko, później 1 km wolno, znowu kilometr szybko (ale był skręt i z wiatru bocznego wyszedłem na czołowy w końcówce i mnie przystopowało) i później 3 km przerwy, bo cały czas wiało w twarz. Jak znowu skręciłem i miałem wiatr boczny, przyspieszyłem jeszcze raz. Muszę przyznać, że całkiem dobrze to wyszło. Podoba mi się to, że wzrost tempa to zasługa nie tylko kadencji, ale też wydłużeniu kroku.
Razem 59 km w czterech treningach. Pierwotnie był plan, żeby ratować objętość w sobotę, ale cały dzień zawalony i nic z tego nie wyszło.
Nie mogę robić zbyt gwałtownie wydłużać biegów długich, bo właśnie to było powodem, że czwórka zastrajkowała. Cieszę się, że pokręciłem kilka kilometrów na tempie ~3:30 i nie było ono straszne.
30.04.2023 - niedziela
Do dziesiątego kilometra wszystko super - chłodno, ja biegnę raczej spokojnie, na trasie trochę pagórków, więc wysiłek nie jest jednostajny. To lubię. Ale zaczęło padać - najpierw lekko, później coraz mocniej i od ok. 13. km byłem już cały przemoczony. Na szczęście (z powodu chłodu) włożyłem longsleeve i mogłem schować dłonie w rękawy. Palce zgrabiałe i sztywne, ale i tak lepiej niż alternatywa w krótkiej koszulce. Trochę nie doszacowałem trasy (biegałem nią rzadko i ostatni raz chyba ze dwa lata temu) i zamiast planowanych 23-24 km wyszło sporo więcej. Na domiar złego pod koniec 23. km musiałem zrobić poop stop. Ech. Dobrze, że był las. Szybko się uporałem i później jeszcze 4 km lekko.
Na 13 km żel (raczej nie miał wpływu na kłopoty żołądkowe).
Wieczorem poszedłem jeszcze na basen, głównie z myślą o saunie. Wszedłem też na trochę do wody, ale tylko relaks na plecach.
1.05.2023 - poniedziałek
Wybrałem chyba najbardziej płaską trasę, jaką mam możliwość. Najpierw ok. 3 km wzdłuż "rzeki", później 3 prawie 2 km pętle i powrót. Trochę czuję prawą czwórkę przy kolanie. Niedzielne 27 km to było za dużo, lepiej byłoby skończyć na 23-24 km.
2.05.2023 - wtorek
Wyszedłem, ale z czwórką wciąż coś nie tak. Nawet zacząłem robić podbiegi, ale przerwałem po 3. Jeszcze pod górę było w miarę ok, ale najgorsze było wyhamowywanie i późniejsze truchtanie w dół. Porażka.
5.05.2023 - piątek
Miałem wyjść w czwartek, ale znowu poczułem to dziwne szarpanie w mięśniach przy żebrach i jednak odpuściłem, więc bieganie po dwóch dniach przerwy. W weekend planowałem, że zrobię szybsze bieganie, ale nie lubię takiego czegoś po przerwie, więc trochę na pół gwizdka. No dobra, płuca przewietrzyłem nawet solidnie bo zrobiłem 1 km szybko, później 1 km wolno, znowu kilometr szybko (ale był skręt i z wiatru bocznego wyszedłem na czołowy w końcówce i mnie przystopowało) i później 3 km przerwy, bo cały czas wiało w twarz. Jak znowu skręciłem i miałem wiatr boczny, przyspieszyłem jeszcze raz. Muszę przyznać, że całkiem dobrze to wyszło. Podoba mi się to, że wzrost tempa to zasługa nie tylko kadencji, ale też wydłużeniu kroku.
Razem 59 km w czterech treningach. Pierwotnie był plan, żeby ratować objętość w sobotę, ale cały dzień zawalony i nic z tego nie wyszło.
Nie mogę robić zbyt gwałtownie wydłużać biegów długich, bo właśnie to było powodem, że czwórka zastrajkowała. Cieszę się, że pokręciłem kilka kilometrów na tempie ~3:30 i nie było ono straszne.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
7.05.2023 - 13.05.2023
7.05.2023 - niedziela
Bieg długi i dzień testu żelu SIS Beta Fuel (o taki https://www.scienceinsport.com/shop-sis ... uel-bundle), by mieć coś na połówkę. Nie będę trzymał w niepewności tylko od razu napiszę, że się nie polubiliśmy. Straszny ból brzucha, przerwa, na koniec i tak trening skończony przedwcześnie.
Kiedyś używałem zwykłych SISów i one mnie tak nie poniewierały, ale teraz i tak mam obawę, że coś będzie nie tak. Chyba zostanie mi trzymanie się sprawdzonych Torqów, tylko ostatnio ich dostępność coraz gorsza.
8.05.2023 - poniedziałek
Niosło mnie. Na pewno nieudany bieg w niedzielę miał na to wpływ.
9.05.2023 - wtorek
10 x 200 m PDB. Znowu 200 m, ale wziąłem trudniejszy odcinek niż zazwyczaj na tym dystansie robię. Plan był taki, żeby mieścić się w przedziale 35-36 sekund, bo coś fajniejszego ma być w piątek.
10.05.2023 - środa
Pojechałem pomóc rodzicom i trochę się umordowałem fizycznie, choć tylko ok. 4 godziny, po prostu dawno nie robiłem takich rzeczy i to się czuje. Ręce po szpadlu jak nie moje. Za to pobiegałem w środku dnia. Problem taki, że zjadłem u rodziców i znowu skończyło się silnym bólem brzucha w końcówce treningu, przez co go skróciłem. Wieczorem basen i sauna.
11.05.2023 - czwartek
Jednak bieganie z rana ma tę zaletę, że biegam na czczo i żołądek nie wariuje. Trochę (2-3 bpm?) wyższy puls niż po południu, ale niedługo to się może zmienić, bo ranek to będzie najchłodniejsza pora dnia.
12.05.2023 - piątek
I bałem się i tęskniłem za takim bieganiem. W zegarku znalazłem trening 4x1,6 km P/ 2 minuty przerwy. Od razu zakładałem, że w zależności od samopoczucia zrobię 3 lub 4 powtórzenia. Postarałem się o dość spokojny dobieg, później lekką rozgrzewkę w ruchu i lecimy. Ok. 200 m po ścieżce, 1 km na asfalcie (w tym 800 m lekko w górę) i reszta znowu na ścieżce gruntowej w dół. Na pętelce ok. 2 km i wyszło ładnie, bo wszystkie odcinki startowałem prawie z tego samego miejsca (+-50 m). 2 zakręty 90 stopni, ale na tyle szerokie, że zwolnienie było małe, do tego jeden prawie agrafka, kiedy zbiega się na leśną ścieżkę. Pod górę lekko pod wiatr (raczej czołowo-boczny niż czołowy), z górki z wiatrem głównie bocznym, dodatkowo drzewa dość dobrze chroniły, więc akurat ten czynnik praktycznie do pominięcia - wiatr był odczuwalny tylko na odcinku ok. 250 m, ale akurat tam był prawie centralnie w plecy. Przerwa to ok. 45'' sekund chodzonego i reszta w truchcie. Kiedy zbiegałem na ścieżkę, tempo momentalnie spadało o jakieś 5s/km - starałem się utrzymać podobną intensywność, a tempo lecialo. Generalnie jestem zadowolony, bo zrobiłem trening w terenie, nie na stadionie, gdzie łatwiej jest trzymać tempo. Choć przyznam, że kusie mnie, żeby już na stadion się wybrać, jeszcze przed czerwcem. Czy były siły na czwarte powtórzenie? Tak, ale nie chciałem przesadzać, tym bardziej, że mam tendencje do zbyt szybkiego dokładania obciążeń. Trochę cierpliwości nie powinno mi zaszkodzić.I tak prawdziwym sprawdzianem będzie, taki trening w postaci 5-6x 1,6 km na minucie przerwy, bo teraz to, nie oszukujmy się, wieczność na odpoczynek.
Razem 77 km w sześciu treningach.
Jakiś czas temu pisałem, że dostałem zadanie przybrania wagi. No i mam taki problem, że waga generalnie stoi w przedziale 68,5 - 70 kg, a gdybym nie podjadał słodyczami (za dużo), to bym raczej szedł w kierunku 65 kg. Dodanie nawet mało intensywnego basenu i spacerowego rowera (jeździmy kilka, maks. kilkanaście km w tempie zbliżonym do tempa większości moich biegów) jednak ma wpływ na to ile kalorii spalam. Tylko jakoś bardzo dam radę wcisnąć w siebie więcej jedzenia. Do tego lekki niepokój wprowadza ten problem z żelami - na 5 czy 10 km, nie potrzebuję (chyba że kilka minut bezpośrednio przed startem), ale na połówce jeden bym z chęcią na trasę wziął - znowu muszę trenować element, który był już dobrze opanowany.
7.05.2023 - niedziela
Bieg długi i dzień testu żelu SIS Beta Fuel (o taki https://www.scienceinsport.com/shop-sis ... uel-bundle), by mieć coś na połówkę. Nie będę trzymał w niepewności tylko od razu napiszę, że się nie polubiliśmy. Straszny ból brzucha, przerwa, na koniec i tak trening skończony przedwcześnie.
Kiedyś używałem zwykłych SISów i one mnie tak nie poniewierały, ale teraz i tak mam obawę, że coś będzie nie tak. Chyba zostanie mi trzymanie się sprawdzonych Torqów, tylko ostatnio ich dostępność coraz gorsza.
8.05.2023 - poniedziałek
Niosło mnie. Na pewno nieudany bieg w niedzielę miał na to wpływ.
9.05.2023 - wtorek
10 x 200 m PDB. Znowu 200 m, ale wziąłem trudniejszy odcinek niż zazwyczaj na tym dystansie robię. Plan był taki, żeby mieścić się w przedziale 35-36 sekund, bo coś fajniejszego ma być w piątek.
10.05.2023 - środa
Pojechałem pomóc rodzicom i trochę się umordowałem fizycznie, choć tylko ok. 4 godziny, po prostu dawno nie robiłem takich rzeczy i to się czuje. Ręce po szpadlu jak nie moje. Za to pobiegałem w środku dnia. Problem taki, że zjadłem u rodziców i znowu skończyło się silnym bólem brzucha w końcówce treningu, przez co go skróciłem. Wieczorem basen i sauna.
11.05.2023 - czwartek
Jednak bieganie z rana ma tę zaletę, że biegam na czczo i żołądek nie wariuje. Trochę (2-3 bpm?) wyższy puls niż po południu, ale niedługo to się może zmienić, bo ranek to będzie najchłodniejsza pora dnia.
12.05.2023 - piątek
I bałem się i tęskniłem za takim bieganiem. W zegarku znalazłem trening 4x1,6 km P/ 2 minuty przerwy. Od razu zakładałem, że w zależności od samopoczucia zrobię 3 lub 4 powtórzenia. Postarałem się o dość spokojny dobieg, później lekką rozgrzewkę w ruchu i lecimy. Ok. 200 m po ścieżce, 1 km na asfalcie (w tym 800 m lekko w górę) i reszta znowu na ścieżce gruntowej w dół. Na pętelce ok. 2 km i wyszło ładnie, bo wszystkie odcinki startowałem prawie z tego samego miejsca (+-50 m). 2 zakręty 90 stopni, ale na tyle szerokie, że zwolnienie było małe, do tego jeden prawie agrafka, kiedy zbiega się na leśną ścieżkę. Pod górę lekko pod wiatr (raczej czołowo-boczny niż czołowy), z górki z wiatrem głównie bocznym, dodatkowo drzewa dość dobrze chroniły, więc akurat ten czynnik praktycznie do pominięcia - wiatr był odczuwalny tylko na odcinku ok. 250 m, ale akurat tam był prawie centralnie w plecy. Przerwa to ok. 45'' sekund chodzonego i reszta w truchcie. Kiedy zbiegałem na ścieżkę, tempo momentalnie spadało o jakieś 5s/km - starałem się utrzymać podobną intensywność, a tempo lecialo. Generalnie jestem zadowolony, bo zrobiłem trening w terenie, nie na stadionie, gdzie łatwiej jest trzymać tempo. Choć przyznam, że kusie mnie, żeby już na stadion się wybrać, jeszcze przed czerwcem. Czy były siły na czwarte powtórzenie? Tak, ale nie chciałem przesadzać, tym bardziej, że mam tendencje do zbyt szybkiego dokładania obciążeń. Trochę cierpliwości nie powinno mi zaszkodzić.I tak prawdziwym sprawdzianem będzie, taki trening w postaci 5-6x 1,6 km na minucie przerwy, bo teraz to, nie oszukujmy się, wieczność na odpoczynek.
Razem 77 km w sześciu treningach.
Jakiś czas temu pisałem, że dostałem zadanie przybrania wagi. No i mam taki problem, że waga generalnie stoi w przedziale 68,5 - 70 kg, a gdybym nie podjadał słodyczami (za dużo), to bym raczej szedł w kierunku 65 kg. Dodanie nawet mało intensywnego basenu i spacerowego rowera (jeździmy kilka, maks. kilkanaście km w tempie zbliżonym do tempa większości moich biegów) jednak ma wpływ na to ile kalorii spalam. Tylko jakoś bardzo dam radę wcisnąć w siebie więcej jedzenia. Do tego lekki niepokój wprowadza ten problem z żelami - na 5 czy 10 km, nie potrzebuję (chyba że kilka minut bezpośrednio przed startem), ale na połówce jeden bym z chęcią na trasę wziął - znowu muszę trenować element, który był już dobrze opanowany.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
14.05.2023 - 20.05.2023
14.05.2023 - niedziela
Kupiłem dwie sztuki tych nieszczęsnych sisów i postanowiłem zrobić jeszcze jeden test. Bieg na czczo, trochę ssało od samego początku, żel zacząłem przyjmować po ok. 10 km, wessałem naprawdę niewielką porcję i momentalnie poczułem spięcie mięśni i ból w dolnej-prawej części brzucha. Dało się biec, nie musiałem zwalniać, ale to było niepokojące. Jednak energię żel dostarcza. Postanowiłem, że będę powoli dawkował i obserwował reakcje organizmu. Trwało to ok. 6,5 km i po każdej przyjętej porcji czułem, że brzuch mi się spina, z czasem się luzowało. Próbowałem wsysać sam żel, próbowałem od razu zapijać - tutaj wielkich różnic w reakcji organizmu nie stwierdziłem. Torqi na szczęście już do mnie jadą.
15.05.2023 - poniedziałem
Nie pamiętam kiedy ostatni raz musiałem tak często stawać na skrzyżowaniach, a to wybija z rytmu. Do tego zapomniałem przełożyć stryda na buty, które włożyłem na trening, więc dystans i tempo pewnie lekko zawyżone. Wcześniej był basen.
16.05.2023 - wtorek
Bardzo łagodny podbieg 5 x 400 m - pierwsze 100 m to nawet lekko w dół, później jakieś 3-4 m w górę. Przerwa to trucht w dół i później chodzenie aż miną ok. 3 minuty. Chciało się więcej, ale jednak zwyciężył rozsądek, cisnąć zacznę za kilka tygodni. Wszystkie powtórzenia w 70-71 sekund.
17.05.2023 - środa
Nigdy nie biegać po śniadaniu. Powtarzam. Nigdy nie biegać po śniadaniu. Nogi i oddech na luzie.
18.05.2023 - czwartek
Tym razem pełen komfort, w końcówce cztery przebieżki 15-20''. Nogi już fajnie się kręcą na takich tempach.
19.05.2023 - piątek
Najpierw 3 km dobiegu, później lekka rozgrzewka zakończona trzema przebieżkami. Tym razem 4 powtórzenia 1,6 km P, przerwa 2'. Świetna pogoda, nieco ponad 10 stopni, delikatny wiatr (raczej boczny), pochmurno, więc można biegać. W parku, po płaskiej pętli o długości ok. 1,3 km. Przerwa częściowo w marszu, częściowo w truchcie. Dwa ostre zakręty, gdzie musiałem lekko zwolnić, ale ogółem świetna sprawa. Czwarte powtórzenie trochę inaczej, bo tylko ok. połowa na pętli, reszta w kierunku powrotnym do domu. Puls sugeruje, że mógłbym biec to szybciej, ale nogi (głowa?) chyba jeszcze nie są gotowe. Za tydzień lub dwa spróbuję coś podobnego na stadionie, będzie dokładniejsze określenie tempa.
Razem 82 km w sześciu treningach.
W tym tygodniu byłem lekko przeziębiony, ale akurat podczas biegania czułem się zawsze dobrze, dodatkowo godziny bezpośrednio po aktywności sampopoczucie było zdecydowanie lepsze. Chciałbym zwiększyć trochę objętość, ale "przygoda" sprzed 2 tygodni lekko mnie stopuje przed wydłużaniem longa i poszczególnych codziennych treningów. Dlatego może jednak będę próbował zostać na ok. 85 km. Chyba że dodam siódmy bieg w tygodniu, ale na razie nie chcę tego robić.
Przyjechały żele Torq, więc na biegi długie powinienem być już zabezpieczony energetycznie.
14.05.2023 - niedziela
Kupiłem dwie sztuki tych nieszczęsnych sisów i postanowiłem zrobić jeszcze jeden test. Bieg na czczo, trochę ssało od samego początku, żel zacząłem przyjmować po ok. 10 km, wessałem naprawdę niewielką porcję i momentalnie poczułem spięcie mięśni i ból w dolnej-prawej części brzucha. Dało się biec, nie musiałem zwalniać, ale to było niepokojące. Jednak energię żel dostarcza. Postanowiłem, że będę powoli dawkował i obserwował reakcje organizmu. Trwało to ok. 6,5 km i po każdej przyjętej porcji czułem, że brzuch mi się spina, z czasem się luzowało. Próbowałem wsysać sam żel, próbowałem od razu zapijać - tutaj wielkich różnic w reakcji organizmu nie stwierdziłem. Torqi na szczęście już do mnie jadą.
15.05.2023 - poniedziałem
Nie pamiętam kiedy ostatni raz musiałem tak często stawać na skrzyżowaniach, a to wybija z rytmu. Do tego zapomniałem przełożyć stryda na buty, które włożyłem na trening, więc dystans i tempo pewnie lekko zawyżone. Wcześniej był basen.
16.05.2023 - wtorek
Bardzo łagodny podbieg 5 x 400 m - pierwsze 100 m to nawet lekko w dół, później jakieś 3-4 m w górę. Przerwa to trucht w dół i później chodzenie aż miną ok. 3 minuty. Chciało się więcej, ale jednak zwyciężył rozsądek, cisnąć zacznę za kilka tygodni. Wszystkie powtórzenia w 70-71 sekund.
17.05.2023 - środa
Nigdy nie biegać po śniadaniu. Powtarzam. Nigdy nie biegać po śniadaniu. Nogi i oddech na luzie.
18.05.2023 - czwartek
Tym razem pełen komfort, w końcówce cztery przebieżki 15-20''. Nogi już fajnie się kręcą na takich tempach.
19.05.2023 - piątek
Najpierw 3 km dobiegu, później lekka rozgrzewka zakończona trzema przebieżkami. Tym razem 4 powtórzenia 1,6 km P, przerwa 2'. Świetna pogoda, nieco ponad 10 stopni, delikatny wiatr (raczej boczny), pochmurno, więc można biegać. W parku, po płaskiej pętli o długości ok. 1,3 km. Przerwa częściowo w marszu, częściowo w truchcie. Dwa ostre zakręty, gdzie musiałem lekko zwolnić, ale ogółem świetna sprawa. Czwarte powtórzenie trochę inaczej, bo tylko ok. połowa na pętli, reszta w kierunku powrotnym do domu. Puls sugeruje, że mógłbym biec to szybciej, ale nogi (głowa?) chyba jeszcze nie są gotowe. Za tydzień lub dwa spróbuję coś podobnego na stadionie, będzie dokładniejsze określenie tempa.
Razem 82 km w sześciu treningach.
W tym tygodniu byłem lekko przeziębiony, ale akurat podczas biegania czułem się zawsze dobrze, dodatkowo godziny bezpośrednio po aktywności sampopoczucie było zdecydowanie lepsze. Chciałbym zwiększyć trochę objętość, ale "przygoda" sprzed 2 tygodni lekko mnie stopuje przed wydłużaniem longa i poszczególnych codziennych treningów. Dlatego może jednak będę próbował zostać na ok. 85 km. Chyba że dodam siódmy bieg w tygodniu, ale na razie nie chcę tego robić.
Przyjechały żele Torq, więc na biegi długie powinienem być już zabezpieczony energetycznie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
21.05.2023 - 27.05.2023
21.05.2023 - niedziela
Bieg długi z wplecionym treningiem tempowym. Garmin sugerował 1:44 po 4:15/km, u mnie świeże nogi i od razu niosło bliżej 4'/km. Pogoda idealna - 10-12 stopni, przyjemny wiaterek właściwie cały czas z boku, znaczna część trasy w cieniu lasu. Trudno było nie przyspieszyć.
Po ok. 4. km wskoczyłem na ok. 3:50/km, gdzieś na 12. km spotkałem rolkarkę, jak dobiegłem do nawrotki postanowiłem, że spróbuję ją dogonić i momentalnie przyspieszyłem do ok. 3:40/km. "Pościg" trwał jakieś 2-2,5 km, ale się udało i później już tylko uciekałem i trzymałem okolice 3:40 do 21. km.
Znowu na czczo, w trakcie 2 żele (8 i 16 km) i Torqi wchodzą bez żadnych sensacji. Ważne, że trenowałem jedzenie podczas biegu na większej intensywności, a nie tylko podczas długiego zamulania.
Tętno - pasek na pierwszych dwóch km pokazuje, że dobiłem do 166 bpm (zupełnie tego nie czułem) później szybko spadło w okolice 140 i niżej i już utrzymywało się w tych rejonach aż do 13. km, później rosło do ok. 146-147 bpm i było ciągle w ryzach.
22.05.2023 - poniedziałek
Spodziewałem się, że nogi będą zmęczone i będę musiał biec wolno - a tu niespodzianka, bo bez kontroli to nogi chciały zdecydowanie bliżej 3:50/km, ale jednak jakieś resztki rozsądku zostaly i udało się zwolnić.
23.05.2023 - wtorek
Powrót do podbiegów, tym razem łatwiejsze 200 m, standarowo 10 powtórzeń. Byłem ciekaw jak będzie wyglądała dynamika po niedzieli, ale było zaskakująco dobrze - był lekki zapas, najbardziej cieszyło to, że całą długość mocnych odcinków biegłem równo, bez zwalniania w końcówce. Przerwa w truchcie (ok. minuta) i później chodzony do ok. 1:35-1:40, start z lekkiego nabiegu. Kolejny raz w Skechersach i utwierdzam się w przekonaniu, że ten but jest wręcz stworzony do takich treningów.
24.05.2023 - środa
Męczenie buły chwilę po basenie. Niby rano, ale już nieźle grzało (w porównaniu do wcześniejszych tygodni) i spociłem się jak świnia. Kilometry zaliczone i tyle. Na pewno wtorkowe podbiegi też jeszcze siedziały w nogach.
25.05.2023 - czwartek
Nogi jakieś ciężkie, do tego dość ciepło. W końcówce zrobiłem trzy przebieżki, żeby trochę się odmulić.
26.05.2023 - piątek
Znowu okolice tempa P, tym razem krótsza przerwa. W środku dnia i było ciepło i to mnie wciąż męczy. Dobrze, że nie mam startu latem, bo bym pewnie pękł. Tempa podobne jak przed tygodniem.
Wcześniej dobieg (ok. 3 km) i mała rozgrzewka zakończona trzema przebieżkami. Przerwa ok. 30 sekund chodzenia i reszta trucht. Czwarte powtórzenie bym jakoś zrobił, ale w tych warunkach i na tym etapie było to niepotrzebne, bo ważniejsza była dla mnie krótka przerwa i szybkie uspokojenie oddechu. Ostatnie powtórzenie kończyłem tuż przed światłami, więc zakończyłem aktywność i później już tylko lekkie schłodzenie. Trzecie powtórzenie było mocno w dół, ale za to było kilka zakrętów i dwa przejścia dla pieszych, gdzie musiałem wyraźnie zwolnić.
Wstępnie chciałem też pójść na stadion, ale był zajęty jakimiś zawodami miejskimi/regionalnymi dzieci z podstawówek. Za tydzień chcę to pobiec na stadionie i mam nadzieję, że uda mi się to zgrać.
Razem 77 km w sześciu treningach.
Trochę orania podbiegów, kilka biegów, gdzie dotknąłem tempa P lub nieco szybciej i zaczynają dziać się cuda. Czuję, że jestem w miejscu, z którego chciałem zaczynać przygotowania. Oby przepracować pełny cykl w zdrowiu i powinno być dobrze. Przede mną ostatni tydzień przed rozpoczęciem planu przygotowującego mnie do październikowego startu w Poznaniu. Na pewno liczę na życiówkę.
21.05.2023 - niedziela
Bieg długi z wplecionym treningiem tempowym. Garmin sugerował 1:44 po 4:15/km, u mnie świeże nogi i od razu niosło bliżej 4'/km. Pogoda idealna - 10-12 stopni, przyjemny wiaterek właściwie cały czas z boku, znaczna część trasy w cieniu lasu. Trudno było nie przyspieszyć.
Po ok. 4. km wskoczyłem na ok. 3:50/km, gdzieś na 12. km spotkałem rolkarkę, jak dobiegłem do nawrotki postanowiłem, że spróbuję ją dogonić i momentalnie przyspieszyłem do ok. 3:40/km. "Pościg" trwał jakieś 2-2,5 km, ale się udało i później już tylko uciekałem i trzymałem okolice 3:40 do 21. km.
Znowu na czczo, w trakcie 2 żele (8 i 16 km) i Torqi wchodzą bez żadnych sensacji. Ważne, że trenowałem jedzenie podczas biegu na większej intensywności, a nie tylko podczas długiego zamulania.
Tętno - pasek na pierwszych dwóch km pokazuje, że dobiłem do 166 bpm (zupełnie tego nie czułem) później szybko spadło w okolice 140 i niżej i już utrzymywało się w tych rejonach aż do 13. km, później rosło do ok. 146-147 bpm i było ciągle w ryzach.
22.05.2023 - poniedziałek
Spodziewałem się, że nogi będą zmęczone i będę musiał biec wolno - a tu niespodzianka, bo bez kontroli to nogi chciały zdecydowanie bliżej 3:50/km, ale jednak jakieś resztki rozsądku zostaly i udało się zwolnić.
23.05.2023 - wtorek
Powrót do podbiegów, tym razem łatwiejsze 200 m, standarowo 10 powtórzeń. Byłem ciekaw jak będzie wyglądała dynamika po niedzieli, ale było zaskakująco dobrze - był lekki zapas, najbardziej cieszyło to, że całą długość mocnych odcinków biegłem równo, bez zwalniania w końcówce. Przerwa w truchcie (ok. minuta) i później chodzony do ok. 1:35-1:40, start z lekkiego nabiegu. Kolejny raz w Skechersach i utwierdzam się w przekonaniu, że ten but jest wręcz stworzony do takich treningów.
24.05.2023 - środa
Męczenie buły chwilę po basenie. Niby rano, ale już nieźle grzało (w porównaniu do wcześniejszych tygodni) i spociłem się jak świnia. Kilometry zaliczone i tyle. Na pewno wtorkowe podbiegi też jeszcze siedziały w nogach.
25.05.2023 - czwartek
Nogi jakieś ciężkie, do tego dość ciepło. W końcówce zrobiłem trzy przebieżki, żeby trochę się odmulić.
26.05.2023 - piątek
Znowu okolice tempa P, tym razem krótsza przerwa. W środku dnia i było ciepło i to mnie wciąż męczy. Dobrze, że nie mam startu latem, bo bym pewnie pękł. Tempa podobne jak przed tygodniem.
Wcześniej dobieg (ok. 3 km) i mała rozgrzewka zakończona trzema przebieżkami. Przerwa ok. 30 sekund chodzenia i reszta trucht. Czwarte powtórzenie bym jakoś zrobił, ale w tych warunkach i na tym etapie było to niepotrzebne, bo ważniejsza była dla mnie krótka przerwa i szybkie uspokojenie oddechu. Ostatnie powtórzenie kończyłem tuż przed światłami, więc zakończyłem aktywność i później już tylko lekkie schłodzenie. Trzecie powtórzenie było mocno w dół, ale za to było kilka zakrętów i dwa przejścia dla pieszych, gdzie musiałem wyraźnie zwolnić.
Wstępnie chciałem też pójść na stadion, ale był zajęty jakimiś zawodami miejskimi/regionalnymi dzieci z podstawówek. Za tydzień chcę to pobiec na stadionie i mam nadzieję, że uda mi się to zgrać.
Razem 77 km w sześciu treningach.
Trochę orania podbiegów, kilka biegów, gdzie dotknąłem tempa P lub nieco szybciej i zaczynają dziać się cuda. Czuję, że jestem w miejscu, z którego chciałem zaczynać przygotowania. Oby przepracować pełny cykl w zdrowiu i powinno być dobrze. Przede mną ostatni tydzień przed rozpoczęciem planu przygotowującego mnie do październikowego startu w Poznaniu. Na pewno liczę na życiówkę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
28.05.2023 - 3.06.2023
28.05.2023 - niedziela
Bieg długi z rana, na czczo, bez żeli, tylko 0,25 l wody ze sobą. Włożyłem strój startowy i przed szóstą było nawet odrobinę za chłodno, ale jak się rozgrzałem i Słońce zaczęło mocniej pracować, to byłem zadowolony, że tak się ubrałem. Chciałem pobiec to dość spokojnie, ale że szło leciutko, to pozwoliłem sobie na bieg w okolicach 4:00-4:03/km.
29.05.2023 - poniedziałek
Przed piątą było bardzo rześko, ok. 5-6 stopni. Aż żałowałem, że nie wziąłem rękawiczek, bo dłonie mi zgrabiały, a rękaw od longsleeve'a nie załatwił wszystkiego, choć wyraźnie pomógł.
Założenie było takie, żeby było tak z 10-15 sek/km wolniej niż w niedzielę i nawet się udało. Serce na luziku, oddechowo też, ale nogi trochę przymulone i nawet zrezygnowałem z przebieżek. Choć na to odczucie pewnie miał też wpływ wybór butów - Saucony Ride - i trasa - głównie po ścieżkach gruntowych.
30.05.2023 - wtorek
Powtórka treningu sprzed 2 tygodni, czyli 5 x 400 m łagodnego podbiegu. Było przyjemnie chłodno, pogoda niemal idealna. Zrobiłem nawet całkiem solidną rozgrzewkę, dzięki temu biegło mi się lżej niż poprzednio. Powtórzenia wchodziły w ok. 68 sekund, ostatnie w 66 sekund. Grubo.
Przerwa ok. 3', ok. 2' truchtu, reszta chodzenie i stanie.
31.05.2023 - środa
Byłem trochę przymulony, ale to chyba dlatego, że te czterysetki jednak były mocne. Zaliczone.
1.06.2023 - czwartek
Wciąż byłem przymulony, ale w końcówce dołożyłem 4 przebieżki i to był dobry pomysł. Pierwsza jeszcze dość ciężko, ale kolejne coraz lepiej. Zamysł był taki, żeby się lekko odmulić przed piątkowym akcentem. Przerwa już standardowo - ok. 3 x dłużej jak czas wysiłku.
2.06.2023 - piątek
W końcu udało się skorzystać ze stadionu. Najpierw dobieg (3 km) i lekkie problemy z zakupieniem biletu wstępu (zajęło to prawie 20 minut). Trochę ostygłem, więc na bieżni już całkiem solidna rozgrzewka. W końcu start - chciałem pobiec tempem podobnym jak tydzień temu, tylko dodać czwarte powtórzenie - oznaczało to ok. 82 sekundy na 400 m, więc ok. 85 sekund na okrążenie na trzecim torze. Pierwsze koło za szybko (ok. 80 sekund), na drugim zostałem wybity z rytmu ("a bilecik pan kupił?" i musiałem się na chwilę zatrzymać - wkurzające jest to, że mogli mnie o to spytać na mojej rozgrzewce, ale nie, dopiero jak zacząłem biec szybko), straciłem pewnie ze 2-3 sekundy i mając tego świadomość trochę przyspieszyłem na dwóch kolejnych okrążeniach. Przerwa spokojna, prawie cała w marszu w kierunku softflaska z wodą, a tam zwilżenie ust. Kolejne powtórzenia charakteryzowały się tym, że pierwsze koło zdecydowanie za szybko - w ok. 80 sekund, drugie w około 85-86 sekund i reszta to stabilizacja. Właściwie każde powtórzenie udało się zrobić w 5:20, co było bardzo pozytywnym zaskoczeniem, tym bardziej, że na jednej prostej wiało już odczuwalnie. Ale to zaleta stadionu, że wieje maks. 100 m, a później jest czas na odpoczynek. Ponieważ biegałem po trzecim torze, to 1600 m było podzielone na 4 okrążenia - 60 m (dobrze, że jest linia zaznaczona na prostej startowej).
Po wszystkim schłodzenie ok. 3 km.
Razem 83 km w sześciu treningach.
Wiem, że na stadionie biega mi się łatwiej (płasko, wiatr mniej wpływa, dużo łatwiej kontrolować tempo), ale aż takiej różnicy względem wcześniejszych treningów się nie spodziewałem. I jak już byłem niemal pewien na jakich tempach mam zacząć część właściwą planu, to teraz zaczyna odzywać się mały diabełek podpowiadający, że warto spróbować szybciej. Żeby tylko nie przestrzelić.
28.05.2023 - niedziela
Bieg długi z rana, na czczo, bez żeli, tylko 0,25 l wody ze sobą. Włożyłem strój startowy i przed szóstą było nawet odrobinę za chłodno, ale jak się rozgrzałem i Słońce zaczęło mocniej pracować, to byłem zadowolony, że tak się ubrałem. Chciałem pobiec to dość spokojnie, ale że szło leciutko, to pozwoliłem sobie na bieg w okolicach 4:00-4:03/km.
29.05.2023 - poniedziałek
Przed piątą było bardzo rześko, ok. 5-6 stopni. Aż żałowałem, że nie wziąłem rękawiczek, bo dłonie mi zgrabiały, a rękaw od longsleeve'a nie załatwił wszystkiego, choć wyraźnie pomógł.
Założenie było takie, żeby było tak z 10-15 sek/km wolniej niż w niedzielę i nawet się udało. Serce na luziku, oddechowo też, ale nogi trochę przymulone i nawet zrezygnowałem z przebieżek. Choć na to odczucie pewnie miał też wpływ wybór butów - Saucony Ride - i trasa - głównie po ścieżkach gruntowych.
30.05.2023 - wtorek
Powtórka treningu sprzed 2 tygodni, czyli 5 x 400 m łagodnego podbiegu. Było przyjemnie chłodno, pogoda niemal idealna. Zrobiłem nawet całkiem solidną rozgrzewkę, dzięki temu biegło mi się lżej niż poprzednio. Powtórzenia wchodziły w ok. 68 sekund, ostatnie w 66 sekund. Grubo.
Przerwa ok. 3', ok. 2' truchtu, reszta chodzenie i stanie.
31.05.2023 - środa
Byłem trochę przymulony, ale to chyba dlatego, że te czterysetki jednak były mocne. Zaliczone.
1.06.2023 - czwartek
Wciąż byłem przymulony, ale w końcówce dołożyłem 4 przebieżki i to był dobry pomysł. Pierwsza jeszcze dość ciężko, ale kolejne coraz lepiej. Zamysł był taki, żeby się lekko odmulić przed piątkowym akcentem. Przerwa już standardowo - ok. 3 x dłużej jak czas wysiłku.
2.06.2023 - piątek
W końcu udało się skorzystać ze stadionu. Najpierw dobieg (3 km) i lekkie problemy z zakupieniem biletu wstępu (zajęło to prawie 20 minut). Trochę ostygłem, więc na bieżni już całkiem solidna rozgrzewka. W końcu start - chciałem pobiec tempem podobnym jak tydzień temu, tylko dodać czwarte powtórzenie - oznaczało to ok. 82 sekundy na 400 m, więc ok. 85 sekund na okrążenie na trzecim torze. Pierwsze koło za szybko (ok. 80 sekund), na drugim zostałem wybity z rytmu ("a bilecik pan kupił?" i musiałem się na chwilę zatrzymać - wkurzające jest to, że mogli mnie o to spytać na mojej rozgrzewce, ale nie, dopiero jak zacząłem biec szybko), straciłem pewnie ze 2-3 sekundy i mając tego świadomość trochę przyspieszyłem na dwóch kolejnych okrążeniach. Przerwa spokojna, prawie cała w marszu w kierunku softflaska z wodą, a tam zwilżenie ust. Kolejne powtórzenia charakteryzowały się tym, że pierwsze koło zdecydowanie za szybko - w ok. 80 sekund, drugie w około 85-86 sekund i reszta to stabilizacja. Właściwie każde powtórzenie udało się zrobić w 5:20, co było bardzo pozytywnym zaskoczeniem, tym bardziej, że na jednej prostej wiało już odczuwalnie. Ale to zaleta stadionu, że wieje maks. 100 m, a później jest czas na odpoczynek. Ponieważ biegałem po trzecim torze, to 1600 m było podzielone na 4 okrążenia - 60 m (dobrze, że jest linia zaznaczona na prostej startowej).
Po wszystkim schłodzenie ok. 3 km.
Razem 83 km w sześciu treningach.
Wiem, że na stadionie biega mi się łatwiej (płasko, wiatr mniej wpływa, dużo łatwiej kontrolować tempo), ale aż takiej różnicy względem wcześniejszych treningów się nie spodziewałem. I jak już byłem niemal pewien na jakich tempach mam zacząć część właściwą planu, to teraz zaczyna odzywać się mały diabełek podpowiadający, że warto spróbować szybciej. Żeby tylko nie przestrzelić.