sultangurde - w poszukiwaniu drugiej młodości 2019
Moderator: infernal
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie wiem czy to już starość, czy jakaś przypadłość, ale jakiś czas temu, zauważyłem, że jak dam organizmowi trochę luzu np. dzień wolny to po tym dniu wolnym czuję się rano gorzej niż jak utrzymuję aktywność ciągiem.
Wczoraj we wtorek był 11 dni aktywności pod kolej. Hołduję ostatnio zasadzie, że nawet jak mam wyjść na 30 minut danego dnia to idę zrobic krótkie rozbieganko.
Nie wiem czy jest w tym jakiś sens, ale osobiście mi to odpowiada.
Czwartek wieczorem:
Króciutko: 3,3 km rozgrzewki + 10x30''/30'' + 0,7 km (łącznie 6,1 km).
Trochę śnieg padał, ale wieczorem było całkiem przyjemnie. Tempo 30sekundówek bez szaleństw od 3:45-4:05, przerwy w truchcie.
W przeciwieństwie do treningu Tomka, to spokojne bieganie. Co innego by było gdyby te 30'' były biegane około tempa 1 km.
To wtedy są zupełnie inne odczucia.
Piątek wieczorem:
Rozbieganie + 5' szybciej -> łącznie 6,3 km.
5 km @ 5:10 (79%) + jakieś 5,5 minuty @ 4:10
Bardzo dobre samopoczucie po.
Sobota do południa:
Rozbieganie 30' na samopoczucie.
5,64 km, średnio 5:19 (76%).
Niedziela:
Ewent biegowy -> 2 Jurajski Bieg w spódnicy z grupą biegową.
Impreza w okolicach zamku w Olsztynie p. Częstochową.
Ponad 8 km krossu na trudnej trasie, 190m up, piachy, skałki, paskudny wiatr, grad, deszcz i ujemna temperatura.
Ale za to: dobry humor, świetne samopoczucie, jajca na całego, super towarzystwo oraz ciekawostki na trasie.
Całość trasy pokonałem w około 45 minut, ale na trasie 3 wesołe ewenty:
1. Szampan + Tańce. Nie zatańczyłeś nie biegłeś dalej :D
2. Ksiądz i namiot pokutny. Siostro widzę, że zgrzeszyłaś. Odpuszczam grzechy, ale musisz się udać do namiotu pokuty...a tam szoty szkockiej i jedzenie Nawodnienie + bieganie -> Coś dla Siedlaka
3. Strzelanie z procy do tarczy :D
Chyba nigdy nie brałem udziału w tak fajnym ewencie biegowym. Gratulacje dla organizatorów!!!!
Poniedziałek:
Siłownia: 4x4 backsquat 60kg, 4x(1+1) power clean to front squat z 45 kg. Ćwiczenia na pracę rąk w biegu. W 35 minut ogarnąłem i potem na bieżnię.
Elektryk: 7 km @ 10,8-11 km/h. Gorąco, duszno, ale zleciało.
Wtorek:
Trening grupowy na stadionie.
3 km rozgrzewki + 15' ćwiczeń + zabawa biegowa 7x3'/2' + 1 km schłodzenie
Pas odleciał na rozgrzewce, chyba go wyrzucę. Jebana chińszczyzna średnio się czułem przed, nogi trochę dotyrane, byłem lekko śpiący i wogóle.
Ale jak na te warunki i paskudny wiatr poszło lepiej niż myślalem.
Sam Garmin pokazuje wysokie przygotowanie kondycyjne i to się w sumie zgadza.
0,77 km 3:01 3:55/km 80 % 86 % 1,36 m 69,75
0,75 km 3:00 4:00/km 84 % 89 % 1,36 m 63,34
0,77 km 2:59 3:54/km 87 % 90 % 1,39 m 63,25
0,76 km 3:00 3:57/km 86 % 90 % 1,36 m 62,04
0,78 km 3:00 3:50/km 87 % 91 % 1,39 m 63,74
0,77 km 3:00 3:53/km 87 % 90 % 1,41 m 61,98
0,78 km 3:00 3:51/km 88 % 91 % 1,41 m 62,45
W praktyce prawie 5,5 km jakościowego biegania.
Wczoraj we wtorek był 11 dni aktywności pod kolej. Hołduję ostatnio zasadzie, że nawet jak mam wyjść na 30 minut danego dnia to idę zrobic krótkie rozbieganko.
Nie wiem czy jest w tym jakiś sens, ale osobiście mi to odpowiada.
Czwartek wieczorem:
Króciutko: 3,3 km rozgrzewki + 10x30''/30'' + 0,7 km (łącznie 6,1 km).
Trochę śnieg padał, ale wieczorem było całkiem przyjemnie. Tempo 30sekundówek bez szaleństw od 3:45-4:05, przerwy w truchcie.
W przeciwieństwie do treningu Tomka, to spokojne bieganie. Co innego by było gdyby te 30'' były biegane około tempa 1 km.
To wtedy są zupełnie inne odczucia.
Piątek wieczorem:
Rozbieganie + 5' szybciej -> łącznie 6,3 km.
5 km @ 5:10 (79%) + jakieś 5,5 minuty @ 4:10
Bardzo dobre samopoczucie po.
Sobota do południa:
Rozbieganie 30' na samopoczucie.
5,64 km, średnio 5:19 (76%).
Niedziela:
Ewent biegowy -> 2 Jurajski Bieg w spódnicy z grupą biegową.
Impreza w okolicach zamku w Olsztynie p. Częstochową.
Ponad 8 km krossu na trudnej trasie, 190m up, piachy, skałki, paskudny wiatr, grad, deszcz i ujemna temperatura.
Ale za to: dobry humor, świetne samopoczucie, jajca na całego, super towarzystwo oraz ciekawostki na trasie.
Całość trasy pokonałem w około 45 minut, ale na trasie 3 wesołe ewenty:
1. Szampan + Tańce. Nie zatańczyłeś nie biegłeś dalej :D
2. Ksiądz i namiot pokutny. Siostro widzę, że zgrzeszyłaś. Odpuszczam grzechy, ale musisz się udać do namiotu pokuty...a tam szoty szkockiej i jedzenie Nawodnienie + bieganie -> Coś dla Siedlaka
3. Strzelanie z procy do tarczy :D
Chyba nigdy nie brałem udziału w tak fajnym ewencie biegowym. Gratulacje dla organizatorów!!!!
Poniedziałek:
Siłownia: 4x4 backsquat 60kg, 4x(1+1) power clean to front squat z 45 kg. Ćwiczenia na pracę rąk w biegu. W 35 minut ogarnąłem i potem na bieżnię.
Elektryk: 7 km @ 10,8-11 km/h. Gorąco, duszno, ale zleciało.
Wtorek:
Trening grupowy na stadionie.
3 km rozgrzewki + 15' ćwiczeń + zabawa biegowa 7x3'/2' + 1 km schłodzenie
Pas odleciał na rozgrzewce, chyba go wyrzucę. Jebana chińszczyzna średnio się czułem przed, nogi trochę dotyrane, byłem lekko śpiący i wogóle.
Ale jak na te warunki i paskudny wiatr poszło lepiej niż myślalem.
Sam Garmin pokazuje wysokie przygotowanie kondycyjne i to się w sumie zgadza.
0,77 km 3:01 3:55/km 80 % 86 % 1,36 m 69,75
0,75 km 3:00 4:00/km 84 % 89 % 1,36 m 63,34
0,77 km 2:59 3:54/km 87 % 90 % 1,39 m 63,25
0,76 km 3:00 3:57/km 86 % 90 % 1,36 m 62,04
0,78 km 3:00 3:50/km 87 % 91 % 1,39 m 63,74
0,77 km 3:00 3:53/km 87 % 90 % 1,41 m 61,98
0,78 km 3:00 3:51/km 88 % 91 % 1,41 m 62,45
W praktyce prawie 5,5 km jakościowego biegania.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jedziemy dalej z tym wózkiem. W tym miejscu miało być napisane coś mądrego, błyskotliwego ale brakło weny.
Więc krótkie streszczenie ostatniego tygodnia. Trochę pisze z przesunięciem, ostatni tydzień (poniedziałek-niedziela 61 km), wpisy we wtorek po treningu grupowym, tak mi wygodniej to tak piszę Aaaa...pas zaczął się zachowywać normalnie...tylko zrobiłem sobie specjalny płyn z żelu do mycia i wody, którym go smaruje + klatę przed treningiem i jest ok...na razie
Środa: siłownia + elektryk 7km
Ćwiczenia na siłę rąk w biegu, do tego power clean to front squat combo z ziemi z 45 kg 3x(1+1). Miało być delikatnie dzisiaj i było.
Do tego 7 km rozbiegania na elektryku od 10,5 na rozgrzewce do 10,8 km/h.
Czwartek: Zabawa Biegowa 8x20''/40''
Pojechałem do mamy na spóźniony dzień kobiet, a potem pod Guardiana na ścieżkę biegową.
Sceneria rodem z horroru, ciemno, para i mgła wszędzie klimatycznie.
Rozgrzewka 2,65 km po 5:31 (74%) + 8x20 sekund na przerwie truchcie 40 sekund + 3,5 km po 5:15 (78%).
Przebieżki bez spiny tempami od 3:30 do 3:45, przerwa w truchcie.
Piątek: żwawsze rozbieganie 7,4 km.
Wieczorne bieganko, nie specjalnie patrzyłem na zegarek, ale czułem, że nogi niosą.
Średnio po 5:14, tętno podbijało na podbiegach dość wysoko, ale samopoczucie było bardzo dobre.
Sobota: ciągły, 8 km tempo około półmaratońskie.
Kurła, śnieg znowu spadł. Ziobro zaskoczenia, jak to możliwe.
Ale na stadionie dało się biegać, co prawda z prędkościami to bym uważał, ale na ciągły było ok.
8 km po 4:35/km (średnio 86 %) 180 spm 1,21 m 51,95
Lapowanie ustawione na 400m co dość dobrze pozwoliło kontrolowac tempo.
Ciągłe dość mocno mnie obciażają, więc muszę uważać, ale tutaj weszło naprawdę fajnie.
Niedziela rano:
Siłownia, backsquat 4x3 do 75 kg (rekord!), ćwiczenia na siłę rąk w biegu, ab wheel 4x8, core z pilką lekarską, hamstring delikatnie na pobudzenie.
Cieszę się, że osiągnąłem 125% masy ciała na przysiadzie na 3 potwórzenia. Założenia przed sezonem było zrobić przysiad z 80kg na raz.
Ale już chyba mi się nie uda na wiosnę i będę musiał poczekać na lato lub jesień. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony.
Niedziela po obiedzie: rozbieganie, bez patrzenia na zegarek 60'
Miałem do wyboru biegać po ciemku lub z obiadem w brzuchu.
Wybrałem bieganie z obiadem. Bieg w sumie bez historii 11,3 km w 60'.
Poniedziałek:
Wolne, niemożliwe a jednak!! Od niedzieli do wtorku po południu prawie 48 godzin regeneracji.
Wtorek:
We wtorek wysokie hrv 75, niskie spoczynkowe 44 i maks body battery.
Trening grupowy: Darsoft Running Team. 3 km rozgrzewki + 15' spr + ZB 5'/4'/3'/2'/1' na P.2'
Pułap tlenowy w górę na 56. Weszło ok, ok 4 km łącznie. Przerwy w spokojnym truchcie. Wszystko idzie w dobrą stronę.
1,28 km 5:00 3:54/km 85 % 90 % 336 W 185 spm 1,38 m 64,40
1,02 km 4:00 3:55/km 89 % 91 % 336 W 186 spm 1,37 m 59,65
0,77 km 3:00 3:54/km 88 % 91 % 334 W 185 spm 1,38 m 60,82
0,53 km 2:00 3:45/km 88 % 91 % 344 W 186 spm 1,40 m 63,60
0,27 km 1:01 3:44/km 87 % 89 % 337 W 187 spm 1,41 m 64,74
Więc krótkie streszczenie ostatniego tygodnia. Trochę pisze z przesunięciem, ostatni tydzień (poniedziałek-niedziela 61 km), wpisy we wtorek po treningu grupowym, tak mi wygodniej to tak piszę Aaaa...pas zaczął się zachowywać normalnie...tylko zrobiłem sobie specjalny płyn z żelu do mycia i wody, którym go smaruje + klatę przed treningiem i jest ok...na razie
Środa: siłownia + elektryk 7km
Ćwiczenia na siłę rąk w biegu, do tego power clean to front squat combo z ziemi z 45 kg 3x(1+1). Miało być delikatnie dzisiaj i było.
Do tego 7 km rozbiegania na elektryku od 10,5 na rozgrzewce do 10,8 km/h.
Czwartek: Zabawa Biegowa 8x20''/40''
Pojechałem do mamy na spóźniony dzień kobiet, a potem pod Guardiana na ścieżkę biegową.
Sceneria rodem z horroru, ciemno, para i mgła wszędzie klimatycznie.
Rozgrzewka 2,65 km po 5:31 (74%) + 8x20 sekund na przerwie truchcie 40 sekund + 3,5 km po 5:15 (78%).
Przebieżki bez spiny tempami od 3:30 do 3:45, przerwa w truchcie.
Piątek: żwawsze rozbieganie 7,4 km.
Wieczorne bieganko, nie specjalnie patrzyłem na zegarek, ale czułem, że nogi niosą.
Średnio po 5:14, tętno podbijało na podbiegach dość wysoko, ale samopoczucie było bardzo dobre.
Sobota: ciągły, 8 km tempo około półmaratońskie.
Kurła, śnieg znowu spadł. Ziobro zaskoczenia, jak to możliwe.
Ale na stadionie dało się biegać, co prawda z prędkościami to bym uważał, ale na ciągły było ok.
8 km po 4:35/km (średnio 86 %) 180 spm 1,21 m 51,95
Lapowanie ustawione na 400m co dość dobrze pozwoliło kontrolowac tempo.
Ciągłe dość mocno mnie obciażają, więc muszę uważać, ale tutaj weszło naprawdę fajnie.
Niedziela rano:
Siłownia, backsquat 4x3 do 75 kg (rekord!), ćwiczenia na siłę rąk w biegu, ab wheel 4x8, core z pilką lekarską, hamstring delikatnie na pobudzenie.
Cieszę się, że osiągnąłem 125% masy ciała na przysiadzie na 3 potwórzenia. Założenia przed sezonem było zrobić przysiad z 80kg na raz.
Ale już chyba mi się nie uda na wiosnę i będę musiał poczekać na lato lub jesień. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony.
Niedziela po obiedzie: rozbieganie, bez patrzenia na zegarek 60'
Miałem do wyboru biegać po ciemku lub z obiadem w brzuchu.
Wybrałem bieganie z obiadem. Bieg w sumie bez historii 11,3 km w 60'.
Poniedziałek:
Wolne, niemożliwe a jednak!! Od niedzieli do wtorku po południu prawie 48 godzin regeneracji.
Wtorek:
We wtorek wysokie hrv 75, niskie spoczynkowe 44 i maks body battery.
Trening grupowy: Darsoft Running Team. 3 km rozgrzewki + 15' spr + ZB 5'/4'/3'/2'/1' na P.2'
Pułap tlenowy w górę na 56. Weszło ok, ok 4 km łącznie. Przerwy w spokojnym truchcie. Wszystko idzie w dobrą stronę.
1,28 km 5:00 3:54/km 85 % 90 % 336 W 185 spm 1,38 m 64,40
1,02 km 4:00 3:55/km 89 % 91 % 336 W 186 spm 1,37 m 59,65
0,77 km 3:00 3:54/km 88 % 91 % 334 W 185 spm 1,38 m 60,82
0,53 km 2:00 3:45/km 88 % 91 % 344 W 186 spm 1,40 m 63,60
0,27 km 1:01 3:44/km 87 % 89 % 337 W 187 spm 1,41 m 64,74
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jak mawia mój kolega o sobie: "ja to mam umysł ścisły i lubię filmy, które już oglądałem".
W sumie jak by się tam trochę zastanowić, to pod bieganie też to można podciągnąć.
Ja osobiście lubię biegać trasami, którymi już biegałem, choć czasem budzi się we mnie dusza podróżnika i biegnę w nieznane.
Powiedzenie na dziś: perseweratywność biegowa
Środa: siłownia + 8,2 km elektryk
Przysiady z kettlem, ćwiczenia na silę rąk.
Eksperymenty z 40 kg. Bear workout:
power clean -> front squat -> pushpress -> backsquat combo x4.
https://youtu.be/WfmuCo4paZI
Po 8,2 km na elektryku 10,8-11,0 km/h + 15 min rozciągania.
Czwartek: 2,2 km + 8x100-110m + 2,4 km.
Przebieżki dość mocno, ale bez przesady.
Piątek: poranne rozbieganie, 8 km,
Po 5:41 średnio, w formie lekkiego bnp od 6:15 do 5:15.
Fajne bieganie na modłę, idź pobiegaj wcześnie rano, nic gorszego już tego dnia spotkać cię nie może
Sobota: po południu, stadion 2 easy + 4 km threshold + 2 km easy
1. 1,00 km 5:34/km 74 % 79 % +0/-2 m 220 W 182 spm 0,95 m 50,49
2. 2,00 km 5:19/km 81 % 84 % +0/-0 m 234 W 178 spm 1,04 m 47,70
3. 3,00 km 4:12/km 86 % 88 % +0/-0 m 311 W 180 spm 1,30 m 57,93
4. 4,00 km 4:04/km 88 % 89 % +0/-0 m 324 W 181 spm 1,35 m 58,54
5. 5,00 km 4:04/km 89 % 90 % +0/-0 m 325 W 181 spm 1,36 m 57,11
6. 6,00 km 3:54/km 90 % 91 % +0/-0 m 339 W 183 spm 1,38 m 59,12
7. 7,00 km 5:32/km 77 % 90 % +0/-0 m 224 W 178 spm 0,96 m 47,99
8. 8,00 km 5:12/km 81 % 82 % +0/-0 m 240 W 179 spm 1,06 m 48,66
Jeszcze nigdy nie przebiegłem biegu progowego tak szybko. Nie wiem co o tym myśleć. Zmieściłem się w tętnie 181.
Całość była bez żadnego piłowania, pod kontrolą. Gdybym chciał spokojnie dokręciłbym ostatni km ok 3:50 i zamknął całość ok 20 minut. w garminowej S4.
Dobry znak, znaczy, że przepracowana zima zaczyna oddawać.
Niedziela rano: 16 km rozbiegania przez miasto w słońcu.
Za ciepło się ubrałem na to słoneczko, pobiegłem w nieznane ale tak, żeby skończyć u znajomego. Powrót tramwajem.
Średnio 5:25, lekko podmęczone nogi, ale fajnie było.
Poniedziałek: siłownia + elektryk
Backsquat 3x5x60kg plus 10 minut ćwiczeń sprawnościowych, do tego ćwiczenia na dynamikę z gryfem.
Do tego 6 km na elektryku @11,0 kmh, bez historii.
Wtorek: trening grupowy DRT.
Zło zaatakowało znienacka, trochę szarpią poślady po przysiadach, bez tragedii ale trochę czuć.
Na szczęście dzisiaj trening grupowy bardziej regeneracyjny z elementami pobudzenia.
6 km konwersacyjnie + 15' spr + 5x1'/3' + 1 km easy.
Rozgrzewka po 6:06, tętno średnie 73%, z dupy znaczy z zegarka.
Minutówki biegane w grupie 3:40-3:50.
Ten tydzień szykują mi się jeszcze 2 akcenty:
5 km HM pace + mała piramidka 1'/2'/3'/'2'/1' na p1.
3x1600 threshold p.400m +3x400/200m vo2max
W sumie jak by się tam trochę zastanowić, to pod bieganie też to można podciągnąć.
Ja osobiście lubię biegać trasami, którymi już biegałem, choć czasem budzi się we mnie dusza podróżnika i biegnę w nieznane.
Powiedzenie na dziś: perseweratywność biegowa
Środa: siłownia + 8,2 km elektryk
Przysiady z kettlem, ćwiczenia na silę rąk.
Eksperymenty z 40 kg. Bear workout:
power clean -> front squat -> pushpress -> backsquat combo x4.
https://youtu.be/WfmuCo4paZI
Po 8,2 km na elektryku 10,8-11,0 km/h + 15 min rozciągania.
Czwartek: 2,2 km + 8x100-110m + 2,4 km.
Przebieżki dość mocno, ale bez przesady.
Piątek: poranne rozbieganie, 8 km,
Po 5:41 średnio, w formie lekkiego bnp od 6:15 do 5:15.
Fajne bieganie na modłę, idź pobiegaj wcześnie rano, nic gorszego już tego dnia spotkać cię nie może
Sobota: po południu, stadion 2 easy + 4 km threshold + 2 km easy
1. 1,00 km 5:34/km 74 % 79 % +0/-2 m 220 W 182 spm 0,95 m 50,49
2. 2,00 km 5:19/km 81 % 84 % +0/-0 m 234 W 178 spm 1,04 m 47,70
3. 3,00 km 4:12/km 86 % 88 % +0/-0 m 311 W 180 spm 1,30 m 57,93
4. 4,00 km 4:04/km 88 % 89 % +0/-0 m 324 W 181 spm 1,35 m 58,54
5. 5,00 km 4:04/km 89 % 90 % +0/-0 m 325 W 181 spm 1,36 m 57,11
6. 6,00 km 3:54/km 90 % 91 % +0/-0 m 339 W 183 spm 1,38 m 59,12
7. 7,00 km 5:32/km 77 % 90 % +0/-0 m 224 W 178 spm 0,96 m 47,99
8. 8,00 km 5:12/km 81 % 82 % +0/-0 m 240 W 179 spm 1,06 m 48,66
Jeszcze nigdy nie przebiegłem biegu progowego tak szybko. Nie wiem co o tym myśleć. Zmieściłem się w tętnie 181.
Całość była bez żadnego piłowania, pod kontrolą. Gdybym chciał spokojnie dokręciłbym ostatni km ok 3:50 i zamknął całość ok 20 minut. w garminowej S4.
Dobry znak, znaczy, że przepracowana zima zaczyna oddawać.
Niedziela rano: 16 km rozbiegania przez miasto w słońcu.
Za ciepło się ubrałem na to słoneczko, pobiegłem w nieznane ale tak, żeby skończyć u znajomego. Powrót tramwajem.
Średnio 5:25, lekko podmęczone nogi, ale fajnie było.
Poniedziałek: siłownia + elektryk
Backsquat 3x5x60kg plus 10 minut ćwiczeń sprawnościowych, do tego ćwiczenia na dynamikę z gryfem.
Do tego 6 km na elektryku @11,0 kmh, bez historii.
Wtorek: trening grupowy DRT.
Zło zaatakowało znienacka, trochę szarpią poślady po przysiadach, bez tragedii ale trochę czuć.
Na szczęście dzisiaj trening grupowy bardziej regeneracyjny z elementami pobudzenia.
6 km konwersacyjnie + 15' spr + 5x1'/3' + 1 km easy.
Rozgrzewka po 6:06, tętno średnie 73%, z dupy znaczy z zegarka.
Minutówki biegane w grupie 3:40-3:50.
Ten tydzień szykują mi się jeszcze 2 akcenty:
5 km HM pace + mała piramidka 1'/2'/3'/'2'/1' na p1.
3x1600 threshold p.400m +3x400/200m vo2max
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nostalgia...Mamo, ja nie chce jechać na kolonie...ale czemu...mamo bo ja gram w grę...
Wiele się nie zmieniło...co prawda już nie 1997, a 2023 i nie Diablo 1, a beta Diablo 4...ale zawsze.
Offtopic totalny...pograłem trochę w open betę i zapowiada się przyzwoicie...ale na kolonie i tak trzeba będzie pojechać
Środa: rozbieganie po pracy.
Na totalnym luzie bez patrzenia na zegarek, 6.1 km po 5:14 średnio.
Czwartek: 5 km tempo HM + mała piramidka 1'/2'/3'/'2'/1' vo2max na p1'
Niezbyt ciężki akcent. Na ścieżce biegowej pod hutą. Tempo jest lekko życzeniowym tempem HM, ale kto wie, kto wie...może kiedyś
Tętno zmieściło się w 2 zakresie ale za krótki odcinek.
5,00 km 22:07 4:25/km 85 %
0,28 km 1:00 3:35/km 79 %
0,53 km 2:00 3:48/km 86 %
0,78 km 2:59 3:51/km 88 %
0,52 km 1:59 3:50/km 87 %
0,26 km 1:01 3:51/km 85 %
Piątek: rozbiegane w lekkim deszczu po pracy
Bez mała powtórka ze środy, 6,5 km po 5:22
Sobota: 3x1600 Threshold + 3x200/200 rytmy
Na stadionie, bieg progowy to łatwy nie jest z założenia.
Zawsze się go lekko obawiałem, ale ostatnio jestem w dobrej formie i progowy biegam około tempa 4:05-4:00 co dla mnie samego jest zaskoczeniem.
Przerwy 10 sekund marszu, żeby się napić i ok 440m truchtu. Łącznie ok 3'
Zamiast 400 na deser pobiegłem 200. Chciałem trochę pokręcić nogami, a miałem delikatny deficyt snu, więc zdecydowałem w trakcie.
Przygotowanie wydolnościowe wysoko wg Garmina, według mnie też. Fajnie jak z tygodnia na tydzień widać postęp.
1,60 km 6:36 4:07/km 86 % 89 % +0/-0 m 317 W 184 spm 1,29 m 59,13
1,61 km 6:26 4:00/km 88 % 90 % +0/-0 m 328 W 183 spm 1,35 m 58,91
1,60 km 6:22 3:58/km 88 % 90 % +0/-0 m 332 W 184 spm 1,34 m 59,49
0,22 km 0:44 3:23/km 84 % 86 % +0/-0 m 371 W 189 spm 1,41 m 76,08
0,21 km 0:43 3:22/km 84 % 85 % +0/-0 m 371 W 188 spm 1,41 m 78,36
0,20 km 0:40 3:16/km 85 % 87 % +0/-0 m 391 W 191 spm 1,46 m 78,61
Niedziela: siłownia + elektryk (Recovery)
Ćwiczenia na pełnym luzie: na siłę rąk w biegu i core.
Do tego recovery po 10,3 km/h 6,2 km (74%).
Marzec 208 km i licznik ciągle się kręci...
Wiele się nie zmieniło...co prawda już nie 1997, a 2023 i nie Diablo 1, a beta Diablo 4...ale zawsze.
Offtopic totalny...pograłem trochę w open betę i zapowiada się przyzwoicie...ale na kolonie i tak trzeba będzie pojechać
Środa: rozbieganie po pracy.
Na totalnym luzie bez patrzenia na zegarek, 6.1 km po 5:14 średnio.
Czwartek: 5 km tempo HM + mała piramidka 1'/2'/3'/'2'/1' vo2max na p1'
Niezbyt ciężki akcent. Na ścieżce biegowej pod hutą. Tempo jest lekko życzeniowym tempem HM, ale kto wie, kto wie...może kiedyś
Tętno zmieściło się w 2 zakresie ale za krótki odcinek.
5,00 km 22:07 4:25/km 85 %
0,28 km 1:00 3:35/km 79 %
0,53 km 2:00 3:48/km 86 %
0,78 km 2:59 3:51/km 88 %
0,52 km 1:59 3:50/km 87 %
0,26 km 1:01 3:51/km 85 %
Piątek: rozbiegane w lekkim deszczu po pracy
Bez mała powtórka ze środy, 6,5 km po 5:22
Sobota: 3x1600 Threshold + 3x200/200 rytmy
Na stadionie, bieg progowy to łatwy nie jest z założenia.
Zawsze się go lekko obawiałem, ale ostatnio jestem w dobrej formie i progowy biegam około tempa 4:05-4:00 co dla mnie samego jest zaskoczeniem.
Przerwy 10 sekund marszu, żeby się napić i ok 440m truchtu. Łącznie ok 3'
Zamiast 400 na deser pobiegłem 200. Chciałem trochę pokręcić nogami, a miałem delikatny deficyt snu, więc zdecydowałem w trakcie.
Przygotowanie wydolnościowe wysoko wg Garmina, według mnie też. Fajnie jak z tygodnia na tydzień widać postęp.
1,60 km 6:36 4:07/km 86 % 89 % +0/-0 m 317 W 184 spm 1,29 m 59,13
1,61 km 6:26 4:00/km 88 % 90 % +0/-0 m 328 W 183 spm 1,35 m 58,91
1,60 km 6:22 3:58/km 88 % 90 % +0/-0 m 332 W 184 spm 1,34 m 59,49
0,22 km 0:44 3:23/km 84 % 86 % +0/-0 m 371 W 189 spm 1,41 m 76,08
0,21 km 0:43 3:22/km 84 % 85 % +0/-0 m 371 W 188 spm 1,41 m 78,36
0,20 km 0:40 3:16/km 85 % 87 % +0/-0 m 391 W 191 spm 1,46 m 78,61
Niedziela: siłownia + elektryk (Recovery)
Ćwiczenia na pełnym luzie: na siłę rąk w biegu i core.
Do tego recovery po 10,3 km/h 6,2 km (74%).
Marzec 208 km i licznik ciągle się kręci...
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Trener naszej amatorskiej grupy biegowej miał całkiem udany start w Mistrzostwach Świata Masters.
3 miejsce w kategorii w krosie na 8 km, 5 miejsce w kategorii w półmaratonie i 1 miejsce w drużynie z Mariuszem Giżyńskim i jeszcze jednym zawodnikiem, którego nie spamiętałem. Fajnie się chłopaki bawią, zasłużone gratulacje dla nich.
U mnie marcowy licznik zatrzymał się na 251 km. To mój rekordowy kilometraż.
Wchodzę w kilometraż, ale bez męczenia buły...to znaczy rozbiegania są, ale staram się trochę poprzebierać nogami.
Na siłowni już tylko ograniczam się do ćwiczeń dynamicznych z gryfem, core, sprawności przy drabince i siły rąk.
Żadnych przysiadów już nie robię, chyba że z ketlem dla rozruszania i to tyle.
Teraz ciężar treningu idzie powoli na bieganie, choć pogoda w większości gówniana, ale przynajmniej śniegu nie ma.
Poniedziałek:
Rozbieganie, 8 km z dwoma solidnymi 400m podbiegami.
Średnio 5:15, 77%, całość na samopoczucie.
Wtorek:
Trening grupowy: 5 km easy + 15' sprawność + 7x2'/2' + 1 km easy.
5 km po 5:54 weszło na średnim tętnie 71% (co prawda pomiar z nadgarstka, ale było nisko, bo luz był totalny).
Odcinki już tak fajnie nie weszły bo zaczęło paskudnie wiać i praktyce wychodziło 490-520m w te 2 minuty czyli gdzieś między 4:05 a 3:55.
Nie było sensu piłować pod wiatr.
Środa:
Siłownia: Core, ręce, rozciąganie przy drabince. Solidna godzina ćwiczeń. Sprawność robi robotę zwłaszcza jak się ma 42 lata.
Nie chciałem się pocić jak świnia na elektryku, więc po powrocie do domu od razu rozbieganie na samopoczucie: 7,4 km po 5:15 średnio, tętno regeneracji 59 czyli dobra intensywność.
Czwartek:
Chyba najmocniejszy trening w tym roku, 3x10' poniżej progu mleczanowego. Biegnę z grupą w maju Wings For Life, więc coś tam dłuższego też wypadałoby pobiegać.
Nie celuje w jakieś długie bieganie, ale jeśli będą warunki pobiegnę sobie półmaraton i tyle.
1. 2,31 km 12:19 2,31 km 12:19 5:19/km 75 % 79 % +4/-1 m
2. 4,64 km 22:21 2,33 km 10:02 4:19/km 82 % 85 % +0/-3 m
3. 6,55 km 31:43 1,91 km 9:22 4:54/km 81 % 85 % +4/-0 m
4. 8,89 km 41:41 2,34 km 9:58 4:16/km 84 % 86 % +0/-4 m
5. 10,79 km 51:00 1,90 km 9:19 4:55/km 82 % 86 % +4/-1 m
6. 13,18 km 1:01:00 2,40 km 10:00 4:10/km 85 % 88 % +1/-4 m
7. 16,70 km 1:16:56 3,52 km 15:56 4:31/km 84 % 88 % +8/-8 m
Weszło łącznie 16,7 km w 1:17:00, było biegane z pasem hr.
Zaskakujące jest że pierwsze 10 minut weszło po 4:19 na średnim tętnie 82%.
Drugie 10 minut minimalnie szybciej bo po 4:16 na średnim tętnie 84%.
Trzecie 10 minut po 4:10 na średnim tętnie 85%.
Super zadowolony jestem z wykonania, choć pierwsze 10 minut to był raczej drugi zakres ale potem to już fajne bieganie podprogowe.
Po trzecim odcinku miałem zrobić paru kilometrowe schłodzenie, ale po około 2 minutach, nogi same zaczęły przyspieszać i właściwie znowu leciałem tempem 4:10-4:15 na schłodzeniu. Ostatnie 400 metrów nawet przyspieszyłem do tempa grubo poniżej 4:00, żeby jeszcze sprawdzić jak się będę czuł. I było w porządku....
Średnio 16,73 km po 4:36.
Piątek: wolny.
Nawadnianie, parę piwek z ekipą z pracy. Książęce cherry jest spoko.
Sobota: rozbieganie 9,5 km.
Cały dzień padało, ale wieczorem przestało, więc słuchawki na uszy i rozbieganko.
9,5 km po 5:24 (76%), 62m up. Ostatnio podczas biegania robię sobie takie spotaniczne elementy biegowe jak krótkie podbiegi po schodach, albo po nasypie, wybieram trasy, które są trudne z podbiegami. Dzisiaj na takim ponad 1 km podbiegu serce podbiło na chwilę do 82% i na górze spadło od razu do 74-75%. Co oznacza, że organizm jest całkiem fajnie wytrenowany tlenowo. Trzeba mu teraz ostrożnie dokładać bodźce biegowe i powinien być fajny sezon.
Nic nie boli, mam frajdę z biegania, chce mi się, nie mam presji na wyniki, jak będzie forma to same będą. Cieszę się, bo trening zaczyna działać.
Niedziela rano:
Siłownia: Core, siła rąk, piłka lekarska, ćwiczenia z gryfem.
Niedziela wieczorem:
Zabawa biegowa na stadionie: 1600 na dogrzanie + 8x200/200 + 4x100/100 + 800
test Adidas Adizero Adios 2. Fajne buty, na mokrym tartanie dały radę. Ciekawe jak będzie się biegać na asfalcie.
Dzisiaj zimno bo tylko 3 stopnie, ale przynajmniej nie wiało. Na treningu chodziarskim był Jakub Jelonek, przywitaliśmy się, nie chciałem mu za bardzo przeszkadzać bo widziałem robił jakieś odcinki tempowe. Jest ostatnio mocno w gazie i nawet został mistrzem Polski. Dla zainteresowanych był wywiad z nim na radio Jura.
https://www.radiojura.pl/nasz-chodziarz ... olski.html
Co do biegania, dzisiaj miałem pokręcić nogami trochę szybciej, bo tego ostatnio brakowało, nawet bardzo brakowało.
Zrobiłem 1200m na rozgrzewkę i od razu 1600 w 6:30.
Po tym zabawę biegową 8x200/200 i 4x100/100.
Wszystkie te prędkości mają na celu mnie trochę odmulić. Nie są to żadne prędkości startowe.
Do tego chciałem zobaczyć jak się będzie zachowywał but. Jest szybki choć tego nie sygnalizuje jak np. Tempo Next głośnym klapaniem.
Biegnie się w nim naturalnie, jest responsywny, dynamiczny, ale wymaga przyzwyczajenia się.
Przy minimalnym nakładzie energii biegnę sobie 4:20, jak trochę naciskam jest już 4:00-4:05.
Przy mocniejszym bieganiu nie czuję prędkości i nagle jest 3:40->3:30->albo nawet 3:17 jak na ostatniej 200m.
To może być trochę zgubne, ale zobaczymy. Z minusów trzeba sobie dobrze wyregulować siłę zaciągnięcia sznurówek, ale to detal w sumie.
Fajny but kupiony za 130 Euro, przyszedł z Wielkiej Brytanii w 8 dni, więc super.
1,60 km 6:31 4:04/km 85 % 88 % +0/-0 m 322 W 184 spm 1,31 m 61,15
0,20 km 0:43 3:39/km 83 % 86 % +0/-0 m 348 W 187 spm 1,41 m 69,54
0,20 km 0:44 3:36/km 83 % 85 % +0/-0 m 346 W 186 spm 1,43 m 72,23
0,20 km 0:44 3:39/km 83 % 86 % +0/-0 m 341 W 186 spm 1,42 m 72,08
0,20 km 0:42 3:29/km 84 % 87 % +0/-0 m 372 W 187 spm 1,39 m 75,86
0,20 km 0:42 3:27/km 84 % 87 % +0/-0 m 361 W 188 spm 1,44 m 74,78
0,21 km 0:43 3:28/km 83 % 86 % +0/-0 m 367 W 187 spm 1,44 m 74,07
0,20 km 0:41 3:25/km 83 % 87 % +0/-0 m 370 W 190 spm 1,42 m 78,33
0,20 km 0:40 3:17/km 85 % 86 % +0/-0 m 381 W 189 spm 1,48 m 78,98
0,10 km 0:17 2:53/km 62 % 66 % +0/-0 m 292 W 207 spm 1,54 m -
0,10 km 0:17 2:53/km 80 % 84 % +0/-0 m 333 W 201 spm 1,50 m 91,62
0,09 km 0:16 2:51/km 83 % 85 % +0/-0 m 337 W 205 spm 1,56 m 94,46
0,11 km 0:17 2:36/km 82 % 84 % +0/-0 m 369 W 203 spm 1,61 m -
0,84 km 2:52 3:26/km 85 % 92 % +0/-0 m 387 W 194 spm 1,48 m 74,72
3 miejsce w kategorii w krosie na 8 km, 5 miejsce w kategorii w półmaratonie i 1 miejsce w drużynie z Mariuszem Giżyńskim i jeszcze jednym zawodnikiem, którego nie spamiętałem. Fajnie się chłopaki bawią, zasłużone gratulacje dla nich.
U mnie marcowy licznik zatrzymał się na 251 km. To mój rekordowy kilometraż.
Wchodzę w kilometraż, ale bez męczenia buły...to znaczy rozbiegania są, ale staram się trochę poprzebierać nogami.
Na siłowni już tylko ograniczam się do ćwiczeń dynamicznych z gryfem, core, sprawności przy drabince i siły rąk.
Żadnych przysiadów już nie robię, chyba że z ketlem dla rozruszania i to tyle.
Teraz ciężar treningu idzie powoli na bieganie, choć pogoda w większości gówniana, ale przynajmniej śniegu nie ma.
Poniedziałek:
Rozbieganie, 8 km z dwoma solidnymi 400m podbiegami.
Średnio 5:15, 77%, całość na samopoczucie.
Wtorek:
Trening grupowy: 5 km easy + 15' sprawność + 7x2'/2' + 1 km easy.
5 km po 5:54 weszło na średnim tętnie 71% (co prawda pomiar z nadgarstka, ale było nisko, bo luz był totalny).
Odcinki już tak fajnie nie weszły bo zaczęło paskudnie wiać i praktyce wychodziło 490-520m w te 2 minuty czyli gdzieś między 4:05 a 3:55.
Nie było sensu piłować pod wiatr.
Środa:
Siłownia: Core, ręce, rozciąganie przy drabince. Solidna godzina ćwiczeń. Sprawność robi robotę zwłaszcza jak się ma 42 lata.
Nie chciałem się pocić jak świnia na elektryku, więc po powrocie do domu od razu rozbieganie na samopoczucie: 7,4 km po 5:15 średnio, tętno regeneracji 59 czyli dobra intensywność.
Czwartek:
Chyba najmocniejszy trening w tym roku, 3x10' poniżej progu mleczanowego. Biegnę z grupą w maju Wings For Life, więc coś tam dłuższego też wypadałoby pobiegać.
Nie celuje w jakieś długie bieganie, ale jeśli będą warunki pobiegnę sobie półmaraton i tyle.
1. 2,31 km 12:19 2,31 km 12:19 5:19/km 75 % 79 % +4/-1 m
2. 4,64 km 22:21 2,33 km 10:02 4:19/km 82 % 85 % +0/-3 m
3. 6,55 km 31:43 1,91 km 9:22 4:54/km 81 % 85 % +4/-0 m
4. 8,89 km 41:41 2,34 km 9:58 4:16/km 84 % 86 % +0/-4 m
5. 10,79 km 51:00 1,90 km 9:19 4:55/km 82 % 86 % +4/-1 m
6. 13,18 km 1:01:00 2,40 km 10:00 4:10/km 85 % 88 % +1/-4 m
7. 16,70 km 1:16:56 3,52 km 15:56 4:31/km 84 % 88 % +8/-8 m
Weszło łącznie 16,7 km w 1:17:00, było biegane z pasem hr.
Zaskakujące jest że pierwsze 10 minut weszło po 4:19 na średnim tętnie 82%.
Drugie 10 minut minimalnie szybciej bo po 4:16 na średnim tętnie 84%.
Trzecie 10 minut po 4:10 na średnim tętnie 85%.
Super zadowolony jestem z wykonania, choć pierwsze 10 minut to był raczej drugi zakres ale potem to już fajne bieganie podprogowe.
Po trzecim odcinku miałem zrobić paru kilometrowe schłodzenie, ale po około 2 minutach, nogi same zaczęły przyspieszać i właściwie znowu leciałem tempem 4:10-4:15 na schłodzeniu. Ostatnie 400 metrów nawet przyspieszyłem do tempa grubo poniżej 4:00, żeby jeszcze sprawdzić jak się będę czuł. I było w porządku....
Średnio 16,73 km po 4:36.
Piątek: wolny.
Nawadnianie, parę piwek z ekipą z pracy. Książęce cherry jest spoko.
Sobota: rozbieganie 9,5 km.
Cały dzień padało, ale wieczorem przestało, więc słuchawki na uszy i rozbieganko.
9,5 km po 5:24 (76%), 62m up. Ostatnio podczas biegania robię sobie takie spotaniczne elementy biegowe jak krótkie podbiegi po schodach, albo po nasypie, wybieram trasy, które są trudne z podbiegami. Dzisiaj na takim ponad 1 km podbiegu serce podbiło na chwilę do 82% i na górze spadło od razu do 74-75%. Co oznacza, że organizm jest całkiem fajnie wytrenowany tlenowo. Trzeba mu teraz ostrożnie dokładać bodźce biegowe i powinien być fajny sezon.
Nic nie boli, mam frajdę z biegania, chce mi się, nie mam presji na wyniki, jak będzie forma to same będą. Cieszę się, bo trening zaczyna działać.
Niedziela rano:
Siłownia: Core, siła rąk, piłka lekarska, ćwiczenia z gryfem.
Niedziela wieczorem:
Zabawa biegowa na stadionie: 1600 na dogrzanie + 8x200/200 + 4x100/100 + 800
test Adidas Adizero Adios 2. Fajne buty, na mokrym tartanie dały radę. Ciekawe jak będzie się biegać na asfalcie.
Dzisiaj zimno bo tylko 3 stopnie, ale przynajmniej nie wiało. Na treningu chodziarskim był Jakub Jelonek, przywitaliśmy się, nie chciałem mu za bardzo przeszkadzać bo widziałem robił jakieś odcinki tempowe. Jest ostatnio mocno w gazie i nawet został mistrzem Polski. Dla zainteresowanych był wywiad z nim na radio Jura.
https://www.radiojura.pl/nasz-chodziarz ... olski.html
Co do biegania, dzisiaj miałem pokręcić nogami trochę szybciej, bo tego ostatnio brakowało, nawet bardzo brakowało.
Zrobiłem 1200m na rozgrzewkę i od razu 1600 w 6:30.
Po tym zabawę biegową 8x200/200 i 4x100/100.
Wszystkie te prędkości mają na celu mnie trochę odmulić. Nie są to żadne prędkości startowe.
Do tego chciałem zobaczyć jak się będzie zachowywał but. Jest szybki choć tego nie sygnalizuje jak np. Tempo Next głośnym klapaniem.
Biegnie się w nim naturalnie, jest responsywny, dynamiczny, ale wymaga przyzwyczajenia się.
Przy minimalnym nakładzie energii biegnę sobie 4:20, jak trochę naciskam jest już 4:00-4:05.
Przy mocniejszym bieganiu nie czuję prędkości i nagle jest 3:40->3:30->albo nawet 3:17 jak na ostatniej 200m.
To może być trochę zgubne, ale zobaczymy. Z minusów trzeba sobie dobrze wyregulować siłę zaciągnięcia sznurówek, ale to detal w sumie.
Fajny but kupiony za 130 Euro, przyszedł z Wielkiej Brytanii w 8 dni, więc super.
1,60 km 6:31 4:04/km 85 % 88 % +0/-0 m 322 W 184 spm 1,31 m 61,15
0,20 km 0:43 3:39/km 83 % 86 % +0/-0 m 348 W 187 spm 1,41 m 69,54
0,20 km 0:44 3:36/km 83 % 85 % +0/-0 m 346 W 186 spm 1,43 m 72,23
0,20 km 0:44 3:39/km 83 % 86 % +0/-0 m 341 W 186 spm 1,42 m 72,08
0,20 km 0:42 3:29/km 84 % 87 % +0/-0 m 372 W 187 spm 1,39 m 75,86
0,20 km 0:42 3:27/km 84 % 87 % +0/-0 m 361 W 188 spm 1,44 m 74,78
0,21 km 0:43 3:28/km 83 % 86 % +0/-0 m 367 W 187 spm 1,44 m 74,07
0,20 km 0:41 3:25/km 83 % 87 % +0/-0 m 370 W 190 spm 1,42 m 78,33
0,20 km 0:40 3:17/km 85 % 86 % +0/-0 m 381 W 189 spm 1,48 m 78,98
0,10 km 0:17 2:53/km 62 % 66 % +0/-0 m 292 W 207 spm 1,54 m -
0,10 km 0:17 2:53/km 80 % 84 % +0/-0 m 333 W 201 spm 1,50 m 91,62
0,09 km 0:16 2:51/km 83 % 85 % +0/-0 m 337 W 205 spm 1,56 m 94,46
0,11 km 0:17 2:36/km 82 % 84 % +0/-0 m 369 W 203 spm 1,61 m -
0,84 km 2:52 3:26/km 85 % 92 % +0/-0 m 387 W 194 spm 1,48 m 74,72
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Podobno kobieta zna wszystkie kolory, za to mężczyzna rozróżnia trzy: fajny, zajebisty i wujowy.
Ciekawe jak to jest z bieganiem. Podobno zasada 5 temp biegowych wymyślona przez jakiegoś tam mądrego trenera jest brednią.
Ale ja osobiście całkiem dobrze się czuje jak mam urozmaicone bieganie. Czy będzie z tego pieca chleb to życie pokaże.
Poniedziałek:
rozbieganie, 10,2 km po 5:22 średnio (75%), na samopoczucie bardziej, ale nieważne. Po drodze spotkałem lisa, 2 jeże i wiewiórkę. Klasyczne domowe przedszkole.
Wtorek:
trening grupowy, 6 km rozbieganie, 15' sprawność, 7x1'/3', wychodziło między 270-290m, na ostatnim ~310m
Środa:
siłownia (siła ogólna, core, ręce, 3x3 backsquat na pobudzenie z 65kg. Po siłowni 8,4 km po 5:16 (76%) rozbiegania na samopoczucie, bez patrzenia na zegarek.
Czwartek:
rozbieganie: 7,5 km po 5:19 + 2 przebieżki, w deszczu ze śniegiem, spotkałem bociana, minę miał jak w memie "zachciało mi się karwasz twarz barabasz przylatywać tak wcześnie to mam za swoje", garmin pokazał formę jako szczytową. I tak ochrzciłem ten dzień mianem szczytującego bociana.
Piątek:
siłownia, klata, siła rąk, front squat 3x3 z 52 kg, półprzysiad do wyskoku z gryfem 20 kg ze spadaniem na śródstopie 3x10.
Sobota:
błotny parkrun edycja wielkanocna. 20:39, zupełnie przypadkowa życiówka parkruna o parę sekund. Pierwsze podbiegowe 3 km w 12:56, ostatnie bardziej zbiegowe 2 km w 7:43. Sporo błota i miękkie leśne podłoże nie było łaskawe, ale jest jak jest. Nie narzekam. Po biegu bitwa na ugotowane jajka i fajne pogaduchy.
Niedziela:
longrun, 24 km w 2h11min czyli 5:28 średnio. Najdłuższy longrun jaki robiłem. Chyba to się w końcu załapało w kategorię longrun, bo Tomek nic nie skomentował :D Biegane bez picia, po wielkanocnym lekkim śniadaniu. Zjadłem tylko 2 kawałki czekolady na 8 i 16 km. Nie spodziewałem się, że tak łatwo to pójdzie, choć bez dobrego audiobooka bym chyba zasnął z nudów.
Poniedziałek:
po longu czułem się dobrze, hrv było wysokie, lekko energetycznie byłem osłabiony, ale no trudno, żebym nie był. Tylko wieczorne rozbieganie: 7,1 km rozbieganie po 5:21 (77%) + 6x60 przebieżki + 300m do domu żwawiej.
Wtorek:
trening grupowy na stadionie, choć właściwie tylko z nazwy. Grupa dużo startuje, praktycznie co tydzień, więc to co biegają nie bardzo idzie w planach z tym co ja robię. Więc dzisiaj indywidualnie.
1600 rozgrzewka + 3200 @ 4:20 tempo + 10' sprawność + 5x150 + 1600 @ 4:13
150 biegane w Adios Adizero 2, przez cały czas lekko deszcz kropił, więc w konsekwencji tartan był mokry, a but dawał radę. Jestem zaskoczony, że w butach biegałem między 23,05-23:55
Całkiem fajny bodziec biomechaniczny, a teraz najważniejsze, dzień po nie ma gruzu w nogach jak miało to miejsce w kolcach. Chyba będę te akcenty biegał w tych butach, a kolce zakładał tylko na 1-2 ostatnie powtórzenia.
0,15 km 0:23 2:31/km 78 % 85 % 436 W 219 spm 1,59 m -
0,15 km 0:23 2:31/km 78 % 85 % 426 W 202 spm 1,66 m -
0,16 km 0:24 2:29/km 77 % 84 % 423 W 206 spm 1,63 m -
0,16 km 0:23 2:27/km 77 % 82 % 427 W 221 spm 1,76 m -
0,16 km 0:23 2:28/km 77 % 81 % 414 W 212 spm 1,75 m
Ciekawe jak to jest z bieganiem. Podobno zasada 5 temp biegowych wymyślona przez jakiegoś tam mądrego trenera jest brednią.
Ale ja osobiście całkiem dobrze się czuje jak mam urozmaicone bieganie. Czy będzie z tego pieca chleb to życie pokaże.
Poniedziałek:
rozbieganie, 10,2 km po 5:22 średnio (75%), na samopoczucie bardziej, ale nieważne. Po drodze spotkałem lisa, 2 jeże i wiewiórkę. Klasyczne domowe przedszkole.
Wtorek:
trening grupowy, 6 km rozbieganie, 15' sprawność, 7x1'/3', wychodziło między 270-290m, na ostatnim ~310m
Środa:
siłownia (siła ogólna, core, ręce, 3x3 backsquat na pobudzenie z 65kg. Po siłowni 8,4 km po 5:16 (76%) rozbiegania na samopoczucie, bez patrzenia na zegarek.
Czwartek:
rozbieganie: 7,5 km po 5:19 + 2 przebieżki, w deszczu ze śniegiem, spotkałem bociana, minę miał jak w memie "zachciało mi się karwasz twarz barabasz przylatywać tak wcześnie to mam za swoje", garmin pokazał formę jako szczytową. I tak ochrzciłem ten dzień mianem szczytującego bociana.
Piątek:
siłownia, klata, siła rąk, front squat 3x3 z 52 kg, półprzysiad do wyskoku z gryfem 20 kg ze spadaniem na śródstopie 3x10.
Sobota:
błotny parkrun edycja wielkanocna. 20:39, zupełnie przypadkowa życiówka parkruna o parę sekund. Pierwsze podbiegowe 3 km w 12:56, ostatnie bardziej zbiegowe 2 km w 7:43. Sporo błota i miękkie leśne podłoże nie było łaskawe, ale jest jak jest. Nie narzekam. Po biegu bitwa na ugotowane jajka i fajne pogaduchy.
Niedziela:
longrun, 24 km w 2h11min czyli 5:28 średnio. Najdłuższy longrun jaki robiłem. Chyba to się w końcu załapało w kategorię longrun, bo Tomek nic nie skomentował :D Biegane bez picia, po wielkanocnym lekkim śniadaniu. Zjadłem tylko 2 kawałki czekolady na 8 i 16 km. Nie spodziewałem się, że tak łatwo to pójdzie, choć bez dobrego audiobooka bym chyba zasnął z nudów.
Poniedziałek:
po longu czułem się dobrze, hrv było wysokie, lekko energetycznie byłem osłabiony, ale no trudno, żebym nie był. Tylko wieczorne rozbieganie: 7,1 km rozbieganie po 5:21 (77%) + 6x60 przebieżki + 300m do domu żwawiej.
Wtorek:
trening grupowy na stadionie, choć właściwie tylko z nazwy. Grupa dużo startuje, praktycznie co tydzień, więc to co biegają nie bardzo idzie w planach z tym co ja robię. Więc dzisiaj indywidualnie.
1600 rozgrzewka + 3200 @ 4:20 tempo + 10' sprawność + 5x150 + 1600 @ 4:13
150 biegane w Adios Adizero 2, przez cały czas lekko deszcz kropił, więc w konsekwencji tartan był mokry, a but dawał radę. Jestem zaskoczony, że w butach biegałem między 23,05-23:55
Całkiem fajny bodziec biomechaniczny, a teraz najważniejsze, dzień po nie ma gruzu w nogach jak miało to miejsce w kolcach. Chyba będę te akcenty biegał w tych butach, a kolce zakładał tylko na 1-2 ostatnie powtórzenia.
0,15 km 0:23 2:31/km 78 % 85 % 436 W 219 spm 1,59 m -
0,15 km 0:23 2:31/km 78 % 85 % 426 W 202 spm 1,66 m -
0,16 km 0:24 2:29/km 77 % 84 % 423 W 206 spm 1,63 m -
0,16 km 0:23 2:27/km 77 % 82 % 427 W 221 spm 1,76 m -
0,16 km 0:23 2:28/km 77 % 81 % 414 W 212 spm 1,75 m
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji...kurła jeszcze raz...nikt nie spodziewa się hiszpańskiej pogody nagle w kwietniu...
Dobra przesadzam, ale miły chłodek przełomu marca i kwietnia nie mógł trwać wiecznie. 22 i 23 kwietnia przełamała się pogoda i przyszły cieplejsze dni.
Kogo zaskoczyło tego zaskoczyło, akurat na ten dzień przypadał krakowski maraton i kilka innych imprez. Życie...
Środa:
siłownia, Plecy, ręce, core.
Czwartek po pracy:
15,5 km z wplecionymi odcinkami 5' - 8x po 5' - tempo umiarkowane od 4:33 do 4:23 na 1' przerwie w biegu. Jakoś zleciało bez nudy.
Piątek:
30' żwawe BNP po lokalnych górkach: 6,44 km BNP od 5:27 do 4:09.
Sobota:
stadion, 10x400m na p.1'15'' w marszu. Czasy odcinków: 1:30, 1:30, 1:29, 1:31, 1:29, 1:30, 1:27, 1:29, 1:29, 1:28. Typowy trening po którym można by wpaść w zachwyt. Nic mylnego szybkościowiec pobiegnie taki dość łatwo, co nie przekłada się wcale na 19 min.
Niedziela:
rozbieganie 6 km + 500m @3:55
Poniedziałek:
7,6 km rozbiegania, średnio 5:30 (76%), w sumie na samopoczucie po lokalnych pagórkach, samopoczucie 8/10, lekki deszczyk, chłodno, przyjemnie, na uszach Hans Zimmer the best of.
Wtorek:
trening grupowy, tappering workout, 3km rozbiegania (5:35, 74%) + 4x800m na p.1'30'' w marszu. Wykon (czasy): 3:09, 3:08, 3:08, 3:05.
Środa:
rozbieganie, 7,5 km, 5:24, 77%. Na samopoczucie, drzemka poobiednia działa cuda
Czwartek:
wolne.
Piątek:
przyszedł gorąc, 5 km rozbiegania + 400m @4:00. Wszystkie parametry biegania w ciepełku wuj wziął, trzeba robić adaptację.
Sobota:
parkrun, marszobieg z żoną i forma rozruchu przed niedzielnym startem.
Niedziela: 63 Bieg Ulicami Sieradza
No, jak człowiek trenuje w fajnych chłodnych temperaturach to jest w tym jedna zdrada, nie przyzwyczajać się do komfortowych temperatur.
Bo nagle o 11:30 jest 24 stopnie, zero chmur i pełna lampa i trzeba biec.
Czas zmierzony: 19:51
Czas oficjalny: 19:56 (zdrada polega na tym, że pierwsza 50 miała mierzone czasy od strzału, a ja jak debil zamiast stanąć w 1 czy 2 linii stanąłem w 5
Więc straciłem 5 sekund na dobieg do startu i potem jeszcze jakiś wolniejszy biegacz zrobił to co ja chciałem, czyli tam gdzie jest kostka brukowa pobiegł fajnym równym, ale wąskim chodnikiem i mnie przyblokował. Dopiero po ok 300m jak się przebiłem, skończyła się kostka brukowa i zaczął się normalny bieg ulicami. Równo spokojnie i pierwszy kilometr 4:00. Po pierwszym kilometrze ocena samopoczucia, wszystkie systemy w normie, więc lekko dociskam i drugi kilometr pyka 3:55. Wszystko idzie elegancko, aż wybiegamy na długą prostą o której zresztą @Przemkurius pisał w zeszłym roku. Tutaj jest gorąco bo już nie ma cienia (!@#$% betonozę), ale najgorsze jest to że na długim spokojnym podbiegu, wieje prosto w twarz!! Jak na złość 3 osobowa grupka w której biegłem zaczyna dyszeć jak parowóz i zwalniać do 4:20 albo i wolniej.
Omijam i trzymam tempo, do następnej grupki mam 30 metrów, za daleko, żeby skleić przed nawrotem. 3km wpada w 4:05, więc nie ma tragedii.
Nawrotka i lecimy lekko z górki z wiatrem, jezu ale grzeje. Od razu mi się przypomniał @Siedlak1975 i jego maraton w Krakowie a ja tu się narzekam na ciepło na jakiejś piątce. Spokojnie wchodzę na tempo przelotowe 4:00 i jest w porządku. Jak w tempomacie wpada 4:00 na 4 kilometrze. Piąty kilometr jest pod górkę do rynku i końcówka po kostce. Bez kryzysu sklejam tą grupkę co była za daleko i wyprzedzam. Przede mną jest jeszcze 2 gości, myślę tylko o tym, żeby ich dogonić. Po 600m mam 3:55 i łapę tą grupkę. Końcówkę dociskam i ostatni kilometr wpada w 3:52 albo 3:51 jakoś. Bieganie bo takiej dużej kostce fajne nie jest, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz.
Na duży plus zaliczam świadomość biegową, patrzyłem jak biegną przede mną i trzymałem się optymalnej trasy i wyszło idealnie 5,02km (jest atest).
Na minus to jednak fakt, że mogłem lepiej zacząć to bym miał sporo lepszy czas a nie dałem się zamknąć jak pipa.
Miejsce 16 open, 6 miejsce w kategorii. Jestem gotowy na bieganie 19:20-19:30 tylko muszę trafić lepszy warun i się obiegać.
Bardzo miła impreza, bardzo fajna atmosfera, nic tylko biegać.
Dobra przesadzam, ale miły chłodek przełomu marca i kwietnia nie mógł trwać wiecznie. 22 i 23 kwietnia przełamała się pogoda i przyszły cieplejsze dni.
Kogo zaskoczyło tego zaskoczyło, akurat na ten dzień przypadał krakowski maraton i kilka innych imprez. Życie...
Środa:
siłownia, Plecy, ręce, core.
Czwartek po pracy:
15,5 km z wplecionymi odcinkami 5' - 8x po 5' - tempo umiarkowane od 4:33 do 4:23 na 1' przerwie w biegu. Jakoś zleciało bez nudy.
Piątek:
30' żwawe BNP po lokalnych górkach: 6,44 km BNP od 5:27 do 4:09.
Sobota:
stadion, 10x400m na p.1'15'' w marszu. Czasy odcinków: 1:30, 1:30, 1:29, 1:31, 1:29, 1:30, 1:27, 1:29, 1:29, 1:28. Typowy trening po którym można by wpaść w zachwyt. Nic mylnego szybkościowiec pobiegnie taki dość łatwo, co nie przekłada się wcale na 19 min.
Niedziela:
rozbieganie 6 km + 500m @3:55
Poniedziałek:
7,6 km rozbiegania, średnio 5:30 (76%), w sumie na samopoczucie po lokalnych pagórkach, samopoczucie 8/10, lekki deszczyk, chłodno, przyjemnie, na uszach Hans Zimmer the best of.
Wtorek:
trening grupowy, tappering workout, 3km rozbiegania (5:35, 74%) + 4x800m na p.1'30'' w marszu. Wykon (czasy): 3:09, 3:08, 3:08, 3:05.
Środa:
rozbieganie, 7,5 km, 5:24, 77%. Na samopoczucie, drzemka poobiednia działa cuda
Czwartek:
wolne.
Piątek:
przyszedł gorąc, 5 km rozbiegania + 400m @4:00. Wszystkie parametry biegania w ciepełku wuj wziął, trzeba robić adaptację.
Sobota:
parkrun, marszobieg z żoną i forma rozruchu przed niedzielnym startem.
Niedziela: 63 Bieg Ulicami Sieradza
No, jak człowiek trenuje w fajnych chłodnych temperaturach to jest w tym jedna zdrada, nie przyzwyczajać się do komfortowych temperatur.
Bo nagle o 11:30 jest 24 stopnie, zero chmur i pełna lampa i trzeba biec.
Czas zmierzony: 19:51
Czas oficjalny: 19:56 (zdrada polega na tym, że pierwsza 50 miała mierzone czasy od strzału, a ja jak debil zamiast stanąć w 1 czy 2 linii stanąłem w 5
Więc straciłem 5 sekund na dobieg do startu i potem jeszcze jakiś wolniejszy biegacz zrobił to co ja chciałem, czyli tam gdzie jest kostka brukowa pobiegł fajnym równym, ale wąskim chodnikiem i mnie przyblokował. Dopiero po ok 300m jak się przebiłem, skończyła się kostka brukowa i zaczął się normalny bieg ulicami. Równo spokojnie i pierwszy kilometr 4:00. Po pierwszym kilometrze ocena samopoczucia, wszystkie systemy w normie, więc lekko dociskam i drugi kilometr pyka 3:55. Wszystko idzie elegancko, aż wybiegamy na długą prostą o której zresztą @Przemkurius pisał w zeszłym roku. Tutaj jest gorąco bo już nie ma cienia (!@#$% betonozę), ale najgorsze jest to że na długim spokojnym podbiegu, wieje prosto w twarz!! Jak na złość 3 osobowa grupka w której biegłem zaczyna dyszeć jak parowóz i zwalniać do 4:20 albo i wolniej.
Omijam i trzymam tempo, do następnej grupki mam 30 metrów, za daleko, żeby skleić przed nawrotem. 3km wpada w 4:05, więc nie ma tragedii.
Nawrotka i lecimy lekko z górki z wiatrem, jezu ale grzeje. Od razu mi się przypomniał @Siedlak1975 i jego maraton w Krakowie a ja tu się narzekam na ciepło na jakiejś piątce. Spokojnie wchodzę na tempo przelotowe 4:00 i jest w porządku. Jak w tempomacie wpada 4:00 na 4 kilometrze. Piąty kilometr jest pod górkę do rynku i końcówka po kostce. Bez kryzysu sklejam tą grupkę co była za daleko i wyprzedzam. Przede mną jest jeszcze 2 gości, myślę tylko o tym, żeby ich dogonić. Po 600m mam 3:55 i łapę tą grupkę. Końcówkę dociskam i ostatni kilometr wpada w 3:52 albo 3:51 jakoś. Bieganie bo takiej dużej kostce fajne nie jest, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz.
Na duży plus zaliczam świadomość biegową, patrzyłem jak biegną przede mną i trzymałem się optymalnej trasy i wyszło idealnie 5,02km (jest atest).
Na minus to jednak fakt, że mogłem lepiej zacząć to bym miał sporo lepszy czas a nie dałem się zamknąć jak pipa.
Miejsce 16 open, 6 miejsce w kategorii. Jestem gotowy na bieganie 19:20-19:30 tylko muszę trafić lepszy warun i się obiegać.
Bardzo miła impreza, bardzo fajna atmosfera, nic tylko biegać.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A po co ma Pan tą słuchawkę zapytał ostatnio taki chłopczyk ochroniarza w sklepie? A wiesz odpowiedział mu wąsaty pan, który wczuł się w rolę: mam ją po to, żeby mieć kontakt z bazą Fajnie jest też mieć kontakt z bazą, w tym sezonie mam naprawdę fajnie zbudowane podstawy tlenowe, sprawność i siłę ogólną. Nic tylko z tego korzystać nadbudowując szybkość i wytrzymałość tempową.
Niedziela cd:
Po niedzielnej piątce, zrobiłem jeszcze 6,8 km rozbiegania po 5:28.
Poniedziałek:
Dzień po zawodach klasycznie obniżone tętno, nie wiem z czego to wynika, ale tak jest.
Rozbieganie 7,6 km @5:22, 74%. Bardzo dobre samopoczucie, zmęczenie lekkie w nogach było, ale nic co by było upierdliwe.
Wtorek:
Trening Grupowy DRT.
6,2 km rozbiegania z pogaduchami @5:35, 72% +30' sprawności i 6xdiagonal (3 pełne koperty przebieżek po trawie).
Przy okazji odkryłem, że tryb lekkoatletyczny z przypiętym śladem do konkretnego toru nie działa na przebieżkach po kopercie.
Wg garmina ustanowiłem rekord świata na 1 km
Środa:
Rozbieganie -> 7,5 km @5:17 średnio, Tr61, dobre samopoczucie, spoczynkowe jeszcze lekko podwyższone po niedzieli, ciężki podbieg wszedł na luzie.
Czwartek:
Marszobieg z żoną, 6,2 km, albo inaczej interwały po 6:00
Piątek:
Rozruch 3,9 km w czym 200m po ok 4:00
Sobota:
Bieg lokalny o puchar Św. Floriana aka "Strażacka 10".
Nie mylić z dystansem 10 km to po prostu adres imprezy pod Częstochową w Poczesnej.
Dystanse 6 i 12 km. Ja oczywiście na 6 km.
Bieg kameralny łącznie ok 150 osób.
Na totalnym luzie do tego podszedłem.
6 dni przerwy to trochę mało od ostatnich zawodów, ale tętno dzisiaj zameldowało się na 44 więc nisko.
Temperatura 12-13 stopni, lekki wiatr, przepadało rano, więc dobrze się oddychało.
Pobiegłem z myślą "na samopoczucie".
Przemowa lokalnych władz, księdza, kogoś tam jeszcze, kogoś tam jeszcze.
Potem bieg na 200m dzieciaków.
Chwila przerwy, strażacy obstawili bieg, odliczanie i start.
Pierwszy kilometr jak to pierwszy kilometr oderwało się 2-3 szybkich chłopaków, po 500m osłabli ci co zaczęli za szybko.
Uformowała się 3 osobowa grupa z najszybszą znajomą biegaczką Moniką i jeszcze jeden lokalny biegacz.
Lecimy dość równo pierwszy kilometr w 4:03 i drugi z krótkim podbiegiem 4:03. Czuję się dobrze.
Monika mówi, że mało biegała w tym tygodniu, bo była przeziębiona. Drugi kolega też trzyma tempo.
Zaczyna się 3 kilometr, czuję się świetnie, zbiegamy do młyna po 500m tempo 3:48, potem podbieg pod most, zaczęło chwilę wiać i cyka najsłabszy kilometr 4:04.
Budzę się z lekkiego letargu, czuję, że zwalniają. Pytam Moniki czy dać jej zmianę, mówi, że nie, ale po chwili przejmuję inicjatywę, przyspieszam i krzyczę, żeby mi na plecy siadali i się wieźli. Dziękują i tak robią. Czwarty kilometr wpada w 4:01, wychodzi lekkie słońce, ja biegnę 5 kilometr i zastanawiam się czy to przypadkiem nie są okolice mojego tempa na 10 km. Nie obracam się, słyszę, że trzymają mi się na plecach. Piąty kilometr, lekki zbieg, zakręt i podbieg. Biegnę równo, mocno, ale równo. Tętno jest wysoko, ale o 6 uderzeń niżej niż w Sieradzu. Na tym etapie już wiem, że jestem dzisiaj dość mocny. Piąty kilometr wpada w 4:00, krzyczę, że przyspieszam. Nie wiem czy coś usłyszeli, ale to bez znaczenia. Sprytnie trzymam się optymalnego toru biegu i dociskam. Po 500 mam tempo 3:45 i tutaj za zakrętem pojawia się, krótki może 100m mocny podbieg.
Nie ważne, dociskam wbiegam na górkę i zaczynam finish. Ostatni kilometr a właściwie 950m wpada 3:29. Patrząc na GC było 6 km +/- 20 metrów (część ludzi miała więcej, część ciut mniej, więc raczej było, zresztą to nie bieg o złote kalesony.
Łączny czas na mecie: 23:42 (średnie tempo 3:57).
Miejsce 5 open w lokalnym biegu o pietruszkę Do zwycięzcy z naszego teamu zresztą, 2min 30sekund straty.
Jestem zadowolony, kontakt z bazą jest muszę postartować i zbudować pewność siebie. Można było już dzisiaj pobiec 23:20 albo i szybciej, tylko trzeba było pójść all out. Ale z drugiej strony biegłbym wtedy sam. Forma cały czas rośnie, zabawy jest co niemiara. Do tego nawiązuję dużo nowych znajomości i to się liczy. Za tydzień jedziemy na Wings for Life całym autokarem. Będzie długie wybieganie
Niedziela cd:
Po niedzielnej piątce, zrobiłem jeszcze 6,8 km rozbiegania po 5:28.
Poniedziałek:
Dzień po zawodach klasycznie obniżone tętno, nie wiem z czego to wynika, ale tak jest.
Rozbieganie 7,6 km @5:22, 74%. Bardzo dobre samopoczucie, zmęczenie lekkie w nogach było, ale nic co by było upierdliwe.
Wtorek:
Trening Grupowy DRT.
6,2 km rozbiegania z pogaduchami @5:35, 72% +30' sprawności i 6xdiagonal (3 pełne koperty przebieżek po trawie).
Przy okazji odkryłem, że tryb lekkoatletyczny z przypiętym śladem do konkretnego toru nie działa na przebieżkach po kopercie.
Wg garmina ustanowiłem rekord świata na 1 km
Środa:
Rozbieganie -> 7,5 km @5:17 średnio, Tr61, dobre samopoczucie, spoczynkowe jeszcze lekko podwyższone po niedzieli, ciężki podbieg wszedł na luzie.
Czwartek:
Marszobieg z żoną, 6,2 km, albo inaczej interwały po 6:00
Piątek:
Rozruch 3,9 km w czym 200m po ok 4:00
Sobota:
Bieg lokalny o puchar Św. Floriana aka "Strażacka 10".
Nie mylić z dystansem 10 km to po prostu adres imprezy pod Częstochową w Poczesnej.
Dystanse 6 i 12 km. Ja oczywiście na 6 km.
Bieg kameralny łącznie ok 150 osób.
Na totalnym luzie do tego podszedłem.
6 dni przerwy to trochę mało od ostatnich zawodów, ale tętno dzisiaj zameldowało się na 44 więc nisko.
Temperatura 12-13 stopni, lekki wiatr, przepadało rano, więc dobrze się oddychało.
Pobiegłem z myślą "na samopoczucie".
Przemowa lokalnych władz, księdza, kogoś tam jeszcze, kogoś tam jeszcze.
Potem bieg na 200m dzieciaków.
Chwila przerwy, strażacy obstawili bieg, odliczanie i start.
Pierwszy kilometr jak to pierwszy kilometr oderwało się 2-3 szybkich chłopaków, po 500m osłabli ci co zaczęli za szybko.
Uformowała się 3 osobowa grupa z najszybszą znajomą biegaczką Moniką i jeszcze jeden lokalny biegacz.
Lecimy dość równo pierwszy kilometr w 4:03 i drugi z krótkim podbiegiem 4:03. Czuję się dobrze.
Monika mówi, że mało biegała w tym tygodniu, bo była przeziębiona. Drugi kolega też trzyma tempo.
Zaczyna się 3 kilometr, czuję się świetnie, zbiegamy do młyna po 500m tempo 3:48, potem podbieg pod most, zaczęło chwilę wiać i cyka najsłabszy kilometr 4:04.
Budzę się z lekkiego letargu, czuję, że zwalniają. Pytam Moniki czy dać jej zmianę, mówi, że nie, ale po chwili przejmuję inicjatywę, przyspieszam i krzyczę, żeby mi na plecy siadali i się wieźli. Dziękują i tak robią. Czwarty kilometr wpada w 4:01, wychodzi lekkie słońce, ja biegnę 5 kilometr i zastanawiam się czy to przypadkiem nie są okolice mojego tempa na 10 km. Nie obracam się, słyszę, że trzymają mi się na plecach. Piąty kilometr, lekki zbieg, zakręt i podbieg. Biegnę równo, mocno, ale równo. Tętno jest wysoko, ale o 6 uderzeń niżej niż w Sieradzu. Na tym etapie już wiem, że jestem dzisiaj dość mocny. Piąty kilometr wpada w 4:00, krzyczę, że przyspieszam. Nie wiem czy coś usłyszeli, ale to bez znaczenia. Sprytnie trzymam się optymalnego toru biegu i dociskam. Po 500 mam tempo 3:45 i tutaj za zakrętem pojawia się, krótki może 100m mocny podbieg.
Nie ważne, dociskam wbiegam na górkę i zaczynam finish. Ostatni kilometr a właściwie 950m wpada 3:29. Patrząc na GC było 6 km +/- 20 metrów (część ludzi miała więcej, część ciut mniej, więc raczej było, zresztą to nie bieg o złote kalesony.
Łączny czas na mecie: 23:42 (średnie tempo 3:57).
Miejsce 5 open w lokalnym biegu o pietruszkę Do zwycięzcy z naszego teamu zresztą, 2min 30sekund straty.
Jestem zadowolony, kontakt z bazą jest muszę postartować i zbudować pewność siebie. Można było już dzisiaj pobiec 23:20 albo i szybciej, tylko trzeba było pójść all out. Ale z drugiej strony biegłbym wtedy sam. Forma cały czas rośnie, zabawy jest co niemiara. Do tego nawiązuję dużo nowych znajomości i to się liczy. Za tydzień jedziemy na Wings for Life całym autokarem. Będzie długie wybieganie
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Bo w życiu to jest tak, że lepiej coś zrobić, niż po latach żałować, że się tylko o tym myślało.
Nie spodziewałem się, że grupowy wyjazd autokarem na Wings for Life to taka frajda będzie.
Co więcej, kompletnie nie wiedziałem jak i co mam tam biec. Parę dni przed wyjazdem spojrzałem w historię treningów runalyze: a tam 2 dosłownie treningi, które miały charakter dłuższych: 24 km po 5:28 w Wielkanoc i 15,5 z 5' tempowymi odcinkami tydzień później. I weź tu teraz bądź mądry i pisz wiersze, jak właściwie biegam ostatnio pod 5 km.
Dobra po kolei bo zgubię wątek.
Poniedziałek:
Najszybsze rozbieganie jakie pamiętam. Jak człowiek lata po swoich lokalnych "górkach" jak nagle pójdzie pobiegać po super płaskim odcinku Warty w chłodne popołudnie to się może zdziwić. 8 km po 5:05, ~77%, samopoczucie 9/10. Ostatni kilometr ok 80% po 4:41. Grażyna, mam zawał
Wtorek:
Rozbieganie rano przed wyjazdem na finał pucharu Polski w piłce nożnej (o którym już w sumie zapomniałem).
Po lokalnych "górkach", bluza z długim była za ciepła, lekko odwodniony po grillu. 7,7 km, ~76%, po 5:21 średnio.
Środa:
Wiało trochę, ale ładna pogoda. Średnio odpocząłem wczoraj bo wróciłem przed północą z Warszawy.
Więc nie chciałem męczyć buły, tylko krótkie intensywne odcinki zrobić. Coraz częściej będę biegał na tempach biegów średnich.
Biegane na wałach Warty (jedno oko na żonę, która udaje, że truchta i robi przebieżki). P1'15'' po 2' i p2' po 1'
1. 3,09 km 15:54 0,55 km 2:01 3:42/km
2. 3,78 km 19:10 0,57 km 2:01 3:32/km
3. 4,45 km 22:27 0,58 km 2:02 3:29/km
4. 4,92 km 25:26 0,32 km 1:01 3:11/km
5. 5,40 km 28:29 0,30 km 0:58 3:11/km
6. 5,91 km 31:33 0,33 km 1:01 3:06/km
Czwartek:
Adaptacja cieplna. Rozbieganie raczej spokojne w ciepełku i słońcu. 7,7 km po 5:14, ~77%, Samopoczucie 8/10.
Piątek:
Rozruch przed Wings for Life. 5,5 km, średnio po 5:08, 75% ok 150m żwawiej po ok 4:05.
Sobota wyjazd na Wings for Life.
Autokarem do Poznania wyjechaliśmy z Częstochowy ok 8 rano. Łącznie ok 40 osób z DRT, Stowarzyszenia Słońca Jury oraz z ekipy Parkrun Lasek Aniołowski.
Mieliśmy w planach odbiór pakietów i zameldowanie w hotelu. W połowie drogi się rozpadało i padało do ok 17, ale bez tragedii. Potem akurat przestało, więc wybraliśmy się w Poznaniu do restauracji włoskiej Atelier. Obsługa restauracji była lekko zaskoczona, gdy do lokalu wpadło 16 głodnych osób, ale stanęli na wysokości zadania z pizzami, makaronami itd. Więc carboloading przebiegł bez problemu Wieczorem pogaduchy, jakieś symboliczne piwo i ok 22 marsz do pokoju do spania.
Następnego dnia w autokarze okazało się, że mamy jeden extra pakiet, bo jedna osoba niepełnosprawna gorzej się poczuła i zrezygnowała ze startu.
Głupio by było, żeby się zmarnował, więc hokus pokus czary mary Ewa (moja żona) już w leginsach i adidasach w koszulce Wings for Life i mamy debiutantkę (nie licząc parkruna to jej pierwsza impreza tej skali). Nawet nie zdawała sobie sprawy, że to dopiero początek pozytywnych niespodzianek tego dnia.
Od 11 do 13 na Hali Expo to standard: toaleta, banany, toaleta, depozyt, zdjęcie, toaleta itd.
Pogoda zapowiadała się fajnie, atmosfera gorąca, czuć w powietrzu emocje.
A ja cały czas nie wiem jakie jest moje tempo maratońskie, dobra żart około maratońskie.
Śmiechy, czas płynie a ja nie wiem co mam biec. Ok 12:15 zrobiliśmy odprawę drużyny i rozeszliśmy się do stref startowych.
Ja startowałem z drugiej, chłodno jakoś było bo wiaterek zaczął wiać, ale w miarę napełniania się stref zrobiło się cieplej.
Najważniejsza decyzja: muzyka na bieg. Padło na kompilację albumów Darii Zawiałow: luz, dobra nuta i pozytywny przekaz.
Rozgrzewka, oficjalny program, pojawiła się Sofia Ennaoui, Paweł Januszewski, wyjaśnili uczestnikom co i jak.
Atmosfera gorąca, śpiewy, krzyki, latające drony, telewizja, muzyka. Odliczanie i poszli!!!
Chwila zamieszania i lecimy. Po 300 metrach wybiegamy przez bramę na ulice Poznania. Pierwszy kilometr to walka o życie.
Tłum, zamieszanie, wymijanie. Ale po pierwszym kilometrze sytuacja się stabilizuje i lecimy.
Pierwsze 5 km przez miasto to w sumie rozgrzewka. Średnie tempo 4:48, totalny luz biegowy.
Lecimy dalej przez miasto. Drugie 5 km wpada na średnim 4:39. Około 10,5 kilometra na poboczu stoi Tomasz Zimoch i przybija piątki.
Przybijam i ja i biegnę dalej. Samopoczucie genialne. Na 5 km wypijam dwa łyki wody, na 9 zjadam kawałek czekolady i popijam dwoma łykami na 10 km.
Wybiegamy z Poznania ok 15 kilometra. Trzeba przyznać, że Poznań kibicuje pięknie, robi wrażenie. 15 kilometr wybija około 1h 10 minut z jakimś groszem.
Bardzo naturalnie dochodzi do mnie myśl, że coś tak abstrakcyjnego jak moje tempo maratońskie to ok 4:35-4:40. Ogarnia mnie śmiech na myśl o abstrakcji tego stwierdzenia.
Na 14 km kolejny kawałek czekolady. Czwarte 5 km to średnie tempo 4:38. Tutaj byłem gotowy, że zaczną się ciężary i wogóle.
Ale moje zaskoczenie było duże nic się nie dzieje, co więcej nadal jest luz. Na 20 km melduje się po 1 godzinie 33 minutach i 45 sekundach (mniej więcej).
Biegnie się dobrze, zaczynam wyprzedzać sporo ludzi, którzy wyraźnie słabną. Hej, to ja miałem tutaj zdychać
Lecimy fajnymi okolicami pod Poznaniem. Na 20 km świadomie omijam wodopój. Sporo wypiłem na 15 km, a lecimy lasem, nie ma żadnego problemu.
Między 21-25 kilometrem biegnę i myślę, dobra co dalej. Powyżej 20 km to ja biegłem ze 4 razy w życiu i są to dla mnie niezbadane obszary.
Wyznaczam sobie 24 km jako minimum, 27 km jako realny dystans i 30km jako maksa. Chwila zastanowienia dobra, lecimy dalej.
Piąte 5 km wpada na średnim 4:37. Jest niewielki ok 100m rozjazd względem flag, ale to wynika z przybijania piątek z dziećmi i tego typu historii.
Na 24 km kawałek czekolady i dwa duże łyki wody. Po 25 km grupki biegaczy są już mniejsze. Zupełnie przypadkowo zawiązujemy 3 osobową grupkę z biegaczem z Mazur i Wałbrzycha. I kolejne kilometry upływają na wspólnym biegu. Zero kryzysu, biegniemy równo, rozmawiamy o naszych założeniach, trochę o bieganiu o dupie marynie a kilometry lecą. Naglę orientuje się, że zaczyna się 29 km, trochę ciepło się robi od słońca, i chyba mam na sobie ciut za grube skarpety na taką okoliczność.
Coś mnie na środkowym palcu delikatnie obciera.
Około 29 kilometra dokonuję oceny systemów. Tlenowo w porządku, tętno dość wysoko, ale nadal pod progiem, energetycznie żadnego problemu, czuję, że robi mi się odcisk ale nic co by na tym etapie było uciążliwe. Żeby nie było tak różowo jest lekkie zmęczenie mięśniowe. Ale wypadkowa czynników jest mega pozytywnym zaskoczeniem.
Szóste 5 km wpada po 4:36 więc jak w zegarku.
Tutaj pojawia się jednak kwestia organizacyjna: na 30 km jest punkt żywieniowy, toi toi a mnie się zachciało po ludzku sikać.
Żegnam się z grupką, dziękuję za wspólny bieg i zwyczajnie na świecie idę się wysikać. Po wyjściu zastanawiam się co dalej. Z tego punktu są autobusy powrotne.
Kolejny taki punkt jest na 35 km gdzie nie ma szans dobiec przed samochodem pościgowym.
Po wyjściu z toi toia, przypadkowa osoba prosi mnie o zdjęcie z flagą 30 km. Zatrzymuję się robię zdjęcie i proszę o to samo.
Łapę jeszcze łyk picia i zaczynam biec, ale po chwili widzę dziewczynę, którą złapał skurcz i nie może chodzić. Pomagam jej przejść kilkadziesiąt metrów do ławki, żeby usiadła.
I co i orientuje się, że nie biegnę od około 3 minut tylko robię pierdoły.
Zaczynam biec, po około 200m jadą rowerzyści i krzyczą, że 500m za nami samochód pościgowy.
Nie wiem, nie zrobiło to na mnie wrażenia, myślałem, że będą większe emocje...auto przejechało dość szybko i tyle. Złapało mnie po ok 30km i 400m.
Prawda jest taka, że tą końcówkę to odpuściłem bo dobiegłbym do ok 32,5 km.
Z obliczeń wynika, że 31 kilometr zacząłem po 2 godzinach i około 19 minutach. Coś tam przy końcu pomieszałem, bo chyba w kiblu spauzowałem zegarek i kawałka mi nie zliczyło. Nie ważne to nie apteka!!! Wyznaczyłem sobie tempo około maratońskie: i jest to na chwilę obecną 4:35-4:40. Nie wiem czy taka informacja mi się do czegokolwiek przyda, bo zamierzam trenować pod 800-5k w najbliższym czasie. Ale mam!!! A co kto bogatemu (w doświadczenie) zabroni!!!
I teraz najważniejsza kwestia, która jak każdy dobry film pozostaje nierozwiązania.
Czy gdyby to był maraton dobiegłbym do końca??
Dobra inne pytanie: czy dobiegłbym w 3 godziny i 20 minut ?
Bo biorąc pod uwagę, że zostało 11,6 km poniżej czterech godzin to bym doszedł z przerwą na dwa piwa w Tarnowie Podgórnym (bo miałem 100 minut zapasu do 4 godzin).
Mój osobisty typ jest taki: nie wiem i nigdy się nie dowiem. Ale w spekulacje pobawić się fajna rzecz.
Obstawiam: oczywiście, że bym ukończył, bo kolejne kilometry byłyby z górki, cztery godziny też nie byłyby żadnym problemem.
Za to 3:20 to by się nie wydarzyło: bo tempa 4:35-4:40 bym nie utrzymał. Po 35 km musiałbym zwolnić i tyle. Miałem jeszcze żela i musiałbym go zjeść na 30 km.
Dobra Wojtek, przestań, z ciebie taki maratończyk jak z koziej dupy trąba.
Wiecie co było najgorsze: wracanie autokarem w ścisku przez 45 minut jakąś okrężną trasą do pętli tramwajowej w Poznaniu.
Już w tramwaju to był luz, ale w autobusie to się umęczyłem w tej duchocie strasznie. Już bym wolał zostać i biec dalej.
Jak wróciliśmy na Expo, były uściski, przybijanie piątek, euforia, medale....wywiady, autografy i wizyty w zakładach pracy.
Nie no dosłownie tak było, tylko nie ja tylko moja żona wraz z koleżanką udzieliły w międzyczasie wywiadu dla TVN24 (w tramwaju powrotnym dla uczestników, którzy kończyli truchtanie w obrębie Poznania). Do tego mojej żonie udało się spotkać Adama Kszczota i ma z nim zdjęcie. Zazdroszczę, naprawdę, zazdroszczę...
Potem jeszcze prysznic po ciemku i w zimnej wodzie... bo nie było prądu w części hali. Ale w sumie co nie zabije to wzmocni.
Zdjęcia grupowe, zdjęcia indywidualne, dopingowanie innym biegaczom z naszej ekipy i innym z Częstochowy.
Kilku osobom udało się pobiec maraton, ba 2 zrobiły ponad 48 km z czego maraton w przelocie na 2:58!!! Gratulacje dla Adriana i Krystiana!!!
Wspaniały wyjazd, wspaniała ekipa, cudowna zabawa!! Wracamy za rok?? Kto wie
Nie spodziewałem się, że grupowy wyjazd autokarem na Wings for Life to taka frajda będzie.
Co więcej, kompletnie nie wiedziałem jak i co mam tam biec. Parę dni przed wyjazdem spojrzałem w historię treningów runalyze: a tam 2 dosłownie treningi, które miały charakter dłuższych: 24 km po 5:28 w Wielkanoc i 15,5 z 5' tempowymi odcinkami tydzień później. I weź tu teraz bądź mądry i pisz wiersze, jak właściwie biegam ostatnio pod 5 km.
Dobra po kolei bo zgubię wątek.
Poniedziałek:
Najszybsze rozbieganie jakie pamiętam. Jak człowiek lata po swoich lokalnych "górkach" jak nagle pójdzie pobiegać po super płaskim odcinku Warty w chłodne popołudnie to się może zdziwić. 8 km po 5:05, ~77%, samopoczucie 9/10. Ostatni kilometr ok 80% po 4:41. Grażyna, mam zawał
Wtorek:
Rozbieganie rano przed wyjazdem na finał pucharu Polski w piłce nożnej (o którym już w sumie zapomniałem).
Po lokalnych "górkach", bluza z długim była za ciepła, lekko odwodniony po grillu. 7,7 km, ~76%, po 5:21 średnio.
Środa:
Wiało trochę, ale ładna pogoda. Średnio odpocząłem wczoraj bo wróciłem przed północą z Warszawy.
Więc nie chciałem męczyć buły, tylko krótkie intensywne odcinki zrobić. Coraz częściej będę biegał na tempach biegów średnich.
Biegane na wałach Warty (jedno oko na żonę, która udaje, że truchta i robi przebieżki). P1'15'' po 2' i p2' po 1'
1. 3,09 km 15:54 0,55 km 2:01 3:42/km
2. 3,78 km 19:10 0,57 km 2:01 3:32/km
3. 4,45 km 22:27 0,58 km 2:02 3:29/km
4. 4,92 km 25:26 0,32 km 1:01 3:11/km
5. 5,40 km 28:29 0,30 km 0:58 3:11/km
6. 5,91 km 31:33 0,33 km 1:01 3:06/km
Czwartek:
Adaptacja cieplna. Rozbieganie raczej spokojne w ciepełku i słońcu. 7,7 km po 5:14, ~77%, Samopoczucie 8/10.
Piątek:
Rozruch przed Wings for Life. 5,5 km, średnio po 5:08, 75% ok 150m żwawiej po ok 4:05.
Sobota wyjazd na Wings for Life.
Autokarem do Poznania wyjechaliśmy z Częstochowy ok 8 rano. Łącznie ok 40 osób z DRT, Stowarzyszenia Słońca Jury oraz z ekipy Parkrun Lasek Aniołowski.
Mieliśmy w planach odbiór pakietów i zameldowanie w hotelu. W połowie drogi się rozpadało i padało do ok 17, ale bez tragedii. Potem akurat przestało, więc wybraliśmy się w Poznaniu do restauracji włoskiej Atelier. Obsługa restauracji była lekko zaskoczona, gdy do lokalu wpadło 16 głodnych osób, ale stanęli na wysokości zadania z pizzami, makaronami itd. Więc carboloading przebiegł bez problemu Wieczorem pogaduchy, jakieś symboliczne piwo i ok 22 marsz do pokoju do spania.
Następnego dnia w autokarze okazało się, że mamy jeden extra pakiet, bo jedna osoba niepełnosprawna gorzej się poczuła i zrezygnowała ze startu.
Głupio by było, żeby się zmarnował, więc hokus pokus czary mary Ewa (moja żona) już w leginsach i adidasach w koszulce Wings for Life i mamy debiutantkę (nie licząc parkruna to jej pierwsza impreza tej skali). Nawet nie zdawała sobie sprawy, że to dopiero początek pozytywnych niespodzianek tego dnia.
Od 11 do 13 na Hali Expo to standard: toaleta, banany, toaleta, depozyt, zdjęcie, toaleta itd.
Pogoda zapowiadała się fajnie, atmosfera gorąca, czuć w powietrzu emocje.
A ja cały czas nie wiem jakie jest moje tempo maratońskie, dobra żart około maratońskie.
Śmiechy, czas płynie a ja nie wiem co mam biec. Ok 12:15 zrobiliśmy odprawę drużyny i rozeszliśmy się do stref startowych.
Ja startowałem z drugiej, chłodno jakoś było bo wiaterek zaczął wiać, ale w miarę napełniania się stref zrobiło się cieplej.
Najważniejsza decyzja: muzyka na bieg. Padło na kompilację albumów Darii Zawiałow: luz, dobra nuta i pozytywny przekaz.
Rozgrzewka, oficjalny program, pojawiła się Sofia Ennaoui, Paweł Januszewski, wyjaśnili uczestnikom co i jak.
Atmosfera gorąca, śpiewy, krzyki, latające drony, telewizja, muzyka. Odliczanie i poszli!!!
Chwila zamieszania i lecimy. Po 300 metrach wybiegamy przez bramę na ulice Poznania. Pierwszy kilometr to walka o życie.
Tłum, zamieszanie, wymijanie. Ale po pierwszym kilometrze sytuacja się stabilizuje i lecimy.
Pierwsze 5 km przez miasto to w sumie rozgrzewka. Średnie tempo 4:48, totalny luz biegowy.
Lecimy dalej przez miasto. Drugie 5 km wpada na średnim 4:39. Około 10,5 kilometra na poboczu stoi Tomasz Zimoch i przybija piątki.
Przybijam i ja i biegnę dalej. Samopoczucie genialne. Na 5 km wypijam dwa łyki wody, na 9 zjadam kawałek czekolady i popijam dwoma łykami na 10 km.
Wybiegamy z Poznania ok 15 kilometra. Trzeba przyznać, że Poznań kibicuje pięknie, robi wrażenie. 15 kilometr wybija około 1h 10 minut z jakimś groszem.
Bardzo naturalnie dochodzi do mnie myśl, że coś tak abstrakcyjnego jak moje tempo maratońskie to ok 4:35-4:40. Ogarnia mnie śmiech na myśl o abstrakcji tego stwierdzenia.
Na 14 km kolejny kawałek czekolady. Czwarte 5 km to średnie tempo 4:38. Tutaj byłem gotowy, że zaczną się ciężary i wogóle.
Ale moje zaskoczenie było duże nic się nie dzieje, co więcej nadal jest luz. Na 20 km melduje się po 1 godzinie 33 minutach i 45 sekundach (mniej więcej).
Biegnie się dobrze, zaczynam wyprzedzać sporo ludzi, którzy wyraźnie słabną. Hej, to ja miałem tutaj zdychać
Lecimy fajnymi okolicami pod Poznaniem. Na 20 km świadomie omijam wodopój. Sporo wypiłem na 15 km, a lecimy lasem, nie ma żadnego problemu.
Między 21-25 kilometrem biegnę i myślę, dobra co dalej. Powyżej 20 km to ja biegłem ze 4 razy w życiu i są to dla mnie niezbadane obszary.
Wyznaczam sobie 24 km jako minimum, 27 km jako realny dystans i 30km jako maksa. Chwila zastanowienia dobra, lecimy dalej.
Piąte 5 km wpada na średnim 4:37. Jest niewielki ok 100m rozjazd względem flag, ale to wynika z przybijania piątek z dziećmi i tego typu historii.
Na 24 km kawałek czekolady i dwa duże łyki wody. Po 25 km grupki biegaczy są już mniejsze. Zupełnie przypadkowo zawiązujemy 3 osobową grupkę z biegaczem z Mazur i Wałbrzycha. I kolejne kilometry upływają na wspólnym biegu. Zero kryzysu, biegniemy równo, rozmawiamy o naszych założeniach, trochę o bieganiu o dupie marynie a kilometry lecą. Naglę orientuje się, że zaczyna się 29 km, trochę ciepło się robi od słońca, i chyba mam na sobie ciut za grube skarpety na taką okoliczność.
Coś mnie na środkowym palcu delikatnie obciera.
Około 29 kilometra dokonuję oceny systemów. Tlenowo w porządku, tętno dość wysoko, ale nadal pod progiem, energetycznie żadnego problemu, czuję, że robi mi się odcisk ale nic co by na tym etapie było uciążliwe. Żeby nie było tak różowo jest lekkie zmęczenie mięśniowe. Ale wypadkowa czynników jest mega pozytywnym zaskoczeniem.
Szóste 5 km wpada po 4:36 więc jak w zegarku.
Tutaj pojawia się jednak kwestia organizacyjna: na 30 km jest punkt żywieniowy, toi toi a mnie się zachciało po ludzku sikać.
Żegnam się z grupką, dziękuję za wspólny bieg i zwyczajnie na świecie idę się wysikać. Po wyjściu zastanawiam się co dalej. Z tego punktu są autobusy powrotne.
Kolejny taki punkt jest na 35 km gdzie nie ma szans dobiec przed samochodem pościgowym.
Po wyjściu z toi toia, przypadkowa osoba prosi mnie o zdjęcie z flagą 30 km. Zatrzymuję się robię zdjęcie i proszę o to samo.
Łapę jeszcze łyk picia i zaczynam biec, ale po chwili widzę dziewczynę, którą złapał skurcz i nie może chodzić. Pomagam jej przejść kilkadziesiąt metrów do ławki, żeby usiadła.
I co i orientuje się, że nie biegnę od około 3 minut tylko robię pierdoły.
Zaczynam biec, po około 200m jadą rowerzyści i krzyczą, że 500m za nami samochód pościgowy.
Nie wiem, nie zrobiło to na mnie wrażenia, myślałem, że będą większe emocje...auto przejechało dość szybko i tyle. Złapało mnie po ok 30km i 400m.
Prawda jest taka, że tą końcówkę to odpuściłem bo dobiegłbym do ok 32,5 km.
Z obliczeń wynika, że 31 kilometr zacząłem po 2 godzinach i około 19 minutach. Coś tam przy końcu pomieszałem, bo chyba w kiblu spauzowałem zegarek i kawałka mi nie zliczyło. Nie ważne to nie apteka!!! Wyznaczyłem sobie tempo około maratońskie: i jest to na chwilę obecną 4:35-4:40. Nie wiem czy taka informacja mi się do czegokolwiek przyda, bo zamierzam trenować pod 800-5k w najbliższym czasie. Ale mam!!! A co kto bogatemu (w doświadczenie) zabroni!!!
I teraz najważniejsza kwestia, która jak każdy dobry film pozostaje nierozwiązania.
Czy gdyby to był maraton dobiegłbym do końca??
Dobra inne pytanie: czy dobiegłbym w 3 godziny i 20 minut ?
Bo biorąc pod uwagę, że zostało 11,6 km poniżej czterech godzin to bym doszedł z przerwą na dwa piwa w Tarnowie Podgórnym (bo miałem 100 minut zapasu do 4 godzin).
Mój osobisty typ jest taki: nie wiem i nigdy się nie dowiem. Ale w spekulacje pobawić się fajna rzecz.
Obstawiam: oczywiście, że bym ukończył, bo kolejne kilometry byłyby z górki, cztery godziny też nie byłyby żadnym problemem.
Za to 3:20 to by się nie wydarzyło: bo tempa 4:35-4:40 bym nie utrzymał. Po 35 km musiałbym zwolnić i tyle. Miałem jeszcze żela i musiałbym go zjeść na 30 km.
Dobra Wojtek, przestań, z ciebie taki maratończyk jak z koziej dupy trąba.
Wiecie co było najgorsze: wracanie autokarem w ścisku przez 45 minut jakąś okrężną trasą do pętli tramwajowej w Poznaniu.
Już w tramwaju to był luz, ale w autobusie to się umęczyłem w tej duchocie strasznie. Już bym wolał zostać i biec dalej.
Jak wróciliśmy na Expo, były uściski, przybijanie piątek, euforia, medale....wywiady, autografy i wizyty w zakładach pracy.
Nie no dosłownie tak było, tylko nie ja tylko moja żona wraz z koleżanką udzieliły w międzyczasie wywiadu dla TVN24 (w tramwaju powrotnym dla uczestników, którzy kończyli truchtanie w obrębie Poznania). Do tego mojej żonie udało się spotkać Adama Kszczota i ma z nim zdjęcie. Zazdroszczę, naprawdę, zazdroszczę...
Potem jeszcze prysznic po ciemku i w zimnej wodzie... bo nie było prądu w części hali. Ale w sumie co nie zabije to wzmocni.
Zdjęcia grupowe, zdjęcia indywidualne, dopingowanie innym biegaczom z naszej ekipy i innym z Częstochowy.
Kilku osobom udało się pobiec maraton, ba 2 zrobiły ponad 48 km z czego maraton w przelocie na 2:58!!! Gratulacje dla Adriana i Krystiana!!!
Wspaniały wyjazd, wspaniała ekipa, cudowna zabawa!! Wracamy za rok?? Kto wie
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Spodziewałem się, że te 30 km w 2:20 trzepnie mnie bardziej, a tu się okazuje, że owszem jakieś zmęczenie ogólne jest, ale nic co by mnie dyskwalifikowało na jakiś dłuższy okres.
Mimo wszystko poniedziałek zrobiłem wolny, a ten tydzień jeszcze lekko przejściowy między treningiem bazowo-startowym, a treningiem pod 800-5k.
Poniedziałek:
wolne
Wtorek:
Trening grupowy DRT, 6 km rozbiegania luźno po 5:41 + 40' sprawności i płotków.
To było dobre, sprawność jest ważna, bardzo ważna.
Środa:
Krótkie rozbieganie, 4km po 5:12, ~77% + 17' sprawności + 2 mocniejsze przebieżki. Dość luźno bujnąłem się do prędkości ok 2:25-2:30.
Chciałem, żeby krew przepłynęła przez mięśnie i żeby powoli nogi się przyzwyczajały do szybszego biegania.
Czwartek:
Rozbieganie, 5,35 km, po 5:18, ~77% + 4x25'' mocno
Teraz praktycznie na każdym treningu będzie jakiś element szybszego biegania.
Biegane po równiutkim asfalcie Alei Brzozowej. Przerwa 3 min marsz.
0,16 km 0:27 2:53/km 1,58 m
0,17 km 0:27 2:40/km 1,63 m
0,17 km 0:26 2:36/km 1,69 m
0,18 km 0:29 2:40/km 1,65 m
Piątek:
wolne.
Sobota:
Treningowo, 13 Bieg Częstochowski, 10 km na bardzo trudnej trasie wokół Jasnej Góry (115m up) w 23-25 stopniach o godzinie 16:00.
To ostatni zaplanowany start. Starty kwietniowo majowe pełniły rolę biegów tempowych/progowych, których nie będę biegał w najbliższym czasie wcale.
Teraz tylko rozbiegania i intensywność 5k lub szybciej.
Nie ma co się tutaj rozpisywać: pierwsze 5 km w 20:49, drugie 5 km w 20:48 jakieś dodatkowe 60m.
Łączny czas: 41:52, a mecie luz, do zgonu było baaaardzo daleko, więc zgodnie z założeniami bieg progowy.
Na płaskiej trasie, w idealnych warunkach forma na około 40 minut z groszem. Choć jest to w sumie bez znaczenia, bo to nie jest celem.
Do tego 10 km biegane 5 dni po Wingsach, więc jeszcze trochę zmęczenia ogólnego w organizmie siedziało. Tętno spoczynkowe jeszcze nie spadło do optymalnego poziomu (42-45), tylko cały czas buja się między 48-51, więc to biegane na zmęczeniu było. W nocy po biegu jeszcze jechałem na lotnisko do Pyrzowic, spodziewałem się, że będę bardziej zmęczony.
Mimo wszystko poniedziałek zrobiłem wolny, a ten tydzień jeszcze lekko przejściowy między treningiem bazowo-startowym, a treningiem pod 800-5k.
Poniedziałek:
wolne
Wtorek:
Trening grupowy DRT, 6 km rozbiegania luźno po 5:41 + 40' sprawności i płotków.
To było dobre, sprawność jest ważna, bardzo ważna.
Środa:
Krótkie rozbieganie, 4km po 5:12, ~77% + 17' sprawności + 2 mocniejsze przebieżki. Dość luźno bujnąłem się do prędkości ok 2:25-2:30.
Chciałem, żeby krew przepłynęła przez mięśnie i żeby powoli nogi się przyzwyczajały do szybszego biegania.
Czwartek:
Rozbieganie, 5,35 km, po 5:18, ~77% + 4x25'' mocno
Teraz praktycznie na każdym treningu będzie jakiś element szybszego biegania.
Biegane po równiutkim asfalcie Alei Brzozowej. Przerwa 3 min marsz.
0,16 km 0:27 2:53/km 1,58 m
0,17 km 0:27 2:40/km 1,63 m
0,17 km 0:26 2:36/km 1,69 m
0,18 km 0:29 2:40/km 1,65 m
Piątek:
wolne.
Sobota:
Treningowo, 13 Bieg Częstochowski, 10 km na bardzo trudnej trasie wokół Jasnej Góry (115m up) w 23-25 stopniach o godzinie 16:00.
To ostatni zaplanowany start. Starty kwietniowo majowe pełniły rolę biegów tempowych/progowych, których nie będę biegał w najbliższym czasie wcale.
Teraz tylko rozbiegania i intensywność 5k lub szybciej.
Nie ma co się tutaj rozpisywać: pierwsze 5 km w 20:49, drugie 5 km w 20:48 jakieś dodatkowe 60m.
Łączny czas: 41:52, a mecie luz, do zgonu było baaaardzo daleko, więc zgodnie z założeniami bieg progowy.
Na płaskiej trasie, w idealnych warunkach forma na około 40 minut z groszem. Choć jest to w sumie bez znaczenia, bo to nie jest celem.
Do tego 10 km biegane 5 dni po Wingsach, więc jeszcze trochę zmęczenia ogólnego w organizmie siedziało. Tętno spoczynkowe jeszcze nie spadło do optymalnego poziomu (42-45), tylko cały czas buja się między 48-51, więc to biegane na zmęczeniu było. W nocy po biegu jeszcze jechałem na lotnisko do Pyrzowic, spodziewałem się, że będę bardziej zmęczony.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ostatnie kilka dni upłynęło pod znakiem lekkiego kataru. Nie mam do końca pewności, ale chyba zwyczajnie po tych wszystkich zawodach byłem delikatnie osłabiony. Na szczęście na lekkim katarze się skończyło i ciut wyższym spoczynkowym. Jeszcze tylko wytrzymać parę dni pylenia jakiegoś gówna i będzie bajabongo.
Na szczęście rozpuszczalne wapno robi robotę i blokuje katar.
Niedziela (po biegu częstochowskim):
Jeszcze dokręcone 4,5 km, żeby nie zostawiać dziadostwa w mięśniach.
Poniedziałek:
Rozbieganie 6 km, ~77%, 5:14 + 6x80m siła biegowa żwawo.
Wtorek:
wolne, wyjazd służbowy.
Środa:
Klasyczny bieg na samopoczucie po lokalnych górkach (7,5 km, 77%, 5:30) po powrocie z Krakowa, po deszczu, bardzo przyjemnie, shakeup run, zmęczenie ustąpiło. Tętno regeneracji 48.
Czwartek:
Rozbieganie, 6,4 km, ~76%, 5:27 w formie rozgrzewki + 4x 60m mocno ale luźno. Cały czas wprowadzenie do szybszego biegania.
Piątek:
Rozbieganie, 6,5 km, połowa z żoną, połowa samemu, średnio po 6:10, 74%.
Sobota:
Stadion, 12x400 na P1' w marszu. Test Vaporfly Next % 2
Pojebany but, nie wiem czy będę go w stanie na razie w pełni wykorzystać, ale może za jakiś czas.
Ale za 500 PLN z groszem to dobra cena.
1. 0,40 km 1:31 3:46/km
2. 0,40 km 1:28 3:41/km
3. 0,40 km 1:29 3:41/km
4. 0,40 km 1:28 3:40/km
5. 0,40 km 1:26 3:33/km
6. 0,40 km 1:29 3:44/km
7. 0,40 km 1:26 3:35/km
8. 0,40 km 1:27 3:36/km
9. 0,40 km 1:27 3:35/km
10. 0,40 km 1:25 3:33/km
11. 0,39 km 1:24 3:34/km
12. 0,40 km 1:22 3:25/km
Niedziela:
Marszobieg z żoną, na 7 km.
Wieczorem 5,7 km dokrętki bo po dreptaniu strasznie bolały mnie stopy.
Średnio po 5:18, 78%, najgorętszy dzień w roku!
Poniedziałek:
Rozgrzewka 4,8 km po 5:17 + 3x30m mocno
Wtorek:
Trening grupowy DRT, 4 km po 6:00, ~74% + 30' sprawność + 2x4x200 na p.1'30''/p.6'
Pierwszy mocniejszy trening, nadal bez kolców w adios2: 36,0 -> 35,6 -> 35,3 -> 34,4 -> 34,8 -> 34,5 -> 33,9 -> 33,1
1. 1,48 km 31:34 0,19 km 0:36 3:06/km 200 spm 1,58 m -
2. 1,74 km 33:41 0,21 km 0:36 2:53/km 201 spm 1,66 m -
3. 2,01 km 35:46 0,20 km 0:35 2:53/km 199 spm 1,72 m -
4. 2,29 km 37:50 0,20 km 0:34 2:49/km 203 spm 1,69 m -
5. 2,70 km 44:25 0,20 km 0:35 2:55/km 196 spm 1,63 m -
6. 2,98 km 46:30 0,21 km 0:35 2:49/km 198 spm 1,63 m -
7. 3,24 km 48:34 0,21 km 0:34 2:43/km 204 spm 1,66 m -
8. 3,50 km 50:37 0,21 km 0:33 2:40/km 204 spm 1,65 m -
Jestem bardzo zadowolony z wykonania, to bardzo mocne bieganie jak na ten etap.
Ale było luźne, żadnego elementu piłowania, pod kontrolą.
Środa:
Rozbieganie na samopoczucie, 7,77 km, 76%, 5:17, po łąkach w większości. Nogi świeżutkie tak na 80%, Adiosy2 robią robotę na stadionie.
Za każdym razem po szybkim bieganiu tempo w okolicach 5:15-5:20 odczuwam jak człapanie...
Tętno regeneracji 65!!!, lekkie przeziębienie to już historia.
Na szczęście rozpuszczalne wapno robi robotę i blokuje katar.
Niedziela (po biegu częstochowskim):
Jeszcze dokręcone 4,5 km, żeby nie zostawiać dziadostwa w mięśniach.
Poniedziałek:
Rozbieganie 6 km, ~77%, 5:14 + 6x80m siła biegowa żwawo.
Wtorek:
wolne, wyjazd służbowy.
Środa:
Klasyczny bieg na samopoczucie po lokalnych górkach (7,5 km, 77%, 5:30) po powrocie z Krakowa, po deszczu, bardzo przyjemnie, shakeup run, zmęczenie ustąpiło. Tętno regeneracji 48.
Czwartek:
Rozbieganie, 6,4 km, ~76%, 5:27 w formie rozgrzewki + 4x 60m mocno ale luźno. Cały czas wprowadzenie do szybszego biegania.
Piątek:
Rozbieganie, 6,5 km, połowa z żoną, połowa samemu, średnio po 6:10, 74%.
Sobota:
Stadion, 12x400 na P1' w marszu. Test Vaporfly Next % 2
Pojebany but, nie wiem czy będę go w stanie na razie w pełni wykorzystać, ale może za jakiś czas.
Ale za 500 PLN z groszem to dobra cena.
1. 0,40 km 1:31 3:46/km
2. 0,40 km 1:28 3:41/km
3. 0,40 km 1:29 3:41/km
4. 0,40 km 1:28 3:40/km
5. 0,40 km 1:26 3:33/km
6. 0,40 km 1:29 3:44/km
7. 0,40 km 1:26 3:35/km
8. 0,40 km 1:27 3:36/km
9. 0,40 km 1:27 3:35/km
10. 0,40 km 1:25 3:33/km
11. 0,39 km 1:24 3:34/km
12. 0,40 km 1:22 3:25/km
Niedziela:
Marszobieg z żoną, na 7 km.
Wieczorem 5,7 km dokrętki bo po dreptaniu strasznie bolały mnie stopy.
Średnio po 5:18, 78%, najgorętszy dzień w roku!
Poniedziałek:
Rozgrzewka 4,8 km po 5:17 + 3x30m mocno
Wtorek:
Trening grupowy DRT, 4 km po 6:00, ~74% + 30' sprawność + 2x4x200 na p.1'30''/p.6'
Pierwszy mocniejszy trening, nadal bez kolców w adios2: 36,0 -> 35,6 -> 35,3 -> 34,4 -> 34,8 -> 34,5 -> 33,9 -> 33,1
1. 1,48 km 31:34 0,19 km 0:36 3:06/km 200 spm 1,58 m -
2. 1,74 km 33:41 0,21 km 0:36 2:53/km 201 spm 1,66 m -
3. 2,01 km 35:46 0,20 km 0:35 2:53/km 199 spm 1,72 m -
4. 2,29 km 37:50 0,20 km 0:34 2:49/km 203 spm 1,69 m -
5. 2,70 km 44:25 0,20 km 0:35 2:55/km 196 spm 1,63 m -
6. 2,98 km 46:30 0,21 km 0:35 2:49/km 198 spm 1,63 m -
7. 3,24 km 48:34 0,21 km 0:34 2:43/km 204 spm 1,66 m -
8. 3,50 km 50:37 0,21 km 0:33 2:40/km 204 spm 1,65 m -
Jestem bardzo zadowolony z wykonania, to bardzo mocne bieganie jak na ten etap.
Ale było luźne, żadnego elementu piłowania, pod kontrolą.
Środa:
Rozbieganie na samopoczucie, 7,77 km, 76%, 5:17, po łąkach w większości. Nogi świeżutkie tak na 80%, Adiosy2 robią robotę na stadionie.
Za każdym razem po szybkim bieganiu tempo w okolicach 5:15-5:20 odczuwam jak człapanie...
Tętno regeneracji 65!!!, lekkie przeziębienie to już historia.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Przygód kilka wróbla Ćwirka. Alergia powoli odpuszcza co jest pozytywnym aspektem.
Generalnie ciepełko zagościło na dobre, 20-25 stopni to teraz będzie standard, więc chyba trzeba robić adaptację cieplną.
Czwartek:
Rozbieganie, 7,1 km (5:25, ~75%).
Dość późno wieczorem, przebieżki odpuściłem, bo bym pewnie spać nie mógł.
Piątek:
Rozbieganie, 6,2 km (5:25, ~77%).
Plus pogaduchy bo spotkałem biegowych znajomych.
Sobota:
Z żoną na parkrunie. Bez patrzenia na zegarek. Pierwsze podbiegowe 3 km w 15:03, ostatnie 2 zbiegowe km w 8:10.
Wieczorem jeszcze dokrętka: 7,2 km po 5:25, ~77%
Niedziela:
Stadion, akcent.
4x800 T10 + 4x400 p.1 +2x200 p.1
Wykonanie: 3:18, 3:20, 3:17, 3:16 -> 1:28, 1:21, 1:21, 1:19 -> 36,0, 34,3.
Poniedziałek:
wolne.
Tętno spoczynkowe w końcu zaczęło wracać do normalnego poziomu.
Wtorek:
Tętno spoczynkowe: 44, wyspany, body battery:100
Stadion, akcent.
5x1km p.2 w marszu (25 stopni i duchota).
3:52 -> 3:52 -> 3:50 -> 3:49 -> 3:43
Nawodniony elegancko, a w ryju Sahara.
Na szczęście co 2 km mogłem się napić.
Akcent przez przerwy w marszu był umiarkowany (w truchcie w tych warunkach RPE poszłoby z 6 n 8-9)
Dzisiaj tętno spoczynkowe nadal niskie: 45.
Nie trenuję pod 5 km typowo, wszystko co teraz robię ma na celu podbić trochę VO2Maxx, zanim wejdę na bieganie na submaksymalnych obrotach. Oczywiście planuję biegać sobie 5 km ale nie jest to główny cel. Cel to robienie 3 umiarkowanych akcentów vo2max na średnich, długich i krótkich odcinkach w tygodniu, które za chwilę będę uzupełniał krótkimi bardzo szybkimi odcinkami w kolcach.
Generalnie ciepełko zagościło na dobre, 20-25 stopni to teraz będzie standard, więc chyba trzeba robić adaptację cieplną.
Czwartek:
Rozbieganie, 7,1 km (5:25, ~75%).
Dość późno wieczorem, przebieżki odpuściłem, bo bym pewnie spać nie mógł.
Piątek:
Rozbieganie, 6,2 km (5:25, ~77%).
Plus pogaduchy bo spotkałem biegowych znajomych.
Sobota:
Z żoną na parkrunie. Bez patrzenia na zegarek. Pierwsze podbiegowe 3 km w 15:03, ostatnie 2 zbiegowe km w 8:10.
Wieczorem jeszcze dokrętka: 7,2 km po 5:25, ~77%
Niedziela:
Stadion, akcent.
4x800 T10 + 4x400 p.1 +2x200 p.1
Wykonanie: 3:18, 3:20, 3:17, 3:16 -> 1:28, 1:21, 1:21, 1:19 -> 36,0, 34,3.
Poniedziałek:
wolne.
Tętno spoczynkowe w końcu zaczęło wracać do normalnego poziomu.
Wtorek:
Tętno spoczynkowe: 44, wyspany, body battery:100
Stadion, akcent.
5x1km p.2 w marszu (25 stopni i duchota).
3:52 -> 3:52 -> 3:50 -> 3:49 -> 3:43
Nawodniony elegancko, a w ryju Sahara.
Na szczęście co 2 km mogłem się napić.
Akcent przez przerwy w marszu był umiarkowany (w truchcie w tych warunkach RPE poszłoby z 6 n 8-9)
Dzisiaj tętno spoczynkowe nadal niskie: 45.
Nie trenuję pod 5 km typowo, wszystko co teraz robię ma na celu podbić trochę VO2Maxx, zanim wejdę na bieganie na submaksymalnych obrotach. Oczywiście planuję biegać sobie 5 km ale nie jest to główny cel. Cel to robienie 3 umiarkowanych akcentów vo2max na średnich, długich i krótkich odcinkach w tygodniu, które za chwilę będę uzupełniał krótkimi bardzo szybkimi odcinkami w kolcach.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ciąg dalszy treningów i zawody na 5 km.
Środa:
Adaptacja cieplna, na samopoczucie bez patrzenia na zegarek, odczuwalne 30-32 stopnie, 7,7 km po 5:13, ~79%, tętno regeneracji 50.
Biegło się znacznie przyjemniej niż wynikało to z parametrów.
Czwartek:
Rozbieganie, 8,4 km z czego pierwsze 3 km szurania z żoną, potem dokrętka, średnio wszystko po 5:55, ~73%.
Piątek:
Rozbieganie, 8,8 km, 5:26, 75%, wyczuwalnie poprawiła się wydolność tlenowa co cieszy, bo to moja najsłabsza cecha.
Sobota:
Parkrun, treningowo, lekkie BNP: 5:15->5:07->5:00->4:35-4:17
Dwa ostatnie kilometry z górki na tętnie drugiego zakresu.
Niedziela:
Stadion, 8x300, progresywnie, przerwa, 100m marsz.
64 -> 63 -> 61 -> 60 -> 60 -> 59 -> 57 -> 54
Bardzo dobre czucie tempa. Super bieganie na takie temperatury.
Poniedziałek:
Wolne bo nieczynne. Trochę zmęczenia wyszło, więc gram w diablo 4 i śpię.
Wtorek:
Darsoft Running Team.
6 km po 5:32, przegadane o pierdołach z trenerem i ekipą.
40 minut sprawności i płotki
Diagonal 4x przekątna po trawie.
Środa:
Tappering przed zawodami.
6,1 km rozbiegania w czym 40'' po ok 3:45
Czwartek:
3 km szurania z żoną i 5x 25'' rytmy.
Czuć jeszcze zmęczenie po płotkach.
Piątek:
Wolne.
Sobota:
Zawody. 5 km na koniec tej części sezonu.
Ja mam tak zauważalnie, że jak zaczynam robić tapering przed zawodami to na rozbieganiach biega się ciut gorzej.
Jest wrażenie, że forma spada i tego typu myśli. Nie wiem z czego to wynika ale tak jest.
Co do samych zawodów: 3 Wieluńska Piona ze słyszenia miała być bardzo mocno obsadzona szybkimi amatorami.
Nie ujmując nikomu, ale tak właśnie było. na 237 biegaczy, którzy stanęli na starcie 47 osób pobiegło sub 20!!!!!
To 20% stawki. Co prawda to dopiero 3 edycja biegu, ale już wiem czemu tutaj tak się lubią ścigać amatorzy
Tutaj wszystko było zapięte na ostatni guzik, a jakość organizacji była kosmiczna. Jedyny mankament to za mało Toi-Toi, ze 2 więcej by się jeszcze przydały.
Zawody o 21:00 bo temperatura dzienna już nie pozwala na takie wybryki. Mimo wszystko nadal było odczuwalne 19-21 stopni, ale zawiewał miły chłodny wiaterek, więc było przyjemnie. Do Wielunia tylko godzina drogi samochodem, więc luz. Odebrałem pakiet, tutaj pozytywne zaskoczenie koszulka singlet do biegania w wysokich temperaturach.
Nie spodziewałem się, że w pakiecie będzie koszulka i do tego tak fajna za 50 PLN. W pakiecie też słodkości, izo, jakieś duperele, naklejki itd.
Wrzuciliśmy pakiet do auta i na rynek, do startu 1,5 godziny więc na leżakach w strefie relaksu. Za chwilę pojawił się Arek Gardzielewski, który był specjalnym gościem.
Był z nim wywiad, jak tylko się skończył, wyczekałem moment, podszedłem, poprosiłem o zdjęcie. Życzyliśmy sobie powodzenia w biegu, przybiliśmy piątkę i tyle.
Jakieś 40 min przed startem pobiegłem na 2 km rozgrzewkę, na koniec 40 sekund po 3:50 i 20 sekund po ok 3:35. Potem jakieś ćwiczenia i tyle.
Zebrała się ekipa w strefie w tym kilku szybkich ścigaczy z Częstochowy. Pozdrowienia dla John Matrix Komando Team
Zleciało błyskawicznie, odliczanie i start. Huk fajerwerków, kolorowy dym, oprawa pierwsza klasa.
Ruszamy, a tu lekkie zaskoczenie, mimo, że stoję w 4 linii, to wszyscy zapierdalają zdrowo. Początek 2,5 km pętli jest idealnie płaski asfakt i lekko z górki.
Pierwsze 500m otwarcia, tempo 3:48. Dobre samopoczucie, zakręt i lekki 100m podbieg, nie robi na mnie wrażenia. Chwilę tracę na wyprzedzenie jakiegoś chłopaka który po 1 km bardzo osłabł, nie wiem czemu ale chciał nam ustąpić a zabiegł drogę, nie ważne. Pierwszy km pika w 3:55 czyli idealnie według założeń.
Drugi kilometr to tempomat, złapałem 3:50 na lekkim zbiegu i po zakręcie w kierunku rynku trzymałem cały czas to tempo. Żadnego dyskomfortu. 3:50 pika na zegarku.
Trzeci kilometr bez historii, staram się trzymać rytm i robić swoje. Pierwsza pętla wpada w 9:43. Trzeci kilometr idzie jeszcze dość łatwo, przebiegamy przez rynek i znowu lekko z górki. Mimo wszystko to najwolniejszy kilometr 3:56.
Jak pika to budzę się z zadumy i już wiem co muszę zrobić...trzeba przyspieszyć. Biorę rozpędem ten 100m podbieg na drugiej pętli, tak lekko już nie ma, ale za chwilę będzie zbieg z którego korzystam. Robi się dość ciężko odczuciowo, ale oddech jest równy. Kwas zaczyna się gromadzić, ale jego ilość nie powoduje jeszcze ciężkich nóg, ani nic.
Więc biegnę, myślę o biegu i tylko o biegu. Wojtek masz robotę do wykonania. 4 km 3:52.
Na piątym kilometrze już odczuwam, że biegniemy w 20 stopniach, ale to już 5 kilometr. Pierwsze 500m była najcieższa, ale głowa silna. Trzymaj @#$%^ i trzymam.
500m przed metą jest długa prosta, jak już widzę metę to wiem, że to mam. Odpalam wrotki i przyspieszam na tyle ile mogę. 5 kilometr wpada w 3:46,6 dosłownie 15 metrów przed metą. Wpadam zatrzymuję zegarek na 19:24 netto i podpieram kolana.
Po chwili znajduję sobie jakąś ławeczkę i leżę na niej jakąś minutę. Żona przynosi mi picie. Wstaje i idę pogadać z chłopakami.
Krystianowi niewiele brakło do złamania 17 minut ale biegł z jakimś dyskomfortem w mięśniu, Michał pozamiatał nowym PB 17:48. Ech młodość, nie ma to jak mieć dwadzieścia parę lat Gratulujemy sobie, robimy zdjęcia i już widzę, że zaczyna ładnie pachnieć, więc cyk do kolejki. Pan pyta kiełbaskę z grilla i kaszaneczkę?
No ba, do tego bułka, 4 rodzaje sałatek do wyboru, lemoniada i wyżerka na całego.
Super organizacja: scenę zorganizował Wielton i była w naczepie do TIRA, które produkują, świetny pomysł.
Na trasie jako, że bieg w godzinach wieczornych na zakrętach ponaklejane takie migające światełka wskazujące gdzie biec.
Trasa rewelacja, szybka, ciekawa, zagrało wszystko.
Spostrzeżenia:
5x1km na p.2' w marszu po 3:50- 11 dni przed - oddały idealnie tempo ~3:52 w zawodach.
Adaptacja do gorąca - oddała idealnie.
Treningi Vo2max - 12x400 i 8x300 idealnie.
Długie wybieganie 30 km w Poznaniu - 30 dni przed - idealnie.
Zakwas buraczany 120 ml wypity tego samego dnia.
Brak treningów progowych oraz mocnych ciągłych w ostatnim miesiącu - idealnie.
Waga: 59,2 kg - mogło być lepiej.
Teraz jadę dalej z tym wózkiem. Kolce będą już częściej na nogach.
Ale głowa uwierzyła, że sub 19 minut jest w zasięgu na jesień. A jak!!
Wrzucam jeszcze zdjęcie z Arkiem. Nie wiem czemu je obraca, ale jak się kliknie widać normalnie.
Środa:
Adaptacja cieplna, na samopoczucie bez patrzenia na zegarek, odczuwalne 30-32 stopnie, 7,7 km po 5:13, ~79%, tętno regeneracji 50.
Biegło się znacznie przyjemniej niż wynikało to z parametrów.
Czwartek:
Rozbieganie, 8,4 km z czego pierwsze 3 km szurania z żoną, potem dokrętka, średnio wszystko po 5:55, ~73%.
Piątek:
Rozbieganie, 8,8 km, 5:26, 75%, wyczuwalnie poprawiła się wydolność tlenowa co cieszy, bo to moja najsłabsza cecha.
Sobota:
Parkrun, treningowo, lekkie BNP: 5:15->5:07->5:00->4:35-4:17
Dwa ostatnie kilometry z górki na tętnie drugiego zakresu.
Niedziela:
Stadion, 8x300, progresywnie, przerwa, 100m marsz.
64 -> 63 -> 61 -> 60 -> 60 -> 59 -> 57 -> 54
Bardzo dobre czucie tempa. Super bieganie na takie temperatury.
Poniedziałek:
Wolne bo nieczynne. Trochę zmęczenia wyszło, więc gram w diablo 4 i śpię.
Wtorek:
Darsoft Running Team.
6 km po 5:32, przegadane o pierdołach z trenerem i ekipą.
40 minut sprawności i płotki
Diagonal 4x przekątna po trawie.
Środa:
Tappering przed zawodami.
6,1 km rozbiegania w czym 40'' po ok 3:45
Czwartek:
3 km szurania z żoną i 5x 25'' rytmy.
Czuć jeszcze zmęczenie po płotkach.
Piątek:
Wolne.
Sobota:
Zawody. 5 km na koniec tej części sezonu.
Ja mam tak zauważalnie, że jak zaczynam robić tapering przed zawodami to na rozbieganiach biega się ciut gorzej.
Jest wrażenie, że forma spada i tego typu myśli. Nie wiem z czego to wynika ale tak jest.
Co do samych zawodów: 3 Wieluńska Piona ze słyszenia miała być bardzo mocno obsadzona szybkimi amatorami.
Nie ujmując nikomu, ale tak właśnie było. na 237 biegaczy, którzy stanęli na starcie 47 osób pobiegło sub 20!!!!!
To 20% stawki. Co prawda to dopiero 3 edycja biegu, ale już wiem czemu tutaj tak się lubią ścigać amatorzy
Tutaj wszystko było zapięte na ostatni guzik, a jakość organizacji była kosmiczna. Jedyny mankament to za mało Toi-Toi, ze 2 więcej by się jeszcze przydały.
Zawody o 21:00 bo temperatura dzienna już nie pozwala na takie wybryki. Mimo wszystko nadal było odczuwalne 19-21 stopni, ale zawiewał miły chłodny wiaterek, więc było przyjemnie. Do Wielunia tylko godzina drogi samochodem, więc luz. Odebrałem pakiet, tutaj pozytywne zaskoczenie koszulka singlet do biegania w wysokich temperaturach.
Nie spodziewałem się, że w pakiecie będzie koszulka i do tego tak fajna za 50 PLN. W pakiecie też słodkości, izo, jakieś duperele, naklejki itd.
Wrzuciliśmy pakiet do auta i na rynek, do startu 1,5 godziny więc na leżakach w strefie relaksu. Za chwilę pojawił się Arek Gardzielewski, który był specjalnym gościem.
Był z nim wywiad, jak tylko się skończył, wyczekałem moment, podszedłem, poprosiłem o zdjęcie. Życzyliśmy sobie powodzenia w biegu, przybiliśmy piątkę i tyle.
Jakieś 40 min przed startem pobiegłem na 2 km rozgrzewkę, na koniec 40 sekund po 3:50 i 20 sekund po ok 3:35. Potem jakieś ćwiczenia i tyle.
Zebrała się ekipa w strefie w tym kilku szybkich ścigaczy z Częstochowy. Pozdrowienia dla John Matrix Komando Team
Zleciało błyskawicznie, odliczanie i start. Huk fajerwerków, kolorowy dym, oprawa pierwsza klasa.
Ruszamy, a tu lekkie zaskoczenie, mimo, że stoję w 4 linii, to wszyscy zapierdalają zdrowo. Początek 2,5 km pętli jest idealnie płaski asfakt i lekko z górki.
Pierwsze 500m otwarcia, tempo 3:48. Dobre samopoczucie, zakręt i lekki 100m podbieg, nie robi na mnie wrażenia. Chwilę tracę na wyprzedzenie jakiegoś chłopaka który po 1 km bardzo osłabł, nie wiem czemu ale chciał nam ustąpić a zabiegł drogę, nie ważne. Pierwszy km pika w 3:55 czyli idealnie według założeń.
Drugi kilometr to tempomat, złapałem 3:50 na lekkim zbiegu i po zakręcie w kierunku rynku trzymałem cały czas to tempo. Żadnego dyskomfortu. 3:50 pika na zegarku.
Trzeci kilometr bez historii, staram się trzymać rytm i robić swoje. Pierwsza pętla wpada w 9:43. Trzeci kilometr idzie jeszcze dość łatwo, przebiegamy przez rynek i znowu lekko z górki. Mimo wszystko to najwolniejszy kilometr 3:56.
Jak pika to budzę się z zadumy i już wiem co muszę zrobić...trzeba przyspieszyć. Biorę rozpędem ten 100m podbieg na drugiej pętli, tak lekko już nie ma, ale za chwilę będzie zbieg z którego korzystam. Robi się dość ciężko odczuciowo, ale oddech jest równy. Kwas zaczyna się gromadzić, ale jego ilość nie powoduje jeszcze ciężkich nóg, ani nic.
Więc biegnę, myślę o biegu i tylko o biegu. Wojtek masz robotę do wykonania. 4 km 3:52.
Na piątym kilometrze już odczuwam, że biegniemy w 20 stopniach, ale to już 5 kilometr. Pierwsze 500m była najcieższa, ale głowa silna. Trzymaj @#$%^ i trzymam.
500m przed metą jest długa prosta, jak już widzę metę to wiem, że to mam. Odpalam wrotki i przyspieszam na tyle ile mogę. 5 kilometr wpada w 3:46,6 dosłownie 15 metrów przed metą. Wpadam zatrzymuję zegarek na 19:24 netto i podpieram kolana.
Po chwili znajduję sobie jakąś ławeczkę i leżę na niej jakąś minutę. Żona przynosi mi picie. Wstaje i idę pogadać z chłopakami.
Krystianowi niewiele brakło do złamania 17 minut ale biegł z jakimś dyskomfortem w mięśniu, Michał pozamiatał nowym PB 17:48. Ech młodość, nie ma to jak mieć dwadzieścia parę lat Gratulujemy sobie, robimy zdjęcia i już widzę, że zaczyna ładnie pachnieć, więc cyk do kolejki. Pan pyta kiełbaskę z grilla i kaszaneczkę?
No ba, do tego bułka, 4 rodzaje sałatek do wyboru, lemoniada i wyżerka na całego.
Super organizacja: scenę zorganizował Wielton i była w naczepie do TIRA, które produkują, świetny pomysł.
Na trasie jako, że bieg w godzinach wieczornych na zakrętach ponaklejane takie migające światełka wskazujące gdzie biec.
Trasa rewelacja, szybka, ciekawa, zagrało wszystko.
Spostrzeżenia:
5x1km na p.2' w marszu po 3:50- 11 dni przed - oddały idealnie tempo ~3:52 w zawodach.
Adaptacja do gorąca - oddała idealnie.
Treningi Vo2max - 12x400 i 8x300 idealnie.
Długie wybieganie 30 km w Poznaniu - 30 dni przed - idealnie.
Zakwas buraczany 120 ml wypity tego samego dnia.
Brak treningów progowych oraz mocnych ciągłych w ostatnim miesiącu - idealnie.
Waga: 59,2 kg - mogło być lepiej.
Teraz jadę dalej z tym wózkiem. Kolce będą już częściej na nogach.
Ale głowa uwierzyła, że sub 19 minut jest w zasięgu na jesień. A jak!!
Wrzucam jeszcze zdjęcie z Arkiem. Nie wiem czemu je obraca, ale jak się kliknie widać normalnie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Uwaga: przed czytaniem tego bloga skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, bo niewłaściwie zrozumiany może być przyczyną wielu groźnych chorób lub dyskomfortu/dysonansu poznawczego.
Niedziela (po zawodach):
Rozbieganie na samopoczucie: 5,5 km, po ~5:26, 77% + 100m w 19 sekund.
Poniedziałek:
Rozbieganie: 8,5 km, 5:19, 78%, ładowanie baterii po zawodach, fajny wieczorny chłodek.
Wtorek:
DRT, trening grupowy, rozbieganie 8,4 km w crossie, ~5:38, 79%, 80m up. (4 km up, 4 down) + plus odrobina gimnastyki i lajtowe przebieżki.
Środa:
Rozbieganie, czekając aż organizm pozbiera się po zawodach, niecałe 8 km, 5:18, 79%, po lokalnych górkach.
Czwartek:
Kolce 3x100m mocno.
1300m truchtu, 23 minuty ćwiczeń, 2x30m dogrzewki w kolcach.
Odcinki biegane pod lekki wiatr.
14,4
14,4
14,5
Bez rewelacji, ale też bez muła.
Piątek:
Adaptacja cieplna ciąg dalszy, w największej duchocie, ponad 8 km, ~5:12, ~80%, bez dryfu, bardzo dobre samopoczucie.
Sobota:
Parkrun treningoowo, BNP, kilometry wg GAP 4:51, 4:33, 4:29, 4:17, 4:05 (22:21).
Wieczorem dokrętka: ponad 8 km, 5:21, ~78%.
Niedziela:
Stadion, powtórzenia 8x400 @1600 pace p. 2'30''
1:21,9
1:18,0
1:19,4
1:17,8
1:17,3
1:17,9
1:18,1
1:15,9
Ciężki trening, nie wiem czy nie powiniennem dać organizmowi więcej luzu po zawodach.
Ale z drugiej strony jak wkręce organizm na obroty to jakoś lepiej funkcjonuje, więc te 58 km mnie nie powinno zabić.
Z drugiej strony tempa 3:20-3:12 są dość mocne, ale 3,2 km jakośćiowego biegania powinno zrobić robotę za jakiś czas.
Na razie najtrudniejszy trening w tym roku.
Niedziela (po zawodach):
Rozbieganie na samopoczucie: 5,5 km, po ~5:26, 77% + 100m w 19 sekund.
Poniedziałek:
Rozbieganie: 8,5 km, 5:19, 78%, ładowanie baterii po zawodach, fajny wieczorny chłodek.
Wtorek:
DRT, trening grupowy, rozbieganie 8,4 km w crossie, ~5:38, 79%, 80m up. (4 km up, 4 down) + plus odrobina gimnastyki i lajtowe przebieżki.
Środa:
Rozbieganie, czekając aż organizm pozbiera się po zawodach, niecałe 8 km, 5:18, 79%, po lokalnych górkach.
Czwartek:
Kolce 3x100m mocno.
1300m truchtu, 23 minuty ćwiczeń, 2x30m dogrzewki w kolcach.
Odcinki biegane pod lekki wiatr.
14,4
14,4
14,5
Bez rewelacji, ale też bez muła.
Piątek:
Adaptacja cieplna ciąg dalszy, w największej duchocie, ponad 8 km, ~5:12, ~80%, bez dryfu, bardzo dobre samopoczucie.
Sobota:
Parkrun treningoowo, BNP, kilometry wg GAP 4:51, 4:33, 4:29, 4:17, 4:05 (22:21).
Wieczorem dokrętka: ponad 8 km, 5:21, ~78%.
Niedziela:
Stadion, powtórzenia 8x400 @1600 pace p. 2'30''
1:21,9
1:18,0
1:19,4
1:17,8
1:17,3
1:17,9
1:18,1
1:15,9
Ciężki trening, nie wiem czy nie powiniennem dać organizmowi więcej luzu po zawodach.
Ale z drugiej strony jak wkręce organizm na obroty to jakoś lepiej funkcjonuje, więc te 58 km mnie nie powinno zabić.
Z drugiej strony tempa 3:20-3:12 są dość mocne, ale 3,2 km jakośćiowego biegania powinno zrobić robotę za jakiś czas.
Na razie najtrudniejszy trening w tym roku.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zbyt długo szło bez żadnych problemów. Żarło, żarło i się trochę zesrało. Na szczęście tylko trochę.
Najpierw zapalenie ucha i kilka dni przygód z tym związanych. Na szczęście najgorsze objawy mam już za sobą i już jest lepiej choć nadal mam lekko przytkane ucho. Idę dzisiaj na konsultację do laryngologa, zobaczymy co dalej.
Ostatni tydzień strasznie słabo spałem plus do tego doszło przeziębienie mojej żony plus problemy zdrowotne w rodzinie. Więc nie miałem za bardzo z czego biegać akcentów. Life is brutal...
Poniedziałek:
Rozbieganie, adaptacja cieplna, na betonie ok 40, przy rzece 30-32 odczuwalne. Tr 57
6,66 km, @5:20, ~79%.
Wtorek:
Trening grupowy, 4 km rozbiegania, dogrzewka, gumy na pobudzenie + 3x150 w formie 50 szybko/50 szybko ale luźno/50 szybko. Wykon: 22,5 -> 22,7 -> 22,3
Środa:
Rozbieganie o 21, a stopni 26 i duchota masakryczna, do tego stopnia, że ubrania nie chciały schnąć w biegu.
5,7 km, 5:35, ~76%
Czwartek:
Rozbieganie, dużo chłodniej niż dzień wcześniej, 8,1 km, po 5:30, 76%, 60m up.
Piątek:
Żwawsze 31 minut w deszczu, 6,1 km, ~80%, w strugach deszczu.
Sobota:
Wolna
Niedziela:
W końcu samopoczucie na tyle, żeby zrobić jakiś akcent i zrzucić z siebie balast tego tygodnia.
Gumy wiązane na 3 na pobudzenie.
6x600 około T5 (2:18) na P2 + 200m mocno luźno w kolcach poniżej 30''
Wykon:
2:17 3:46/km
2:17 3:47/km
2:16 3:47/km
2:18 3:48/km
2:15 3:44/km
2:16 3:44/km
200m w kolcach, szybko, ale luźno, tak na 92%.
Wykonanie: 29,89. Jestem zadowolony bo zaczyna się robić zapas prędkości.
Najpierw zapalenie ucha i kilka dni przygód z tym związanych. Na szczęście najgorsze objawy mam już za sobą i już jest lepiej choć nadal mam lekko przytkane ucho. Idę dzisiaj na konsultację do laryngologa, zobaczymy co dalej.
Ostatni tydzień strasznie słabo spałem plus do tego doszło przeziębienie mojej żony plus problemy zdrowotne w rodzinie. Więc nie miałem za bardzo z czego biegać akcentów. Life is brutal...
Poniedziałek:
Rozbieganie, adaptacja cieplna, na betonie ok 40, przy rzece 30-32 odczuwalne. Tr 57
6,66 km, @5:20, ~79%.
Wtorek:
Trening grupowy, 4 km rozbiegania, dogrzewka, gumy na pobudzenie + 3x150 w formie 50 szybko/50 szybko ale luźno/50 szybko. Wykon: 22,5 -> 22,7 -> 22,3
Środa:
Rozbieganie o 21, a stopni 26 i duchota masakryczna, do tego stopnia, że ubrania nie chciały schnąć w biegu.
5,7 km, 5:35, ~76%
Czwartek:
Rozbieganie, dużo chłodniej niż dzień wcześniej, 8,1 km, po 5:30, 76%, 60m up.
Piątek:
Żwawsze 31 minut w deszczu, 6,1 km, ~80%, w strugach deszczu.
Sobota:
Wolna
Niedziela:
W końcu samopoczucie na tyle, żeby zrobić jakiś akcent i zrzucić z siebie balast tego tygodnia.
Gumy wiązane na 3 na pobudzenie.
6x600 około T5 (2:18) na P2 + 200m mocno luźno w kolcach poniżej 30''
Wykon:
2:17 3:46/km
2:17 3:47/km
2:16 3:47/km
2:18 3:48/km
2:15 3:44/km
2:16 3:44/km
200m w kolcach, szybko, ale luźno, tak na 92%.
Wykonanie: 29,89. Jestem zadowolony bo zaczyna się robić zapas prędkości.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02