Sobota 17.09.2022
EASY
4,5km + 3x100
Rozruch. Szczerze mówiąc zastanawiałem się czy na niego iść czy zrobić wolne. Nie pisałem tego, ale od kilku dni czułem się znowu zaziębiony. Niskie temperatury, jeszcze nie grzeją, więc w domu zimno, w biurze zimno i finalnie coś mnie złapało. W zasadzie żadnych objawów poza lekką kluchą na gardle i odczuciem zimna, marznącymi stopami i lekko ciężką głową wieczorami. Było na tyle dobrze, że realizowałem treningi normalnie, ale gdzieś tam wspomagałem się też lekami i różnymi naturalnymi specyfikami. W sobotę było już prawie dobrze ze mną stąd dylemat. Finalnie wolałem się rozruszać, bo resztę dnia i tak siedziałem w domu. Zakładałem, że i w niedzielę od rana będzie już wszystko dobrze, a przez adrenalinę startową zapomnę, że cokolwiek mi było
Niedziela 18.09.2022
START
45. Bieg Lechitów 2. miejsce OPEN
21,18km 1:14:07 ~3:30/km
Bieg Lechitów stratuje w Ostrowie Lednickim, dokąd zawodnicy są zawożeni autokarami (chyba, że ktoś dojedzie sam autem). Powoduje to nieco bardziej skomplikowaną logistykę. I tak już na godzinę przed startem byłem na miejscu. Teoretycznie żaden problem, gdyby nie to, że było zimno. Może ze 12 stopni i wiatr, odczuwalnie chyba poniżej 10. Miałem długie rajtki, kurtkę, ale piździło. Obszedłem okolicę, żeby się ruszać, ale i tak wylądowałem na 15 minut w jednym z autokarów, gdzie przynajmniej nie wiało. Po solidnej rozgrzewce to odczucie dużego zimna zniknęło, jak na mocne bieganie było dla mnie akurat.
Po ostatnich tygodniach czuję się dość mocny. Mój plan to była próba biegnięcia w okolice 1:15 (tempo 3:32-33) z możliwością zrobienia życiówki(1:14:51) jak będzie dobrze szło.
![hej :hejhej:](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Miałem w głowie fakt, że to nie jest mój docelowy start, i w dalszym ciągu też trening w drodze do maratonu. Nagrody nie były jakieś wybitne, dlatego na starcie nie pojawili się tym razem bardzo mocni zawodnicy z polskiej czołówki. Widziałem, że będzie szansa powalczyć o dobre miejsce. Na starcie nie obyło się bez problemów. Mój wysłużony Suunto Ambit 3 zastrajkował. Jeden z przycisków tak jakby się wdusił i nie mogłem włączyć aktywności. Uderzył mnie stresik, bo to było może ze 3 minuty przed wystrzałem. Za którąś próbą się udało, ale włączył się jakiś losowy tryb, akurat taki, w którym nie widziałem łącznego czasu. Tylko szybkość chwilowa i autolapowany czas każdego kilometra.
![spoko :spoko:](./images/smilies/icon_cool.gif)
To musiało wystarczyć. Przełączenie na drugi ekran przez uszkodzony przycisk było też niemożliwe. Zaczynało się ciekawie...
Od początku za samochodem prowadzącym wystrzelił zawodnik w pomarańczowej, dobrze widocznej koszulce. Za nim luka i dalej grupa pościgowa, którą nawet na początku prowadziłem. Pierwsze kilometry równo 3:30, 3:30, 3:28. Później mieliśmy krótki odcinek pod wiatr i nawrotka. To był moment gdzie na chwilę grupka mi odjechała. Czułem się dobrze, ale wiozłem się na końcu i mimo wszystko puściłem koło. Tam było lekko pod górkę, może dlatego? Albo minimalnie przyspieszyli a ja miałem zaprogramowane swoje tempo. Na szczęście te 5-10m straty udało mi się szybko zneutralizować. Na
5km 17:29 i to było idealne dla mnie tempo. Założyłem sobie, że do dziesiątki to trzymam ze spokojem. Prosta równa szosa, pola po bokach, a zachodni wiatr wiał nam w plecy. Ten wiatr to niewątpliwy plus, pomagał. Kolejne kilometry mijały i głównym wydarzeniem było to, że grupa się porwała. Jeden z kolegów wyrwał do przodu, ktoś został, zaczynało się samotne bieganie. Na
10km 35:08 zameldowałem się czwarty. Tylko, że ja dokładnie nie wiedziałem jaki mam czas. Wnioskowałem po lapowanych kilometrach, że jest dobrze, że pewnie 35 z hakiem. Do lidera traciłem 13s, bo on wcale nam tak bardzo nie uciekł. Cały czas leciał 30-50m przed grupą. 7s straty do drugiego. Czułem się cały czas bardzo dobrze i prowadziłem swoje, równe tempo. Po 11 km był znowu odcinek pod wiatr. Mimo to tam dostałem fajnego kopa, wyszedłem na trzecie miejsce i w naprawdę dobrym samopoczuciu połykałem kolejne kilometry. Wiedziałem już, że do piętnastki to na pewno utrzymam. Niezależnie od końcowego wyniku chociaż dobry trening tempowy będzie zrobiony
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Kilometry 12-15 są na połówce kluczowe, bo jak komuś zaczyna się już tu agonia, to źle wróży... Ja czułem się świetnie. Zbudowałem też chyba trochę przewagi. Co prawda nie obracałem się za siebie, ale przestałem słyszeć tupot butów za sobą. Z przodu - lider został dogoniony, wtedy mieli nade mną sporo przewagi, 80m albo lepiej. Wciąż biegło mi się dobrze, rytmowo, równo, bez szarpania. Co prawda zmęczenie rosło, ale do "męczenia buły" miałem jeszcze daleko.
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Na 14km wjechał żel czyli małe pobudzenie cukrem. Założyłem kolejny cel: trzymanie tempa do 18km do wejścia na ostatni odcinek biegu. Byłem trzeci co zdecydowanie dodawało motywacji. Mniej zerkałem na zegarek, skupiłem się na sobie. Teraz, po fakcie widzę, że trudy biegu dawały się już we znaki, bo tempo minimalnie spadło. Kilometry 15-18 wpadały w 3:32-34 czyli pojedyncze sekundy zaczynały uciekać. W międzyczasie pierwotny lider wyścigu, który został już wyraźnie wyprzedzony zaczął się oglądać za siebie. Widziałem, że czuje się niepewnie, a i jego przewaga, miałem wrażenie - zmniejsza się...
Za 18km wybiegliśmy na główną drogę, długa płaska prosta. Doskonale znam ten odcinek z poziomu samochodu
![oczko :oczko:](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
Utrzymywanie tempa przychodziło mi już znacznie trudniej. Zaczynała się walka, oddech ciężki, ale nogi biegły. Zbliżałem się do rywala, ale bardzo powoli. Skupiony byłem teraz na dowiezieniu się bez zwalniania do 20km a na końcówce niech się dzieje co chce
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
19.km 3:31, 20. 3:33. Dwudziestka niby
1:10:40, ale nie wiem czy tam pomiar nie był kawałek za daleko. Zresztą i tak wtedy tego nie widziałem, nie miałem pojęcia na jaki dokładnie czas biegnę. Skupienie w 100% na miejscu, które mogę wywalczyć. Najważniejsze, że miałem już rywala na wyciągnięcie ręki. Na 20.km to były 3 sekundy. Na zbiegu go dorwałem i włączył się tryb finiszowy. Zdecydowanie przyspieszyliśmy. Dostałem propozycję, żeby oddać drugie miejsce, bo kolega jest z Gniezna "u siebie", ale nie ze mną takie numery
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Cisnęliśmy ostro biegnąc ramię w ramię przez kilkaset metrów. Tempo było naprawdę mocne, ale czułem się pewnie. Kawałek przed bramą wcisnąłem już ostatni bieg, żeby wyjść na prowadzenie, gdyż nie wiedziałem dokładnie jak daleko jest tam do mety, a nie chciałem zostać w tyle na wirażu. Było z 80m, więc pełna bomba do końca, aż mi się nogi prawie poplątały.
![hej :hejhej:](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Nie dał mi rady. Zająłem drugie miejsce! Ostatni kilometr w około 3:15 a finiszowe metry sprintem w tempie 2:45. Tak pokazuje zegarek.
![hej :hejhej:](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Dopiero po chwili sprawdziłem jaki czas -
1:14:07. Wow. Byłem bardzo szczęśliwy.
Zrobiłem bardzo dobry bieg na
nową życiówkę, w dobrym samopoczuciu. Po tym ile miałem pary na ostatnim kilometrze można by nawet zaryzykować, że było jeszcze z zapasem. Jest to również świetny prognostyk przed maratonem. Taka połówka jak najbardziej pozwala mi myśleć o 2:35. Udało się też co nieco wygrać, bo dostałem w sumie za Open i kategorię M30 650zł i kilka nagród rzeczowych. To był bardzo miły dzień
Tutaj początek biegu i (jeszcze) grupka ze mną w białej koszulce. W żółtej późniejszy zwycięzca.
2022_gniezno1.jpg
8-9 kilometr i już sam ciągnę swoje tempo.
2022_gniezno2.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.