Sikor - no to do roboty...
Moderator: infernal
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Cos tam poplywalem w tym tygodniu, pojezdzilem, pobiegalem nawet tez.
Ze wzgledu na pogode (zimno i wichury wszystko pod dachem).
Zaraz teraz ide potruchtac na biezni.
A jutro... jutro lece do Porto z synem na kilka dni i mam wszystko w glebokim powazaniu.
Jak wroce, to zaczne plan naprawczy.
Najblizszy start nie ma szans spelnic zakladanych zalozen, ale to nie znaczy, ze nic sie nie da ugrac.
W najgorszym przypadku najblizsze 2 miesiace beda po prostu przygotowaniem pod glowny start we wrzesniu.
Do Porto nie zabieram nawet butow do biegania, mam za to zamiar spedzic duzo czasu na nogach.
Do uslyszenia po powrocie
Ze wzgledu na pogode (zimno i wichury wszystko pod dachem).
Zaraz teraz ide potruchtac na biezni.
A jutro... jutro lece do Porto z synem na kilka dni i mam wszystko w glebokim powazaniu.
Jak wroce, to zaczne plan naprawczy.
Najblizszy start nie ma szans spelnic zakladanych zalozen, ale to nie znaczy, ze nic sie nie da ugrac.
W najgorszym przypadku najblizsze 2 miesiace beda po prostu przygotowaniem pod glowny start we wrzesniu.
Do Porto nie zabieram nawet butow do biegania, mam za to zamiar spedzic duzo czasu na nogach.
Do uslyszenia po powrocie
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Maly update, bo dawno nie pisalem
Po Covidzie forma siadla mocno, co czuc i widac dobrze we wskaznikach.
Wczoraj po raz pierwszy po 3 tygodniach poszedlem natrening plywacki.
Oj, poczatek byl ciezkie, dzizas, myslalem ze zdechne, tempo, technika, wytrzymalosc do kitu.
Dopiero po kilku seriach i jakichs 1200-1400 metrach zlapalem oddech. Potem plywalo mi sie calkiem dobrze.
Wciaz tempo troche wolniejsze, ale przynajmniej dalo sie plywac bez wrazenie, ze sie w wodzie miotam zamiast plynac.
Co do dalszych planow treningowych:
do startu zostalo mi 5 tygodni liczac od wczoraj.
Ostatni tydzien to tapering, zatem zostaja 4, wiec nie bede tu juz zadnych blokow wydzielal.
Postaram sie powoli zwiekszac intensywnosc, zeby odzyskac tyle formy ile sie da.
Gdzies za 3 tygodnie zrobie ponownie test FTP, zeby zobaczyc jak to rowerowo wyglada.
Forme plywacka i biegowa moge dosc jasno okreslic na podstawie treningow.
Po Covidzie forma siadla mocno, co czuc i widac dobrze we wskaznikach.
Wczoraj po raz pierwszy po 3 tygodniach poszedlem natrening plywacki.
Oj, poczatek byl ciezkie, dzizas, myslalem ze zdechne, tempo, technika, wytrzymalosc do kitu.
Dopiero po kilku seriach i jakichs 1200-1400 metrach zlapalem oddech. Potem plywalo mi sie calkiem dobrze.
Wciaz tempo troche wolniejsze, ale przynajmniej dalo sie plywac bez wrazenie, ze sie w wodzie miotam zamiast plynac.
Co do dalszych planow treningowych:
do startu zostalo mi 5 tygodni liczac od wczoraj.
Ostatni tydzien to tapering, zatem zostaja 4, wiec nie bede tu juz zadnych blokow wydzielal.
Postaram sie powoli zwiekszac intensywnosc, zeby odzyskac tyle formy ile sie da.
Gdzies za 3 tygodnie zrobie ponownie test FTP, zeby zobaczyc jak to rowerowo wyglada.
Forme plywacka i biegowa moge dosc jasno okreslic na podstawie treningow.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Blogowanie stricte treningowe aktualnie nie ma sensu, zatem tylko garsc przemyslen z ostatniego czasu.
Zaczne do rymu: bieganie pocovidowe jest ch***we...
Nie wiem co jest nie tak. Wskazniki padly totalnie o ponad 10%, ale bym sie tym nie przejmowal, bo po dluzszej chorobie/grypie wczesniej tak tez bywalo.
Jednak po wznowieniu treningow szybko wszystko wracalo do normy. W tej chwili trenuje juz kilka tygodni i w zasadzie jest jak bylo.
Subiektywnie biega mi sie troche lepiej, ale tetno itd. lezy na calego. Na przyklad spoczynkowe wzroslo z 48-49 do 55-56.
Co ciekawe taki straszny regres dotyczy tylko biegania. Rower czy plywanie idzie zupelnie normalnie. Szczegolnie plywanie mnie zastanawia,
bo jezeli cos z plucami byloby na rzeczy, to musialoby wyjsc przy cwiczeniach w stanie hipoksji (nurkowanie czy kraul z wdechem co 3 i 5 ruchow).
A nie jest. Wrecz przeciwnie, mam wrazenie, ze jest nawet lepiej. Dziwne, zupelnie dziwne.
Do zawodow zostaly niecale 2.5 tygodnia, czyli 1.5 tygodnia treningow i tydzien taperingu.
Pogoda sprzyja, jest mocno cieplo, ale nie upalnie (poza dniem dzisiejszym) i jest szasna, ze w jeziorze woda sie nie nagrzeje, wiec bedzie plywanie z neo-kondomie.
A nawet jezeli, to przynajmniej bedzie czas na aklimatyzacje temperaturowa w odroznieniu od zeszlego roku.
Gdby nie ten srowid, to jestem przekonany, ze cel (sub2:50) wykonalbym z nawiazka. teraz jednak sprawa wyglada inaczej.
Trudno mi sobie wyobrazic, zebym byl w stanie te marne 10km pobiec wyraznie poniezej 50 min (sic!).
Jakas tam szansa na zyciowke wciaz jest, ale wszystko musi zagrac jak w zegarku: od plywania po mocny rower i ofc bieganie.
Wracajac do plywania.
Od jakies czasu probuje sobie przyswoic plywanie hip-driven, czyli impuls rotacji pochodzany z bioder, a nie obreczy barkowej.
Kluczowe jest tutaj odpowiednie uderzenie nogami w rytmie na 2 (czyli na jeden ruch reka przypada jedno uderzenie noga).
I wszystko byloby w porzadku, az do niedawna gdy zaczalem ponownie przygladac sie synchronizacji reka-noga.
Bylem przekonany, ze jest ok, nawet bylem mile zaskoczony, ze tak mi to naturalnie wychodzi, ale gdzies tak w tyle glowy brzmiala mysl "czy na pewno?"
No i po analizie paru filmow i wlasnego ruchu okazalo sie, ze jednak robie ruchy po skosie czyli gdy prawa reka zaczyna faze ciagniecia, to lewa noga uderza. Fak!
Tak sie akurat zlozylo, ze na ostatnim treningu plywalismy sporo setek kraulem, wiec postanwilem robic testy, zeby uderzenie wypadalo po jednej stronie i w tej sposob inicjowalo rotacje.
Pierwszy 2-3 setki byly dziwne, wymagalo to odemnie maksymalnego skupienia, ale potem zaczelo wychodzic coraz lepiej. Ostatnie byly juz calkiem ok.
Na sam koniec treningu na rozplywaniu sprobowalem jeszcze raz i jak spojrzalem na zegarek to zamarlem. Normalnie tempo luz na rozgrzewce, to jakies 1:45min/100m.
A tutaj okazalo sie ze bez problemu wchodzilo >1:40 Do tego przy zaledwie 16 ruchach na 25m.
Oczywiscie za wczesnie na jakies ostateczne wnioski, ale jestem zmotywowany przehjsc sie w tym tygodniu jeszcze raz na basen, zeby to doglebnie przetestowac.
Jezeli efekt z treningu sie potwierdzi, to bez cienia watpliwosci uznam to za przelom, na ktory czekalem od miesiecy
Zaczne do rymu: bieganie pocovidowe jest ch***we...
Nie wiem co jest nie tak. Wskazniki padly totalnie o ponad 10%, ale bym sie tym nie przejmowal, bo po dluzszej chorobie/grypie wczesniej tak tez bywalo.
Jednak po wznowieniu treningow szybko wszystko wracalo do normy. W tej chwili trenuje juz kilka tygodni i w zasadzie jest jak bylo.
Subiektywnie biega mi sie troche lepiej, ale tetno itd. lezy na calego. Na przyklad spoczynkowe wzroslo z 48-49 do 55-56.
Co ciekawe taki straszny regres dotyczy tylko biegania. Rower czy plywanie idzie zupelnie normalnie. Szczegolnie plywanie mnie zastanawia,
bo jezeli cos z plucami byloby na rzeczy, to musialoby wyjsc przy cwiczeniach w stanie hipoksji (nurkowanie czy kraul z wdechem co 3 i 5 ruchow).
A nie jest. Wrecz przeciwnie, mam wrazenie, ze jest nawet lepiej. Dziwne, zupelnie dziwne.
Do zawodow zostaly niecale 2.5 tygodnia, czyli 1.5 tygodnia treningow i tydzien taperingu.
Pogoda sprzyja, jest mocno cieplo, ale nie upalnie (poza dniem dzisiejszym) i jest szasna, ze w jeziorze woda sie nie nagrzeje, wiec bedzie plywanie z neo-kondomie.
A nawet jezeli, to przynajmniej bedzie czas na aklimatyzacje temperaturowa w odroznieniu od zeszlego roku.
Gdby nie ten srowid, to jestem przekonany, ze cel (sub2:50) wykonalbym z nawiazka. teraz jednak sprawa wyglada inaczej.
Trudno mi sobie wyobrazic, zebym byl w stanie te marne 10km pobiec wyraznie poniezej 50 min (sic!).
Jakas tam szansa na zyciowke wciaz jest, ale wszystko musi zagrac jak w zegarku: od plywania po mocny rower i ofc bieganie.
Wracajac do plywania.
Od jakies czasu probuje sobie przyswoic plywanie hip-driven, czyli impuls rotacji pochodzany z bioder, a nie obreczy barkowej.
Kluczowe jest tutaj odpowiednie uderzenie nogami w rytmie na 2 (czyli na jeden ruch reka przypada jedno uderzenie noga).
I wszystko byloby w porzadku, az do niedawna gdy zaczalem ponownie przygladac sie synchronizacji reka-noga.
Bylem przekonany, ze jest ok, nawet bylem mile zaskoczony, ze tak mi to naturalnie wychodzi, ale gdzies tak w tyle glowy brzmiala mysl "czy na pewno?"
No i po analizie paru filmow i wlasnego ruchu okazalo sie, ze jednak robie ruchy po skosie czyli gdy prawa reka zaczyna faze ciagniecia, to lewa noga uderza. Fak!
Tak sie akurat zlozylo, ze na ostatnim treningu plywalismy sporo setek kraulem, wiec postanwilem robic testy, zeby uderzenie wypadalo po jednej stronie i w tej sposob inicjowalo rotacje.
Pierwszy 2-3 setki byly dziwne, wymagalo to odemnie maksymalnego skupienia, ale potem zaczelo wychodzic coraz lepiej. Ostatnie byly juz calkiem ok.
Na sam koniec treningu na rozplywaniu sprobowalem jeszcze raz i jak spojrzalem na zegarek to zamarlem. Normalnie tempo luz na rozgrzewce, to jakies 1:45min/100m.
A tutaj okazalo sie ze bez problemu wchodzilo >1:40 Do tego przy zaledwie 16 ruchach na 25m.
Oczywiscie za wczesnie na jakies ostateczne wnioski, ale jestem zmotywowany przehjsc sie w tym tygodniu jeszcze raz na basen, zeby to doglebnie przetestowac.
Jezeli efekt z treningu sie potwierdzi, to bez cienia watpliwosci uznam to za przelom, na ktory czekalem od miesiecy
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Wczoraj nareszcie dobrze mi sie pobiegalo. Nie to, zeby jakos szybko (oj nie), ale wejscie na tetno >150 bylo "lekkie i przyjemne".
Do konca nie brakowalo mi energii i nogi tez dzialaly dobrze do konca.
Z wydolnoscia jednak wciaz bardzo kiepsko i tu sie w zasadzie nic zmienia na razie.
Testo spoczynkowe jednak powoli spada: wczoraj bylo 54, a dzisiaj podobno 53
Jezeli tendencja sie utrzyma, to do konca tygodnia powinno byc dobrze.
Wzielo mnie ostatnio jakos na bieganie, wiec chyba dzisiaj znowu podrepcze, bo pogoda jest super (+24 i lampa)
Do konca nie brakowalo mi energii i nogi tez dzialaly dobrze do konca.
Z wydolnoscia jednak wciaz bardzo kiepsko i tu sie w zasadzie nic zmienia na razie.
Testo spoczynkowe jednak powoli spada: wczoraj bylo 54, a dzisiaj podobno 53
Jezeli tendencja sie utrzyma, to do konca tygodnia powinno byc dobrze.
Wzielo mnie ostatnio jakos na bieganie, wiec chyba dzisiaj znowu podrepcze, bo pogoda jest super (+24 i lampa)
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Po pracy wybralem sie jednak na rower. Bardzo lubie ta szosowke, szczegolnie od kiedy MTB przestawilem na "potezniejsze" opony
Pogoda przepiekna, duzo slonca, 20-25 stopni, troche wiatru.
Wyszlo w sumie niecale 57km, w 1:57h, sr. moc 172W, ale przy NP 186W, bo te pare kilometrow dojazdu i z powrotem byly jednak duzo spokojniejsze.
Dzisiaj wciaz full lampa i +25, wiec pojde obiegac Mach 4. Mam nadzieje nabiegac >20km.
Wg Garmina zmiany wciaz ida we wlasciwym kierunku: tetno spoczynkowe spadlo do 51, a VO2Max wzrosto AZ do 55 (z 54)
Jutro w planie ponownie wypad z synem na MTB w nasze "gorki"...
Pogoda przepiekna, duzo slonca, 20-25 stopni, troche wiatru.
Wyszlo w sumie niecale 57km, w 1:57h, sr. moc 172W, ale przy NP 186W, bo te pare kilometrow dojazdu i z powrotem byly jednak duzo spokojniejsze.
Dzisiaj wciaz full lampa i +25, wiec pojde obiegac Mach 4. Mam nadzieje nabiegac >20km.
Wg Garmina zmiany wciaz ida we wlasciwym kierunku: tetno spoczynkowe spadlo do 51, a VO2Max wzrosto AZ do 55 (z 54)
Jutro w planie ponownie wypad z synem na MTB w nasze "gorki"...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Uff, pobiegalem. Ale lekko nie bylo. Garmin okreslil srednia temp. na 27 stopni i tak bylo.
Od poczatku czulem zmeczenie po ostatnich, dosc intensywnych dniach. Wczorajsza jazda siedziala jeszcze w miesniach.
Do 15-16km bieglo sie jednak calkiem ok, potem zaczalem nieco "schodzic". Na bieg wzialem ze soba 0.5l iso, ale po17km juz nic nie mialem.
Ostatnie 3.5km, to w sumie ciagle podbiegi i zaczalem opadac z sil. Wiedzialem, ze po drodze jest maly sklepik, ale kadsy zadnaje nie mialem.
Zatrzymalem sie jednak i mily pan bez problemu nalal mi zimnej kranowki do pelna. Co wiecej, poczestowal nawet lodowatym arbuzem, ktorego wlasnie wcinal. Pycha!
Czesc wody wylalem sobie na leb i jakos dalej poszlo i sie do domu dowleklem.
W sumie wyszlo 20.1km, 5:15min/km i tetno 148. To byl ciezki bieg. Ale cieszy.
Co wiecej, Garmin okresla juz moja adaptacje temperaturowa na 26%.
Powoli zaczynam spekulowac i liczyc minuty i robic plany na zawody, he, he.
Skoro moim celem jest zejsc ponizej 2:50, to by musialo wygladac mniej wiecej tak.
1. Plywanie: wyglada na to, ze bedzie plywanie w piance. Pogoda jest ladna, ale az takich upalow nie zapowiadaja, wiec chyba sie nie nagrzeje.
Ostatnie doswiadczenia daja mi podstawy do tego, zeby uzna, ze przynajmniej nie poplyne gorzej niz ostatnio, czyli 26:30min.
2. Sumaryczny czas zmian T1+T2 z moim startow w tych zawodach, to 6:30-7min.
3. Bieganie: tutaj niestety jest dupa i cel realny, to chyba tylko walczyc o 50min.
Razem (1+2+3), daje to na razie (w wariancie lekko pesymistycznym) 27+7+50=1:24h
Zatem na rower zostaje mi 1:26h. I to jest do zrobienia!
Tyle juz tam jechalem w pierwszych startach (w ostatni trasa bylo nieco dluzsza, ale w tym roku wraca do normy), a w sumie na rowerze czuje sie mimo wszystko lepiej niz wtedy.
Ha, na papierze wszystko jest mozliwe. Nic, to niedlugo sie przekonam IRL
Od poczatku czulem zmeczenie po ostatnich, dosc intensywnych dniach. Wczorajsza jazda siedziala jeszcze w miesniach.
Do 15-16km bieglo sie jednak calkiem ok, potem zaczalem nieco "schodzic". Na bieg wzialem ze soba 0.5l iso, ale po17km juz nic nie mialem.
Ostatnie 3.5km, to w sumie ciagle podbiegi i zaczalem opadac z sil. Wiedzialem, ze po drodze jest maly sklepik, ale kadsy zadnaje nie mialem.
Zatrzymalem sie jednak i mily pan bez problemu nalal mi zimnej kranowki do pelna. Co wiecej, poczestowal nawet lodowatym arbuzem, ktorego wlasnie wcinal. Pycha!
Czesc wody wylalem sobie na leb i jakos dalej poszlo i sie do domu dowleklem.
W sumie wyszlo 20.1km, 5:15min/km i tetno 148. To byl ciezki bieg. Ale cieszy.
Co wiecej, Garmin okresla juz moja adaptacje temperaturowa na 26%.
Powoli zaczynam spekulowac i liczyc minuty i robic plany na zawody, he, he.
Skoro moim celem jest zejsc ponizej 2:50, to by musialo wygladac mniej wiecej tak.
1. Plywanie: wyglada na to, ze bedzie plywanie w piance. Pogoda jest ladna, ale az takich upalow nie zapowiadaja, wiec chyba sie nie nagrzeje.
Ostatnie doswiadczenia daja mi podstawy do tego, zeby uzna, ze przynajmniej nie poplyne gorzej niz ostatnio, czyli 26:30min.
2. Sumaryczny czas zmian T1+T2 z moim startow w tych zawodach, to 6:30-7min.
3. Bieganie: tutaj niestety jest dupa i cel realny, to chyba tylko walczyc o 50min.
Razem (1+2+3), daje to na razie (w wariancie lekko pesymistycznym) 27+7+50=1:24h
Zatem na rower zostaje mi 1:26h. I to jest do zrobienia!
Tyle juz tam jechalem w pierwszych startach (w ostatni trasa bylo nieco dluzsza, ale w tym roku wraca do normy), a w sumie na rowerze czuje sie mimo wszystko lepiej niz wtedy.
Ha, na papierze wszystko jest mozliwe. Nic, to niedlugo sie przekonam IRL
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
W poniedzialek na plywaniu naciagnalem sobie jeden z przywodzicieli uda (cholerna zaba ).
We wtorek zdecydowalem sie pauzowac zatem, bo ani rower ani bieganie nie bylo mozliwe.
W srode postanowilem spokojnie potruchtac, zostac raczej niedaleko od domu, zeby w razie czego po prostu wrocic.
Nie bylo tak zle, miesien nie sprawial specjalnie problemow, troche czulem jak pracuje na podbiegach.
Staralem sie biec powoli i tak tez bylo, wyszlo niecale 12km przy 5:34min/km i tetnie 133.
Co ciekawe Garmin pokazal mi nawet przygotowanie +2, a Runalyze po pra pierwszy ocenilo bieg na >50 (dokladnie 51) VO2max.
Niby nic tudzien niewiele, ale moze to jakis krok do przodu.
Wczoraj bylo dosc cieplo ponownie i aktualnie aklimatyzacja cieplna wynosi juz 36% (podobno).
No i tetno spoczynoiwe spadlo do prawie normalnego poziomu 48 uderzen.
Nie wiem jak to bedzie dzisiaj z treningiem po poludniu, bo wiele zalezy od pogody.
Maja przyjsc potezne burze, ale nie wiadomo ofc jak dlugo potrwaja.
Nie udmiecha mi sie biegani na biezni w takiej temperaturze...
We wtorek zdecydowalem sie pauzowac zatem, bo ani rower ani bieganie nie bylo mozliwe.
W srode postanowilem spokojnie potruchtac, zostac raczej niedaleko od domu, zeby w razie czego po prostu wrocic.
Nie bylo tak zle, miesien nie sprawial specjalnie problemow, troche czulem jak pracuje na podbiegach.
Staralem sie biec powoli i tak tez bylo, wyszlo niecale 12km przy 5:34min/km i tetnie 133.
Co ciekawe Garmin pokazal mi nawet przygotowanie +2, a Runalyze po pra pierwszy ocenilo bieg na >50 (dokladnie 51) VO2max.
Niby nic tudzien niewiele, ale moze to jakis krok do przodu.
Wczoraj bylo dosc cieplo ponownie i aktualnie aklimatyzacja cieplna wynosi juz 36% (podobno).
No i tetno spoczynoiwe spadlo do prawie normalnego poziomu 48 uderzen.
Nie wiem jak to bedzie dzisiaj z treningiem po poludniu, bo wiele zalezy od pogody.
Maja przyjsc potezne burze, ale nie wiadomo ofc jak dlugo potrwaja.
Nie udmiecha mi sie biegani na biezni w takiej temperaturze...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Wczorajszym biegiem zakonczylem przygotowania do startu.
Upal zelzal, ale w sloncu bylo goraco i tak. Bieglo mi sie nadzwyczaj dobrze jak na ostatnie tygodnie.
Strednie tetno dosc wysokie (150), ale wysilek odczuwalny bardzo ok nareszcie.
Po raz pierwszy od dawna srednie tempo z biegu zeszlo <5:00min/km
Ale dzieki tym biegom w ciepelku aklimatyzacja temperaturowa skoczyla do 51%.
Na zawodach jednak najwyrazniej nie bedzie potrzebna, bo prognoza pogody na dzien startu to aktualnie... 16 stopni
Od dzisiaj zaczynam tapering. A w zasadzie od jutra, bo dzisiaj jeszcze normalny treing plywacki
ZIB
Zapodalem sobie nowe buty, tak, wciaz mam za malo
Trafilem na promocje i uleglem. Zawsze chcialem wyprobowac Skechersy.
Padlo na model GO Run Razor Excess.
Sa lekkie (240g przy rozmiarze 47) i maja fajna, resposywna pianke oraz cienka cholewke.
Jeszcze w nich nie biegalem, ale pewnie w tym tygodniu zrobie w nich cos krotszego dla testu.
Upal zelzal, ale w sloncu bylo goraco i tak. Bieglo mi sie nadzwyczaj dobrze jak na ostatnie tygodnie.
Strednie tetno dosc wysokie (150), ale wysilek odczuwalny bardzo ok nareszcie.
Po raz pierwszy od dawna srednie tempo z biegu zeszlo <5:00min/km
Ale dzieki tym biegom w ciepelku aklimatyzacja temperaturowa skoczyla do 51%.
Na zawodach jednak najwyrazniej nie bedzie potrzebna, bo prognoza pogody na dzien startu to aktualnie... 16 stopni
Od dzisiaj zaczynam tapering. A w zasadzie od jutra, bo dzisiaj jeszcze normalny treing plywacki
ZIB
Zapodalem sobie nowe buty, tak, wciaz mam za malo
Trafilem na promocje i uleglem. Zawsze chcialem wyprobowac Skechersy.
Padlo na model GO Run Razor Excess.
Sa lekkie (240g przy rozmiarze 47) i maja fajna, resposywna pianke oraz cienka cholewke.
Jeszcze w nich nie biegalem, ale pewnie w tym tygodniu zrobie w nich cos krotszego dla testu.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No to wystartowalem wczoraj
W sobote pojechalem dosc wczesnie odebrac pakiet startowy, zeby uniknac tloku.
Wszystko poszlo jak splatka i jeszcze przed 12 bylem w domu.
Strefa T1 na razie byola puuusta...
Popandmiczne-Expo bylo naprawde slabiutkie, bylo mniej niz polowa wystawcow, nie zajelo mi wiecej niz 5 minut...
Po powrocie do domu przygotowalem wszystko do startu. Jakis taki w glowie bylem "slabo" nastawiony.
Normalnie jestem dosc spiety i zestresowany, tym razem nie. Ale to nie byl dobry luz, takie raczej zniechecenie(?)
Na tyle duze, ze ogarnalem wszystko z glowy, bez listy, chyba nie za bardzo przejmujac sie czy czegos nie zapomne.
Spoiler alert: co ciekawe nie zapomnialem
A nie, zapomnialem sie ogolic, w sensie nogi itd., no trudno, jakos to przelknalem.
W niedziele dojechalismy na miejsce w zasadzie bez problemu, niestety pogoda zaskoczyla nas in minus.
Prognoza mowila o 17 stopniach i sloncu, a jak dojechalismy bylo wlasnie po deszczu i termometr pokazywa 11 stopni
No dobra, do startu bylo jeszcze 2 godziny. Za chwile sie rzeczywiscie rozpogodzilo i w sloncu zrobilo sie odczuwalnie cieplej.
Potem jednak znowu zaczelo padac, a to do startu juz tylko pol godziny, miodzio.
Dobrze, ze zalozylem juz pianke, bo bym zamarzl. I tak zaczelo mi byc zimno dosc szybko, bo wial wiatr, trawa byla mokra ja na boso.
Na szczescie nie padalo dlugo i wyszlo slonce, ale goraco nie bylo. No nic, czas isc do strefy startu.
Ustawilem sie w swojej strefie wg spodziewanego czasu ukonczenia i bez dlugiego oczekiwania mimo rolling start wystartowalem (w tym roku bylo o polowe mniej uczestnikow).
Niestety przy zakladaniu pianki potwierdzilo sie, ze nie mam aktualnie wagi startowej i te 4-5 kg za duzo robi roznice. Pianka byla naprawde opieta i krepowala ruchu mocno.
Odczulem to szybko jak zaczalem plynac. Nie bylem sie w stanie dobrze wyciagnac i plynalem troche "spiety". Troche czasu mi zajelo zanim zlapalem jaki tam rytm i dalo sie plynac.
Subiektywnie plynale mi sie zle, nie moglem utrzymac kierunku i ciagle znosilo mnie mocno w prawo, wciaz musialem korygowac kurs i nadrabialem drogi.
Tak bylo mniej wiecej przez 1/3 trasy, potem po ostrym zakrecie w prawo poszlo lepiej i ta prosta do nastepnej boi byla ok (czyli 2/3 za mna).
Potem ostro w prawo i po chwili korekcja w lewo. To mi zupelnie nie wyszlo. Wiatr zrobil niezly chop na wodzie i obserwacja byla ciezka.
No i to wielka skucha, bo obralem sobie bojke nie z tej lini wzdluz, ktorej mialem plynac, tylko tej dalej. Czyli zamiast lekko skrecic, skorygowac kurs, ja poplynalem dalej, fak.
Nie wiem ile mnie to kosztowalo, ale troche nadrobilem, no trudno. Pod koniec bylem juz zmeczony walka z pianka, ale postanpowile ciaglac do konca.
Wyszedlem z wody: okularki na czlo, zegarek w zeby, rozpiac pianke sciagnac do pasa, odszukac worek na stojaku i do namiotu.
Bylem zemczony, z pianki wygrzebalem w nienajlepszym czasie, w mokrym stroju bylo troche chlodno. Potem zaliczylem jeszcze Toi-Toi, bo tuz przed nie bylem w stanie ze wzgledu na pianke.
Potem (co zdarzylo mi sie po raz pierwszy ever) pomylilem alejki i szukalem roweru nie tam, gdzie potrzeba. A czas leci, pieknie.
To byla bardzo slaba zmiana. Normalnie ok. 4 minut, tym razem 6, juhuuu!
Potruchtalem z rowerem do lini startu i biegnac odpalilem komputerek rowerowy. Mialem co prawa zegarek na reku, ale na rowerze funkcje dubluje, zeby wskazniki przed nosem.
To sie bardzo sprawdzilo ostatni w Almere i dzieki temu nie musze zerkac na zegarek, co wymaga zmiany pozycji a do tego cyferki sa malutkie (starosc!).
Wsiadlem na rower i jade. Tutaj dzien wczesniej obcykalem sobie maly life-hack i postanowilem do wyprobowac.
W czym rzecz. Otoz, gdy byty sa wpiete w pedaly, to trzeba je za piete jakos umocowac, zeby nie wisialy tylko trzymaly poziom.
Standardowo sa to gumki recepturki, ktore sie urywaja, gdy sie zacznie pedalowac. To sie swietnie sprawdza, jezeli sie rzeczywiscie wskakuje w biegu na rower i obydwoma stopami w miare rownoczesnie spada na pedaly.
Ja jednak tego nie ryzykuje (to wymaga troche pocwiczenia, poza tym na dretwych nogach po plywaniu i w stresie startowym jest jeszcze trudniej ofc).
Dlatego stawiam na metode posrednia, lewa noga na pedal, naciskac, rower rusza, a ja wsiadam. Tylko, ze w tym przypadku lewy pedal idzie na dol i prawa gumka sie zrywa zanim prawa noga ma szanse na nim stanac.
No to wpadlem na taki pomysl: do prawego buty przymocowalem dluzsza recepturke, taka, zeby nawet przy kreceniu pedalami sie nie zrywala. Zatem jak wskoczylem but wciaz czekam na prawa stope, nie bylo uciazliwego ustawiania noga buta, zeby do niego wejsc. Musialem sie do niego i ta schylic, zeby go zapiac, wiec dodatkowo wykonalem szybkie szarpniecie za gumke i po sprawie! Chyba to opatentuje
[CDN]
W sobote pojechalem dosc wczesnie odebrac pakiet startowy, zeby uniknac tloku.
Wszystko poszlo jak splatka i jeszcze przed 12 bylem w domu.
Strefa T1 na razie byola puuusta...
Popandmiczne-Expo bylo naprawde slabiutkie, bylo mniej niz polowa wystawcow, nie zajelo mi wiecej niz 5 minut...
Po powrocie do domu przygotowalem wszystko do startu. Jakis taki w glowie bylem "slabo" nastawiony.
Normalnie jestem dosc spiety i zestresowany, tym razem nie. Ale to nie byl dobry luz, takie raczej zniechecenie(?)
Na tyle duze, ze ogarnalem wszystko z glowy, bez listy, chyba nie za bardzo przejmujac sie czy czegos nie zapomne.
Spoiler alert: co ciekawe nie zapomnialem
A nie, zapomnialem sie ogolic, w sensie nogi itd., no trudno, jakos to przelknalem.
W niedziele dojechalismy na miejsce w zasadzie bez problemu, niestety pogoda zaskoczyla nas in minus.
Prognoza mowila o 17 stopniach i sloncu, a jak dojechalismy bylo wlasnie po deszczu i termometr pokazywa 11 stopni
No dobra, do startu bylo jeszcze 2 godziny. Za chwile sie rzeczywiscie rozpogodzilo i w sloncu zrobilo sie odczuwalnie cieplej.
Potem jednak znowu zaczelo padac, a to do startu juz tylko pol godziny, miodzio.
Dobrze, ze zalozylem juz pianke, bo bym zamarzl. I tak zaczelo mi byc zimno dosc szybko, bo wial wiatr, trawa byla mokra ja na boso.
Na szczescie nie padalo dlugo i wyszlo slonce, ale goraco nie bylo. No nic, czas isc do strefy startu.
Ustawilem sie w swojej strefie wg spodziewanego czasu ukonczenia i bez dlugiego oczekiwania mimo rolling start wystartowalem (w tym roku bylo o polowe mniej uczestnikow).
Niestety przy zakladaniu pianki potwierdzilo sie, ze nie mam aktualnie wagi startowej i te 4-5 kg za duzo robi roznice. Pianka byla naprawde opieta i krepowala ruchu mocno.
Odczulem to szybko jak zaczalem plynac. Nie bylem sie w stanie dobrze wyciagnac i plynalem troche "spiety". Troche czasu mi zajelo zanim zlapalem jaki tam rytm i dalo sie plynac.
Subiektywnie plynale mi sie zle, nie moglem utrzymac kierunku i ciagle znosilo mnie mocno w prawo, wciaz musialem korygowac kurs i nadrabialem drogi.
Tak bylo mniej wiecej przez 1/3 trasy, potem po ostrym zakrecie w prawo poszlo lepiej i ta prosta do nastepnej boi byla ok (czyli 2/3 za mna).
Potem ostro w prawo i po chwili korekcja w lewo. To mi zupelnie nie wyszlo. Wiatr zrobil niezly chop na wodzie i obserwacja byla ciezka.
No i to wielka skucha, bo obralem sobie bojke nie z tej lini wzdluz, ktorej mialem plynac, tylko tej dalej. Czyli zamiast lekko skrecic, skorygowac kurs, ja poplynalem dalej, fak.
Nie wiem ile mnie to kosztowalo, ale troche nadrobilem, no trudno. Pod koniec bylem juz zmeczony walka z pianka, ale postanpowile ciaglac do konca.
Wyszedlem z wody: okularki na czlo, zegarek w zeby, rozpiac pianke sciagnac do pasa, odszukac worek na stojaku i do namiotu.
Bylem zemczony, z pianki wygrzebalem w nienajlepszym czasie, w mokrym stroju bylo troche chlodno. Potem zaliczylem jeszcze Toi-Toi, bo tuz przed nie bylem w stanie ze wzgledu na pianke.
Potem (co zdarzylo mi sie po raz pierwszy ever) pomylilem alejki i szukalem roweru nie tam, gdzie potrzeba. A czas leci, pieknie.
To byla bardzo slaba zmiana. Normalnie ok. 4 minut, tym razem 6, juhuuu!
Potruchtalem z rowerem do lini startu i biegnac odpalilem komputerek rowerowy. Mialem co prawa zegarek na reku, ale na rowerze funkcje dubluje, zeby wskazniki przed nosem.
To sie bardzo sprawdzilo ostatni w Almere i dzieki temu nie musze zerkac na zegarek, co wymaga zmiany pozycji a do tego cyferki sa malutkie (starosc!).
Wsiadlem na rower i jade. Tutaj dzien wczesniej obcykalem sobie maly life-hack i postanowilem do wyprobowac.
W czym rzecz. Otoz, gdy byty sa wpiete w pedaly, to trzeba je za piete jakos umocowac, zeby nie wisialy tylko trzymaly poziom.
Standardowo sa to gumki recepturki, ktore sie urywaja, gdy sie zacznie pedalowac. To sie swietnie sprawdza, jezeli sie rzeczywiscie wskakuje w biegu na rower i obydwoma stopami w miare rownoczesnie spada na pedaly.
Ja jednak tego nie ryzykuje (to wymaga troche pocwiczenia, poza tym na dretwych nogach po plywaniu i w stresie startowym jest jeszcze trudniej ofc).
Dlatego stawiam na metode posrednia, lewa noga na pedal, naciskac, rower rusza, a ja wsiadam. Tylko, ze w tym przypadku lewy pedal idzie na dol i prawa gumka sie zrywa zanim prawa noga ma szanse na nim stanac.
No to wpadlem na taki pomysl: do prawego buty przymocowalem dluzsza recepturke, taka, zeby nawet przy kreceniu pedalami sie nie zrywala. Zatem jak wskoczylem but wciaz czekam na prawa stope, nie bylo uciazliwego ustawiania noga buta, zeby do niego wejsc. Musialem sie do niego i ta schylic, zeby go zapiac, wiec dodatkowo wykonalem szybkie szarpniecie za gumke i po sprawie! Chyba to opatentuje
[CDN]
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No to wsiadelm na rower i jade. O dziwo moc w nogach jest od pierwszych metrow. Co za pozytywne zaskoczenie.
Tylko zimno, kurde jak zimno. Poczatkowe kolimetry (8-9) sa zupelnie plaskie, wiec jechalem ~40km/km,
a caly stroj byl mokry i buty tez (bo padalo jak juz rower stal w strefie). Dzeez, ale marzlem.
Moze dlatego tak grzalem, zeby sie rogrzac. I podzialalo, potem wyszlotez slonce i bylo ok.
W tym roku bylo mniej startujacych niz zwykle i to bylo widac na trasie.
Nie bylo tloku i mozna bylo calkiem sprawnie wyprzadzac pojedyncze osoby (poza bodajze 2-ma przypadkami).
Jak zwykle na bardziej stomych odcinkach brakowalo mi 2-4 zebow z tylu w kasecie.
W szosowkach sa zazwyczaj krotkie wozki, zatem max to 28 zebow, a przy 30 to juz by sie jechalo przyjemniej.
Ale cwiczylem tez jazde na stojaco (czego wczesniej nie cierpialem) i w sumie jakos poszlo.
Tak przy okazji, to jestem mistrzem zjazdow, nie ma bata, nikt mnie nie objechal (bo ci lepsi pewnie byli juz z przodu ).
Ze wzgledu na puste trasy mozna sie bylo naprawde puscic: kolanka razem, glowka w dol, ramionk razem i ziu....
Tym razem wiedzialem juz, ze trasa ma 41.5km, a nie 40, wiec ciagnalem do samego konca.
Prawie za mocno wrecz, bo pod koniec "nagle wyskoczyla mi" przed nosem linia koncowa i musialem ostro hamowac, zeby miec czas wypiac sie z butow, he, he
W strefie zmian oddalem rower i wolniutko szedlem-truchtalem po worek. Celowo bardzo wolno, zeby uspokoic oddech.
Dodatkowo troche sie "przeciagalem", zeby rozluznik przepone. Tym razem chcialem skurcze przepony ogarnac zanim zaatakauja.
Przebralem sie i spokojnie potruchtalem do wybiegu na trase biegowa. Hamowalem sie jak moglem, ale i tak sie okazalo, ze biegne ok. 5:00.
Pierwsz 500m luz, potem zaczalem jednak w boku cos lekko czuc. Ale nic to, jest dobrze, silne wdechy przepona, staram sie wszystko trzymac w ryzach.
Kolka nie zniknela, ale utrzymywala sie w mniej wiecej na poziomie 2/5. Tempo trzymalem <5:00, wiec zgodnie z zalozeniami.
Nozki na pczatku troche miekkie po rowerze, ale z czasem zrobilo sie troche lepiej.
Tak mi minelo 5km i na 6-ym zaczelo mi sie biec lepiej, kolka zniknela do poziomu <1, tyle tylko, ze wiedzialem, ze sie tam gdzies czai.
To pozwolilo mi sie skupic na wysilku i 6km wskoczyl w 4:35. To byl km, na ktorym bylo wiecej z gorki. Nastepne byl toche wolniejsze (4:50), ale i tak gicio.
Ostatni km to juz byl bieg po wszystko i znowu jakos 4:35. Wpadlem na mete szczesliwy
Zalozone cele zostaly wykonane: udalo sie w koncu zejsc na tej trasie ponizej 2:50 i pojechac dobrze na rowerze (4 minuty lepiej).
Nawet skopana pierwsza zmiana wcale nie bolala, bo nawet te 2 minuty szybciej nie mialyby wplywu na miejsce w klasyfikacji.
Jak wypadlem? Niezle, ale trzeba wziac pod uwage, ze do mety z mojej grupy wiekowej dotarlo tylko 35 startujacych (na liscie bylo jakos 50).
Plywanie: 4-y czas, strata 1:10min do najlepszego. Sam czas taki sam jak w 2019, ale pozycja lepsza, wiec w sumie poplynalem dobrze.
Rower: 1:23h, miejsce 8-e, tutaj najwieksza poprawa (-4min), a zadowolony bylbym juz z 1:25
Bieganie: 48min, nic specjalnego, ale wystarczylo na 7-y czas w grupie, w tym stanie i tak dobrze
Czas sumaryczny: 2:48h, co dalo mi w grupie pozycje 6.
Szczesliwy ja juz w domu
Tylko zimno, kurde jak zimno. Poczatkowe kolimetry (8-9) sa zupelnie plaskie, wiec jechalem ~40km/km,
a caly stroj byl mokry i buty tez (bo padalo jak juz rower stal w strefie). Dzeez, ale marzlem.
Moze dlatego tak grzalem, zeby sie rogrzac. I podzialalo, potem wyszlotez slonce i bylo ok.
W tym roku bylo mniej startujacych niz zwykle i to bylo widac na trasie.
Nie bylo tloku i mozna bylo calkiem sprawnie wyprzadzac pojedyncze osoby (poza bodajze 2-ma przypadkami).
Jak zwykle na bardziej stomych odcinkach brakowalo mi 2-4 zebow z tylu w kasecie.
W szosowkach sa zazwyczaj krotkie wozki, zatem max to 28 zebow, a przy 30 to juz by sie jechalo przyjemniej.
Ale cwiczylem tez jazde na stojaco (czego wczesniej nie cierpialem) i w sumie jakos poszlo.
Tak przy okazji, to jestem mistrzem zjazdow, nie ma bata, nikt mnie nie objechal (bo ci lepsi pewnie byli juz z przodu ).
Ze wzgledu na puste trasy mozna sie bylo naprawde puscic: kolanka razem, glowka w dol, ramionk razem i ziu....
Tym razem wiedzialem juz, ze trasa ma 41.5km, a nie 40, wiec ciagnalem do samego konca.
Prawie za mocno wrecz, bo pod koniec "nagle wyskoczyla mi" przed nosem linia koncowa i musialem ostro hamowac, zeby miec czas wypiac sie z butow, he, he
W strefie zmian oddalem rower i wolniutko szedlem-truchtalem po worek. Celowo bardzo wolno, zeby uspokoic oddech.
Dodatkowo troche sie "przeciagalem", zeby rozluznik przepone. Tym razem chcialem skurcze przepony ogarnac zanim zaatakauja.
Przebralem sie i spokojnie potruchtalem do wybiegu na trase biegowa. Hamowalem sie jak moglem, ale i tak sie okazalo, ze biegne ok. 5:00.
Pierwsz 500m luz, potem zaczalem jednak w boku cos lekko czuc. Ale nic to, jest dobrze, silne wdechy przepona, staram sie wszystko trzymac w ryzach.
Kolka nie zniknela, ale utrzymywala sie w mniej wiecej na poziomie 2/5. Tempo trzymalem <5:00, wiec zgodnie z zalozeniami.
Nozki na pczatku troche miekkie po rowerze, ale z czasem zrobilo sie troche lepiej.
Tak mi minelo 5km i na 6-ym zaczelo mi sie biec lepiej, kolka zniknela do poziomu <1, tyle tylko, ze wiedzialem, ze sie tam gdzies czai.
To pozwolilo mi sie skupic na wysilku i 6km wskoczyl w 4:35. To byl km, na ktorym bylo wiecej z gorki. Nastepne byl toche wolniejsze (4:50), ale i tak gicio.
Ostatni km to juz byl bieg po wszystko i znowu jakos 4:35. Wpadlem na mete szczesliwy
Zalozone cele zostaly wykonane: udalo sie w koncu zejsc na tej trasie ponizej 2:50 i pojechac dobrze na rowerze (4 minuty lepiej).
Nawet skopana pierwsza zmiana wcale nie bolala, bo nawet te 2 minuty szybciej nie mialyby wplywu na miejsce w klasyfikacji.
Jak wypadlem? Niezle, ale trzeba wziac pod uwage, ze do mety z mojej grupy wiekowej dotarlo tylko 35 startujacych (na liscie bylo jakos 50).
Plywanie: 4-y czas, strata 1:10min do najlepszego. Sam czas taki sam jak w 2019, ale pozycja lepsza, wiec w sumie poplynalem dobrze.
Rower: 1:23h, miejsce 8-e, tutaj najwieksza poprawa (-4min), a zadowolony bylbym juz z 1:25
Bieganie: 48min, nic specjalnego, ale wystarczylo na 7-y czas w grupie, w tym stanie i tak dobrze
Czas sumaryczny: 2:48h, co dalo mi w grupie pozycje 6.
Szczesliwy ja juz w domu
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Ok, plan przygotowany, duzo pracy z tym nie bylo.
Aktualny tydzien, to REGEN, czyli lekko i przyjemnie
Nastepne 4 tygodnie to BASE, czyli dlugo i spokojnie.
Potem 2 skrocone fazy BUILD1 i BUILD 2 (skroce do 3 tygodni zamiast 4)
Na koniec 2 tygodnie fazy PEAK i 1 tydzien TAPER, a w zasadzie 6 dni, bo start tym razem w sobote.
Aktualny tydzien, to REGEN, czyli lekko i przyjemnie
Nastepne 4 tygodnie to BASE, czyli dlugo i spokojnie.
Potem 2 skrocone fazy BUILD1 i BUILD 2 (skroce do 3 tygodni zamiast 4)
Na koniec 2 tygodnie fazy PEAK i 1 tydzien TAPER, a w zasadzie 6 dni, bo start tym razem w sobote.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Przepraszam z gory, bo nie bedzie nic ciekawego, mozna pominac. Wyleje tylko swoje zale
Rece mi opadaja, bo od tygodni nie rejestruje ZADNEJ odpowiedzi organizmu na trening biegowy.
Po prostu masakra, zaczynam juz watplic powoli czy ten pie*****y covid jest w ogole odwracalny.
Nic tylko siasc i plakac. Odechciewa mi sie wszystkiego
Dobrze chociaz, ze dzisiaj sobie tylko poplywam.
Rece mi opadaja, bo od tygodni nie rejestruje ZADNEJ odpowiedzi organizmu na trening biegowy.
Po prostu masakra, zaczynam juz watplic powoli czy ten pie*****y covid jest w ogole odwracalny.
Nic tylko siasc i plakac. Odechciewa mi sie wszystkiego
Dobrze chociaz, ze dzisiaj sobie tylko poplywam.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Sie dluga przerwa w pisaniu zrobila. I nie bez przyczyny. Jakos nie chce mi sie pisac, troche motywacji brak. Ciekawe dlaczego...
Postepy w bieganiu sa mierne mowiac optymistycznie.
Jedyny pozytyw, to ze miesnie pracuja lepiej. Wczorajsze 22km w upale poszly lepiej niz myslalem.
Tym bardziej, ze dzien wczesniej zrobilem 86km na rowerze.
Wydolnosciowo wciaz jest jednak d**a blada. Ot, tez mi nowina.
Miniony tydzien byl przedostatnim z fazy Base, zatem o najwiekszej objetosci, ale spokojnej.
Zwiekszanie szlo dosc opornie, ale w tym tygodniu udalo przekroczyc 12h (w tym ponad 50km biegania), gicio
Nastepny tydzien, to luzowanie i na pewno zejscie z obciazenia ponizej 10h.
Postaram sie 3x poplywac, za to tylko 1 dlugi rower + 3x spokojne, niezbyl dlugie bieganie (razem ~3.5h).
Nastepnie wejde w faze Build1, czyli bedzie intensywniej, ale troche krocej. W pierwszej czesci 1 akcent biegowy i 1 mocniejszy rower.
W nastepnej dojda pewnie jakies zakladki, ale to na razie spiew przyszlosci.
W miedzyczasie upgraduje troche sprzet, zeby sobie zrekompensowac male... postepy
Niestety Alphafly w dobrej promocji wciaz poza zasiegiem, podobnie ma sie sprawa z kaskiem.
Ale udalo mi sie ustrzelic swiezutki aero gajerek tri od Zoot-a, model Ltd Tri Aero.
O taki:
Material naprawde dobry, opina sie jak druga skora, praktycznie zero faldek.
A do tego cale ramiona i tyl wylozone materialem aero:
Czy zaoszczedze jakies waty? Pewnie nieduzo, ale dodatkowo ogole nogi, no i na psyche dziala dobrze
Oprocze tego ma ekstra ficzery przy startach w upale (to na przyszloroczny IM Frankfurt).
Kieszonka na lod na karku:
I na brzuchu:
Do tego jest ofc w pelni rozpinany z przodu, co ulatwia i skraca czas potrzebny na jedyneczke
Postepy w bieganiu sa mierne mowiac optymistycznie.
Jedyny pozytyw, to ze miesnie pracuja lepiej. Wczorajsze 22km w upale poszly lepiej niz myslalem.
Tym bardziej, ze dzien wczesniej zrobilem 86km na rowerze.
Wydolnosciowo wciaz jest jednak d**a blada. Ot, tez mi nowina.
Miniony tydzien byl przedostatnim z fazy Base, zatem o najwiekszej objetosci, ale spokojnej.
Zwiekszanie szlo dosc opornie, ale w tym tygodniu udalo przekroczyc 12h (w tym ponad 50km biegania), gicio
Nastepny tydzien, to luzowanie i na pewno zejscie z obciazenia ponizej 10h.
Postaram sie 3x poplywac, za to tylko 1 dlugi rower + 3x spokojne, niezbyl dlugie bieganie (razem ~3.5h).
Nastepnie wejde w faze Build1, czyli bedzie intensywniej, ale troche krocej. W pierwszej czesci 1 akcent biegowy i 1 mocniejszy rower.
W nastepnej dojda pewnie jakies zakladki, ale to na razie spiew przyszlosci.
W miedzyczasie upgraduje troche sprzet, zeby sobie zrekompensowac male... postepy
Niestety Alphafly w dobrej promocji wciaz poza zasiegiem, podobnie ma sie sprawa z kaskiem.
Ale udalo mi sie ustrzelic swiezutki aero gajerek tri od Zoot-a, model Ltd Tri Aero.
O taki:
Material naprawde dobry, opina sie jak druga skora, praktycznie zero faldek.
A do tego cale ramiona i tyl wylozone materialem aero:
Czy zaoszczedze jakies waty? Pewnie nieduzo, ale dodatkowo ogole nogi, no i na psyche dziala dobrze
Oprocze tego ma ekstra ficzery przy startach w upale (to na przyszloroczny IM Frankfurt).
Kieszonka na lod na karku:
I na brzuchu:
Do tego jest ofc w pelni rozpinany z przodu, co ulatwia i skraca czas potrzebny na jedyneczke
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
No gajerek klasa, a to rozpięcie na klacie to przecież wiadomo, że dla cheerleaderek, tylko nad kaloryferem warto popracować
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Oj warto, warto. Waga to aktualnie drugi temat po wydolnosci u mnie