Aniad1312 Wciąż fun przed records
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
13 stycznia 2022
Zimno wszędzie, wiatr, itepe itede.
W pracy furioza.
Więc choć (tymi) ręcami i nogami się zapierałam, wiedziałam, że muszę pobiegać. Inaczej zwariuję.
Zasadniczo w planie miałam zrobić piętnastkę jutro, ale po przemyśleniu i przeorganizowaniu planów na jutro zrobiłam ją dzisiaj.
Nawet nie było tak źle z tym wiatrem nad-zalewowym, osłabł, w przeciwieństwie do moich emocji.
Tak wogle to gps znów szalał, tym razem po 300m pokazywał tempo 5:01, po pierwszym km 5:22, potem kolejne dwa niemal 6 Ale te dwa były po parku, stąd pewnie taki pomiar. Potem średnie tempo oscylowało wokół 5:45 i powoli szło w dół, aż do 5:28 z całości. Ostatnia piątka szybka - 5:15/5:15/5:15/5:02/4:56.
Całość w równiutkie 1h 22min.
Zimno wszędzie, wiatr, itepe itede.
W pracy furioza.
Więc choć (tymi) ręcami i nogami się zapierałam, wiedziałam, że muszę pobiegać. Inaczej zwariuję.
Zasadniczo w planie miałam zrobić piętnastkę jutro, ale po przemyśleniu i przeorganizowaniu planów na jutro zrobiłam ją dzisiaj.
Nawet nie było tak źle z tym wiatrem nad-zalewowym, osłabł, w przeciwieństwie do moich emocji.
Tak wogle to gps znów szalał, tym razem po 300m pokazywał tempo 5:01, po pierwszym km 5:22, potem kolejne dwa niemal 6 Ale te dwa były po parku, stąd pewnie taki pomiar. Potem średnie tempo oscylowało wokół 5:45 i powoli szło w dół, aż do 5:28 z całości. Ostatnia piątka szybka - 5:15/5:15/5:15/5:02/4:56.
Całość w równiutkie 1h 22min.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
14 stycznia 2022
Całkiem dobrze się dzisiaj wstawało.
Na zewnątrz zdecydowanie cieplej, choć wiatr niemożebny. W niektórych miejscach aż przytykało.
No nic. Im większe przeciwności, tym bardziej=lepiej przyspieszyć. Sprawdza (mi) się w bieganiu i w życiu (choć co pobiadolę na początku, to łomatkorudo... )
12km po 5:25.
Całkiem dobrze się dzisiaj wstawało.
Na zewnątrz zdecydowanie cieplej, choć wiatr niemożebny. W niektórych miejscach aż przytykało.
No nic. Im większe przeciwności, tym bardziej=lepiej przyspieszyć. Sprawdza (mi) się w bieganiu i w życiu (choć co pobiadolę na początku, to łomatkorudo... )
12km po 5:25.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
27 stycznia 2021
No i znowu nie wiem jak zacząć wpis.
Dziś bieganie w trzech aktach:
I - 8.6km po 5:48. Początkowo kolebałam się w okolicach szóstki, ale później nogi same przyspieszyły.
II - 5x200m. Tempo pierwszego odcinka pokazało 4:09, średnie na końcu 3:55. W przerwach trucht.
III - 2.5km po 5:58. Szybciej nie miałam potrzeby.
Ostatnio trochę wolniej mi się biega, ale może po prostu nogi chcą odpocząć.
No i znowu nie wiem jak zacząć wpis.
Dziś bieganie w trzech aktach:
I - 8.6km po 5:48. Początkowo kolebałam się w okolicach szóstki, ale później nogi same przyspieszyły.
II - 5x200m. Tempo pierwszego odcinka pokazało 4:09, średnie na końcu 3:55. W przerwach trucht.
III - 2.5km po 5:58. Szybciej nie miałam potrzeby.
Ostatnio trochę wolniej mi się biega, ale może po prostu nogi chcą odpocząć.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
31 stycznia 2022
Wczoraj jak było, każdy widział.
Wiatr jeszcze jakoś może bym zniosła choć tak naprawdę nie jestem tego taka pewna ale wolałam nie ryzykować biegowego zderzenia z ewentualnymi latającymi gałęziami, tudzież innymi przedmiotami. Tym samym miałam leniwy, kanapowy dzień.
Dzisiaj cisza i spokój, jak tylko uwinęłam się z robotą (czyli standardowo godzinę później niż zakładałam) wyległam na dreptanie.
Spodziewałam się czegoś w okolicach 5:50, jak to ostatnio bywało, a nawet wolniej. No ale samą siebie zaskoczyłam:
1-6km - 5:45/5:31/5:33/5:21/5:21/5:14
7-12km - 5:10/5:13/5:16/5:13/5:07/4:58
Czyli że 12km po 5:19
Styczeń - 163km. Przyzwoicie.
Po tym, jak zrobiłam sobie badania w ramach profilaktyki 40+, muszę niestety ograniczyć masło orzechowe, co by obniżyć pewien parametr, który w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych, książkowy nie jest.
Ograniczę, bo przecież nie zrezygnuję
Wczoraj jak było, każdy widział.
Wiatr jeszcze jakoś może bym zniosła choć tak naprawdę nie jestem tego taka pewna ale wolałam nie ryzykować biegowego zderzenia z ewentualnymi latającymi gałęziami, tudzież innymi przedmiotami. Tym samym miałam leniwy, kanapowy dzień.
Dzisiaj cisza i spokój, jak tylko uwinęłam się z robotą (czyli standardowo godzinę później niż zakładałam) wyległam na dreptanie.
Spodziewałam się czegoś w okolicach 5:50, jak to ostatnio bywało, a nawet wolniej. No ale samą siebie zaskoczyłam:
1-6km - 5:45/5:31/5:33/5:21/5:21/5:14
7-12km - 5:10/5:13/5:16/5:13/5:07/4:58
Czyli że 12km po 5:19
Styczeń - 163km. Przyzwoicie.
Po tym, jak zrobiłam sobie badania w ramach profilaktyki 40+, muszę niestety ograniczyć masło orzechowe, co by obniżyć pewien parametr, który w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych, książkowy nie jest.
Ograniczę, bo przecież nie zrezygnuję
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
2 lutego 2022
Dzisiaj nadrobiłam niedzielę.
15km po 5:28.
Całkiem przyjemny bieg, trochę po dzielni, trochę po parku, trochę nad zalewem. Ta ostatnia część najkrótsza - wiało niemożebnie, do tego zaczęło padać. Nastąpiła akcja ewakuacja, która szczęśliwie zbiegła się (nomen omen) z zaplanowanym powrotem do domu.
Dzisiaj nadrobiłam niedzielę.
15km po 5:28.
Całkiem przyjemny bieg, trochę po dzielni, trochę po parku, trochę nad zalewem. Ta ostatnia część najkrótsza - wiało niemożebnie, do tego zaczęło padać. Nastąpiła akcja ewakuacja, która szczęśliwie zbiegła się (nomen omen) z zaplanowanym powrotem do domu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 lutego 2022
W piątek rano przed pracą dyszka.
Nie planowałam jej wcześniej, ale niemal cały czwartek spędziłam przed kompem, trzeba było odreagować. Szybko poszło, średnie 5:09; ostatnie dwa po 5:03 i 4:52, środkowy też koło piątki się zakręcił. Fajnie się biegło, wysiłek umiarkowany - czułam zmęczenie, ale nie na tyle, żeby mnie zatykało, więc bez stopów się obyło.
Mała rzecz, a cieszy.
Mieszkanie w bloku ma tę właściwość, że można się obudzić dzięki czyjejś aktywności. Tym razem tą aktywnością było zamiłowanie do opery. W praktyce, czyli wykonaniu własnym.... Tak więc, chciała-niechciała, pobudkę w niedzielę
o 6.40 Anna miała A że niedziela jest praktycznie jedynym dniem, kiedy mogę się wyspać, to obudziły się też we mnie nie-chrześcijańskie uczucia...
Co ściągnęłam kołdrę z głowy, to okazywało się, że ciszy nadal nie ma. No więc po godzinie wiedziałam, że już se nie pośpię dłużej. No i jak nie lubiłam opery wcześniej, to teraz nie lubię jej jeszcze bardziej
Na szczęście dzisiaj nie padało, ino wiało, nawet niezbyt niemożebnie.
Całkiem przyjemnie się biegało. 16km po 5:39, ostatni 5:13. Dziś też bez stopów.
Po drodze, na samym początku, minęłam znajomych z widzenia biegaczy, potem ekipę z Kosyniera. Ogółem więcej ludzi wyprowadzających psy, niż biegających.
Wybieram się na "C'mon c'mon", ciekawa jestem tego filmu.
ps. Opera znów wybrzmiewa zza ścian...
W piątek rano przed pracą dyszka.
Nie planowałam jej wcześniej, ale niemal cały czwartek spędziłam przed kompem, trzeba było odreagować. Szybko poszło, średnie 5:09; ostatnie dwa po 5:03 i 4:52, środkowy też koło piątki się zakręcił. Fajnie się biegło, wysiłek umiarkowany - czułam zmęczenie, ale nie na tyle, żeby mnie zatykało, więc bez stopów się obyło.
Mała rzecz, a cieszy.
Mieszkanie w bloku ma tę właściwość, że można się obudzić dzięki czyjejś aktywności. Tym razem tą aktywnością było zamiłowanie do opery. W praktyce, czyli wykonaniu własnym.... Tak więc, chciała-niechciała, pobudkę w niedzielę
o 6.40 Anna miała A że niedziela jest praktycznie jedynym dniem, kiedy mogę się wyspać, to obudziły się też we mnie nie-chrześcijańskie uczucia...
Co ściągnęłam kołdrę z głowy, to okazywało się, że ciszy nadal nie ma. No więc po godzinie wiedziałam, że już se nie pośpię dłużej. No i jak nie lubiłam opery wcześniej, to teraz nie lubię jej jeszcze bardziej
Na szczęście dzisiaj nie padało, ino wiało, nawet niezbyt niemożebnie.
Całkiem przyjemnie się biegało. 16km po 5:39, ostatni 5:13. Dziś też bez stopów.
Po drodze, na samym początku, minęłam znajomych z widzenia biegaczy, potem ekipę z Kosyniera. Ogółem więcej ludzi wyprowadzających psy, niż biegających.
Wybieram się na "C'mon c'mon", ciekawa jestem tego filmu.
ps. Opera znów wybrzmiewa zza ścian...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
7 lutego 2022
Znów niemal cały dzień przed kompem.
Założyłam sobie, że o 18 wychodzę i mnie nic nie obchodzi, muszę odreagować, przewietrzyć myśli.
Obsuwa czasowa lekka, tylko 7min.
Poleciałam nad zalew, w ostatniej chwili zmieniając trasę. Przy okazji sprawdziłam, że nowe oświetlenie działa, ale niestety nie na wszystkich odcinkach.
Nawet całkiem ładne tempa wpadły:
1-5km-5:47/5:31/5:24/5:29/5:26
6-10km-5:18/5:10/5:00/4:58/4:43
Całość śr. 5:17.
*******
"C'mon c'mon" genialny, zwłaszcza mały Woody.
Znów niemal cały dzień przed kompem.
Założyłam sobie, że o 18 wychodzę i mnie nic nie obchodzi, muszę odreagować, przewietrzyć myśli.
Obsuwa czasowa lekka, tylko 7min.
Poleciałam nad zalew, w ostatniej chwili zmieniając trasę. Przy okazji sprawdziłam, że nowe oświetlenie działa, ale niestety nie na wszystkich odcinkach.
Nawet całkiem ładne tempa wpadły:
1-5km-5:47/5:31/5:24/5:29/5:26
6-10km-5:18/5:10/5:00/4:58/4:43
Całość śr. 5:17.
*******
"C'mon c'mon" genialny, zwłaszcza mały Woody.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
9 lutego 2022
Comp-camp nadal trwa.
Nie mam zamiaru całych dni spędzać na/w pracy, więc chciała-nie chciała-wstać-musiała.
Jako, że w tygodniu lubię zmieścić dwunastkę, to taki też był plan na dzisiaj. Choć z drugiej strony, w niedzielę robię z reguły 15km, więc zbyt dużej różnicy nie ma...
Dziś zastanawiałam się nad przebieżkami, ale jakieś roboty drogowe na zaplanowanym odcinku skutecznie mi to uniemożliwiły.
Tak więc 12.32km po 5:26; plus początkowe ok 800m w tempie nieokreślony, acz odczuciowo wokół 5:30. A i pierwszy pełny km na zegarku pokazał 5:24, więc raczej by się zgadzało.
Ogółem 13.12, bom się kopsnęła w obliczaniu odcinków.
Wszystko przez te roboty
Comp-camp nadal trwa.
Nie mam zamiaru całych dni spędzać na/w pracy, więc chciała-nie chciała-wstać-musiała.
Jako, że w tygodniu lubię zmieścić dwunastkę, to taki też był plan na dzisiaj. Choć z drugiej strony, w niedzielę robię z reguły 15km, więc zbyt dużej różnicy nie ma...
Dziś zastanawiałam się nad przebieżkami, ale jakieś roboty drogowe na zaplanowanym odcinku skutecznie mi to uniemożliwiły.
Tak więc 12.32km po 5:26; plus początkowe ok 800m w tempie nieokreślony, acz odczuciowo wokół 5:30. A i pierwszy pełny km na zegarku pokazał 5:24, więc raczej by się zgadzało.
Ogółem 13.12, bom się kopsnęła w obliczaniu odcinków.
Wszystko przez te roboty
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
14 lutego 2022
Iść...nie iść...**
I tak kilka razy.
Plus kilka obrazków typu "zastygła z bluzą w ręce, zastanawiając się, czy - jeśli pójdzie - znów będzie gonić czas" i takie tam rozkminy.
No więc wypadło na iść.
A że rozkminy 2 minut nie trwały, to z planowanych 12km ostała się dyszka, coby czasowo znów nie polec. W ogólnym rozrachunku różnicy wielkiej nie będzie, nadrobię kiedyś tam po drodze.
Średnio po 5:26, na luzie, ostatnie dwa po 5:15, też na luzie. Dobrze mi się ostatnio biega w okolicach 5:30-5:20.
** przypomniało mi się:
Iść...nie iść...**
I tak kilka razy.
Plus kilka obrazków typu "zastygła z bluzą w ręce, zastanawiając się, czy - jeśli pójdzie - znów będzie gonić czas" i takie tam rozkminy.
No więc wypadło na iść.
A że rozkminy 2 minut nie trwały, to z planowanych 12km ostała się dyszka, coby czasowo znów nie polec. W ogólnym rozrachunku różnicy wielkiej nie będzie, nadrobię kiedyś tam po drodze.
Średnio po 5:26, na luzie, ostatnie dwa po 5:15, też na luzie. Dobrze mi się ostatnio biega w okolicach 5:30-5:20.
** przypomniało mi się:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
16 lutego 2022
Pierwsze kroki jak u Tuwima - powoli, jak żółw, ociężale. Plus odczuwalne zmęczenie nóg. I ogólne zmęczenie.
Dziwne to - niby wiem, że jestem zmęczona, a i tak wstaję, żeby biegać.
Dyszka po 5:19.
Pierwszy km po 5:38, najwolniejszy. A potem już biegu przyspiesza i gna coraz prędzej... 4ty km po 5:23, 8y po 5:20, a reszta w przedziale 5:10-5:18.
Taka zasada - gdy spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, to tempo od początku jest zacne.
Owszem, zziajana, zdyszana, lecz umówmy się, że lepiej brzmi piłeczka, fraszka, igraszka...Tak-to-to.
Pierwsze kroki jak u Tuwima - powoli, jak żółw, ociężale. Plus odczuwalne zmęczenie nóg. I ogólne zmęczenie.
Dziwne to - niby wiem, że jestem zmęczona, a i tak wstaję, żeby biegać.
Dyszka po 5:19.
Pierwszy km po 5:38, najwolniejszy. A potem już biegu przyspiesza i gna coraz prędzej... 4ty km po 5:23, 8y po 5:20, a reszta w przedziale 5:10-5:18.
Taka zasada - gdy spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, to tempo od początku jest zacne.
Owszem, zziajana, zdyszana, lecz umówmy się, że lepiej brzmi piłeczka, fraszka, igraszka...Tak-to-to.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
20 lutego 2022
W piątek pogoda jaka była, każdy widział. A poza tym wstawanie po 4.5h snu nie bardzo mi się uśmiechało, odpuściłam.
Wczoraj mogłam nadrobić zaległości w spaniu, ale pogoda nadal nie zachęcała.
Dzisiaj wiatr w końcu zelżał, można było wyjść. W planach miałam 15km.
Pierwotnie zakładałam pokręcić się wokół zalewu, ale po 2km stwierdziłam, że pobiegnę wg zasady "Zmiana to rozwój" - zmiana i przełamanie rutyny, nawet (a może zwłaszcza) w skali mikro zawsze daje mi satysfakcję i świeżość. Poleciałam więc dawno niebieganymi trasami. Po 12km zaczęła świtać mi myśl, żeby może jednak wydłużyć dystans... Biegłam i biegłam, przypomniało mi się, że chciałam wpleść przebieżki. No więc zmieniłam trasę i pobiegłam na stadion. Tam pyknęło 16km (5:28). Zrobiłam 5 sztuk dwusetek (3:54) z truchtem i pobiegłam do domu, 2km po 6:02.
I jak już przybiegłam, to zdałam sobie sprawę, że mimo zmęczenia, miałam siły na więcej.
W piątek pogoda jaka była, każdy widział. A poza tym wstawanie po 4.5h snu nie bardzo mi się uśmiechało, odpuściłam.
Wczoraj mogłam nadrobić zaległości w spaniu, ale pogoda nadal nie zachęcała.
Dzisiaj wiatr w końcu zelżał, można było wyjść. W planach miałam 15km.
Pierwotnie zakładałam pokręcić się wokół zalewu, ale po 2km stwierdziłam, że pobiegnę wg zasady "Zmiana to rozwój" - zmiana i przełamanie rutyny, nawet (a może zwłaszcza) w skali mikro zawsze daje mi satysfakcję i świeżość. Poleciałam więc dawno niebieganymi trasami. Po 12km zaczęła świtać mi myśl, żeby może jednak wydłużyć dystans... Biegłam i biegłam, przypomniało mi się, że chciałam wpleść przebieżki. No więc zmieniłam trasę i pobiegłam na stadion. Tam pyknęło 16km (5:28). Zrobiłam 5 sztuk dwusetek (3:54) z truchtem i pobiegłam do domu, 2km po 6:02.
I jak już przybiegłam, to zdałam sobie sprawę, że mimo zmęczenia, miałam siły na więcej.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
23 lutego 2022
Początkowo planowałam biegowy wtorek, ale wczoraj byłam tak zmęczona, że odpuściłam. Z chęcią przywitałabym 5h/dobę więcej, coby mieć czas na wszystko, co jest do zrobienia.
Dziś rano wiatr za oknem nie zachęcał, przekręciłam się na drugi bok i poczekałam, aż się uspokoi.
Najpierw biegałam po parku, sama nie wiem jak i kiedy minęło 6km (5:24), potem poleciałam nad zalew i i z powrotem do domu, wyszło 6.5km (5:30).
Nogi zmęczone po niedzielnej dwudziestce, a i kierunek wiatru momentami nie pomagał.
Ale co się po-zmagałam, to moje.
Początkowo planowałam biegowy wtorek, ale wczoraj byłam tak zmęczona, że odpuściłam. Z chęcią przywitałabym 5h/dobę więcej, coby mieć czas na wszystko, co jest do zrobienia.
Dziś rano wiatr za oknem nie zachęcał, przekręciłam się na drugi bok i poczekałam, aż się uspokoi.
Najpierw biegałam po parku, sama nie wiem jak i kiedy minęło 6km (5:24), potem poleciałam nad zalew i i z powrotem do domu, wyszło 6.5km (5:30).
Nogi zmęczone po niedzielnej dwudziestce, a i kierunek wiatru momentami nie pomagał.
Ale co się po-zmagałam, to moje.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
24 lutego 2022
Rano musiałam sobie przypomnieć, jaki dziś jest dzień: "Aha, piątek." Po krótkiej chwili spłynęło przypomnienie: "Nie, przecież dzisiaj jest czwartek..."
Czas przed pracą był dość ograniczony, nie wiedziałam, czy się ze wszystkim wyrobię. Cóż, jakoś dałam radę, skracając bieg do 9km.
Dość szybko dzisiaj. Pierwszy kilometr po 5:30, kolejne dwa po 5:13, czwarty 5:07, kolejny znów 5:13, a później już schodziłam z tempem- 5:08/5:05/4:58 i ostatni 4:46.
I chociaż był przymrozek, to twarz miałam taką, jakby zawitało upalne lato
Ale, tak wogle, wszystko to mało znaczy w obliczu dzisiejszego dnia i tego, co dzieje się na Ukrainie.
Rano musiałam sobie przypomnieć, jaki dziś jest dzień: "Aha, piątek." Po krótkiej chwili spłynęło przypomnienie: "Nie, przecież dzisiaj jest czwartek..."
Czas przed pracą był dość ograniczony, nie wiedziałam, czy się ze wszystkim wyrobię. Cóż, jakoś dałam radę, skracając bieg do 9km.
Dość szybko dzisiaj. Pierwszy kilometr po 5:30, kolejne dwa po 5:13, czwarty 5:07, kolejny znów 5:13, a później już schodziłam z tempem- 5:08/5:05/4:58 i ostatni 4:46.
I chociaż był przymrozek, to twarz miałam taką, jakby zawitało upalne lato
Ale, tak wogle, wszystko to mało znaczy w obliczu dzisiejszego dnia i tego, co dzieje się na Ukrainie.