21.Poznan Maraton
Cel 3:30 podejście drugie
Zrealizowałem plan praktycznie bez przeszkód Jerzego Skarżyńskiego zmiennie z Piotrem Książkiewiczem( wdrożyłem niedzielne BNP co 2 tygodnie). Przez wakacje kilometraż był imponujący, motywacja również. Chęci było bardzo dużo, czasem też dobrze gospodarowałem. Niestety na większe ćwiczenia rozciagajaco-wzmacniajce nie było już miejsca ( prócz planków po 2min serie

)
Waga 78/9kg, 1.77m, 12-13 tygodni BPS
Lipiec 233 km biegu + rower 210km
Sierpień 340km biegu
Wrzesień 352km
Październik do 16.10 140km
Plan wyglądał podobnie:
Wt 12km 5:30/45
Śrd. 18km w tym BC2 15km 4:50-4:30
Czw. 12-14km 5:35/45
SB 8km 5:45 + 10x 100/ 100m lub 120/150m lub 200/300
Nd BD 5:30/40 22km do 30km 2x( podczas przygotowań) co drugi tydzień szybciej biegane jako drugi akcent w postaci BNP.
Pułap po wakacjach z 55 skoczył do 57 a nawet 59 na tydzień przed startem kiedy robiłem 10*1000 po 4:10/15 wg Garmin ( spoglądam na to przez różowe okulary)
Zauważyłem obniżone tętno przy rozbieganiach, tempach po całych treningach w okolicy średniej z całego dystansu:
5:30km średnia do 140
4:45km średnio 162/4
4:30km średnio 168/9
Wraz z zmniejszająca się temperatura oczywiście tętno się obniżało. Byłem bardzo zadowolony, że forma tak rośnie
Waga 73kg
Na Maraton dotarłem w sobotę po południu odebrałem pakiet chwilę zobaczyć co słychać dookoła i zbytnio się więcej nie kręciłem prócz zakupów i obiadokolacji po 18 (makaron, kura , brokuł, sos ) na wieczór jeszcze wciągnąłem2x wafla ryżowego w czekoladzie i baton proteinowy ok 40g, bułka. 22:00 lulu.
Dzień startu 17.10.2022 r.
Wstałem o 5:45 dojadlem dwa wafle, dwie bułki z dżemem truskawkowym, kawa, szklanka soku pomarańczowego i o 6:30 byłem już przygotowany do wyjścia się przejść. Rozruszać spróbować się rozbudzić. Wróciłem po 7:00 szklanka ISO+pewnie niepotrzebny magnez i wskoczyłem w ubrania startowe które miałem przygotowane dzień wcześniej. Zmartwiła mnie rzecz, że kawa nie zapędziła do toalety mimo szczerych chęci

8:00 dość ciepło, wilgotno , lekko duszno po nocnych opadach. Godzina do startu pogibałem się na lewo i prawo , parę fotek , wciągnąłem żel+ wizyta na siku i do swojej strefy na 3:30 - 10 min przed startem. Głowa jakby wyluzowana w końcu to nie pierwszy bieg w biegu ulicznym tylko dystans kapkę jakby dłuższy. Dookoła super atmosfera, ludzie uśmiechnięci zadowoleni, rozmowni. Co któryś się dogrzewa doklepuje mięśnie (mówię do siebie tylko nie odwalają już takich rzeczy na pobudzenie)
9:00 Start
Ruszyliśmy z pejsem i pierwszy km 4:52 jakby dłuższy bo znacznik dalej, GPS pewnie nie ogarnia i będzie trzeba doliczać kilka sec stąd gonią. Tętno od razu od startu 162 mówię wysoko może od stresu, przejdzie i nie zawracałem sobie już głowy, może taki dzień.
Trzymałem się trochę z tyłu i dość równym tempem 4:52/56 km ich dogoniłem i tak biegłem z nimi. Na jakiś kryzys nie wskazywało gdzieś na podbiegu poczułem coś jakby na kolkę się zbierało lecz puściło na zbiegu. Dotarliśmy do połówki, szybko zleciało już myślałem i odliczałem jeszcze chwila moment , ładnie idzie - tempo równe 17km zostało i do domu. Dobiegłem z nimi do punktu na 25km postanowiłem wziąć banana i na 26 go zjeść i popic dwoma lykami ( woda dość zimna).
Dotarłem do 28km i zaczął się mój maraton

jakbym dostał strzał pod żebro

Ucisk , zwolnienie, podniesienie rąk nic nie dało. Zdjalem pas startowy biegłem i uciskalem. Wytrzymałem tym tempem jeszcze trochę, a zapas spowodował że mieściłem się jeszcze spokojnie na 30km w widełkach na 3:30. Widziałem że grupa się oddala chociaż dopiero wtedy dostrzegłem że stała się znacznie mniejsza niż jeszcze parę km temu czy na początku.
1*5km zapas 29sec na 5km
2*5km zapas 34sec na 5km
3*5km zapas 3 sec na 5km
4*5km zapas 30 sec na 5km
5* 5km zapas 11 sec na 5km
= Cały Zapas~~ 1min 40sec
Po 30km zacząłem biec w tempie wybiegania 5:45-6:00 to tempo pozwalało biec z bólem. Wypiłem jeszcze na 30 Izo , 35 cola, 37 cola i do mety ostatnie 400m po 5:00 km

Przez te 12 km kilka razy musiałem przemaszerować paręnaście sec.
Ukończyłem z czasem 3:41:29

Celu nie osiągnąłem, lecz zebrałem kolejne doświadczenie i nauczkę, że królewski dystans nie wybacza błędów. Poprawiłem wynik z kwietnia o przeszło 5minut.
Tylko jak znaleźć przyczynę problemow?! Słabe mięśnie głębokie? Jedzenie?

Który moment zawinił ??

Dzisiaj czuje się bardzo dobrze , ból doskwiera tylko miejsce pod żebrem i lekko nogi. Trenujemy dalej
