kkkrzysiek - Ah sh*t, here we go again

Moderator: infernal

kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

10.11.2021
Bieg długi. Wyszedłem rano, żeby nie rozbijać dnia na pół treningiem. Było rześko, nawet przymrozek, więc legginsy i koszulka termoaktywna z długim rękawem. Na początku chłodno, w dłonie nawet gdzieś do godziny było mi chłodno pomimo rękawiczek, ale poza tym optymalnie. Jak już dłonie się rozgrzały, nawet podciągałem rękawy termy, bo zaczęło się robić ciepło w przedramiona. Łącznie 28 km, bardzo dobrze weszło, nogi nie bolały, ale czułem, że ciężko byłoby przyspieszyć. Czegoś podobnego się spodziewałem.

13.10.2021
Interwały.

https://www.youtube.com/watch?v=2wfKiVlsE_4

W jednej tabelce były odcinki kilka razy(3' I/2' przerwy), w drugiej 6x(1200 m I/3' przerwy). Wybrałem coś pośredniego, bo 7x(1 km I/2' przerwy). Kilometry planowałem po ok. 3:10-12, więc stwierdziłem, że tak będzie lepiej niż bawić się w 3'. Przerwa spokojna - chodzona i na stojąco. Odcinki 1, 3 i 5 pod górę. Odcinki 2, 4 i 6 w dół. Odcinek nr 7 po płaskim i z innego miejsca, tak naprawdę nieco dłużej (min. 1009 m, a do tego jeszcze kilka(naście) m bo i tak ominąłem oznaczenie), start opóźniony względem sygnału z zegarka, bo szukałem pod liśćmi zaznaczonego miejsca startu (skąd miało być 1009 m) i ostatecznie km wyszedł pewnie w ok. 3:13-15, trochę przespałem, bo były siły, żeby pociągnąć prawidłowo w tym samym tempie, co wcześniejsze powtórzenia, ale trudno, trochę nauczka. A dlaczego tak? Bo nie chciało mi się dokładać znowu odcinka pod górę. No i dzięki temu skróciłem schłodzenie o jakieś 1,5 km.

Obrazek


14.10.2021
Ciężko. Miałem zrobić 5 lub 6 powtórzeń 1,6 km na minutowej przerwie. Dzień po interwałach. O dziwo wchdziło całkiem znośnie, ale jednak w nogach coś nie grało. Skończyłem po 5. powtórzeniu, tym bardziej, że było wolniejsze niż poprzednie - 5:25 za całość względem 5:22-23 wcześniej. Przerwa bardzo spokojna w marszu. Nawet nie myślałem o aktywniejszej, bo jednak chciałem choć trochę oszczędzać nogi. Teoretycznie mogłem ten trening przenieść na piątek lub nawet na sobotę. Ale w piątek po pracy nie było szans tego zmieścić przed zaplanowanymi sprawami na wieczór, a o 5 rano nie chciałem tego biegać. Sobota moim zdaniem odpada, bo w niedzielę w planie jest 16 km M, a tego akurat nie chcę biegać dzień po mocnym akcencie.

Nie wyłączyłem autolapa, więc obrazek z GC, nie z Runalyze:
Obrazek



Strydowi po niedzieli zmodyfikowałem współczynnik - jako wartość odniesienia przyjąłem 10 km z atestu, bo nie chce mi się poświęcać treningu na stadionie tylko do kalibracji. Wiem, że nie jest to idealne, ale chyba będzie to najlepiej oddawało dystans na ulicznych zawodach, gdzie i tak zawsze trochę metrów nadrobię względem atestu. Akcenty i tak na oznaczenia lub na stadionie, więc jak tutaj tym razem trochę zaniży, to i tak sobie poprzeliczam. Na akcentach trochę czułem zamulenie, ale raczej spodziewane. Start, trochę godzin za kółkiem, do tego długi bieg długi w niedzielę. Liczę na powrót świeżości za 2 tygodnie, bo na 30 października zapisałem się na wrocławski City Trail, skoro już mam być w tym mieście, to spróbuję i zaliczyć bieg. To sprawia, że kolejny start raczej 11 listopada lub w weekend 13-14 listopada. Tutaj już decyzja zapadnie na podstawie tego, gdzie będzie mi najwygodniej pobiec. Ale znalazłem takie opcje dość blisko mnie, więc je mimo wszystko rozważam:
7 listopada w Wyszkowie - 5 lub 10 km https://online.datasport.pl/zapisy/port ... awody=6477
14 listopada w Ostrowii Mazowieckiej - półmaraton http://www.chiptiming.pl/pl/zawody_szcz ... -14112021r
Do tego ruszyły zapisy na bieg niepodległości w Białymstoku: https://slotmarket.pl/event/register/34 ... iepodlegej

I teraz jestem trochę w kropce. Z jednej strony Białystok to najprostsze rozwiązanie logistycznie, bo kilka minut i jestem na starcie, ale raczej średnia trasa, więc może być wyższa forma niż w Poznaniu, a czas słabszy. A jak nie przyjedzie nikt z zewnątrz, to obawiam się, że 4-5 będzie poza moim zasięgiem, a ja wpadnę w czarną dziurę i 10 zrobię właściwie solo, nawet bez oddechu na plecach. Wyszków - 5 uliczna (nie znam trasy, może być płasko, może nie), ale tylko tydzień po Wrocławiu, więc raczej odpada, ale mimo wszystko nie wykluczam. Z kolei Ostrowia to chyba ostatnia szansa na półmaraton w tym roku i możliwość powalczenia o życiówkę i na tym dystansie. Ale tu jest inny problem - czy będzie się z kim ścigać? Połówkę chyba jednak odłożę do wiosny, kiedy będzie szansa na start po pełnych przygotowaniach. I wciąż pozostaje ten Radom jako opcja. Choć fakt, że musiałbym tam jechać w środę po pracy trochę studzi mój zapał.
New Balance but biegowy
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

17.10.2021
16 km M. Zaskakująco ciężko jeśli chodzi o nogi. Po mocnych akcentach w środę i czwartek nie pomogłem fundując dużo obciążenia dla nóg w piątek i w sobotę. Ostatecznie wyszło w 58:48 (3:40/km). Niby wolniej niż poprzednio, ale jak uwzględnię korektę współczynnika w Strydzie, to tak naprawdę szybciej.
Padło na pętlę w Lesie Zwierzynieckim. Ok. 2 km, część po asfalcie, część po leśnej ścieżce. Asfalt w górę, po miękkim w dół. Miało być 8 pętli, ale zaczęło mi się nudzić, więc zrobiłem lekką modyfikację. Na czwartej pętli nie skręciłem w ścieżkę w dół, tylko pobiegłem dalej prosto i był tu najtrudniejszy kilometr (ósmy z szybkich) - kawał z wmordewindem i do tego najmocniej pod górę. Tam tempo kilometra siadało do 3:50-54, ale jak tylko trasa skręciła i wiatr zrobił się z boku i się wypłaszczyło, a po następnych ok. 300 m kolejny skręt i tym razem lekko w dół i z wiatrem w plecy i ostatecznie km wpadł w ok. 3:43. Żeby było śmieszniej, to ten 4 km odcinek był z najwyższym średnim tempem, za co później trochę zapłaciłem. To już mnie do końca przytkało, później już trudno było mi biec szybciej niż zegarkowe 3:41-42. Od tego momentu miałem chęci, żeby skrócić trening. Najpierw do 10 km, później 12, 14. Ale jednak głowa pracowała, zadziałało chyba też to, że to ostatni taki trening przed startami, więc mimo wszystko była jakaś motywacja, żeby dokończyć, tym bardziej, że po kolejnych kilometrach ciągle czułem, że są siły, żeby utrzymać tempo, po prostu trudno było przyspieszyć. I ostatecznie dokręciłem 16 km M, a po chwili odpoczynku w truchcie dołożyłem 5 przebieżek, przyspieszenia po około 12 sekund. Razem ok. 24 km.

Obrazek

20.10.2021
Interwały. Tym razem 6x(4' I/3' przerwy). 15 stopni i to było czuć, bo było ciepło. Ale też mocny wiatr. I oczywiście coś musiałem zepsuć. Najpierw dobieg z lekką rozgrzewką i zakup biletu wstępu (dlatego koniec aktywności, bo tutaj zawsze kilka minut schodzi). Później zrzucenie pod trybunami wszystkiego, czego nie potrzebowałem na powtórzeniu, jeszcze lekkie dogrzanie i start spokojnego biegu i po chwili szybkie odcinki. Zacząłem aktywność z profilem bieżni lekkoatletycznej, po czwartym powtórzeniu coś mi strzeliło do głowy, żeby zmienić aktywność na zwykły bieg. No i super. I przez moją nieuwagę przerwa między seriami 4 i 5 trwała prawie 4 minuty zamiast 3, albo ten zegarek coś . Tylko naprawdę byłem pewien, że tu były 3 minuty, dopiero po zgraniu treningu zdałem sobie sprawę z błędu. Ale chyba się przydało, bo już po trzecim powtórzeniu miałem wątpliwości, czy uciągnę cały zaplanowany trening.
Dla uproszczenia policzyłem, że powinny wejść 3 okrążenia po trzecim torze w okolicy tych 4' minut (1 kółko w 80 sekund). I tak starałem się trzymać.
4:01
3:59
4:00
4:02
Za długa przerwa przez moje nioagarnięcie i kombinacje z typem aktywności
4:01
Zmiana butów na kolce, wyrobiłem się w niecałe 2 minuty, więc jeszcze była chwila na chodzenie blisko startu
3:59.

Obrazek
Obrazek

Wszysktie powtórzenia to 3 pełne okrążenia po trzecim torze. Na 4. powtórzeniu miałem dwa obiegnięcia, w tym jedno musiałem omijać dziewczynę niosącą kilka oszczepów. Swoją stratę z tego powodu szacuję na jakieś 1-2 sekundy, bo trochę nadłożyłem drogi.

Nie pamiętam czy wcześniej na jednym treningu zrobiłem 24 minuty interwałów. Być może miałem takie wyskoki, ale chyba nie było tego za wiele. Cieszy mnie, że dość równo okrążenia wchodziły. Czwarte powtórzenie najwolniejsze, ale też wtedy najmocniej wiało, na prostej start-meta było bardzo mocno czuć i odbierało to chęć do biegu. We wtorek nawet miałem pomysł, żeby przenieść to na 5 rano, ale po zastanowieniu doszedłem do wniosku - na zawodach sobie godziny nie wybiorę, jak będzie wiało nie zacznę płakać, trzeba też nauczyć się dostosowywać tempo do warunków. Dobry trening głowy. I jak wiatr na treningu oznacza dobrą pogodę na zawodach, biorę w ciemno taką zamianę.

Kolce włożyłem, żeby się trochę przyzwyczaić, bo bardzo prawdopodobne, że w nich wystartuję we Wrocławiu. Nie było niepokojących sygnałów i myślę, że zaliczenie w nich 5 km w tempie wyścigu mi nie zaszkodzi.

21.10.2021
Ociechu, co to był za szalony bieg. Wyszedłem z założeniem, że będę chciał zrobić akcent, ale jakby wiało za mocno, to jednak tylko BS. Dmuchało, ale były chwile względnego spokoju. Pobiegłem w kierunku płaskiej pętli o długości ok. 1890 m. Zalety? Prawie płaska i tak skierowana, że w większośći trasy nie wiało centralnie w twarz, a jednak pod jakimś kątem, więc zawsze trochę mniej męczy. Wady? Kilka ostrych i wąskich zakrętów, dużo betonowej kostki (tak z 40% długości), trochę ludzi. I dystans z elektroniki. Ale nie miałem ochoty na stadion, za dużo go ostatnio było. Ambitnie wbiłem 3 powtórzenia po 3,2 km plus cztery dwusetki, ciągły od razu wykluczyłem. Tylko wiedziałem, że w razie problemów, skracam lub zamieniam na BSa. Pogoda nie rozpieszczała, już na pierwszym powtórzeniu wiedziałem, że 3 nie będzie, wiatr za dużo zabierał. Drugie powtórzenie - zacząłem mocno, bo kilometr w 3:22 (jak był korzystny wiatr), ale jak tylko wybiegłem na czołowy wiatr to tempo siadło i kolejny już znacznie spokojniej, bo w 3:29. Dociągnąłem do końca, średnio w 3:26-27. Kolejnego długiego odcinka nie robiłem, przeszedłem na rytmy. 200 m jeszcze da się oszukać głowę i cisnąć mocno. Kiedy już byłem szczęśliwy, że kończę nierówną walkę i został tylko spokojny powrót do domu, wiatr znowu postanowił się przywitać i przyspieszył. Miałem 2 km i cały czas wiało tak, że gdybym miał biec tempo P, to pewnie z kilkanaście sek/km powinienem zwolnić, żeby trzymać się na tej samej intensywności, co poprzednio. Do tego zaczęło lać, temperatura odczuwalna szybko spadła i zacząłem marznąć. Gdybym wyszedł 15 minut później, wiatr storpedowałby mi 2. serię i byłby trening zmarnowany. Gdybym wyszedł 30 minut później, nawet nie próbowałbym robić akcentu, a może i zrezygnował z treningu tego dnia. Przez ostatnie pół roku praktycznie wszystkie raportowane wiatry, nawet ten z niedzieli, co mnie trochę sponiewierał w połączeniu z podbiegiem, to były łaskotki w porównaniu do tego. Za to mam nadzieję, że skoro wieje na treningach, to na startach będzie cisza.

Obrazek



Jednak przeważyła kwestia logistyczna i zapisałem się na bieg niepodległości w Białymstoku, o czym wspominałem już w komentarzach. Wciąż do przemyślenia pozostaje, co zrobię między 30 października a 11 listopada. Ale chyba jednak odpuszczę 6/7 listopada i spróbuję dobrze pobiec dychę. Boję się, że nie dam rady zregenerować 2 startów, tym bardziej, że znowu czeka mnie dużo km za kółkiem, co wcale nie pomoże. W okresie grudzień-luty i tak planuję zaliczyć jeszcze min. 2 City Traile, może wróci noworoczny bieg w Bielsku Podlaskim, więc kilka startów ma szansę wpaść.

Z racji tego, że w ciągu 2,5 tygodnia czekają mnie dwa starty, to zaczyna się lekkie luzowanie. Ramowy plan najważniejszych jednostek jest taki:
Niedziela - 90' BS
Środa - 3*(1,6 km P/2' przerwy)
Piątek - rozruch, ok. 30' BS + 3-4 przebieżki
Sobota - 5 km (City Trail, Wrocław)
Niedziela BS, coś dłuższego, ale chyba nie będzie aż 90'
Środa - jakiś akcent, prawdopodobnie interwały, ale jeszcze nie wiem, co dokładnie, zobaczę jak będę się czuł po starcie na 5 km
Piątek - BS 90'
Poniedziałek - 3*(1,6 km P/2' przerwy)
Środa - rozruch, ok. 30' BS + 3-4 przebieżki
Czwartek - 10 km (Bieg Niepodległości, Białystok)



I już myślę nad tym jak zaplanować przygotowania na 20 marca 2022. Pewnie nie zrobię roztrenowania, a lekkie luzowanie i 2-3 tygodnie samej siły z dwoma sesjami podbiegów w tygodniu. Teraz bardzo mocno popchnęły mnie do przodu i czuję, że wciąż jeszcze oddają, więc liczę, że w kolejnym cyklu też będą solidnym fundamentem. W takim razie zostanie mi 15-16 tygodni na realizację właściwego planu. Powinno wystarczyć. Co najwyżej myślę, czy nie szukać czegoś dłuższego, w stylu 600-800 i tak wydusić 3-4 powtórzenia na tempie min. 3:30. Ale nie wiem, czy coś takiego obędzie się bez bieżni mechanicznej. Konkrety muszę mieć na początek grudnia, do tego czasu jeszcze koncepcja może się zmienić.
Chyba robię się na tyle stary, że już nie wyobrażam sobie 6 tygodni III fazy Danielsa z akcentami dzień po dniu. 3, maks. 4 tygodnie jeszcze tak, ale nie 6. A przynajmniej nie bez całkowitego podporządkowania min. kilku tygodni życia treningowi. Następnym razem chyba nie będę zgrywał kozaka i raczej od początku będzie dzień przerwy między mocnymi jednostkami na tym etapie.




Bardzo niepokoi mnie to, w jaki sposób toczy się dyskusja w dziale technicznym, aż odechciewa się pisać nawet te podsumowania tygodnia.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

24.10.2021
Miało być 90', było 90'. Bez historii.

27.10.2021
3x(1,6 km/2' przerwy). Wolne, więc mogłem sobie wybrać porę na trening. Z racji tego, że czekała mnie kilkugodzinna jazda, stwierdziłem, że zrobię trening rano, ale nie o 5, a o 8. Wybrałem stadion, żeby z dystansem nie polegać na elektronice.

Powtórzenia weszły bardzo dobrze, równo, bez piłowania. Przerwa znowu całkowicie na luzie, chodzona, ale to było celowe, podobnie jak 3 tygodnie wcześniej. I porównując te dwie aktywności - teraz było kilka sekund szybciej. A zmęczenie raczej mniejsze. I cała bieżnia tylko dla mnie.

Obrazek


Rozgrzewka ze skrina to tylko nabieg ok. 100 m, właściwa rozgrzewka wcześniej. I w oddzielnej aktywności, jak niemal zawsze, gdy robię akcent na stadionie.


29.10.2021
Rozruch. 30' i 3 przebieżki. Beznadziejnie się to biegło. Nocleg mam w na tyle niefortunnym miejscu, że dobieg do jakiegokolwiek sensownego biegowo terenu to min 2 km przebijania się przez skrzyżowania ze światłami, więc na tym odcinku to ciągłe start-stop. I czekanie powyżej minuty na zielone. Jak już dotarłem w okolice fosy miejskiej, to zacząłem wzdłuż niej kręcić kilka km, żeby był w miarę ciągły wysiłek. Następnym razem muszę się zatrzymywać bliżej Odry lub jakiegoś dużego parku/lasu, żeby było mniej frustracji.


Podróż do Wrocławia to kilka godzin za kółkiem, zegarek przedłużył mi z tej okazji czas regeneracji o kilka godzin i faktycznie czułem się bardziej zmęczony niż po jeździe do Poznania. Za to następnego dnia po porannym BSie i średnio intensywnym dniu stwierdził, że zacząłem regenerację. Znaczy, chyba uznał, że się opierdalam. Albo po prostu tak reaguje na zmniejszenie obciążeń - ściąłem objętość o jakieś 20% przy zachowaniu intensywności pozostałych treningów (czyli nie zwalniałem na BSach). Jeden "minus" - cały piątek wolny, więc pewnie nabiję kilometrów chodząc, co może się odbić na świeżości w sobotę. Ale dobrze mieć takie problemy.

Posłucham Garmina i zaatakuję sub 16. Nie 15:40, ale 15:59 też by było świetnym wynikiem. Jakby nie patrzeć, będzie bomba - albo gdzieś na 3 km zaliczę zgona, albo będzie piękna życiówka. To będzie trudniejsze zadanie niż sub 34' w Poznaniu, ale trzeba próbować. Tak, wiem, że nie ma atestu, ale to i tak będzie, moim zdaniem, raczej dobry punkt odniesienia.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

30.10.2021
City Trail Wrocław, 1/5
Veni, vidi, victus sum
Początek w tempie sub 3'/km, więc już po 500 m byłem ugotowany. Pierwszy kilometr wpadł jeszcze w 3:10 (siłą rozpędu), choć druga jego połowa to już było duże zwolnienie, a kolejny w 3:21, więc po takim starcie wyjścia miałem dwa - dokończyć na względnym komforcie lub zejść z trasy. Musiałem jeszcze zwolnić, bo zbyt szybki start sprawił, że byłem przytkany, więc kolejne kilometry w 3:27 i 3:32 (tak, tak). Ostatni w 3:24, ale pierwsza jego połowa to też było coś ok. 3:30.

Na początku pogoniłem za rozciągającym się wężem czołówki, złapałem się ogona i jakiś czas trzymałem. No i przez to trzymanie zawaliłem start. Nawet pomimo mojego ogromnego kryzysu nikt na dystansie mnie nie wyprzedził. Ok. 500 m przed metą zbliżył się do mnie jeden zawodnik, ale wtedy się spiąłem i jednak przyspieszyłem, żeby odeprzeć jego atak. I byłem blisko doścignięcia jeszcze innego zawodnika, który też musiał cierpieć. Dzisiaj, nawet jakbym nie zaczął za szybko, sub 16 było poza zasięgiem, ale coś między 16:30-40 chyba było do zrobienia. Trasa świetna, szkoda, że tak daleko mam do Wrocławia, więc bardzo mało prawdopodobne, żebym następnym razem w tym mieście pobiegł City Trail.

Po ok. 1,5 km zsunął mi się pas z klatki, rozpiąłem go w biegu i owinąłem wokół pięści, ale nie miało to praktycznie wpływu na wynik, piszę z kronikarskiego obowiązku.

Kubeł zimnej wody na głowę i duża lekcja pokory. Bieganie sub 3' odcinków do 400 m i później odpoczynek to zupełnie co innego niż otwarcie tak zawodów na kilka km. Dzisiaj byłem niemal książkowym mistrzem szybkiego startu, co to idzie do przodu i gaśnie niemal z każdym krokiem. No i jednak ten trening półmaratoński może się sprawdza na dychę, ale na piątkę już nie bardzo.

16:51 brutto, 16:50 netto, miejsce 12.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

31.10.2021
Nie chciało mi się spędzać aż 90 minut w biegu. Weszło BNP, choć początkowo go nie planowałem. Kończyłem po 3:30, dobrze weszło. Myślę, że jeszcze z 5 tygodni szlifowania i życiówka w połówce byłaby solidnie poprawiona. Tylko raczej nie będzie na to okazji i musi poczekać na wiosnę.


W poniedziałek też mnie niosło. Tylko BS z przebieżkami, ale wchodziło jak złoto, aż się musiałem hamować, a i tak biegłem szybciej niż powinienem.

4.11.2021
Miałem różne pomysły na ten akcent. Nawet chciałem zrobić trening sugerowany przez Sebastiana, ale ostatecznie wybrałem prostotę, czyli kilometrówki. Znowu w terenie. Nieparzyste w górę, parzyste w dół. Problem? Ciemno i jedyny punkt, gdzie mogłem skontrolować tempo na oznaczenie był 200 m (na nieparzystych powtórzeniach) od końca, więc tak naprawdę biegłem na wyczucie. A ostatnie 200 m chyba najtrudniejsze. W drugą stronę chyba jeszcze gorzej, bo pierwsze 200 m najłatwiej i zazwyczaj dużo za szybko i później próba trafienia z tempem tak, żeby całość wyszła w odpowiednim czasie. Jeszcze śliskie liście mi przeszkadzały pod butami, ale brak pewnej informacji (z zegarka na 100% nie ufam, szczególnie na pierwszych 400 m) o tempie był jednak najgorszy (jak jest widno, to po prostu mogę kontrolować czas na 200, 400, 500, 600, 800 m) A na koniec złapała mnie taka kolka, że zrezygnowałem z siódmego powtórzenia. Przerwa chodzona.

Obrazek

Niedzielno-poniedziałkowe szaleństwo zostało w nogach. Teraz muszę się pilnować i treningi robić na hamulcu, nawet jak mnie nosi, żeby łapać świeżość na zbliżający się start. Zimą akcenty szybkościowe będę chyba w całości robił na stadionie, dużo łatwiej jest kontrolować tempo. Może też kupię jakieś amortyzowane kolce, bo obawiam się, że będą dni, kiedy tylko w takich butach będzie można robić szybsze treningi, a dwóch akcentów w tygodniu w obecnie posiadanych kolcach raczej długo nie wytrzymam.


8.11.2021
Trzy dni przed zawodami, więc powtórka z rozrywki. Mówiąc szczerze, to najbardziej się boję, że pobiegłem za mocno i zamiast bodźca pobudzającego było już wysysanie sił potrzebnych na start. Na stadionie, więc każde szybkie powtórzenie miało dokładnie 1,6 km.


Obrazek

Co mnie niepokoi? Tempo ok. 3:20 jest stosunkowo komfortowe (trudne, ale mogę tak biec dość długo), za to 3:10 i szybciej to już duży wysiłek. Uroki treningu półmaratońskiego?

Zostały dwa spokojne biegi przed zawodami. Teraz już będzie luźniutko, mam nadzieję, że świeżość będzie również w czwartek. Będę próbował zaatakować życiówkę, ale może być różnie. Trasa ma jeden długi podbieg między 3 a 4,5 km i moim zdaniem tutaj się rozstrzygnie kwestia wyniku. Jeśli na tym odcinku nie stracę za dużo czasu ani sił, powinno być dobrze. Podbieg nie jest zabójczy, jego trudność wynika przede wszystkim z długości. Pogoda też się zapowiada świetna - 7 stopni, raczej lekki wiatr, większość trasy z boku lub w plecy, czołowo może z 1,5 km, ale z tego spora część przez park, więc może być jakaś osłona od drzew. Żeby jeszcze udało się do 5 km biec za czyimiś plecami w odpowiednim tempie.


Widać, że korekta w Strydzie była wręcz za duża, ale niech zostanie, bo na zawodach na pewno trochę metrów nadłożę.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Bieg Niepodległości w Białymstoku
Liczyłem na więcej, ale w tych warunkach przyrody to było niemożliwe. Dzień wcześniej pępkowe (byłem grzeczny, ale jednak) i profil trasy nie sprzyjały. Myślę, że w optymalnych warunkach życiówka była w zasięgu, ale jednak świeżość po interwałach jeszcze nie wróciła. Odczuciowo, to szczyt formy czai się gdzieś za 3-4 tygodnie, a na razie ciężkie treningi lekko mnie przystopowały. Wiedziałem, że plan mój pomysł na przygotowania był karkołomny, ale na dobrą sprawę 2 razy pobiegłem 10 km poniżej 34:15 (cel, jaki stawiałem sobie na ten rok), więc jednak jakoś zagrało. Z perspektywy czasu - muszę dużo bardziej docenić wynik z Poznania, szczególnie po klęsce z Wrocławia. Tuż po biegu czułem, że mogłem pobiec sporo szybciej, ale teraz myślę, że pobiegłem niemal idealnie. Może kilka sekund było wtedy do urwania, ale jednak pójście z mocniejszą grupą pewnie skończyłoby się brakiem paliwa przed końcem biegu.

Dzisiaj? Widziałem 3 osoby absolutnie poza moim zasięgiem. Kilka osób, które powinny biec na moim poziomie i tyle. Start (lekko spóżniony), trójka szybko z przodu, za nimi samotny ja. Pierwszy kilometr to niespodziewany, przeze mnie, podbieg. Wiedziałem, że będzie lekko pod górę, ale było dużo bardziej pod górę niż się spodziewałem, choć znam ten kawałek jak własną kieszeń, ale po prostu nigdy tam nie biegam, a w samochodzie to jednak zupełnie co innego. Ale 3:25 i jest całkiem spoko. Było w górę, musiało być w dół. Kolejne dwa kilometry bez historii - 3:21 i 3:23. Wciąż biegłem sam. Ja dużo traciłem do trzeciego zawodnika, na nawrotce skontrolowałem, że też miałem sporą przewagę. Ale teraz miała zacząć się najtrudniejsza część trasy, czyli podbieg ulicą Legionową, później bulwarami im. Kościałkowskiego i ul. Akademicką. w kierunku parku Konstytucji 3 Maja i stadionu lekkoatletycznego. I tutaj nie patrzyłem na tempo, a biegłem swoje. 3:29. Piąty kilometr był już częściowo na wypłaszczeniu, więc lekko szybciej i 3:26. Szósty i dobieg do nawrotki. Znowu kawałek, tym razem raczej łagodnie, pod górę i 3:28. Tutaj trochę mnie przytkało. Po nawrotce zrobiło się lekko w dół i 3:25. Ale kolejny kilometr sprawił, że życiówka przestała być w zasięgu. Ponad 10 m w dół, a czas to aż 3:28. Musiałem zebrać siły po poprzednich trudniejszych kilometrach. Mniej więcej w tym momencie zacząłem słyszeć kroki następnego biegacza. Szybka kontrola, może 30 m, może mniej, ale więcej osób nie widać. Odpocząłem i trochę przyspieszyłem. Było już prawie płasko, a tutaj wpadło w 3:21. I mniej więcej tutaj zostałem doścignięty i zachęcony do walki. Pobiegliśmy razem przez ok. 0,5 km, ale widziałem, że ja gorzej się trzymam, więc na atak nie odpowiedziałem, już widziałem, że będzie powyżej 34 minut, więc nie było chęci do walki do końca. Ostatecznie 34:09 (34:08 netto) i piąte miejsce. Plusy? Do trzeciego na mecie stracilem 49 sekund, a spodziewałem się raczej 1,5-2 minut, do drugiego 2:29, a tutaj spodziewałem się raczej 3 minut w plecy i na tym tle wynik wygląda dobrze.

Warunki? Bardzo dobre. Ok. 6-7 stopni, umiarkowany wiatr, prawie w ogóle nie wiał od czoła. Trasa też całkiem niezła, może nie sprzyja życiówkom, ale zawodnikom w optymalnej formie pozwala uzyskać całkiem dobry czas. Pogoda sprzyjała szybkiemu bieganiu na ulicy, ja niestety nie trafiłem z formą.

Byłem drugi w M30 (przegrałem na ostatnich 500 m), ale musiałem szybko się zawinąć i chyba ominął mnie pucharek. Trudno. Kiedyś stanę tu na podium open.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jaki plan na następne miesiące? Baza, czyli objętość i siła. Na początek 4 tygodnie. W zależności od sampoczucia decyzja, co dalej. Albo dołożę 1-2 tygodnie bazy, albo przejdę do kolejnego etapu. Będzie to znowu II faza z Danielsa. Ale kolejne etapy są na razie ukryte za mgłą. Na ten moment myślę nawet nad rezygnacją z typowej III fazy Danielsa (interwały). Zamiast niej przedłużenie II i przejście bezpośrednio do IV. Dużo będzie zależało od tego ile będzie trwała faza wstępna i jak będę się czuł po 4-5 tygodniach fazy II. Po marcowej połówce planuję krótsze dystanse i wtedy prawie na pewno będę chciał dodać interwały, ale kusi mnie, żeby w przygotowaniach do połówki w ogóle je pominąć.

Jesień. Przeorganizowałem szafę, że teraz legginsy i koszulki termoaktywne z długim rękawem zastąpiły spodenki i singlety na najlepiej dostępnych półkach. Jeszcze zdarza się, że minimalnie za ciepło, ale można wytrzymać.

14.11.2021
Pora zacząć przygotowania do wiosennego startu. Piątek i sobota po starcie były bez biegania, za to niedziela to bieg długi. Zegarek zaproponował 2:06 po 4:15, czyli trochę ponad 29 km. Dlaczego nie i tak nie miałem innego pomysłu na trening. No i pobiegłem. Ale to jest nuuuuuuuuuuuuuuuda. Zaskakujące, że energetycznie zniosłem bez problemów, mięsniowo też. Pewnie energię dostarczały ciasta zjadane przez poprzednie kilka dni. Bez żelu, bez wody w trakcie, ale nie czułem odwodnienia.


16.11.2021
Złoto. 10x200 m podbiegu. Niby wiadukt oświetlony, ale wypatrzyć oznaczenia to była sztuka, więc do 200 m dokładałem ok. 10 dodatkowych, bo miałem dobrze widoczny punkt charakterystyczny i nie trzeba było wypatrywać już trochę zatartego znaku. Chyba muszę kupić jakąś bardziej oczojebną farbę i odnowić oznaczenia, może pomoże.

Obrazek

Za każdym razem ten sam odcinek, kilka metrów w górę. Więcej niż 2, pewnie coś ok. 5-6. Na początek starczy, później będzie trudniej.

Bardzo ładnie weszło.


19.11.2021
Znowu podbiegi, tym razem 5x400 m. Wiało, na szczęście na podbiegu z boku, dodatkowo ekran trochę osłaniał, ale na dobiegu było dużo w twarz. Niestety oznaczeń (a są co 50 m) nie widać o tej porze i przy tym oświetleniu, więc na początku tempo na wyczucie, a później chciałem utrzymac intensywność. Celem były znowu 2 km w tempie, żeby na koniec mi się nie chciało dokładać jeszcze jednej serii. Tym razem było może 2 m dłużej niż rozmierzony odcinek, bo akurat ok. 2 m za znakiem 400 m (jak się nad nim stoi to widać, ale wystarczy iść trochę szybciej i od razu przeoczę) jest charakterystyczny punkt, do którego biegłem. Pierwsze powtórzenie - właściwie lekko. Drugie - no, chyba nie aż tak lekko, ale wciąż dobrze. Trzecie - hmm, dobrze, że już bliżej niż dalej. Czwarte - jeszcze tylko jedno i do domu. Piąte - o mamo, ale dupa dostała w kość. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak czułem pośladki jak teraz na ostatnich ok. 50 m. Ale cisnąłem do końca, choć przyspieszyć już nie było z czego. Powrót za każdym razem spokojny trucht w dół i później ok. 30-35 sekund chodzenia/stania dodatkowego odpoczynku, ale chciałem, żeby przerwa to było maksymalnie 3 minuty.

Obrazek


Zapisałem się na grudniowy City Trail w Warszawie. W tygodniu startowym pewnie zrobię tylko jedną sesję z podbiegami, raczej nie będę robił niczego typowo na pobudzenie. Ciekawe jak na takim "zamuleniu" będzie mi się biegło na wyższych prędkościach?
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

21.11.2021
Bieg długi, ale bez szaleństw, bo dzień wcześniej było oddawanie krwi. Wiało. Po ok. 8 km, w tym 6 z wiatrem centralnie w twarz, stwierdziłem, że to bez sensu i zawracam. Od razu lepiej, jeszcze się pokręciłem w drodze powrotnej i dobiłem do 20 km. Jeden z najtrudniejszych treningów w ostatnim roku. Gdybym miał robić jeszcze ze 2 km pod wiatr (taki był pierwotny plan), to chyba bym musiał robić jakąś przerwę na postój.

23.11.2021
Podbiegi. Tym razem nieco inaczej, bo najpierw ok. 150 m w górę, 250 m w dół, 250 m w górę, 150 m w dół (tak naprawdę trochę więcej, ale to się ładnie sumuje do 400 m i niech tak będzie). I tak 5 razy. Długość odcinków orientacyjna, bo akurat tych podbiegów kołem nie rozmierzyłem, może w któryś weekend? Po niedzielnej męczarni na podbiegach było lepiej - wciąż czuję pewne osłabienie, ale na podbiegi się zebrałem i całkiem dobrze to weszło. Wbrew pozorom trudniejsze były krótkie odcinki (poza pierwszym), bo po 250 m była stosunkowo krótka przerwa. Podbieg niby krótki, ale chyba najsztywniejszy ze wszystkich, które biegam. I trzyma właściwie od samego początku. Przed ostatnim długim podbiegiem zobaczyłem, że jedzie jakiś rower, więc postanowiłem, że wykorzystam rowerzystkę, jak się później okazało, jako obiekt do gonienia. Dogoniłem i wyprzedziłem dość szybko, a później trzeba było utrzymać tempo. Na szczycie był stop i oparcie na barierce, a przy niej kilka głębokich oddechów. Dobrze przewentylowało płuca.

Obrazek

26.11.2021
Przekombinowałem. Po mocnych podbiegach we wtorek chciałem dołożyć czterysetki, ale po dwóch seriach zamieniłem na dwusetki, więc wyszło 2x400 m PDB + 6x200 m PDB.

Obrazek


Nie spodziewałem się, że donacja aż tak mocno będzie odczuwalna. Niby wiem, że treningowo wracam do siebie po ok. 2 tygodniach, więc ten tydzień to nie powinna być aż taka niespodzianka. Jeśli mam startować za tydzień, to jednak w najbliższy wtorek coś lżejszego chyba. I albo mniej podbiegów, albo coś zupełnie innego. Muszę pomyśleć, bo jednak siła w tym momencie jest dla mnie ważniejsza niż start.



Impulsywnie kupiłem Puma Liberate Nitro. Leciutkie. Jeszcze nie wiem jak je będę wykorzystywał. Ciągle za mną chodzą amortyzowane kolce - Dragonfaje w moim rozmiarze wywiało, ale są Adizero Avanti.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

30.11.2021
Podbiegi, 8x200 m w rzeczywistości było ok. 210 m, bo znowu znak 200 m trudny do wyłapania w biegu. Spokojniej niż poprzednio. Chciałem potraktować jako akcent przedstartowy, stąd powtórzenia w 38-40 sekund i 8 zamiast 10. Weszło lekko, kusiło, żeby przyspieszyć lub dodać powtórzenia, ale rozsądek zwyciężył. No i lekko padał śnieg (zniknął następnego dnia), a pod koniec zaczęła się tworzyć śliska warstwa na wiadukcie, więc nie było sensu ryzykować, tym bardziej, że już raz upadek miałem, ale o tym niżej.

Obrazek

3.12.2021
Rozruch. Ok. 30', w tym trzy przebieżki po ok. 12 sekund. Czuję się trochę ociężały i przymulony. Ostatnie 3 tygodnie to tylko rozbiegania i podbiegi. Po pracy jadę do Warszawy i jutro start w City Trail. Postaram się w tym sezonie zaliczyć 3 starty (grudzień, styczeń i luty), żeby być sklasyfikowanym w całym cyklu. Wystartuję w Endorphin Speed lub kolcach Kilkeny XC, zdecyduję po obejrzeniu trasy.



Pierwsza jesienno/zimowa gleba za mną. W sobotę, więc jeszcze w zeszłym tygodniu. Wcześniej lekko padało - deszcz, może deszcz ze śniegiem, biegnę na krótkim odcinku po ścieżce gruntowej i ostry zakręt. Chcę skręcić w lewo, but ucieka w przeciwną stronę na warstwie błota. Dwa lub trzy dziwne i dość rozpaczliwe kroki, prawie złapałem równowagę, ale ostatecznie wylądowałem na kolanach i oparty na dłoniach. Z chodnika spadłem na ulicę, dobrze, że właściwie bez ruchu. Na szczęście bez strat, poza przetarciami na rękawiczkach. Trzeba zachować czujność, bo łatwo można się wywrócić, szczególnie teraz, kiedy temperatura będzie często balansować w okolicy zera, więc łatwo trafić na niespodziewany śliski odcinek. Póki co 3 razy biegłem w wiatrówce, raz się gotowałem, dwa razy było za ciepło, ale jeszcze do wytrzymania. Chyba muszę poczekać na jakieś -5, żeby się nie przegrzewać w biegu.

Już chwaliłem się w komentarzach - Adidas Adizero Avanti Tokyo przyjechały (Zoomx Dragnofly niedostępne, superkolce innych firm chyba w ogóle niedostępne). I 19 grudnia może będzie okazja je sprawdzić w boju, bo jest szansa na 5 km na stadionie (zapisałem się, ale jeszcze nie wiem czy pobiegnę). Cudów nie będzie można oczekiwać, bo właśnie dopiero w końcówce grudnia mam zacząć mocniejsze treningi, ale fajnie byłoby zrobić piątkę na stadionie z elementem rywalizacji. Wypadałoby wcześniej choć raz wypróbować kolce, więc pewnie w grudniu raz wybiorę się na stadion i zrobię łącznie z 1 km w nowych butach przed startem.

Odzywa się trochę shin splints, więc powrót do zarzuconej kilka miesięcy temu rutyny. Znowu trochę zignorowałem pierwsze sygnały, więc teraz cały proces, przy utrzymaniu treningu, zajmie kilka ładnych tygodni. Wiem, co na mnie działa, tylko to jest tak monotonne, że trudno mi się zmusić do robienia tego regularnie.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

4.12.2021
City Trail Warszawa, 2/5
17:28. Wielka lipa. Start raczej spokojny, pierwszy kilometr w ok. 3:22, drugi w 3:26 i wszystko wyglądało w porządku. Ale z jakiegoś powodu od ok. 2,5 km zwalniałem. Z niedowierzaniem patrzyłem na wskazania tempa bieżącego kilometra i było coraz wolniej - trzeci w 3:33, czwarty w 3:40. Wcale nie czułem, że było za szybko przez pierwsze 2 km, ale widać, że ciało nakazało zwolnić. Koniec, kropka. Pogodziłem się z tym. Ostatnie ok. 400 m przyspieszyłem, bo słyszałem, że ktoś się zbliża i zobaczyłem, że to prowadząca w wyścigu kobiet Dominika Stelmach. Spiąłem się na tyle, żeby nie przegrać z żadną panią. Ostatecznie 17:28. Miejsce 18.

Dużo gorsze tempo niż w biegu na 10 km trzy i pół tygodnia temu. Myślałem, że 17 minut będzie do zrobienia, przy odrobinie szczęścia może szansa na lekką życiówkę, jak widać nie. Nie sądziłem, że zmiana charakteru treningów będzie miała aż taki wpływ na formę w tak krótkim czasie. Pewnie swój wpływ wciąż ma donacja, bo cały czas gorzej biega mi się BSy.

Świetna trasa, płasko, osłonięta od potencjalnego wiatru, tylko jeden niezbyt przyjemny zakręt ok. 1,6-1,7 km od startu, wszystkie inne zakręty po bardzo przyjemnych łukach. Niestety ciężko tam biec w kolcach (biełgem w Endorphin Speed), bo jest kawałek z kostki betonowej. Niby jest obok trawa, ale gęsto jest tam od koszy i ławek i nie da się tego odcinka na całej długości pokonać po miękkim.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

7.12.2021
Wtorek, więc podbiegi. 8x250 m + 2x150 m. Zimnooooo. W poniedziałek było lekko na plusie, wtorek to -8, może nawet chłodniej, więc dość gwałtowny spadek temperatury. Musiałem się grubo ubrać - cieplejsze legginsy (te Salminga są genialne na taką pogodę), na górze aż trzy warstwy z długim rękawem, dwie pary rękawiczek. Chyba w końcu dołek po donacji jest już za mną, wydaje się, że powoli idzie do przodu. Powtórzenia robione dość zachowawczo, żeby niczego nie naciągnąć. Lubię chłód, ale taka temp. nawet mi zaczyna przeszkadzać. Dobrze, że nie wiało.

Obrazek


10.12.2021
Długie podbiegi. Miało być pięć razy, ale na ostatnim powtórzeniu mnie postawiło. Tak mi zabetonowało nogi po ok. 200 m, że jeszcze trochę dociągnąłem, ale przy ok. 130-140 m do końca stanąłem. Nie byłem w stanie sensownie podnosić kolan, a kadencji też nie mogłem podnieść, więc pas. Gdyby było 50 m do końca pewnie bym dociągnął siłą woli, ale tutaj jestem pewien, że przed 400 m by mi wyłączyło nogi i tak.

Krótkie podbiegi mogę już robić dynamicznie, ale za to te czterysetki pokazują mi, że jeszcze dużo roboty przede mną. Był to jednak bardzo potrzebny trening, zaowocuje w przyszłości.

Obrazek

Nie wierzcie dystansowi z GC, pełne powtórzenie to ponad 400 m, pewnie musiałbym zrobić ze 20-30 m nabiegu, żeby wyeliminować początkowego laga Stryda i mieć dokładny dystans.


Postaram się odwiedzić stadion we wtorek lub środę i wypróbować nowe kolce. Jeszcze nie wiem, co pobiegnę i ile powtórzeń zrobię w kolcach. Wygląda na to, że 1 stycznia nie będzie biegu. Może to i lepiej. Właściwie to nie wiem, czy ta stadionowa piątka jest mi do czegoś potrzebna w tym czasie?
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14.12.2021
3.5 okrążenia po 8. torze, czyli raczej ok. 1560-70 m, ale tak było najwygodniej. Przerwa ok. 2', częściowo w marszu, częściowo w truchcie. Tylko 8. tor był nieźle odśnieżony na całej długości, na każdym powtórzeniu było trochę mijanek i lawirowania - uciekanie na 7. tor lub na zewnętrzną część 8., bo właściwie wszyscy obecni na stadionie używali tego toru, stąd pewnie jeszcze trochę metrów doszło.

Obrazek

Pierwszy raz w kolcach Adidas Adizero Avanti Tokyo. Bardziej miękko niż w Kilkenny XC, miałem uczucie ujemnego dropu. Świetna przyczepność, niby jest amortyzacja, ale łydki też dostają w kość.


Dwa dni później zero śladów po krótkim ataku zimy.

17.12.2021
Już wiedziałem, że startu w niedzielę nie będzie, więc wypadałoby trochę żwawiej pobiegać. Krótkie podbiegi - 12x150 m. Przerwa bardzo spokojna, w marszu. Za to podbiegi dynamicznie. Osiągnąłem maksymalną moc chwilową, jaką pokazał mi Stryd, 627 W. Pytanie czy potrafię tę moc odpowiednio wykorzystać, żeby biec szybko?

Obrazek

Uda aż do czwartku mocno czuły zabawę w kolcach, więc później było męczenie buły. W piątek już lepiej, ale uruchomił mi się łasuch i robiąc podbiegi czułem się trochę niewyraźnie, myślę, że po trzech czterysetkach mocno bym żygał tymi ciastkami, co je po południu zjadłem. Na szczęście było krótko, więc dość szybko wszystko się uspokajało.

Od niedzieli startuję z właściwym planem do połówki. Start 20 marca. Daje mi to 13 tygodni. Trochę mało, ale da się w takim czasie dość dobrze podbić formę, tym bardziej, że nie startuję od zera. Wciąż nie wiem, czy będę robił interwały, czy jednak tylko fazy II i IV z Danielsa. Wyjdzie w praniu. Cel? Sub 1:15, żeby wynik odpowiadał życiówce na dychę.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

19.12.2021
Bieg długi. Planowałem ok. 22 km, ale +-2 km było akceptowalne. Początek jakbym ciągnął kogoś na holu. Po trzech kilometrach to uczucie znikęło i zaczęło robić się dość przyjemnie. Na czwartym kilometrze podkręciłem lewą stopę, udało się rozchodzić i wygląda na to, że bez strat. Z każdą minutą coraz cieplej i w końcu na siódmym kilometrze decyzja, że zdejmuję wiatrówkę. Chciałem to zrobić w biegu. Zdjąć się udało, ale przy wiązaniu wokół bioder wypadł mi softflask, do tego w zębach został korek i jakieś 2/3 wody (mała butelka, tylko 150 ml) się wylało. Znowu próba zawiązania w biegu, źle skręciłem we wlot na drogę dwujezdniową. Kurtka dalej nie na swoim miejscu. W końcu kolejny stop, dwa supełki i już można biec do końca. Miało wiać, ale poza pierwszymi 3-4 kilometrami i samą końcówką tego nie czułem, poza krótkimi podmuchami. Końcówka z lekkim przyspieszeniem, ale bez szaleństw, bo doszedłem do tempa ok. 4'/km przed schłodzeniem.

Razem 23,3 km.

20.12.2021
Szykuję się, żeby możliwie dużo treningów przenieść na ranek, choć zdecydowanie wolę biegać po południu. I na razie nic z tego nie wychodzi - w dni, kiedy nie mam musu biegać rano, nie robię tego. Z małych sukcesów - dodałem 8 przebieżek w końcówce.

Razem 13,8 km.

21.12.2021
Rytmy. Byłem ciekawy, co z tego wyjdzie. Ostatnie kilka tygodni forma dołowała, dodatkowo znowu zimno, a bieżnia śliska, więc bez kolców ani rusz. Najpierw spokojny dobieg z kolcami na plecach (niby niewiele ważą, ale takie majtające się coś bardzo mi przeszkadza), pod trybuną zmiana butów w cieple, zdjęcie wiatrówki i jazda. Pusto, dość ciemno, więc postanowiłem spróbować pierwszego toru, ale było tak ślisko, że po dwusetce przeniosłem się na trójkę. Chciałem biegać 35/35/70. Nardzo mi zależało, żeby wytrzymywać czterysetki, a nie rzucać się jak głupi na krótszych odcinkach. I to mi się udało. W czwartej serii postanowiłem znowu spróbować pierwszego toru na długim odcinku i to był duży błąd. Po łukach biegło się po prostu fatalnie, a na ostatniej prostej uciekłem na trzeci tor i tak. Nie do końca wiem, co się stało na ostatnim odcinku 200 m. Chyba zaspałem, bo dlaczego aż 2 sekundy wolniej niż pozostałe powtórzenia? Przerwa trochę chodzona, trochę delikatny truchcik.

Obrazek

Zaproponowano mi zapisanie się do klubu. Tak naprawdę nie jest to mi do niczego potrzebne, ale w ramach rocznej składki miałbym, podobno, darmowe wejścia na stadion i licencję LA (więc mógłbym startować w MP xD). Zakładając, że rocznie korzystam z bieżni ze 30 razy, to pewnie wyszłoby na zero. I usłyszałem ocenę, że mam predyspozycje do biegania, bo jestem filigranowy (xD). Powiedzmy, że jestem szczupły, ale chyba trochę za wysoki. I kilka nadmiarowych kg jeszcze cały czas noszę.

Razem 14,3 km.

22.12.2021
Zimno, chyba -10 było w trakcie biegu, a straszyli nawet jeszcze niższą temperaturą, na szczęście bez wiatru. Trochę ze strachu aż za ciepło się ubrałem, a w trakcie nie za bardzo była możliwość, żeby coś zmienić, więc od połowy trochę się męczyłem i czułem, że aż za mocno się pocę. Uda czuły poprzedni trening i bieg to było trochę męczenie buły, dodatkowo kilka razy zaciągnąłem się smrodem z kominów. Niech żyje zima!

Razem 13,6 km.


24 i 25.12.2021
Zmusiłem się, żeby wyjść na trening możliwie rano, kierunek stadion. Od samego początku źle mi się biegło, w drodze na stadion dużo odcinków ze zbitym śniegiem, gdzie nogi się ślizgały. Na samym stadionie pan z obsługi dzielnie odśnieżał ósmy tor, ale i tak nie cały śnieg był uprzątnięty, dodatkowo było ślisko. Kolce pomagały, ale i tak było czuć śnieg pod śródstopiem. Trochę ponad 1,6 km (tym razem 3,5 okrążenia po ósmym torze, ale trzy pełne plus do znacznika 200 m do mety) szybko (w 5:35) i jednak koniec z założeniem, że trening zrobię w sobotę, bo czułem się niewyraźnie. A w sobotę się nie udało - stadion zamknięty, przynajmniej o godzinie, kiedy tam byłem. Kolce w worku na plecach, więc nie było za bardzo opcji, żeby wykonać trening na ulicy, bo jednak nie rzucę butów gdzieś w krzaki. Po prawdzie, w sobotę lepsze warunki były na chodnikach niż na bieżni, którą widziałem przez płot (znowu trochę śniegu dopadało). Dodatkowo żołądek po świętach powiedział pas, więc w sobotę tylko ok. 5 km.



Przygotowania ledwie się zaczęły i już robię zmianę. 20 marca to będzie start kontrolny, spróbuję go pobiec jako któryś z treningów tempa M. Za to postaram się zrobić 15-18 tygodniowy cykl. I następne 2 tygodnie potraktuję jeszcze jako wprowadzające, będą trochę lżejsze akcenty, ale mają mi pomóc zdecydować na jakich tempach mam robić akcenty. W takim przypadku start w styczniowym City Trail traci sens, więc pewnie jednak odpuszczę.
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Przed chwilą dostałem:
Considering the current pandemic situation and after consulting with the authorities, it has been decided to postpone the EDP Lisbon Half Marathon 2022 to May, 8, in order to guarantee the health and safety of all participants.
Chyba ktoś w Lizbonie czyta mojego bloga. :hahaha:
kkkrzysiek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Przez ostatnie 2 tygodnie zadziało się kilka rzeczy, które zmuszają mnie do potraktowania wiosny lajtowo i zawieszenia bloga i zmniejszenia mojej aktywności na forum. Dziękuję wszystkim czytelnikom, dziękuję za komentarze i uwagi. Do zobaczenia w przyszłości na trasie i powodzenia.
ODPOWIEDZ