
28.09 – Lekkie 9km.
Bilans września to 155km i chyba nic do dodania.
1.10 – Wychodząc rano temperatura ok.5C, ubrałem trzy warstwy z dwoma długimi rękawami. Sam bieg tylko na zaliczenie 10km.
I przeziębiłem się, może już poprzedniego wieczora na tenisie, ale czułem się średnio pod koniec dnia.
2.10 – Kolejnego od rana podobnie, niemniej chciałem zrobić minimum biegania by mieć wolną niedzielę. Tak więc po pracy, mimo słonecznej pogody wskoczyłem na elektryka na 30minut. Zaraz potem do łóżka w kimę czym przegoniłem zarazę.
4.10 – Dwa razy po 3km BS w stronę bieżni i powrót. Tam 10x200m. Sama bieżnia nie jest oświetlona ale okoliczne przyszkolne i osiedlowe latarnie dają na tyle światła, że można wykonać trening. Przerwy robiłem jednym okrążeniem, starałem się aby było to ok.60sek. Choć każda następna wydawała się coraz krótsza, to udało się ich nie przedłużać. Jedynie świadomie ostatnią do 70 sekund, po której pobiegłem już na maksa ostatni odcinek.
Pierwszy zrobiłem w 40sek. i trochę się spłoszyłem tym, dlatego drugi zwolniłem do ponad 43sek. To z kolei wydało mi się za słabe i następne starałem się biegać mocniej. Tym sposobem dość fajnie, bo równo wyszły pozostałe powtórzenia z niewielkim odchyłem w górę bądź dół od 40 sekund. Ostatnie okrążenie pobiegłem już maksymalnym wysiłkiem i ze startu statycznego, wyszło 37 sekund.
Potem potruchtałem trzy okrążenia na wypoczęcie i próbowałem pobiec 1000m bardzo mocno. Niepotrzebnie, bowiem po 300m napuchłem jak balon, dociągnąłem do 400m i zastopowałem zegarek na 90 sekundach.
Tym razem dwusetki miałem dobrze odmierzone za sprawą @sochers, do 190 metrowej bieżni doliczyłem 10 kroków, tam rzuciłem dwie warstwy ubrań pozostając w jednej.
A tak ogólnie nie specjalnie chce mi się już trenować jakościowo, nawet mimo ostatnimi dniami świetnej pogody. Tylko na przyszły weekend mam start na 5km i nie chciałbym dać plamy.
W tą sobotę robię rekonesans ultra, czyli 1/24 Leśnej Doby. Więcej o imprezie na blogu Jarka viewtopic.php?f=27&t=60447&start=107
Tyle jeśli chodzi o sprecyzowane plany biegowe, co nie wyklucza ewentualnych dodatkowych startów.
Obecnie bardziej koncentruję myśli w stronę pingponga. Czekając na rozpoczęcie i ustalenie zasad funkcjonowania ligi oraz wznowienie treningów w naszym zespole. Zapisałem się do internetowej Hobbyliga. Portal ten organizuje i nadzoruje rozgrywki między amatorami poszczególnych dyscyplin w konkretnych miastach.
W tenisie stołowym jest osiem rund z wylosowanymi przez system każdorazowo innymi rywalami, naastępnie play-off i gry finałowe. Całość rozgrywek prowadzona metodą szwajcarską w oparciu o klasyfikację wyników uczestników z danych miast.
Tu tabela łódzka gdzie startuję https://www.hobbyliga.pl/turnieje/szcz ... ?_fid=h5v3
Generalnie sytuacja w zajęciach tenisowych u mnie mocno zmienna jest. A to pojawia się jakaś nowa opcja grania, inna z kolei wygasa. Wszystko przez czynniki techniczno-ludzkie na które dużego wpływu nie mam i przy tym muszę być w miarę elastyczny.
Samemu i byle gdzie mogę jedynie iśc pobiegać, co bardzo odpowiada mi. Grać też lubię, jednakoż w dużym stopniu gdy piłeczka jest po mojej stronie względem dysponowania swoim czasem.