Tośmy się nie zrozumieli, bo demokracji nie mamy i długo jeszcze mieć nie będziemy. Mamy tylko szansę. Owszem, mamy wolne wybory.
Co do lat to ta sprzed n.p. 12 nie rożni się zasadniczo od tej sprzed 8, albo i dzisiejszej. Myślę jednak, że obaj na nią i nad nią powoli pracujemy.
Mrożek by nie wymyślił...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3390
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa/Kabaty
Ejże, Jarro, coś mi się wydaje, że ty jesteś jakimś ideologiem. No, bo co to znaczy, że demokracji nie mamy.
Sprawdzam więc definicję i znajduję:
"Obecnie termin demokracja używa się w 4 znaczeniach: 1) władza ludu, narodu, społeczeństwa; 2) forma ustroju polit. państwa, w którym uznaje się wolę większości obywateli jako źródło władzy i przyznaje się im prawa i wolności polit. (prawa, wolności i obowiązki jednostki) gwarantujące sprawowanie tej władzy; 3) synonim samych praw i wolności polit., których podstawą jest równość obywateli wobec prawa oraz równość ich szans i możliwości; 4) ustrój społ.-gosp. zapewniający powszechny i możliwie równy udział obywateli we własności i zarządzaniu nar. majątkiem produkcyjnym, dostęp do dóbr kultury, oświaty i ochrony zdrowia; jest to tzw. demokracja społeczna i ekon., na której znaczenie kładą nacisk różne odmiany ruchów i ideologii lewicowych, np. socjalistyczne"
Powiedz Jarro, jakich cech nie ma, żebyś uznał, że mamy demokrację.
Uprzedzając twoje słowa poproszę, żebyś się nie zapędził i nie idealizował demokracji. Chodiz mi o analogię np. do prawa własności, które jest szanowane w Polsce mimo wszelkich zastrzeżeń i ograniczeń w korzystaniu z własności.
No, i zignoruj tą czwartą definicję, be jeśli tego nie zrobisz, to ja powiem, że za PRLu mieliśmy demokrację.
Sprawdzam więc definicję i znajduję:
"Obecnie termin demokracja używa się w 4 znaczeniach: 1) władza ludu, narodu, społeczeństwa; 2) forma ustroju polit. państwa, w którym uznaje się wolę większości obywateli jako źródło władzy i przyznaje się im prawa i wolności polit. (prawa, wolności i obowiązki jednostki) gwarantujące sprawowanie tej władzy; 3) synonim samych praw i wolności polit., których podstawą jest równość obywateli wobec prawa oraz równość ich szans i możliwości; 4) ustrój społ.-gosp. zapewniający powszechny i możliwie równy udział obywateli we własności i zarządzaniu nar. majątkiem produkcyjnym, dostęp do dóbr kultury, oświaty i ochrony zdrowia; jest to tzw. demokracja społeczna i ekon., na której znaczenie kładą nacisk różne odmiany ruchów i ideologii lewicowych, np. socjalistyczne"
Powiedz Jarro, jakich cech nie ma, żebyś uznał, że mamy demokrację.
Uprzedzając twoje słowa poproszę, żebyś się nie zapędził i nie idealizował demokracji. Chodiz mi o analogię np. do prawa własności, które jest szanowane w Polsce mimo wszelkich zastrzeżeń i ograniczeń w korzystaniu z własności.
No, i zignoruj tą czwartą definicję, be jeśli tego nie zrobisz, to ja powiem, że za PRLu mieliśmy demokrację.
ENTRE.PL Team
- Jarro
- Stary Wyga
- Posty: 233
- Rejestracja: 07 maja 2002, 23:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Bardzo przepraszam Pawle, ale już Twoja wypowiedż zajęłą sporo miejsca, a przecież zacytowałeś zaledwie kilka definicji.
Nie mogę się do nich wszystkich poważnie odnieść, bo zanudziłbym każdego forumowicza choćby długością wywodu.
Weżmy tylko definicję pierwszą.
Demokracja jako władza ludu, narodu, społeczeństwa.
To jest poziom ogólności zatrącający o abstrakt. Przecież nie realizuje się ona / demokracja / jedynie poprzez wrzucenie do urny kartki wyborczej. To chyba coś więcej. To stosowanie demokratycznych procedur i narzędzi wobec wszystkich i wszędzie. W urzędzie, na komisariacie, w sądzie, w prokuraturze, w dostępie do dóbr limitowanych, do opieki zdrowotnej, do edukacji. To mnogość organizacji obywatelskich, łatwość ich tworzenia i klarowność egzystencji. To łatwy i nieskrępowany dostęp do informacji o działaniach instytucji publicznych i poszczególnych jej przedstawicieli, to przestrzeganie podstawowych standardów zachowań polityków, to wolne i niezależne od państwa media.
Myślę, że jest zasadnicza różnica pomiędzy definicją, a praktyką. Ja demokrację rozumiem jako pewien stan spraw w państwie, nie zaś zapis w konstytucji. A stan ów jest daleki od normy, bo o ideale nawet nie marzę.
Na marginesie. Konstytucja z lat pięćdziesiątych wyglądała niczego sobie. Gorzej było z jej stosowaniem.
Moim zdaniem jesteśmy gdzieś na początku drogi. Chcesz - nazywaj to demokracją. Ja mam większe wymagania.
Nie mogę się do nich wszystkich poważnie odnieść, bo zanudziłbym każdego forumowicza choćby długością wywodu.
Weżmy tylko definicję pierwszą.
Demokracja jako władza ludu, narodu, społeczeństwa.
To jest poziom ogólności zatrącający o abstrakt. Przecież nie realizuje się ona / demokracja / jedynie poprzez wrzucenie do urny kartki wyborczej. To chyba coś więcej. To stosowanie demokratycznych procedur i narzędzi wobec wszystkich i wszędzie. W urzędzie, na komisariacie, w sądzie, w prokuraturze, w dostępie do dóbr limitowanych, do opieki zdrowotnej, do edukacji. To mnogość organizacji obywatelskich, łatwość ich tworzenia i klarowność egzystencji. To łatwy i nieskrępowany dostęp do informacji o działaniach instytucji publicznych i poszczególnych jej przedstawicieli, to przestrzeganie podstawowych standardów zachowań polityków, to wolne i niezależne od państwa media.
Myślę, że jest zasadnicza różnica pomiędzy definicją, a praktyką. Ja demokrację rozumiem jako pewien stan spraw w państwie, nie zaś zapis w konstytucji. A stan ów jest daleki od normy, bo o ideale nawet nie marzę.
Na marginesie. Konstytucja z lat pięćdziesiątych wyglądała niczego sobie. Gorzej było z jej stosowaniem.
Moim zdaniem jesteśmy gdzieś na początku drogi. Chcesz - nazywaj to demokracją. Ja mam większe wymagania.
Jarro