Bieg będący zupełną klapą
- Kazig
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2518
- Rejestracja: 01 paź 2001, 11:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Targówek
- Kontakt:
Witajcie.
A to ciekawe, że wyśpiewujemy peany na cześć naszych najlepszych startów, czy treningów, a staramy się nie pamiętać naszych największych klap, beznadziejnych występów, zupełnie głupio taktycznie rozegranych biegów, biegów beznadziejnych, z reperkusjamy wybiegającymi na przyszłość. Samemu nic mi się nie przypomina, może te najgorsze biegi dopiero przede mną....a Wam?
Pozdrawiam. Kazig.
A to ciekawe, że wyśpiewujemy peany na cześć naszych najlepszych startów, czy treningów, a staramy się nie pamiętać naszych największych klap, beznadziejnych występów, zupełnie głupio taktycznie rozegranych biegów, biegów beznadziejnych, z reperkusjamy wybiegającymi na przyszłość. Samemu nic mi się nie przypomina, może te najgorsze biegi dopiero przede mną....a Wam?
Pozdrawiam. Kazig.
- Friend
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1683
- Rejestracja: 22 mar 2002, 09:25
- Życiówka na 10k: 48
- Życiówka w maratonie: 4:04
- Lokalizacja: Gdańsk
Cóż, moim największym, beznadziejnym posunieciem było zerwanie z bieganiem na rok
ale mam zamiar i robie to
Wracam do biegania i powrotu do GT 



Energia podąża za myślą, a myśl podąża za energią…
- Kazig
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2518
- Rejestracja: 01 paź 2001, 11:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Targówek
- Kontakt:
Na Półmaratonie Słowińskim zanotowałem porażkę kontrolowaną. Na jakieś 3 km przed metą totalnie wysiadły mi akumulatory, bo wcześniej biegłem zbyt szybko. Nie chce tego roztrząsać, bo to dawno i nieprawda, ale nie zapomnę, byłem tak oszołomiony, że zdjąłem koszulkę (może ze wstydu?). No i była gorycz w ustach, bo wyprzedzali mnie konkurenci z tras, niektórzy pewnie pierwszy raz.
TAM MIAŁO BYĆ Z GÓRKI! A TYMCZASEM JAKBYM SIĘ WSPINAŁ NA EVEREST!
TAM MIAŁO BYĆ Z GÓRKI! A TYMCZASEM JAKBYM SIĘ WSPINAŁ NA EVEREST!
- miroszach
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 20 sty 2002, 13:08
- Życiówka na 10k: 38:06
- Życiówka w maratonie: 3:07:51
- Lokalizacja: Jasło
Moim najbardziej beznadziejnym biegiem był bieg sylwestrowy 31 grudnia 2002r na 10 km. Nawet kibice widząc mnie naśmiewali się. Obie nogi mi ścierpły i ciarki posuwały się aż pod kolana. Technika i tempo biegu było tak odstraszające, że wstydziłem się samego siebie. Wyraz twarzy miałem napewno strasznie skwaszony i wyjący z bólu. Dodatkowo jeszcze bez przerwy się ślizgałem po śniegu, mijały mnie nawet dzieci. Później się zastanawiałem nad przyczyną tego cierpnięcia. Okazało się, że ubrałem niepotrzebnie dwie pary skarpet i miałem za ciasno w butach!
Po roku nadal pamiętam doskonale ten bieg. Ja porażki zawsze pamiętam i strasznie mnie cieszą wnioski, które z nich wyciągam.
Po roku nadal pamiętam doskonale ten bieg. Ja porażki zawsze pamiętam i strasznie mnie cieszą wnioski, które z nich wyciągam.
[b][i]Dzień bez biegania
To dzień regenerownia
[/i][/b]
To dzień regenerownia
[/i][/b]
- Deck
- Ekspert/Fizjologia
- Posty: 1269
- Rejestracja: 20 cze 2002, 12:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
moja najwieksza, i na razie jedyna, klapa byl zeszloroczny maraton w-wski. Wszystko na nim zrobilem zle, od 30km umieralem a Zonka chciala mi zabronic biegania (naiwna troche
). Najwazniejsze, ze wiem co zrobilem zle i co zrobic zeby bylo dobrze, a najgorsze jest to, ze znajac siebie cos takiego moze sie jeszcze powtorzyc (oby nie)

-
- Stary Wyga
- Posty: 167
- Rejestracja: 07 lis 2003, 15:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: podlaskie
widze ze wy biegacie na dluzsze dystanse, ja natomiast preferuje 1-5 km, wpadek mialem mnostwo,
na 1 km, przebieglem prawie na maxa 700 metrow, moglem jeszcze sunac, ale nie wiem co sie ze mna dzialo, nogi nie chcialy 'pedalowac' po prostu siadlem
na 3 km, ruszylem za slabo, a po 2 km pierwsi byli 300 metrow przede mna, przybieglem zobaczylem czas pierwszego to sie zdziwilem, takie czasy osiagalem na treningach
na 5 km , takze ruszylem za slabo, poczatek wywalil na poczatek po 2,5 km nie bylem w stanie ich dogonic, zaluje czasami ze za szybko ze za wolno;
nie wiem jak wy ale mniej wiecej w polowie biegu dopada mnie mysl "nie dam juz rady, siadam" a juz gdy przybiegne mysle soboe ze "MOGLEM DAC Z SIEBIE WIECEJ O WIELE WIECEJ ! "
na 1 km, przebieglem prawie na maxa 700 metrow, moglem jeszcze sunac, ale nie wiem co sie ze mna dzialo, nogi nie chcialy 'pedalowac' po prostu siadlem
na 3 km, ruszylem za slabo, a po 2 km pierwsi byli 300 metrow przede mna, przybieglem zobaczylem czas pierwszego to sie zdziwilem, takie czasy osiagalem na treningach

na 5 km , takze ruszylem za slabo, poczatek wywalil na poczatek po 2,5 km nie bylem w stanie ich dogonic, zaluje czasami ze za szybko ze za wolno;
nie wiem jak wy ale mniej wiecej w polowie biegu dopada mnie mysl "nie dam juz rady, siadam" a juz gdy przybiegne mysle soboe ze "MOGLEM DAC Z SIEBIE WIECEJ O WIELE WIECEJ ! "

zeusik
- Mirkas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 251
- Rejestracja: 07 paź 2001, 20:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
15- która odbywa się w moim mieście jest dla mnie najwazniejszym biegiem w roku.Tyle przygotowań.I 3 tygodnie przed biegiem dostaje zapalenia zatok ,które przechodzi w zapalenie ucha.2 tyg na antybiotykach.Oczywiscie bez treningu.Ostatni tydzien troche pobiegałem i tyle.Czułem sie dobrze.Liczyłem na czas ponizej 1,15.A tu jeszcze w dniu startu 28 stopni.Po 20 minutach juz wymiekłem i zaczałem iść.Zaczęła się walka nie o czas,tylko o samo ukonczenie.100m truchtu.100 m marszu(powłóczenia nogami).Kanały uszne zalane -nic nie słyszę.Czas-tragedia 1,29.
Ale dwa tygodnie później pojechałem na inną "15" i sobie odbiłem w czasie 1,12.
Ale dwa tygodnie później pojechałem na inną "15" i sobie odbiłem w czasie 1,12.
Mirek K
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Debiut
Z piciem i jedzeniem tak popierniczyłem, że na mecie byłem porządnie odwodniony i chciało mi się strasznie jeść.
Ubrałem się za ciepło, w dres (temperatura była poniżej 10º).Na dodatek niecałą godzinę po starcie zaczeło padać.Po pół godzine przestało i miałem ponad połowę trasy w mokrym dresie, który idealnie schładzał mnie przy niekiedy silnym wietrze.
Na dodatek zaczałem za szybko.
Ile razy dreptałem i to podpierając się rękoma, nie wiem. Była to, na pewno liczba, dwucyfrowa.
Nie popełniłem tylko jednego błędu, nie zszedłem z trasy.
Z piciem i jedzeniem tak popierniczyłem, że na mecie byłem porządnie odwodniony i chciało mi się strasznie jeść.
Ubrałem się za ciepło, w dres (temperatura była poniżej 10º).Na dodatek niecałą godzinę po starcie zaczeło padać.Po pół godzine przestało i miałem ponad połowę trasy w mokrym dresie, który idealnie schładzał mnie przy niekiedy silnym wietrze.
Na dodatek zaczałem za szybko.
Ile razy dreptałem i to podpierając się rękoma, nie wiem. Była to, na pewno liczba, dwucyfrowa.
Nie popełniłem tylko jednego błędu, nie zszedłem z trasy.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 741
- Rejestracja: 13 maja 2002, 10:30
- Życiówka na 10k: 36:49
- Życiówka w maratonie: 2:59:44
- Lokalizacja: Banino koło Gdańska
Wzór na prawdopodobieństwo klapy biegowej (przynajmniej u mnie):
klapa = T*d*A/W
T - temperatura powietrza
d - dystans zawodów
A - amplituda trasy, czyli stopień górzystości
W - praca włożona w przygotowanie się do zawodów
klapa = T*d*A/W
T - temperatura powietrza
d - dystans zawodów
A - amplituda trasy, czyli stopień górzystości
W - praca włożona w przygotowanie się do zawodów
[url=http://www.biegajznami.pl/GT]forum Grupy Trójmiasto[/url], [url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Strona GT[/url], [url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=13&Itemid=21]GT Challenge 2007[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 761
- Rejestracja: 15 lut 2003, 20:05
Dla mnie kompletną klapą byłoby, gdybym nie ukończył biegu z powodu kontuzji- na szczęscie nigdy mnie to w trakcie startu nie spotkało.
Biegając krótsze dystanse to zgadzam się z zeusikiem -gdy idzie się na maxa to się nie wie czy czasem nie przyjdzie takie zakwaszenie,że dosłownie staje się w miejscu.Taki kryzys w biegu długim można przewidzieć , nieco odpuścić i przetrzymać. W biegach krótszych na to nie ma czasu, gdyż konkurenci są już na mecie.
Kazig
Tez kiedyś miałem takie odczucia na Słowińskim.Do 15 km szło mi jak spłatka a potem przyszedł kryzys i ostatnie 6km wydawało mi się że to bieg górski w stylu alpejskim pomimo, że tak naprawdę to w tej części trasy był tylko nieznaczny podbieg w samej Ustce.
Biegając krótsze dystanse to zgadzam się z zeusikiem -gdy idzie się na maxa to się nie wie czy czasem nie przyjdzie takie zakwaszenie,że dosłownie staje się w miejscu.Taki kryzys w biegu długim można przewidzieć , nieco odpuścić i przetrzymać. W biegach krótszych na to nie ma czasu, gdyż konkurenci są już na mecie.
Kazig
Tez kiedyś miałem takie odczucia na Słowińskim.Do 15 km szło mi jak spłatka a potem przyszedł kryzys i ostatnie 6km wydawało mi się że to bieg górski w stylu alpejskim pomimo, że tak naprawdę to w tej części trasy był tylko nieznaczny podbieg w samej Ustce.
- danielEm
- Wyga
- Posty: 66
- Rejestracja: 10 paź 2002, 14:52
Może trochę przesadzę, ale największą klapę przeżyłem w Dębnie'03. Miałem ambitny plan złamania 3 godz. W połowie dystansu wiedziałem już, że będzie ciężko; po 30 km - że to nierealne, a po 35 km chciałem już tylko dobiec (pojawiły się różne kolki, skurcze żołądka, problemy z oddychaniem itp. - czyli kompletny "zjazd"). Skończyłem z czasem 3:09:18. A potem "odrodzenie" w Poznaniu... 

Daniel M. :-)
- miroszach
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 20 sty 2002, 13:08
- Życiówka na 10k: 38:06
- Życiówka w maratonie: 3:07:51
- Lokalizacja: Jasło
Przypomniała mi się jeszcze klapa z Poznania 2002. Jak niektórzy pamiętają biegło się w ulewie, a ja głupi na starcie ubrałem gruby polar. Z każdym kilometrem był on coraz cięższy. Wszyscy maratończycy gdy mnie zobaczyli to się pukali w czółko, hehe.
[b][i]Dzień bez biegania
To dzień regenerownia
[/i][/b]
To dzień regenerownia
[/i][/b]
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Poznań 2002 też dał mi się ostro we znaki (za szybko przebiegłem pierwszą połówkę i między 30 a 40 km strasznie człapałem, tempo spadało nawet do ponad 7 min/km) ale niemal kompletną klapą był dla mnie pierwszy start w zawodach międzyuczelnianych: krakowskie Błonia, 1 km, jesień 1989.
Byłem niemal kompletnie "zielony" jeśli chodzi o bieganie, na dodatek dzień wcześniej zrobiłem sobie dość mocny trening, źle rozplanowałem bieg (zamiast trzymać się końca próbowałem walczyć o miejsce) i w efekcie pod koniec zdychałem, przybiegłem ostatni a po biegu plamy mi latały przed oczami. Ale ten bieg mnie czegoś nauczył: jeśli nie czuję się pewnie to biec asekuracyjnie i ewentualnie pod koniec "dać czadu".
Pozdrawiam,
Sławomir Stachniewicz.
Byłem niemal kompletnie "zielony" jeśli chodzi o bieganie, na dodatek dzień wcześniej zrobiłem sobie dość mocny trening, źle rozplanowałem bieg (zamiast trzymać się końca próbowałem walczyć o miejsce) i w efekcie pod koniec zdychałem, przybiegłem ostatni a po biegu plamy mi latały przed oczami. Ale ten bieg mnie czegoś nauczył: jeśli nie czuję się pewnie to biec asekuracyjnie i ewentualnie pod koniec "dać czadu".
Pozdrawiam,
Sławomir Stachniewicz.
- Kazig
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2518
- Rejestracja: 01 paź 2001, 11:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Targówek
- Kontakt:
miroszach
dobre
foma, tam jest lekko z górki na ostatnich 3km.
Ostatnio odnotowałem małą klapę. Biegnę sobie, śnieg wali, dzień wietrzny jak cholera, biegnę nad morzem. Zimno, straszno, że brrr.. ale kurtkę wiatroszczelną mam, spoko. Zauważam, że na dole przy zamku rozwala się zamek, mała dziurka, raptem 4 cm. Myślę sobie...nie będę dotykał, to dociągnę do końca treningu. A tu nagle jak zawiało, to po sekundzie, kurtka dyndała na mnie tylko na sznurku, gdzie była przywiązana u szyji.
Pięknie pomyślałem, schroniłem się w jakiejś knajpce, przemontowałem na całe szczeście kurtkę, tak, że się zapiąłem, ale strach pozostał

foma, tam jest lekko z górki na ostatnich 3km.
Ostatnio odnotowałem małą klapę. Biegnę sobie, śnieg wali, dzień wietrzny jak cholera, biegnę nad morzem. Zimno, straszno, że brrr.. ale kurtkę wiatroszczelną mam, spoko. Zauważam, że na dole przy zamku rozwala się zamek, mała dziurka, raptem 4 cm. Myślę sobie...nie będę dotykał, to dociągnę do końca treningu. A tu nagle jak zawiało, to po sekundzie, kurtka dyndała na mnie tylko na sznurku, gdzie była przywiązana u szyji.
Pięknie pomyślałem, schroniłem się w jakiejś knajpce, przemontowałem na całe szczeście kurtkę, tak, że się zapiąłem, ale strach pozostał
