Arti się zdenerwował....... A ja dalej będę sądził, że najważniejsze sa minuty i obciążenie. W zeszłym roku przygotowywałem się wg planu minutowego i nie liczylem kilometrów. W tym roku liczę kilometry i będę się mógł pochwalić na początku przyszłego
Oj, oj, Fredzio już zaczął dopisywać jakieś ideologie
Zapytali, ile przebiegłem, to napisałem. To takie samo pytanie jak o tętno, ulubioną piosenkę czy żarełko. A kto jest lepszy, czy gorszy, najłatwiej sprawdzić tutaj.
Quote: from Ibex on 9:40 am on Jan. 14, 2004
Arti się zdenerwował....... A ja dalej będę sądził, że najważniejsze sa minuty i obciążenie. W zeszłym roku przygotowywałem się wg planu minutowego i nie liczylem kilometrów. W tym roku liczę kilometry i będę się mógł pochwalić na początku przyszłego
Ja dokładnie tak samo. Ciężko mi oszacować "życiowy" przebieg, bo zawsze biegałem na czas w określonym zakresie. Nawet jak miałem rozpisany plan do Cracovia Maraton na kilometry, to przeliczałem, ile mi zajmie bieg i tego się trzymałem (tzn. próbowałem).
Przyznam, że zacząłem bawić sie w buchaltera po tym jak Joycat i Krzysiek zaczęli się ścigac na kilometry. Traktuje to bardziej jako ciekawostkę niż jakiś tam wskaźnik. Nie słyszeliście o tłuczeniu pustych kilometrów?
Quote: from monka on 9:31 pm on Jan. 13, 2004
niby można, tylko czy wypada, skoro Fredzio w "wybieganiu" wychodzi dwa razy gorzej od Artiego - to nie "przeklinanie" czy "homoseksualizm", gdzie Fredzio jest poza wszelką konkurencją :spoko:
ale za to w życiówkach
nie ilość, a jakość sie liczy
Na początku roku zrobiłem sobie z nudów i ciekawości zestawienie co robiłem w czasach gdy notowałem takie rzeczy.
1994
bieg 376 km ostanie kilometry to pierwszy w życiu maraton (4h10). I rozwalone kolana.
1995
bieg 5km - próba powrotu nieudana.
1996
bieg 0km
1997
bieg 0km
1998
bieg 1096km
rower 1860km (od lipca)
pływanie 41 razy
początki startów w Kabatach, pierwszy start w marcu chyba około 45 min potem coraz szybciej. Maraton 3h21
1999
bieg 735km
rower 3814km
siatka 18 razy
pływanie 27 razy
Czas na 10km zbliza się do 37min, maraton 3.18 z rezerwą bo następnego dnia wylatywałem do Portugalii. W Kabatach biegam w okolicach 20 miejsca.
2000
bieg 383km do maja
rower 3925km
siatka 32 razy
pływanie 37 razy
w zimie cos się psuje w achillesach, jeszcze robię Chomiczówkę w 62 minuty a potem mimo braku treningu biegnę w maju maraton warszawski i umieram w połowie, docieram do mety w 4 godziny i kilka minut chyba. No i koniec z bieganiem.
2001
bieg 8km próba powrotu ale ból achillesów nie mija
rower 3533km
siatka 34 razy
pływanie 29 razy
taniec nowoczesny 47 razy
2002
bieg 508km od końca września
rower 2888km
siatka 33 razy
pływanie 34 razy
taniec 55 razy
Mimo że z achillesami się nie poprawiło zaczynam biegać 5 tygodni przed maratonem. Kończę go w dobrej formie i z czasem 3h43. Po maratonie biegam regularnie ale achilles zaczyna boleć mocniej.
2003
bieg 1303km od lutego
rower 1461km
siatka 9 razy (kontuzja barku pod koniec 2002 w tej chwili powoli mija chyba)
pływanie 35 razy
taniec 41 razy
Styczeń próbuje leczyć achillesa i bark ale skutek jest odwrotny. W Dębnie biegnę 3h13 i nowa życiówka. Potem biegi na 10km ale trasy bez atestu i czas w okolicach 38min. Kraków maraton dla zabawy w czasie około3h40. W Warszawie znów zyciówka 3h09. Potem jeszcze rekreacyjny Poznań. Z końcem listopada zamykam sezon i od 13 grudnia zaczynam kolejny sezon. Tym razem ma być sporo kilometrów i jakoś sensowniej włączane akcenty bo do tej pory to praktycznie nie robiłem wiele tego. Nie biegam według planu, sam sobie ustalam często w trakcie treningu co dzis zrobię. Wolę oszczędnie zaliczać kilometry bo nogi juz pamietają sporo przejść ani achilesy, ani kolana ani pewnie i inne kawałeczki nie są juz nowiutkie.
Wreszcie i ja znalazłem czas na rozbicie skarbonki z 2003 roku. Wyszło jak na moje możliwości naprawdę niewiele, bo 2100 km. Rok tamten zaczynałem delikatnie, aby czasem kontuzja z zeszłego roku nie wróciła. Od marca w moim treningu pojwiało się coraz więcej wyczerpujących akcentów. Wiele kilometrów to skipy, przebieżki, tempa, podbiegi, itp.
Na 2004 rok planuję przebiec nieco ponad 3000 km.
Najbardziej pociesza to, że znowu pobiję życiówki na każdym dystansie jaki pobiegnę. To się czuje i wie!
[b][i]Dzień bez biegania
To dzień regenerownia
[/i][/b]
Nurtuje mnie bardzo, jakim cudem znacie swoje dokladne roczne przebiegi. Kazda trase macie dokladnie zmierzona? Nigdy nie zdarza sie Wam pobiec, gdzie oczy poniosa? Chyba ze biegacie z GPSami...
Mimo ze wiekszosc zeszlego roku przebiegalem po stadionie, to nie bylbym w stanie oszacowac calorocznego przebiegu z dokladnoscia wieksza niz +/- 20%, bo najczesciej do stadionu dobiegalem, kluczylem wezykiem parkowymi alejkami itp.
Gdybym chcial za wszelka cene znac swoj dokladny przebieg, musialbym ograniczyc bieganie do 2-3 tras bez zadnych urozmaicen. W kolko po swoich sladach. A mimo ze jestem fanatykiem statystyk, to na taka monotonie sie nie zdecyduje.
Odpowiadam na pytanie Janka. Nie wiem i nigdy nie bede wiedzial ile przebieglem w tym i w kazdym innym roku kilometrow. Nawet mi to nie przyszlo do mojej glowy amatorskiego biegacza aby to wiedziec. Z punktu widzenia ludzkiej egzystencji znacznie wazniejsze jest na przyklad ile zjadlem kilogramow ziemniakow lub chleba w ciagu roku, ale takiej statystyki tez nie prowadze.
Odpowiadam jak liczę kilometry:)
Biegam niemal zawsze po pętli którą mam bardzo dokładnie pomierzoną, inne trasy też mniej wiecej wiem ile maja kilometrów. a jak nie wiem to szacuję i coś tam sobie zapisuje a czy sie pomyliłem o 20% czy nie to nie ma znaczenia dla mnie. Bieganie po tej samej trasie mnie akurat nie nudzi bo daje mi po prostu sporo informacji porównawczych na temat tempa, tętna itp. Nie trenuję według planu a to pozwala na ajkieś wnioski co do treningu i aktualnej formy. I nawet jak mi czasem chodzi po głowie by lecieć gdzieś w nieznane to zwykle bez dodatkowej motywacji i tak wybieram swoją pętelkę.
Quote: from dr zero on 2:37 am on Jan. 16, 2004
Nurtuje mnie bardzo, jakim cudem znacie swoje dokladne roczne przebiegi. Kazda trase macie dokladnie zmierzona? Nigdy nie zdarza sie Wam pobiec, gdzie oczy poniosa? Chyba ze biegacie z GPSami...
na krótsze bieganie mam dwie pętelki - stadion i kółko po parku
na dłuższe - czasem gdzie oczy poniosą i wtedy metoda M&L (Mapa&Lynijka)
Jeśli się już długo biega to nogi same wyczuwają tempo potwierdzeniem może być to ,że często biega się maraton z dokładnością kilku sekund tak samo każdy kilometr.. znając tempo i czas biegu wiadomo ile się przebiegło..a jeśli na np 12km pomylę się o max 200m to to nie będzie jakaś tragedia..20%? błedu oj nie przesadzajmy.