Sikor - no to do roboty...
Moderator: infernal
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
09.06 (sr)
Postanowilem przestetowac nowe Rebele. Ale zanim do tego doszlo musialem pojechac z kotami do weterynarza.
A ze jak wiadomo koty czytaja w myslach, to sie Spidi schowal pod lozkiem w samym kacie.
W ferworze "walki" przywalilem w nocna szafke srodkowym palcem lewej stopy.
Shit jak zabolalo (co tam porod! ), pierwsza mysl "palec zlamany".
Ale po zapakowaniu kota stwierdzilem, ze chyba az tak zle nie jest.
Po powrocie od weterynarza zalozylem buty o pobieglem.
Goraco bylo calkiem, calkiem, +28, malutko wiatru i w zasadzie zero chmur.
Plany byl taki, zeby pobiec jakies szybsze odcinki, to w koncu nie mialy byc buty do truchtu.
To co od razu polubilem w tych butach, zanim jeszcze wyszedlem z domu, to wiazanie:
niewiele dziurek, sznurowki dobrej dlugosci, wiaze sie je szybko i dobrze leza na nogach (spora zaleta w tri).
Pierwsze 5km spokojnie, tempo zmienne, bo troche z gorki, a troche plasko.
Potem zaplanowalem sobie 2x3km.
Wystartowale pierwsza trojke... biegne... czuje wiatr we wlosach, krajobraz mija jak szalony... a przynajmniej takie byly moje odczucia.
A co pokazuje zegarek po pierwszym km? 4:39, WTF? Myslalem, ze bedzie z 4:25 spokojnie. Ale nic to, moze jakos tak wyszlo.
Przycisnalem troche (bo te 3km mialy byc w formacie BNP), w miedzyczasie byla nawrotka, wiec wiedzialem, ze kilka sekund bedzie wiecej, zegarek pika...i pokazuje 4:37. No co w morde?
Na nastepnym km jeszcze przyspieszylem i wszedl w 4:32.
Teraz przyszedl 1km wolniejszy jako przerwa i czas na mysli/analize.
Buty sa naprawde fajne, lekkie, wygodne, pianka jest bardzo miekka, ale nie "pluszowa" jak w Torinach 3.5, tylko taka responsywna.
Jest tylko jedno "ale": jestem za ciezki. Przy moich 77kg podeszwa dziala jak super tlumik, ale nie ma juz "sily" oddach zgromadzonej energii.
Jakbym wazyl z 15kg mniej, to pewnie byloby rewelacyjnie, ale w moim przypadku wysilek nie przeklada sie na predkosc.
To nie jest ofc moj ostateczny wniosek, to jest wciaz hipoteza do sprawdzenia. Pobiegne w nich na bardziej swiezych nogach i wtedy zobacze czy bedzie jaka roznica.
Nawet jezeli hipoteza sie potwierdzi, to jednak nie znaczy, ze z butow nie jestem zadowolony, wrecz przeciwnie!
Biega sie w nich naprawde przyjemnie. Mamm tylko nadzieje, ze pianka sie szybko nie ubije.
Cholewka jest cieniutka i nieco podobna do tej z Fly 3. Jest wrecz polprzezroczysta i sprawia wrazenie, ze nie chlonie wody.
Co oznacza, ze aktualnie biore je mocno pod uwage jezeli chodzi o sierpniowego ironmana.
Upal bedzie prawie pewny, zatem mnostwo polewania i lodu w trisuicie, a co za tym idzie i w butach.
Rebele sa lekkie, wygodne, nie wezma duzo wody, a przy tempie 4:50-5:10, to ze ew. sa "wolne" nie bedzie mialo znaczenia.
Ale, ale, bieg sie jeszcze nie skonczyl. Po kilometrze przerwy przyszedl czas na druga szybsza czesc, ktora wydluzylem z 3 do 4km.
I tu znowu niezla skucha: pierwszy km wszedl w 4:51, no czad. Odczuwalnie to musialo byc z 15s/km szybciej.
Potem zaczalem dociskac i 4-y km pobieglem w 4:28, ale tam juz wiecej wycisnac sie nie dalo. Potem 100m szedlem.
Nie wiem na ile wplyw na to mialy buty, temperatura i zmeczone nogi. Tak jak napisalem, sprawdze to w innych warunkach.
Rozwalony palec tez troche przeszkadzal, ale w sumie myslalem, ze bedzie gorzej.
Bieg: 16.5km, 5:01min/km, tetno 145, podbiegow 115m
Po powrocie do domu wykompalem sie i wtedy zobaczylem palec w calej okazalosci. Cholera, prawie caly siny.
Przywalilem nim tuz na paznokciem, wiec na szczescie caly, ale dalej to juz fioletowa masakra
Dobrze, ze tylko z wierzchu, bo od strony stopy kolor normalny. Uff.
Do wieczora troche pokustykalem i poszedlem spac. Ale dzisiaj juz nie jest tak zle.
Kolor troche "znormalnial" i chodzic moge w zasadzie normalnie. Dzisiaj nie biegam, tylko poroweruje, wiec powinno byc ok.
Gorzej, ze w niedziele startuje na 10km. Mam wielka nadzieje, ze nie bede musial odpuscic, ale jestem dobrej mysli. To jeszcze kilka dni jednak.
Postanowilem przestetowac nowe Rebele. Ale zanim do tego doszlo musialem pojechac z kotami do weterynarza.
A ze jak wiadomo koty czytaja w myslach, to sie Spidi schowal pod lozkiem w samym kacie.
W ferworze "walki" przywalilem w nocna szafke srodkowym palcem lewej stopy.
Shit jak zabolalo (co tam porod! ), pierwsza mysl "palec zlamany".
Ale po zapakowaniu kota stwierdzilem, ze chyba az tak zle nie jest.
Po powrocie od weterynarza zalozylem buty o pobieglem.
Goraco bylo calkiem, calkiem, +28, malutko wiatru i w zasadzie zero chmur.
Plany byl taki, zeby pobiec jakies szybsze odcinki, to w koncu nie mialy byc buty do truchtu.
To co od razu polubilem w tych butach, zanim jeszcze wyszedlem z domu, to wiazanie:
niewiele dziurek, sznurowki dobrej dlugosci, wiaze sie je szybko i dobrze leza na nogach (spora zaleta w tri).
Pierwsze 5km spokojnie, tempo zmienne, bo troche z gorki, a troche plasko.
Potem zaplanowalem sobie 2x3km.
Wystartowale pierwsza trojke... biegne... czuje wiatr we wlosach, krajobraz mija jak szalony... a przynajmniej takie byly moje odczucia.
A co pokazuje zegarek po pierwszym km? 4:39, WTF? Myslalem, ze bedzie z 4:25 spokojnie. Ale nic to, moze jakos tak wyszlo.
Przycisnalem troche (bo te 3km mialy byc w formacie BNP), w miedzyczasie byla nawrotka, wiec wiedzialem, ze kilka sekund bedzie wiecej, zegarek pika...i pokazuje 4:37. No co w morde?
Na nastepnym km jeszcze przyspieszylem i wszedl w 4:32.
Teraz przyszedl 1km wolniejszy jako przerwa i czas na mysli/analize.
Buty sa naprawde fajne, lekkie, wygodne, pianka jest bardzo miekka, ale nie "pluszowa" jak w Torinach 3.5, tylko taka responsywna.
Jest tylko jedno "ale": jestem za ciezki. Przy moich 77kg podeszwa dziala jak super tlumik, ale nie ma juz "sily" oddach zgromadzonej energii.
Jakbym wazyl z 15kg mniej, to pewnie byloby rewelacyjnie, ale w moim przypadku wysilek nie przeklada sie na predkosc.
To nie jest ofc moj ostateczny wniosek, to jest wciaz hipoteza do sprawdzenia. Pobiegne w nich na bardziej swiezych nogach i wtedy zobacze czy bedzie jaka roznica.
Nawet jezeli hipoteza sie potwierdzi, to jednak nie znaczy, ze z butow nie jestem zadowolony, wrecz przeciwnie!
Biega sie w nich naprawde przyjemnie. Mamm tylko nadzieje, ze pianka sie szybko nie ubije.
Cholewka jest cieniutka i nieco podobna do tej z Fly 3. Jest wrecz polprzezroczysta i sprawia wrazenie, ze nie chlonie wody.
Co oznacza, ze aktualnie biore je mocno pod uwage jezeli chodzi o sierpniowego ironmana.
Upal bedzie prawie pewny, zatem mnostwo polewania i lodu w trisuicie, a co za tym idzie i w butach.
Rebele sa lekkie, wygodne, nie wezma duzo wody, a przy tempie 4:50-5:10, to ze ew. sa "wolne" nie bedzie mialo znaczenia.
Ale, ale, bieg sie jeszcze nie skonczyl. Po kilometrze przerwy przyszedl czas na druga szybsza czesc, ktora wydluzylem z 3 do 4km.
I tu znowu niezla skucha: pierwszy km wszedl w 4:51, no czad. Odczuwalnie to musialo byc z 15s/km szybciej.
Potem zaczalem dociskac i 4-y km pobieglem w 4:28, ale tam juz wiecej wycisnac sie nie dalo. Potem 100m szedlem.
Nie wiem na ile wplyw na to mialy buty, temperatura i zmeczone nogi. Tak jak napisalem, sprawdze to w innych warunkach.
Rozwalony palec tez troche przeszkadzal, ale w sumie myslalem, ze bedzie gorzej.
Bieg: 16.5km, 5:01min/km, tetno 145, podbiegow 115m
Po powrocie do domu wykompalem sie i wtedy zobaczylem palec w calej okazalosci. Cholera, prawie caly siny.
Przywalilem nim tuz na paznokciem, wiec na szczescie caly, ale dalej to juz fioletowa masakra
Dobrze, ze tylko z wierzchu, bo od strony stopy kolor normalny. Uff.
Do wieczora troche pokustykalem i poszedlem spac. Ale dzisiaj juz nie jest tak zle.
Kolor troche "znormalnial" i chodzic moge w zasadzie normalnie. Dzisiaj nie biegam, tylko poroweruje, wiec powinno byc ok.
Gorzej, ze w niedziele startuje na 10km. Mam wielka nadzieje, ze nie bede musial odpuscic, ale jestem dobrej mysli. To jeszcze kilka dni jednak.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dzisiaj bylem w sklepie sportowym odebrac numery startowe na niedzielny bieg.
I przechodzac przez sklep zauwazylem na polce nowe Hoka Mach 4, to przemierzylem
Wrazenie bardzo dobre, swietna cholewka, stopa od razu czula sie mocno, ale wygodnie opieta.
Nawet ten "ogon" z tylu buta mi nie przeszkadzal, chociaz najchetniej bym go obcial, bylyby lzejsze
Spieszylem sie niestety, wiec nawet nie zalozylem drugiego, ale nie robia wrazenia takich mieciutkich, tylko sprezystych,
bardziej w kierunku Salming Greyhound niz NB Rebel V2.
Niestety nie bylo 47 1/3, tylko 46 2/3 i nie wiem czy nie bylyby jednak troche za male.
Szczegolnie miejsca na przednia czesc stopy (nie same palce) nie jest za wiele.
Jezeli 47 1/3 sa tylko ciut wieksze, to chyba byly by tak akurat.
Jak znajde dobra okazje z bezproblemowa wysylka z powrotem, to chyba zamowie
I przechodzac przez sklep zauwazylem na polce nowe Hoka Mach 4, to przemierzylem
Wrazenie bardzo dobre, swietna cholewka, stopa od razu czula sie mocno, ale wygodnie opieta.
Nawet ten "ogon" z tylu buta mi nie przeszkadzal, chociaz najchetniej bym go obcial, bylyby lzejsze
Spieszylem sie niestety, wiec nawet nie zalozylem drugiego, ale nie robia wrazenia takich mieciutkich, tylko sprezystych,
bardziej w kierunku Salming Greyhound niz NB Rebel V2.
Niestety nie bylo 47 1/3, tylko 46 2/3 i nie wiem czy nie bylyby jednak troche za male.
Szczegolnie miejsca na przednia czesc stopy (nie same palce) nie jest za wiele.
Jezeli 47 1/3 sa tylko ciut wieksze, to chyba byly by tak akurat.
Jak znajde dobra okazje z bezproblemowa wysylka z powrotem, to chyba zamowie
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
10.06 (czw)
Spokojny rowering: 47km, 2:01h, 23.3km/h, tetno 117
Za to szukalem podjazdow i uzbieralo sie "az" 336m
11.06 (pt)
Bieg: 16.6km, 5:11min/km, tetno 140, podbiegow 138m
12.06 (sb)
Rowering: 48.3km, 1:59h, 24.2km/h, tetno 116, podjazdow 155m
13.06 (nd)
Bieg: 31.2km, 4:59min/km, tetno 145m, podbiegow 224m
W sumie wychodzilem z mysla, zeby zrobic 24-25km, ale jakos tak poszlo i pomyslalem sobie,
ze juz stanowczo czas na pierwsza 30-tke w tym roku
Edit:
Krotkie podsumowanie tygodnia:
Spokojny rowering: 47km, 2:01h, 23.3km/h, tetno 117
Za to szukalem podjazdow i uzbieralo sie "az" 336m
11.06 (pt)
Bieg: 16.6km, 5:11min/km, tetno 140, podbiegow 138m
12.06 (sb)
Rowering: 48.3km, 1:59h, 24.2km/h, tetno 116, podjazdow 155m
13.06 (nd)
Bieg: 31.2km, 4:59min/km, tetno 145m, podbiegow 224m
W sumie wychodzilem z mysla, zeby zrobic 24-25km, ale jakos tak poszlo i pomyslalem sobie,
ze juz stanowczo czas na pierwsza 30-tke w tym roku
Edit:
Krotkie podsumowanie tygodnia:
- Plywanie: 1x, 1h, ale bylo!
Rower: 2x, 103km, 4:30h
Bieg: 4x, 81km, 7h
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
W komentarzach pojawilo sie pytanie o fotki kociakow, no to niech sie stanie
Takie byly jak do nas trafily...
Spidi (aka Spidziak, aka Gacek)...
.. i Fiona (aka Miśka)
Czesto spaly razem (teraz juz rzadziej):
Ale nawet teraz wciaz im sie to zdarza:
Spanie, to jest generalnie smieszny temat jesli chodzi o koty
Takie byly jak do nas trafily...
Spidi (aka Spidziak, aka Gacek)...
.. i Fiona (aka Miśka)
Czesto spaly razem (teraz juz rzadziej):
Ale nawet teraz wciaz im sie to zdarza:
Spanie, to jest generalnie smieszny temat jesli chodzi o koty
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
14.06 (pon)
Drugie plywanie w tym roku, chyba popadam w rutyne!
Basen: 2650m, 1:05h
Tym razem udalo sie poplywac troche dluzej, bo nie czekalismy na trenera, tylko sami wlezlismy przed czasem i tyle.
O dziwo nikt do nas nie strzelal, wiec chyba manewr powtorze w naszepny poniedzialek
W planie raczej dluzsze odcinki tym razem, dlatego latwiej bylo "natluc" metrow.
Ale drabinka 800m (50d, 100g, 150kl, 200kr, 150kl, 100g, 50d) dala w kosc, nie powiem.
Tempo caly czas zenadne, ale na to przyjdzie jeszcze czas. O dziwno (a moze nie?) wydolnosciowo bardzo ok.
Tylko miesnie musza swoje nadrobic. Ruch chyba tak calkiem sie nie rozjechal
15.06 (wt)
Dzisiaj to juz konkretny upal: 30/31 stopni.
Po niedzieli i wczorajszym plywaniu bylem w stanie tylko spokojnie podreptac.
Dawno mi sie tak zle nie bieglo. Do tego towarzyszyl mi mlodszy syn na rowerze, a to straszna gadula.
Gadanie w tych warunkach mnie wykanczalo.
A do tego od czasu do czasu w drodze powrotnej musialem go popychac pod gorke
Bieg: 13.8km, 5:30min/km, tetno 130 (nisko jak nigdy!), podbiegow 102m
Jutro mam wolne i biorac pod uwage pogode (+32) mam dalekosiezne plany.
To znaczy rano pojsc pozbierac truskawki na polu, a potem wybrac sie na przynajmniej 3h na rower.
Wieczorem starszemu synowi wznowili treningi plywackie, wiec z mlodszym go odwieziemy i tez pojdziemy na basen
Takie jest przynajmniej plan...
Drugie plywanie w tym roku, chyba popadam w rutyne!
Basen: 2650m, 1:05h
Tym razem udalo sie poplywac troche dluzej, bo nie czekalismy na trenera, tylko sami wlezlismy przed czasem i tyle.
O dziwo nikt do nas nie strzelal, wiec chyba manewr powtorze w naszepny poniedzialek
W planie raczej dluzsze odcinki tym razem, dlatego latwiej bylo "natluc" metrow.
Ale drabinka 800m (50d, 100g, 150kl, 200kr, 150kl, 100g, 50d) dala w kosc, nie powiem.
Tempo caly czas zenadne, ale na to przyjdzie jeszcze czas. O dziwno (a moze nie?) wydolnosciowo bardzo ok.
Tylko miesnie musza swoje nadrobic. Ruch chyba tak calkiem sie nie rozjechal
15.06 (wt)
Dzisiaj to juz konkretny upal: 30/31 stopni.
Po niedzieli i wczorajszym plywaniu bylem w stanie tylko spokojnie podreptac.
Dawno mi sie tak zle nie bieglo. Do tego towarzyszyl mi mlodszy syn na rowerze, a to straszna gadula.
Gadanie w tych warunkach mnie wykanczalo.
A do tego od czasu do czasu w drodze powrotnej musialem go popychac pod gorke
Bieg: 13.8km, 5:30min/km, tetno 130 (nisko jak nigdy!), podbiegow 102m
Jutro mam wolne i biorac pod uwage pogode (+32) mam dalekosiezne plany.
To znaczy rano pojsc pozbierac truskawki na polu, a potem wybrac sie na przynajmniej 3h na rower.
Wieczorem starszemu synowi wznowili treningi plywackie, wiec z mlodszym go odwieziemy i tez pojdziemy na basen
Takie jest przynajmniej plan...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
16.06 (sr)
Ha! Niesamowite, ale plan udalo sie zrealizowac i to prawie w 100%
1. Rano poszedlem na truskawki.
Chociaz zajelo mi to sporo wiecej czasu, bo nasze pole tymczasowo zamkneli, a otworzyli mniejsze troche dalej.
Ale jakie tam byly truskawki, wow! Pisalem juz, ze kocham truskawki?
2. Potem wybralem sie na rower.
Niestety ze wzgledu na przedluzona akcje truskawkowa wystarczylo mi czasu na 2.5h jazde, zamiast planowych min 3h.
W sumie wyszlo 61km, na lekkim tetnie, srednio 110. Pierwsze 2h bez jedzenia, potem koncowka na izotoniku.
W sumie dojechalbym do konca bez wegli, ale cholera z rozpedu zroilem izotonik w obydwa bidony, zamiast w jeden.
Ale w drugiej czesci wycieczki zrobilo sie juz naprawde goraco i musialem sie po prostu napic.
3. Po poludniu pojechalismy na basen.
Starszy syn mial swoj trening, a ja z mlodszym poszlismy na otwarty 50m, zeby troche poplywac i potem sie pobawic.
Tlok byl duzy, do tego polaczyli 2 tory w 1, zeby plywac "w kolko" (zw wzgledu na COVID), co oczywiscie nie bylo mozliwe, bo roznica tempa miedzy osobami byla potezna, wiec trzeba bylo ciagle wyprzedzac. Z drugiej strony pocwiczylem wczoraj chcac nie chcac zerkanie do przodu w czasie plywania. Zaprocentuje na zawodach.
W sumie wyszlo ledwo 1000m, a syn zrobil 600m, wiec trening zaliczam do udanych
Ha! Niesamowite, ale plan udalo sie zrealizowac i to prawie w 100%
1. Rano poszedlem na truskawki.
Chociaz zajelo mi to sporo wiecej czasu, bo nasze pole tymczasowo zamkneli, a otworzyli mniejsze troche dalej.
Ale jakie tam byly truskawki, wow! Pisalem juz, ze kocham truskawki?
2. Potem wybralem sie na rower.
Niestety ze wzgledu na przedluzona akcje truskawkowa wystarczylo mi czasu na 2.5h jazde, zamiast planowych min 3h.
W sumie wyszlo 61km, na lekkim tetnie, srednio 110. Pierwsze 2h bez jedzenia, potem koncowka na izotoniku.
W sumie dojechalbym do konca bez wegli, ale cholera z rozpedu zroilem izotonik w obydwa bidony, zamiast w jeden.
Ale w drugiej czesci wycieczki zrobilo sie juz naprawde goraco i musialem sie po prostu napic.
3. Po poludniu pojechalismy na basen.
Starszy syn mial swoj trening, a ja z mlodszym poszlismy na otwarty 50m, zeby troche poplywac i potem sie pobawic.
Tlok byl duzy, do tego polaczyli 2 tory w 1, zeby plywac "w kolko" (zw wzgledu na COVID), co oczywiscie nie bylo mozliwe, bo roznica tempa miedzy osobami byla potezna, wiec trzeba bylo ciagle wyprzedzac. Z drugiej strony pocwiczylem wczoraj chcac nie chcac zerkanie do przodu w czasie plywania. Zaprocentuje na zawodach.
W sumie wyszlo ledwo 1000m, a syn zrobil 600m, wiec trening zaliczam do udanych
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
17.06 (czw)
Bieg: 12.6km, 4:53min/km, tetno 145
Uff, goraco bylo. W ciagu dnia 34-35, wiec w sumie dobrze, ze wyszedlem dopiero po 19, bo bylo juz tylko 32
Wybralem trase wzdluu drogi, gdzie moge robic w miare plaskie petle 3km.
Glownie biegam tam zima, bo jest oswietlona, ale wczoraj tez sie przydala bo byla w cieniu.
Wzialem ze soba malka butelke wody (250ml) i dobrze, bo mimo czapki czasem pot zalewal oczy i szczypaly.
Chcialem znowu pobiec jakiesz troche szybsze odcinki. Do tego ten upal, wiec zalozylem Rebele, zeby je ponownie sprawdzic.
Wrazenie totalnej miekkosci sie potwierdzilo. Nie takiej pluszowej, ale w tych butach chyba nie sposob odbic sobie stopy
Pytanie pozostalo jak beda sie sprawdzaly przy szybszym bieganiu.
Zrobilem 2km rozgrzewki, potem 2x 2km: 4:13/4:15, przerwa 1km trucht i 4:20/4:13 (pierwszy km zaspalem ze startem).
Pluca nawet nie wypadly, ale nogi juz ledwo wyrabialy.
Wrazenie, ze buty dziala jak super-tlumiki, ktore wygaszaja cala ladowana w nie energie pozostalo.
No nic, jezeli zrobi sie troche chlodniej, to zrobie jeszcze jeden test, zeby wyeliminowac wplyw upalu.
Po tych 2km zrobilem sobie spokojniejsze 2km i na koniec docisnalem jeszcze 1km w 4:01.
Na wiecej tego dnia nie bylo mnie stac
Czuje wciaz, ze aklimatyzacja wciaz jeszcze do konca nie zaskoczyla, ale mysle, ze to konca tygodnia powinno byc juz git.
Prognoza na dzisiaj rowniez +34, wiec pobiegam raczej spokojnie, tak tylko na odwodnienie
Bieg: 12.6km, 4:53min/km, tetno 145
Uff, goraco bylo. W ciagu dnia 34-35, wiec w sumie dobrze, ze wyszedlem dopiero po 19, bo bylo juz tylko 32
Wybralem trase wzdluu drogi, gdzie moge robic w miare plaskie petle 3km.
Glownie biegam tam zima, bo jest oswietlona, ale wczoraj tez sie przydala bo byla w cieniu.
Wzialem ze soba malka butelke wody (250ml) i dobrze, bo mimo czapki czasem pot zalewal oczy i szczypaly.
Chcialem znowu pobiec jakiesz troche szybsze odcinki. Do tego ten upal, wiec zalozylem Rebele, zeby je ponownie sprawdzic.
Wrazenie totalnej miekkosci sie potwierdzilo. Nie takiej pluszowej, ale w tych butach chyba nie sposob odbic sobie stopy
Pytanie pozostalo jak beda sie sprawdzaly przy szybszym bieganiu.
Zrobilem 2km rozgrzewki, potem 2x 2km: 4:13/4:15, przerwa 1km trucht i 4:20/4:13 (pierwszy km zaspalem ze startem).
Pluca nawet nie wypadly, ale nogi juz ledwo wyrabialy.
Wrazenie, ze buty dziala jak super-tlumiki, ktore wygaszaja cala ladowana w nie energie pozostalo.
No nic, jezeli zrobi sie troche chlodniej, to zrobie jeszcze jeden test, zeby wyeliminowac wplyw upalu.
Po tych 2km zrobilem sobie spokojniejsze 2km i na koniec docisnalem jeszcze 1km w 4:01.
Na wiecej tego dnia nie bylo mnie stac
Czuje wciaz, ze aklimatyzacja wciaz jeszcze do konca nie zaskoczyla, ale mysle, ze to konca tygodnia powinno byc juz git.
Prognoza na dzisiaj rowniez +34, wiec pobiegam raczej spokojnie, tak tylko na odwodnienie
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
18.06 (pt)
No i pobiegalem dzisiaj spokojnie. Ale czy lekko? Nei, stanowczo nie
Bieg: 16km, 5:25min/km, tetno 134, podbiegow 144m
Pierwsze pare km bylo spoko, ale potem zaczela sie robic ciezko.
Dzisiaj zapowiadali 34, i bylo spoko 34 (jak jechalem z synem na jego zajecia to caly czas pokazywalo 36 ).
I to bylo czuc. Aklimatyzacja wciaz jeszcze nie zakonczona. Do tego niestety glownie w sloncu.
Wzialem ze soba 250ml wody i dobrze. To nie byl lekki bieg. System chlodzacy na maksymalnych obrotach.
Ale to dobrze. O to wlasnie chodzilo
W kazdym razie na koniec byle subiektywnie w gorszym stanie niz po biegu 31 z ostatniej niedzieli...
Prognoza na jutro, to powtorka, czyli lampa i +34.
Ale to bedzie dzien rowerowy, wiec nie bedzie tak goraco.
No chyba, ze sie zatrzymam
No i pobiegalem dzisiaj spokojnie. Ale czy lekko? Nei, stanowczo nie
Bieg: 16km, 5:25min/km, tetno 134, podbiegow 144m
Pierwsze pare km bylo spoko, ale potem zaczela sie robic ciezko.
Dzisiaj zapowiadali 34, i bylo spoko 34 (jak jechalem z synem na jego zajecia to caly czas pokazywalo 36 ).
I to bylo czuc. Aklimatyzacja wciaz jeszcze nie zakonczona. Do tego niestety glownie w sloncu.
Wzialem ze soba 250ml wody i dobrze. To nie byl lekki bieg. System chlodzacy na maksymalnych obrotach.
Ale to dobrze. O to wlasnie chodzilo
W kazdym razie na koniec byle subiektywnie w gorszym stanie niz po biegu 31 z ostatniej niedzieli...
Prognoza na jutro, to powtorka, czyli lampa i +34.
Ale to bedzie dzien rowerowy, wiec nie bedzie tak goraco.
No chyba, ze sie zatrzymam
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
19.06 (sb)
Rower: 70.5km, 2:46h, tetno 116, podjazdow 177m
Nie zatrzymalem sie
No dobra, jeden raz, bardzo krotko, zeby przepakowac butelke z plecaka na rame.
Uff, ale byl zar, nawet jadac niewiele chlodzilo. Czulem sie jakbym przejezdzal przez piekarnik
Ale dzieki temu w zasadzie w ogole nie bylo spacerowiczow. Glownie rowerzysci.
Chcialem wyjsc troche wczesniej, ale udalo sie dopiero o 13-ej, wiec cieplej byc nie moglo
Ku mojemu zdziwieniu jechalo mi sie bardzo dobrze, prawie do konca tylko na wodzie z elektrolitami.
Dopiero na samej koncowce siegnalem po butelke z iso. Ostatnie 3km to podjazdy.
Niby niewielkie, ale dawaly w kosc, tym bardziej, ze przy 15km/h efektu chlodzenia nie bylo juz zadnego
Jutro ma sie ochlodzic, "tylko" 30, wiec bedzie mozna pobiegac
Rower: 70.5km, 2:46h, tetno 116, podjazdow 177m
Nie zatrzymalem sie
No dobra, jeden raz, bardzo krotko, zeby przepakowac butelke z plecaka na rame.
Uff, ale byl zar, nawet jadac niewiele chlodzilo. Czulem sie jakbym przejezdzal przez piekarnik
Ale dzieki temu w zasadzie w ogole nie bylo spacerowiczow. Glownie rowerzysci.
Chcialem wyjsc troche wczesniej, ale udalo sie dopiero o 13-ej, wiec cieplej byc nie moglo
Ku mojemu zdziwieniu jechalo mi sie bardzo dobrze, prawie do konca tylko na wodzie z elektrolitami.
Dopiero na samej koncowce siegnalem po butelke z iso. Ostatnie 3km to podjazdy.
Niby niewielkie, ale dawaly w kosc, tym bardziej, ze przy 15km/h efektu chlodzenia nie bylo juz zadnego
Jutro ma sie ochlodzic, "tylko" 30, wiec bedzie mozna pobiegac
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
20.06 (nd)
Bieg: 21.1km, 5:02min/km, tetno 142, podbiegow 157m
Rano bylonawet "chlodno", ledwo 24-26 stopni, wiec tuz po 9-ej pojechalem nazbierac truskawek.
Szybko poszlo, zatrzesienie na krzakach
Potem pojechalem z chlopakami na basen, ale glownie poasystowalem, plywania nie bylo
Po powrocie chwila dla zlapania rownowagi i zebralem sie do biegania.
Myslalem, ze wejda tak spokojnie 2 godzinki (no bo temperatura tak ladnie siadla ), ale wyszlo slonco i znowu zrobilo sie min. 30.
No nic, wzialem pol litra w dlon , zmoczylem czapke w zimnej wodzie i wyszedlem.
Po doswiadczeniach z piatku bylem pelen obaw, ale chcialem cos chociaz nieco dluzszego pobiec.
Ale najwyrazniej adapatacja juz zaskoczyla, moze nie w pelni, ale wrazenia z biegu totalnie inne niz 2 dni wczesniej.
Bieglo mi sie duzo lzej, nawet nie wykorzystalem zadnego z dwoch zeli, ktore zabralem w razie czego.
Jak dobieglem nad rzeke, to postanowilem troche przyspieszyc i kilometry od 11 do 18 weszly jako male BNP: od 4:56 do 4:40.
Ostatnie 3km pod gorke do domu weszly rowniez calkiem dobrze: 5:20, 5:06 i na koniec 4:58.
Zadnego umierania, problemow, w czasie tych 8 troche szybszych kilometrow tetno stabilne. Jestem zadowolony
BTW okres biegow w upale chcialem dedykowac producentowi plastrow chirurgicznych Foxomull strech, dzieki ktorym moje sutki dobiegaja do celu w nienaruszonym stanie.
Dziekuje!
Na koniec male podsumowanie tygodnia:
Plywanie: 2x 1:45h
Rower: 2x, 5:45h
Bieganie: 4x, 64km, 5:30h
Razem: 13h
Bieg: 21.1km, 5:02min/km, tetno 142, podbiegow 157m
Rano bylonawet "chlodno", ledwo 24-26 stopni, wiec tuz po 9-ej pojechalem nazbierac truskawek.
Szybko poszlo, zatrzesienie na krzakach
Potem pojechalem z chlopakami na basen, ale glownie poasystowalem, plywania nie bylo
Po powrocie chwila dla zlapania rownowagi i zebralem sie do biegania.
Myslalem, ze wejda tak spokojnie 2 godzinki (no bo temperatura tak ladnie siadla ), ale wyszlo slonco i znowu zrobilo sie min. 30.
No nic, wzialem pol litra w dlon , zmoczylem czapke w zimnej wodzie i wyszedlem.
Po doswiadczeniach z piatku bylem pelen obaw, ale chcialem cos chociaz nieco dluzszego pobiec.
Ale najwyrazniej adapatacja juz zaskoczyla, moze nie w pelni, ale wrazenia z biegu totalnie inne niz 2 dni wczesniej.
Bieglo mi sie duzo lzej, nawet nie wykorzystalem zadnego z dwoch zeli, ktore zabralem w razie czego.
Jak dobieglem nad rzeke, to postanowilem troche przyspieszyc i kilometry od 11 do 18 weszly jako male BNP: od 4:56 do 4:40.
Ostatnie 3km pod gorke do domu weszly rowniez calkiem dobrze: 5:20, 5:06 i na koniec 4:58.
Zadnego umierania, problemow, w czasie tych 8 troche szybszych kilometrow tetno stabilne. Jestem zadowolony
BTW okres biegow w upale chcialem dedykowac producentowi plastrow chirurgicznych Foxomull strech, dzieki ktorym moje sutki dobiegaja do celu w nienaruszonym stanie.
Dziekuje!
Na koniec male podsumowanie tygodnia:
Plywanie: 2x 1:45h
Rower: 2x, 5:45h
Bieganie: 4x, 64km, 5:30h
Razem: 13h
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
21.06 (pon)
Poniedzialek, to dzien plywania. Pogoda calkiem ladna, chociaz juz bez upalu, wiec dojechalem sobie na rowerze.
To jest z reszta niezla opcja na lekkie rozruszanie nog po calym dniu przesiadywania przed kompem.
Ludzi wciaz malo, plywalismy w 3 osoby na torze, tak lubie
Tym razem plan byl juz troche bardziej roznorodny niz ostatnio, pojawily sie np. same nogi (nie cierpie ).
W sumie wyszlo 2400m, 1:05h.
Plywalo mi sie calkiem dobrze. Miesniowo czuje caly czas braki (nie moze byc inaczej), ale mam wrazenie, ze trening mentalny w czasie bez plywania przyniosl rezultaty, bo dla przykladu przy zadaniu 4x200m (zmienny/kraul/zaba/kraul) pierwsza dwusetka kraulem (tylko rece, z deska miedzy udami) weszla w 3:28, a druga w 3:24, co daje w zasadzie rejsowe tempo sprzed przerwy
To cieszy, bo moze dam rade do polowy sierpnia sie jednak jakos przygotowac, zeby nie stracic na plywaniu 5 czy 10 minut
22.06 (wt)
Bieg: 12km, 4:50min/km, tetno 141, podbiegow 91m
Caly dzien pogoda sie zmieniala, duzo padalo, ale po poludniu na szczescie przestalo.
Niestety bylo zimno, niecalo 20 stopni pokazywal termometr na tarasie.
Zanim sie rozgrzalem przez pierwsze 2km, to zmarzlem
Na szczescie pozniej wyszlo slonce i zrobila sie hustawka: w cieniu chlodno, a na sloncu przypiekanie zelazkiem
Plan byl taki, zeby pobiegac krotsze, ale szybsze odcinki. Padlo na 500m na 500m przerwy.
W sumie zrobilem 7 takich odcinkow. Niestety nie wylaczylem autolapa, wiec mam tylko srednia z 1km,
ale co ciekawe wyszly bardzo rowno: 4:37/4:26/4:37/4:37/4:36/4:34 i ostatni na zakonczenie szybciej: 4:21.
Bazujac na tempie chwilowym, to te szybsze 500m bieglem mniej wiecej w 3:50-3:55.
Wciaz jest mi ciezko wejsc na wyzsze obroty jesli chodzi o tetno, max. to bylo ledwo 166.
Zawsze tak mam po dluzszym okresie "zamulania sie" w tlenie.
Poniedzialek, to dzien plywania. Pogoda calkiem ladna, chociaz juz bez upalu, wiec dojechalem sobie na rowerze.
To jest z reszta niezla opcja na lekkie rozruszanie nog po calym dniu przesiadywania przed kompem.
Ludzi wciaz malo, plywalismy w 3 osoby na torze, tak lubie
Tym razem plan byl juz troche bardziej roznorodny niz ostatnio, pojawily sie np. same nogi (nie cierpie ).
W sumie wyszlo 2400m, 1:05h.
Plywalo mi sie calkiem dobrze. Miesniowo czuje caly czas braki (nie moze byc inaczej), ale mam wrazenie, ze trening mentalny w czasie bez plywania przyniosl rezultaty, bo dla przykladu przy zadaniu 4x200m (zmienny/kraul/zaba/kraul) pierwsza dwusetka kraulem (tylko rece, z deska miedzy udami) weszla w 3:28, a druga w 3:24, co daje w zasadzie rejsowe tempo sprzed przerwy
To cieszy, bo moze dam rade do polowy sierpnia sie jednak jakos przygotowac, zeby nie stracic na plywaniu 5 czy 10 minut
22.06 (wt)
Bieg: 12km, 4:50min/km, tetno 141, podbiegow 91m
Caly dzien pogoda sie zmieniala, duzo padalo, ale po poludniu na szczescie przestalo.
Niestety bylo zimno, niecalo 20 stopni pokazywal termometr na tarasie.
Zanim sie rozgrzalem przez pierwsze 2km, to zmarzlem
Na szczescie pozniej wyszlo slonce i zrobila sie hustawka: w cieniu chlodno, a na sloncu przypiekanie zelazkiem
Plan byl taki, zeby pobiegac krotsze, ale szybsze odcinki. Padlo na 500m na 500m przerwy.
W sumie zrobilem 7 takich odcinkow. Niestety nie wylaczylem autolapa, wiec mam tylko srednia z 1km,
ale co ciekawe wyszly bardzo rowno: 4:37/4:26/4:37/4:37/4:36/4:34 i ostatni na zakonczenie szybciej: 4:21.
Bazujac na tempie chwilowym, to te szybsze 500m bieglem mniej wiecej w 3:50-3:55.
Wciaz jest mi ciezko wejsc na wyzsze obroty jesli chodzi o tetno, max. to bylo ledwo 166.
Zawsze tak mam po dluzszym okresie "zamulania sie" w tlenie.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
23.06 (sr)
Organizm powiedzial zbastuj. Sie posluchalem.
Pospacerowalem, porozciagalem sie i tyle.
24.06 (czw)
Mialo podac, wiec pojechalem z autem z synem na jego trening i mialem 90 min, zeby pobiegac.
Dwoch innych tatusiow tez mialo ten pomysl, wiec znowu wybralismy sie razem. Stefan prowadzil.
Przebieglismy razem 15km po lasach, potem na koniec zrobilem sobie jeszcze sam dodatkowy kilometr troche szybciej (4:30).
Bieg: 16.1km, 5:05min/km, tetno 139
25.06 (pt)
W piatek mialem urlop i chcialem rano zrobic wypad na 2 kolkach, ale zapowiadali zla pogode.
Pogoda miala to w dupie i byla piekna. Ale ja sobie spalem i regenerowalem, a do tego nie przygotowwalem dzien wczesniej roweru.
Zatem padlo na wieczorne bieganie. Zawiozlem mlodszego na zajecia, potem do domu i mialem akurat 75min na bieganie.
Postanowilem troche przycisnac i zobaczyc na czym stoje. Wyszlo bardzo dobrze. Pogoda bardzo ladna, +23 i duzo slonca.
Pierwszy rogrzewkowy km wyszedl w 5:06, a potem juz trzymalem tetno dosc rowno, czy to z gorki czy pod.
Bieg: 14km, 4:29min/km, tetno 152, podbiegow 104m
Teraz weekend. Jutro w planie rower, a w niedziele dlugi bieg. Ale jak dlugi to jeszcze nie wiem
Organizm powiedzial zbastuj. Sie posluchalem.
Pospacerowalem, porozciagalem sie i tyle.
24.06 (czw)
Mialo podac, wiec pojechalem z autem z synem na jego trening i mialem 90 min, zeby pobiegac.
Dwoch innych tatusiow tez mialo ten pomysl, wiec znowu wybralismy sie razem. Stefan prowadzil.
Przebieglismy razem 15km po lasach, potem na koniec zrobilem sobie jeszcze sam dodatkowy kilometr troche szybciej (4:30).
Bieg: 16.1km, 5:05min/km, tetno 139
25.06 (pt)
W piatek mialem urlop i chcialem rano zrobic wypad na 2 kolkach, ale zapowiadali zla pogode.
Pogoda miala to w dupie i byla piekna. Ale ja sobie spalem i regenerowalem, a do tego nie przygotowwalem dzien wczesniej roweru.
Zatem padlo na wieczorne bieganie. Zawiozlem mlodszego na zajecia, potem do domu i mialem akurat 75min na bieganie.
Postanowilem troche przycisnac i zobaczyc na czym stoje. Wyszlo bardzo dobrze. Pogoda bardzo ladna, +23 i duzo slonca.
Pierwszy rogrzewkowy km wyszedl w 5:06, a potem juz trzymalem tetno dosc rowno, czy to z gorki czy pod.
Bieg: 14km, 4:29min/km, tetno 152, podbiegow 104m
Teraz weekend. Jutro w planie rower, a w niedziele dlugi bieg. Ale jak dlugi to jeszcze nie wiem
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
26.06 (sob)
Sobota, czyli rowerowanie. Odwiozlem mlodego na trening, ale tym razem mial juz wracac sam, bo chcialem troche dluzej pojezdzic.
W malym stresie przedwyjsciowym zapomnialem zabrac przygotowanej wczsniej butelki z ISO (mialem tylko wode z elektrolitami) oraz batonika.
No nic. I tak pierwsze 2-2.5h mialem jechac "o wodzie"
Rower: 83km, 3:27h, 24.1km/h, tetno 117
Ostatnie 0:30h (moze troche wiecej) to juz jednak dal sie we znaki brak wegli (sniadania nie jadlem, tylko maly obiad z niewielka iloscia wegli).
Mysle, ze wyjechalem sie do zera, bo nie bylem w stanie utrzymac wiecej niz 24km/h.
Srednia tylko spadala...i spadala
Wieczorem generalnie wciagalem wszystko co mi wpadlo w rece...
27.06 (nd)
Pogoda piekna, +28, wiec plan byl pobiec troche dluzej. Ile dluzej to zalezalo jak sie bede czul po rowerowaniu dzien wczesniej.
W kamizelke wlozylem 2 softflaski 250ml i do tego 3 zele w razie czego, gdybym jednak pobiegl dluzej.
Bieg: 31.4km, 5:03min/km, tetno 142, podbiegow 201m
Pierwsze kilometry ciezko, czulem rower. Ale z czasem bylo coraz lepiej, tempo utrzymywalo sie w zasadzie caly czas wyraznie poniezej 5:00.
Mysle sobie 24-25 powinno pykanac. Im dalej w las, tym bardziej myslalem, ze moze jednak te 28km bedzie do zrobienia.
A chwile potem juz wiedzialem, ze przecierz nie zatrzymam sie po 28, tylko dociagne do 30-tki
Bylo dosc cieplo , ale slonce nie prazylo caly czas, czesto chowalo sie za chmury.
Pierwszy zel zjadlem na 19-ym km, potem juz co 4km nastepne.
W sumie kondycje tego dnia mialem na kilka km mniej. Podobnie jak dzien wczesniej na ostatnich km srednia mocno spadla (4:57 -> 5:03).
Ale chyba chodzi o to, zeby przekraczac swoje granice, nie
Dzisiaj za to luzik, caly dzien regen, dopiero wieczorem plywanie.
Edit:
Aha, jak zwykle zapomnialem o podsumowaniu tygodnia
Plywanie: 1x, 1h
Rower: 2x, 4h (slabiutko )
Bieg: 73km, 6h
Razem: 11h
Sobota, czyli rowerowanie. Odwiozlem mlodego na trening, ale tym razem mial juz wracac sam, bo chcialem troche dluzej pojezdzic.
W malym stresie przedwyjsciowym zapomnialem zabrac przygotowanej wczsniej butelki z ISO (mialem tylko wode z elektrolitami) oraz batonika.
No nic. I tak pierwsze 2-2.5h mialem jechac "o wodzie"
Rower: 83km, 3:27h, 24.1km/h, tetno 117
Ostatnie 0:30h (moze troche wiecej) to juz jednak dal sie we znaki brak wegli (sniadania nie jadlem, tylko maly obiad z niewielka iloscia wegli).
Mysle, ze wyjechalem sie do zera, bo nie bylem w stanie utrzymac wiecej niz 24km/h.
Srednia tylko spadala...i spadala
Wieczorem generalnie wciagalem wszystko co mi wpadlo w rece...
27.06 (nd)
Pogoda piekna, +28, wiec plan byl pobiec troche dluzej. Ile dluzej to zalezalo jak sie bede czul po rowerowaniu dzien wczesniej.
W kamizelke wlozylem 2 softflaski 250ml i do tego 3 zele w razie czego, gdybym jednak pobiegl dluzej.
Bieg: 31.4km, 5:03min/km, tetno 142, podbiegow 201m
Pierwsze kilometry ciezko, czulem rower. Ale z czasem bylo coraz lepiej, tempo utrzymywalo sie w zasadzie caly czas wyraznie poniezej 5:00.
Mysle sobie 24-25 powinno pykanac. Im dalej w las, tym bardziej myslalem, ze moze jednak te 28km bedzie do zrobienia.
A chwile potem juz wiedzialem, ze przecierz nie zatrzymam sie po 28, tylko dociagne do 30-tki
Bylo dosc cieplo , ale slonce nie prazylo caly czas, czesto chowalo sie za chmury.
Pierwszy zel zjadlem na 19-ym km, potem juz co 4km nastepne.
W sumie kondycje tego dnia mialem na kilka km mniej. Podobnie jak dzien wczesniej na ostatnich km srednia mocno spadla (4:57 -> 5:03).
Ale chyba chodzi o to, zeby przekraczac swoje granice, nie
Dzisiaj za to luzik, caly dzien regen, dopiero wieczorem plywanie.
Edit:
Aha, jak zwykle zapomnialem o podsumowaniu tygodnia
Plywanie: 1x, 1h
Rower: 2x, 4h (slabiutko )
Bieg: 73km, 6h
Razem: 11h
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
28.06 (pon)
Plywanie: 1:05h, 2300m
Niezla mieszanka: od kilku sprintow 25m po 600m rece do kraula na sam koniec.
29.06 (wt)
Co za dzien. Zaraz po pracy musialem pojechac z synem do lekarza.
Jak siedzielismy w poczekalni to pogoda zaczela sie walic. Grzmialo, wialo i lalo jak z cebra.
Po wizycie musielismy zrobic sobie sprint 100m do auta. Przemoklismy na wskros
Chcialem wieczorem chociaz jakies cwiczenia porobic, ale z tego tez nic nie wyszlo.
W rezultacie zrobilem sobie ponownie dzien regen.
No dobra, tuz przed zachodem slonca poszedlem z mlodszym pograc w pindla
30.06 (sr)
Dzisiaj po 15 ma ponownie zaczac konkretnie lac i to do wieczora.
Za zimno, zeby pojsc na basen (18-19 stopni), wiec postanowilem wykonac taktyczny manewr i wykorzystac przerwe obiadowa w pracy na bieganie
Pobieglem na stadion i pokrecilem sie w kolko. Centralne 8km w formacie BNP, ale ostatnie 2km ciezko, ponizej planu, to nie byl moj dzien dzisiaj na szybsze bieganie. A na wolne nie bylo czasu
Bieg: 12.1km, 4:44min/km, tetno 149 (max 180 )
Wieczorem byloby dobrze jeszcze cos zrobic, ale zobaczymy co na to pogoda...
Plywanie: 1:05h, 2300m
Niezla mieszanka: od kilku sprintow 25m po 600m rece do kraula na sam koniec.
29.06 (wt)
Co za dzien. Zaraz po pracy musialem pojechac z synem do lekarza.
Jak siedzielismy w poczekalni to pogoda zaczela sie walic. Grzmialo, wialo i lalo jak z cebra.
Po wizycie musielismy zrobic sobie sprint 100m do auta. Przemoklismy na wskros
Chcialem wieczorem chociaz jakies cwiczenia porobic, ale z tego tez nic nie wyszlo.
W rezultacie zrobilem sobie ponownie dzien regen.
No dobra, tuz przed zachodem slonca poszedlem z mlodszym pograc w pindla
30.06 (sr)
Dzisiaj po 15 ma ponownie zaczac konkretnie lac i to do wieczora.
Za zimno, zeby pojsc na basen (18-19 stopni), wiec postanowilem wykonac taktyczny manewr i wykorzystac przerwe obiadowa w pracy na bieganie
Pobieglem na stadion i pokrecilem sie w kolko. Centralne 8km w formacie BNP, ale ostatnie 2km ciezko, ponizej planu, to nie byl moj dzien dzisiaj na szybsze bieganie. A na wolne nie bylo czasu
Bieg: 12.1km, 4:44min/km, tetno 149 (max 180 )
Wieczorem byloby dobrze jeszcze cos zrobic, ale zobaczymy co na to pogoda...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Nawet nie zauwazylem, ze sie miesiac skonczyl
W czerwcu wybiegalem 301km i o ile dobrze pamietam jest to moj 2-gi wynik ever.
Lipiec jest dluzszy, to moze uda sie poprawic co nieco.
ZIB
Dzisiaj powinny dotrzec do mnie nowe kapcie.
Saucony Axon, wspominalem juz o nich wczesniej.
Promocja wpadla niespodziewanie, to sie zlamalem
Wciaz szukam bezposredniego zastepstwa dla Salming Greyhound, szczegolnie na dluzsze biegi.
W czerwcu wybiegalem 301km i o ile dobrze pamietam jest to moj 2-gi wynik ever.
Lipiec jest dluzszy, to moze uda sie poprawic co nieco.
ZIB
Dzisiaj powinny dotrzec do mnie nowe kapcie.
Saucony Axon, wspominalem juz o nich wczesniej.
Promocja wpadla niespodziewanie, to sie zlamalem
Wciaz szukam bezposredniego zastepstwa dla Salming Greyhound, szczegolnie na dluzsze biegi.