Jarek (keiw) - Luźne wpisy
Moderator: infernal
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Na początek statystyki za marzec:
- bieganie: 335 km
- rower: 26,3 km
- rolki: 22,4 km
- ćwiczenia: 27,5 h
- spacery: zarejestrowałem ~133 km
Tydzień 4 - 22-28.03 - 79,8km - bieganie ze szwami
Poniedziałek:
Interwały 5x 9min tempo 4:44-4:37 na przerwie 3min:
Wyszedłem z domu z zamiarem potruchtania na stadionie, szedłem tam nawet na pieszo. W trakcie zobaczyłem co mi Garmin sugeruje i stwierdziłem, że zobaczę jak będzie. Zacząłem wolniej, nie było źle to zrobiłem sugestię do końca.
Szwy trzymały, ropy nie było, zakres ruchu ręki mi się poprawiał więc było OK.
Wtorek:
Spacer 10km, kupiłem po drodze szczecińskie pierniczki
Środa:
Dłuższy żwawszy bieg spokojny. Biegło się dobrze, na początku zapomniałem nawet, że mam szwy, przypomniało mi się na podbiegu jak mocniej ręką zacząłem machać
Jakiś marynarz bezpiecznie zaparkował na kontenerze
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGozY4k5O
Czwartek:
Regeneracyjnie 12,3km, średnie tempo 5:28 min/km, średni puls 125
Piękna pogoda, bieg na krótko.
Piątek:
Wybrałem się na pierwszy rower, w sumie we wrześniu fizjo mi zabroniła ale stwierdziłem, że chyba turystycznie, spokojnie nie zaszkodzi. A jednak ... (ciąg dalszy w sobotę).
26,3km, śr. prędkość 17,0 km/h
Sobota:
10km BS a nawet biegu regeneracyjnego. Wybrałem się zrobić podbiegi, po 3km truchtu dobiegłem do zbiegu i jak leciałem w dół to nagle poczułem ból w odcinku lędźwiowym promieniujący na tyłek.
Zawróciłem, odpuściłem pomysł robienia podbiegów i spokojnie dotruchtałem do domu.
śr. tempo 5:42 /km, śr. tętno 123 bpm
W domu zaczęły te plecy mnie jeszcze bardziej boleć. No wkurzyłem się. Myślałem, ze to już koniec biegania w marcu i miałem nawet zrobić wpis podsumowujący na forum.
Robiłem ćwiczenia, które mam od fizjo, te które nie kolidowały ze szwami.
Niedziela:
Plecy trzymały od rana. Kilka dni wcześniej miałem plan by w niedzielę zrobić spokojną trzydziestkę a tu musiałem zupełnie odpuścić.
Wkurzony postanowiłem wyjść na większy spacer.
Po około 2 km marszu nie czułem się jednak zbyt dobrze z tymi plecami i postanowiłem wrócić.
Przypomniało mi się, że fizjo zalecała mi szybsze marsze. Trochę podkręciłem tempo i zaczęło być lepiej.
W sumie przeszedłem 5,2km.
Zjadłem obiad, zrobiłem ćwiczenia i postanowiłem wyjść i szybciej pomaszerować.
Nie chciało mi się męczyć z maską po mieście, więc poszedłem sobie na stadion.
Jak już doszedłem na stadion i czułem się dobrze, to postanowiłem potruchtać na ile będzie dobrze. W razie jakiegokolwiek bólu będzie stop.
Zacząłem bieg i lapowałem ręcznie co 5 kółek (2025m), nie patrzyłem na zegarek ale delikatnie, na wyczucie przyśpieszałem. Tak dociągnąłem do 16stu km, później już spokojnie, ale biegło się dobrze, to dociągnąłem do połówki. Jak skończyłem to zaczęło padać. Są piosenki, które ryją banię:
https://www.youtube.com/watch?v=p7ti85DXHyU
i są biegi, które ryją banię czyli 53 kółka na stadionie
W sumie wpadł fajny dłuższy BNP:
Relive: https://www.relive.cc/view/vJOKgNe7YwO
Powrót spacerem do domu, już w deszczu.
Tydzień 5 (tylko dni marca): - 47,4km
Poniedziałek:
Z rana wybrałem się na zdjęcie szwów. Tu bym musiał za dużo złego napisać i użyć trochę przekleństw.
W skrócie to brak słów na to co obecnie dzieje się w przychodniach. Oczywiście wcześniej przez teleporadę musiałem umówić wizytę a na miejscu okazało się, że lekarz zapomniała wypisać skierowania
By nie przedłużać, to dodam, że dziś sam sobie wyciągnąłem jeszcze trzy szwy i mam jeszcze jeden, który mi się już wrósł w skórę. Bez skalpela się nie obejdzie.
Jak wróciłem z przychodni to się okazało, że żona musi iść na urlop (nie chcem ale muszem). Szybka akcja pakowania i wyjazd do Rawicza.
Po podróży wpadł bieg spokojny:
Zaczynałem o pięknym zachodzie słońca, później biegłem w deszczu a skończyłem jak już było zupełnie ciemno. Tym biegiem zrobiłem 300 km w marcu czyli to co chciałem
Wtorek:
Rolki 22,4km, puls z nadgarstka, pas techniczny przy S5.
Było ciepło, ponad 20 st. w cieniu.
Wieczorem jeszcze 7km spaceru.
Środa:
Upał, 22st w cieniu, no i oczywiście wychodzę przed samym południem zrobić longa
Z każdym kilometrem słońce wysysało ze mnie energię. Cały czas patelnia tylko malutkie chmurki na niebie i mało cienia nawet w lesie - szerokie arterie.
Na koniec biegłem już szybciej bo nie chciałem przedłużać tej męczarni
W końcówce dostawałem już gęsiej skóry i robiło mi się zimno. Zasilanie: 0,5l wody i 0,5l Pepsi - końcówkę leciałem na oparach, picie skończyło się na około 28 km i pod koniec przy tempie 5:05 puls poszedł do 170 bpm
W większości był to bieg crossowy, szkoda że trailówek nie nałożyłem, biegłem w Altra Escalante 1,5 ale nie było źle.
Relive: https://www.relive.cc/view/vxOQrkoXKM6
Dodam, że po tym biegu dziś czułem się dobrze i nawet potruchtałem 11km, więc jest OK.
To już będzie w info za kwiecień.
Kolega Przemek, z którym w zeszłym roku biegłem z apką WFL, namówił mnie na bieg i w tym roku, więc się zapisałem
Prawdopodobnie pobiegniemy razem, ja się dostosuję do możliwości Przemka
Na razie jednak odpuszczam rower. Plecy trochę trzymają, ale nie jest źle. Biegać mogę.
Trochę przeszkód w tym miesiącu miałem, ale założenia biegowe w miarę udało się zrealizować.
Nawet na koniec wpadł porządny long. Z oczywistych powodów nie mogłem robić ćwiczeń siłowych. Jeszcze ten tydzień daję sobie z nimi spokój.
END
- bieganie: 335 km
- rower: 26,3 km
- rolki: 22,4 km
- ćwiczenia: 27,5 h
- spacery: zarejestrowałem ~133 km
Tydzień 4 - 22-28.03 - 79,8km - bieganie ze szwami
Poniedziałek:
Interwały 5x 9min tempo 4:44-4:37 na przerwie 3min:
Wyszedłem z domu z zamiarem potruchtania na stadionie, szedłem tam nawet na pieszo. W trakcie zobaczyłem co mi Garmin sugeruje i stwierdziłem, że zobaczę jak będzie. Zacząłem wolniej, nie było źle to zrobiłem sugestię do końca.
Szwy trzymały, ropy nie było, zakres ruchu ręki mi się poprawiał więc było OK.
Wtorek:
Spacer 10km, kupiłem po drodze szczecińskie pierniczki
Środa:
Dłuższy żwawszy bieg spokojny. Biegło się dobrze, na początku zapomniałem nawet, że mam szwy, przypomniało mi się na podbiegu jak mocniej ręką zacząłem machać
Jakiś marynarz bezpiecznie zaparkował na kontenerze
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGozY4k5O
Czwartek:
Regeneracyjnie 12,3km, średnie tempo 5:28 min/km, średni puls 125
Piękna pogoda, bieg na krótko.
Piątek:
Wybrałem się na pierwszy rower, w sumie we wrześniu fizjo mi zabroniła ale stwierdziłem, że chyba turystycznie, spokojnie nie zaszkodzi. A jednak ... (ciąg dalszy w sobotę).
26,3km, śr. prędkość 17,0 km/h
Sobota:
10km BS a nawet biegu regeneracyjnego. Wybrałem się zrobić podbiegi, po 3km truchtu dobiegłem do zbiegu i jak leciałem w dół to nagle poczułem ból w odcinku lędźwiowym promieniujący na tyłek.
Zawróciłem, odpuściłem pomysł robienia podbiegów i spokojnie dotruchtałem do domu.
śr. tempo 5:42 /km, śr. tętno 123 bpm
W domu zaczęły te plecy mnie jeszcze bardziej boleć. No wkurzyłem się. Myślałem, ze to już koniec biegania w marcu i miałem nawet zrobić wpis podsumowujący na forum.
Robiłem ćwiczenia, które mam od fizjo, te które nie kolidowały ze szwami.
Niedziela:
Plecy trzymały od rana. Kilka dni wcześniej miałem plan by w niedzielę zrobić spokojną trzydziestkę a tu musiałem zupełnie odpuścić.
Wkurzony postanowiłem wyjść na większy spacer.
Po około 2 km marszu nie czułem się jednak zbyt dobrze z tymi plecami i postanowiłem wrócić.
Przypomniało mi się, że fizjo zalecała mi szybsze marsze. Trochę podkręciłem tempo i zaczęło być lepiej.
W sumie przeszedłem 5,2km.
Zjadłem obiad, zrobiłem ćwiczenia i postanowiłem wyjść i szybciej pomaszerować.
Nie chciało mi się męczyć z maską po mieście, więc poszedłem sobie na stadion.
Jak już doszedłem na stadion i czułem się dobrze, to postanowiłem potruchtać na ile będzie dobrze. W razie jakiegokolwiek bólu będzie stop.
Zacząłem bieg i lapowałem ręcznie co 5 kółek (2025m), nie patrzyłem na zegarek ale delikatnie, na wyczucie przyśpieszałem. Tak dociągnąłem do 16stu km, później już spokojnie, ale biegło się dobrze, to dociągnąłem do połówki. Jak skończyłem to zaczęło padać. Są piosenki, które ryją banię:
https://www.youtube.com/watch?v=p7ti85DXHyU
i są biegi, które ryją banię czyli 53 kółka na stadionie
W sumie wpadł fajny dłuższy BNP:
Relive: https://www.relive.cc/view/vJOKgNe7YwO
Powrót spacerem do domu, już w deszczu.
Tydzień 5 (tylko dni marca): - 47,4km
Poniedziałek:
Z rana wybrałem się na zdjęcie szwów. Tu bym musiał za dużo złego napisać i użyć trochę przekleństw.
W skrócie to brak słów na to co obecnie dzieje się w przychodniach. Oczywiście wcześniej przez teleporadę musiałem umówić wizytę a na miejscu okazało się, że lekarz zapomniała wypisać skierowania
By nie przedłużać, to dodam, że dziś sam sobie wyciągnąłem jeszcze trzy szwy i mam jeszcze jeden, który mi się już wrósł w skórę. Bez skalpela się nie obejdzie.
Jak wróciłem z przychodni to się okazało, że żona musi iść na urlop (nie chcem ale muszem). Szybka akcja pakowania i wyjazd do Rawicza.
Po podróży wpadł bieg spokojny:
Zaczynałem o pięknym zachodzie słońca, później biegłem w deszczu a skończyłem jak już było zupełnie ciemno. Tym biegiem zrobiłem 300 km w marcu czyli to co chciałem
Wtorek:
Rolki 22,4km, puls z nadgarstka, pas techniczny przy S5.
Było ciepło, ponad 20 st. w cieniu.
Wieczorem jeszcze 7km spaceru.
Środa:
Upał, 22st w cieniu, no i oczywiście wychodzę przed samym południem zrobić longa
Z każdym kilometrem słońce wysysało ze mnie energię. Cały czas patelnia tylko malutkie chmurki na niebie i mało cienia nawet w lesie - szerokie arterie.
Na koniec biegłem już szybciej bo nie chciałem przedłużać tej męczarni
W końcówce dostawałem już gęsiej skóry i robiło mi się zimno. Zasilanie: 0,5l wody i 0,5l Pepsi - końcówkę leciałem na oparach, picie skończyło się na około 28 km i pod koniec przy tempie 5:05 puls poszedł do 170 bpm
W większości był to bieg crossowy, szkoda że trailówek nie nałożyłem, biegłem w Altra Escalante 1,5 ale nie było źle.
Relive: https://www.relive.cc/view/vxOQrkoXKM6
Dodam, że po tym biegu dziś czułem się dobrze i nawet potruchtałem 11km, więc jest OK.
To już będzie w info za kwiecień.
Kolega Przemek, z którym w zeszłym roku biegłem z apką WFL, namówił mnie na bieg i w tym roku, więc się zapisałem
Prawdopodobnie pobiegniemy razem, ja się dostosuję do możliwości Przemka
Na razie jednak odpuszczam rower. Plecy trochę trzymają, ale nie jest źle. Biegać mogę.
Trochę przeszkód w tym miesiącu miałem, ale założenia biegowe w miarę udało się zrealizować.
Nawet na koniec wpadł porządny long. Z oczywistych powodów nie mogłem robić ćwiczeń siłowych. Jeszcze ten tydzień daję sobie z nimi spokój.
END
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
1-11 Kwiecień
Tydzień 1: 1-4.04 - 45,4 km, cały tydzień wliczając końcówkę marca to 92,8km
Czwartek:
11,1km biegu regeneracyjnego; śr. tempo 5:33; śr. tętno 127 bpm
Dzień wcześniej biegłem longa 35km i pomimo tego biegało mi się całkiem dobrze.
Piątek:
30,6km jazdy na rolkach; śr. prędkość 17,6 km/h
7,4km rodzinnego spaceru
Sobota:
Fartlek: pobiegłem na stadion. Niestety był zamknięty więc pobiegłem na pobliskie górki gdzie zrobiłem 6 krótkich: około 120m ale z mocnym wznosem ~12m, podbiegów. Jeszcze dorzuciłem mocniej 3x 1300m, raz przed górkami i dwa razy po podbiegach.
Wszystko wymyślane w trakcie, uważając na plecy.
Niedziela:
Spokojne 21,6km; śr. tempo 5:27; śr. tętno 128 bpm
Fajnie się biegło. Cały czas świeciło słonko ale nie było zbyt ciepło.
Około 70% to bieg terenowy.
Relive: https://www.relive.cc/view/v36AjpGP3Zq
Tydzień 2: 5-11.04 - 91,8km
Poniedziałek:
12km biegu regeneracyjnego; śr. tempo 5:23; śr. tętno 129 bpm
Środa:
18,2km w tym 50min biegu tempem 4:24 na pofalowanej pętli:
Planowałem 10km tempem 4:30. Weszło trochę szybciej, coś pomiędzy tempem połówki a maratonu.
Dodatkowo przedłużyłem do 50 min.
Był to dzień, w którym nie chciało mi się wychodzić i biegać. Myślałem już, że skończy się na jakimś BS, ale jak zacząłem biec mocniej, to już szło.
Czwartek:
18km biegu spokojnego; śr. tempo 5:31; śr. tętno 127 bpm
Pomimo wczorajszego akcentu a dziś męczącej wietrznej pogody oraz trochę pofalowanego terenu, zmieściłem się, wg Garmina, aerobowo do 2,5, więc prawie w przedziale regeneracyjnym.
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGoPRGk5O
Sobota:
Podbiegi 13x 330m z wznosem około 13m
Początkowo chciałem zrobić x10 ale wchodziło dobrze, to dokręciłem jeszcze 3.
Średnie tempo podbiegów 4:00.
Niedziela:
Dłuższy bieg 26km; śr. tempo 5:10; śr. tętno 135 bpm
Całą noc i rano padało. Jak wybiegałem to było 7 st., pełno chmur i wiał zimny wiatr. Ubrałem się na krótko ale zabrałem rękawki.
Z każdą minutą robiło się cieplej, po około 30 min pojawiło się już słonko. W ciągu godziny temperatura poszła do 16 st. w cieniu.
Nie miałem nic dojedzenia i picia i pod koniec już mnie suszyło. Biegłem na samopoczucie bez trzymania tempa czy też tętna.
Relive: https://www.relive.cc/view/v1OwNJYBoEv
Powoli staram się wracać do ćwiczeń, przez sytuację z ręką wolałem trochę odpuścić i tym samym odpocząć.
W kwietniu mam na razie 4,5h ćwiczeń.
Ten tydzień też zmniejszam kilometraż, by sobie dać lekko odpocząć.
Dziś też złamałem 1000 km w biegu w tym roku.
Tydzień 1: 1-4.04 - 45,4 km, cały tydzień wliczając końcówkę marca to 92,8km
Czwartek:
11,1km biegu regeneracyjnego; śr. tempo 5:33; śr. tętno 127 bpm
Dzień wcześniej biegłem longa 35km i pomimo tego biegało mi się całkiem dobrze.
Piątek:
30,6km jazdy na rolkach; śr. prędkość 17,6 km/h
7,4km rodzinnego spaceru
Sobota:
Fartlek: pobiegłem na stadion. Niestety był zamknięty więc pobiegłem na pobliskie górki gdzie zrobiłem 6 krótkich: około 120m ale z mocnym wznosem ~12m, podbiegów. Jeszcze dorzuciłem mocniej 3x 1300m, raz przed górkami i dwa razy po podbiegach.
Wszystko wymyślane w trakcie, uważając na plecy.
Niedziela:
Spokojne 21,6km; śr. tempo 5:27; śr. tętno 128 bpm
Fajnie się biegło. Cały czas świeciło słonko ale nie było zbyt ciepło.
Około 70% to bieg terenowy.
Relive: https://www.relive.cc/view/v36AjpGP3Zq
Tydzień 2: 5-11.04 - 91,8km
Poniedziałek:
12km biegu regeneracyjnego; śr. tempo 5:23; śr. tętno 129 bpm
Środa:
18,2km w tym 50min biegu tempem 4:24 na pofalowanej pętli:
Planowałem 10km tempem 4:30. Weszło trochę szybciej, coś pomiędzy tempem połówki a maratonu.
Dodatkowo przedłużyłem do 50 min.
Był to dzień, w którym nie chciało mi się wychodzić i biegać. Myślałem już, że skończy się na jakimś BS, ale jak zacząłem biec mocniej, to już szło.
Czwartek:
18km biegu spokojnego; śr. tempo 5:31; śr. tętno 127 bpm
Pomimo wczorajszego akcentu a dziś męczącej wietrznej pogody oraz trochę pofalowanego terenu, zmieściłem się, wg Garmina, aerobowo do 2,5, więc prawie w przedziale regeneracyjnym.
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGoPRGk5O
Sobota:
Podbiegi 13x 330m z wznosem około 13m
Początkowo chciałem zrobić x10 ale wchodziło dobrze, to dokręciłem jeszcze 3.
Średnie tempo podbiegów 4:00.
Niedziela:
Dłuższy bieg 26km; śr. tempo 5:10; śr. tętno 135 bpm
Całą noc i rano padało. Jak wybiegałem to było 7 st., pełno chmur i wiał zimny wiatr. Ubrałem się na krótko ale zabrałem rękawki.
Z każdą minutą robiło się cieplej, po około 30 min pojawiło się już słonko. W ciągu godziny temperatura poszła do 16 st. w cieniu.
Nie miałem nic dojedzenia i picia i pod koniec już mnie suszyło. Biegłem na samopoczucie bez trzymania tempa czy też tętna.
Relive: https://www.relive.cc/view/v1OwNJYBoEv
Powoli staram się wracać do ćwiczeń, przez sytuację z ręką wolałem trochę odpuścić i tym samym odpocząć.
W kwietniu mam na razie 4,5h ćwiczeń.
Ten tydzień też zmniejszam kilometraż, by sobie dać lekko odpocząć.
Dziś też złamałem 1000 km w biegu w tym roku.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Tydzień 3: 12-18.04 - 75,1,km
Tak jak napisałem ten tydzień zmniejszyłem kilometraż.
Poniedziałek:
11,2 km bieg regeneracyjny; śr. tempo 5:46; śr. tętno 122 bpm
Wtorek:
Spacer, razem ~14 km
Środa:
Nie wiedziałem co biegać to wpadła zabawa biegowa. Razem 13,1 km; śr. tempo 5:09; śr. tętno 139 bpm
Na stadionie zrobiłem sobie 10x przebieżki, zaczynałem i kończyłem na łuku więc gdzieś tak około 120-130m każda.
Wplotłem dwa kilometry biegu z gumą.
Na koniec zrobiłem 5x podbiegi około 200m ze wznosem około 9m.
Dla świętego spokoju nic nie lapowałem, wszystko na wyczucie. W sumie wyszedł fajny trening.
Po południu wpadł jeszcze spacer 7,2km.
Czwartek:
Zgadałem się z kolegą Przemkiem na wspólne bieganie na Arkonce na pętli Parkrun.
Przemek realizował swój bieg BC3 6,6km a ja postanowiłem powalczyć o przebiegnięcie 5km tempem 4:00 czyli złamanie 20 min.
Nie robiłem żadnych treningów pod 5 czy 10 km ale w zeszłym roku piątki w 20 min wchodziły mi z wypracowanej wytrzymałości i chciałem zobaczyć czy teraz dam radę.
Kiepsko tylko trafiliśmy z pogodą. Wiał mocny wiatr, na odsłoniętej prostej kłębiło się od wznoszonych liści.
Poprzedzająco zrobiłem 2,4km rozgrzewki.
Na trasie są słupki co 100m, lapowałem ręcznie na słupkach co 1km i tego się trzymamałem, bo Stryd zawyżył mi dystans na całości aż o 120m - chyba głupiał przez ten wiatr.
Czasy poszczególnych km:
Na mecie zatrzymałem zegarek z czasem 19:57.
Silny wiatr nie ułatwiał sprawy i na prostych pod wiatr lekko zwalniałem co później musiałem nadrabiać.
Udało się pobiec zgodnie z oczekiwaniami.
Pomimo dużego kilometrażu i bez luzowania widać, że trening przynosi efekty.
Średnia wiatru z całości wg Stryd to 4%.
Po tym jeszcze zrobiłem 9,6 km schłodzenia z czego pierwsze 1,6km tempem 4:50, bo biegłem za Przemkiem, który leciał jeszcze jedno kółko. Później się rozstaliśmy a ja resztę zrobiłem spokojniej po lesie.
Całościowo wyszło około 17 km.
Piątek:
15,2 km spacer.
Relive: https://www.relive.cc/view/vPv4Gojjm3q
Sobota:
12,3 km biegu spokojnego; śr. tempo 5:16; śr. tętno 132 bpm
Ciepło i słonecznie, w cieniu 14 st.
Niedziela:
Od rana była kiepska pogoda, padało. Zapowiadał się tak cały dzień.
Nie czułem się też zbyt specjalnie, nawet jedzenie mi nie wchodziło, zmusiłem się do jednej kanapki i kakao.
Zabrałem się za czytanie książki.
Około 14.00 wyszło niespodziewanie słonko. Szybka akcja, ubrałem się i postanowiłem pobiec około 20km bez patrzenia na zegarek.
Weszło całkiem fajnie.
Cały czas była piękna pogoda, było ciepło i biegłem na krótko.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqo8DRnwyv
Wróciłem do domu, wykąpałem się i nagle pogoda się załamała. Zrobiło się ciemno, zaczął padać deszcz z gradem.
Wstrzeliłem się z biegiem w okno pogodowe
Podsumowując: całkiem fajny tydzień wpadł, udało się zrobić dobry czas na piątkę, pogoda w Szczecinie też nie jest zła jak patrzę na sytuację w Polsce
W tym tygodniu chciałbym naklepać trochę km, ale zobaczymy co wyjdzie, od niedzieli czuję się niezbyt dobrze.
Wczoraj już po 21 zasnąłem. Mam nadzieję, że nic złego z tego się nie wykluje. Dziś odpoczywam.
Tak jak napisałem ten tydzień zmniejszyłem kilometraż.
Poniedziałek:
11,2 km bieg regeneracyjny; śr. tempo 5:46; śr. tętno 122 bpm
Wtorek:
Spacer, razem ~14 km
Środa:
Nie wiedziałem co biegać to wpadła zabawa biegowa. Razem 13,1 km; śr. tempo 5:09; śr. tętno 139 bpm
Na stadionie zrobiłem sobie 10x przebieżki, zaczynałem i kończyłem na łuku więc gdzieś tak około 120-130m każda.
Wplotłem dwa kilometry biegu z gumą.
Na koniec zrobiłem 5x podbiegi około 200m ze wznosem około 9m.
Dla świętego spokoju nic nie lapowałem, wszystko na wyczucie. W sumie wyszedł fajny trening.
Po południu wpadł jeszcze spacer 7,2km.
Czwartek:
Zgadałem się z kolegą Przemkiem na wspólne bieganie na Arkonce na pętli Parkrun.
Przemek realizował swój bieg BC3 6,6km a ja postanowiłem powalczyć o przebiegnięcie 5km tempem 4:00 czyli złamanie 20 min.
Nie robiłem żadnych treningów pod 5 czy 10 km ale w zeszłym roku piątki w 20 min wchodziły mi z wypracowanej wytrzymałości i chciałem zobaczyć czy teraz dam radę.
Kiepsko tylko trafiliśmy z pogodą. Wiał mocny wiatr, na odsłoniętej prostej kłębiło się od wznoszonych liści.
Poprzedzająco zrobiłem 2,4km rozgrzewki.
Na trasie są słupki co 100m, lapowałem ręcznie na słupkach co 1km i tego się trzymamałem, bo Stryd zawyżył mi dystans na całości aż o 120m - chyba głupiał przez ten wiatr.
Czasy poszczególnych km:
Na mecie zatrzymałem zegarek z czasem 19:57.
Silny wiatr nie ułatwiał sprawy i na prostych pod wiatr lekko zwalniałem co później musiałem nadrabiać.
Udało się pobiec zgodnie z oczekiwaniami.
Pomimo dużego kilometrażu i bez luzowania widać, że trening przynosi efekty.
Średnia wiatru z całości wg Stryd to 4%.
Po tym jeszcze zrobiłem 9,6 km schłodzenia z czego pierwsze 1,6km tempem 4:50, bo biegłem za Przemkiem, który leciał jeszcze jedno kółko. Później się rozstaliśmy a ja resztę zrobiłem spokojniej po lesie.
Całościowo wyszło około 17 km.
Piątek:
15,2 km spacer.
Relive: https://www.relive.cc/view/vPv4Gojjm3q
Sobota:
12,3 km biegu spokojnego; śr. tempo 5:16; śr. tętno 132 bpm
Ciepło i słonecznie, w cieniu 14 st.
Niedziela:
Od rana była kiepska pogoda, padało. Zapowiadał się tak cały dzień.
Nie czułem się też zbyt specjalnie, nawet jedzenie mi nie wchodziło, zmusiłem się do jednej kanapki i kakao.
Zabrałem się za czytanie książki.
Około 14.00 wyszło niespodziewanie słonko. Szybka akcja, ubrałem się i postanowiłem pobiec około 20km bez patrzenia na zegarek.
Weszło całkiem fajnie.
Cały czas była piękna pogoda, było ciepło i biegłem na krótko.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqo8DRnwyv
Wróciłem do domu, wykąpałem się i nagle pogoda się załamała. Zrobiło się ciemno, zaczął padać deszcz z gradem.
Wstrzeliłem się z biegiem w okno pogodowe
Podsumowując: całkiem fajny tydzień wpadł, udało się zrobić dobry czas na piątkę, pogoda w Szczecinie też nie jest zła jak patrzę na sytuację w Polsce
W tym tygodniu chciałbym naklepać trochę km, ale zobaczymy co wyjdzie, od niedzieli czuję się niezbyt dobrze.
Wczoraj już po 21 zasnąłem. Mam nadzieję, że nic złego z tego się nie wykluje. Dziś odpoczywam.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Raz na tydzień łatwiej coś napisać niż za cały miesiąc
Tydzień 4: 19-25.04 - 103,2 km
Tydzień bardzo wietrzny ale na szczęście prognozy z deszczem u nas się nie sprawdziły.
Poniedziałek:
15,4km biegu spokojnego; śr. tempo 5:32; śr. tętno 126 bpm
Potruchtane na dwóch stadionach, które są obok siebie. Słonko i ciepło, bieg na krótko (ubiór).
Później jeszcze 8,5km spaceru. Było prawie 20st. w cieniu.
Wtorek:
Spacer 16,2km z tego 14km dosyć mocnym tempem.
Takie spacery również traktuję jako część treningu pod ultra.
Ciepło jak dzień wcześniej.
Relive: https://www.relive.cc/view/vKv27NDNroO
Środa:
Bieg tempowy, 12km po 4:27
Specjalnie wyszedłem jak słońce już grzało. Było 17 st. w cieniu i zero chmurek.
Biegałem akcent w odsłoniętym terenie i z każdą minutą ciepło dawało się we znaki.
Myślałem, że może dokręcę do 15km ale wpadłem już z pulsem w próg i odpuściłem po 12'stu km.
Ogólnie było jakoś ciężkawo, już po 6'ciu km miałem ochotę odpuścić a dociągnąłem do 12'stu
Wieczorem potruchtałem jeszcze regeneracyjnie 7 km; śr. tempo 5:35; śr. tętno 122 bpm
Tu już lekko zmarzłem. Poranki i wieczory są zimne co potęguje jeszcze silny wiatr.
Czwartek:
15,4km biegu spokojnego; śr. tempo 5:39; śr. tętno 123 bpm - czyli powtórka tego co było w poniedziałek
W tym dniu wiało bardzo mocno. W porywach ponad 75km/h. Do tego mix: słońce, deszcz i czasami niemrawy śnieg.
Nogi lekko ciężkawe po wczorajszym akcencie.
Po południu jeszcze 7,2km spaceru, w czasie którego trafiłem na "swój" sklep
Piątek:
Krótsze spacery, ogólnie dzień luźniejszy.
Sobota:
Bieg na górkach 15km. Pojechałem do Siadła Dolnego, mam tam 11km.
To pobliska miejscowość nad Odrą Zachodnią gdzie jest kilka fajnych górek oraz punkt widokowy.
Górka z punktem widokowym jest najbardziej stroma, to około 100m długości ale 30m w górę więc wznos 30%. Ten punkt widokowy również sobie zapętliłem.
Na świeżości jakoś się tam wtruchta ale kolejne powtórzenia to już w połowie trzeba przejść do marszu i podpierać uda.
Inne podbiegi miały około 300, 400 i 600m też ze znacznym nachyleniem, np. na tym odcinku 400m jest około 52m w górę.
Do biegu w górach i takie coś trzeba trenować.
Relive: https://www.relive.cc/view/v1vjDrK5zJ6
Niedziela:
Spokojny long na podmęczonych już nogach.
Biegło się całkiem fajnie do samego końca. Ostatnie 8 km biegałem szybciej.
Ubrałem się full na krótko, na trasie nie widziałem tak ubranych biegaczy, w cieniu i przy silnym wietrze było mi czasami zimno, ale finalnie uważam, że to była trafna decyzja. Kilometry 7-19 to trasa w terenie.
Po wczorajszych górkach czułem trochę na zbiegach "czwórki", więc wlazło jak trzeba i muszę to powtarzać.
Puls też był OK. Myślę, że spokojnie dociągnąłbym do dystansu maratonu i to pomimo, że rano wypiłem tylko kawę, zjadłem jednego naleśnika a w czasie biegu wypiłem około 0,5l wody.
Trochę mi się "cycki" przekrzywiły
Relive: https://www.relive.cc/view/vWqBnQP8NYq
Ćwiczenia oczywiście też robię, podsumuję to w zestawieniu miesięcznym
***
Na ten tydzień nie mam jeszcze planów. Za 2 tyg. biegniemy z Przemkiem WFL, więc może lekko teraz zluzuję.
Dziś mam też domsy w czwórkach, trochę ciężkawo się siada, ale tego oczekiwałem
Wkrótce muszę kupić zastrzyki w kolana. Jak i w ostatnich latach kupię Biovisc Ortho Single.
Tydzień 4: 19-25.04 - 103,2 km
Tydzień bardzo wietrzny ale na szczęście prognozy z deszczem u nas się nie sprawdziły.
Poniedziałek:
15,4km biegu spokojnego; śr. tempo 5:32; śr. tętno 126 bpm
Potruchtane na dwóch stadionach, które są obok siebie. Słonko i ciepło, bieg na krótko (ubiór).
Później jeszcze 8,5km spaceru. Było prawie 20st. w cieniu.
Wtorek:
Spacer 16,2km z tego 14km dosyć mocnym tempem.
Takie spacery również traktuję jako część treningu pod ultra.
Ciepło jak dzień wcześniej.
Relive: https://www.relive.cc/view/vKv27NDNroO
Środa:
Bieg tempowy, 12km po 4:27
Specjalnie wyszedłem jak słońce już grzało. Było 17 st. w cieniu i zero chmurek.
Biegałem akcent w odsłoniętym terenie i z każdą minutą ciepło dawało się we znaki.
Myślałem, że może dokręcę do 15km ale wpadłem już z pulsem w próg i odpuściłem po 12'stu km.
Ogólnie było jakoś ciężkawo, już po 6'ciu km miałem ochotę odpuścić a dociągnąłem do 12'stu
Wieczorem potruchtałem jeszcze regeneracyjnie 7 km; śr. tempo 5:35; śr. tętno 122 bpm
Tu już lekko zmarzłem. Poranki i wieczory są zimne co potęguje jeszcze silny wiatr.
Czwartek:
15,4km biegu spokojnego; śr. tempo 5:39; śr. tętno 123 bpm - czyli powtórka tego co było w poniedziałek
W tym dniu wiało bardzo mocno. W porywach ponad 75km/h. Do tego mix: słońce, deszcz i czasami niemrawy śnieg.
Nogi lekko ciężkawe po wczorajszym akcencie.
Po południu jeszcze 7,2km spaceru, w czasie którego trafiłem na "swój" sklep
Piątek:
Krótsze spacery, ogólnie dzień luźniejszy.
Sobota:
Bieg na górkach 15km. Pojechałem do Siadła Dolnego, mam tam 11km.
To pobliska miejscowość nad Odrą Zachodnią gdzie jest kilka fajnych górek oraz punkt widokowy.
Górka z punktem widokowym jest najbardziej stroma, to około 100m długości ale 30m w górę więc wznos 30%. Ten punkt widokowy również sobie zapętliłem.
Na świeżości jakoś się tam wtruchta ale kolejne powtórzenia to już w połowie trzeba przejść do marszu i podpierać uda.
Inne podbiegi miały około 300, 400 i 600m też ze znacznym nachyleniem, np. na tym odcinku 400m jest około 52m w górę.
Do biegu w górach i takie coś trzeba trenować.
Relive: https://www.relive.cc/view/v1vjDrK5zJ6
Niedziela:
Spokojny long na podmęczonych już nogach.
Biegło się całkiem fajnie do samego końca. Ostatnie 8 km biegałem szybciej.
Ubrałem się full na krótko, na trasie nie widziałem tak ubranych biegaczy, w cieniu i przy silnym wietrze było mi czasami zimno, ale finalnie uważam, że to była trafna decyzja. Kilometry 7-19 to trasa w terenie.
Po wczorajszych górkach czułem trochę na zbiegach "czwórki", więc wlazło jak trzeba i muszę to powtarzać.
Puls też był OK. Myślę, że spokojnie dociągnąłbym do dystansu maratonu i to pomimo, że rano wypiłem tylko kawę, zjadłem jednego naleśnika a w czasie biegu wypiłem około 0,5l wody.
Trochę mi się "cycki" przekrzywiły
Relive: https://www.relive.cc/view/vWqBnQP8NYq
Ćwiczenia oczywiście też robię, podsumuję to w zestawieniu miesięcznym
***
Na ten tydzień nie mam jeszcze planów. Za 2 tyg. biegniemy z Przemkiem WFL, więc może lekko teraz zluzuję.
Dziś mam też domsy w czwórkach, trochę ciężkawo się siada, ale tego oczekiwałem
Wkrótce muszę kupić zastrzyki w kolana. Jak i w ostatnich latach kupię Biovisc Ortho Single.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Koniec miesiąca więc zrobię wpis za te ostatnie dni.
Na początek podsumowanie kwietnia:
- bieganie: 372 km
- rolki: 30,6 km
- ćwiczenia: 20 h
- spacery: zarejestrowałem ~114 km
***
Tydzień 5: 26-30.04 - 56,6 km (tylko dni kwietnia)
Poniedziałek:
12,1km biegu regeneracyjnego; śr. tempo 5:31; śr. tętno 123 bpm
Trzymały mnie "domsy" po ostatnich górkach i niedzielnym longu, co było oczekiwane
Wtorek:
Regeneracja i spacer 7,7km
Środa:
Part1: Powtórka biegu tempowego, który robiłem dokładnie tydzień temu.
Z rozgrzewką i schłodzeniem wyszło w sumie ~18,5km.
Warunki pogodowe były podobne, tym razem biegałem to na stadionie, ale miałem ciągle podmęczone nogi. Puls był podobny jak i tydzień wcześniej, tempo wyszło trochę szybsze ale i na stadionie jest też łatwiej.
Part2: Wieczorem bieg regeneracyjny ~10,5km; śr. tempo 5:33; śr. tętno 124 bpm
Czwartek:
Źle spałem tej nocy, zaledwie 4,5h snu. Na pobudzenie postanowiłem pobiegać o 6 rano, tym bardziej, że później miał padać deszcz.
Wpadł bieg spokojny 15,2km; śr. tempo 5:10; śr. tętno 136 bpm
Fajnie o tej godzinie obserwować zaspane miasto.
Piątek:
Regeneracja, ćwiczenia i spacerowanie 3+10,5km
***
Kilka dni temu dotarł do mnie "pakiet" WFL z koszulką NB:
Znajdował się tam też voucher z kodem rabatowym 25% na zakupy w sklepie NB i planowałem sobie kupić "NB Fresh Foam Tempo":
https://nbsklep.pl/new_balance_fresh_foam_tempo_mtmpocr
Jednak Siedlak podrzucił mi namiar na "Adidas Adizero Adios 5 solar BOOST ultraPRO EG1196" za 299zł, wczoraj je kupiłem i dziś już je mam
Do jeansów to się one nie nadają
***
Miałem naciski by dokręcić w tym miesiącu do 400km, ale im nie uległem
Trzeba umieć też odpuszczać i się regenerować. Dla mnie ważne są też ćwiczenia.
Wróciłem również, po "przygodzie" z ręką, do ćwiczeń wzmacniających, core i stabilizacji.
Robię trzy sesje w tygodniu, na każdą schodzi około godzina. Teraz realizuję taki schemat, opisy własne
Czasami dorzucam coś więcej.
Oprócz tego na bieżąco wpada jakaś joga dla biegaczy, ćwiczenia związane z kręgosłupem, rozciąganie i rolowanie.
***
Jutro i w niedzielę jeszcze coś pobiegam, ale to już będzie maj. Zapewne wpadną górki.
W następnym tygodniu w niedzielę, biegniemy z Przemkiem (jego tempem) WFL. Więc ten tydzień zluzuję.
W maju chciałbym utrzymać około 100km/tydzień ale będę dostosowywał to do samopoczucia i reagował na sygnały z organizmu.
Będzie trochę kombinowania i oczywiście nie odpuszczę górek.
***
Zazwyczaj na dłuższe wybiegania kupowałem żele SIS oraz musy z Rossmanna dla dzieci. Teraz postanowiłem korzystać tylko z tych produktów dla dzieci
Na początek podsumowanie kwietnia:
- bieganie: 372 km
- rolki: 30,6 km
- ćwiczenia: 20 h
- spacery: zarejestrowałem ~114 km
***
Tydzień 5: 26-30.04 - 56,6 km (tylko dni kwietnia)
Poniedziałek:
12,1km biegu regeneracyjnego; śr. tempo 5:31; śr. tętno 123 bpm
Trzymały mnie "domsy" po ostatnich górkach i niedzielnym longu, co było oczekiwane
Wtorek:
Regeneracja i spacer 7,7km
Środa:
Part1: Powtórka biegu tempowego, który robiłem dokładnie tydzień temu.
Z rozgrzewką i schłodzeniem wyszło w sumie ~18,5km.
Warunki pogodowe były podobne, tym razem biegałem to na stadionie, ale miałem ciągle podmęczone nogi. Puls był podobny jak i tydzień wcześniej, tempo wyszło trochę szybsze ale i na stadionie jest też łatwiej.
Part2: Wieczorem bieg regeneracyjny ~10,5km; śr. tempo 5:33; śr. tętno 124 bpm
Czwartek:
Źle spałem tej nocy, zaledwie 4,5h snu. Na pobudzenie postanowiłem pobiegać o 6 rano, tym bardziej, że później miał padać deszcz.
Wpadł bieg spokojny 15,2km; śr. tempo 5:10; śr. tętno 136 bpm
Fajnie o tej godzinie obserwować zaspane miasto.
Piątek:
Regeneracja, ćwiczenia i spacerowanie 3+10,5km
***
Kilka dni temu dotarł do mnie "pakiet" WFL z koszulką NB:
Znajdował się tam też voucher z kodem rabatowym 25% na zakupy w sklepie NB i planowałem sobie kupić "NB Fresh Foam Tempo":
https://nbsklep.pl/new_balance_fresh_foam_tempo_mtmpocr
Jednak Siedlak podrzucił mi namiar na "Adidas Adizero Adios 5 solar BOOST ultraPRO EG1196" za 299zł, wczoraj je kupiłem i dziś już je mam
Do jeansów to się one nie nadają
***
Miałem naciski by dokręcić w tym miesiącu do 400km, ale im nie uległem
Trzeba umieć też odpuszczać i się regenerować. Dla mnie ważne są też ćwiczenia.
Wróciłem również, po "przygodzie" z ręką, do ćwiczeń wzmacniających, core i stabilizacji.
Robię trzy sesje w tygodniu, na każdą schodzi około godzina. Teraz realizuję taki schemat, opisy własne
Czasami dorzucam coś więcej.
Oprócz tego na bieżąco wpada jakaś joga dla biegaczy, ćwiczenia związane z kręgosłupem, rozciąganie i rolowanie.
***
Jutro i w niedzielę jeszcze coś pobiegam, ale to już będzie maj. Zapewne wpadną górki.
W następnym tygodniu w niedzielę, biegniemy z Przemkiem (jego tempem) WFL. Więc ten tydzień zluzuję.
W maju chciałbym utrzymać około 100km/tydzień ale będę dostosowywał to do samopoczucia i reagował na sygnały z organizmu.
Będzie trochę kombinowania i oczywiście nie odpuszczę górek.
***
Zazwyczaj na dłuższe wybiegania kupowałem żele SIS oraz musy z Rossmanna dla dzieci. Teraz postanowiłem korzystać tylko z tych produktów dla dzieci
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
No i mamy maj
Tydzień 1: 1-2.05 - 42,1 km, cały tydzień wliczając końcówkę kwietnia to 98,5 km - hmm, chyba miałem zluzować przed WFL
Sobota:
Cross po Puszczy Bukowej, 31km z ilością przewyższeń ponad 1000m.
Były to dwie pętle, lekko zmodyfikowanej przeze mnie kilka lat temu, trasy "Szczecińskiej Puszczygórki":
http://www.puszczygor.pl/trasapuszczygorka/
W piątek wieczorem zacząłem się coś nagle źle czuć, nawet wymiotowałem. Spałem jednak dobrze.
Plan był przebiec jedną pętlę a jak będę się dobrze czuł to dwie. Było dobrze. Temperatura około 10 st., pochmurnie i w lesie nie wiało. Ogólnie na takie bieganie to pogoda sprzyjała. Na drugiej pętli powtórzyłem kilka największych górek.
Zasilanie: około 0,5l wody i jeden dziecięcy mus, który ostatnio kupiłem.
Trening wymagający ale fajny.
Relive: https://www.relive.cc/view/vWqBnAQ3zQq
Myślałem, że po tym ponownie mnie domsy popadną ale nie. Biegałem w niedzielę i dziś i było spoko.
Niedziela:
11km biegu spokojnego ale co 1km robiłem około 20s przebieżki by to trochę szybciej zleciało
Trochę padał deszcz ale dramatu nie było. Biegło się dobrze.
Później, skoro pogoda w miarę dopisywała, wpadło 10km spaceru.
Relive: https://www.relive.cc/view/vdOR32YeQK6
***
Ten tydzień pobiegam chyba tylko 4 dni bo w niedzielę jest WFL.
Dziś wpadło całkiem spokojnie 20km @5:00. Jutro rest, pobiegam jeszcze coś w środę (może jakieś interwały dla rozruszania) i jakiś BS w czwartek.
WFL lecę towarzysko, nie na swojego maksa, ale luźniejszy tydzień się przyda.
Tydzień 1: 1-2.05 - 42,1 km, cały tydzień wliczając końcówkę kwietnia to 98,5 km - hmm, chyba miałem zluzować przed WFL
Sobota:
Cross po Puszczy Bukowej, 31km z ilością przewyższeń ponad 1000m.
Były to dwie pętle, lekko zmodyfikowanej przeze mnie kilka lat temu, trasy "Szczecińskiej Puszczygórki":
http://www.puszczygor.pl/trasapuszczygorka/
W piątek wieczorem zacząłem się coś nagle źle czuć, nawet wymiotowałem. Spałem jednak dobrze.
Plan był przebiec jedną pętlę a jak będę się dobrze czuł to dwie. Było dobrze. Temperatura około 10 st., pochmurnie i w lesie nie wiało. Ogólnie na takie bieganie to pogoda sprzyjała. Na drugiej pętli powtórzyłem kilka największych górek.
Zasilanie: około 0,5l wody i jeden dziecięcy mus, który ostatnio kupiłem.
Trening wymagający ale fajny.
Relive: https://www.relive.cc/view/vWqBnAQ3zQq
Myślałem, że po tym ponownie mnie domsy popadną ale nie. Biegałem w niedzielę i dziś i było spoko.
Niedziela:
11km biegu spokojnego ale co 1km robiłem około 20s przebieżki by to trochę szybciej zleciało
Trochę padał deszcz ale dramatu nie było. Biegło się dobrze.
Później, skoro pogoda w miarę dopisywała, wpadło 10km spaceru.
Relive: https://www.relive.cc/view/vdOR32YeQK6
***
Ten tydzień pobiegam chyba tylko 4 dni bo w niedzielę jest WFL.
Dziś wpadło całkiem spokojnie 20km @5:00. Jutro rest, pobiegam jeszcze coś w środę (może jakieś interwały dla rozruszania) i jakiś BS w czwartek.
WFL lecę towarzysko, nie na swojego maksa, ale luźniejszy tydzień się przyda.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Maj 2021
Tydzień 2: 3-9.05 - 90,34 km
Poniedziałek:
20,2 km dłuższego, spokojnego biegu.
Był to trzeci dzień z rzędu biegania, weszło fajnie i nie czułem w nogach sobotniego biegu 30km po górkach.
Ten bieg dobrze pokazuje jak w niedzielę na WFL sponiewierała mnie pogoda - to samo tempo, a puls zupełnie inny
Tu było około 10st. C i czasami lekko padało.
Relive: https://www.relive.cc/view/vmqX2L22AoO
Wtorek:
Spacer 3,3km+10,4km
Środa:
Interwały 7x 668m średnie tempo 3:50 na przerwie 334m
Planowałem zrobić od 5 do 10 powtórzeń. Po 7 dałem sobie spokój. W tym dniu wiało u nas w porywach do 80km/h.
Stadion odsłonięty na górce i biegało się po prostu ciężko. Dawno też nie biegałem takich krótkich interwałów ale przed WFL nie chciałem cisnąć ciągłego ani dłuższych powtórzeń.
Czwartek:
15km BS
Zimno i wietrznie aż żałowałem, że nie zabrałem rękawiczek.
Relive: https://www.relive.cc/view/vQvy1eEVkKv
Później jeszcze 10km spaceru.
Piątek:
Spacer 3,3+10,3km
Te 10km wspólnie z żoną. Zmokliśmy w cholerę, dodatkowo przez kilka minut walił grad.
Uprzedzałem, ale chciała iść
Relive: https://www.relive.cc/view/vXOnGR7gQB6
Sobota:
Miałem coś spokojnego pobiegać ale postanowiłem odpuścić. Już dawno nie robiłem sobie dwóch dni, pod rząd, przerwy od biegania. Za to wpadło 11km spaceru.
12st. C ale już świeciło słonko i dalej wiało.
Relive: https://www.relive.cc/view/vLqeGwJm8dO
Niedziela:
WFL 2021
No cóż, 7 rano i 14 st. C.
Jak startowaliśmy to były już 24st. w cieniu i samo słonko. Sami wiecie jak było. Nagły i to znaczny skok temperatury.
Przemek rozpisał plan z lekkim podkręcaniem tempa co 5km, tak samo biegliśmy w zeszłym roku.
Początek biegliśmy tempem około 5:10-5:05 i od razu puls poszedł mi do 140 bpm gdzie zazwyczaj mam około 125-130.
Biegaliśmy na odmierzonej pętli 1700m na Arkonce z oznaczeniami co 100m.
Lapowałem ręcznie co okrążenie.
Małysz dopadł mnie dokładnie na 16stym okrążeniu na słupku #16, a startowaliśmy od słupka #3, czyli równo 26,8km ale przez błędy GPS apka zaliczyła 26,36km co i tak nie jest źle. W zeszłym roku miałem przekłamanie około 1 km i taka ciekawostka wtedy apka zaliczyła mi dokładnie 25,36km
Tu zestawiłem dla porównania bieg WFL z 2020r., wtedy pogoda była super do biegania i prawie do końca biegliśmy razem z Przemkiem. Wtedy mógłbym zdecydowanie dalej pobiec, gdybym biegł od początku swoim tempem.
W tym roku, przy tej pogodzie, to było praktycznie na granicy moich możliwości
Do około 11tego km biegliśmy razem z Przemkiem. Pogoda jednak coraz bardziej dawała nam popalić i Przemek trochę odpuścił.
Ja lekko podkręciłem tempo. Gdzieś do 23km w miarę się trzymałem ale przez upał już mi się żołądek skurczył, 15ste okrążenie już zwolniłem a jak zacząłem 16ste to pod nogi wjechał mi na rowerku mały chłopiec. Wybiło mnie to z rytmu, tym bardziej jak już leci się na oparach przez chwilę musiałem przejść do marszu, miałem już dość i czekałem aż mnie auto dopadnie jednak jakoś się pozbierałem i pobiegłem dalej ale już wolniej.
Tak wyglądały poszczególne okrążenia:
Był to bieg indywidualny, nie miałem suportu, więc wszystko miałem na sobie.
Bałem się, że mi picia zabraknie i oszczędzałem. Zjadłem dwa musy owocowe z Rossmanna a trzeciego przez niepewność żołądka już nie ruszyłem.
Tu jeszcze z Przemkiem:
Przemek finalnie dociągnął do dystansu półmaratonu ale apka też mu trochę metrów ucięła.
Solo, w trakcie wcinania
Na tej pętli biegł też Jerzy Skarżyński i Monika Pyrek.
Tu można sobie oglądnąć fotki, które robił Jarek Dulny: https://www.facebook.com/Dulnyfotosport ... 5687056783
Bardzo źle reaguję na takie skoki temperatury i w ogóle na upały, skutek pochorobowy.
Ogólnie i tak jestem zadowolony. Wpadł kawałek porządnego biegania a i cel jest szczytny. Zapewne za rok też się na WFL zapiszę.
Biegłem w Adiosach i miałem wrażenie zagotowania się stóp. Dodatkowo pobolewał mnie zewnętrzny łuk prawej stopy.
Szału te buty to nie robią, no ale ja jestem za wolny na nie
Jeśli ktoś myśli, że to koniec, to nie :
Po godzinie 20.00 wyszedłem sobie na "schłodzenie" i wpadło 12,26km biegu regeneracyjnego w pięknych okolicznościach zachodzącego słonka, które wcześniej dało mi popalić
Teraz już koniec ... tego tygodnia.
Tydzień 2: 3-9.05 - 90,34 km
Poniedziałek:
20,2 km dłuższego, spokojnego biegu.
Był to trzeci dzień z rzędu biegania, weszło fajnie i nie czułem w nogach sobotniego biegu 30km po górkach.
Ten bieg dobrze pokazuje jak w niedzielę na WFL sponiewierała mnie pogoda - to samo tempo, a puls zupełnie inny
Tu było około 10st. C i czasami lekko padało.
Relive: https://www.relive.cc/view/vmqX2L22AoO
Wtorek:
Spacer 3,3km+10,4km
Środa:
Interwały 7x 668m średnie tempo 3:50 na przerwie 334m
Planowałem zrobić od 5 do 10 powtórzeń. Po 7 dałem sobie spokój. W tym dniu wiało u nas w porywach do 80km/h.
Stadion odsłonięty na górce i biegało się po prostu ciężko. Dawno też nie biegałem takich krótkich interwałów ale przed WFL nie chciałem cisnąć ciągłego ani dłuższych powtórzeń.
Czwartek:
15km BS
Zimno i wietrznie aż żałowałem, że nie zabrałem rękawiczek.
Relive: https://www.relive.cc/view/vQvy1eEVkKv
Później jeszcze 10km spaceru.
Piątek:
Spacer 3,3+10,3km
Te 10km wspólnie z żoną. Zmokliśmy w cholerę, dodatkowo przez kilka minut walił grad.
Uprzedzałem, ale chciała iść
Relive: https://www.relive.cc/view/vXOnGR7gQB6
Sobota:
Miałem coś spokojnego pobiegać ale postanowiłem odpuścić. Już dawno nie robiłem sobie dwóch dni, pod rząd, przerwy od biegania. Za to wpadło 11km spaceru.
12st. C ale już świeciło słonko i dalej wiało.
Relive: https://www.relive.cc/view/vLqeGwJm8dO
Niedziela:
WFL 2021
No cóż, 7 rano i 14 st. C.
Jak startowaliśmy to były już 24st. w cieniu i samo słonko. Sami wiecie jak było. Nagły i to znaczny skok temperatury.
Przemek rozpisał plan z lekkim podkręcaniem tempa co 5km, tak samo biegliśmy w zeszłym roku.
Początek biegliśmy tempem około 5:10-5:05 i od razu puls poszedł mi do 140 bpm gdzie zazwyczaj mam około 125-130.
Biegaliśmy na odmierzonej pętli 1700m na Arkonce z oznaczeniami co 100m.
Lapowałem ręcznie co okrążenie.
Małysz dopadł mnie dokładnie na 16stym okrążeniu na słupku #16, a startowaliśmy od słupka #3, czyli równo 26,8km ale przez błędy GPS apka zaliczyła 26,36km co i tak nie jest źle. W zeszłym roku miałem przekłamanie około 1 km i taka ciekawostka wtedy apka zaliczyła mi dokładnie 25,36km
Tu zestawiłem dla porównania bieg WFL z 2020r., wtedy pogoda była super do biegania i prawie do końca biegliśmy razem z Przemkiem. Wtedy mógłbym zdecydowanie dalej pobiec, gdybym biegł od początku swoim tempem.
W tym roku, przy tej pogodzie, to było praktycznie na granicy moich możliwości
Do około 11tego km biegliśmy razem z Przemkiem. Pogoda jednak coraz bardziej dawała nam popalić i Przemek trochę odpuścił.
Ja lekko podkręciłem tempo. Gdzieś do 23km w miarę się trzymałem ale przez upał już mi się żołądek skurczył, 15ste okrążenie już zwolniłem a jak zacząłem 16ste to pod nogi wjechał mi na rowerku mały chłopiec. Wybiło mnie to z rytmu, tym bardziej jak już leci się na oparach przez chwilę musiałem przejść do marszu, miałem już dość i czekałem aż mnie auto dopadnie jednak jakoś się pozbierałem i pobiegłem dalej ale już wolniej.
Tak wyglądały poszczególne okrążenia:
Był to bieg indywidualny, nie miałem suportu, więc wszystko miałem na sobie.
Bałem się, że mi picia zabraknie i oszczędzałem. Zjadłem dwa musy owocowe z Rossmanna a trzeciego przez niepewność żołądka już nie ruszyłem.
Tu jeszcze z Przemkiem:
Przemek finalnie dociągnął do dystansu półmaratonu ale apka też mu trochę metrów ucięła.
Solo, w trakcie wcinania
Na tej pętli biegł też Jerzy Skarżyński i Monika Pyrek.
Tu można sobie oglądnąć fotki, które robił Jarek Dulny: https://www.facebook.com/Dulnyfotosport ... 5687056783
Bardzo źle reaguję na takie skoki temperatury i w ogóle na upały, skutek pochorobowy.
Ogólnie i tak jestem zadowolony. Wpadł kawałek porządnego biegania a i cel jest szczytny. Zapewne za rok też się na WFL zapiszę.
Biegłem w Adiosach i miałem wrażenie zagotowania się stóp. Dodatkowo pobolewał mnie zewnętrzny łuk prawej stopy.
Szału te buty to nie robią, no ale ja jestem za wolny na nie
Jeśli ktoś myśli, że to koniec, to nie :
Po godzinie 20.00 wyszedłem sobie na "schłodzenie" i wpadło 12,26km biegu regeneracyjnego w pięknych okolicznościach zachodzącego słonka, które wcześniej dało mi popalić
Teraz już koniec ... tego tygodnia.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Maj 2021 Tydzień 3: 10-16.05 - 105,5 km
Poniedziałek:
Bieg spokojny 15,2 km
Bieg dzień po WFL w południe, w upale ~27 st. C. w cieniu.
Wtorek:
Spacerowanie w upale 28 st. w cieniu 12,1+3,3 km
Odebrałem sobie z paczkomatu spodenki Attiq: https://attiq.net/meskie-spodenki-kompr ... orpho.html
Wrócę jeszcze do nich
Było gorąco ale ciśnienie było niskie około 1000 hPa.
Relive: https://www.relive.cc/view/vYvEjmLBJwO
Środa:
Bieg spokojny 22,5 km
Bieg bez patrzenia na zegarek, bez trzymania jakiegoś tempa i bez określonego dystansu.
Po prostu biegłem przed siebie ciesząc się wiosenną przyrodą. Temperatura już całkiem przyjemna około 20 st.
Nie mogła być taka pogoda w niedzielę na WFL?
Rzepak już pięknie kwitnie
Relive: https://www.relive.cc/view/vwq1w31yQBO
Po południu jeszcze wpadł spacer 6,5 km.
Czwartek:
Interwały 3x 5km.
Obudziłem się z dużym bólem głowy i nie chcąc się męczyć łyknąłem tabletkę.
Przez około 2h niestety nic się nie zmieniło, głowa napieprzała jeszcze bardziej a chciałem iść coś mocniejszego pobiegać.
Łyknąłem jeszcze jedną tabletkę i postanowiłem na razie odpuścić bieganie.
Około południa zaczęło mnie dopiero odpuszczać. Na bieg zebrałem się po godzinie 14-stej.
Pobiegłem na pobliski stadion i planowałem zrobić dłuższe dwa interwały 5 km tempem ~4:20.
Szło fajnie to zrobiłem 3x: pierwsze powtórzenie weszło szybciej na niskim pulsie, kolejne lekko zwolniłem a ostatnie już mocniej dokręciłem.
Piątek:
Spacerowanie 3,4+6,2 km
Kwitnie bez, kwitną maki.
Sobota:
Trochę czułem czwartkowy akcent w nogach więc potruchtałem spokojnie 11,2 km ale w końcówce zrobiłem 11x schody - 94 stopnie, około 15m w górę.
W trakcie biegu zauważyłem, że puls strasznie mi wariuje, biegłem z górki to szedł do góry, na schodach to już w ogóle były jakieś bzdury.
Miałem pas na sobie ale podejrzewałem, że chyba pas nie załapał i puls idzie z nadgarstka i tak było.
Pogoda była jeszcze bardzo przyjemna do biegania.
Po południu wymieniłem w pasie baterię. Wcześniej w apce Connect miałem też problem z synchronizacją danych z pasa.
Connect wyrzucał ciągle błąd synchronizacji.
Wieczorem pogoda dała niezły popis. Przez godzinę grzmot gonił kolejny grzmot. Niebo co chwilę zmieniało kolory.
Ciemne chmury przeplatały się z przebijającym się słońcem.
Lał deszcz, padał grad.
Udało mi się uchwycić takie widoki - zdjęcie realne bez koloryzowania, w rzeczywistości wyglądało to jeszcze ciekawiej:
Niedziela:
Od soboty pogoda zrobiła się niezbyt pewna. Co chwilę przewalały się burze.
Rano było jeszcze znośnie ale jakoś nie chciało mi się wychodzić na bieganie.
Pozbierałem się dopiero w południe. Chciałem zrobić longa ale ze względu na możliwe burze, postanowiłem się nie oddalać za bardzo od domu.
Do kamizelki biegowej zapakowałem nawet kurtkę biegową przeciwdeszczową. Zabrałem 2x600ml wody z elektrolitami i dwa batony sportowe "Petarda"
Taki: https://www.rossmann.pl/Produkt/Batony- ... 97329,8414
No niestety tego dnia wszystko było na nie oprócz mnie samego
Pierwsze to sobie trochę, po wczorajszych schodach, zabetonowałem łydki, no ale to akurat efekt spodziewany, dlatego było tylko x11
Wczoraj pas się nie połączył, jak napisałem wymieniłem baterię. Niestety jak zacząłem biec to patrzę a tam jakieś bzdury. Puls od razu 150 a za chwilę spadek do 70. Około 2-go km zdjąłem pas i schowałem go do plecaka.
Zaczęło po chwili padać, puls z nadgarstka zrobił się totalnie bzdurny. Przyszła burza, sypnęło gradem. Zlało mnie momentalnie. Postanowiłem nie wyciągać kurtki bo to było już bez sensu.
Około 14-go km przeniosłem zegarek na prawą rękę. Puls się trochę poprawił ale później też głupiał. Chyba dlatego, że mnie co chwilę zalewał deszcz. Buty, skarpetki i stopy miałem całe przemoczone.
Przemokłem i zaczęło mi się robić zimno, odruchowo przyśpieszałem by się rozgrzać.
Dodatkowo okazało się, że w nowych spodenkach Attiq, o których wcześniej wspomniałem, mam rozwaloną boczną kieszeń.
Dobrze, że tam wkładałem chusteczki a nie telefon. Pas i spodenki będę reklamował, co za pech.
Ten baton energetyczny "Petarda" tak mi zapchał żołądek, że miałem dość. Jest dość twardy. Jadłem go i popijałem chyba przez 2 km, jeśli nie dłużej - serio Drugiego nie ruszyłem.
Początkowo planowałem dociągnąć jakoś do 30-stu km, tak by w tygodniu dobić do 100 km.
Na chwilę ustało lać to jeszcze postanowiłem biec.
Na 33-cim km złapała mnie kolejna burza, już lekko wkurzony dokręciłem do 35km, a co
Naszła mnie nawet myśl, by przy domu dokręcić do 42,2 km ale odpuściłem, przede wszystkim dlatego, że miałem zbyt przemoczone stopy i ciągle lało. Po zdjęciu butów i skarpet wyglądały jak stopy niemowlaka, takie pomarszczone
Na puls nie ma co patrzeć. Myślę, że spokojnie mieściłem się w zakresie 120-130 bpm. W Stryd mam 99% w pierwszym zakresie mocy Z1.
Relive: https://www.relive.cc/view/vXOnG9N7JB6
Jak się okazało, to wybrałem najgorszą porę na bieg tej niedzieli, taką dla twardzieli
Oczywiście ćwiczenia też w tym tygodniu były
Tydzień z całkiem fajnym przebiegiem i dość dobrze to weszło.
Dodam, że dziś z rana pobiegłem 20km @5:06 na samopoczucie i biegło mi się dobrze, więc jestem zadowolony i oby to tak dalej szło.
Jutro Pfizer i dostosuję bieganie do samopoczucia.
Poniedziałek:
Bieg spokojny 15,2 km
Bieg dzień po WFL w południe, w upale ~27 st. C. w cieniu.
Wtorek:
Spacerowanie w upale 28 st. w cieniu 12,1+3,3 km
Odebrałem sobie z paczkomatu spodenki Attiq: https://attiq.net/meskie-spodenki-kompr ... orpho.html
Wrócę jeszcze do nich
Było gorąco ale ciśnienie było niskie około 1000 hPa.
Relive: https://www.relive.cc/view/vYvEjmLBJwO
Środa:
Bieg spokojny 22,5 km
Bieg bez patrzenia na zegarek, bez trzymania jakiegoś tempa i bez określonego dystansu.
Po prostu biegłem przed siebie ciesząc się wiosenną przyrodą. Temperatura już całkiem przyjemna około 20 st.
Nie mogła być taka pogoda w niedzielę na WFL?
Rzepak już pięknie kwitnie
Relive: https://www.relive.cc/view/vwq1w31yQBO
Po południu jeszcze wpadł spacer 6,5 km.
Czwartek:
Interwały 3x 5km.
Obudziłem się z dużym bólem głowy i nie chcąc się męczyć łyknąłem tabletkę.
Przez około 2h niestety nic się nie zmieniło, głowa napieprzała jeszcze bardziej a chciałem iść coś mocniejszego pobiegać.
Łyknąłem jeszcze jedną tabletkę i postanowiłem na razie odpuścić bieganie.
Około południa zaczęło mnie dopiero odpuszczać. Na bieg zebrałem się po godzinie 14-stej.
Pobiegłem na pobliski stadion i planowałem zrobić dłuższe dwa interwały 5 km tempem ~4:20.
Szło fajnie to zrobiłem 3x: pierwsze powtórzenie weszło szybciej na niskim pulsie, kolejne lekko zwolniłem a ostatnie już mocniej dokręciłem.
Piątek:
Spacerowanie 3,4+6,2 km
Kwitnie bez, kwitną maki.
Sobota:
Trochę czułem czwartkowy akcent w nogach więc potruchtałem spokojnie 11,2 km ale w końcówce zrobiłem 11x schody - 94 stopnie, około 15m w górę.
W trakcie biegu zauważyłem, że puls strasznie mi wariuje, biegłem z górki to szedł do góry, na schodach to już w ogóle były jakieś bzdury.
Miałem pas na sobie ale podejrzewałem, że chyba pas nie załapał i puls idzie z nadgarstka i tak było.
Pogoda była jeszcze bardzo przyjemna do biegania.
Po południu wymieniłem w pasie baterię. Wcześniej w apce Connect miałem też problem z synchronizacją danych z pasa.
Connect wyrzucał ciągle błąd synchronizacji.
Wieczorem pogoda dała niezły popis. Przez godzinę grzmot gonił kolejny grzmot. Niebo co chwilę zmieniało kolory.
Ciemne chmury przeplatały się z przebijającym się słońcem.
Lał deszcz, padał grad.
Udało mi się uchwycić takie widoki - zdjęcie realne bez koloryzowania, w rzeczywistości wyglądało to jeszcze ciekawiej:
Niedziela:
Od soboty pogoda zrobiła się niezbyt pewna. Co chwilę przewalały się burze.
Rano było jeszcze znośnie ale jakoś nie chciało mi się wychodzić na bieganie.
Pozbierałem się dopiero w południe. Chciałem zrobić longa ale ze względu na możliwe burze, postanowiłem się nie oddalać za bardzo od domu.
Do kamizelki biegowej zapakowałem nawet kurtkę biegową przeciwdeszczową. Zabrałem 2x600ml wody z elektrolitami i dwa batony sportowe "Petarda"
Taki: https://www.rossmann.pl/Produkt/Batony- ... 97329,8414
No niestety tego dnia wszystko było na nie oprócz mnie samego
Pierwsze to sobie trochę, po wczorajszych schodach, zabetonowałem łydki, no ale to akurat efekt spodziewany, dlatego było tylko x11
Wczoraj pas się nie połączył, jak napisałem wymieniłem baterię. Niestety jak zacząłem biec to patrzę a tam jakieś bzdury. Puls od razu 150 a za chwilę spadek do 70. Około 2-go km zdjąłem pas i schowałem go do plecaka.
Zaczęło po chwili padać, puls z nadgarstka zrobił się totalnie bzdurny. Przyszła burza, sypnęło gradem. Zlało mnie momentalnie. Postanowiłem nie wyciągać kurtki bo to było już bez sensu.
Około 14-go km przeniosłem zegarek na prawą rękę. Puls się trochę poprawił ale później też głupiał. Chyba dlatego, że mnie co chwilę zalewał deszcz. Buty, skarpetki i stopy miałem całe przemoczone.
Przemokłem i zaczęło mi się robić zimno, odruchowo przyśpieszałem by się rozgrzać.
Dodatkowo okazało się, że w nowych spodenkach Attiq, o których wcześniej wspomniałem, mam rozwaloną boczną kieszeń.
Dobrze, że tam wkładałem chusteczki a nie telefon. Pas i spodenki będę reklamował, co za pech.
Ten baton energetyczny "Petarda" tak mi zapchał żołądek, że miałem dość. Jest dość twardy. Jadłem go i popijałem chyba przez 2 km, jeśli nie dłużej - serio Drugiego nie ruszyłem.
Początkowo planowałem dociągnąć jakoś do 30-stu km, tak by w tygodniu dobić do 100 km.
Na chwilę ustało lać to jeszcze postanowiłem biec.
Na 33-cim km złapała mnie kolejna burza, już lekko wkurzony dokręciłem do 35km, a co
Naszła mnie nawet myśl, by przy domu dokręcić do 42,2 km ale odpuściłem, przede wszystkim dlatego, że miałem zbyt przemoczone stopy i ciągle lało. Po zdjęciu butów i skarpet wyglądały jak stopy niemowlaka, takie pomarszczone
Na puls nie ma co patrzeć. Myślę, że spokojnie mieściłem się w zakresie 120-130 bpm. W Stryd mam 99% w pierwszym zakresie mocy Z1.
Relive: https://www.relive.cc/view/vXOnG9N7JB6
Jak się okazało, to wybrałem najgorszą porę na bieg tej niedzieli, taką dla twardzieli
Oczywiście ćwiczenia też w tym tygodniu były
Tydzień z całkiem fajnym przebiegiem i dość dobrze to weszło.
Dodam, że dziś z rana pobiegłem 20km @5:06 na samopoczucie i biegło mi się dobrze, więc jestem zadowolony i oby to tak dalej szło.
Jutro Pfizer i dostosuję bieganie do samopoczucia.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Robię osobny wpis odnośnie zastrzyków w kolana - czasami na forum ktoś o to pyta.
Dla jasności: ja te zastrzyki przyjmuję co roku, chyba od 2013 r., po przejściu badań, po operacji kolan (posypały się po chemioterapii w czasie wchodzenia po schodach) i takim zaleceniu od ortopedy.
Nie jest to takie moje "widzimisię".
Zaczynałem od zastrzyków w serii trzech co tydzień w jedno kolano.
Później za namową dałem się przekonać do BIOVISC ORTHO SINGLE 3%:
https://medsport-polska.pl/produkt/biov ... ho-single/
To jeden zastrzyk w kolano z zawartością "3% wiskoelastycznym roztworem kwasu hialuronowego".
Ten preparat przyjmowałem przez ostatnie 5 lat i byłem z niego zadowolony.
W tym roku dałem się namówić na HYMOVIS HYADD 4:
https://medsport-polska.pl/produkt/hymovis-hyadd4/
Strona domowa:
https://www.hymovis.net/discovering_hymovis/
Wideo:
http://www.hymovis.it/wp-content/upload ... (2015).mp4
Jest to hydrożel na bazie kwasu hialuronowego z nową technologią pozwalającą zachować wszystkie swoje właściwości nawet po wielokrotnych wstrząsach na stawy - dedykowany bardziej dla sportowców.
Zastrzyki dotarły do mnie we wtorek a w czwartek byłem już u ortopedy na ich podaniu.
Ze względu na ich gęstą konsystencję lekarz użył większej igły - niezbyt przyjemne jest wchodzenie taką igłą "w kolana"
Po podaniu zalecane jest wstrzymanie od intensywnych treningów przez 48h, w tym siłowych obciążających kolana.
Jak najbardziej można chodzić a nawet truchtać, by się to dobrze rozprowadziło i nie powodowało miejscowego ucisku.
Przez pierwsze dwie doby kolana mnie bolały (też pod kolanami). Standardowa sytuacja z takim produktem.
Od razu jednak poczułem zmianę na plus wchodząc już po schodach.
Producent zaleca by najlepiej przyjąć takie dwie dawki w odstępie tydzień lub 2 tygodnie, jednak ze względu na cenę przyjąłem jedną dawkę.
Zobaczymy na jak długo to starczy.
Obiecałem sprzedawcy informację zwrotną i tu za jakiś czas zapewne też coś o tym napiszę.
Jeszcze istotna sprawa.
Bardzo ważne jest by takie zastrzyki podał nam lekarz, który wie jak to się robi i ma z tym doświadczenie, inaczej kasa pójdzie gdzieś w kolano ale nie tam gdzie trzeba.
Dla jasności: ja te zastrzyki przyjmuję co roku, chyba od 2013 r., po przejściu badań, po operacji kolan (posypały się po chemioterapii w czasie wchodzenia po schodach) i takim zaleceniu od ortopedy.
Nie jest to takie moje "widzimisię".
Zaczynałem od zastrzyków w serii trzech co tydzień w jedno kolano.
Później za namową dałem się przekonać do BIOVISC ORTHO SINGLE 3%:
https://medsport-polska.pl/produkt/biov ... ho-single/
To jeden zastrzyk w kolano z zawartością "3% wiskoelastycznym roztworem kwasu hialuronowego".
Ten preparat przyjmowałem przez ostatnie 5 lat i byłem z niego zadowolony.
W tym roku dałem się namówić na HYMOVIS HYADD 4:
https://medsport-polska.pl/produkt/hymovis-hyadd4/
Strona domowa:
https://www.hymovis.net/discovering_hymovis/
Wideo:
http://www.hymovis.it/wp-content/upload ... (2015).mp4
Jest to hydrożel na bazie kwasu hialuronowego z nową technologią pozwalającą zachować wszystkie swoje właściwości nawet po wielokrotnych wstrząsach na stawy - dedykowany bardziej dla sportowców.
Zastrzyki dotarły do mnie we wtorek a w czwartek byłem już u ortopedy na ich podaniu.
Ze względu na ich gęstą konsystencję lekarz użył większej igły - niezbyt przyjemne jest wchodzenie taką igłą "w kolana"
Po podaniu zalecane jest wstrzymanie od intensywnych treningów przez 48h, w tym siłowych obciążających kolana.
Jak najbardziej można chodzić a nawet truchtać, by się to dobrze rozprowadziło i nie powodowało miejscowego ucisku.
Przez pierwsze dwie doby kolana mnie bolały (też pod kolanami). Standardowa sytuacja z takim produktem.
Od razu jednak poczułem zmianę na plus wchodząc już po schodach.
Producent zaleca by najlepiej przyjąć takie dwie dawki w odstępie tydzień lub 2 tygodnie, jednak ze względu na cenę przyjąłem jedną dawkę.
Zobaczymy na jak długo to starczy.
Obiecałem sprzedawcy informację zwrotną i tu za jakiś czas zapewne też coś o tym napiszę.
Jeszcze istotna sprawa.
Bardzo ważne jest by takie zastrzyki podał nam lekarz, który wie jak to się robi i ma z tym doświadczenie, inaczej kasa pójdzie gdzieś w kolano ale nie tam gdzie trzeba.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Maj 2021 Tydzień 4: 17-23.05 - 115 km
To był trochę zwariowany tydzień
Poniedziałek:
20 km biegu spokojnego
Po niedzielnym biegu 35 km, ta dwudziestka weszła naprawdę fajnie.
Jak wybiegłem zaczęło padać i myślałem, że mam ponownie pecha, ale po chwili przestało i wyszło piękne słonko.
Nie miałem nic do picia i jedzenia i pod koniec już mnie lekko suszyło.
Na drzewie siedział sobie dzięcioł, jak chciałem mu zrobić zdjęcie to cwaniak skakał dookoła pnia
Udało się go chwycić jak już zmieniał drzewo:
Żab na trasie nie widziałem
Relive: https://www.relive.cc/view/vZqNnW1YPGq
Wtorek:
Nie biegałem ale dzień był dość zakręcony.
W tym dniu reklamowałem pas Garmina (godzina na telefonie) oraz wysłałem spodenki Attiq na reklamację.
Na 10.00 miałem szczepienie i wybrałem się tam pieszo. Wszystko poszło bardzo sprawnie i wpadł spacer 13,4 km.
Pogoda była ładna ale już przed domem złapała mnie ulewa z gradem, na szczęście miałem parasol
Relive: https://www.relive.cc/view/vXvLdWjYB7v
W trakcie tego spaceru miałem odebrać od kolegi pas HR, ale zapomniałem i po południu jeszcze pochodziłem 5km pomiędzy kolejnymi burzami
Środa:
15 km BS + przebieżki.
Po szczepieniu czułem się dobrze ale zapobiegawczo postanowiłem zrobić tylko bieg spokojny, a dla odmulenia co 1 km robiłem przebieżki około 25 s każda.
Na bieg wybrałem się z rana bo później musiałem czekać na kuriera, który miał odebrać pas Garmina.
Bieg już z pożyczonym pasem
Pogoda sprzyjała, słonko i 15 st.
Po południu jeszcze 8 km spaceru.
Tego dnia zadzwonił do mnie kolega Przemek i zaproponował bym z nim jutro z rana pobiegał coś szybciej na Arkonce.
Nawet mi to pasowało bo dziś akurat akcent odpuściłem.
Czwartek:
Bieg tempowy 15 km.
Przemek miał w planie pobiec mocno 8km tempem około 4:30.
Na początek 3,75 km rozgrzewki i po tym ruszyliśmy.
Wspólne 8,08 km wyszło średnio po 4:28. Przemek bieg zakończył a ja dalej poleciałem już solo.
Czułem się dobrze i lekko podkręciłem tempo robiąc jeszcze solo 7 km tempem 4:17.
W sumie wyszło mocne 15km śr. tempem 4:23 na fajnym pulsie.
Od żony Przemka dostałem też medal za WFL 2021 - nie wiem jak ona to zrobiła
Po południu poszedłem na opisywane wyżej zastrzyki w kolana. Zrobiłem 10 km spaceru.
Piątek:
Dzień bez biegania ale przyznam, że mnie trochę nosiło i musiałem się powstrzymywać by nie iść
W tym dniu przespacerowałem w sumie ponad 10 km. Godzinę spędziłem też na Policji zeznając jako świadek w sprawie, podczas której rozwaliłem sobie rękę. Jak napisałem - trochę zakręcony tydzień
Sobota:
15,4 km BS + górki
Z kolanami już było lepiej więc wybrałem się na bieg w Parku Kasprowicza gdzie pobiegałem trochę na górce.
Podbieg miał około 20m wznosu ale wbiegałem na górkę trzema trasami o różnej długości, około: 300, 200 i 100 m.
Na dystansie 8 km wpadło ~300m przewyższeń i trochę mnie to umęczyło tym bardziej w nogach siedział jeszcze czwartkowy ciągły.
Z pogodą się udało a jak wszedłem do domu to lunęło
Niedziela:
Spokojne wybieganie 44 km
Prognozy przewidywały, ze w niedzielę ma być ładnie ale z samego rana. Planowałem około 6 rano wybrać się na bieg.
Wieczorem naszykowałem sobie już wszystko.
Wstałem jednak wcześniej i już o równej 5:00 zacząłem bieg.
Rano nic nie jadłem i nie piłem, ze sobą zabrałem 1,2 l elektrolitów (+0,5l zapasu w plecaku) i 3 musy owocowe. Oprócz zapasu wszystko zużyłem.
Pogoda była super, piękny wschód słonka i prawie w ogóle nie wiało.
Założenia miałem takie by spokojnie pobiegać około 4 godzin na średnim pulsie w pierwszej strefie.
Pobiegłem nad Jezioro Dąbie. Mam tam 12km przez miasto. Nad linią brzegową zrobiłem w obie strony 18km (cross).
Przyroda i pogoda zachwycała. Było pełno zwierząt, ptaków, owadów.
Zdjęcia nie są w stanie oddać całego uroku
Jak wróciłem z powrotem do miasta, po około 30 km i 3h biegu, to pogoda zaczęła się zmieniać.
Pojawiło się już sporo chmur i zaczął wiać zachodni wiatr, czyli taki w twarz bo biegłem w kierunku zachodnim - ale nawet mi to pasowało, bo doszedł czynnik chłodzący.
Na 38-tym km okazało się, że chodnik jest rozkopany i musiałem wbiec po schodach nad Estakadę i dostać się na drugą stronę
Już w pobliżu domu czułem się nadal dobrze, puls cały czas był w strefie 1 pomimo, że odpikał już 40-sty km, picie się kończyło, mus ostatni zjadłem na około 31-szym km, ale nie odczuwałem żadnego odpływu energii. W plecaku miałem jeszcze jedną zapasową softflaskę 0,5 l z elektrolitami, ale nie czułem potrzeby jej wyciągania.
Postanowiłem pobiec końcówkę szerszym łukiem i tak finalnie zrobiłem 44 km.
Średni puls wyszedł nawet w strefie regeneracyjnej. Tempa w ogóle nie pilnowałem i nawet się zaskoczyłem, że takie wyszło. Maraton z tego Garmin zaliczył mi w 3:54:35
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqo82XQKKv
Po południu był jeszcze spacer z żoną 7,4 km.
***
Dziś też czuję się dobrze. Po południu wyjdę na jakiś bieg regeneracyjny. Na razie czekam aż ekipa przyjdzie mi wymienić ciepłomierz
To był trochę zwariowany tydzień
Poniedziałek:
20 km biegu spokojnego
Po niedzielnym biegu 35 km, ta dwudziestka weszła naprawdę fajnie.
Jak wybiegłem zaczęło padać i myślałem, że mam ponownie pecha, ale po chwili przestało i wyszło piękne słonko.
Nie miałem nic do picia i jedzenia i pod koniec już mnie lekko suszyło.
Na drzewie siedział sobie dzięcioł, jak chciałem mu zrobić zdjęcie to cwaniak skakał dookoła pnia
Udało się go chwycić jak już zmieniał drzewo:
Żab na trasie nie widziałem
Relive: https://www.relive.cc/view/vZqNnW1YPGq
Wtorek:
Nie biegałem ale dzień był dość zakręcony.
W tym dniu reklamowałem pas Garmina (godzina na telefonie) oraz wysłałem spodenki Attiq na reklamację.
Na 10.00 miałem szczepienie i wybrałem się tam pieszo. Wszystko poszło bardzo sprawnie i wpadł spacer 13,4 km.
Pogoda była ładna ale już przed domem złapała mnie ulewa z gradem, na szczęście miałem parasol
Relive: https://www.relive.cc/view/vXvLdWjYB7v
W trakcie tego spaceru miałem odebrać od kolegi pas HR, ale zapomniałem i po południu jeszcze pochodziłem 5km pomiędzy kolejnymi burzami
Środa:
15 km BS + przebieżki.
Po szczepieniu czułem się dobrze ale zapobiegawczo postanowiłem zrobić tylko bieg spokojny, a dla odmulenia co 1 km robiłem przebieżki około 25 s każda.
Na bieg wybrałem się z rana bo później musiałem czekać na kuriera, który miał odebrać pas Garmina.
Bieg już z pożyczonym pasem
Pogoda sprzyjała, słonko i 15 st.
Po południu jeszcze 8 km spaceru.
Tego dnia zadzwonił do mnie kolega Przemek i zaproponował bym z nim jutro z rana pobiegał coś szybciej na Arkonce.
Nawet mi to pasowało bo dziś akurat akcent odpuściłem.
Czwartek:
Bieg tempowy 15 km.
Przemek miał w planie pobiec mocno 8km tempem około 4:30.
Na początek 3,75 km rozgrzewki i po tym ruszyliśmy.
Wspólne 8,08 km wyszło średnio po 4:28. Przemek bieg zakończył a ja dalej poleciałem już solo.
Czułem się dobrze i lekko podkręciłem tempo robiąc jeszcze solo 7 km tempem 4:17.
W sumie wyszło mocne 15km śr. tempem 4:23 na fajnym pulsie.
Od żony Przemka dostałem też medal za WFL 2021 - nie wiem jak ona to zrobiła
Po południu poszedłem na opisywane wyżej zastrzyki w kolana. Zrobiłem 10 km spaceru.
Piątek:
Dzień bez biegania ale przyznam, że mnie trochę nosiło i musiałem się powstrzymywać by nie iść
W tym dniu przespacerowałem w sumie ponad 10 km. Godzinę spędziłem też na Policji zeznając jako świadek w sprawie, podczas której rozwaliłem sobie rękę. Jak napisałem - trochę zakręcony tydzień
Sobota:
15,4 km BS + górki
Z kolanami już było lepiej więc wybrałem się na bieg w Parku Kasprowicza gdzie pobiegałem trochę na górce.
Podbieg miał około 20m wznosu ale wbiegałem na górkę trzema trasami o różnej długości, około: 300, 200 i 100 m.
Na dystansie 8 km wpadło ~300m przewyższeń i trochę mnie to umęczyło tym bardziej w nogach siedział jeszcze czwartkowy ciągły.
Z pogodą się udało a jak wszedłem do domu to lunęło
Niedziela:
Spokojne wybieganie 44 km
Prognozy przewidywały, ze w niedzielę ma być ładnie ale z samego rana. Planowałem około 6 rano wybrać się na bieg.
Wieczorem naszykowałem sobie już wszystko.
Wstałem jednak wcześniej i już o równej 5:00 zacząłem bieg.
Rano nic nie jadłem i nie piłem, ze sobą zabrałem 1,2 l elektrolitów (+0,5l zapasu w plecaku) i 3 musy owocowe. Oprócz zapasu wszystko zużyłem.
Pogoda była super, piękny wschód słonka i prawie w ogóle nie wiało.
Założenia miałem takie by spokojnie pobiegać około 4 godzin na średnim pulsie w pierwszej strefie.
Pobiegłem nad Jezioro Dąbie. Mam tam 12km przez miasto. Nad linią brzegową zrobiłem w obie strony 18km (cross).
Przyroda i pogoda zachwycała. Było pełno zwierząt, ptaków, owadów.
Zdjęcia nie są w stanie oddać całego uroku
Jak wróciłem z powrotem do miasta, po około 30 km i 3h biegu, to pogoda zaczęła się zmieniać.
Pojawiło się już sporo chmur i zaczął wiać zachodni wiatr, czyli taki w twarz bo biegłem w kierunku zachodnim - ale nawet mi to pasowało, bo doszedł czynnik chłodzący.
Na 38-tym km okazało się, że chodnik jest rozkopany i musiałem wbiec po schodach nad Estakadę i dostać się na drugą stronę
Już w pobliżu domu czułem się nadal dobrze, puls cały czas był w strefie 1 pomimo, że odpikał już 40-sty km, picie się kończyło, mus ostatni zjadłem na około 31-szym km, ale nie odczuwałem żadnego odpływu energii. W plecaku miałem jeszcze jedną zapasową softflaskę 0,5 l z elektrolitami, ale nie czułem potrzeby jej wyciągania.
Postanowiłem pobiec końcówkę szerszym łukiem i tak finalnie zrobiłem 44 km.
Średni puls wyszedł nawet w strefie regeneracyjnej. Tempa w ogóle nie pilnowałem i nawet się zaskoczyłem, że takie wyszło. Maraton z tego Garmin zaliczył mi w 3:54:35
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqo82XQKKv
Po południu był jeszcze spacer z żoną 7,4 km.
***
Dziś też czuję się dobrze. Po południu wyjdę na jakiś bieg regeneracyjny. Na razie czekam aż ekipa przyjdzie mi wymienić ciepłomierz
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Od kilku dni coś się kiepsko czuję i nie do końca wiem z czego to wynika
Od soboty ciągle boli mnie głowa, takie całodobowe ćmienie, nie wiem jak to dokładnie określić.
Szczepienie miałem w zeszły wtorek i to raczej nie byłby taki opóźniony efekt? Może te zastrzyki w kolana mają taki skutek uboczny? Zawsze to ingerencja w ciało.
Po zastrzykach bolało mnie pod kolanami. W sobotę to odpuściło a wczoraj ponownie mnie coś chwyciło pod lewym kolanem.
Jutro mam i tak wizytę u mojej fizjo, to jej przedstawię sprawę - myślałem, że dziś i już prawie się wybrałem
Postanowiłem też zrobić sobie ten pakiet badań: https://diag.pl/sklep/pakiety/e-pakiet- ... ve-medium/
Jutro z rana się wybiorę.
Przez sytuację covidową część badań mam i tak przełożoną na później a one nie obejmują zakresu "dla sportowców".
Ten tydzień będzie "krokiem w tył".
Od soboty ciągle boli mnie głowa, takie całodobowe ćmienie, nie wiem jak to dokładnie określić.
Szczepienie miałem w zeszły wtorek i to raczej nie byłby taki opóźniony efekt? Może te zastrzyki w kolana mają taki skutek uboczny? Zawsze to ingerencja w ciało.
Po zastrzykach bolało mnie pod kolanami. W sobotę to odpuściło a wczoraj ponownie mnie coś chwyciło pod lewym kolanem.
Jutro mam i tak wizytę u mojej fizjo, to jej przedstawię sprawę - myślałem, że dziś i już prawie się wybrałem
Postanowiłem też zrobić sobie ten pakiet badań: https://diag.pl/sklep/pakiety/e-pakiet- ... ve-medium/
Jutro z rana się wybiorę.
Przez sytuację covidową część badań mam i tak przełożoną na później a one nie obejmują zakresu "dla sportowców".
Ten tydzień będzie "krokiem w tył".
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Nie będzie o bieganiu
Nie chce mi się pisać, po prostu nie chce, ale jakoś się zebrałem.
Wczoraj miałem nawet myśli by sobie dać z tym spokój. Chyba to wynika z mojego ostatniego samopoczucia.
Ostatnio napisałem o bólach głowy i to była po prostu masakra. Tak długo i intensywnie nigdy mnie głowa nie bolała.
Jak jeden dzień głowa boli, łykasz tabletkę i jak pomaga to zapominasz o sprawie. Dla mnie taką sprawdzoną i pomagającym tabletką jest Saridon - na bazie paracetamolu, wspominam bo jest to istotne.
Ból od soboty się stopniowo potęgował. We wtorek był już okropny. Rano łyknąłem tabletkę, zadziałała na trochę, góra z 3h. Później już nie chciałem brać tabletki, bo w środę rano postanowiłem zrobić komplet badań i nie chciałem by tabletka w jakiś sposób zaburzała wyniki tych badań.
Męczyłem się więc do samego rana. W nocy co chwilę zasypiałem i budziłem się z bólem głowy. Ból ten obejmował całą głowę, z którą nie wiedziałem już co mam zrobić.
O 8 rano poszedłem na badania i zaraz po tym wziąłem tabletkę.
Wieczorem miałem już wyniki badań. Co ciekawe wyniki mam najlepsze odkąd jestem w remisji.
Poziom witaminy D metabolit 25(OH) mam 21,2 ng/ml - nisko ale nie suplementowałem się przez zimę.
Podniesiony miałem też poziom kortyzolu ale biorąc pod uwagę noc poprzedzającą badanie, to jest to w pełni zrozumiałe.
Kupiłem sobie suple i będę je przyjmował:
Próby wątrobowe są super i świadczy to, że dobrze zaadaptowałem się do spokojnego klepania kilometrów. Zawsze po maratonie miałem podwyższony poziom ALAT i ASPAT, a tu po niedzielnym 44km nie ma śladu.
Ferrytyna, żelazo, jonogram oraz wszystkie próby tarczycowe w normach.
Co ważne CRP miałem zaledwie 1,34.
Wracamy do bólu głowy.
Nie chciałem brać za dużo tabletek ale ta, którą rano łyknąłem działała tylko kilka godzin, zdążyłem jeszcze zaliczyć wizytę u mojej fizjo.
Po południu łyknąłem drugą tabletkę by jakoś funkcjonować, niestety nocą już nie działała więc znowu się męczyłem.
Od rana dzwoniłem do przychodni, w końcu się udało i oczywiście umówiona tylko teleporada lekarz na piątek.
Pielęgniarka zapytała co ja oczekuję od lekarz - nie skomentuję.
6 dni już walczyłem z uporczywym bólem głowy, na który za bardzo nie pomagały tabletki, których już zgodnie z ulotką nie powinienem przyjmować (do 5-ciu dni).
W piątek około godziny 10.00 zadzwoniła moja lekarz rodzinna. Po krótkiej rozmowie potwierdziła, że to zapewne "niepożądany odczyn poszczepienny" - sam to zasugerowałem.
Szczepienie miałem we wtorek więc zadziałało to z opóźnionym zapłonem, ale zgodnie z informacją:
https://www.medicover.pl/koronawirus/szczepionka/nop/
objawy takie mogą wystąpić nawet do 4 tygodni po szczepieniu.
Dodam, że moją mamę również rozłożyło z kilkudniowym opóźnieniem po Pfizerze -miała jednak inne objawy a tato obie dawki przeszedł bez najmniejszych problemów.
Porada lekarz: "Panie Jarku trzeba to przeczekać, a skoro tych tabletek już się nie powinno dalej przyjmować, to może niech Pan sobie kupi Gripex, też jest na paracetamolu i będzie łagodniejszy".
Dodam, że po szczepieniu lekarze rekomendują przyjmowanie leków na paracetamolu, a nie są zalecane leki NLPZ ani ibuprofen, ponieważ mogą one "osłabiać ochronę poszczepienną". Miałem w domu też Ketonal i dlatego nawet po niego nie sięgałem.
Kupiłem ten nieszczęsny Gripex. W piątek wypiłem dwie saszetki. Wydawało mi się w sobotę rano, że trochę się polepszyło, no to na złość wieczorem mnie walnęło jeszcze mocniej. Nic ten Gripex nie pomagał. W niedzielę do południa nie mogłem podnieść się z łóżka.
W końcu postanowiłem wrócić do Saridonu. Łyknąłem tabletkę i zacząłem jakoś funkcjonować. Okazało się, że tabletka teraz długo trzyma.
Dodam, że w tym czasie nie miałem żadnych problemów z oddychaniem. Temperatura też była w normie, czasami tylko były niewielkie skoki do 37,5, które same szybko ustępowały.
Ból głowy w niedzielę wieczorem już nie nachodził co mnie niezmiernie cieszyło.
Jednak maszyna losująca tym razem wybrała mi sienny katar - tak nagle z niczego zaczęło mi się lać z nosa i tak mam do teraz
W poniedziałek obudziłem się już szczęśliwy bez bólu głowy. 10 dni mnie to strasznie wymęczyło, więc już nawet ten katar mi aż tak nie przeszkadzał.
Zadzwoniłem jednak ponownie do lekarz rodzinnej i stwierdziła, że może to być na tle alergicznym, nie związane z poprzednią sprawą i kazała kupić sobie Claritine Active.
No cóż, sponiewierało mnie okrutnie, jednak nie poddałem się tak łatwo. Jakoś z tym musiałem funkcjonować.
Body Garmina bardzo dobrze wykrywało sytuację. Przez cały tydzień słabo się ładowało, tzn. ja się słabo ładowałem
Skutek uboczny to w tydzień na wadze straciłem 3kg
Siedlak też mnie już skreślił i wieniec zamówił
Poprzednio wspominałem jeszcze o bólu pod kolanem. To musiało być jeszcze od zastrzyków, bo już we wtorek nic nie czułem. W środę jak szedłem do fizjo to nawet 500m się przebiegłem dla testu i wszystko było w porządku.
Jeszcze jeden plus oprócz pozytywnych wyników badań krwi to pochwała od fizjo, która stwierdziła, że widać bardzo duże zmiany na plus.
Kręgosłup pod koniec sierpnia poskładał mnie równo ale przez kilkanaście miesięcy wykonałem ogrom pracy i cieszę się, że przyniosło to efekty. Mam nadzieję, że tak będzie dalej, bo oczywiście dalej nie przestaję wykonywać ćwiczeń wzmacniających.
No cóż, może nie wpis biegowy, ale taki też zrobię. W osobnym wpisie podsumuję ostatni tydzień i cały miesiąc.
To foto niech będzie podsumowaniem tego wpisu:
Nie chce mi się pisać, po prostu nie chce, ale jakoś się zebrałem.
Wczoraj miałem nawet myśli by sobie dać z tym spokój. Chyba to wynika z mojego ostatniego samopoczucia.
Ostatnio napisałem o bólach głowy i to była po prostu masakra. Tak długo i intensywnie nigdy mnie głowa nie bolała.
Jak jeden dzień głowa boli, łykasz tabletkę i jak pomaga to zapominasz o sprawie. Dla mnie taką sprawdzoną i pomagającym tabletką jest Saridon - na bazie paracetamolu, wspominam bo jest to istotne.
Ból od soboty się stopniowo potęgował. We wtorek był już okropny. Rano łyknąłem tabletkę, zadziałała na trochę, góra z 3h. Później już nie chciałem brać tabletki, bo w środę rano postanowiłem zrobić komplet badań i nie chciałem by tabletka w jakiś sposób zaburzała wyniki tych badań.
Męczyłem się więc do samego rana. W nocy co chwilę zasypiałem i budziłem się z bólem głowy. Ból ten obejmował całą głowę, z którą nie wiedziałem już co mam zrobić.
O 8 rano poszedłem na badania i zaraz po tym wziąłem tabletkę.
Wieczorem miałem już wyniki badań. Co ciekawe wyniki mam najlepsze odkąd jestem w remisji.
Poziom witaminy D metabolit 25(OH) mam 21,2 ng/ml - nisko ale nie suplementowałem się przez zimę.
Podniesiony miałem też poziom kortyzolu ale biorąc pod uwagę noc poprzedzającą badanie, to jest to w pełni zrozumiałe.
Kupiłem sobie suple i będę je przyjmował:
Próby wątrobowe są super i świadczy to, że dobrze zaadaptowałem się do spokojnego klepania kilometrów. Zawsze po maratonie miałem podwyższony poziom ALAT i ASPAT, a tu po niedzielnym 44km nie ma śladu.
Ferrytyna, żelazo, jonogram oraz wszystkie próby tarczycowe w normach.
Co ważne CRP miałem zaledwie 1,34.
Wracamy do bólu głowy.
Nie chciałem brać za dużo tabletek ale ta, którą rano łyknąłem działała tylko kilka godzin, zdążyłem jeszcze zaliczyć wizytę u mojej fizjo.
Po południu łyknąłem drugą tabletkę by jakoś funkcjonować, niestety nocą już nie działała więc znowu się męczyłem.
Od rana dzwoniłem do przychodni, w końcu się udało i oczywiście umówiona tylko teleporada lekarz na piątek.
Pielęgniarka zapytała co ja oczekuję od lekarz - nie skomentuję.
6 dni już walczyłem z uporczywym bólem głowy, na który za bardzo nie pomagały tabletki, których już zgodnie z ulotką nie powinienem przyjmować (do 5-ciu dni).
W piątek około godziny 10.00 zadzwoniła moja lekarz rodzinna. Po krótkiej rozmowie potwierdziła, że to zapewne "niepożądany odczyn poszczepienny" - sam to zasugerowałem.
Szczepienie miałem we wtorek więc zadziałało to z opóźnionym zapłonem, ale zgodnie z informacją:
https://www.medicover.pl/koronawirus/szczepionka/nop/
objawy takie mogą wystąpić nawet do 4 tygodni po szczepieniu.
Dodam, że moją mamę również rozłożyło z kilkudniowym opóźnieniem po Pfizerze -miała jednak inne objawy a tato obie dawki przeszedł bez najmniejszych problemów.
Porada lekarz: "Panie Jarku trzeba to przeczekać, a skoro tych tabletek już się nie powinno dalej przyjmować, to może niech Pan sobie kupi Gripex, też jest na paracetamolu i będzie łagodniejszy".
Dodam, że po szczepieniu lekarze rekomendują przyjmowanie leków na paracetamolu, a nie są zalecane leki NLPZ ani ibuprofen, ponieważ mogą one "osłabiać ochronę poszczepienną". Miałem w domu też Ketonal i dlatego nawet po niego nie sięgałem.
Kupiłem ten nieszczęsny Gripex. W piątek wypiłem dwie saszetki. Wydawało mi się w sobotę rano, że trochę się polepszyło, no to na złość wieczorem mnie walnęło jeszcze mocniej. Nic ten Gripex nie pomagał. W niedzielę do południa nie mogłem podnieść się z łóżka.
W końcu postanowiłem wrócić do Saridonu. Łyknąłem tabletkę i zacząłem jakoś funkcjonować. Okazało się, że tabletka teraz długo trzyma.
Dodam, że w tym czasie nie miałem żadnych problemów z oddychaniem. Temperatura też była w normie, czasami tylko były niewielkie skoki do 37,5, które same szybko ustępowały.
Ból głowy w niedzielę wieczorem już nie nachodził co mnie niezmiernie cieszyło.
Jednak maszyna losująca tym razem wybrała mi sienny katar - tak nagle z niczego zaczęło mi się lać z nosa i tak mam do teraz
W poniedziałek obudziłem się już szczęśliwy bez bólu głowy. 10 dni mnie to strasznie wymęczyło, więc już nawet ten katar mi aż tak nie przeszkadzał.
Zadzwoniłem jednak ponownie do lekarz rodzinnej i stwierdziła, że może to być na tle alergicznym, nie związane z poprzednią sprawą i kazała kupić sobie Claritine Active.
No cóż, sponiewierało mnie okrutnie, jednak nie poddałem się tak łatwo. Jakoś z tym musiałem funkcjonować.
Body Garmina bardzo dobrze wykrywało sytuację. Przez cały tydzień słabo się ładowało, tzn. ja się słabo ładowałem
Skutek uboczny to w tydzień na wadze straciłem 3kg
Siedlak też mnie już skreślił i wieniec zamówił
Poprzednio wspominałem jeszcze o bólu pod kolanem. To musiało być jeszcze od zastrzyków, bo już we wtorek nic nie czułem. W środę jak szedłem do fizjo to nawet 500m się przebiegłem dla testu i wszystko było w porządku.
Jeszcze jeden plus oprócz pozytywnych wyników badań krwi to pochwała od fizjo, która stwierdziła, że widać bardzo duże zmiany na plus.
Kręgosłup pod koniec sierpnia poskładał mnie równo ale przez kilkanaście miesięcy wykonałem ogrom pracy i cieszę się, że przyniosło to efekty. Mam nadzieję, że tak będzie dalej, bo oczywiście dalej nie przestaję wykonywać ćwiczeń wzmacniających.
No cóż, może nie wpis biegowy, ale taki też zrobię. W osobnym wpisie podsumuję ostatni tydzień i cały miesiąc.
To foto niech będzie podsumowaniem tego wpisu:
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Wpis biegowy
Podsumowanie maja:
- bieganie: 431 km
- ćwiczenia: 22 h
- spacery: zarejestrowałem: 197 km
Pomimo przeciwności miesiąc został porządnie przepracowany.
*****
Maj 2021 Tydzień 5: 24-30.05 - 70,5 km
Jaki ten tydzień był opisałem wyżej. Jakoś powciskałem biegi (było luźniej) w czasie jak tabletka działała. W tym tygodniu nie odpuściłem też ćwiczeń i wpadło ich w sumie 5h.
Poniedziałek:
10,5 km biegu regeneracyjnego
Głowa dopiero się rozkręcała, rano i tak musiałem łyknąć tabletkę i na bieg wyszedłem po 13-stej.
Pomimo, że dzień wcześniej przebiegłem 44 km to biegło się dobrze ale jak wspominałem trochę zaniepokoił mnie lekki ból/ucisk pod lewym kolanem.
Na szczęście to była raczej jeszcze pozostałość po zastrzykach i we wtorek już nic tam nie czułem.
Była piękna, słoneczna pogoda.
Wtorek:
Dzień bez biegania. Podły dzień ale wpadło 9 km spaceru.
Środa:
Kolejny dzień bez biegania. Bóle głowy nie odpuszczały to dałem sobie spokój.
Spacer 8,8 km przy pogodzie w kratkę.
Czwartek:
Wyniki krwi były bardzo dobre a ja byłem lekko wkurzony po rozmowie z pielęgniarką więc postanowiłem kontrolnie wyjść i pobiegać.
Oddechowo i mięśniowo zero problemów co mnie w sumie cieszyło.
Końcówka maja ale wiał zimny wiatr i musiałem nałożyć rękawki. Ogólnie to lepiej się czułem z takim zimnem.
Piątek:
Bieg spokojny 9,4 km ale wplotłem w niego kontrolny szybki 1km @3:42, więcej nie chciałem się obciążać.
Wieczorem jeszcze 5km spaceru.
Sobota:
Cross na górkach
Pojechałem autem na Arkonkę by pobiegać trochę w lesie po górkach. Nie określałem sobie żadnego dystansu i tempa.
Wpadło ponad 400 m przewyższeń i biegło się całkiem dobrze. Zdziwiłem się nawet średnim tempem.
Ogólnie był to jedyny, jakościowy trening w tym tygodniu i byłem z niego bardzo zadowolony tym bardziej uwzględniając sytuację w jakiej się znalazłem.
W czasie tego biegu testowałem nowy zakup: pas Compressport Free Belt Pro i skarpetki Compressport Trail Pro Racing 3.0.
Pas i skarpetki się sprawdziły.
Relive: https://www.relive.cc/view/vevYX2PByyq
Niedziela:
Do południa się męczyłem i na bieg wyszedłem dopiero przed 16-stą.
Zrobiłem spokojnie 20km trzymając się blisko domu.
Pogoda sprzyjała, było 19 st. w cieniu. Zabrałem picie ale coś mnie brzuch pobolewał, możliwe że już od tych tabletek i za bardzo nie mogłem pić.
Opiszę jeszcze kolejny poniedziałek - ostatni dzień miesiąca, też wyszedłem potruchtać
Poniedziałek 31.05:
Z reklamacji wróciły spodenki od Attiq i nowy pas od Garmina.
8 km biegu regeneracyjnego
Puls niestety z 10 oczek podniesiony ale nie biegło się źle. To był w końcu dzień bez tabletki ale za to z katarem
W tym dniu wpadł też spacer, rano 2km (odbiór przesyłek) a po południu 18 km (dla relaksu, w końcu bez bólu głowy).
Relive z tego spaceru 18 km: https://www.relive.cc/view/vMq57DK8A8O
Kolejny dzień z ładną pogodą.
*****
Zostało praktycznie 4-5 tygodni przygotowań do ultra. Ostatnie 2 tygodnie chcę już sporo zluzować.
Bieganie będę dostosowywał do sytuacji.
Podsumowanie maja:
- bieganie: 431 km
- ćwiczenia: 22 h
- spacery: zarejestrowałem: 197 km
Pomimo przeciwności miesiąc został porządnie przepracowany.
*****
Maj 2021 Tydzień 5: 24-30.05 - 70,5 km
Jaki ten tydzień był opisałem wyżej. Jakoś powciskałem biegi (było luźniej) w czasie jak tabletka działała. W tym tygodniu nie odpuściłem też ćwiczeń i wpadło ich w sumie 5h.
Poniedziałek:
10,5 km biegu regeneracyjnego
Głowa dopiero się rozkręcała, rano i tak musiałem łyknąć tabletkę i na bieg wyszedłem po 13-stej.
Pomimo, że dzień wcześniej przebiegłem 44 km to biegło się dobrze ale jak wspominałem trochę zaniepokoił mnie lekki ból/ucisk pod lewym kolanem.
Na szczęście to była raczej jeszcze pozostałość po zastrzykach i we wtorek już nic tam nie czułem.
Była piękna, słoneczna pogoda.
Wtorek:
Dzień bez biegania. Podły dzień ale wpadło 9 km spaceru.
Środa:
Kolejny dzień bez biegania. Bóle głowy nie odpuszczały to dałem sobie spokój.
Spacer 8,8 km przy pogodzie w kratkę.
Czwartek:
Wyniki krwi były bardzo dobre a ja byłem lekko wkurzony po rozmowie z pielęgniarką więc postanowiłem kontrolnie wyjść i pobiegać.
Oddechowo i mięśniowo zero problemów co mnie w sumie cieszyło.
Końcówka maja ale wiał zimny wiatr i musiałem nałożyć rękawki. Ogólnie to lepiej się czułem z takim zimnem.
Piątek:
Bieg spokojny 9,4 km ale wplotłem w niego kontrolny szybki 1km @3:42, więcej nie chciałem się obciążać.
Wieczorem jeszcze 5km spaceru.
Sobota:
Cross na górkach
Pojechałem autem na Arkonkę by pobiegać trochę w lesie po górkach. Nie określałem sobie żadnego dystansu i tempa.
Wpadło ponad 400 m przewyższeń i biegło się całkiem dobrze. Zdziwiłem się nawet średnim tempem.
Ogólnie był to jedyny, jakościowy trening w tym tygodniu i byłem z niego bardzo zadowolony tym bardziej uwzględniając sytuację w jakiej się znalazłem.
W czasie tego biegu testowałem nowy zakup: pas Compressport Free Belt Pro i skarpetki Compressport Trail Pro Racing 3.0.
Pas i skarpetki się sprawdziły.
Relive: https://www.relive.cc/view/vevYX2PByyq
Niedziela:
Do południa się męczyłem i na bieg wyszedłem dopiero przed 16-stą.
Zrobiłem spokojnie 20km trzymając się blisko domu.
Pogoda sprzyjała, było 19 st. w cieniu. Zabrałem picie ale coś mnie brzuch pobolewał, możliwe że już od tych tabletek i za bardzo nie mogłem pić.
Opiszę jeszcze kolejny poniedziałek - ostatni dzień miesiąca, też wyszedłem potruchtać
Poniedziałek 31.05:
Z reklamacji wróciły spodenki od Attiq i nowy pas od Garmina.
8 km biegu regeneracyjnego
Puls niestety z 10 oczek podniesiony ale nie biegło się źle. To był w końcu dzień bez tabletki ale za to z katarem
W tym dniu wpadł też spacer, rano 2km (odbiór przesyłek) a po południu 18 km (dla relaksu, w końcu bez bólu głowy).
Relive z tego spaceru 18 km: https://www.relive.cc/view/vMq57DK8A8O
Kolejny dzień z ładną pogodą.
*****
Zostało praktycznie 4-5 tygodni przygotowań do ultra. Ostatnie 2 tygodnie chcę już sporo zluzować.
Bieganie będę dostosowywał do sytuacji.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Czerwiec 2021
Tydzień 1: 1-06.06 - 93,1 km; z poniedziałkiem (ostatni dzień maja) 101,1 km
To był tydzień cieknącego i zapchanego nosa. Nie ma co drążyć tematu Najważniejsze, że już głowa nie bolała.
Wtorek:
Tylko spacery 5+9km
Ciepło ale i deszczowo.
Środa:
Interwały 7x1km średnie tempo 4:05 na przerwach okrążenia stadionu 334m.
Pomysł na trening podsunął mi kolega Przemek, który dzień wcześniej dał mi screena co chce biegać
Po poprzednim, ciężkim tygodniu nie za bardzo wiedziałem czego mogę się spodziewać. Postanowiłem spróbować to pobiec ale może tempem 4:10 i ilość powtórzeń dostosować do sytuacji.
W cieniu było 22 st. a interwały biegałem na stadionie w samym słońcu.
Miałem ze sobą 0,4l wody i to było za mało ale trening pomimo to wszedł mi całkiem ładnie.
Pierwsze 1km weszło szybciej niż zakładane 4:10, na drugim trochę zwolniłem, ale czułem się dobrze więc wróciłem do tempa @4:05.
Ostatnie powtórzenie (siódme) lekko podkręciłem. Lapy ręczne co 3 okrążenia na stadionie ~334m.
Całość:
Puls przez słońce poszedł mocno do góry i chciało mi się bardzo pić ale o dziwo źle się nie biegło.
Nie szło zbyt równo biegać bo na stadionie było pełno dzieciaków na zajęciach (stadion należy do pobliskiej szkoły ale jest ogólnodostępny).
Nie polubiłem się niestety z Adiosami. Tak jak na WFL gdzie było gorąco, taki i dziś obtarły mi prawą piętę. Powrót nie był już taki przyjemny
Garmin pokazał, że w tym dniu był "Międzynarodowy Dzień Biegania"
Czwartek:
Dzień wolny więc z żoną wybraliśmy się na spacer. Wpadło ponad 15km zrobione w południe w upale.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqDQkmZnwv
Wymęczył nas trochę ten spacer przez temperaturę ale ja jeszcze wieczorem wyszedłem pobiegać
Relive: https://www.relive.cc/view/vYvrAyLn8xq
Piątek:
Regeneracja, krótki spacer 6,2 km
Kolejny gorący dzień.
Sobota:
Upał nie odpuszczał.
W ramach aklimatyzacji cieplnej wyszedłem na bieg około 15-stej jak było prawie 28st w cieniu.
W tym upale pobiegałem trochę po lokalnych górkach plus dorzuciłem 10x wbiegania po schodach (te same co opisywałem wcześniej).
Zabrałem ze sobą 1,1l izo i wszystko wypiłem.
Lap #14 to schody:
O dziwo źle się nie biegało.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqo8V4x4Kv
Niedziela:
W sumie wspomnę też o poniedziałku, ponieważ tu wpadł taki "tryptyk biegowy" -nazwa własna
Part I
W niedzielę wstałem o 5 i miałem wyjść pobiegać ale bolał mnie brzuch. Poleżałem do 7:20, zacząłem się ubierać i niestety brzuch jeszcze bardziej mnie rozbolał. No masakra.
Zaczęło powoli odpuszczać dopiero po 10-tej.
Zebrałem się na bieg po 11-stej, już w słonecznej patelni, brzuch jeszcze trochę trzymał.
Termometr w cieniu pokazywał 26,6 st, czyli niby było trochę lepiej niż jak biegałem w sobotę.
Słońce mnie jednak bardziej dobijało niż wczoraj, zapewne była wyższa wilgotność bo się dosłownie ze mnie lało i puls poszedł w górę.
Relive: https://www.relive.cc/view/vJOKgw1nQwO
Part II
Na drugą dwudziestkę wybrałem się o 19:30. Było jeszcze ciepło, w cieniu 23st, ale słońce już inaczej operowało powoli zachodząc.
Na początku coś pas z pulsem lekko zwariował ale i tak średni puls zdecydowanie niższy niż w biegu wcześniejszym. Tętno zupełnie regeneracyjne.
Biegło się dobrze.
Relive: https://www.relive.cc/view/v1vjDJoY3J6
Part III
Poniedziałek:
Opisuję ten dzień ale oczywiście nie zliczam go kilometrażowo z poprzednim tygodniem.
Kolejna dwudziestka.
Więc w sumie w 22h zrobione razem 60 km.
Na tym etapie powinno to spokojnie wejść i tak było.
Bałem się trochę deficytu węglowodanów. W niedzielę był cały dzień warzywno-nabiałowy (tak wyszło, nic zamierzonego), po wieczornym biegu piłem tylko wodę a poranny bieg był na czczo.
Zabrałem ze sobą 0,5l wody i jeden mus dziecięcy z Rossmanna.
Nie miałem żadnego zjazdu energetycznego.
Temperatura szybko narasta, jak wybiegałem z domu było 17st a jak wróciłem już 22.
Relive: https://www.relive.cc/view/vE6Jgz2pAgq
W czasie tego biegu znalazłem w trawie smartfona.
Zabrałem go ze sobą. Liczyłem, że może zadzwoni ktoś jeszcze jak biegałem.
Zasadniczo tak było, bo jak przybiegłem do domu to się okazało, że jest aż 5 nieodebranych połączeń ale niestety telefon był po prostu wyciszony.
Położyłem go tak, by mieć go w miarę na oku, czyli by zauważyć wybudzenie ekranu przy połączeniu i to się udało.
Okazało się, że telefon zgubiła kobieta. Podrzuciłem jej zgubę do pracy jak i tak jechałem autem załatwiać różne sprawy.
Ucieszyła się bardzo, wiadomo jaką dziś mają dla nas wartość smartfony
Dostałem też mały, słodki prezent ale najważniejsze, że biegając można też spełnić dobry uczynek
***
Wczoraj dotarły kupione w promocji Altra Escalante 2.5:
Już kilka par butów mam dość ubitych przez bieganie po miejskiej dżungli
Z niskim przebiegiem mam zasadniczo nieszczęsne Adiosy i Adidasy SL20 ale w nich akurat sporo chodzę.
Zapewne będę musiał jeszcze coś dokupić.
U mnie buty nie leżą w pudełkach
Tydzień 1: 1-06.06 - 93,1 km; z poniedziałkiem (ostatni dzień maja) 101,1 km
To był tydzień cieknącego i zapchanego nosa. Nie ma co drążyć tematu Najważniejsze, że już głowa nie bolała.
Wtorek:
Tylko spacery 5+9km
Ciepło ale i deszczowo.
Środa:
Interwały 7x1km średnie tempo 4:05 na przerwach okrążenia stadionu 334m.
Pomysł na trening podsunął mi kolega Przemek, który dzień wcześniej dał mi screena co chce biegać
Po poprzednim, ciężkim tygodniu nie za bardzo wiedziałem czego mogę się spodziewać. Postanowiłem spróbować to pobiec ale może tempem 4:10 i ilość powtórzeń dostosować do sytuacji.
W cieniu było 22 st. a interwały biegałem na stadionie w samym słońcu.
Miałem ze sobą 0,4l wody i to było za mało ale trening pomimo to wszedł mi całkiem ładnie.
Pierwsze 1km weszło szybciej niż zakładane 4:10, na drugim trochę zwolniłem, ale czułem się dobrze więc wróciłem do tempa @4:05.
Ostatnie powtórzenie (siódme) lekko podkręciłem. Lapy ręczne co 3 okrążenia na stadionie ~334m.
Całość:
Puls przez słońce poszedł mocno do góry i chciało mi się bardzo pić ale o dziwo źle się nie biegło.
Nie szło zbyt równo biegać bo na stadionie było pełno dzieciaków na zajęciach (stadion należy do pobliskiej szkoły ale jest ogólnodostępny).
Nie polubiłem się niestety z Adiosami. Tak jak na WFL gdzie było gorąco, taki i dziś obtarły mi prawą piętę. Powrót nie był już taki przyjemny
Garmin pokazał, że w tym dniu był "Międzynarodowy Dzień Biegania"
Czwartek:
Dzień wolny więc z żoną wybraliśmy się na spacer. Wpadło ponad 15km zrobione w południe w upale.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqDQkmZnwv
Wymęczył nas trochę ten spacer przez temperaturę ale ja jeszcze wieczorem wyszedłem pobiegać
Relive: https://www.relive.cc/view/vYvrAyLn8xq
Piątek:
Regeneracja, krótki spacer 6,2 km
Kolejny gorący dzień.
Sobota:
Upał nie odpuszczał.
W ramach aklimatyzacji cieplnej wyszedłem na bieg około 15-stej jak było prawie 28st w cieniu.
W tym upale pobiegałem trochę po lokalnych górkach plus dorzuciłem 10x wbiegania po schodach (te same co opisywałem wcześniej).
Zabrałem ze sobą 1,1l izo i wszystko wypiłem.
Lap #14 to schody:
O dziwo źle się nie biegało.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqo8V4x4Kv
Niedziela:
W sumie wspomnę też o poniedziałku, ponieważ tu wpadł taki "tryptyk biegowy" -nazwa własna
Part I
W niedzielę wstałem o 5 i miałem wyjść pobiegać ale bolał mnie brzuch. Poleżałem do 7:20, zacząłem się ubierać i niestety brzuch jeszcze bardziej mnie rozbolał. No masakra.
Zaczęło powoli odpuszczać dopiero po 10-tej.
Zebrałem się na bieg po 11-stej, już w słonecznej patelni, brzuch jeszcze trochę trzymał.
Termometr w cieniu pokazywał 26,6 st, czyli niby było trochę lepiej niż jak biegałem w sobotę.
Słońce mnie jednak bardziej dobijało niż wczoraj, zapewne była wyższa wilgotność bo się dosłownie ze mnie lało i puls poszedł w górę.
Relive: https://www.relive.cc/view/vJOKgw1nQwO
Part II
Na drugą dwudziestkę wybrałem się o 19:30. Było jeszcze ciepło, w cieniu 23st, ale słońce już inaczej operowało powoli zachodząc.
Na początku coś pas z pulsem lekko zwariował ale i tak średni puls zdecydowanie niższy niż w biegu wcześniejszym. Tętno zupełnie regeneracyjne.
Biegło się dobrze.
Relive: https://www.relive.cc/view/v1vjDJoY3J6
Part III
Poniedziałek:
Opisuję ten dzień ale oczywiście nie zliczam go kilometrażowo z poprzednim tygodniem.
Kolejna dwudziestka.
Więc w sumie w 22h zrobione razem 60 km.
Na tym etapie powinno to spokojnie wejść i tak było.
Bałem się trochę deficytu węglowodanów. W niedzielę był cały dzień warzywno-nabiałowy (tak wyszło, nic zamierzonego), po wieczornym biegu piłem tylko wodę a poranny bieg był na czczo.
Zabrałem ze sobą 0,5l wody i jeden mus dziecięcy z Rossmanna.
Nie miałem żadnego zjazdu energetycznego.
Temperatura szybko narasta, jak wybiegałem z domu było 17st a jak wróciłem już 22.
Relive: https://www.relive.cc/view/vE6Jgz2pAgq
W czasie tego biegu znalazłem w trawie smartfona.
Zabrałem go ze sobą. Liczyłem, że może zadzwoni ktoś jeszcze jak biegałem.
Zasadniczo tak było, bo jak przybiegłem do domu to się okazało, że jest aż 5 nieodebranych połączeń ale niestety telefon był po prostu wyciszony.
Położyłem go tak, by mieć go w miarę na oku, czyli by zauważyć wybudzenie ekranu przy połączeniu i to się udało.
Okazało się, że telefon zgubiła kobieta. Podrzuciłem jej zgubę do pracy jak i tak jechałem autem załatwiać różne sprawy.
Ucieszyła się bardzo, wiadomo jaką dziś mają dla nas wartość smartfony
Dostałem też mały, słodki prezent ale najważniejsze, że biegając można też spełnić dobry uczynek
***
Wczoraj dotarły kupione w promocji Altra Escalante 2.5:
Już kilka par butów mam dość ubitych przez bieganie po miejskiej dżungli
Z niskim przebiegiem mam zasadniczo nieszczęsne Adiosy i Adidasy SL20 ale w nich akurat sporo chodzę.
Zapewne będę musiał jeszcze coś dokupić.
U mnie buty nie leżą w pudełkach
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9046
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Czerwiec 2021
Tydzień 2: 7-13.06 - 101 km
Poniedziałek:
Opisana we wcześniejszym poście "dwudziestka".
Wtorek:
Regeneracja
Środa:
16km w tym 10km średnio w 4:31 ale z lekko narastającym tempem.
Gorąco, jak wybiegałem było już 22 st. w cieniu.
Szybszy odcinek robiłem na pofalowanej pętli w miarę zacienionym miejscu.
Po południu wyjechałem do Rawicza i tam jeszcze wpadło 8 km spaceru.
Czwartek:
14,7 bardzo spokojnego biegu.
Prawie całość w deszczu niestety wiało mocno i było mi w pewnym momencie zimno.
Odcinek pomiędzy 4-13 km to cross.
Piątek:
Odpoczynek od biegu ale wpadły rolki 30,8 km
Zagadka dla moich czytelników: co to za fioletowo kwitnąca roślina, którą widzicie na foto?
Pachnie przepięknie i przyciąga setki tysięcy pszczół.
Zgadujcie zanim Beata tu wpadnie
Zatrzymałem się autem w cieniu przy lesie i jak nakładałem i ściągałem rolki to myślałem, że komary mnie normalnie zjedzą. Masakra, były ich całe tabuny.
Sobota:
W tym dniu miała wpaść wycieczka biegowa w górach ale niestety pogoda była bardzo dynamiczna: burze, wiatr, wyładowania - przełożyliśmy więc wyjazd na niedzielę.
Wpadło tylko kilka kilometrów spaceru.
Niedziela:
Górska wycieczka biegowa.
Spakowałem się już w sobotę wieczorem.
Wstałem po 5-tej rano, poranna toaleta i ruszyłem w podróż. Nic nie jadłem ale zabrałem śniadanie ze sobą. Zajechałem do Wrocławia i zabrałem Łukasza @Jan123 i ruszyliśmy do Bardo. Do Bardo też przyjechał z Opola nasz kolega Sławek.
Namawiałem jeszcze Adama @ziko303 o czym już wspominał w swoim wątku
Takie wspólne bieganie mieliśmy już uzgodnione chyba od zeszłego roku. Musieliśmy tylko się zsynchronizować czasowo i z pogodą.
Łukasz chciał by bieg był po trasie zawodów KBL, które mamy biec w lipcu:
http://dfbg.pl/trasy-biegow/k-b-l-110
Planując trasę brałem pod uwagę, by była możliwość uzupełnienia zapasów a nawet możliwość zjedzenia obiadu.
W zeszłym roku zrobiliśmy podobne wspólne bieganie pod koniec czerwca, pisałem o tym w tym wpisie:
viewtopic.php?f=27&t=60447&p=1020995#p1020995
Tym razem punktem wyjścia była miejscowość Bardo. Na ultra będziemy mieli tu przepak.
Zaplanowałem trasę w ten sposób, że bieg był w jedną stronę do Przełęczy Kłodzkiej około 12km, później powrót do Bardo, gdzie mieliśmy uzupełnić zapasy i kolejna część to bieg też ~12 km w drugą stronę do Przełęczy Wilczej i powrót do Bardo.
Prawie całość po niebieskim szlaku, tak akurat leci też trasa KBL. Nasza trasa obejmowała około 57-81 km odcinek zawodów.
Zaplanowana całość miała ~48 km ale w planie było zrobić 50 km.
Tak mniej więcej wyglądała trasa: https://mapa-turystyczna.pl/route/2c15# ... 6.75346/13
Tu opisałem punkty na profilu wysokości z Connect:
W Bardo byliśmy o 8:20. Ja zjadłem zaległe śniadanie. Nałożyliśmy sprzęt na siebie i o 8:38 spokojnie ruszyliśmy w stronę Przełęczy Kłodzkiej.
Początek to podejście na Kalwarię, szliśmy spokojnie, trzeba było przetrawić śniadanie
Później ruszyliśmy w stronę Kłodzkiej Góry.
Na Kłodzkiej Górze jest nowa wieża widokowa, ale postanowiliśmy na nią wejść po nawrotce.
Do Przełęczy Kłodzkiej jest ostry zbieg, tam chwila odpoczynku, wrzucenie coś na ząb i niestety to co się zbiegało teraz trzeba było podchodzić. W górach nie ma nic za darmo
Na Kłodzką Górę trzeba było na chwilę zejść z niebieskiego szlaku.
Wieża jest naprawdę wysoka, na samej górze bardzo mocno wiało. Widoki były przepiękne.
Chwila nam nam tu zeszła, jednak warto było. Ruszyliśmy w stronę Bardo.
Trasa ta sama ale w drugą stronę wszystko i tak wygląda jakoś inaczej
Jak zbiegaliśmy z Kalwarii to pobiegliśmy małym łukiem na Obryw Skalny, gdzie można podziwiać panoramę Bardo i okolicy.
Po drodze schłodziliśmy się wodą w Źródle Maryi: https://polska-org.pl/520142,Bardo,Zrodlo_Marii.html
Łukasz stwierdził, że na koniec biegu wrócimy tu i zatankuje sobie wodę do butelek.
Pomysł fajny ale z parkingu będzie do źródła pod górę a w nogach ~48 km
Zbiegliśmy na dół do Bardo. Na parkingu uzupełniliśmy zapasy w plecaczkach i ruszyliśmy przez miasto. Tu mieliśmy w planach przerwę.
Zabrałem chłopaków na kawę i pyszne, ręcznie robione pierniczki do Bardzkich Pierników: http://www.bardzkiepierniki.pl/
Historia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bardzkie_Pierniki
Wypiliśmy pyszną kawkę, zrobiliśmy też zakupy na wynos. Ja miałem do zrealizowania zamówienie od swojej żony - my znamy to miejsce, chłopaki też się obkupili
Zabrałem zrobione zakupy i z nimi pobiegłem do auta a Sławek z Łukaszem poszukali w tym czasie lokalu, w którym zjedliśmy obiad.
Po tym ruszyliśmy na drugą część w stronę Przełęczy Wilczej.
Ta część trasy jest mniej malownicza niż poprzednia ale w nogi wchodziło.
Przed przełęczą jest góra Wilczak 637 m n.p.m., z której ostro się zbiega na Przełęcz Wilczą 532 m n.p.m. Ten zbieg ma około 400m długości.
No wszystko pięknie ale za chwilę nawrotka i powtórka z rozrywki jak na Przełęczy Kłodzkiej
Dodam, że w czasie zawodów na obu tych przełęczach będą punkty odżywcze, czyli na Przełęczy Wilczej napchasz żołądek i musisz się wspinać
My tu trochę odpoczęliśmy. Ja zrobiłem błąd, bo od Łukasza wziąłem miśki Haribo.
Wchodząc pod górę to te miśki chciały mi wyskoczyć z żołądka
Powrót do Bardo minął nam dość szybko.
Na parkingu pożegnaliśmy się ze Sławkiem, który pojechał na Opole a my z Łukaszem ruszyliśmy, zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, do Źródła Maryi, po wodę.
Ja miałem już w nogach ponad 48 km, Łukasz trochę mniej. U mnie było więcej ponieważ wracałem się z zakupami do auta
Po zatankowaniu wody wróciliśmy na parking.
Wyszło 50 km biegania po górach.
Na czas obiadu zapauzowałem zegarek, ale nie pauzowałem jak odpoczywaliśmy w trakcie biegu oraz jak wchodziłem na wieżę widokową na Kłodzkiej Górze. Garmin pokazuje, że czas ruchu to 6:51:27 a całkowity czas wliczając przerwę na kawę i obiad to 9:05:28.
Relive z muzyką i sporą ilością zdjęć: https://www.relive.cc/view/vZqNnZgdr3q
W zeszłym roku zeszło nam dłużej nawet uwzględniając przerwę na obiad i wtedy było mniej przewyższeń.
W mnie zegarek pokazał 2.371 m przewyższeń, u Łukasza 2.327 m - on nie wchodził na szczyt wieży widokowej, ja też wracałem się do auta. Sławek, który ma Polara VV i biegł 47 km, ma zarejestrowane 2.403 m przewyższeń.
Szkoda, że mam tak daleko w góry i tylko raz udało się tam w tym roku pobiegać przed zawodami. Była okazja przetestować sprzęt, ubiór, odżywianie i kondycję.
Kijki miałem cały czas ze sobą ale były pod plecaczkiem. Nie miałem potrzeby ich użycia na tym dystansie. Gdyby jednak bieg miał być dłuższy to już by zapewne były w użyciu.
Dziś potruchtałem już regeneracyjnie dyszkę. Źle nie jest.
Najsłabsze u mnie ogniwo to "czwórki" - je najbardziej odczuwam (jak zawsze).
Trochę coś tam pobolewa w stopach zapewne od kamieni i lekko czuję trud gór w plecach. Najlepiej wypadają łydki - tu nic.
Tyle na ten tydzień
Tydzień 2: 7-13.06 - 101 km
Poniedziałek:
Opisana we wcześniejszym poście "dwudziestka".
Wtorek:
Regeneracja
Środa:
16km w tym 10km średnio w 4:31 ale z lekko narastającym tempem.
Gorąco, jak wybiegałem było już 22 st. w cieniu.
Szybszy odcinek robiłem na pofalowanej pętli w miarę zacienionym miejscu.
Po południu wyjechałem do Rawicza i tam jeszcze wpadło 8 km spaceru.
Czwartek:
14,7 bardzo spokojnego biegu.
Prawie całość w deszczu niestety wiało mocno i było mi w pewnym momencie zimno.
Odcinek pomiędzy 4-13 km to cross.
Piątek:
Odpoczynek od biegu ale wpadły rolki 30,8 km
Zagadka dla moich czytelników: co to za fioletowo kwitnąca roślina, którą widzicie na foto?
Pachnie przepięknie i przyciąga setki tysięcy pszczół.
Zgadujcie zanim Beata tu wpadnie
Zatrzymałem się autem w cieniu przy lesie i jak nakładałem i ściągałem rolki to myślałem, że komary mnie normalnie zjedzą. Masakra, były ich całe tabuny.
Sobota:
W tym dniu miała wpaść wycieczka biegowa w górach ale niestety pogoda była bardzo dynamiczna: burze, wiatr, wyładowania - przełożyliśmy więc wyjazd na niedzielę.
Wpadło tylko kilka kilometrów spaceru.
Niedziela:
Górska wycieczka biegowa.
Spakowałem się już w sobotę wieczorem.
Wstałem po 5-tej rano, poranna toaleta i ruszyłem w podróż. Nic nie jadłem ale zabrałem śniadanie ze sobą. Zajechałem do Wrocławia i zabrałem Łukasza @Jan123 i ruszyliśmy do Bardo. Do Bardo też przyjechał z Opola nasz kolega Sławek.
Namawiałem jeszcze Adama @ziko303 o czym już wspominał w swoim wątku
Takie wspólne bieganie mieliśmy już uzgodnione chyba od zeszłego roku. Musieliśmy tylko się zsynchronizować czasowo i z pogodą.
Łukasz chciał by bieg był po trasie zawodów KBL, które mamy biec w lipcu:
http://dfbg.pl/trasy-biegow/k-b-l-110
Planując trasę brałem pod uwagę, by była możliwość uzupełnienia zapasów a nawet możliwość zjedzenia obiadu.
W zeszłym roku zrobiliśmy podobne wspólne bieganie pod koniec czerwca, pisałem o tym w tym wpisie:
viewtopic.php?f=27&t=60447&p=1020995#p1020995
Tym razem punktem wyjścia była miejscowość Bardo. Na ultra będziemy mieli tu przepak.
Zaplanowałem trasę w ten sposób, że bieg był w jedną stronę do Przełęczy Kłodzkiej około 12km, później powrót do Bardo, gdzie mieliśmy uzupełnić zapasy i kolejna część to bieg też ~12 km w drugą stronę do Przełęczy Wilczej i powrót do Bardo.
Prawie całość po niebieskim szlaku, tak akurat leci też trasa KBL. Nasza trasa obejmowała około 57-81 km odcinek zawodów.
Zaplanowana całość miała ~48 km ale w planie było zrobić 50 km.
Tak mniej więcej wyglądała trasa: https://mapa-turystyczna.pl/route/2c15# ... 6.75346/13
Tu opisałem punkty na profilu wysokości z Connect:
W Bardo byliśmy o 8:20. Ja zjadłem zaległe śniadanie. Nałożyliśmy sprzęt na siebie i o 8:38 spokojnie ruszyliśmy w stronę Przełęczy Kłodzkiej.
Początek to podejście na Kalwarię, szliśmy spokojnie, trzeba było przetrawić śniadanie
Później ruszyliśmy w stronę Kłodzkiej Góry.
Na Kłodzkiej Górze jest nowa wieża widokowa, ale postanowiliśmy na nią wejść po nawrotce.
Do Przełęczy Kłodzkiej jest ostry zbieg, tam chwila odpoczynku, wrzucenie coś na ząb i niestety to co się zbiegało teraz trzeba było podchodzić. W górach nie ma nic za darmo
Na Kłodzką Górę trzeba było na chwilę zejść z niebieskiego szlaku.
Wieża jest naprawdę wysoka, na samej górze bardzo mocno wiało. Widoki były przepiękne.
Chwila nam nam tu zeszła, jednak warto było. Ruszyliśmy w stronę Bardo.
Trasa ta sama ale w drugą stronę wszystko i tak wygląda jakoś inaczej
Jak zbiegaliśmy z Kalwarii to pobiegliśmy małym łukiem na Obryw Skalny, gdzie można podziwiać panoramę Bardo i okolicy.
Po drodze schłodziliśmy się wodą w Źródle Maryi: https://polska-org.pl/520142,Bardo,Zrodlo_Marii.html
Łukasz stwierdził, że na koniec biegu wrócimy tu i zatankuje sobie wodę do butelek.
Pomysł fajny ale z parkingu będzie do źródła pod górę a w nogach ~48 km
Zbiegliśmy na dół do Bardo. Na parkingu uzupełniliśmy zapasy w plecaczkach i ruszyliśmy przez miasto. Tu mieliśmy w planach przerwę.
Zabrałem chłopaków na kawę i pyszne, ręcznie robione pierniczki do Bardzkich Pierników: http://www.bardzkiepierniki.pl/
Historia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bardzkie_Pierniki
Wypiliśmy pyszną kawkę, zrobiliśmy też zakupy na wynos. Ja miałem do zrealizowania zamówienie od swojej żony - my znamy to miejsce, chłopaki też się obkupili
Zabrałem zrobione zakupy i z nimi pobiegłem do auta a Sławek z Łukaszem poszukali w tym czasie lokalu, w którym zjedliśmy obiad.
Po tym ruszyliśmy na drugą część w stronę Przełęczy Wilczej.
Ta część trasy jest mniej malownicza niż poprzednia ale w nogi wchodziło.
Przed przełęczą jest góra Wilczak 637 m n.p.m., z której ostro się zbiega na Przełęcz Wilczą 532 m n.p.m. Ten zbieg ma około 400m długości.
No wszystko pięknie ale za chwilę nawrotka i powtórka z rozrywki jak na Przełęczy Kłodzkiej
Dodam, że w czasie zawodów na obu tych przełęczach będą punkty odżywcze, czyli na Przełęczy Wilczej napchasz żołądek i musisz się wspinać
My tu trochę odpoczęliśmy. Ja zrobiłem błąd, bo od Łukasza wziąłem miśki Haribo.
Wchodząc pod górę to te miśki chciały mi wyskoczyć z żołądka
Powrót do Bardo minął nam dość szybko.
Na parkingu pożegnaliśmy się ze Sławkiem, który pojechał na Opole a my z Łukaszem ruszyliśmy, zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, do Źródła Maryi, po wodę.
Ja miałem już w nogach ponad 48 km, Łukasz trochę mniej. U mnie było więcej ponieważ wracałem się z zakupami do auta
Po zatankowaniu wody wróciliśmy na parking.
Wyszło 50 km biegania po górach.
Na czas obiadu zapauzowałem zegarek, ale nie pauzowałem jak odpoczywaliśmy w trakcie biegu oraz jak wchodziłem na wieżę widokową na Kłodzkiej Górze. Garmin pokazuje, że czas ruchu to 6:51:27 a całkowity czas wliczając przerwę na kawę i obiad to 9:05:28.
Relive z muzyką i sporą ilością zdjęć: https://www.relive.cc/view/vZqNnZgdr3q
W zeszłym roku zeszło nam dłużej nawet uwzględniając przerwę na obiad i wtedy było mniej przewyższeń.
W mnie zegarek pokazał 2.371 m przewyższeń, u Łukasza 2.327 m - on nie wchodził na szczyt wieży widokowej, ja też wracałem się do auta. Sławek, który ma Polara VV i biegł 47 km, ma zarejestrowane 2.403 m przewyższeń.
Szkoda, że mam tak daleko w góry i tylko raz udało się tam w tym roku pobiegać przed zawodami. Była okazja przetestować sprzęt, ubiór, odżywianie i kondycję.
Kijki miałem cały czas ze sobą ale były pod plecaczkiem. Nie miałem potrzeby ich użycia na tym dystansie. Gdyby jednak bieg miał być dłuższy to już by zapewne były w użyciu.
Dziś potruchtałem już regeneracyjnie dyszkę. Źle nie jest.
Najsłabsze u mnie ogniwo to "czwórki" - je najbardziej odczuwam (jak zawsze).
Trochę coś tam pobolewa w stopach zapewne od kamieni i lekko czuję trud gór w plecach. Najlepiej wypadają łydki - tu nic.
Tyle na ten tydzień
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.