bieganie a psy (tzw. burki wsiowe)
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 21 maja 2003, 16:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Jak radzicie sobie z psami (nie tymi zaprzyjaźnionymi), które z niewiadomych przyczyn podłączają się do biegu a czasem i do czegoś innego. Co robić z właścicielami, którzy tłumaczą się "rzuca się bo Pan biegnie". Ot kilka prostych rad lub historii z zycia wziętych...
roman
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 282
- Rejestracja: 05 mar 2003, 18:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Jak to jest mały burek to z buta go, a jeśli większy to ostry nóż.
(Edited by Tedi at 2:32 pm on Jan. 8, 2004)
(Edited by Tedi at 2:32 pm on Jan. 8, 2004)
Tedi
gg:5688977
[url=http://www.czarnogrod.prv.pl/][b]Czarnogród- przystań każdego wojownika......[/b][/url]
gg:5688977
[url=http://www.czarnogrod.prv.pl/][b]Czarnogród- przystań każdego wojownika......[/b][/url]
- marcin70
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 845
- Rejestracja: 19 cze 2001, 16:17
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: okolice Opola
- Kontakt:
informacji poszukaj na forum, był o tym spory wątek. lenistwo to grzech główny...
[b]I run till it hurts, till my head starts pounding, my legs start burning and my stomach starts chuming.
Then...I turn around and run home.[/b]
www.biegajznami.pl
Then...I turn around and run home.[/b]
www.biegajznami.pl
- lukasz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 256
- Rejestracja: 14 lis 2001, 12:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice Tysiąclecie
łukasz
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 447
- Rejestracja: 21 paź 2002, 11:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
średnio raz na pół roku mam do czynienia ze zbyt agresywnym psem ( pomijam takie, które z zaciekawieniem podbiegają do mnie i co najwyżej wplączą się w nogi). Próbowałem różnych rzeczy. Biegałem z gwizdkiem o bardzo wysokim tonie - odstraszał tylko te "nadtowarzyskie" czyli niegroźne. Wszelkie mechaniczne lub chemiczne środki (ostry nóż, klatka na rekiny, spray, bat itp) wymagają błyskawicznej reakcji, a w moim przypadku to raczej w grę nie wchodzi. Natomiast w grudniu sytuacja zmusiła mnie do sypnięcia bardzo upierdliwemu kundlowi w łep garścią żwiru ze ścieżki w parku. Efekt był piorunujący mimo niewielkiej siły wydatkowanej na obronę. Od tego czasu mam w kieszeni dresu garść łamanego granitu o granulacji poniżej 1 cm. Zgodnie ze statystyką powinna mi się przydać przed maratonem w Krakowie
wirek
-
- Wyga
- Posty: 102
- Rejestracja: 24 sty 2003, 09:50
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
Gdzieś wyczytałem i spowodzeniem stosuje prostą metodę. Schylam się, udaje, że podnoszę kamień i że rzucam nim w psa. Fakt nie potraktowałem tak jeszcze żadnego ogromnego psa ale na burki z sąsiedźtwa idealnie działa.
Paweł
[url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Grupa Trójmiasto[/url]
[url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Grupa Trójmiasto[/url]
-
- Wyga
- Posty: 73
- Rejestracja: 12 lis 2002, 18:05
Hmmm... A ja jak zawsze stanę w obronie biednych burków. A nie lepiej zatrzymać się i spróbować zaprzyjaźnić z takim psem, niż zaraz traktować go zbuta??
Biegacze muszą zrozumieć, że pies naprawdę się was boi kiedy biegniecie i jakaś ewentualna agresja z jego strony jest objawem właśnie strachu. Najlepiej jest się zatrzymać i przejść kilka kroków spokojnie. Przeważnie taki pies powinien się uspokoić i dać wam spokój. Niestety biegaczą przeszkadzają psy, a właścicielom psów biegacze Tak już ten świat urządzony...
Biegacze muszą zrozumieć, że pies naprawdę się was boi kiedy biegniecie i jakaś ewentualna agresja z jego strony jest objawem właśnie strachu. Najlepiej jest się zatrzymać i przejść kilka kroków spokojnie. Przeważnie taki pies powinien się uspokoić i dać wam spokój. Niestety biegaczą przeszkadzają psy, a właścicielom psów biegacze Tak już ten świat urządzony...
Szczęśliwy husky to zmęczony husky!
- krzycho
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2397
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Wybacz, Husky, ale...
Biegam po parku czy lesie, a nie czyimś prywatnym ogródku. W miejscu publicznym pies ma być na smyczy i, jeżeli dobrze sobie przypominam, w kagańcu, jeżeli waży ponad 5 kg. Nie jestem żadnym terminatorem , psy biegające luzem nie przeszkadzają mi zupełnie, o ile własciciel panuje nad nimi. Natomiast tłumaczenia, że Funia tylko chciała sie z Panem przywitać, doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie interesuje mnie zupełnie, czy pies, który wali w moim kierunku, chce sie ze mną przywitac, czy łapać mnie za nogę. Nawet jeżeli to ten pierwszy przypadek, to nie lubię takich dowodów przyjaźni, Ty chyba też nie chciałabyś, żeby każdy napotkany facet rzucał Ci się na szyję...
Biegam po parku czy lesie, a nie czyimś prywatnym ogródku. W miejscu publicznym pies ma być na smyczy i, jeżeli dobrze sobie przypominam, w kagańcu, jeżeli waży ponad 5 kg. Nie jestem żadnym terminatorem , psy biegające luzem nie przeszkadzają mi zupełnie, o ile własciciel panuje nad nimi. Natomiast tłumaczenia, że Funia tylko chciała sie z Panem przywitać, doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie interesuje mnie zupełnie, czy pies, który wali w moim kierunku, chce sie ze mną przywitac, czy łapać mnie za nogę. Nawet jeżeli to ten pierwszy przypadek, to nie lubię takich dowodów przyjaźni, Ty chyba też nie chciałabyś, żeby każdy napotkany facet rzucał Ci się na szyję...
[i]i taaak warrrto żyć[/i]
k
k
- Li
- Wyga
- Posty: 74
- Rejestracja: 26 wrz 2003, 14:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin
moze miałam dotąd sporo szczęścia, ale jak mijałam pieska szczęśliwego (czyt. bez smyczy i kagańca), wystarczało zwolnić, ewentualnie kontrolnie odwrócić się i wyszeptać czule: spadaj, psisynu!
raz tylko w lesie właściwie pożegnałam się z życiem: dwa olbrzymie kundle biegły do mnie z ujadaniem. przyjęłam pozycję obronną (kucnęłam i skuliłam się) i myślałam, czy uda mi się chronić brzuch i twarz, jak będą mnie szarpać.. Na szczęście pozycja ochronna pomogła, straciły zainteresowanie i poszły sobie. Byłam przerażona. Ale nie umiałabym kopnąć psa "prewencyjnie" .
raz tylko w lesie właściwie pożegnałam się z życiem: dwa olbrzymie kundle biegły do mnie z ujadaniem. przyjęłam pozycję obronną (kucnęłam i skuliłam się) i myślałam, czy uda mi się chronić brzuch i twarz, jak będą mnie szarpać.. Na szczęście pozycja ochronna pomogła, straciły zainteresowanie i poszły sobie. Byłam przerażona. Ale nie umiałabym kopnąć psa "prewencyjnie" .
- ulka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 586
- Rejestracja: 10 wrz 2002, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Tychy
Jak pies ujada biegnąc w moja stronę to przechodzę w marsz i to jak na razie pomaga. Jeden mnie nieźle nastraszył jak skoczył do mojego ramienia, widziałam otwartą paszczę i wystawione kły, ale coś go powstrzymało. Właścicielka ze stoickim spokojem stwierdziła, że "nie gryzie".
Zastanawam się, czy na przykład takim żwirkiem w oczy (lub jakimś straszakiem gazowym), nie potraktować nieodpowiedzialnych właścicieli psów. No bo co taki psiak winien, że ma głupich właścicieli?
Zastanawam się, czy na przykład takim żwirkiem w oczy (lub jakimś straszakiem gazowym), nie potraktować nieodpowiedzialnych właścicieli psów. No bo co taki psiak winien, że ma głupich właścicieli?
Tyskie Stowarzyszenie Sportowe
- Hubert
- Wyga
- Posty: 127
- Rejestracja: 12 lut 2003, 20:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Halinów
- Kontakt:
Gdy pewnego razu przebiegalem kolo domostwa, ktorego wlasciciele nie zwykli zamykac furtki, natknalem sie na ich burka, ktory stwierdzil, ze nie tylko podworko, ale i ulica to "jego teren". Na podworku siedziala jego wlascicielka, gapila sie i nic nie robila. Wsciekly juz na psa, krzycze do wlascicielki, zeby go zamknela. A ta mi na to: "A co go bede zamykac, on tez chce sobie pobiegac. Rzuc go pan czyms to ucieknie".
Wiec tak sobie mysle, moze psy to tak z zazdrosci ujadaja. Same biegaja, ale ze nie maja takiej kondychy jak czlowiek to czepiaja .
Wiec tak sobie mysle, moze psy to tak z zazdrosci ujadaja. Same biegaja, ale ze nie maja takiej kondychy jak czlowiek to czepiaja .
Quidquid latine dictum sit, altum videtur - cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze.
- Masiulis
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1140
- Rejestracja: 06 lis 2002, 00:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
dzisiaj chyba psy w Gdyni sie na mnie uwziely
rano pies wyskoczylem mi przed maske samochodu bo jego wlasciciele nie za bardzo sie nim interesowali idac 50 m za nim
potem w lesie spotakalem mloda dziewczyne i pana o kulach ktorzy byli na spacerku z "pieskami" - dwa duze boksery bez kaganca i z taka piekna obroza w kolce
no i te pieski wyraznie chcialy sie ze mna "pobawic" - zatrzymalem sie - dziewczyna je zawolala - ok. porozciagalem sie troche i chcialem poczekac az troche odejda, ale nic z tego po chwili cale towarzystwo zawrocilo i te pieski znowu biegly w moja strone -
znowu sie zatrzymalem - po 10 w koncu moglem pobiec dalej
ale co mnie najbardzie wkurzylo - ich wlasciciele ani przez chwile nie pomysleli ze mozna by je pare minut przypiac do smyczy
po drugie - specjalnie napisalem o tych kulach - przecierz gdyby one byly nawet na smyczy to ten facet by ich nie utrzymal!
a bylo juz tak fajnie ostanio - ludzie sie zatrzymywali - przytrzymywali psa - ja sobie spokojnie przebiegalem - dziekowalem i wszyscy byli zadowoleni
ech....
(Edited by Masiulis at 6:26 pm on Jan. 11, 2004)
rano pies wyskoczylem mi przed maske samochodu bo jego wlasciciele nie za bardzo sie nim interesowali idac 50 m za nim
potem w lesie spotakalem mloda dziewczyne i pana o kulach ktorzy byli na spacerku z "pieskami" - dwa duze boksery bez kaganca i z taka piekna obroza w kolce
no i te pieski wyraznie chcialy sie ze mna "pobawic" - zatrzymalem sie - dziewczyna je zawolala - ok. porozciagalem sie troche i chcialem poczekac az troche odejda, ale nic z tego po chwili cale towarzystwo zawrocilo i te pieski znowu biegly w moja strone -
znowu sie zatrzymalem - po 10 w koncu moglem pobiec dalej
ale co mnie najbardzie wkurzylo - ich wlasciciele ani przez chwile nie pomysleli ze mozna by je pare minut przypiac do smyczy
po drugie - specjalnie napisalem o tych kulach - przecierz gdyby one byly nawet na smyczy to ten facet by ich nie utrzymal!
a bylo juz tak fajnie ostanio - ludzie sie zatrzymywali - przytrzymywali psa - ja sobie spokojnie przebiegalem - dziekowalem i wszyscy byli zadowoleni
ech....
(Edited by Masiulis at 6:26 pm on Jan. 11, 2004)
[url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Grupa Trójmiasto[/url]
"Nie ma drogi do szczescia - szczescie jest droga"
"Nie ma drogi do szczescia - szczescie jest droga"
- Madzikowa
- Wyga
- Posty: 109
- Rejestracja: 27 lis 2003, 12:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
A ja miałam "przygodę" z psem podczas przebieżki w Sylwestra (oczywiście biegałam ok. 15 wlesie, a nie podczas zabawy sylwestrowej:) ).
Biegne sobie jak zwykle brzegiem ścieżki , zamyślona, widze faceta z psem dużym (jakiś doberman chyba to był). Pies wprawdzie na smyczy, ale bez kagańca i idzie środkiem drogi, a jego właściciel po przeciwnj sronie ścieżki. Idą naprzeciw mnie. No i ten pies, jak już goprawie minęłam , rzucił się na mnie i mnie ukąsił w udo. Na szczęście nie mocno, ale bolało jeszcze z jeden dzień, jak dotykała. właściciel odcignął burka, a ja byłam zbyt zaskoczona, żeby coś przedsięwziąć, powiedziałam tylko,żeby uważał na tego psa, bo włanie mnie ugryzł i pobiegłam dalej. Potem pomyślałam,e moe trzeba było go bardzie zbluzgać albo co, ale ja zawróciła, to już ich nie było. Potem oczywiście byłam zła, że nie zareagowałamostrzej.. ale potem zapomniałam i dziś ten wątek!
Jak myślicie, co powinno się zrobić w takiej sytuacji.
Jak by ugryzł do krwi, to trzbea wezwać policję? No bo potrzebny papier, czy pies był szczepiony!!
na ra!
Biegne sobie jak zwykle brzegiem ścieżki , zamyślona, widze faceta z psem dużym (jakiś doberman chyba to był). Pies wprawdzie na smyczy, ale bez kagańca i idzie środkiem drogi, a jego właściciel po przeciwnj sronie ścieżki. Idą naprzeciw mnie. No i ten pies, jak już goprawie minęłam , rzucił się na mnie i mnie ukąsił w udo. Na szczęście nie mocno, ale bolało jeszcze z jeden dzień, jak dotykała. właściciel odcignął burka, a ja byłam zbyt zaskoczona, żeby coś przedsięwziąć, powiedziałam tylko,żeby uważał na tego psa, bo włanie mnie ugryzł i pobiegłam dalej. Potem pomyślałam,e moe trzeba było go bardzie zbluzgać albo co, ale ja zawróciła, to już ich nie było. Potem oczywiście byłam zła, że nie zareagowałamostrzej.. ale potem zapomniałam i dziś ten wątek!
Jak myślicie, co powinno się zrobić w takiej sytuacji.
Jak by ugryzł do krwi, to trzbea wezwać policję? No bo potrzebny papier, czy pies był szczepiony!!
na ra!
Magda[url]http://szymon.mucha.fm.interia.pl[/url]
[url]http://public.fotki.com/Kajetan2/kajetan2[/url]
[url]http://public.fotki.com/Kajetan/kajetan_mucha[/url]
[url]http://public.fotki.com/Kajetan2/kajetan2[/url]
[url]http://public.fotki.com/Kajetan/kajetan_mucha[/url]
- ewa m
- Rozgrzewający Się
- Posty: 11
- Rejestracja: 11 sty 2004, 15:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Hej!
Biegam w sumie od niedawna i na całe szczęście nie spotkałam się jak na razie z agresją ze strony psa (oby jak najdłużej) - a biegam w parku. Ale strasznie wkurza mnie coś innego, a mianowicie to, że ludzie owszem z pieskami do parku przychodzą bardzo chętnie, ale wziać woreczek i sprzątnąć po swoim piesku to im ciężko. I właśnie dlatego nie raz zamiast czerpać radość z biegania, to się denerwuję, zwłaszcza jak spojżę na swoje buty...
Pozdrawiam
Ewa
Biegam w sumie od niedawna i na całe szczęście nie spotkałam się jak na razie z agresją ze strony psa (oby jak najdłużej) - a biegam w parku. Ale strasznie wkurza mnie coś innego, a mianowicie to, że ludzie owszem z pieskami do parku przychodzą bardzo chętnie, ale wziać woreczek i sprzątnąć po swoim piesku to im ciężko. I właśnie dlatego nie raz zamiast czerpać radość z biegania, to się denerwuję, zwłaszcza jak spojżę na swoje buty...
Pozdrawiam
Ewa