MatiR - Pudrowanie trupa
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Tydzień w którym odwiedziłem halę by pobawić się w zawody.
Relację z "testów motorycznych w kolejnej wrzutce".
PONIEDZIAŁEK 08.02.21
VO2max + ABC + 8km 5’00”
Pierwszy trening: 6x 3’/2’30” w formie „Harvard step-up”
Wykonanie: Bez zegarka
Śnieg. Mróz… Nie będę klepać takich treningów na dobrze, a do bieżni nie mam dostępu, więc…
Naparzanka na schodach. Schodek wysokości około 30-30kilka centymetrów.
Wejście-zejście ; wejście-zejście i to w formie biegu…
Umęczyłem się solidnie, po treningu lało się ze mnie konkretnie, a i oddech całkiem solidny…
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma…
Bez ABC, bo pizga złem na dworze. Przed schodkami byłem pobiegać 15-20” bez żadnego pomiaru tak aby się rozruszać i przy okazji zrobić lekką rozgrzewkę, bo z miejsca takie cuda to nie te lata jednak…
P.S VO2max + ABC i rozbieganie to pierwotna wersja treningu, którego nie byłbym w stanie wykonać, ale nazwy nie zmieniam.
WTOREK 09.02.21
13km luźno
Wykonanie: 5,68km ~ 5’54” [33:30]
Śniegu za kostki. Biegane wieczorkiem po ciemku. Śnieg padał. Taki spacerek z przerwą na siku XD
Wczoraj chyba delikatnie naciągnąłem brzuchaty łydki ehh
ŚRODA 10.02.21
BNP 3’/2’/1/’30”
Wykonanie: Mecz +/- 5,2km na linii
Nie będę robić tego „akcentu” bo czuję łydkę. Wolę być niedotrenowany niż kontuzjowany. Awaryjnie pewnie bym zrobił schodki jak w poniedziałek, ale trudno – bywa. Lepiej nie kusić losu, bo aktualny uraz można szybko zaleczyć.
CZWARTEK 11.02.21
WOLNE
Wykonanie: 10,01km ~ 4’27” [44:30]
Trochę śniegu, trochę lodu i uwaga… Asfaltu… Tak. Miejscami dało się biec jak po normalnemu.
Poszedłem wypróbować łydkę i trochę się przewietrzyć, bo nie ukrywam że lekko doskwiera łydeczka… Ni to brzuchaty, ni to część gdzieś bliżej pod kolanem.
Trochę też szukam argumentu za tym by olać sobotę. Raz że warunki do jazdy, a dwa… Jestem bardzo dobrze przygotowany pod kątem bazy (ale może być jeszcze lepiej), ale weryfikacja pod kątem biegu na dystansie MD może być brutalna i zryć mi głowę.
Niemniej jednak. Bieg na pełnym luzie. Zeszło obciążenie z nóg.
PIĄTEK 12.02.21
6km luźno + 3x100m
Wykonanie: WOLNE
Zimno. Jutro pobiegam.
SOBOTA 13.02.21
Testy Motoryczne – Łódź 60m i 2000m
Relacja innym razem.
NIEDZIELA 14.02.21
20km luźno
Wykonanie:
Posędziowałem mecz… 19:00… Przy -11 stopni…
Trzyma mnie lekkie przeziębienie. Łącznie jakieś 5,7km…
Dobra zabawa, ale pogoda… Brrr.
08.02.21 – 14.02.21
Bez podsumowania. Były zawody.
Relację z "testów motorycznych w kolejnej wrzutce".
PONIEDZIAŁEK 08.02.21
VO2max + ABC + 8km 5’00”
Pierwszy trening: 6x 3’/2’30” w formie „Harvard step-up”
Wykonanie: Bez zegarka
Śnieg. Mróz… Nie będę klepać takich treningów na dobrze, a do bieżni nie mam dostępu, więc…
Naparzanka na schodach. Schodek wysokości około 30-30kilka centymetrów.
Wejście-zejście ; wejście-zejście i to w formie biegu…
Umęczyłem się solidnie, po treningu lało się ze mnie konkretnie, a i oddech całkiem solidny…
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma…
Bez ABC, bo pizga złem na dworze. Przed schodkami byłem pobiegać 15-20” bez żadnego pomiaru tak aby się rozruszać i przy okazji zrobić lekką rozgrzewkę, bo z miejsca takie cuda to nie te lata jednak…
P.S VO2max + ABC i rozbieganie to pierwotna wersja treningu, którego nie byłbym w stanie wykonać, ale nazwy nie zmieniam.
WTOREK 09.02.21
13km luźno
Wykonanie: 5,68km ~ 5’54” [33:30]
Śniegu za kostki. Biegane wieczorkiem po ciemku. Śnieg padał. Taki spacerek z przerwą na siku XD
Wczoraj chyba delikatnie naciągnąłem brzuchaty łydki ehh
ŚRODA 10.02.21
BNP 3’/2’/1/’30”
Wykonanie: Mecz +/- 5,2km na linii
Nie będę robić tego „akcentu” bo czuję łydkę. Wolę być niedotrenowany niż kontuzjowany. Awaryjnie pewnie bym zrobił schodki jak w poniedziałek, ale trudno – bywa. Lepiej nie kusić losu, bo aktualny uraz można szybko zaleczyć.
CZWARTEK 11.02.21
WOLNE
Wykonanie: 10,01km ~ 4’27” [44:30]
Trochę śniegu, trochę lodu i uwaga… Asfaltu… Tak. Miejscami dało się biec jak po normalnemu.
Poszedłem wypróbować łydkę i trochę się przewietrzyć, bo nie ukrywam że lekko doskwiera łydeczka… Ni to brzuchaty, ni to część gdzieś bliżej pod kolanem.
Trochę też szukam argumentu za tym by olać sobotę. Raz że warunki do jazdy, a dwa… Jestem bardzo dobrze przygotowany pod kątem bazy (ale może być jeszcze lepiej), ale weryfikacja pod kątem biegu na dystansie MD może być brutalna i zryć mi głowę.
Niemniej jednak. Bieg na pełnym luzie. Zeszło obciążenie z nóg.
PIĄTEK 12.02.21
6km luźno + 3x100m
Wykonanie: WOLNE
Zimno. Jutro pobiegam.
SOBOTA 13.02.21
Testy Motoryczne – Łódź 60m i 2000m
Relacja innym razem.
NIEDZIELA 14.02.21
20km luźno
Wykonanie:
Posędziowałem mecz… 19:00… Przy -11 stopni…
Trzyma mnie lekkie przeziębienie. Łącznie jakieś 5,7km…
Dobra zabawa, ale pogoda… Brrr.
08.02.21 – 14.02.21
Bez podsumowania. Były zawody.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
SOBOTA 13.02.21
Testy Motoryczne – Łódź 60m i 2000m
Tak jak wspomniałem i może Ci co przeglądają tego bloga (nieco uważniej pamiętają).
Bliżej było mi do 28.02 i biegu na 1500m, ale termin nie pasował. Z braku laku wybrałem wycieczkę na 60m i 2000m do hali.
Jechałem bez większych założeń czasowych. Typowo na "zobaczymy co wyjdzie".
Organizatorzy przestrzegali że w hali będzie zimno. Ubrałem się dość grubo i przed samymi startami dopiero ściągałem odzież. Zmiany temperatury, powrót do domu, spory wysiłek na te 2000m sprawił że już podczas powrotu nie dość że kaszlałem (wynik przepalenia w płucach) to jeszcze ciekło mi z nosa…
Info: Pobiegałem do środy tego tygodnia no i poprawy nie było. Próbuję się doleczyć.
60m:8,24
Byłem ciekaw co to będzie. Traktowałem to raczej jako ciekawostkę i przebieżkę przed startem głównym. Z bloków startowych to w życiu może z 3 razy startowałem. Ten blok bardziej mi przeszkadzał niż pomagał i jak go sobie ustawiłem to było takie „ekhm no…”.
Wiem mniej więcej jak wygląda początek w biegu sprinterskim… „Etapy” gdzieś tam mam zakodowane, ale teoria, a praktyka to różne rzeczy. Ot pobiegłem. Machałem nogami na tyle ile mogłem i tyle. O „rzucie” na metę zapomniałem. Typowałem że będzie 8,1, a wyszło nieco więcej. Jak sobie tak biegłem za gostkami to czułem jakbym dreptał w miejscu, a dawałem z siebie maksa
Na takie 200m sądzę że pobiegłbym lepiej, bo bym raczej kadencję utrzymał, a pierwsze metry po wyjściu z bloku i tak wyglądałyby identycznie…
2000m: 6.25.XX
Dobrze rozegrałem „starty” pod kątem godzin, bo byłem fajnie dogrzany przed drugim startem.
O założeniach pisałem w komentarzu… 400m w 1:09. 1000m w 2:58-3:00, a resztę przepycham ile się da z naciskiem, że na ostatnie 200m uda mi się wrócić do pierwotnego tempa…
Ruszyłem ok. Nawet teraz gdzie jestem na bakier z treningami pod MD takie 400m w 1:09 to jest dla mnie nic (mimo że technicznie to biegam jak klocek)… Po iluś metrach jednak przestałem być pacem dla gości, którzy ukończyli bieg w 5:49-5:50… 1000m skończyłem w 3:02 i włączył mi się tryb szuranie jeszcze bardziej…
Przystępując do zawodów wiedziałem że będzie siekiera i że ten mój pomysł to jest mocno przesadzony, ale co mnie przepaliło to ło matko… To było coś na zasadzie… ”I zabiorą mnie… windą… do niebaaa…”.
Nie zabrali, bo kazali szurać. Znaczy się sam chciałem, bo po to przyjechałem, ale tak się toczyłem że hej… W pewnym momencie odwróciłem się tylko dla pewności czy nie będę potrzebować finiszu jak w grudniu, gdzie po przeszuraniu 2800m zrobiłem 200m w 32s i to właściwie grzejąc ostatnie 90m… Stety lub niestety z tyłu czysto, więc „przepychałem” do mety cokolwiek by przepchać. Zamykałem oczy, krzywiłem ryja aby tylko przepchać cokolwiek…
Na mecie gleba na ziemię… Czułem nogi, płuca wyplułem i mnie taki stan trzymał kilka godzin.
Naprawdę nie pamiętam bym aż tak miał ochotę wypluć płuca… Ścięło mnie strasznie.
Liczyłem że gdzieś tam uda się pobiec drugą część głową, ale organizm nie dał rady. Trochę to przykre bo bieżnia w hali… te 200m to jest przecież nic… To jest dystans zerowy. Do mety pokazują Ci cztery kółka… Przecież to tylko 800m. Latem domykałem naprawdę niezłe treningi, a tu jednak widzisz… Wiesz, a nie dajesz rady.
Teraz widzę że latem naprawdę robiłem niezłą robotę jak na kompletnego laika.
Wnioski
Kolejne doświadczenie pod MD. Pomijam próbę "sprinterską" na 60m. Traktowałem to jako przebieżkę i ciekawostkę. Kiedyś napisałem, że chciałbym sprawdzić się na 400m. Może kiedyś będzie okazja i tyle właściwie ze sprintów. Mnie interesuje 800-1000-1500m no i może 2000m. Tutaj się poprawię to prawdopodobnie te dłuższe pójdą do przodu (oczywiście gdyby trening ukierunkowany był pod 5km czy tam inny dystans).
Niby to co nabiegali finalnie moi towarzysze biegu na (??? 600m - bo gdzieś tyle im prowadziłem) dla mnie dupy nie urywa… No ładnie wygląda takie 5:49. Całkiem ok. Niby wiem że i mnie stać na takie szuranie (chyba że niektórzy mają tutaj odmienne zdanie to spoko – nieraz pisałem co to nie ja), ale potem konfrontujesz swój trening, swoje założenia i w praktyce wychodzi, że jednak to nie takie hop i siup, zwłaszcza jeśli większość życia kopałeś się po czole udając piłkarzyka… (no dobra teraz jestem sędzią )…
No i przede wszystkim gdy nie wykonujesz treningów pod dystanse średnie. Ostatnio wykonałem kilka treningów na wyższej prędkości, ale to nie była intensywność biegu z którą zacząłem rywalizację na 2000m.
2000m to dystans ciekawy. Chciałbym się go nauczyć. Z tych kilku prób jakie podjąłem najbardziej leży mi chyba 800m i 1000m, ale trzeba trenować.
Na koniec…
Jeśli bawimy się w terminologię VO2max to czy moim wyjściowym tempem nie jest w tym momencie 3’08” ?
Takie moje spostrzeżenie....
Na razie się kuruję, bo trochę rozstrzelił mi się trening.
Testy Motoryczne – Łódź 60m i 2000m
Tak jak wspomniałem i może Ci co przeglądają tego bloga (nieco uważniej pamiętają).
Bliżej było mi do 28.02 i biegu na 1500m, ale termin nie pasował. Z braku laku wybrałem wycieczkę na 60m i 2000m do hali.
Jechałem bez większych założeń czasowych. Typowo na "zobaczymy co wyjdzie".
Organizatorzy przestrzegali że w hali będzie zimno. Ubrałem się dość grubo i przed samymi startami dopiero ściągałem odzież. Zmiany temperatury, powrót do domu, spory wysiłek na te 2000m sprawił że już podczas powrotu nie dość że kaszlałem (wynik przepalenia w płucach) to jeszcze ciekło mi z nosa…
Info: Pobiegałem do środy tego tygodnia no i poprawy nie było. Próbuję się doleczyć.
60m:8,24
Byłem ciekaw co to będzie. Traktowałem to raczej jako ciekawostkę i przebieżkę przed startem głównym. Z bloków startowych to w życiu może z 3 razy startowałem. Ten blok bardziej mi przeszkadzał niż pomagał i jak go sobie ustawiłem to było takie „ekhm no…”.
Wiem mniej więcej jak wygląda początek w biegu sprinterskim… „Etapy” gdzieś tam mam zakodowane, ale teoria, a praktyka to różne rzeczy. Ot pobiegłem. Machałem nogami na tyle ile mogłem i tyle. O „rzucie” na metę zapomniałem. Typowałem że będzie 8,1, a wyszło nieco więcej. Jak sobie tak biegłem za gostkami to czułem jakbym dreptał w miejscu, a dawałem z siebie maksa
Na takie 200m sądzę że pobiegłbym lepiej, bo bym raczej kadencję utrzymał, a pierwsze metry po wyjściu z bloku i tak wyglądałyby identycznie…
2000m: 6.25.XX
Dobrze rozegrałem „starty” pod kątem godzin, bo byłem fajnie dogrzany przed drugim startem.
O założeniach pisałem w komentarzu… 400m w 1:09. 1000m w 2:58-3:00, a resztę przepycham ile się da z naciskiem, że na ostatnie 200m uda mi się wrócić do pierwotnego tempa…
Ruszyłem ok. Nawet teraz gdzie jestem na bakier z treningami pod MD takie 400m w 1:09 to jest dla mnie nic (mimo że technicznie to biegam jak klocek)… Po iluś metrach jednak przestałem być pacem dla gości, którzy ukończyli bieg w 5:49-5:50… 1000m skończyłem w 3:02 i włączył mi się tryb szuranie jeszcze bardziej…
Przystępując do zawodów wiedziałem że będzie siekiera i że ten mój pomysł to jest mocno przesadzony, ale co mnie przepaliło to ło matko… To było coś na zasadzie… ”I zabiorą mnie… windą… do niebaaa…”.
Nie zabrali, bo kazali szurać. Znaczy się sam chciałem, bo po to przyjechałem, ale tak się toczyłem że hej… W pewnym momencie odwróciłem się tylko dla pewności czy nie będę potrzebować finiszu jak w grudniu, gdzie po przeszuraniu 2800m zrobiłem 200m w 32s i to właściwie grzejąc ostatnie 90m… Stety lub niestety z tyłu czysto, więc „przepychałem” do mety cokolwiek by przepchać. Zamykałem oczy, krzywiłem ryja aby tylko przepchać cokolwiek…
Na mecie gleba na ziemię… Czułem nogi, płuca wyplułem i mnie taki stan trzymał kilka godzin.
Naprawdę nie pamiętam bym aż tak miał ochotę wypluć płuca… Ścięło mnie strasznie.
Liczyłem że gdzieś tam uda się pobiec drugą część głową, ale organizm nie dał rady. Trochę to przykre bo bieżnia w hali… te 200m to jest przecież nic… To jest dystans zerowy. Do mety pokazują Ci cztery kółka… Przecież to tylko 800m. Latem domykałem naprawdę niezłe treningi, a tu jednak widzisz… Wiesz, a nie dajesz rady.
Teraz widzę że latem naprawdę robiłem niezłą robotę jak na kompletnego laika.
Wnioski
Kolejne doświadczenie pod MD. Pomijam próbę "sprinterską" na 60m. Traktowałem to jako przebieżkę i ciekawostkę. Kiedyś napisałem, że chciałbym sprawdzić się na 400m. Może kiedyś będzie okazja i tyle właściwie ze sprintów. Mnie interesuje 800-1000-1500m no i może 2000m. Tutaj się poprawię to prawdopodobnie te dłuższe pójdą do przodu (oczywiście gdyby trening ukierunkowany był pod 5km czy tam inny dystans).
Niby to co nabiegali finalnie moi towarzysze biegu na (??? 600m - bo gdzieś tyle im prowadziłem) dla mnie dupy nie urywa… No ładnie wygląda takie 5:49. Całkiem ok. Niby wiem że i mnie stać na takie szuranie (chyba że niektórzy mają tutaj odmienne zdanie to spoko – nieraz pisałem co to nie ja), ale potem konfrontujesz swój trening, swoje założenia i w praktyce wychodzi, że jednak to nie takie hop i siup, zwłaszcza jeśli większość życia kopałeś się po czole udając piłkarzyka… (no dobra teraz jestem sędzią )…
No i przede wszystkim gdy nie wykonujesz treningów pod dystanse średnie. Ostatnio wykonałem kilka treningów na wyższej prędkości, ale to nie była intensywność biegu z którą zacząłem rywalizację na 2000m.
2000m to dystans ciekawy. Chciałbym się go nauczyć. Z tych kilku prób jakie podjąłem najbardziej leży mi chyba 800m i 1000m, ale trzeba trenować.
Na koniec…
Jeśli bawimy się w terminologię VO2max to czy moim wyjściowym tempem nie jest w tym momencie 3’08” ?
Takie moje spostrzeżenie....
Na razie się kuruję, bo trochę rozstrzelił mi się trening.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
PRZEŁOM !!!!
WIĘCEJ NIEBAWEM !!!
WIĘCEJ NIEBAWEM !!!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
PONIEDZIAŁEK 15.02.21
10km luźno
Wykonanie: 10,09km ~ 4’46” [48:10]
Nudy. Trzyma mnie przeziębienie. Trochę cieknie z nosa, więc bez jakiegokolwiek żyłowania.
Niska intensywność, zresztą. Miejscami biegłem po śniegu. Wyjeżdżonym, bo wyjeżdżonym, ale jednak śniegu.
WTOREK 16.02.21
15km luźno
Wykonanie: 15,36km ~ 5’00” [1:16:41]
Nie wiedziałem co biegać. Na pewno rozbieganie, ale ile i gdzie to zagwostka.
Postanowiłem wybrać się do lasu. Znajomy pisał, że jest śnieg, ale da się biegać…
Trochę kłamał, bo spokojnie te 15-20s/km mógłbym sobie zabrać. Całość po śniegu.
Niby luźno, niby bez historii, ale poczułem w nogach to człapanie po tym białym syfie…
A… I biegane „bez zegarka”… Widok na tarczę i wio…
Jak na złość dziś akurat zegarek wyłapał segment. Szkoda, że nie złapał gdy biegałem tu w okolicach 3’55”/km.
ŚRODA 17.02.21
30’ luźno + Mecz
Wykonanie: Poszurane + Posędziowane
Na meczu jakieś 8,9km. Człapanie to 6,66km ~ 4’52” [32:23]
Topnieje to białe dziadostwo, ale w zastępstwo sporo błota…
Nogi jeżdżą.
CZWARTEK 18.02.21
WOLNE
Trochę się pochorowałem jednak. Niby nic większego, ale jeśli bym wychodził truchtać to bym się nie podleczył (chyba że po 6’00”). Póki co wolne.
PIĄTEK 19.02.21
WOLNE
Byłem na spacerze (1,5h), bo spoko pogoda. Tak to wolne.
SOBOTA 20.02.21
Mecz
Wykonanie: Posędziowałem… Z 90’ posędziowałem 70’.
Całkiem zabawna historia tak w ogóle (jak dla mnie).
NIEDZIELA 21.02.21
WOLNE
WOLNE… Byłem na rowerze i pomagałem przy treningu znajomemu.
15.02.21 – 21.02.21
Ciepło się robi. Pogoda coraz lepsza, a ja się udupiłem z bieganiem… EHHHH…
Na przyszły tydzień już wrócę do szurania…
Kolejny wpis (z poniedziałku typowo dla koneserów).
10km luźno
Wykonanie: 10,09km ~ 4’46” [48:10]
Nudy. Trzyma mnie przeziębienie. Trochę cieknie z nosa, więc bez jakiegokolwiek żyłowania.
Niska intensywność, zresztą. Miejscami biegłem po śniegu. Wyjeżdżonym, bo wyjeżdżonym, ale jednak śniegu.
WTOREK 16.02.21
15km luźno
Wykonanie: 15,36km ~ 5’00” [1:16:41]
Nie wiedziałem co biegać. Na pewno rozbieganie, ale ile i gdzie to zagwostka.
Postanowiłem wybrać się do lasu. Znajomy pisał, że jest śnieg, ale da się biegać…
Trochę kłamał, bo spokojnie te 15-20s/km mógłbym sobie zabrać. Całość po śniegu.
Niby luźno, niby bez historii, ale poczułem w nogach to człapanie po tym białym syfie…
A… I biegane „bez zegarka”… Widok na tarczę i wio…
Jak na złość dziś akurat zegarek wyłapał segment. Szkoda, że nie złapał gdy biegałem tu w okolicach 3’55”/km.
ŚRODA 17.02.21
30’ luźno + Mecz
Wykonanie: Poszurane + Posędziowane
Na meczu jakieś 8,9km. Człapanie to 6,66km ~ 4’52” [32:23]
Topnieje to białe dziadostwo, ale w zastępstwo sporo błota…
Nogi jeżdżą.
CZWARTEK 18.02.21
WOLNE
Trochę się pochorowałem jednak. Niby nic większego, ale jeśli bym wychodził truchtać to bym się nie podleczył (chyba że po 6’00”). Póki co wolne.
PIĄTEK 19.02.21
WOLNE
Byłem na spacerze (1,5h), bo spoko pogoda. Tak to wolne.
SOBOTA 20.02.21
Mecz
Wykonanie: Posędziowałem… Z 90’ posędziowałem 70’.
Całkiem zabawna historia tak w ogóle (jak dla mnie).
NIEDZIELA 21.02.21
WOLNE
WOLNE… Byłem na rowerze i pomagałem przy treningu znajomemu.
15.02.21 – 21.02.21
Ciepło się robi. Pogoda coraz lepsza, a ja się udupiłem z bieganiem… EHHHH…
Na przyszły tydzień już wrócę do szurania…
Kolejny wpis (z poniedziałku typowo dla koneserów).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
COŚ DLA KONESERÓW
Jeśli interesują Cię tylko i wyłącznie wyniki biegowe to możesz pominąć ten post.
PONIEDZIAŁEK CUDÓW
Chciałbym by ten wpis był na moim blogu takim nazwijmy to "punktem przełomowym". Różne rzeczy pisałem, czasami oderwane od rzeczywistości. Moje oczekiwania też często nie idą w parze z możliwościami.
Od pewnego czasu szukam czegoś, coś próbuję i do pewnego momentu wydawało mi się to jakąś kompletną abstrakcją. Mowa tutaj o technice biegowej.
To że biegam jak kloc to jest jedno. Bycie świadomym to ważna rzecz. Druga i trudniejsza to starać się poprawić swoje mankamenty. Dla przypomnienia. Moja "technika" biegowa wygląda/wyglądała mniej więcej w ten oto sposób:
https://www.youtube.com/watch?v=7tOaBesANbI&t=8s - rozbieganie w celu nagrania trasy zawodów - 2019 rok, miesiąc po kontuzji achillesa
https://www.youtube.com/watch?v=_7p18BY41NA&t=301s - 2018 Półmaraton Wrocław - około 5km... Oglądać od 4:50 do 4:56...
Mam do siebie spory dystans, ale już się nad sobą pastwić nie chcę. Wygląda to kiepsko.
Jedyny plus ostatnich miesięcy to, to że udało się trochę zapanować nad pracą ramion podczas biegu... Kalectwo w nogach i biodrach nadal zostało nietknięte.
POSZUKIWANIA
Podczas "tegorocznej" bazy. Czyli powiedzmy od października 2020 majstrowałem w różny sposób. Próba ciągnięcia kolan. Kombinowanie z szukaniem rozciągania tyłka. Właściwie nie wiedziałem sam czego szukam.
Dostałem podpowiedzi od Rolanda. Wiedziałem mniej więcej też o jaki ruch chodzi, ale nie potrafiłem zobrazować tego, że i ja tak biegnę. Ociągałem się z nagraniem... Niby szukałem, ale właściwie to tak słabo szło.
Lubię prosty język, prosty przekaz. Wolę też praktykę zamiast teorii.
PONIEDZIAŁEK 22.02
Były pewnie momenty gdzie nieświadomie biegłem tak jak powinienem. Niestety tylko momenty i pewnie sam sobie wyhamowywałem później ten ruch wracając do "wygody".
Dzisiejszy trening - przed nagraniem - 6,63km ~ 4'23" [29:00] https://connect.garmin.com/modern/activity/6314416257
Trochę matematyki:
Długość biegu - 29'
Dzisiejsza kadencja - 161kr/min
Standardowa kadencja przy tym tempie - 172kr/min
Różnica 11kr/min. Zatem wykonałem około 320kroków mniej niż zazwyczaj.
Dzisiejszy trening był pierwszym po krótkiej przerwie spowodowanej przeziębieniem. Właściwie dalej delikatnie mnie trzyma w nosie, ale myślę że już luźne rozbiegania mogę robić. Wyszedłem z myślą by pobiec sobie w okolicach 5'00" tak z 6-7km.
Przy okazji chciałem spróbować wypróbować pewną rzecz, a mianowicie...
DOSZEDŁEM DO WNIOSKU, ŻE WARTO ZMIENIĆ PUNKT PODPARCIA W FAZIE LĄDOWANIA... POSTARAĆ SIĘ WYCOFAĆ, A PONADTO SYLWETKĘ (MAM TU NA MYŚLI BIODRA) USTAWIĆ W TEN SPOSÓB JAKBY KTOŚ MIAŁ MNIE ZAMIAR CIĄGNĄĆ LINKĄ...
Może i niezbyt naukowe objaśnienie sylwetki biegowej, ale spróbuję. Filmik z meczu (parę sekund), który podesłałem Rolliemu był takim małym bodźcem w kierunku próby zmiany sylwetki...
Miałem biec po 4'55"-5'00". Na zegarku tempo okrążenia (taki widok ustawiam lub wcale) pokazuje, że szuram po 4'20"-4'30". No ok. Wiem że przerwa i po przerwie wrażenie luzu może być złudne, ale dobra. Myślałem że zegarek ściemnia, ale też nie ściemniał. Tempo po 4'25", a mam wrażenie jakby było 5'00". Nie zwalniam bawię się dalej...
Dziwne uczucie, ale nie powiem. Sympatyczne. Jakbym pływał... Biegnę luźno i zamiast na biegu skupiam się na wahadle. Nie na pracy nogami "w przód"... Wydaje mi się jakbym biegł samym zarzucaniem piętami... Jakby to wahadło mnie pchało do przodu, a ten ruch jest luźny i bardzo płynny...
Bawię się dobrze. Po kilku minutach biegu gdy akurat nie jestem w lesie i błocie tylko na asfalcie przeliczam ilość kroków wykonanych jedną stopą podczas minuty. Tempo między 4'20"-4'25", a wychodzi mi około 80kroków ! Nie siłuję się, biegnę luźno.
Chyba znalazłem...
NAGRANIE...
Koniecznie trzeba nagrać. Trzeba spróbować, bo chyba zakodowałem ten ruch - szczerze to nie było ciężko...
Nagrywamy !
https://connect.garmin.com/modern/activity/6314416394
i najważniejsze
LINK DO NAGRANIA -> https://www.youtube.com/watch?v=rkVDSSRgLt8
Staram się pobiec początek identycznie jak te 30' ciągu kilka minut wcześniej. Bez blokowania, staram się biec luźno, cofam punkt podparcia, ustawiam się sylwetką jakbym był przyczepiony do linki... Nagrywamy z dwóch perspektyw
Pierwszy raz w moim szuraniu jaram się czymś aż tak mocno !!!
Po 4' mimo przeziębienia i wcześniejszych założeń próbuję podkręcić tempo biegu... Spróbować nowego tempa na nowym ruchu, na nowym kroku biegowym... Trzymam ten ruch. Staram się nie blokować. Staram się biec luźno, choć przyznam szczerze...
Pod koniec czułem, że trochę już przestaję panować GÓRĄ nad tym co się dzieje na dole...
Aczkolwiek - Wróćmy do dwóch filmików które wrzuciłem na początku wpisu i porównajmy z tym z dzisiaj...
JARAM SIĘ !!!
WNIOSKI
Znalazłem to czego szukałem. Niższa kadencja i dłuższy krok biegowy nie zawsze będzie prowadzić do poprawy wyników biegowych, ale w tym wypadku myślę że przyswojenie tego ruchu może dać niesamowity efekt.
JARAM SIĘ.... Wygląda to świetnie, teraz ruch muszę przyswoić na różnych tempach...
Jeśli interesują Cię tylko i wyłącznie wyniki biegowe to możesz pominąć ten post.
PONIEDZIAŁEK CUDÓW
Chciałbym by ten wpis był na moim blogu takim nazwijmy to "punktem przełomowym". Różne rzeczy pisałem, czasami oderwane od rzeczywistości. Moje oczekiwania też często nie idą w parze z możliwościami.
Od pewnego czasu szukam czegoś, coś próbuję i do pewnego momentu wydawało mi się to jakąś kompletną abstrakcją. Mowa tutaj o technice biegowej.
To że biegam jak kloc to jest jedno. Bycie świadomym to ważna rzecz. Druga i trudniejsza to starać się poprawić swoje mankamenty. Dla przypomnienia. Moja "technika" biegowa wygląda/wyglądała mniej więcej w ten oto sposób:
https://www.youtube.com/watch?v=7tOaBesANbI&t=8s - rozbieganie w celu nagrania trasy zawodów - 2019 rok, miesiąc po kontuzji achillesa
https://www.youtube.com/watch?v=_7p18BY41NA&t=301s - 2018 Półmaraton Wrocław - około 5km... Oglądać od 4:50 do 4:56...
Mam do siebie spory dystans, ale już się nad sobą pastwić nie chcę. Wygląda to kiepsko.
Jedyny plus ostatnich miesięcy to, to że udało się trochę zapanować nad pracą ramion podczas biegu... Kalectwo w nogach i biodrach nadal zostało nietknięte.
POSZUKIWANIA
Podczas "tegorocznej" bazy. Czyli powiedzmy od października 2020 majstrowałem w różny sposób. Próba ciągnięcia kolan. Kombinowanie z szukaniem rozciągania tyłka. Właściwie nie wiedziałem sam czego szukam.
Dostałem podpowiedzi od Rolanda. Wiedziałem mniej więcej też o jaki ruch chodzi, ale nie potrafiłem zobrazować tego, że i ja tak biegnę. Ociągałem się z nagraniem... Niby szukałem, ale właściwie to tak słabo szło.
Lubię prosty język, prosty przekaz. Wolę też praktykę zamiast teorii.
PONIEDZIAŁEK 22.02
Były pewnie momenty gdzie nieświadomie biegłem tak jak powinienem. Niestety tylko momenty i pewnie sam sobie wyhamowywałem później ten ruch wracając do "wygody".
Dzisiejszy trening - przed nagraniem - 6,63km ~ 4'23" [29:00] https://connect.garmin.com/modern/activity/6314416257
Trochę matematyki:
Długość biegu - 29'
Dzisiejsza kadencja - 161kr/min
Standardowa kadencja przy tym tempie - 172kr/min
Różnica 11kr/min. Zatem wykonałem około 320kroków mniej niż zazwyczaj.
Dzisiejszy trening był pierwszym po krótkiej przerwie spowodowanej przeziębieniem. Właściwie dalej delikatnie mnie trzyma w nosie, ale myślę że już luźne rozbiegania mogę robić. Wyszedłem z myślą by pobiec sobie w okolicach 5'00" tak z 6-7km.
Przy okazji chciałem spróbować wypróbować pewną rzecz, a mianowicie...
DOSZEDŁEM DO WNIOSKU, ŻE WARTO ZMIENIĆ PUNKT PODPARCIA W FAZIE LĄDOWANIA... POSTARAĆ SIĘ WYCOFAĆ, A PONADTO SYLWETKĘ (MAM TU NA MYŚLI BIODRA) USTAWIĆ W TEN SPOSÓB JAKBY KTOŚ MIAŁ MNIE ZAMIAR CIĄGNĄĆ LINKĄ...
Może i niezbyt naukowe objaśnienie sylwetki biegowej, ale spróbuję. Filmik z meczu (parę sekund), który podesłałem Rolliemu był takim małym bodźcem w kierunku próby zmiany sylwetki...
Miałem biec po 4'55"-5'00". Na zegarku tempo okrążenia (taki widok ustawiam lub wcale) pokazuje, że szuram po 4'20"-4'30". No ok. Wiem że przerwa i po przerwie wrażenie luzu może być złudne, ale dobra. Myślałem że zegarek ściemnia, ale też nie ściemniał. Tempo po 4'25", a mam wrażenie jakby było 5'00". Nie zwalniam bawię się dalej...
Dziwne uczucie, ale nie powiem. Sympatyczne. Jakbym pływał... Biegnę luźno i zamiast na biegu skupiam się na wahadle. Nie na pracy nogami "w przód"... Wydaje mi się jakbym biegł samym zarzucaniem piętami... Jakby to wahadło mnie pchało do przodu, a ten ruch jest luźny i bardzo płynny...
Bawię się dobrze. Po kilku minutach biegu gdy akurat nie jestem w lesie i błocie tylko na asfalcie przeliczam ilość kroków wykonanych jedną stopą podczas minuty. Tempo między 4'20"-4'25", a wychodzi mi około 80kroków ! Nie siłuję się, biegnę luźno.
Chyba znalazłem...
NAGRANIE...
Koniecznie trzeba nagrać. Trzeba spróbować, bo chyba zakodowałem ten ruch - szczerze to nie było ciężko...
Nagrywamy !
https://connect.garmin.com/modern/activity/6314416394
i najważniejsze
LINK DO NAGRANIA -> https://www.youtube.com/watch?v=rkVDSSRgLt8
Staram się pobiec początek identycznie jak te 30' ciągu kilka minut wcześniej. Bez blokowania, staram się biec luźno, cofam punkt podparcia, ustawiam się sylwetką jakbym był przyczepiony do linki... Nagrywamy z dwóch perspektyw
Pierwszy raz w moim szuraniu jaram się czymś aż tak mocno !!!
Po 4' mimo przeziębienia i wcześniejszych założeń próbuję podkręcić tempo biegu... Spróbować nowego tempa na nowym ruchu, na nowym kroku biegowym... Trzymam ten ruch. Staram się nie blokować. Staram się biec luźno, choć przyznam szczerze...
Pod koniec czułem, że trochę już przestaję panować GÓRĄ nad tym co się dzieje na dole...
Aczkolwiek - Wróćmy do dwóch filmików które wrzuciłem na początku wpisu i porównajmy z tym z dzisiaj...
JARAM SIĘ !!!
WNIOSKI
Znalazłem to czego szukałem. Niższa kadencja i dłuższy krok biegowy nie zawsze będzie prowadzić do poprawy wyników biegowych, ale w tym wypadku myślę że przyswojenie tego ruchu może dać niesamowity efekt.
JARAM SIĘ.... Wygląda to świetnie, teraz ruch muszę przyswoić na różnych tempach...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Bloga zakończyłem na poniedziałku (22.02).
Biegowo nie działo się właściwie nic.
Do wtorku (23.02) jeszcze biegałem potem już sobie darowałem temat, bo każdorazowa próba powrotu do chociażby rozbiegań nie była zbyt rozsądna. Po drodze zaliczyłem egzaminy sędziowskie (teoria i bieganie) robiąc to naprawdę minimalnym kosztem. Posędziowałem też mecze sparingowe - i to całkiem nieźle.
Powrót do treningów: 03.03.21 (środa)
Od środy 03.03 wracam do regularnego szurania (przynajmniej mam zamiar). Mam dość mocny organizm i też nie jestem jakimś hipochondrykiem, ale choróbsko odcisnęło swoje piętno i zaczynam niestety z punktu poniżej zera. Opisywać szczegółowo ostatnich dwóch tygodni pod tym kątem mi się nie chce.
Co do formy biegowej to pogodziłem się z tym faktem, że zaczynam z poziomu jakbym dłuższy czas nie biegał.
Moim celem na ten moment jest spokojny powrót i odbudowa bazy, a także wdrożenie nowego kroku biegowego. Wychodziłem już z większego dołu także się nie martwię – no może niepokoją lekkie bóle w klatce piersiowej. EKG niedługo i tak pewnie zrobię, bo w planach ogarnięcie licencji PZLA.
Wpisy z takich wolnych rozbiegań mógłbym zostawić z samymi cyferkami, ale będę dorzucać trochę więcej szczegółów, bo sytuacja jest szczególna.
Kolejne raporty wkrótce...
Biegowo nie działo się właściwie nic.
Do wtorku (23.02) jeszcze biegałem potem już sobie darowałem temat, bo każdorazowa próba powrotu do chociażby rozbiegań nie była zbyt rozsądna. Po drodze zaliczyłem egzaminy sędziowskie (teoria i bieganie) robiąc to naprawdę minimalnym kosztem. Posędziowałem też mecze sparingowe - i to całkiem nieźle.
Powrót do treningów: 03.03.21 (środa)
Od środy 03.03 wracam do regularnego szurania (przynajmniej mam zamiar). Mam dość mocny organizm i też nie jestem jakimś hipochondrykiem, ale choróbsko odcisnęło swoje piętno i zaczynam niestety z punktu poniżej zera. Opisywać szczegółowo ostatnich dwóch tygodni pod tym kątem mi się nie chce.
Co do formy biegowej to pogodziłem się z tym faktem, że zaczynam z poziomu jakbym dłuższy czas nie biegał.
Moim celem na ten moment jest spokojny powrót i odbudowa bazy, a także wdrożenie nowego kroku biegowego. Wychodziłem już z większego dołu także się nie martwię – no może niepokoją lekkie bóle w klatce piersiowej. EKG niedługo i tak pewnie zrobię, bo w planach ogarnięcie licencji PZLA.
Wpisy z takich wolnych rozbiegań mógłbym zostawić z samymi cyferkami, ale będę dorzucać trochę więcej szczegółów, bo sytuacja jest szczególna.
Kolejne raporty wkrótce...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
ŚRODA 03.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 7,07km ~ 5’27” [38:30] w krosie
Wracam i zaczynam z punktu poniżej zera. Celem na najbliższe kilka/kilkanaście dni to powrót do regularnego szurania i stopniowa odbudowa bazy tlenowej. Na jakiś czas muszę zapomnieć o cyferkach i kierować się intensywnością, bo tylko to pozwoli mi odbudować się w miarę sprawnie.
Szurane w krosie. Normalnie byłby to dla mnie bieg regeneracyjny. Choróbsko odcisnęło swoje piętno i było to zwykłe rozbieganie. Jedyne co może martwić to bóle w klatce piersiowej (pomijając że z formą jestem w głębokiej dupie).
Plus tego taki, że można na spokojnie doskonalić nowy krok biegowy, bo zanim wrócę na obroty to trochę czasu minie.
CZWARTEK 04.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 6,53km ~ 5’01” [32:46]
W parku. Tak naprawdę to nabiegałem z 7km i w nieco szybszym tempie, ale w parku GPS tnie – nieistotne.
Lapy wychodziły po 4’40”- 4’45”. Wyliczyłem, że kadencja na poziomie 156-158kr/min, więc w miarę.
Dzisiaj biegane w dzień to raz, dwa bez większych przewyższeń.
Cieszę się powrotem do biegania, ale wczorajsza siódemka weszła w nogi. Niby w miarę luźno, ale tętno mierzone z nadgarstka (po biegu) mówi co innego (obliczone między 150-160), nogi też mówią co innego.
Odczucia lepsze niż wczoraj. Obstawiam że tak pod koniec marca już będę w stanie zdatnym do jakichkolwiek akcentów.
PIĄTEK 05.03.21
Luźno ile ???
Wykonanie: 10,18km ~ 4’46” [48:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6377824855
Nie wiedziałem ile pobiegnę. Mogłem skończyć przy 6km. Mogłem przy 9,4km. Dokręciłem do 10km.
Ładna kadencja. Możliwe że ogarnę się szybciej niż się spodziewam, ale na siłę nie będę przyspieszać.
Podstawą jest odbudowa bazy.
Nie ma zadyszki jak w środę, jest lepiej, ale potrzebuję czasu.
A… I biegam z widokiem ustawionym na godzinę – po co zaprzątać sobie głowę tempem…
SOBOTA 06.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 6,6km ~ 4’56” [32:30]
Bez historii. Może tyle, że wysoka kadencja (śr 162kr/min), ale bolą mnie lędźwia…
NIEDZIELA 07.03.21
Dzień meczowy
Dwa mecze. Dwa mecze na linii. Raz bundes i raz IV liga.
Mecze bez szału, ale z trafiły się z 2-3 fajne sytuacje na linii.
Na bundes przy okazji debiut jednego z naszych sędziów na środku w meczu seniorskim.
Łącznie jakieś hmmm… 10km ?
01.03.21 – 07.03.21
Niepełny tydzień, ale ważne że wróciłem.
Z każdym dniem jest coraz lepiej.
Im szybszy bieg tym łatwiej sterować nowym krokiem aczkolwiek ruchowo rozjeżdżam się przy tempie szybszym niż 2'40"-2'45".
Trochę jakby górą wyprzedzam nogi.
30’ luźno
Wykonanie: 7,07km ~ 5’27” [38:30] w krosie
Wracam i zaczynam z punktu poniżej zera. Celem na najbliższe kilka/kilkanaście dni to powrót do regularnego szurania i stopniowa odbudowa bazy tlenowej. Na jakiś czas muszę zapomnieć o cyferkach i kierować się intensywnością, bo tylko to pozwoli mi odbudować się w miarę sprawnie.
Szurane w krosie. Normalnie byłby to dla mnie bieg regeneracyjny. Choróbsko odcisnęło swoje piętno i było to zwykłe rozbieganie. Jedyne co może martwić to bóle w klatce piersiowej (pomijając że z formą jestem w głębokiej dupie).
Plus tego taki, że można na spokojnie doskonalić nowy krok biegowy, bo zanim wrócę na obroty to trochę czasu minie.
CZWARTEK 04.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 6,53km ~ 5’01” [32:46]
W parku. Tak naprawdę to nabiegałem z 7km i w nieco szybszym tempie, ale w parku GPS tnie – nieistotne.
Lapy wychodziły po 4’40”- 4’45”. Wyliczyłem, że kadencja na poziomie 156-158kr/min, więc w miarę.
Dzisiaj biegane w dzień to raz, dwa bez większych przewyższeń.
Cieszę się powrotem do biegania, ale wczorajsza siódemka weszła w nogi. Niby w miarę luźno, ale tętno mierzone z nadgarstka (po biegu) mówi co innego (obliczone między 150-160), nogi też mówią co innego.
Odczucia lepsze niż wczoraj. Obstawiam że tak pod koniec marca już będę w stanie zdatnym do jakichkolwiek akcentów.
PIĄTEK 05.03.21
Luźno ile ???
Wykonanie: 10,18km ~ 4’46” [48:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6377824855
Nie wiedziałem ile pobiegnę. Mogłem skończyć przy 6km. Mogłem przy 9,4km. Dokręciłem do 10km.
Ładna kadencja. Możliwe że ogarnę się szybciej niż się spodziewam, ale na siłę nie będę przyspieszać.
Podstawą jest odbudowa bazy.
Nie ma zadyszki jak w środę, jest lepiej, ale potrzebuję czasu.
A… I biegam z widokiem ustawionym na godzinę – po co zaprzątać sobie głowę tempem…
SOBOTA 06.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 6,6km ~ 4’56” [32:30]
Bez historii. Może tyle, że wysoka kadencja (śr 162kr/min), ale bolą mnie lędźwia…
NIEDZIELA 07.03.21
Dzień meczowy
Dwa mecze. Dwa mecze na linii. Raz bundes i raz IV liga.
Mecze bez szału, ale z trafiły się z 2-3 fajne sytuacje na linii.
Na bundes przy okazji debiut jednego z naszych sędziów na środku w meczu seniorskim.
Łącznie jakieś hmmm… 10km ?
01.03.21 – 07.03.21
Niepełny tydzień, ale ważne że wróciłem.
Z każdym dniem jest coraz lepiej.
Im szybszy bieg tym łatwiej sterować nowym krokiem aczkolwiek ruchowo rozjeżdżam się przy tempie szybszym niż 2'40"-2'45".
Trochę jakby górą wyprzedzam nogi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
PONIEDZIAŁEK 08.03.21
6-7km luźno, co +/- 1km 15” żwawe
Wykonanie: 6,77km ~ 4’26” [30:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6396554606
Na pętelce, gdzie było trochę asfaltu, trochę szutrówki i ścieżek polnych.
Te 15s raczej żwawsze niż 3’00”, no ale błąd pomiaru.
Końcówkę trochę mocniej dokręcałem. Na asfalcie i na żwawszym tempie łatwiej steruje się nowym krokiem. Na niższym tempie trochę jest to wymuszane. Tu idzie tak właściwie już samo z siebie…
No i jedna rzecz – przynajmniej to się dzieje w zwykłych butach (bostony = treningowe).
Na bardzo, ale to bardzo szybkich odcinkach trochę rozjeżdżam się ruchowo (górą wyprzedzam nogi)…
WTOREK 09.03.21
10km luźno + 4x15”
Wykonanie: 10,26km ~ 4’30” [46:16] + 4x15”/45”
https://connect.garmin.com/modern/activity/6401615726
Zegarek ustawiony na widok z godziną i wio na samopoczucie.
Biegane po lesie. Słonecznie, tak +/- 6 stopni. Wiatr praktycznie nie odczuwalny. Było w pytę.
Samo rozbieganie też wyszło ok. – myślałem czy nie zwolnić, ale biegło się dobrze, więc tak sobie biegłem.
Mam coraz większą frajdę z biegania i to mnie cieszy.
ŚRODA 10.03.21
18km luźno
Wykonanie: 18,02km ~ 4’41” [1:24:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6406842486
Dzisiaj z widokiem na tempo by w razie potrzeby móc zwolnić, a nie żyłować niepotrzebnie. Do połowy dystansu nudy. Od 11km poczułem nogi i oj… Męczyłem się. Dotrwałem do końca, ale oj….
Nienajgorsza kadencja. Dobra pogoda. Trochę doskwierał ból w lędźwiach, ale w drugiej części puściło.
Rok temu miałem w planach pobiec półmaraton tempem 3'30"-3'33"
CZWARTEK 11.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 6,52km ~ 4’55” [32:06]
Bez historii… Poza taką że trochę czułem nogi przed bieganiem i w trakcie czułem lędźwia.
Nudy. Spoko pogoda, bo trochę padało.
Kadencja – 161kr/min…
PIĄTEK 12.03.21
-
Testowałem kolce… Nike ZoomX Dragonfly.
Ktoś będzie zainteresowany to mogę napisać kilka zdań w ramach recenzji obuwia.
Co do samego testu to zrobiłem krótkie rozbieganie, do tego ABC, a potem test obuwia.
Krótka przebieżka (jakieś 80m) i bieg na 400m (krok MD, nie sprint).
Test przeprowadziłem na nieoświetlonej 200metrowej bieżni (biegałem po ciemku oświetlając się czołówką). Wyszło w 1.08 z lekkimi groszami. Z historii potestowej tyle że mi siekło plecy… I to solidnie.
SOBOTA 13.03.21
Dzień meczowy
Wykonanie: Linia… Jakieś 5-5,1km…
Dobrze się spisaliśmy. Bolą lędźwia. Wczoraj po tym teście obuwia (400m) wręcz nak…wiały.
Dzisiaj lepiej.
NIEDZIELA 14.03.21
Dzień meczowy
Dwa mecze na linii. Łącznie jakieś 10km.
Przeskok z 3 ligi na B klasę i A klasę jest brutalny… Poziom niebo, a ziemia.
Kiedyś cieszyłem się kopaniem gały w A klasie
08.03.21 – 14.03.21
Cały czas szuram bez planu bo i właściwie po co skoro dopiero wracam.
Na przyszły tydzień może coś pobiegam szybszego. Najważniejsze jednak to zrobić większą objętość.
W lutym byłem przygotowany może i nawet lepiej niż w maju/czerwcu zeszłego roku, ale baza się posypała. Było i nie ma, wyszło
Nie ma sensu gwałtownie próbować wracać na większe obciążenia, bo nie w tym rzecz.
6-7km luźno, co +/- 1km 15” żwawe
Wykonanie: 6,77km ~ 4’26” [30:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6396554606
Na pętelce, gdzie było trochę asfaltu, trochę szutrówki i ścieżek polnych.
Te 15s raczej żwawsze niż 3’00”, no ale błąd pomiaru.
Końcówkę trochę mocniej dokręcałem. Na asfalcie i na żwawszym tempie łatwiej steruje się nowym krokiem. Na niższym tempie trochę jest to wymuszane. Tu idzie tak właściwie już samo z siebie…
No i jedna rzecz – przynajmniej to się dzieje w zwykłych butach (bostony = treningowe).
Na bardzo, ale to bardzo szybkich odcinkach trochę rozjeżdżam się ruchowo (górą wyprzedzam nogi)…
WTOREK 09.03.21
10km luźno + 4x15”
Wykonanie: 10,26km ~ 4’30” [46:16] + 4x15”/45”
https://connect.garmin.com/modern/activity/6401615726
Zegarek ustawiony na widok z godziną i wio na samopoczucie.
Biegane po lesie. Słonecznie, tak +/- 6 stopni. Wiatr praktycznie nie odczuwalny. Było w pytę.
Samo rozbieganie też wyszło ok. – myślałem czy nie zwolnić, ale biegło się dobrze, więc tak sobie biegłem.
Mam coraz większą frajdę z biegania i to mnie cieszy.
ŚRODA 10.03.21
18km luźno
Wykonanie: 18,02km ~ 4’41” [1:24:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6406842486
Dzisiaj z widokiem na tempo by w razie potrzeby móc zwolnić, a nie żyłować niepotrzebnie. Do połowy dystansu nudy. Od 11km poczułem nogi i oj… Męczyłem się. Dotrwałem do końca, ale oj….
Nienajgorsza kadencja. Dobra pogoda. Trochę doskwierał ból w lędźwiach, ale w drugiej części puściło.
Rok temu miałem w planach pobiec półmaraton tempem 3'30"-3'33"
CZWARTEK 11.03.21
30’ luźno
Wykonanie: 6,52km ~ 4’55” [32:06]
Bez historii… Poza taką że trochę czułem nogi przed bieganiem i w trakcie czułem lędźwia.
Nudy. Spoko pogoda, bo trochę padało.
Kadencja – 161kr/min…
PIĄTEK 12.03.21
-
Testowałem kolce… Nike ZoomX Dragonfly.
Ktoś będzie zainteresowany to mogę napisać kilka zdań w ramach recenzji obuwia.
Co do samego testu to zrobiłem krótkie rozbieganie, do tego ABC, a potem test obuwia.
Krótka przebieżka (jakieś 80m) i bieg na 400m (krok MD, nie sprint).
Test przeprowadziłem na nieoświetlonej 200metrowej bieżni (biegałem po ciemku oświetlając się czołówką). Wyszło w 1.08 z lekkimi groszami. Z historii potestowej tyle że mi siekło plecy… I to solidnie.
SOBOTA 13.03.21
Dzień meczowy
Wykonanie: Linia… Jakieś 5-5,1km…
Dobrze się spisaliśmy. Bolą lędźwia. Wczoraj po tym teście obuwia (400m) wręcz nak…wiały.
Dzisiaj lepiej.
NIEDZIELA 14.03.21
Dzień meczowy
Dwa mecze na linii. Łącznie jakieś 10km.
Przeskok z 3 ligi na B klasę i A klasę jest brutalny… Poziom niebo, a ziemia.
Kiedyś cieszyłem się kopaniem gały w A klasie
08.03.21 – 14.03.21
Cały czas szuram bez planu bo i właściwie po co skoro dopiero wracam.
Na przyszły tydzień może coś pobiegam szybszego. Najważniejsze jednak to zrobić większą objętość.
W lutym byłem przygotowany może i nawet lepiej niż w maju/czerwcu zeszłego roku, ale baza się posypała. Było i nie ma, wyszło
Nie ma sensu gwałtownie próbować wracać na większe obciążenia, bo nie w tym rzecz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
PONIEDZIAŁEK 15.03.21
13km 4’30”- 4’35”
Wykonanie: 13,03km ~ 4’29” [58:26] + 4x10”/30”
https://connect.garmin.com/modern/activity/6435045212
Biegane w większości po wałach.
Trochę GPS momentami świrował, ale raczej tempo takie jak napisałem, bo po 6,5km (nawrotka) zrobiłem małą przerwę bez zatrzymywania zegarka na zaspokojenie potrzeb fizjologicznych…
Z historii to w jedną stronę było mi za ciepło, bo ubrałem cienką termaśkę i jeszcze cieńszą wiatrówkę. W drugą stronę na szczęście wiało tak że było już ok.
Po biegu na odmulenie zrobiłem cztery przebieżki po 10sekund.
WTOREK 16.03.21
BNP 3-2-1km
Wykonanie: 2,56km ~ 3’54” [10:00] /400m marsz/trucht + 2’30” w 3’13”
https://connect.garmin.com/modern/activity/6439895913
Był pomysł by biec 3km po 3’50”- 3’55”. Następnie 2km 3’35”-3’40” i ostatni km najmocniej.
Trochę nie pykło. Nawet nie będę zwalać na warunki, bo wszędzie mokro i wiało…
Brakuje km w nogach i po infekcji płuca są jeszcze dalekie od normalności. Gdybym nie przerwał biegu po 10’ i próbował przyspieszać to lada moment i bym się przewentylował. Odczucia tak jakbym nie mógł zebrać mocniejszego oddechu…**
Postanowiłem więc chwilę odpocząć tak by dobić do 3km i ruszyłem z próbą dociśnięcia 1km. Trasa niezbyt równa, szutrówka, pełno kamyczków, ale z lekkim wiatrem. Tak gdzieś przez 2’ trzymałem tempo poniżej 3’10”, ale znowu zaczynało mnie wentylować i wolałem skończyć niż się męczyć, bo te 40-50” dłużej byłoby katorgą dla płuc.
Z plecami było w miarę ok., ale widzę że póki co to nie ma co się wygłupiać. Minęły bóle w klatce, ale infekcja mocno nadszarpnęła moje możliwości tlenowe i trzeba to odbudować, ale to też jednak z głową*.
Jeszcze dwa tygodnie temu wychodząc na bieg 4’50” nie było w pełni komfortowe także jest poprawa, ale bez przesady. Muszę rozsądniej dobierać intensywność tak by z treningów czerpać możliwie dużą korzyść.
*Z głową = stary dobry plan. Dużo objętości, dużo tlenówki z elementami szybszych odcinków, ale nie za długich.
** Czyżbym musiał wrzucić w domu ćwiczenia oddechowe ? Hmmm…
Zmiana planów. Myślałem nad treningiem objętościowym, ale chcąc biegać MD zaufam Rolliemu
Ograniczam moje wynalazki, które i tak tej zimy do końca nie wypaliły.
ŚRODA 17.03.21
4km 4’00”
Wykonanie: 5,06km ~ 4’47” [24:09] (całość)
https://connect.garmin.com/modern/activity/6446806299
Może i was zanudzę, że zwykłe 4km będę rozpisywał bardziej szczegółowo, ale robię to w celu dokładniejszego monitoringu powrotu do jakiegokolwiek biegania. Dzisiaj biegane wieczorkiem, na oświetlonej pętli. Trochę pod górkę i trochę z górki po chodniku. Wiatr nie przeszkadzał.
Dokuczał ból w lędźwiach i to była największa przeszkoda podczas treningu.
1km luźno z elementami delikatnego ABC… Potem kolejno: 3’56” – 3’58” – 3’55” – 3’56”
Uśrednione tętno na odcinku 4km to +/- 168-170ud/min czyli sporo (bez zaskoczenia).
Maks tętno: 174ud/min
Odpoczynek w miejscu: z 174ud/min
do 130ud/min – 1’06”
do 120ud/min – 1’25”
do 110ud/min – 1’53”
do 99ud/min i mniej – 3’08” (od 174ud/min)
A i kadencja około 171-172kr/min, co daje krok 1,48-1,49m czyli bez szału i bez tragedii (te plecy…)
13km 4’30”- 4’35”
Wykonanie: 13,03km ~ 4’29” [58:26] + 4x10”/30”
https://connect.garmin.com/modern/activity/6435045212
Biegane w większości po wałach.
Trochę GPS momentami świrował, ale raczej tempo takie jak napisałem, bo po 6,5km (nawrotka) zrobiłem małą przerwę bez zatrzymywania zegarka na zaspokojenie potrzeb fizjologicznych…
Z historii to w jedną stronę było mi za ciepło, bo ubrałem cienką termaśkę i jeszcze cieńszą wiatrówkę. W drugą stronę na szczęście wiało tak że było już ok.
Po biegu na odmulenie zrobiłem cztery przebieżki po 10sekund.
WTOREK 16.03.21
BNP 3-2-1km
Wykonanie: 2,56km ~ 3’54” [10:00] /400m marsz/trucht + 2’30” w 3’13”
https://connect.garmin.com/modern/activity/6439895913
Był pomysł by biec 3km po 3’50”- 3’55”. Następnie 2km 3’35”-3’40” i ostatni km najmocniej.
Trochę nie pykło. Nawet nie będę zwalać na warunki, bo wszędzie mokro i wiało…
Brakuje km w nogach i po infekcji płuca są jeszcze dalekie od normalności. Gdybym nie przerwał biegu po 10’ i próbował przyspieszać to lada moment i bym się przewentylował. Odczucia tak jakbym nie mógł zebrać mocniejszego oddechu…**
Postanowiłem więc chwilę odpocząć tak by dobić do 3km i ruszyłem z próbą dociśnięcia 1km. Trasa niezbyt równa, szutrówka, pełno kamyczków, ale z lekkim wiatrem. Tak gdzieś przez 2’ trzymałem tempo poniżej 3’10”, ale znowu zaczynało mnie wentylować i wolałem skończyć niż się męczyć, bo te 40-50” dłużej byłoby katorgą dla płuc.
Z plecami było w miarę ok., ale widzę że póki co to nie ma co się wygłupiać. Minęły bóle w klatce, ale infekcja mocno nadszarpnęła moje możliwości tlenowe i trzeba to odbudować, ale to też jednak z głową*.
Jeszcze dwa tygodnie temu wychodząc na bieg 4’50” nie było w pełni komfortowe także jest poprawa, ale bez przesady. Muszę rozsądniej dobierać intensywność tak by z treningów czerpać możliwie dużą korzyść.
*Z głową = stary dobry plan. Dużo objętości, dużo tlenówki z elementami szybszych odcinków, ale nie za długich.
** Czyżbym musiał wrzucić w domu ćwiczenia oddechowe ? Hmmm…
Zmiana planów. Myślałem nad treningiem objętościowym, ale chcąc biegać MD zaufam Rolliemu
Ograniczam moje wynalazki, które i tak tej zimy do końca nie wypaliły.
ŚRODA 17.03.21
4km 4’00”
Wykonanie: 5,06km ~ 4’47” [24:09] (całość)
https://connect.garmin.com/modern/activity/6446806299
Może i was zanudzę, że zwykłe 4km będę rozpisywał bardziej szczegółowo, ale robię to w celu dokładniejszego monitoringu powrotu do jakiegokolwiek biegania. Dzisiaj biegane wieczorkiem, na oświetlonej pętli. Trochę pod górkę i trochę z górki po chodniku. Wiatr nie przeszkadzał.
Dokuczał ból w lędźwiach i to była największa przeszkoda podczas treningu.
1km luźno z elementami delikatnego ABC… Potem kolejno: 3’56” – 3’58” – 3’55” – 3’56”
Uśrednione tętno na odcinku 4km to +/- 168-170ud/min czyli sporo (bez zaskoczenia).
Maks tętno: 174ud/min
Odpoczynek w miejscu: z 174ud/min
do 130ud/min – 1’06”
do 120ud/min – 1’25”
do 110ud/min – 1’53”
do 99ud/min i mniej – 3’08” (od 174ud/min)
A i kadencja około 171-172kr/min, co daje krok 1,48-1,49m czyli bez szału i bez tragedii (te plecy…)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
CZWARTEK 18.03.21
WOLNE
Wykonanie: Gimnastyka… Solidnie przerobiłem. Momentami plecy fajnie puszczały.
PIĄTEK 19.03.21
6km TWL (300-100m)
0 stopni. Wszystko pięknie. Wybrałem się na bieżnię by też potestować dragony. Bieżnia śliska, więc kolce akurat. Zaczynam rozgrzewkę i zaczyna konkretnie dawać śniegiem – tak naprawdę z dupy. Zrobiło się szaro… W ciągu 10’ było biało… Ja w krótkich spodenkach i cienkim polarze… Śnieg mnie zaskoczył i to mocno…
Zrobiłem z dwa kółka z czego pierwsze chyba nawet za szybko, a po drugim odpuściłem, bo to była walka z wiatrakami… Wiało, padało, podczas biegu głowę przeszywało mi z zimna.
Pomyślałem… No dobra to porobię chociaż kilka odcinków 200m. Zrobiłem jeden i tyle…
Za zimno, zbyt mocno wiało…
Rewanż… Wiozłem i odbierałem brachola z tenisa, więc była okazja pobiegać w tym samym miejscu co w środę. Jak odpuszczę trening to mi Rolli i przede wszystkim sam sobie wypomnę żem pipa.
Wykonanie II wersji: 5,05km ~ 4’40” [23:31] (całość)
https://connect.garmin.com/modern/activity/6457159825
Trochę mi odczyt z tętna nie pasuje. Pasek się zsuwał, poprawiałem go, potem znowu. No nie lubię biegać z paskiem. Niemożliwe też bym po 3’ gdzie tempo było rozruchowe, gdzie robiłem lekkie wymachy rąk, nóg, osiągnął tętno na poziomie 160 (sprawdziłem – było nawet 170coś XD)… Nawet jeśli jestem z formą na bakier to jest to nierealne.
4km kolejno po: 3’53” – 3’55” – 3’55” – 3’51”
Uśrednione tętno wg odczytu wyszłoby +/- 170-172 i w to jestem skłonny uwierzyć
Maks tętno: 180ud/min – nie bo wypadło na samym wręcz początku biegu.
Odpoczynek w miejscu: z +/- 172-174ud/min
do 130ud/min – 1’19” (tutaj coś tętno nie leciało w dół wg zegarka, a powinno momentalnie, więc błąd urządzenia)
do 120ud/min – 1’35”
do 110ud/min – 2’03”
do 99ud/min i mniej – 2’54” (od 170-172ud/min)
Jeśli miałbym ślepo wierzyć danym to mimo ciut szybszego biegu to powrót do tętna 99ud/min zajął mi 14s mniej.
Szczerze – sam na samopoczucie/czucie jestem w stanie lepiej określić obciążenie i pasek na klacie bardziej mi przeszkadza niż pomaga. Chyba oleję temat i pas zacznę ubierać sporadycznie.
Dzisiaj biegło się lepiej niż w środę (może efekt zmienionych butów z bostonów na adiosy), że nawet w głowie miałem by pobiec 6km (krejzol nie ???), ale dałem sobie spokój. Zimno… -4 stopnie to już tak super nie jest.
A i spinało mnie w lędźwiach… Znowu…
Kadencja taka jak ostatnio… Do 4’00” nie chciałem na siłę równać, bo jakoś tak samo szło bez napinania (poza lędźwiami).
WOLNE
Wykonanie: Gimnastyka… Solidnie przerobiłem. Momentami plecy fajnie puszczały.
PIĄTEK 19.03.21
6km TWL (300-100m)
0 stopni. Wszystko pięknie. Wybrałem się na bieżnię by też potestować dragony. Bieżnia śliska, więc kolce akurat. Zaczynam rozgrzewkę i zaczyna konkretnie dawać śniegiem – tak naprawdę z dupy. Zrobiło się szaro… W ciągu 10’ było biało… Ja w krótkich spodenkach i cienkim polarze… Śnieg mnie zaskoczył i to mocno…
Zrobiłem z dwa kółka z czego pierwsze chyba nawet za szybko, a po drugim odpuściłem, bo to była walka z wiatrakami… Wiało, padało, podczas biegu głowę przeszywało mi z zimna.
Pomyślałem… No dobra to porobię chociaż kilka odcinków 200m. Zrobiłem jeden i tyle…
Za zimno, zbyt mocno wiało…
Rewanż… Wiozłem i odbierałem brachola z tenisa, więc była okazja pobiegać w tym samym miejscu co w środę. Jak odpuszczę trening to mi Rolli i przede wszystkim sam sobie wypomnę żem pipa.
Wykonanie II wersji: 5,05km ~ 4’40” [23:31] (całość)
https://connect.garmin.com/modern/activity/6457159825
Trochę mi odczyt z tętna nie pasuje. Pasek się zsuwał, poprawiałem go, potem znowu. No nie lubię biegać z paskiem. Niemożliwe też bym po 3’ gdzie tempo było rozruchowe, gdzie robiłem lekkie wymachy rąk, nóg, osiągnął tętno na poziomie 160 (sprawdziłem – było nawet 170coś XD)… Nawet jeśli jestem z formą na bakier to jest to nierealne.
4km kolejno po: 3’53” – 3’55” – 3’55” – 3’51”
Uśrednione tętno wg odczytu wyszłoby +/- 170-172 i w to jestem skłonny uwierzyć
Maks tętno: 180ud/min – nie bo wypadło na samym wręcz początku biegu.
Odpoczynek w miejscu: z +/- 172-174ud/min
do 130ud/min – 1’19” (tutaj coś tętno nie leciało w dół wg zegarka, a powinno momentalnie, więc błąd urządzenia)
do 120ud/min – 1’35”
do 110ud/min – 2’03”
do 99ud/min i mniej – 2’54” (od 170-172ud/min)
Jeśli miałbym ślepo wierzyć danym to mimo ciut szybszego biegu to powrót do tętna 99ud/min zajął mi 14s mniej.
Szczerze – sam na samopoczucie/czucie jestem w stanie lepiej określić obciążenie i pasek na klacie bardziej mi przeszkadza niż pomaga. Chyba oleję temat i pas zacznę ubierać sporadycznie.
Dzisiaj biegło się lepiej niż w środę (może efekt zmienionych butów z bostonów na adiosy), że nawet w głowie miałem by pobiec 6km (krejzol nie ???), ale dałem sobie spokój. Zimno… -4 stopnie to już tak super nie jest.
A i spinało mnie w lędźwiach… Znowu…
Kadencja taka jak ostatnio… Do 4’00” nie chciałem na siłę równać, bo jakoś tak samo szło bez napinania (poza lędźwiami).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
SOBOTA 20.03.21
6km TWL
Wykonanie: 6,26km ~ 3’50 [24:00] całość
https://connect.garmin.com/modern/activity/6460824161
TWL w formie 1’ szybko/30” wolniej. Odczyty z zegarka biorę tak powiedzmy II razy drzwi, ale niech będzie.
Ustawiłem sobie na zegarku 16x1’/30” tak żeby mi pikało i żebym nie musiał pilnować ręcznie…
Ponadto widok z tempem danego okrążenia tak żeby też nie przegiąć z tempem szczególnie na początku gdzie biegnie mi się luźno (2-3 powtórzenia i bym zdechł)…
Szacowałem że będę szurał gdzieś po 3’45”/4’15”. Biegane częściowo polami i szutrami, a częściowo asfalt i kostka brukowa… Szybciej nie chciałem, bo trzeba mierzyć siły na zamiary.
Przez to że się pilnowałem i zerkałem na zegarek to udało się nie przegiąć na początku. Aczkolwiek po przebiegnięciu gdzieś +/- 2,5-2,6km to już mi się odechciewało… Najcięższy odcinek był za mną, ale mimo wszystko…
Po infekcji ten oddech jeszcze nie jest taki jaki być powinien, a dwa… dalej spina w lędźwiach m.in. dlatego że się najzwyczajniej też spinam podczas biegu…
Trochę wstyd byłoby zakończyć trening w połowie dlatego biegłem dalej. Koncentrowałem się na tym by na tych 30” jakoś tam biec, ale też i odpocząć. Z pozytywów to, to że pod koniec biegu zacząłem się trochę bardziej „otwierać” i biec nieco szybciej i z tych ostatnich 3-4 powtórzeń mogę być zadowolony…
Pomału wygląda to coraz lepiej... Ciężki ten powrót, ale pomału idzie to w oczekiwanym kierunku.
6km TWL
Wykonanie: 6,26km ~ 3’50 [24:00] całość
https://connect.garmin.com/modern/activity/6460824161
TWL w formie 1’ szybko/30” wolniej. Odczyty z zegarka biorę tak powiedzmy II razy drzwi, ale niech będzie.
Ustawiłem sobie na zegarku 16x1’/30” tak żeby mi pikało i żebym nie musiał pilnować ręcznie…
Ponadto widok z tempem danego okrążenia tak żeby też nie przegiąć z tempem szczególnie na początku gdzie biegnie mi się luźno (2-3 powtórzenia i bym zdechł)…
Szacowałem że będę szurał gdzieś po 3’45”/4’15”. Biegane częściowo polami i szutrami, a częściowo asfalt i kostka brukowa… Szybciej nie chciałem, bo trzeba mierzyć siły na zamiary.
Przez to że się pilnowałem i zerkałem na zegarek to udało się nie przegiąć na początku. Aczkolwiek po przebiegnięciu gdzieś +/- 2,5-2,6km to już mi się odechciewało… Najcięższy odcinek był za mną, ale mimo wszystko…
Po infekcji ten oddech jeszcze nie jest taki jaki być powinien, a dwa… dalej spina w lędźwiach m.in. dlatego że się najzwyczajniej też spinam podczas biegu…
Trochę wstyd byłoby zakończyć trening w połowie dlatego biegłem dalej. Koncentrowałem się na tym by na tych 30” jakoś tam biec, ale też i odpocząć. Z pozytywów to, to że pod koniec biegu zacząłem się trochę bardziej „otwierać” i biec nieco szybciej i z tych ostatnich 3-4 powtórzeń mogę być zadowolony…
Pomału wygląda to coraz lepiej... Ciężki ten powrót, ale pomału idzie to w oczekiwanym kierunku.
Ostatnio zmieniony 21 mar 2021, 13:56 przez MatiR, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
NIEDZIELA 21.03.21
10km 4’20”
Wykonanie: 10,09km ~ 4’19” [43:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6466563061
Słaba ta dzisiejsza pogoda. Deszcz, wiatr i jakieś 3-4 stopnie.
I te lędźwia… Coś muszę wynaleźć, bo jeśli nawet na tak wolnym tempie (no dobra teraz nie jest wolne) mnie spina to jest słabo…
Co do wykonania to od 7km biegło się lepiej (mimo że wiatr boczny i wiatr w twarz). Tak trochę puściłem krok co nie zmienia faktu, że każdy bieg na ten moment to mniejsze lub większe wyzwanie.
Dzisiejszy bieg super lekki i luźny nie był.
10km 4’20”
Wykonanie: 10,09km ~ 4’19” [43:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6466563061
Słaba ta dzisiejsza pogoda. Deszcz, wiatr i jakieś 3-4 stopnie.
I te lędźwia… Coś muszę wynaleźć, bo jeśli nawet na tak wolnym tempie (no dobra teraz nie jest wolne) mnie spina to jest słabo…
Co do wykonania to od 7km biegło się lepiej (mimo że wiatr boczny i wiatr w twarz). Tak trochę puściłem krok co nie zmienia faktu, że każdy bieg na ten moment to mniejsze lub większe wyzwanie.
Dzisiejszy bieg super lekki i luźny nie był.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
PONIEDZIAŁEK 22.03.21
6km 4’10”
Wykonanie: 7,04km ~ 4’11” [29:30]*
https://connect.garmin.com/modern/activity/6473634964
* pierwszy km wprowadzający i tutaj mi się GPS rozjeżdżał. Część główna 6km biegane wg planu.
Miałem biegać w parku, wyszło że biegałem po wiosce.
Pogoda lepsza (mimo wiatru) to i biega się lepiej.
Pierwszy km na dogrzanie, potem wg planu.
Jak przypadkiem (niecelowo) km wyszły już za szybko względem tego co miałem biec, to luzowałem.
Im dalej w las z km tym biegło się lepiej. Dzisiejsze człapanie dużo lżejsze i przyjemniejsze niż to wczorajsze. Spięcia w lędźwiach delikatnie – napisałbym znośne.
Żeby płucka szły w parze z krokiem biegowym (dzisiaj na kroku mega luz i bieg wydawał się wolny) to byłoby cacy.
WTOREK 23.03.21
WOLNE
Wykonanie: Pobawię się w gimnastykę…
6km 4’10”
Wykonanie: 7,04km ~ 4’11” [29:30]*
https://connect.garmin.com/modern/activity/6473634964
* pierwszy km wprowadzający i tutaj mi się GPS rozjeżdżał. Część główna 6km biegane wg planu.
Miałem biegać w parku, wyszło że biegałem po wiosce.
Pogoda lepsza (mimo wiatru) to i biega się lepiej.
Pierwszy km na dogrzanie, potem wg planu.
Jak przypadkiem (niecelowo) km wyszły już za szybko względem tego co miałem biec, to luzowałem.
Im dalej w las z km tym biegło się lepiej. Dzisiejsze człapanie dużo lżejsze i przyjemniejsze niż to wczorajsze. Spięcia w lędźwiach delikatnie – napisałbym znośne.
Żeby płucka szły w parze z krokiem biegowym (dzisiaj na kroku mega luz i bieg wydawał się wolny) to byłoby cacy.
WTOREK 23.03.21
WOLNE
Wykonanie: Pobawię się w gimnastykę…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
ŚRODA 24.03.21
6km 4’00”
Wykonanie: 7,05km ~ 4’33” [32:07] całość (km na dogrzanie)
https://connect.garmin.com/modern/activity/6486268058
Cieszyłem się, że bieg się skończył, bo co mnie spięło w lędźwiach to ajć… No niezbyt wygodny bieg.
Tak to co… Tempo wolne i pobiegałbym jeszcze dłużej, ale co innego nogi… co innego tętno, a już całkiem co innego plecy…
Uśrednione tętno: około 170ud/min
Maks tętno: 175ud/min
Odpoczynek w miejscu: z 175ud/min
do 130ud/min – 1’15”
do 120ud/min – 1’44”
do 110ud/min – 2’14”
do 99ud/min i mniej – 3’32” (od 174ud/min)
Ciężko pilnować ruchu gdy sieka w lędźwiach…
Jutro TWL… Paska do odczytu tętna nie wezmę, bo nie ma po co... Zobaczymy jak to wyjdzie.
Trasa pewnie ta co ostatnio – tak będzie najlepiej….
6km 4’00”
Wykonanie: 7,05km ~ 4’33” [32:07] całość (km na dogrzanie)
https://connect.garmin.com/modern/activity/6486268058
Cieszyłem się, że bieg się skończył, bo co mnie spięło w lędźwiach to ajć… No niezbyt wygodny bieg.
Tak to co… Tempo wolne i pobiegałbym jeszcze dłużej, ale co innego nogi… co innego tętno, a już całkiem co innego plecy…
Uśrednione tętno: około 170ud/min
Maks tętno: 175ud/min
Odpoczynek w miejscu: z 175ud/min
do 130ud/min – 1’15”
do 120ud/min – 1’44”
do 110ud/min – 2’14”
do 99ud/min i mniej – 3’32” (od 174ud/min)
Ciężko pilnować ruchu gdy sieka w lędźwiach…
Jutro TWL… Paska do odczytu tętna nie wezmę, bo nie ma po co... Zobaczymy jak to wyjdzie.
Trasa pewnie ta co ostatnio – tak będzie najlepiej….
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1490
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
CZWARTEK 25.03.21
TWL 6km
Wykonanie: 3,03km ~ 3’58” [12:00] + bonus minutówka…
https://connect.garmin.com/modern/activity/6489532775 – DNF TWL
https://connect.garmin.com/modern/activity/6489532831 – minutówka
Pogoda wynagradza wszystkie rozczarowania związane z moimi biegami…
Dzisiaj ból w lędźwiach nasilał się tak, że wolałem przerwać bieg zamiast toczyć nierówny bój…
Bolą lędźwia, to automatycznie kaleczę sylwetkę, kaleczę krok, biegnie się źle… Spina mocno.
O ile w przeszłości bóle zdarzały się sporadycznie tak teraz to już niestety, ale przegięcie.
Cieszy że pod nogą jest trochę kopytka… Minutówka z rezerwą…
Ortopedy/Neurologa prędko nie załatwię… Fizjo nie pomagało (akurat w tym wypadku)…
Chcę biegać nawet jeśli ma to być bieganie 6x400m na przerwach po kilka minut…
TWL 6km
Wykonanie: 3,03km ~ 3’58” [12:00] + bonus minutówka…
https://connect.garmin.com/modern/activity/6489532775 – DNF TWL
https://connect.garmin.com/modern/activity/6489532831 – minutówka
Pogoda wynagradza wszystkie rozczarowania związane z moimi biegami…
Dzisiaj ból w lędźwiach nasilał się tak, że wolałem przerwać bieg zamiast toczyć nierówny bój…
Bolą lędźwia, to automatycznie kaleczę sylwetkę, kaleczę krok, biegnie się źle… Spina mocno.
O ile w przeszłości bóle zdarzały się sporadycznie tak teraz to już niestety, ale przegięcie.
Cieszy że pod nogą jest trochę kopytka… Minutówka z rezerwą…
Ortopedy/Neurologa prędko nie załatwię… Fizjo nie pomagało (akurat w tym wypadku)…
Chcę biegać nawet jeśli ma to być bieganie 6x400m na przerwach po kilka minut…