Skoor - masochizm Rolli-fikowany
Moderator: infernal
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
30.12.20
Dziś znowu 2 dawki. W południe 14 pod wieczór 12. Nogi zmęczone, ja zmęczony, tętno co raz niższe. Ciekawy jestem jak wyjdzie kontrolna piątka po tygodniowym odpoczynku. 120 w tym tygodniu zrobię ale jak na tą chwile to dla mnie za dużo. 100-110 robię bez problemu i w tego kilometrażu będę się trzymał w takim układzie jak teraz czyli 3 tygodnie długie 1 krótki. Ogarnąć muszę jeszcze akcenty bo wchodzą ciulowo żeby nie powiedzieć chujowo. Wniosek z tego taki, że albo rzucam granie, albo wolniej biegam wybiegania. Przypuszczalnie więcej da rzucenie grania
Właśnie popatrzyłem. Jak zrobię jutro 13km z haczykiem to wyjdzie mi 440km w grudniu. Zrobię, w końcu wolne mam.
Dziś znowu 2 dawki. W południe 14 pod wieczór 12. Nogi zmęczone, ja zmęczony, tętno co raz niższe. Ciekawy jestem jak wyjdzie kontrolna piątka po tygodniowym odpoczynku. 120 w tym tygodniu zrobię ale jak na tą chwile to dla mnie za dużo. 100-110 robię bez problemu i w tego kilometrażu będę się trzymał w takim układzie jak teraz czyli 3 tygodnie długie 1 krótki. Ogarnąć muszę jeszcze akcenty bo wchodzą ciulowo żeby nie powiedzieć chujowo. Wniosek z tego taki, że albo rzucam granie, albo wolniej biegam wybiegania. Przypuszczalnie więcej da rzucenie grania
Właśnie popatrzyłem. Jak zrobię jutro 13km z haczykiem to wyjdzie mi 440km w grudniu. Zrobię, w końcu wolne mam.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
31.12.20
No miałem robić kilometry do 440/msc, ale tak fatalnie się czułem (znaczy, że zmęczony byłem)że stwierdziłem, iż nie ma co męczyć pały i siedziałem w domu. Trochę to był błąd bo trzeba było chociaż na 5km lekkiego człapania iść to bym nie chodził przymulony cały dzień, No ale...
01.01.21
Dużo jedynek w dacie. 12km po lesie bez zegarka. Znaczy zegarek pod bluzą.
Myślę co by tu w nowym roku robić i znowu wybiorę się na Roztocze, tylko zastanawiam się czy na szybkie 30km czy może na męczydupę 60km... To drugie to kompletnie niewiadoma dla mnie, pierwsze obcykana i przy dobrym przygotowaniu mógłbym sobie o jakiś kamienny pucharek powalczyć.
No miałem robić kilometry do 440/msc, ale tak fatalnie się czułem (znaczy, że zmęczony byłem)że stwierdziłem, iż nie ma co męczyć pały i siedziałem w domu. Trochę to był błąd bo trzeba było chociaż na 5km lekkiego człapania iść to bym nie chodził przymulony cały dzień, No ale...
01.01.21
Dużo jedynek w dacie. 12km po lesie bez zegarka. Znaczy zegarek pod bluzą.
Myślę co by tu w nowym roku robić i znowu wybiorę się na Roztocze, tylko zastanawiam się czy na szybkie 30km czy może na męczydupę 60km... To drugie to kompletnie niewiadoma dla mnie, pierwsze obcykana i przy dobrym przygotowaniu mógłbym sobie o jakiś kamienny pucharek powalczyć.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
02.01.21
Zrobiłem wolne, kiepsko się czułem, nie miałem ochoty na bieganie. Porzuciłem już plany o 120km. W sumie jakbym wtedy wyszedl to łatwo dociągnąłbym do 100, ale czy to aż tak istotne?
03.01.21
20km, w sumie wolno, tętno niskie, ale nogi czułem. Trochę wymęczone. Następny tydzień odpoczynek na 50-70km. Zobqaczę, może zmienię periodyzacje na 2tyg 100km i tydzień odpoczynku.
04.01.21
Pierwszy dzień w pracy od 2 tygodni i... zero, ZERO werwy do niej. Jak nie chciało mi się wcześniej tak teraz nie chce mi się jeszcze bardziej. Też tak macie?
Zrobiłem wolne, kiepsko się czułem, nie miałem ochoty na bieganie. Porzuciłem już plany o 120km. W sumie jakbym wtedy wyszedl to łatwo dociągnąłbym do 100, ale czy to aż tak istotne?
03.01.21
20km, w sumie wolno, tętno niskie, ale nogi czułem. Trochę wymęczone. Następny tydzień odpoczynek na 50-70km. Zobqaczę, może zmienię periodyzacje na 2tyg 100km i tydzień odpoczynku.
04.01.21
Pierwszy dzień w pracy od 2 tygodni i... zero, ZERO werwy do niej. Jak nie chciało mi się wcześniej tak teraz nie chce mi się jeszcze bardziej. Też tak macie?
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ten tego...
W zeszłym tygodniu rekordowe 36km . Zwyczajnie nie chciało mi się więcej. Najgorsze jest jednak to, że dalej mi się nie chce i jak pomyślę tylko o dalszym życiowym kombinowaniu żeby wciskać treningi gdzie się da to opadam z sił mimo, że tego kombinowania nie ma AŻ tak dużo... Heh w sumie Rolli uprzedzał, że to nudne jest i można się psychicznie zmęczyć... W związku z tym zastanawiam się co dalej. Cieszy to, że zrobiłem 3 miesiące solidnej bazy gdzie kilometry sięgały 400km miesięcznie i dobrze byłoby to wykorzystać, nie wiem jednak w którą stronę iść. Takie to moje bieganie trochę bez celu. Kiedyś było jakoś fajniej... Był cel, był konkretny trening i się zapieprzało, teraz... jakoś tak do dupy
-----------------------------------
Dobra, to co mogę robić... Wziąć pierwszy lepszy z brzegu plan z kilometrażem w okolicy 100km i go robić nie przejmując się zbytnio tym, że czasem mi się nie uda zrobić wszystkiego, albo nie z takim kilometrażem jaki jest w planie. Co mi to da? Rozwój wytrzymałości i ogólną aktywność fizyczną... W sam raz na czas gdy się nie ma żadnych planów na przyszłość
Wariant drugi... Robić to co zawsze mi wychodziło czyli zacząć biegać szybko, ale... mam blokadę... Ciężko mi się przełamać do biegania z wysoką intensywnością. Po 4:30/km to sobie mogę biec i biec, szybciej też, ale jak już wchodzę na T5 to po kilometrze mi się odechciewa (wczoraj). Wiem, że to kwestia tego zaniedbywania w ostatnim czasie wysokich intensywności, ale nie wiem czy mam ochotę się aż tak męczyć
No musiałem to sobie napisać, żeby mieć czarno na białym...
W zeszłym tygodniu rekordowe 36km . Zwyczajnie nie chciało mi się więcej. Najgorsze jest jednak to, że dalej mi się nie chce i jak pomyślę tylko o dalszym życiowym kombinowaniu żeby wciskać treningi gdzie się da to opadam z sił mimo, że tego kombinowania nie ma AŻ tak dużo... Heh w sumie Rolli uprzedzał, że to nudne jest i można się psychicznie zmęczyć... W związku z tym zastanawiam się co dalej. Cieszy to, że zrobiłem 3 miesiące solidnej bazy gdzie kilometry sięgały 400km miesięcznie i dobrze byłoby to wykorzystać, nie wiem jednak w którą stronę iść. Takie to moje bieganie trochę bez celu. Kiedyś było jakoś fajniej... Był cel, był konkretny trening i się zapieprzało, teraz... jakoś tak do dupy
-----------------------------------
Dobra, to co mogę robić... Wziąć pierwszy lepszy z brzegu plan z kilometrażem w okolicy 100km i go robić nie przejmując się zbytnio tym, że czasem mi się nie uda zrobić wszystkiego, albo nie z takim kilometrażem jaki jest w planie. Co mi to da? Rozwój wytrzymałości i ogólną aktywność fizyczną... W sam raz na czas gdy się nie ma żadnych planów na przyszłość
Wariant drugi... Robić to co zawsze mi wychodziło czyli zacząć biegać szybko, ale... mam blokadę... Ciężko mi się przełamać do biegania z wysoką intensywnością. Po 4:30/km to sobie mogę biec i biec, szybciej też, ale jak już wchodzę na T5 to po kilometrze mi się odechciewa (wczoraj). Wiem, że to kwestia tego zaniedbywania w ostatnim czasie wysokich intensywności, ale nie wiem czy mam ochotę się aż tak męczyć
No musiałem to sobie napisać, żeby mieć czarno na białym...
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
12.01.21
Wczoraj w wybieganie wplotłem sobie 6km w T15-T21. Wyszło to w tempie 4:11/km i wyszło bardzo lekko jak na bieg w trzecim zakresie. Niby tętnem wchodziłem czasami powyżej 160 ale wcale tego czuć nie było. Mam tu mały dysonans poznawczy bo zwykle przy takim tętnie zaczyna się umieranie, a tu było można powiedzieć, że komfortowo mi się biegło.
Co lepsze, bardzo równo to poszło, a tempa nie kontrolowałem
1. 4:14
2. 4:11
3. 4:11
4. 4:12
5. 4:11
6. 4:12
Chwilowo robię Pfitzingera 88-113km, ale będę go modyfikował pod szybsze treningi bo tam ich jest jak na lekarstwo. Nie wiem czy będę realizował cały plan, ale chwilę go pociągnę tak, żeby mieć luźną głowę jeśli chodzi o planowanie tego co mam biegać.
Wczoraj w wybieganie wplotłem sobie 6km w T15-T21. Wyszło to w tempie 4:11/km i wyszło bardzo lekko jak na bieg w trzecim zakresie. Niby tętnem wchodziłem czasami powyżej 160 ale wcale tego czuć nie było. Mam tu mały dysonans poznawczy bo zwykle przy takim tętnie zaczyna się umieranie, a tu było można powiedzieć, że komfortowo mi się biegło.
Co lepsze, bardzo równo to poszło, a tempa nie kontrolowałem
1. 4:14
2. 4:11
3. 4:11
4. 4:12
5. 4:11
6. 4:12
Chwilowo robię Pfitzingera 88-113km, ale będę go modyfikował pod szybsze treningi bo tam ich jest jak na lekarstwo. Nie wiem czy będę realizował cały plan, ale chwilę go pociągnę tak, żeby mieć luźną głowę jeśli chodzi o planowanie tego co mam biegać.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
13.01.21
Miałem niezły wkurw w pracy, na tyle duży, że mi się łapy trzęsły... Więc spokojne wybieganie przez ten wkurw, śnieg i być może przez szczepionkę którą wtedy wziąłem wyszło na intensywności sporo wyższej niż planowałem, mimo, że biegłem stosunkowo wolno. 17km zrobiłem w tempie 5:07 i tętnie średnim 145. Bardzo wysoko jak na taki bieg, ale nie specjalnie się tym stresowałem. Zwyczajnie to olałem.
14.01.21
Tętno spoczynkowe wysokie z rana. Pokręciłem się po domu, poczekałem na żonę bo też chciała iść biegać, zapakowaliśmy młodego do wózka i poszliśmy. Warunki "takie se" czyli ślisko w @#$%^, albo nieudeptany śnieg i ja z tym wózkiem biegowym i młodym w środku. Żona tak wytrzymała 4km, później ja dokręciłem jeszcze 5 troszkę szybciej ale niewiele. Miała być regeneracja, a i tak się zmęczyłem tym biegiem... 9km po uwaga uwaga 6:22/km
Miałem niezły wkurw w pracy, na tyle duży, że mi się łapy trzęsły... Więc spokojne wybieganie przez ten wkurw, śnieg i być może przez szczepionkę którą wtedy wziąłem wyszło na intensywności sporo wyższej niż planowałem, mimo, że biegłem stosunkowo wolno. 17km zrobiłem w tempie 5:07 i tętnie średnim 145. Bardzo wysoko jak na taki bieg, ale nie specjalnie się tym stresowałem. Zwyczajnie to olałem.
14.01.21
Tętno spoczynkowe wysokie z rana. Pokręciłem się po domu, poczekałem na żonę bo też chciała iść biegać, zapakowaliśmy młodego do wózka i poszliśmy. Warunki "takie se" czyli ślisko w @#$%^, albo nieudeptany śnieg i ja z tym wózkiem biegowym i młodym w środku. Żona tak wytrzymała 4km, później ja dokręciłem jeszcze 5 troszkę szybciej ale niewiele. Miała być regeneracja, a i tak się zmęczyłem tym biegiem... 9km po uwaga uwaga 6:22/km
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
15.01.21 - Wybieganie 13km
Miało być 14km, ale... polazłem do lasu i zapomniałem czołówki więc ostatnie 5km w ciemnościach i już nie chciało mi się kręcić jednego kilosa. Poza tym biegło się... poprawnie... Nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć poza tym, że górki i śnieg i ciemno.
13km w tempie 5:13/km i tętnie śr.137bpm
16.01.21 - Regeneracyjne 9km.
Po ośnieżonym asfalcie. Dramatu nie było, truchtało się dobrze.
9km w tempie 5:39/km i tętnie śr.124bpm
17.01.21 - Długie wybieganie 24km
Oooo jak mi się nie chciało... koło -10 było... i śniegu dopadało przez noc. Wreszcie stwierdziłem, że wyjdę i zobaczę. Najwyżej wrócę po dyszce. Żonie powiedziałem, że jak nie wrócę za godzinę to wrócę za dwie i polazłem. Trasa "w tę i na zad". Po 5km stwierdziłem, że biegnie się bardzo dobrze więc padła decyzja, że robię dalsze 7km i wracam. Do 12km biegło się luźno. Droga ośnieżona ale przyczepność była niezła. Za to w drugą stronę... Zaczęło wiać w gębę, nie jakoś bardzo ale przy -10 dało się to odczuć, dodatkowo nogi mi się zaczęły ślizgać. Nie wiedzieć czemu druga strona drogi była jakaś bardziej śliska. Powrót generalnie mnie trochę umęczył, nogi na tyle dziwnie pracowały, że jak wbiegłem na kawałek czystego asfaltu to poczułem wręcz dyskomfort z powodu braku uślizgu. No, ale poszło to jakoś...
24km, tempo 4:56/km, t.śr 143bpm (dość wysoko)
-------------------------------------------
Po szczepieniu czuję się już dobrze. W sumie cały czas się dobrze czułem, może byłem tylko trochę bardziej zmęczony, a może to było przez życie w każdym bądź razie już w wróciłem do siebie. W następną niedzielę mam tempo maratońskie, zupełnie nie wiem czy biec to na tętno, tempo (jeśli tak to jakie?)... Mam kilka dni żeby się zastanowić... zobaczymy.
Miało być 14km, ale... polazłem do lasu i zapomniałem czołówki więc ostatnie 5km w ciemnościach i już nie chciało mi się kręcić jednego kilosa. Poza tym biegło się... poprawnie... Nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć poza tym, że górki i śnieg i ciemno.
13km w tempie 5:13/km i tętnie śr.137bpm
16.01.21 - Regeneracyjne 9km.
Po ośnieżonym asfalcie. Dramatu nie było, truchtało się dobrze.
9km w tempie 5:39/km i tętnie śr.124bpm
17.01.21 - Długie wybieganie 24km
Oooo jak mi się nie chciało... koło -10 było... i śniegu dopadało przez noc. Wreszcie stwierdziłem, że wyjdę i zobaczę. Najwyżej wrócę po dyszce. Żonie powiedziałem, że jak nie wrócę za godzinę to wrócę za dwie i polazłem. Trasa "w tę i na zad". Po 5km stwierdziłem, że biegnie się bardzo dobrze więc padła decyzja, że robię dalsze 7km i wracam. Do 12km biegło się luźno. Droga ośnieżona ale przyczepność była niezła. Za to w drugą stronę... Zaczęło wiać w gębę, nie jakoś bardzo ale przy -10 dało się to odczuć, dodatkowo nogi mi się zaczęły ślizgać. Nie wiedzieć czemu druga strona drogi była jakaś bardziej śliska. Powrót generalnie mnie trochę umęczył, nogi na tyle dziwnie pracowały, że jak wbiegłem na kawałek czystego asfaltu to poczułem wręcz dyskomfort z powodu braku uślizgu. No, ale poszło to jakoś...
24km, tempo 4:56/km, t.śr 143bpm (dość wysoko)
-------------------------------------------
Po szczepieniu czuję się już dobrze. W sumie cały czas się dobrze czułem, może byłem tylko trochę bardziej zmęczony, a może to było przez życie w każdym bądź razie już w wróciłem do siebie. W następną niedzielę mam tempo maratońskie, zupełnie nie wiem czy biec to na tętno, tempo (jeśli tak to jakie?)... Mam kilka dni żeby się zastanowić... zobaczymy.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
01.02.21
Jak pisałem w komentarzach nie biegałem dwa tygodnie. Troszeczkę źle się z tym czuję ale nie jakoś dramatycznie. W ciągu tych dwóch tygodni potruchtałem trochę z żoną, ale treningiem bym tego nie nazwał
Nadszedł luty i od nowego miesiąca coś trzeba się ruszyć. Najgorsze jest to, że nie mam planu na cokolwiek. Najlepsze treningi wychodziły mi jednak wtedy gdy miałem jasno określony cel, choćby to 10km kilka lat temu. Był cel, były treningi i była frajda. W obecnych specyficznych czasach wszelkie plany można sobie wsadzić, a bieganie dla samego biegania mimo, że przyjemne jednak mnie nie kręci do końca. I co robić? Na tą chwilę nie wiem. Dla rozruszania pobiegam 2 tygodnie to co proponuje mi Garmin w zegarku. Zastanawiałem się czy pisać i stwierdziłem, że nie rzucę tego na razie. Tak dla motywacji.
Jak pisałem w komentarzach nie biegałem dwa tygodnie. Troszeczkę źle się z tym czuję ale nie jakoś dramatycznie. W ciągu tych dwóch tygodni potruchtałem trochę z żoną, ale treningiem bym tego nie nazwał
Nadszedł luty i od nowego miesiąca coś trzeba się ruszyć. Najgorsze jest to, że nie mam planu na cokolwiek. Najlepsze treningi wychodziły mi jednak wtedy gdy miałem jasno określony cel, choćby to 10km kilka lat temu. Był cel, były treningi i była frajda. W obecnych specyficznych czasach wszelkie plany można sobie wsadzić, a bieganie dla samego biegania mimo, że przyjemne jednak mnie nie kręci do końca. I co robić? Na tą chwilę nie wiem. Dla rozruszania pobiegam 2 tygodnie to co proponuje mi Garmin w zegarku. Zastanawiałem się czy pisać i stwierdziłem, że nie rzucę tego na razie. Tak dla motywacji.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
02.02.21 - 38min po 5:20/km
Obiecałem pisać i pisze. Postaram się nawet wycisnąć z siebie odrobinę entuzjazmu i dobrego nastroju podczas tego pisania, a co! Może to chociaż trochę pozytywnie wpłynie na moje morale
Dziś trener Garmin zaordynował 38min biegu w tlenie po 5:20/km. Jako, że ja trenera zawsze słucham to pobiegłem 38min... po 4:47/km Trener mnie zjebał i powiedział, że to był progowy i że jestem głupi i mam odpoczywać 2 dni! Jutro pewnie zmieni zdanie, a jak nie to zagrożenia mu odcięciem od ładowarki albo szufladowy więzieniem. Mój Tissot się ucieszy bo wróci do łask, jego przynajmniej nie musiałem ładować co 2 tygodnie. Z drugie strony, trener nie jest taki zły. Niektórych trenuje Apple, a on to ponoć straszny prądoholik, ponoć pije 2-3x dziennie.
Trening w dechę. Dobrze się po asfalcie biegło tak do połowy mniej więcej, później po ubitym śniegu już gorzej, ale to może i lepiej bo by średnia wyszła poniżej 4:40/km i musiałbym się kręcić koło auta do tych 38min żeby trener nie darł ryja.
Obiecałem pisać i pisze. Postaram się nawet wycisnąć z siebie odrobinę entuzjazmu i dobrego nastroju podczas tego pisania, a co! Może to chociaż trochę pozytywnie wpłynie na moje morale
Dziś trener Garmin zaordynował 38min biegu w tlenie po 5:20/km. Jako, że ja trenera zawsze słucham to pobiegłem 38min... po 4:47/km Trener mnie zjebał i powiedział, że to był progowy i że jestem głupi i mam odpoczywać 2 dni! Jutro pewnie zmieni zdanie, a jak nie to zagrożenia mu odcięciem od ładowarki albo szufladowy więzieniem. Mój Tissot się ucieszy bo wróci do łask, jego przynajmniej nie musiałem ładować co 2 tygodnie. Z drugie strony, trener nie jest taki zły. Niektórych trenuje Apple, a on to ponoć straszny prądoholik, ponoć pije 2-3x dziennie.
Trening w dechę. Dobrze się po asfalcie biegło tak do połowy mniej więcej, później po ubitym śniegu już gorzej, ale to może i lepiej bo by średnia wyszła poniżej 4:40/km i musiałbym się kręcić koło auta do tych 38min żeby trener nie darł ryja.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
03.02.21 - 36min po 5:20/km
Serio? O tym mam pisać? Gdzie tu heroizm typu piździło mi w gębę, było ślisko i miałem srakę ale zamknąłem z zapasem i dopiero w domu na schodach się zmęczyłem... Pewnie w dupie jak nie wiadomo gdzie...
No wiec 36min w 4:53km. Ni !@#$% nie chciało wyjść wolniej. Próbowałem z buta przestawić trenera na tętno ale robił uniki i się nie dał.
Jak się biegło? Normalnie. Obrazowo mogę powiedzieć ze gdybym tak biegł 2x dłużej to bym się zmęczył, ale nie dramatycznie.
Dziś miałem drugą dawkę szczepionki. Straszą, że ta ponoć gorsza, że gorączka i dreszcze... Zobaczymy, najwyżej znowu nie pobiegam.
Serio? O tym mam pisać? Gdzie tu heroizm typu piździło mi w gębę, było ślisko i miałem srakę ale zamknąłem z zapasem i dopiero w domu na schodach się zmęczyłem... Pewnie w dupie jak nie wiadomo gdzie...
No wiec 36min w 4:53km. Ni !@#$% nie chciało wyjść wolniej. Próbowałem z buta przestawić trenera na tętno ale robił uniki i się nie dał.
Jak się biegło? Normalnie. Obrazowo mogę powiedzieć ze gdybym tak biegł 2x dłużej to bym się zmęczył, ale nie dramatycznie.
Dziś miałem drugą dawkę szczepionki. Straszą, że ta ponoć gorsza, że gorączka i dreszcze... Zobaczymy, najwyżej znowu nie pobiegam.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
04.02.21
Dziś nie pobiegam. Spoczynkowe 60, wywalone węzły chłonne i ogólne rozbicie po szczepieniu. Bez gorączki i mam nadzieje, że tak zostanie. Jutro myśle, że też odpuszczę a od soboty lecę dalej.
Dziś nie pobiegam. Spoczynkowe 60, wywalone węzły chłonne i ogólne rozbicie po szczepieniu. Bez gorączki i mam nadzieje, że tak zostanie. Jutro myśle, że też odpuszczę a od soboty lecę dalej.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
I ...uj!
Sytuacja wygląda tak. Biegam, żyję, mam się dobrze, ale...
Sprzedałem Fenixa i przechodzę do ligi truchtaczy przyjemnościowych, czy tam szybkobiegaczy jak mi się zachce. Nie mam ochoty na pisanie o bieganiu, czytać też mi się nie chce, a biegam kiedy mogę a nie kiedy chcę (w większości przypadków), raz więcej raz mniej. Raczej za szybko się to nie zmieni więc mogę oficjalnie pożegnać się z blogiem jako takim. Zwłaszcza, że kilka razy podejmowałem próbę prowadzenia go dalej i nic z tego nie wyszło.
HOUGH!
Sytuacja wygląda tak. Biegam, żyję, mam się dobrze, ale...
Sprzedałem Fenixa i przechodzę do ligi truchtaczy przyjemnościowych, czy tam szybkobiegaczy jak mi się zachce. Nie mam ochoty na pisanie o bieganiu, czytać też mi się nie chce, a biegam kiedy mogę a nie kiedy chcę (w większości przypadków), raz więcej raz mniej. Raczej za szybko się to nie zmieni więc mogę oficjalnie pożegnać się z blogiem jako takim. Zwłaszcza, że kilka razy podejmowałem próbę prowadzenia go dalej i nic z tego nie wyszło.
HOUGH!