yacool pisze:W konsekwencji celem jest praca na podbiegu i na płaskim tak jak prowokuje to zbieg. To jest kwintesencja ekonomiki biegu.
To prawda. Ci najbardziej ekonomiczni zawodnicy kiedy biegną po płaskim, wyglądają jakby zbiegali. W tzw. życiu codziennym, dużo częściej można jednak spotkać odwrotny fenomen, czyli bieg po płaskim, który wygląda jak zmagania ze sporym podbiegiem.
yacool pisze:Natomiast nic nie dzieje się z automatu i to przekonwertowanie na zawody wymaga ogromnej uważności. Lydiard nie miał dostępu do najnowszych informacji.
To jasne. Lydiard w ogóle chyba nie miał dostępu do żadnych informacji, wszystko wypróbowywał najpierw na sobie a potem na innych. Mimo wszystko, trzeba przyznać, że te eksperymenty daleko go zaprowadziły, skoro na przestrzeni kilku lat, kilkumilionowe małe państewko na Pacyfiku stało się na jakiś czas potęgą biegów długich. W jego czasach w okolicach Auckland, nie było zdaje się niczym wybitnym dla młodego chłopaka kręcić się w okolicach 14 minut na piątkę. Dodajmy, że mówimy o ludziach, którzy normalnie pracowali. To oczywiście nie dowodzi, że jego pomysły były idealne czy że był nieomylny, ale jednak ciężko odmówić mu uważności. Cytat z Lydiarda: "Increase in speed comes from flicking of the ankles. If you want speed, you don’t need to be like a body-builder. You need to be like a ballet dancer, with springy and bouncy ankles." Jakby zastąpić "ankles" czymś bardziej globalnym, to chyba się zgodzimy, że jest to naprawdę całkiem inteligentny opis.
Keri pisze:Gdybyś zrobił sondę wśród amatorów biegania i zapytał, który trening (podbieg/ zbieg) przyniesie lepsze efekty to jak sądzisz co byś usłyszał?
Spieszę z wyjaśnieniem, że te lepsze efekty to lepszy wynik na mecie. I tak, zdaje sobie sprawę, że człowiek to nie kula i się nie stoczy i musi wykonać pracę na zbiegu.
I mój komentarz dotyczył właśnie tego. Żeby nie było, w moim kilkudziesięcioletnim amatorskim bieganiu, nie spotkałem NIGDY osoby trenującej zbieganie (nie mówię tu o bieganiu przełajowym/ górskich). Mało tego, wielokrotnie podczas takich treningów, które sam wykonywałem słyszałem, że tak "nie wolno", że "to złe" itd i tylko, że podbieg się liczy.
Jak pokazuje przykład Lydiarda, to jednak zbiegi bywały w pełni świadomą i istotną częścią przynajmniej niektórych systemów treningowych. W USA chyba też u niektórych trenerów funkcjonuje pojęcie przebieżek na zbiegu. Podejrzewam jednak, że w wielu systemach szybkie zbiegi po prostu występują naturalnie ze względu na dostępny teren. Jak Kenijczycy robią fartlek minuta szybko minuta wolno, to ponieważ mają pełno górek, raz biegną z górki raz pod górkę. Myślę, że to o czym Ty mówisz to to, że mało osób wykonuje zbiegi jako osobną, pełnoprawną jednostkę treningową, w której notuje czasy itp. ale pewnie każdy kto ma do dyspozycji pagórkowaty teren (w szczególności cała biegowa Afryka) na pewno wykonuje bardzo szybkie zbiegi. Szczególnie jak biegnie grupa i jeden puści nogę, no to wiadomo, reszta leci za nim. To jest tak w kwestii tego "co" się robi, natomiast "jak" się to robi to już inna historia.
Keri pisze:Osobiście absolutnie nie polecałbym treningu zbiegowaego komuś kto dopiero wstał z kanapy, ale z czasem przy odpowiednim podejściu/ technice można o nim pomyśleć.
No tak, bo ze stresem metabolicznym jest ciężej przegiąć niż z przeciążeniowym. Jeśli ktoś dopiero wstał z kanapy, to pewnie każda forma biegu będzie wystarczającym bodźcem przeciążeniowym. Pamiętam, że kiedyś czytałem, że jak ktoś chce robić badania na przetrenowanych szczurach, to te szczury przetrenowuje się właśnie na zbiegu, żeby były lepiej przetrenowane. Uszkodzenie tkanek i towarzyszący temu stan zapalny jest naprawdę potężny. Podczas podbiegu, bezpiecznikiem też jest po prostu zwyczajne odczucie zmęczenia, a na zbiegu efekty często czuć dopiero po czasie. Więc tak, jest to z pewnością coś czego trzeba używać z głową.