Dobra, to najpierw podsumowanie pierwszego tygodnia ORKI:
Poniedziałek: BS - 9,8 km, 1:00:12, 6:09/km. - nie chciało mi się wyłazić, średnio się czułem, do tego za oknem widać było smog. Jakoś się jednak zmusiłem i udało się potruchtać.
Sroda: kros pasywny 5 pętli o długości 1,1 km - 8,5 km, 54:55, 6:29/km - (czasy poszczególnych pętli 7:13, 7:13, 7:18, 7:12, 7:18). - wyszło łatwiej niż się spodziewałem, szczególnie zaskoczyło mnie tętno, które było niższe niż w poniedziałek. Biegłem sobie wszystko spokojnie, podbiegi (trzy na pętli) bez spinki, zbiegi bez przyspieszania. Leciałem w kanadiach, dzięki czemu czułem się pewniej na parkowych alejkach, częściowo błotnistych a częściowo już zmrożonych.
Niedziela: biegł dłuższy - 13 km, 1:21:42, 6:15/km. Pętelka częściowo przez las wzdłuż wąskotorówki, szybko minęło, nawet nie poczułem, że dziś było dłuższe bieganie.
Teraz troche pierdzielenia.
Jak widać po pierwszym zdaniu, wziąłem na warsztat Skarżyńskiego.
Nie wiem, dlaczego wcześniej go unikałem, przecież te plany są stworzone dla mnie. Wybrałem plan do półmaratonu poniżej dwóch godzin, lekko obcinając kilometraż pod 10 km. Bo taki jest cel na wiosnę:
10 km poniżej 50 minut.
Faza wstępna została już odbyta, teraz ma miejsce orka. W tygodniu tylko trzy treningi biegowe, do tego trzy treningi siłowe w domu (pompki-podciąganie-nogi-barki). Mam nadzieję, że tym razem wiosenne biegi się odbędą.
Treningi staram się teraz robić zgodnie z zaleceniami Pana Jurka na tętno, służy mi ku temu garmin 735, którego sobie sprawiłem w wakacje. Robiłem nawet test HR max, ale po dwóch odcinkach z trzech zaplanowanych pogoniło mnie w krzaki i tyle wyszło z testu.
Zdrówko dopisuje, waga około 97-99 kg, liczę, że post adwentowy pomoże zbić do 95 kg do końca roku. Celem jednakże jest nie waga a BF - 15 %. Oj będzie ciężko.
Lewa noga sprawna w około 90 procentach. Czy kiedykolwiek będzie w stu? Wątpię. W sierpniu udało się dostać do neurologa, tam dostałem skierowania na dodatkowe badania. Elektromiografia nie wykazała żadnych problemów, przewodnictwo nerwowe w nodze na całej długości jest prawidłowe. Natomiast rezonans magnetyczny (na marginesie, ciekawe doświadczenie, czułem się jak na technoparty w Bravo w 1999

) dał wynik w postaci czterech "wypadniętych" dysków, w tym dysk L5-S1 jest w najgorszym stanie, z przepukliną uciskającą nerw. Prawdopodobnie stąd bierze się mój niedowład. Co z tym zrobić dalej, nie wiadomo, neurolog mi zaginął w akcji, a moja poradnia została przerobiona na blok covidowy
Oby dopisało zdrowie i regularność, to i wyniki będą. Rekordzistą świata chyba już nie będę, ale liczę, że uda się pożyć na sportowo.