Mam kolegę. Od jakiegoś czasu stał się fanem aukcji internetowych. I to żeby jeszcze tylko na naszym lokalnym podwórku, na allegro chociażby. Ale nie! On
od razu na szersze wody postanowił wypłynąć! E-bay !! To jego miejsce.
Kolega ten jest zapalonym sportowcem i co i rusz kupuje jakieś sportowe artykuły na e-bayu.
Ostatnio wybraliśmy się w podróż do Monaco na maraton w którym startował. Ja jechałem jako fotoreporter tylko. Już wyjeżdżając wiedziałem, że mamy po drodze odebrać rower który kupił na Niemieckim e-bayu. Ale jak się okazało nie koniec na tym. W trakcie naszej podróży jego żona aktywnie icytowała w jego imieniu jakieś rolki służące do przystosowania roweru do treningu w domu.
Około 15:00 chyba, kiedy kończyła się aukcja przyszedł od jego żony sms - You Got the Item (czyli: Kupiłeś !). No i wtedy się zaczęło. Znalezienie roweru w Niemczech w miasteczku Kitzingen nie było bardzo trudne. Miasteczko jej w miarę spore, połączone ze światem autostradami. Rower zapakowaliśmy do samochodu chyba około 18:00. I nastąpiła najciekawsza część tamtego dnia.
Żona przysłała koledze adres (czy miał go już wcześniej) i telefon do sprzedawcy. Kolega zadzwonił i umówił się z nim, że jeszcze dziś przyjedziemy.
Wyobraźcie sobie, że wystawiacie na aukcji jakiś gadżet - i traf tak chciał, że mieszkacie w Ochotnicy Górnej, w Glince albo w Nosach Poniatkach (przyjmijmy, że macie łącze z internetem). I nagle się okazuje, że to co właśnie sprzedaliście kupił od was - jakiś Japończyk. Uuuu, trochę się trzeba bedzie natrudzić - myślicie - Wysłać paczke do Japonii z Ochotnicy Górnej. A tu się nagle okazuje - że nie !!! Bo ten Japończyk z samej
Japonii - zaraz będzie pod waszym domem !! Czy nie byli byście zdumieni? W naszej sytuacji to akurat my bylismy tymi Japończykami.
Znalezienie miejsca w którym czekały na nas rolki, podobnie jak znalezienie Nosów Poniatków przez Japończyka - to operacja bardzo ciekawa. Było ciemno.
Około 20:30 zjechaliśmy z autostrady i zaczęliśmy grasować po wsiach i miasteczkach w poszukiwaniu miejsca docelowego. Wjeżdżamy do jakiegoś
miasteczka; strzałka w prawo, jedziemy, pierwsze skrzyżowanie, rodno, drugie, światła, wyjeżdżamy z miasteczka - Stop! - mówi kolega, tam powinniśmy byli skręcić. Wracamy, światła, skrzyżowanie, rodno, skrzyżowanie, strzałka w lewo - już tu byliśmy - no to jedziemy w prawo, droga w ciemności, jakieś domostwa mijamy, kolejne miasteczko, zmęczenie rośnie, strzałka, rodno, drogowskaz, następne miasteczko, zawracamy, znowu ciemna droga. Nagle drogowskaz.. Kolega gwałtownie hamuje i ostro skręca w prawo. Ciemno, ciemno. Droga robi się wąska maksymalnie, chyba na jeden samochód. Pola to chyba jakieś, łąka, droga zaczyna się przechylać (gdyby było ślisko to byśmy się nie utrzymali). Jakieś pastwisko chyba? W końcu sam kolega się trochę zreflektował - Nie, to chyba nie tu - zamruczał. Stanęliśmy.
Byłem już mocno zmęczony (wstałem tego dnia o 4:00 rano, cały dzień jazdy). Ale zacząłem się śmiać. Jedziemy po jakiś totalnie wykumany gadżet wygrany na międzynarodowej internetowej aukcji. I gdzie jesteśmy? Stoimy po ciemku gdzieś na wąskiej dróżce biegnącej przez zbocze pagórka będącego wiejskim polem. Gdyby nas nagle spotkała Policja niemiecka i zapytała co robimy w tym miejscu o tej
porze, to na pewno nie należałoby mówić, że jesteśmy zwycięzcami internetowej aukcji i przyjechaliśmy po towar - bo niechybnie wylądowali byśmy w areszcie na 48 godzin jako elementy zdecydowanie podejrzane. Całe szczęście że tam nawet policji nie było szansy spotkać.
Ta sytuacja do dziś mnie śmieszy. Po to są aukcje internetowe, żeby kupować wszelkie dobra w sposób prosty i mieć go dostarczonym do domu. A my zrobiliśmy inaczej: kupiliśmy (kolega kupił) gadżecik i pojechaliśmy po niego nocą na jakąś wieś. Wiem, że to było w miarę po drodze (z punktu widzenia drogi Warszawa - Kitzingen - Nicea) . Ale z punktu widzenia sprzedającego to musiało być chyba naprawdę komiczne. Właśnie sprzedał coś
jakiemuś Polakowi (wiedział, komu sprzedaje) a ten się u niego na wsi zaraz ma pojawić. Po jakimś czasie - chyba po 22:00 dotarliśmy w końcu do celu.
Kolega dostał wymarzone rolki. I zostaliśmy tam już na noc.
Napisałem to bo kolega mi dzisiaj rano o tym przypomniał. Przysłał mi maila z linkiem do programu który pomaga licytować i napisał: "Mastering my
Allegro and eBay placement power

Już widzę jak z wypiekami na twarzy wygrywa coś na e-bay żeby sprawdzić działanie programu ...........i jedzie po to do Slebodina Petrova w Rumunii.
A tamtej nocy spało nam się bardzo dobrze. Jak obudziliśmy się rano pogoda była piękna.
I okazało się, że jesteśmy bardzo blisko miejsca gdzie mogłem zrobić To zdjęcie:
(Edited by FREDZIO at 10:49 am on Dec. 8, 2003)