Wracam po długiej przerwie do pisania, nie wiem jak będzie z regularnością.
Najpierw ujęcie statystyczne. Od listopada do połowy marca trenowałem pod półmaraton i debiut w maratonie. Kilometry w kolejnych miesiącach: Listopad - 278 Grudzień - 323 Styczeń - 326 Luty - 306 Marzec - 195.
Skończyło się na średnio udanej połówce i odwołanym maratonie. Tak jak pisałem we wcześniejszym poście nie było planu co do dalszego treningu. Z perspektywy czasu widzę, że dużo kosztowały mnie te przygotowania w aspekcie fizycznym i psychicznym. Fizycznie nie był to jakiś mega ciężki trening, ale jednak dał mi się we znaki, w połączeniu z czasami ciężką robotą w pracy, owocowało to problemami. Coraz częściej bolały mnie plecy w nocy, zacząłem mieć przez to problemy ze snem. Zdarzało się, że po 3-4h budziłem się z bólem i nie mogłem dalej zasnąć albo sen był często przerywany. Przekładało się to na ogólne zmęczenie, słabą regenerację. Forma zamiast iść w górę to stała bądź nawet był lekki regres. Stąd wynik w półmaratonie, a obawiam się, że gdyby doszło do maratonu to z formą i wynikiem byłoby kiepsko.
Kolejne miesiące: Kwiecień - 174 Maj - 137 Czerwiec - 125
Nie robiłem jakiejś większej przerwy, a teraz widzę, że była wskazana. Klepałem jakieś BSy, ale jakoś tak ciężko mi się biegało. Coraz częściej nie chciało mi się wychodzić, łatwiej było mi odpuścić trening, bo nie było konkretnego celu i trudno było mi sobie go postawić podświadomie czując, że jestem w miejscu z którego forma raczej nie pójdzie w górę. Wsiadłem wtedy na rower. Biegać lubię raczej w miarę szybko niż długo i wolno, a na rowerze jest odwrotnie, może też dlatego, że nie potrafię szybko jeździć. Ogólnie to poruszam się rowerem, ale są to krótkie dojazdy. Z kolei jak wsiadłem treningowo to w piątek zaliczyłem 50km i w niedzielę wielkanocną zrobiłem 150km. I tak sobie nabijałem czasami kilometry, ale w zasadzie tylko w weekendy, zwykle było to 50-70km, przed urlopem (3 tygodnie w czerwcu) chciałem zrobić sobie challenge a mianowicie przejechać 200km w ciągu dnia. Czekałem tylko na odpowiedni dzień, szczególnie jeśli chodzi o pogodę (ciepły i z lekkim wiatrem). Czystej jazdy zajęło to 8,5h. Mógłbym dalej jechać, zmęczenie odczułem dopiero później, miałem nawet problem ze snem w nocy. W międzyczasie coraz gorzej się odżywiałem, a kulminacją tego był urlop. W ciągu 29dni biegałem raptem 5 razy. Po powrocie waga pokazała rekordowe od dobrych kilku lat 69,5kg, lustro też nie dodawało optymizmu. No i wiadomo, stwierdziłem, że tak nie może być. Bieganie było nieprzyjemne. Wolne tempo, wysokie tętno, spore zmęczenie, ociężałość. Pierwsze efekty diety były dość szybkie, bo 3,5kg w dwa tygodnie. Gorzej z bieganiem.
Lipiec - 233 Sierpień - 209
Szybko zdałem sobie sprawę, że nie nabiegam nic sensownego w tym roku na moim chyba ulubionym dystansie 10km. BSy były trochę szybsze, ale to głównie z utraty wagi. Dalej nie było w tym lekkości. Dodawałem jakieś rytmy do tego, 100, 200m tzn nie mam odmierzonego odcinka więc na oko robiłem 20s i 35-40s. Z tym też było ciężko, szybko pojawiał się beton. W ostatnich tygodniach biegałem chyba 3 razy umowny drugi zakres (bo dość szybko przechodził w wyższą strefę), który pokazały mi jak daleko jestem od optymalnej formy z początku roku. Za dużo się nie będę rozwodził nad letnimi treningami, opiszę tylko kilka takich mocniejszych, które dały też trochę satysfakcji i wiary, że można coś fajnego pobiegać a nie tylko męczyć bułę. A z ciekawostek to od 18.03 do 20.07 nie przebiegłem ciągiem nawet JEDNEGO km poniżej 4 minut. Garść ciekawszych treningów: [b] - 08.08 - 8x400 p.2:30 + 2x200[/b] - pierwszy trening na bieżni, nie wiedziałem czego się spodziewać i pozytywnie się zaskoczyłem, bo odcinki wchodziły w 1:13-1:16 a ostatni w 1:11 plus dwusetki w 33
- 12.08 - 2x600 (1:48) p.3' + 4x400 (1:12) p.2:30 + 4x200 (33-35) p.2' - poszedłem za ciosem, 3600metrów w tempie na 1000m, chyba to był zbyt mocny trening, odczuwałem go przez kolejne 3-4 dni
- 16.08 - 800 (2:23) + 400 (1:09) + 3x200 (33-34) - byłem zmęczony weekendem, ale się wybrałem, w założeniu chciałem zrobić 3x500 pod ten pandemiczny kilometr, ale dobrze mi się biegło, więc biegłem dalej, nie wiem dlaczego się zatrzymałem po 800m zamiast dociągnąć do końca, potem już mi się średnio biegło, stąd krótki trening
- 19.08 - wybrałem się po wieczorem po pracy z założeniem, żeby zrobić ten 1km, ale okazało się że odbywał się mecz, koło setki ludzi, nie będę pajacował, pobiegałem jakieś dwusetki, ale nie było kompletnie mocy w nogach, wiedziałem że po całym dniu w robocie nie pobiegnę dobrze
23.08 - 6x600 ( 1:53-1:54, ostatni 1:51)p.3' - ehh, znowu zmęczony weekendem, ale trening nieźle wszedł
29.08 - 5x800 (19km/h - 19,5km/h, ostatni 20km/h) p.4' - pogoda fatalna, więc bieżnia mechaniczna, normalnie chciałem to biegać w okolicach 3:12-3:15/km, tu nie wiedziałem do końca jak to przełożyć, żeby było ok ale też nie przedobrzyć, wyszło jak wyszło, ukrop straszny, ale ostatni odcinek na full prędkości nie był jakiś mega ciężki
02.09 - 10x200 (33-34)p.2' - nogi ciężkie po całym dniu, ogólnie jednak na tych krótkich odcinkach brak mi szybkości, za nastolatka nic nie trenowałem (grywałem trochę w kosza, miałem dobrą zwrotność i niezłe odejście ale na 2-3m), nie potrafię po prostu szybko biegać, nie biegałem 200m na maxa, ale sądzę że byłoby to ledwo poniżej 30s
05.09 - 3x1000m 3:11 p.4' + 3:12 p.5' + 3:11 p.5' + 4x200 (34-35, ostatni 32)p.2', nie wiedziałem po ile to biegać ani jaka przerwa, wyszło jak wyszło, dość ciężki trening, przerwa jednak trochę krótka, ciężko było odpocząć
11.09 - 1000m 2:59,0 - challenge completed, nie byłem przekonany czy złamie 3 minuty, ale pozytywnie się nastawiłem i poszło
12.09 - 3000m DNF, spróbowałem, ale tego dnia nie mogło się to udać. Cel 12.09 - 3000m DNF, spróbowałem, ale tego dnia nie mogło się to udać. Nogi coś tam odczuły, a dodatkowo na stadion dojazd 7km rowerem w jedną stronę, dość gorąco i bezchmurne niebo, więc słońce dawało. No i suma sumarum zszedłem po 2100m w 7:00. Od początku tempo 3:20 nie było lekkie, w połowie już się robiło naprawdę ciężko, trochę powalczyłem, ale mając w perspektywie jeszcze kilometr takiej walki głowa powiedziała sorry stary, ale ni ch. Nie chodziło mi zrobić jakiś wynik tylko konkret sub10. Wszystko albo nic. W zasadzie to nie wiem czy nie przeszacowuje swoich aktualnych możliwości, na pewno jednak podejmę kolejną próbę. Życiówkę mam 10:08 chyba, dokładnie nie wiem bo pochodzi sprzed 2 lat z nieudanej próby na sub17, gdzie zszedłem po 3600m (nie wiem na jakiej podstawie wtedy sądziłem, że złamie 17minut).
Kilka słów podsumowania. Chyba trochę za mocno brałem do siebie zimowe przygotowania. Napinałem się, nie odpuszczałem, w tym przypadku się to nie sprawdziło. Zamierzonej formy nie osiągnąłem, do tego straciłem przyjemność z biegania, bardziej mnie dołowały kolejne treningi niż sprawiały radość. Trochę miało to odniesienie do pozostałych sfer, ogólnie większe zniechęcenie, jakby mniej energii, do tego więcej śmieciowego jedzenia, bo przestawało mi zależeć. Nie tędy droga, bo biegania czy w ogóle sport to ma być hobby, pasja a nie kolejne czynności do odbębnienia. Wiadomo, że biegać nie trzeba. Z aktywności szkoda rezygnować, bo to bardziej styl życia, dobrze jest zachować trochę balansu w tym wszystkim. Co do dalszego biegania to nie mam narazie nic sprecyzowanego. Niedługo spróbuję znowu 3000m. Może pobiegnę jeszcze piątkę. Zobaczę. Albo zrobię ją na bieżni mechanicznej, tam będzie łatwiej (oszukam się, że pobiegnę szybciej niż życiówka). Chodzi mi po głowie wciąż debiut w maratonie, ale nie wiem jak to wyjdzie, bo planuję w perspektywie zmianę pracy i lokalizacji, nie wiadomo jak wyjdzie z treningiem. A na pewno chciałbym pobiec go w dobrej formie, z dobrym wynikiem, a nie na pół gwizdka na zaliczenie. Sam trening maratoński nie jawi mi się jako coś co chciałbym robić, nie lubię robienia bazy, nabijania kilometrów, ale z drugiej strony sam bieg maratoński na pewno kusi. Czas pokaże. Aktywność aktywnością, ale w dłuższej perspektywie bieganie samo w sobie nie daje mi tej satysfakcji co robienie konkretnych, mocnych jednostek jak te wyżej. W najbliższym czasie wrzucę pewnie jakieś biegi progowe, bo lubię ten rodzaj treningu. Longi już niekoniecznie, ostatnie pół roku kilka razy przekroczyłem 15km a 20km ani raz na jednym treningu. Chciałem jeszcze o czymś napisać, ale zgubiłem zupełnie wątek, bo zrobiłem przerwę w pisaniu na rozbieganie. Wyszło przydługo i może chaotycznie momentami, ale ktoś może dobrnie do końca. Pewnie jeszcze coś napiszę, bo inne kwestie chciałem poruszyć jeszcze. Na dziś tyle.
PS. Sądzicie, że te sub 10 na 3000m realne? Nawet jak małe szanse to pewnie i tak spróbuję.
_________________ 1000m: 2:59,0 (IX 2020), 3000m:9:57 (IX 2020), 5km: 17:25 (V 2018), 10km: 35:54 (IX 2019), HM: 1:20:31 (III 2020)
https://www.endomondo.com/profile/20382960 Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771 Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
|