Wypalenie (?)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 414
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wiem, że zakładałem juz wiele wątków o podobnej treści.
I dla większości z forum nie będzie nowością że nie obserwuję u siebie zadnego progresu już prawie 2 lata. Biegam, koryguje środki treningowe, już dość zszedlem z tempami żeby nie robić smieciowego za szybkiego tempa a efekty sa nadal odwrotne do zamierzonych.
Zastanawiam się czy jest to jakieś wypalenie z tym bieganiem ?
Wcześniej biegać chodziłem zazwyczaj chętnie. Obecnie zazwyczaj mi sie nie chce. Nie bez powodu bo ostatnio trening w trwning biega mi się źle. Jak kiedyś za szybki trening w tempie 4:38 był dla mnie mega przyjemny, tak teraz tempo 5:15 wydaje mi się trudne i strasznie męczące, nie odczuwam przy nim zadnej przyjemności tylko tu rwanie, tam kłucie, nogi jakby z ołowiu, parza stopy jak cholera i generalnie w czasie biegu potwornie mi sie nie chce i myślę kiedy koniec. Po biegu zaś na ogół źle się czuję.
Oczywiście daję radę przebiec te 26 km na dlugim wybieganiu czy pobiec tempem 4:20 przez 12 km ale z treningu na trening wydaje mi się to coraz trudniejsze. Na jednym treningu nawet nie dalem rady biec tempem 4:10 przez 12min po plaskim.... a przecież 2 lata temu w takim tempie zrobilem połówkę...
Kiedys tempo wolniejsze niz 5 min/km bylo dla mnie smieszne, i było jak trucht... teraz ja czasem mam wrazenie ze cisne bardzo mocno mija km a tu na zegarku bach 5:15 kolejny km bach 5:20, w koncu tak przyspieszam ze mam wrazenie ze bedzie ze 4:20 a tu bach 4:58...
Ogolnie w lutym tego roku dostosowalem tempa że BC1 robie wlasnie w widelkach 5:20 -5:00, bo wczesniej robilem wszystko za szybko. I tak jak na poczatku bylo to bardzo luksusowe tempo tak teraz stalo się ciężkie..
Z badan mialem robione THS cukier sod potas i wszystko wyszlo prawidłowe.
Sypiam dużo i dobrze.
Nie wiem czy to fizyczne problemy czy wlasnie jakieś wypalenie. Generalnie mialem cel żeby w maratonie zejść ponizej 3h, żeby zdobyc podium w jakichs lokalnych minibiegach. Ale jak te 2 lata temu trenowalem 5x w tygodniu bo mialem na to czas tak teraz mam czas max na 4x i i tak nie mogę sobie pozwolic zeby te treningi trwaly non stop po 1,5-2h. Czasem mam czas isc tylko na 1h czasem na 45 min... w zeszlym roku mialem jeszcze na tyle czasu żeby trzaskać po 80 km tygodniowo, teraz przy dobrych wiatrach jest 60pare km a i tak nieraz cos mi wypada i nie mogę iść. Myślałem też kiedyś o jakimś wstawaniu o 4 rano, ale to zas bede nieprzytomny wiec nie wiem czy to ma sens ?
Nie wiem więc przychodzi mi do glowy ze osiagnalem jakis poziom i go nie rusze dalej taką objetoscia jak teraz skoro bylo wczeaniej wiecej.
To i fakt że na treningach nie widze absolutnie cienia progresu a wrecz przeglądając wykresy z polara widac delikatny regres od roku i też może to że przez pseudopandemie i tak nie ma zawodów nie widzę chyba sensu starania się...
Generalnie ostatnio do biegania motywuje mnie juz tylko to żeby z powrotem nie przytyć i że szkoda marnować formę która wypracowalem mimo że od ost 2 lat nie ulegla chyba zadnej poprawie. Ale zaczynam juz poważnie myśleć o rezygnacji z biegania...
Miał ktoś podobnie ?
I dla większości z forum nie będzie nowością że nie obserwuję u siebie zadnego progresu już prawie 2 lata. Biegam, koryguje środki treningowe, już dość zszedlem z tempami żeby nie robić smieciowego za szybkiego tempa a efekty sa nadal odwrotne do zamierzonych.
Zastanawiam się czy jest to jakieś wypalenie z tym bieganiem ?
Wcześniej biegać chodziłem zazwyczaj chętnie. Obecnie zazwyczaj mi sie nie chce. Nie bez powodu bo ostatnio trening w trwning biega mi się źle. Jak kiedyś za szybki trening w tempie 4:38 był dla mnie mega przyjemny, tak teraz tempo 5:15 wydaje mi się trudne i strasznie męczące, nie odczuwam przy nim zadnej przyjemności tylko tu rwanie, tam kłucie, nogi jakby z ołowiu, parza stopy jak cholera i generalnie w czasie biegu potwornie mi sie nie chce i myślę kiedy koniec. Po biegu zaś na ogół źle się czuję.
Oczywiście daję radę przebiec te 26 km na dlugim wybieganiu czy pobiec tempem 4:20 przez 12 km ale z treningu na trening wydaje mi się to coraz trudniejsze. Na jednym treningu nawet nie dalem rady biec tempem 4:10 przez 12min po plaskim.... a przecież 2 lata temu w takim tempie zrobilem połówkę...
Kiedys tempo wolniejsze niz 5 min/km bylo dla mnie smieszne, i było jak trucht... teraz ja czasem mam wrazenie ze cisne bardzo mocno mija km a tu na zegarku bach 5:15 kolejny km bach 5:20, w koncu tak przyspieszam ze mam wrazenie ze bedzie ze 4:20 a tu bach 4:58...
Ogolnie w lutym tego roku dostosowalem tempa że BC1 robie wlasnie w widelkach 5:20 -5:00, bo wczesniej robilem wszystko za szybko. I tak jak na poczatku bylo to bardzo luksusowe tempo tak teraz stalo się ciężkie..
Z badan mialem robione THS cukier sod potas i wszystko wyszlo prawidłowe.
Sypiam dużo i dobrze.
Nie wiem czy to fizyczne problemy czy wlasnie jakieś wypalenie. Generalnie mialem cel żeby w maratonie zejść ponizej 3h, żeby zdobyc podium w jakichs lokalnych minibiegach. Ale jak te 2 lata temu trenowalem 5x w tygodniu bo mialem na to czas tak teraz mam czas max na 4x i i tak nie mogę sobie pozwolic zeby te treningi trwaly non stop po 1,5-2h. Czasem mam czas isc tylko na 1h czasem na 45 min... w zeszlym roku mialem jeszcze na tyle czasu żeby trzaskać po 80 km tygodniowo, teraz przy dobrych wiatrach jest 60pare km a i tak nieraz cos mi wypada i nie mogę iść. Myślałem też kiedyś o jakimś wstawaniu o 4 rano, ale to zas bede nieprzytomny wiec nie wiem czy to ma sens ?
Nie wiem więc przychodzi mi do glowy ze osiagnalem jakis poziom i go nie rusze dalej taką objetoscia jak teraz skoro bylo wczeaniej wiecej.
To i fakt że na treningach nie widze absolutnie cienia progresu a wrecz przeglądając wykresy z polara widac delikatny regres od roku i też może to że przez pseudopandemie i tak nie ma zawodów nie widzę chyba sensu starania się...
Generalnie ostatnio do biegania motywuje mnie juz tylko to żeby z powrotem nie przytyć i że szkoda marnować formę która wypracowalem mimo że od ost 2 lat nie ulegla chyba zadnej poprawie. Ale zaczynam juz poważnie myśleć o rezygnacji z biegania...
Miał ktoś podobnie ?
5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6526
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Tak, wiele/wielu z nas ma podobnie, jakoś z sobie z tym radzimy - takie życie - co zrobićKordyt pisze:Miał ktoś podobnie ?

Z badań warto zrobić jeszcze wt. B12 i ferrytynę. Czasem zbyt niski poziom B12 skutkuje właśnie takim zmęczeniem psycho- fizycznym.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
Zadałabym sobie pytanie: Dlaczego biegam?
Czy po to, żeby robić wynik, nie przytyć, czy z innych powodów?
Sama nieustannie toczę walkę, żeby skupiać się na tym co jest teraz, a nie co było kiedyś.
Mogłabym co prawda poświęcić wiele czasu, żeby wyśrubować wyniki, tempa itd, żeby były takie jak kiedyś, pytanie tylko po co i za jaką cenę?
Ty sam znasz swoje życie, piszesz, że kiedyś częstotliwość była inna itd. Może po prostu jesteś na innym etapie życia, z innymi obowiązkami itd. To i bieganie będzie wyglądało inaczej.
A co do badań, Beata ma rację.
Czy po to, żeby robić wynik, nie przytyć, czy z innych powodów?
Sama nieustannie toczę walkę, żeby skupiać się na tym co jest teraz, a nie co było kiedyś.
Mogłabym co prawda poświęcić wiele czasu, żeby wyśrubować wyniki, tempa itd, żeby były takie jak kiedyś, pytanie tylko po co i za jaką cenę?
Ty sam znasz swoje życie, piszesz, że kiedyś częstotliwość była inna itd. Może po prostu jesteś na innym etapie życia, z innymi obowiązkami itd. To i bieganie będzie wyglądało inaczej.
A co do badań, Beata ma rację.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6526
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
A ja bym dodała jeszcze to, co napisała Ania, tylko rano nie miałam weny ani nie potrafiłabym tego tak ująćAniad1312 pisze:A co do badań, Beata ma rację.

Kryzysy zdarzają się każdemu, wyczynowcom też.
Poza tym, jakby nie patrzeć, mamy niezbyt łatwe czasy i trudny rok. I nawet, jeśli ktoś powie, że Covid w ogóle go nie dotyczy, że się na tym nie skupia, nie śledzi etc., to jednak zapanowała jakaś ogólna niepewność i jest to na pewno rodzaj stresu, który wpływa na całokształt, na nasze samopoczucie i zdrowie. Ja niby się nie przejmuję i cały czas żyję, jak zawsze, ale na wiosnę czułam spore wewnętrzne napięcie, bo jak go nie czuć, skoro nie wiadomo, czy za chwilę będzie w ogóle można wyjść z domu, ile ta sytuacja to jeszcze potrwa i jak wpłynie na inne dziedziny życia?
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6526
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
A jeszcze co d tej wit. B12, to warto zwrócić uwagę nie tylko na to, czy jej poziom mieści się w normie, ale na sam poziom, bo zakres normy jest bardzo szeroki, od ok. 200 do 800, zależy od laboratorium. Ja przez lata miałam niby w normie, ale blisko dolnej granicy, ok. 280, i często czułam się strasznie senna i jakbym miała się zaraz przewrócić. W końcu zaczęłam jednak suplementować, tym bardziej, że prawie nie jem mięsa, poziom B12 mam teraz w połowie zakresu normy, i naprawdę czuję się inaczej, lepiej, a ciągłe zmęczenie ustąpiło.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2037
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Może potrzebujesz dokładniejszej diagnostyki?
Inna kwestia. Jeśli bieganie cię męczy, to po co robić to na siłę? Możesz zmienić to na inną aktywność i wrócić, jak po pewnym czasie zatęsknisz. Na pewno "stracisz" biegowo, ale odpowiedni trening zastępczy potrafi zredukować spadek formy biegowej. Jeśli zmiana aktywności nie wchodzi w grę, to może zamiast do długich ulicznych biegów spróbuj potrenować do średnich dystansów, 800-1500 m na bieżni? W piątek były emocje podczas bicia rekordu świata Cheptegeia na 5000 m, ale niewiele mniejsze były podczas startu na 1500 m i wygranej Cheruiyota z Ingebrigtsenem. 800 m też się fajnie oglądało.
Inna kwestia. Jeśli bieganie cię męczy, to po co robić to na siłę? Możesz zmienić to na inną aktywność i wrócić, jak po pewnym czasie zatęsknisz. Na pewno "stracisz" biegowo, ale odpowiedni trening zastępczy potrafi zredukować spadek formy biegowej. Jeśli zmiana aktywności nie wchodzi w grę, to może zamiast do długich ulicznych biegów spróbuj potrenować do średnich dystansów, 800-1500 m na bieżni? W piątek były emocje podczas bicia rekordu świata Cheptegeia na 5000 m, ale niewiele mniejsze były podczas startu na 1500 m i wygranej Cheruiyota z Ingebrigtsenem. 800 m też się fajnie oglądało.
- marek301
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 729
- Rejestracja: 14 mar 2007, 22:55
Rezygnacja z biegania to najgorszy scenariusz.Kordyt pisze: Generalnie ostatnio do biegania motywuje mnie juz tylko to żeby z powrotem nie przytyć i że szkoda marnować formę która wypracowalem mimo że od ost 2 lat nie ulegla chyba zadnej poprawie. Ale zaczynam juz poważnie myśleć o rezygnacji z biegania...
Miał ktoś podobnie ?
I możesz mi wierzyć, że to się źle dla Ciebie skończy,
jeżeli chodzi o zdrowie i życie.

Ta "wypracowana forma" to powinna stać się "nową bazą" dla kontynuowania biegania
jak najdłużej się da. Załóżmy, że do końca życia.

Możecie wierzyć lub nie, ale możliwość biegania to "wyjątkowy przywilej"!
Tak się powinno traktować tę cudowną, niezwykle cenną umiejętność.
Niestety ludzie nie doceniają tego skarbu który większość posiada.
Przeciętny Kowalski "lekką rączką" trwoni bezmyślnie kapitał który posiada.
Można to obrazowo przyrównać do osoby, która wygrywa w loterii 10 milionów
i potem w ciągu kilku lat traci wszystko, popadając w skrajną biedę.

Wszystko przez specyficzną "bezmyślność" i brak rozeznania.

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 809
- Rejestracja: 14 lis 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 44:49
- Życiówka w maratonie: 04:09:02
- Lokalizacja: Oleśnica
Problem może być wielowątkowy (i różne elementy mogą na siebie oddziaływać wzajemnie) więc pewnie ciężko będzie podać jednoznaczne przyczyny spadków formy.
Jeśli jednak zdrowotnie wszystko wyjdzie ok, wydaje mi się, że sporą wagę mogą tu dawać właśnie mniejszy trening i problem "psychiczny" (to jak piszesz wypalenie, zniechęcenie).
Ja swoje najlepsze wyniki biegowe miałem w 2016 r. i był to rok kiedy właśnie trenowałem najwięcej. Wszystkie kolejne lata później to spory spadek objętości i to wychodzi przy każdej okazji. Do swoich rekordów nawet się nie zbliżam. Próby "oszukania" tego jakimiś półśrodkami zastępczymi nie skutkują zbytnio, brak "formy" finalnie jednak wychodzi przy zawodach
No i co za tym idzie faktycznie psychika zaczyna trochę siadać. Celów brak albo ciężko je zrealizować. Zaczyna się nie chcieć, zniechęcenie jest czy w ogóle warto bo i tak nie idzie.
A jak jeszcze w międzyczasie wplącze się w to czynnik zewnętrzny dodatkowo przeszkadzający (np. mnie w zeszłym roku na wiosnę jakaś alergia siekła) to w ogóle robi się tragedia. Forma ciągle w dół i zamiast postępu robi się mozolny powrót do normalności.
Być może u Ciebie podobnie łączy/splata jedno z drugim i stąd te słabe wyniki.
Ludzie są różni ciężko tu podać jakieś wyjście z sytuacji. Mi z reguły pomagało określenie jakiegoś konkretnego celu. To mobilizowało i powoli ale jednak ciągnęło mnie w górę. Ale... nie ukrywam miałem taki okres, że i to nie pomagało. Wiedziałem, że czas ucieka, ciężkie wyzwania przede mną a i tak nie mogłem się zmobilizować w takim stopniu by na zadowalającym mnie poziomie się przygotować. Drugie co mi pomagało to radykalne zmienienie treningu albo czasowe zrezygnowanie z wyników. W takim znaczeniu np. że jak dużo biegałem po mieście, po asfalcie to przestałem całkowicie przenosząc się totalnie w teren (las, łąki itp) i bieganie tylko dla przyjemności. Bez czasu, bez określonych temp. Ot takie zresetowanie.
Jeśli jednak zdrowotnie wszystko wyjdzie ok, wydaje mi się, że sporą wagę mogą tu dawać właśnie mniejszy trening i problem "psychiczny" (to jak piszesz wypalenie, zniechęcenie).
Ja swoje najlepsze wyniki biegowe miałem w 2016 r. i był to rok kiedy właśnie trenowałem najwięcej. Wszystkie kolejne lata później to spory spadek objętości i to wychodzi przy każdej okazji. Do swoich rekordów nawet się nie zbliżam. Próby "oszukania" tego jakimiś półśrodkami zastępczymi nie skutkują zbytnio, brak "formy" finalnie jednak wychodzi przy zawodach

No i co za tym idzie faktycznie psychika zaczyna trochę siadać. Celów brak albo ciężko je zrealizować. Zaczyna się nie chcieć, zniechęcenie jest czy w ogóle warto bo i tak nie idzie.
A jak jeszcze w międzyczasie wplącze się w to czynnik zewnętrzny dodatkowo przeszkadzający (np. mnie w zeszłym roku na wiosnę jakaś alergia siekła) to w ogóle robi się tragedia. Forma ciągle w dół i zamiast postępu robi się mozolny powrót do normalności.
Być może u Ciebie podobnie łączy/splata jedno z drugim i stąd te słabe wyniki.
Ludzie są różni ciężko tu podać jakieś wyjście z sytuacji. Mi z reguły pomagało określenie jakiegoś konkretnego celu. To mobilizowało i powoli ale jednak ciągnęło mnie w górę. Ale... nie ukrywam miałem taki okres, że i to nie pomagało. Wiedziałem, że czas ucieka, ciężkie wyzwania przede mną a i tak nie mogłem się zmobilizować w takim stopniu by na zadowalającym mnie poziomie się przygotować. Drugie co mi pomagało to radykalne zmienienie treningu albo czasowe zrezygnowanie z wyników. W takim znaczeniu np. że jak dużo biegałem po mieście, po asfalcie to przestałem całkowicie przenosząc się totalnie w teren (las, łąki itp) i bieganie tylko dla przyjemności. Bez czasu, bez określonych temp. Ot takie zresetowanie.
Komentarze do bloga biegowego: [url]http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=38345[/url]
Strona WWW: [url]http://www.pstryk-pstryk.com[/url]
Blog Biegowy: [url]https://rmc-biega.pl[/url]
Strona WWW: [url]http://www.pstryk-pstryk.com[/url]
Blog Biegowy: [url]https://rmc-biega.pl[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 414
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No chyba w moim przypadków głównie to psychika.
Bieganie tylko dla przyjemności to miałem dawno temu zanim zacząłem w ogóle trenować, po prostu z czasem stało się trochę nudne, bo już jedne i te same trasy etc. Nie mówię, że od wtedy biegam tylko dla wyników, a przyjemności nie ma, ale to jest tak że jak miałem pełną dyspozycję czasową, zarzucałem sobie plan, zarzucałem sobie cel i sprawiało mi to ogrom satysfakcji, że wykonałem jakiś trening, że poszło lepiej czy mniej lepiej, że jest jakiś progres. I nie wykluczało to przyjemności w bieganiu, bo potrafiła być i przyjemność i satysfakcja, a wiadomo nie zawsze są super chęci na bieg, nie zawsze jest typ treningu, który lubimy, więc pozostawała motywacja i satysfakcja że wykonało się bieg mimo braku chęci i ze jest się o jedną cegiełkę do przodu.
Tak jak pisałem, do zeszłorocznego maratonu silesia biegałem dość dużo, bo średnio 80 km tygodniowo, 2 najobszerniejsze treningowo tygodnie po niecałej stówce, a pierwsze i ostatnie to wiadomo już lżej.
Od kolegów z forum wiem, że cisłem za mocno te biegi, więc gdyby to powtórzyć ale z zachowaniem właściwych temp to pewnie poszłoby coś do przodu.
No a później już nie miałem i nadal nie mam tyle czasu, żeby takie objętości trzaskać, a to chyba minimum, żeby w maratonie pójść coś dalej.
No mógłbym się bawić w krótsze dystanse: połówka, 10 km, 5 km ? ale chyba i w tych dystansach objętość nie będzie dużo mniejsza ?
Ogólnie też w tym roku jestem zapisany na silesie ultra. Chciałem przez lato w miarę potrenować, żeby sobie to nie najgorzej przebiec. Jednak od sierpnia non stop coś wypada, a to wyjazd a to coś załatwić, wrzesień będzie podobny, więc zastanawiam się w ogóle nad rezygnacją z tego.
Do tego dochodzą kontuzje z którymi nie umiem sobie poradzić. Mięśnie biodrowo-lędźwiowe, pośladek i inne - wszystko twarde jak kamień, byłem parę razy u fizjo, regularnie rozciągam te mięsnie i po masażu, rozciąganiu jest chwilę ok, a za moment mięśnie znów kamienieją, kurczą się. Nie przynosi to efektów i przez to biegam obolały co wiąże się z dużym dyskomfortem. Do tego dochodzi rozcięgno, albo nawet ostroga, bo boli mnie pięta przy naciskaniu palcem, boso nie za bardzo mogę na niej stawać. No i coś mi się stało ze skórą na stopach bo jest jakaś odparzona cały czas, też szczypie przy bieganiu i na to wszystko przerwa nic nie daje. Miałem ostanio 1,5 tygodnia przerwy (wakacje) i po powrocie nic się nie osłabiło, wszystko boli tak samo albo bardziej...
Nie wiem, może powinienem zrobić jakiś miesięczny lub dłuższy reset od tego...
No musiałbym sobie określić jakiś cel, który jest realny przy moich możliwościach czasowych, czyli ok 50 km tygodniowo.
I zrobić porządek z tymi kontuzjami.
Bieganie tylko dla przyjemności to miałem dawno temu zanim zacząłem w ogóle trenować, po prostu z czasem stało się trochę nudne, bo już jedne i te same trasy etc. Nie mówię, że od wtedy biegam tylko dla wyników, a przyjemności nie ma, ale to jest tak że jak miałem pełną dyspozycję czasową, zarzucałem sobie plan, zarzucałem sobie cel i sprawiało mi to ogrom satysfakcji, że wykonałem jakiś trening, że poszło lepiej czy mniej lepiej, że jest jakiś progres. I nie wykluczało to przyjemności w bieganiu, bo potrafiła być i przyjemność i satysfakcja, a wiadomo nie zawsze są super chęci na bieg, nie zawsze jest typ treningu, który lubimy, więc pozostawała motywacja i satysfakcja że wykonało się bieg mimo braku chęci i ze jest się o jedną cegiełkę do przodu.
Tak jak pisałem, do zeszłorocznego maratonu silesia biegałem dość dużo, bo średnio 80 km tygodniowo, 2 najobszerniejsze treningowo tygodnie po niecałej stówce, a pierwsze i ostatnie to wiadomo już lżej.
Od kolegów z forum wiem, że cisłem za mocno te biegi, więc gdyby to powtórzyć ale z zachowaniem właściwych temp to pewnie poszłoby coś do przodu.
No a później już nie miałem i nadal nie mam tyle czasu, żeby takie objętości trzaskać, a to chyba minimum, żeby w maratonie pójść coś dalej.
No mógłbym się bawić w krótsze dystanse: połówka, 10 km, 5 km ? ale chyba i w tych dystansach objętość nie będzie dużo mniejsza ?
Ogólnie też w tym roku jestem zapisany na silesie ultra. Chciałem przez lato w miarę potrenować, żeby sobie to nie najgorzej przebiec. Jednak od sierpnia non stop coś wypada, a to wyjazd a to coś załatwić, wrzesień będzie podobny, więc zastanawiam się w ogóle nad rezygnacją z tego.
Do tego dochodzą kontuzje z którymi nie umiem sobie poradzić. Mięśnie biodrowo-lędźwiowe, pośladek i inne - wszystko twarde jak kamień, byłem parę razy u fizjo, regularnie rozciągam te mięsnie i po masażu, rozciąganiu jest chwilę ok, a za moment mięśnie znów kamienieją, kurczą się. Nie przynosi to efektów i przez to biegam obolały co wiąże się z dużym dyskomfortem. Do tego dochodzi rozcięgno, albo nawet ostroga, bo boli mnie pięta przy naciskaniu palcem, boso nie za bardzo mogę na niej stawać. No i coś mi się stało ze skórą na stopach bo jest jakaś odparzona cały czas, też szczypie przy bieganiu i na to wszystko przerwa nic nie daje. Miałem ostanio 1,5 tygodnia przerwy (wakacje) i po powrocie nic się nie osłabiło, wszystko boli tak samo albo bardziej...
Nie wiem, może powinienem zrobić jakiś miesięczny lub dłuższy reset od tego...
No musiałbym sobie określić jakiś cel, który jest realny przy moich możliwościach czasowych, czyli ok 50 km tygodniowo.
I zrobić porządek z tymi kontuzjami.
5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4988
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
A nie swedzi tez czasem? Lekarz to ogladal? Bo to moze byc grzyb.No i coś mi się stało ze skórą na stopach bo jest jakaś odparzona cały czas, też szczypie przy bieganiu i na to wszystko przerwa nic nie daje
Z tego co piszesz, to odnosze wrazenie, ze cos, gdzies jest nie tak i szukalbym tego.
Duzo zdrowia zycze!

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 414
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Stosuję od tygodnia preparat na grzybicę. Na razie efektów nie widzę. Ale nie obejdzie się bez lekarza i może przepisze coś mocniejszego na receptę jeśli to faktycznie to.
5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Ja bym popróbował może innych dyscyplin, chyba że tak jesteś emocjonalnie związany z bieganiem, że nie dasz rady. Takie wypalenie to poważna sprawa, ja jak miałem swego czasu taki kryzys, spowodowany ewidentnie przetrenowaniem, to dobre pięć lat prawie nie dotknąłem roweru. Po prostu nie mogłem na niego patrzeć. Dopiero od trzech lat coś tam jeżdżę, a dopiero w tym roku jeżdżę więcej i sprawia mi to znów frajdę, bo udało mi się podbić formę i znów mogę jeździć szybciej, a wiadomo, szybciej równa się przyjemniej.
Najbardziej demotywujące w takim załamaniu jest właśnie to, że człowiek widzi, że nie może już cisnąć jak kiedyś i forma spada, więc ma się poczucie zmarnowanego wysiłku włożonego w ten cały sport. Nie wiem czy jakaś nowa dyscyplina może pomóc (mnie się żadnego wysiłku nawet nie chciało podejmować jakiś czas), ale może warto spróbować czegoś, w czym będą postępy, bo w nowej dyscyplinie zawsze są, a to z kolei działa motywująco.
Najbardziej demotywujące w takim załamaniu jest właśnie to, że człowiek widzi, że nie może już cisnąć jak kiedyś i forma spada, więc ma się poczucie zmarnowanego wysiłku włożonego w ten cały sport. Nie wiem czy jakaś nowa dyscyplina może pomóc (mnie się żadnego wysiłku nawet nie chciało podejmować jakiś czas), ale może warto spróbować czegoś, w czym będą postępy, bo w nowej dyscyplinie zawsze są, a to z kolei działa motywująco.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 414
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hej
Długo mnie tu nie było więc postanowiłem napisać.
Co do problemu z odparzeniami przyczyną były przetarte już wkładki. Być może już to tu pisałem (nie pamiętam), tamte wkładki miały już powierzchnię trochę tarki. Wsadziłem nowe i problem po jakichś 2 tygodniach ustąpił.
Co do zmęczenia psycho-fizycznego to od października w zasadzie nie trenuję a biegam. Tzn. nie robię już żadnych planów tylko staram się biegać tygodniowo te ok 55 km. Jeden bieg szybszy jeden długi ale to już raczej dla przyjemności i w sumie tę przyjemność udało się też na jesień-zimę i obecną wiosnę odzyskać. Wiadomo raz jest przyjemniej innym razem mi się nie chce ale ogólnie chęć jest cały czas.
Chciałbym wziąć udział w zawodach jakichś ale nie dość że większość jest odwoływana (czy w ogóle coś jest od tzw. 2 i 3 fali tej pseudomandemii ?), to też obecnie nie mam czasu na takie treningi jak kiedyś, choć może jakby znaleźć sensowny cel to i czas by się znalazło
Jeśli chodzi o problemy ze spadkami formy, to do końca nie potrafię ich wyjaśnić.
Od października do grudnia miałem np. mega przyrost formy i mogę nawet śmiało rzucić, że była na bardzo wysokim poziomie mimo że aż tak dużo nie biegałem.
Potem się schrzaniła przed świętami w grudniu. A później bardzo chwiejne to było, ale bez tragedii. Podejrzewam że teraz to kwestia że ostatnio mało biegam. W jednym tygodniu pójdę 4x a w następnym raz albo wcale bo nie mam naprawdę kiedy się wyrwać (chyba że w nocy).
Liczę na to że za jakiś czas odrobię się ze swoimi tymczasowymi obowiązkami i wrócę do swoich treningów i zawodów (które może w końcu będą odbywały się normalnie)
Długo mnie tu nie było więc postanowiłem napisać.
Co do problemu z odparzeniami przyczyną były przetarte już wkładki. Być może już to tu pisałem (nie pamiętam), tamte wkładki miały już powierzchnię trochę tarki. Wsadziłem nowe i problem po jakichś 2 tygodniach ustąpił.
Co do zmęczenia psycho-fizycznego to od października w zasadzie nie trenuję a biegam. Tzn. nie robię już żadnych planów tylko staram się biegać tygodniowo te ok 55 km. Jeden bieg szybszy jeden długi ale to już raczej dla przyjemności i w sumie tę przyjemność udało się też na jesień-zimę i obecną wiosnę odzyskać. Wiadomo raz jest przyjemniej innym razem mi się nie chce ale ogólnie chęć jest cały czas.

Chciałbym wziąć udział w zawodach jakichś ale nie dość że większość jest odwoływana (czy w ogóle coś jest od tzw. 2 i 3 fali tej pseudomandemii ?), to też obecnie nie mam czasu na takie treningi jak kiedyś, choć może jakby znaleźć sensowny cel to i czas by się znalazło

Jeśli chodzi o problemy ze spadkami formy, to do końca nie potrafię ich wyjaśnić.
Od października do grudnia miałem np. mega przyrost formy i mogę nawet śmiało rzucić, że była na bardzo wysokim poziomie mimo że aż tak dużo nie biegałem.
Potem się schrzaniła przed świętami w grudniu. A później bardzo chwiejne to było, ale bez tragedii. Podejrzewam że teraz to kwestia że ostatnio mało biegam. W jednym tygodniu pójdę 4x a w następnym raz albo wcale bo nie mam naprawdę kiedy się wyrwać (chyba że w nocy).
Liczę na to że za jakiś czas odrobię się ze swoimi tymczasowymi obowiązkami i wrócę do swoich treningów i zawodów (które może w końcu będą odbywały się normalnie)

5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)