Ciężko się wstawało - dzień jak co dzień.
Chwilę przed wyjściem przypomniało mi się, że zegarek rozładowany w 99proc. No, może 98. Te 2 procenty wystarczyły, żeby szukał sygnału przez kilometr od wybiegnięcia z domu, a potem jeszcze na prawie 2km wystarczyło mu energii, po czym padł, biedak.
Prawie jak ja

Po 1.5km tempo 5:19, co na moje ostatnie problemy z oddychaniem dość szybko. Tempo utrzymywało się mniej więcej do momentu, w którym zegarek skończył żywot, no to solidarnie...wraz z nim...

Dystans 7.7km - tereny znane, to i kilometry odmierzone. Co do tempa, to próbując ocenić czas wyjścia+przyjścia+prób złapania tlenu, mniej więcej wychodzi 5:28.
Mała rzecz, a cieszy.