Rozpoczynam nowy kwartał lekką poprawą wynik o 6 sekund.
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Na bieżnię wybrałem się dopiero późnym wieczorem, bo temperatura i słońce przez cały dzień dawały mocno popalić. Po 20:30 zacząłem truchtać, potem dołączył do mnie kolega Tomek i tak przetruchtaliśmy, gawędząc, jakieś 6 km biegając jak chomiki po 333m bieżni. Pod koniec porządniejsza rozgrzewka, skipy, wymachy, przebieżki itp. Potem kółko w marszu i trochę stania dla uspokojenia pulsu. Sporo ludzi się kręciło, z czego większość pierwszym torem, więc nauczony doświadczeniem poprosiłem ich grzecznie o o zwolnienie go. Z taką lekką łaską w głosie i zdziwieniem w oku powiedzieli sakramentalne: tak.
Było dość ciepło i duszno, ale to dobra pogoda na MD, słońce już zaszło, 23 stopnie, można ruszać. Tomek biegł cały czas przede mną. Postanowiłem biec po prostu, ile wlezie, bez zbytniego kalkulowania. Po dwóch poprzednich próbach miałem już niejakie wyczucie. Pierwsze okrażęnie wjechało w 1:06. Szybko przeliczyłem, że to byłby niezły wynik. Oczywiście w tym momencie oddech był już mocny. Nogi powoli zaczęły się betonować, ale wmówiłem sobie, że biegnie się dobrze, zacisnąłem zęby i trzymałem tempo. Drugie okrażęnie widziałem, że weszło nieco wolniej (1:07), nie wiedziałem dokładnie ile, bo zrobiło się ciemno, a mam drobny astygmatyzm i bez okularów dobrze nie widzę małych cyfr. Kij tam, leć na maksa chłopie, to nie lekcja matmy. Po 666m było już szatańsko trudno, bo miałem piekielnie ciężki oddech. Nóg jakoś specjalnie nie czułem wtedy, przyzwyczaiły się do wysiłku. W tych Brooksach dobrze mi się biega szybkie odcinki. Ostatnie okrążenie wjechało już na maksa w 1:04. Próbowałem jak najszybciej docisnąć za Tomkiem, ale odjechał mi o kilka sekund. Zdążyłem od razu kliknąć stop, zerknąłem tylko na wynik 3:17 i padłem na murawę. Podniosłem się dość szybko i zrobiliśmy jeszcze po ciemku 3 km truchtu na "schłodzenie", choć wcale nie czułem się schłodzony, a płuca paliły dość mocno. Fajnie, że bieżnia jest oświetlona.
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Czuję, że dałem z siebie maksa, no może na jakichś zawodach wycisnąłbym z siebie ciut więcej, może jakieś sub 3:15. Niemniej jestem zadowolony z wyniku, bo to spora poprawa. Do tego czuję, że każdy kolejny taki start na 1 km "kosztuje" mnie coraz mniej, tj. jestem po tej próbie mniej zmęczony i płuca pieką coraz mniej.
Niestety GPS znowu wariuje i pokazał 0,94 km, ale trasa jest odmierzona.
Międzyczasy po 333m:
1. 1:06.0
2. 1:07.1
3. 1:04.1
Całość: 3:17.2 ~ 172 bpm (max 182)