Biegam od 4 miesięcy, od 3 tygodni zaczęło się robić nieprzyjemnie

Jakby tego było mało - jedyne co trzyma kolkę względnie "w ryzach" (choć też nie zawsze) i dzięki czemu nie muszę się zatrzymywać to żelazny reżim oddechowy, którego nie jestem w stanie utrzymać słuchając muzyki. Wyleciała więc muzyka. Po 3 tygodniach biegania w ciszy zaczynam się już chwilami zwyczajnie nudzić...
Nie pytam o rozwiązania doraźne - o tych napisano już sporo artykułów i w większości się one pokrywają, więc raczej przełomu nie ma. Bardziej zastanawia mnie skąd ta kolka mogła się wziąć. Nie wydarzyło się w tamtym czasie nic szczególnego. Tydzień wcześniej zaczęłam trenować mięśnie core'a, ale przez weekend mam wystarczająco dużo czasu na regenerację, nie wspominając już że to raczej powinno pomóc a nie zaszkodzić. 2 biegi wcześniej miałam "próbny" dłuższy trening, ale był on w granicach rozsądku. Byłam na deficycie kalorycznym, ale on też nie zmienił się od długiego czasu i na logikę poluzowanie tego deficytu powinno pomóc - a tak się nie dzieje. Nie zmieniłam techniki ani sprzętu. Robię rozgrzewkę. Kilometraż zwiększam powoli, aktualnie to 25 km tygodniowo, w większości marszobiegi. Odżywiam się zdrowo.
Czy komuś zdarzyło się coś podobnego i udało się z tego wyjść?