Od jakiegoś czasu mam duży problem z mocnym bólem łydek podczas biegu. Rozmawiałem o tym z fizjoterapeutą i po dokładnym opisaniu mu co mi dolega, dowiedziałem się że to prawdopodobnie zespół ciasnoty przedziałów powięzionych. I rzeczywiście jak o tym poczytałem, to objawy pasują wręcz idealnie.
No i tu pojawia się moje pytanie, co właściwie mogę z tym zrobić oprócz operacji? Czytałem zmniejszeniu tempa biegu i gdy to robię to może rzeczywiście jest trochę lepiej (chociaż i tak czuję ból), ale wtedy to już nie jest przyjemny bieg tylko nudny trucht.
W różnych artykułach widziałem też informacje o ćwiczeniach wzmacniających łydki oraz o jakimś specjalnym rozciąganiu, ale nigdzie nie potrafię znaleźć dodatkowych informacji.
Jeśli ktoś miał tą samą przypadłość lub po prostu bardziej się na tym zna to byłbym bardzo wdzięczny za porady co z tym zrobić

Gdyby kogoś interesował dokładny opis jak to wszystko z tym bólem wygląda to zamieszam wszystko na dole(robię przerwę, żeby nie odstraszać długością wpisu).
Opis jak wygląda problem z łydkami:
Problem wygląda tak, że już po około 3 kilometrach biegu zaczynam czuć, że bolą mnie łydki. Czuję w nich napięcie, które po jakimś czasie jest bardzo uciążliwe i strasznie utrudnia bieg. Po zrobieniu około 6-8 kilometrów ból przestaje być już tak mocny, ale bardzo często(nie zawsze) pojawia się pulsowanie: przy zetknięciu się stopy z ziemią czuje takie jakby prąd przechodzący przez stopę- nie wiem do końca jak to opisać, ale nie jest to raczej bolesne. Z czasem to pulsowanie przechodzi wyżej i czuję je już nawet na łydkach. Ostatnie 4 kilometry (od 10 do 14km) są różne, ale zazwyczaj czuje się tak jakbym stracił czucie w stopach i łydkach - są całe tak jakby skamieniałe, ale dzięki temu mogę biec dalej bo nie czuje żadnego bólu. Mogę nawet przyspieszać tempo i nogi w ogóle mnie nie bolą.
To co teraz opisałem to typowy scenariusz gdy nie robię ani jednej przerwy podczas biegu. Zazwyczaj mi się to jednak nie udaje i sprawa wygląda inaczej. Gry robię przerwy to pulsowanie się raczej nie pojawia, jednak bieganie z przerwami jest dużo mniej przyjemne, bo ból nie ustaje przez cały dystans.
Przerwy wyglądają następująco: przechodzę z biegu do marszu (przez pierwsze kilkanaście sekund czuje bardzo mocny uścisk w łydkach) , maszeruje około 1-2 minut i wracam do biegu. Po powrocie jest w porządku ale tylko przez jakieś około 4 minuty, później ból stopniowo wraca.
Tak wyglądał mój trening w ostatnim czasie: (obecnie robię tylko wybiegania na pare kilometrów w stałym tempie)
-14km w umiarkowanym tempie
-interwały: kilometr rozgrzewki w wolnym tempie, 4 interwały (500m szybkiego biegu, 300m truchtu), kilometr wolnego biegu żeby się "uspokoić" po interwałach
-podbiegi
+ Plus jest w danym tygodniu wypadają mi 4 treningi to robię jescze krótki bieg w stałym tempie na około 5km