Z motyką na księżyc?

[ptk]

Długo zastanawiałem się, czy to ma sens ale niech tam... sami oceńcie.
47 lat, 144 kg (przed miesiącem 147kg), "życiówka" - 10 km w 1 godzinę 58 minut w ubiegłym tygodniu. Nie, nie przebiegnięte, przespacerowane.
Cel: maraton za 3 lata, to znaczy na pięćdziesiątkę. Albo nieco później. Motywację mam "odwróconą". Nie chcę biegać, żeby schudnąć. Chcę schudnąć, żeby biegać.
Realne, czy bardziej fiction, niż science?
Kardiolog "nie mówi nie", mimo potwornego zapuszczenia serce w normie dla wieku.
Gdyby ktoś z AWF (najlepiej w Krakowie) chciał sobie zrobić długoterminowe badania wpływu treningu na wydolność układu krążenia i oddechowego, służę.

[Skoor]

Zrzuć 47kg i zacznij. 100 to i tak dużo, ale dłużej pobiegasz bo kolana będziesz miał całe. 10km w godzinę to bieg, wolny bo wolny ale jednak, jeśli to nie był bieg to żwawy marsz bo na 100% nie spacer. No chyba, że to 10km miało 5km

[ptk]

To nie była godzina, tylko dwie. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo myślenie życzeniowe wpływa na to, co się pisze o 2 w nocy
Gdybym dał radę zrobić 10km w godzinę poczułbym, że latam

Na razie intensywne spacery i rower.

[Skoor]

I na tym się skup. Na tym i zrzuceniu wagi.

[Rigmec]

A co byś zrobił gdybyś wiedział, że ci się uda?
Witam w klubie 47.