Był kiedyś taki wątek, ale nie mogłam go znaleźć. Ucieszyła mnie informacja, że lubiany przeze mnie architekt, Stefan Kuryłowicz systematycznie biega. Ciekawe, czy dystans 12 km jest podstawową jednostką treningową Pana Stefana . Mam wrażenie, że doskonałość tworzonych form w jakiś sposób odzwierciedla tak doskonałą formę jaką jest człowiek. Zwłaszcza ten biegnący .
Jola
Z jego wypowiedzi w Wyborczej wynika, że jednak jest doskonały. Trudno, nic się chyba nie da zrobić.
12 kilometrów biega także (codziennie) G. Kołodko. I dodatkowo mówi "Dzień dobry".
Tylko po co nam miasteczko?. Pola Mokotowskie dawno straciły charakter lotniska. Zmarnowany kawał gruntu na przyzwoity park w środku miasta . Na start i metę maratonu. Szkoda, że giną. Metr po metrze.
Ursynów jeszcze kilka lat temu miał trochę wolnej przestrzeni. Niestety, beton i asfalt pokryły wszystko co pozostało po kolejnych budynkach. Nie ma nawet boiska piłkarskiego, bo i po co?. Na tym się nic nie zarobi.
Dobrze, że jest chociaż Las Kabacki. Ostatnia ostoja biegaczy, choć bywają dni, gdy robi się tam ciasno.
Chyba pora uciekać z Warszawy gdzieś dalej. Ale nie do miasteczka biegaczy.
Jarro, ja uważam, że miastu potrzebny jest i park i domy. Akurat domy bardziej niż parki, bo naturalnym środowiskiem człowieka jest dom, a nie las, czego nie trzeba udowadniać, bo w lasach mieszka niewiele osób, he, he.
A ładne zielone, niskie osiedla z domami oddalonymi od siebie, z drzewami między nimi są wg. mnie lepsze niż wysokie blokowiska i obok mały park dla blokersów i pijaczków. Prawdziwy park powinien mieś co najmniej 100ha, żeby można było w nim odpocząć i pobiegać, a tych w Warszawie w ostatnich 15 latach jakoś nie ubyło. A jeśli tereny wokół parków zabudowywane są osiedlami to moim zdaniem niczemu to nie szkodzi.
No to wiele się nie pomyliłeś Pawle. 100 ha to jest kwadrat o podstawie 1 kilometra. Pole Mokotowskie miało chyba niegdyś nawet większe wymiary. Wiem, bo w swoim czasie wskakiwałem do pociągu, który jeżdził wzdłuż ulicy Wołoskiej, a dostarczał cynowych plomb na ciężarki do zośek. Za torami bawiłem się w Indian. Były tam sady z grożnym stróżem i pasące się majestatycznie krowy.
Z czasem ubywało zieleni, przybywało zaś "infrastruktury". Akurat obiekty sportowe " Skry" to był niezły pomysł.
Park z pomnikiem ku czci poległych żołnierzy radzieckich oddzieliły od reszty ogródki działkowe. Zresztą co tu gadać. Tylko pomyśl o prostokącie Racławicka, Wołoska, Wawelska,Żwirki i Wigury. Dla mnie bomba, większa od 100 ha. Trochę się rozmarzyłem, ale to przez te dziecięce wspomnienia.
Co ważniejsze?. Domy, czy lasy?. Ja myślę, że żle postawiłeś pytanie i dlatego odpowiedż nie mogła być najlepsza.
To co się dzieje na Ursynowie jest po prostu zwykłym polskim bałaganem w którym giną rzeczy ważne. Brakuje koncepcji rozwoju miasta. Trzeba mieć wizję, poprzeć ją rachunkami, wykonać plan, a potem spokojnie i konsekwentnie pracować nad realizacją. Oczywiście, mogło być gorzej.
Miasto jest jak żywy organizm. Lubi harmonię, homeostazę, ciężko choruje, gdy pojawiają się zatory, stany zapalne, rozrasta tkanka nowotworowa. Nie jest prawdą, że wszystko to z braku forsy. Jest jak jest, bo czegoś jeszcze nam brakuje.
Co do tych parków, których nie ubyło. Pozorna racja. Miasto, aglomeracja, bardzo się rozrasta. Nie wystarczy dbać o stare parki i ich nie niszczyć. Trzeba tworzyć nowe, bo przybywa ludzi i domów i samochodów i nawet biegających. Nie zmieścimy się wszyscy w Łazienkach, Lasku Bielańskim i Kabatach.
Nie mam nic przeciwko domom. Pozdrawiam.
PAweł, jest chyba akurat odwrotnie, bo naturalnym miejscem dla człowieka był i jest las, a nie domy.
Na przykładzie Warszawy dobrze widać, jak kapitalizm w najgorszym wydaniu niszczy i stare piękne miejsca i tereny zielone. Nie wspominając, że większość tych budowli to achitektoniczne pomyłki obliczone na szybki zysk z jak najmniejszej powierzchni.
Czy komuś w Londynie przyszłoby w ogóle do głowy, żeby zbudować apartamenty w Hyde Parku, Battersea Parku albo jeszcze innym parku, których w Londynie jest sporo i które są duże, zadbane, pełne biegaczy, spacerowiczów, a nawet piłkarzy? Tam park to i tradycja i pewien sposób życia.
Ja osobiście nie chcę mieszkać w mieście, w którym żeby pobiegać będę musiał wsiąść do metra i pojechać do końcowej stacji. Chciałbym, żeby zostało jeszcze parę zielonych miejsc jak Lasek Bielański czy Kabacki z dala od zgiełku centrów handlowych.
Turecki, skoro uważasz, że naturalnym środowiskiem człowieka jest las to spytam dlaczego postępujesz wbrew naturze i spędzasz większość czasu w ceglano betonowym klocku? Nie przeginajmy, człowiekowi potrzeba obcowania z naturą, ale las od kilkudziesięciu tysięcy lat przestał być już tym co nazywany naturalnym środowiskiem naszego gatunku.
Jeśli spędziłeś ostatnią noc w lesie to zwracam honor
Ja też myślę zresztą, że nasze miasto źle się rozwija. Ludzie pokonują już 30 km w jedną stronę w drodze do pracy (spaliny, czas, korki), gdy tymczasem w centrum miasta są setki hektarów nieużytków i ogródków działkowych. Te ostatnie zresztą ogrodzone i niedostępne dla ludzi i nie miałbym nic przeciwko temu gdyby na ich miejscu postały wtopione w zieleń osiedla mieszkaniowe, takie jak choćby Sady Żoliborskie.