Komentarz do artykułu Nieaktywne dzieci w czasach zarazy
- bieganie.pl
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1739
- Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29
Skomentuj artykuł Nieaktywne dzieci w czasach zarazy
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
i to jest niestety kolejny mega problem, z którym zostaniemy po całym tym pseudo-szaleństwie,
mój młody chodzi do sportowej klasy, wcześniej w tygodniu miał 10h wf-u i 4h różnych treningów, teraz ma 0h
oczywiście jest masa rodzinnych spacerów, rowerowanie, wycieczki w góry, ale to jest NIC w porównaniu z tym co miał...
a co dopiero u dzieci/rodzin kompletnie anty sportowych??? pewnie tel/komp/konsola 24/7
mój młody chodzi do sportowej klasy, wcześniej w tygodniu miał 10h wf-u i 4h różnych treningów, teraz ma 0h
oczywiście jest masa rodzinnych spacerów, rowerowanie, wycieczki w góry, ale to jest NIC w porównaniu z tym co miał...
a co dopiero u dzieci/rodzin kompletnie anty sportowych??? pewnie tel/komp/konsola 24/7
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
- przemekEm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
- Lokalizacja: Warszawa
No niestety, to co się stało, to zbrodnia na dzieciach. Za cenę uratowania 500-1000 staruszków, którzy i tak za długo by już nie pociągnęli, pewnie setki tysięcy dzieci nabiorą nawyków, które doprowadzą je do cukrzycy, wcześniejszej miażdżycy czy innych przypadłości związanych z otyłością i brakiem ruchu. Już od dawna widać zapaść w ruchliwości dzieci i ogromny przyrost dzieci nawet nie z nadwagą, a z poważną otyłością. My tutaj na forum reprezentujemy ruszającą się część społeczeństwa, a wiadomo że dzieci uczą się nawyków żywieniowych czy ruchowych od rodziców. Więc może ten portal to średni target na takie artykuły, ale ten problem warto poruszyć przede wszystkim na portalach docierających do rodziców, którzy zaniedbują ruch swój a także i swoich dzieci.
Mój syn w wieku szkolnym chodzi na zajęcia sportowe, w tym roku tenis i basen. Tenis na szczęście ruszył, ale basen nieczynny i nie wiadomo kiedy będzie można normalnie korzystać. Jak nie było nic innego, to chodził z żoną na marszobiegi, tak w okolicach 5km, raz lub 2 razy w tygodniu. Na zajęciach w-f obecnie ma do wypełnienia kartkę z harmonogramem ćwiczeń. My go zapędzamy, żeby je robił, ale sądzę, że większość rodziców to olewa i wpisuje cokolwiek, przecież tego i tak nikt nie zweryfikuje. Kompletny absurd, na podstawie przesłanej kartki ocena. Normalnie jak u Bareji.
Mój syn w wieku szkolnym chodzi na zajęcia sportowe, w tym roku tenis i basen. Tenis na szczęście ruszył, ale basen nieczynny i nie wiadomo kiedy będzie można normalnie korzystać. Jak nie było nic innego, to chodził z żoną na marszobiegi, tak w okolicach 5km, raz lub 2 razy w tygodniu. Na zajęciach w-f obecnie ma do wypełnienia kartkę z harmonogramem ćwiczeń. My go zapędzamy, żeby je robił, ale sądzę, że większość rodziców to olewa i wpisuje cokolwiek, przecież tego i tak nikt nie zweryfikuje. Kompletny absurd, na podstawie przesłanej kartki ocena. Normalnie jak u Bareji.
- jorge.martinez
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 665
- Rejestracja: 09 lis 2016, 14:35
- Życiówka na 10k: 35:17
- Życiówka w maratonie: 2:57:27
- Lokalizacja: Warszawa
Serio? Stawiasz na szali życie ludzi 60+ vs 2 miesiące bez WFu, a de facto tylko 2 tygodnie bez możliwości trenowania w lesie dzieciaków?przemekEm pisze:No niestety, to co się stało, to zbrodnia na dzieciach. Za cenę uratowania 500-1000 staruszków, którzy i tak za długo by już nie pociągnęli, pewnie setki tysięcy dzieci nabiorą nawyków, które doprowadzą je do cukrzycy, wcześniejszej miażdżycy czy innych przypadłości związanych z otyłością i brakiem ruchu.
1000m - 2:59.35 (VI'22) | 3000m - 9:49.75 (X'23) | 5km - 17:02 (V'23) | 10km - 35:17 (XI '23) | 15km - 55:57 (I '19) | HM - 1:18:21 (III '23) | M - 2:57:27 (IV '18)
- przemekEm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
- Lokalizacja: Warszawa
Na tej drugiej szali jest 50 innych powodów, w tym życie podobnej liczby ludzi, którzy nie mogą uzyskać pomocy medycznej, bo lekarze i ratownicy medyczni siedzą na kwarantannie, ze względu na podejrzenie kontaktu z osobami zarażonymi. Więc moim zdaniem jak najbardziej tak. Poza tym czy izolacja faktycznie nie dopuści do zarażenia, czy tylko je odwlecze tego nie wie nikt, a negatywne czynniki fizyczne i psychiczne izolacji na drugiej szali nie mają przeciwwagi.jorge.martinez pisze:Serio? Stawiasz na szali życie ludzi 60+ vs 2 miesiące bez WFu, a de facto tylko 2 tygodnie bez możliwości trenowania w lesie dzieciaków?przemekEm pisze:No niestety, to co się stało, to zbrodnia na dzieciach. Za cenę uratowania 500-1000 staruszków, którzy i tak za długo by już nie pociągnęli, pewnie setki tysięcy dzieci nabiorą nawyków, które doprowadzą je do cukrzycy, wcześniejszej miażdżycy czy innych przypadłości związanych z otyłością i brakiem ruchu.
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
obserwuję to u większości znajomych - skoro do tej pory oni sami byli kompletnie nie aktywni, a dziecko miało ruch tylko w szkole lub na podwórku, to teraz jest dramat - dziecko ma od 2 m-cy kompletnie ZERO ruchu, tylko siedzenie w domu przy kompie... to się niebawem zemści, i to baaardzo
staramy się ostatnio wyciągać znajomych, ale strasznie opornie to idzie... wymówki a bo tamto, a bo sramto...
dzieci, które są już obecnie prawie kalekami, za 6 m-cy będą naprawdę kalekami
no i raczej dotyczy to 80+, bo tam jest najwięcej (ok.20%) zgonów, z tym, że ZAWSZE były to osoby które miały inne choroby, czyli raczej schorowane...
dla mnie dzieci są ważniejsze niż 80 latkowie... sory, takie życie...
staramy się ostatnio wyciągać znajomych, ale strasznie opornie to idzie... wymówki a bo tamto, a bo sramto...
to nie jest tylko 2 m-ce bez wf, to jest (jak na razie) 2 m-ce kompletnie bez ruchu, bez socjalizacji z rówieśnikami, za to cały dzień siedzenia przy kompie... to się szybko nie zmieni, to będzie zaraz 3 m-ce, potem wakacje będą podobne, bo to wszystkim leniom (dzieciom i rodzicom) wejdzie w nawyk... może we wrześniu coś ruszy w szkole... może...jorge.martinez pisze:Serio? Stawiasz na szali życie ludzi 60+ vs 2 miesiące bez WFu, a de facto tylko 2 tygodnie bez możliwości trenowania w lesie dzieciaków?
dzieci, które są już obecnie prawie kalekami, za 6 m-cy będą naprawdę kalekami
no i raczej dotyczy to 80+, bo tam jest najwięcej (ok.20%) zgonów, z tym, że ZAWSZE były to osoby które miały inne choroby, czyli raczej schorowane...
dla mnie dzieci są ważniejsze niż 80 latkowie... sory, takie życie...
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 645
- Rejestracja: 28 lis 2011, 20:41
- Życiówka na 10k: 35:17
- Życiówka w maratonie: brak
Sorry, ale o czym Ty mówisz? Realnie śmiertelność można oszacować obecnie na około 1% dla całości populacji (czyli licząc całe społeczeństwo, dzieci i tych, którzy przechodzą bezobjawowo). Nie ma generalnie powodów sądzić, że rozwój epidemii się zatrzyma przed osiągnięciem odporności stadnej (zakładając, że w tym przypadku ona istnieje) lub przed wynalezieniem szczepionki. Żeby osiągnąć odporność stadną, musi być zarażone więcej niż 50% populacji, a najprawdopodobniej 60-70%. Dla Polski oznacza to, że nie ma powodów wierzyć, że epidemia wygaśnie samoistnie przed liczbą ofiar na poziomie 300 tysięcy. Oczywiście, może dojść do jakiegoś nieprzewidzianego zdarzenia takiego jak mutacja wirusa w kierunku mniej złośliwej postaci, ale to obecnie jedynie jest mało prawdopodobną możliwością, a nie czymś na co realnie możemy liczyć.przemekEm pisze:Za cenę uratowania 500-1000 staruszków, którzy i tak za długo by już nie pociągnęli
Dezorganizacja służby medycznej byłaby nieporównywalnie większa w sytuacji zupełnie niekontrolowanego wybuchu epidemii niż obecnie. Zresztą, nie jest wyczynem zdezorganizować coś co już od początku jest słabo zorganizowane. Piszesz o lekarzach i ratownikach siedzących na kwarantannie - a zapytałeś ich czy mają ochotę być rzuceni na pierwszy ogień walki w sytuacji kiedy nawet już w tym momencie (kiedy epidemia jest w stanie będącym ułamkiem tego czym potencjalnie może być) brakuje dla nich środków ochrony? Nieprzypadkowo ofiar wśród służby medycznej w różnych krajach jest bardzo dużo.przemekEm pisze: w tym życie podobnej liczby ludzi, którzy nie mogą uzyskać pomocy medycznej, bo lekarze i ratownicy medyczni siedzą na kwarantannie, ze względu na podejrzenie kontaktu z osobami zarażonymi.
To jest rodzaj sytuacji kiedy trzeba naprawdę myśleć i umieć przewidywać pewne wydarzenia zanim do nich dojdzie. Udawanie, że problem nie istnieje, chociaż wszystkie dane świadczą o czymś dokładnie przeciwnym, niestety nie jest przejawem myślenia. Pomiędzy dwoma przeciwnymi podejściami: nie róbmy nic, udawajmy, że nic się nie dzieje (które jest potencjalnie katastroficzne w skutkach) oraz schowajmy się pod łóżko w sypialni i przeczekajmy 3 miesiące (które długoterminowo może okazać się jeszcze gorsze), istnieje jakiś rodzaj reakcji, który jest w tej sytuacji optymalny. Ale negowanie istnienia problemu jest zwykłą bezmyślnością.
Problem braku ruchu u dzieci jest oczywiście ogromny, ale to jest problem pogłębiony przez epidemię, bardziej niż przez nią stworzony. Jako nastolatek byłem skrajnie nieaktywny i jeśli ktoś myśli, że lekcje wf-u w szkole w takiej sytuacji cokolwiek zmieniają, to jest naiwny. Niby te 3x45 minut "ruchu" w tygodniu to zawsze coś, ale to za mało żeby odwrócić skutki siedzenia po kilkanaście godzin dziennie przed komputerem. To jest jak próba osłodzenia oceanu łyżeczką cukru.
Z drugiej strony, nie da się ukryć, że obecna sytuacja pogłębia problem braku ruchu w bardziej istotny sposób niż poprzez odwołanie wf-u. To jest właśnie coś czego w dużej mierze dałoby się uniknąć gdyby od początku włożyć w to wszystko więcej myślenia. Od samego początku wszystko wskazywało na to - i tak jest dalej - że czynnikiem ograniczającym rozwój epidemii jest ograniczenie kontaktów międzyludzkich a nie sam fakt siedzenia w domu (co zresztą jest oczywiste). Cała ta akcja medialna pt. "zostań w domu" była od początku błędnie wymierzona, bo nie o zostanie w domu przecież tak naprawdę chodzi. Wręcz przeciwnie, istnieje szereg powodów, żeby wręcz gorąco zachęcać ludzi do wychodzenia z domów jeśli tylko respektowane są zasady zachowania odległości. Gdyby od początku myśleć w tych kategoriach, to teoretycznie dzieci mogłyby mieć nawet więcej ruchu niż wcześniej, ze względu na fakt, że nie muszą tkwić w szkolnych ławkach po ileś godzin dziennie.
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
aha, jeszcze kolejny problem, chyba nawet większy,
wczoraj rozmawiałem z wychowawczynią mojego syna (2 kl podst) i okazuje się, że połowa rodziców nie ogarnia domowego nauczania... w sensie, że jej nie odsyłają zadań lub zadania są kompletnie źle zrobione... czyli rodzice nie ogarniają zadań z poziomu 2 klasy podstawówki...
mój młody w zasadzie sam to ogarnia, przynosi zeszyty/ćwiczenia do sprawdzenia, potem fotka, wysłane i tyle,
więc co mówić o jakimś tam wf-ie...
wczoraj rozmawiałem z wychowawczynią mojego syna (2 kl podst) i okazuje się, że połowa rodziców nie ogarnia domowego nauczania... w sensie, że jej nie odsyłają zadań lub zadania są kompletnie źle zrobione... czyli rodzice nie ogarniają zadań z poziomu 2 klasy podstawówki...
mój młody w zasadzie sam to ogarnia, przynosi zeszyty/ćwiczenia do sprawdzenia, potem fotka, wysłane i tyle,
więc co mówić o jakimś tam wf-ie...
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
- przemekEm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
- Lokalizacja: Warszawa
A na jakiej to podstawie, bo jeżeli faktycznie tak, to trupy powinny leżeć tam gdzie upadły, a pomiędzy domami powinni krążyć ludzie z wózkami krzyczący "wynieście swoich umarłych ... " XDtkobos pisze: Sorry, ale o czym Ty mówisz? Realnie śmiertelność można oszacować obecnie na około 1% dla całości populacji (czyli licząc całe społeczeństwo, dzieci i tych, którzy przechodzą bezobjawowo).
Nie to żebym bagatelizował, bo widocznie jest to poważny wirus, skoro stwierdzono na świecie już tysiące zgonów, ale do śmiertelności na poziomie 1% to daleko. Nie uważam za słuszne podejmowanie tak drastycznych środków, w odniesieniu do poziomu zagrożenia. Ludzie żyją w towarzystwie wirusów od zawsze, medycyna wyeliminowała wiele zagrożeń, ale nie wszystkie. Nie można skulić się i czekać na śmierć, bo istnieje jakieś potencjalne zagrożenie. Co to za życie ? Ludzie funkcjonowali normalnie przy dużo poważniejszych zagrożeniach. Pojawiły się zresztą głosy epidemiologów, że ten wirus trafił do nas już wcześniej - w okolicach stycznia, lutego i spora część populacji już go przeszła. Ja kojarzę w lutym, u mnie w pracy sporo przypadków - wszyscy myśleli że to grypa, ale nikt tego przecież nie analizował i nie testował, moja mama, która jest właśnie w grupie 65+ przechodziła to bardzo ciężko. Tylko nie towarzyszyła temu panika medialna i masowy psychoteror, więc nawet nie zostało to jakoś mocno odnotowane. Bo tak naprawdę co to jest niecały tysiąc zgonów w ponad 2 miesiące w 38 milionowym społeczeństwie. Więcej ludzi umiera dziennie na inne przypadłości (statystycznie ponad 1.1k dziennie), a większość przypadków śmiertelnych miała choroby towarzyszące, które same w sobie mogły spowodować zgon.
Tak więc nadal twierdzę, że szkodliwość - przede wszystkim dla zdrowia dzieci - z siedzenia w domu i pogłębiania niezdrowego trybu życia, jest dużo większa niż korzyść z uratowania kilku istnień poprzez zastosowanie izolacji i siedzenia w domu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 645
- Rejestracja: 28 lis 2011, 20:41
- Życiówka na 10k: 35:17
- Życiówka w maratonie: brak
Na podstawie danych, które mamy z innych krajów. Nie wiem czy wyraziłem się jasno: spośród wszystkich zainfekowanych w społeczeństwie osób umiera co najmniej 1%. To jest średnia dla ogółu społeczeństwa, oczywiście są duże różnice pomiędzy różnymi grupami wiekowymi. Proszę: https://www.worldometers.info/coronavir ... eath-rate/przemekEm pisze: A na jakiej to podstawie, bo jeżeli faktycznie tak, to trupy powinny leżeć tam gdzie upadły, a pomiędzy domami powinni krążyć ludzie z wózkami krzyczący "wynieście swoich umarłych ... " XD
"Infection Fatality Rate (IFR) = Deaths / Cases = 23,430 / 1,694,781 = 1.4% (1.4% of people infected with SARS-CoV-2 have a fatal outcome, while 98.6% recover). "
Czyli szacunek jest na 1.4%. Podkreślam, że to jest szacunek dotyczący wszystkich zarażonych osób, nie tylko zdiagnozowanych. W grupie zdiagnozowanych ten procent oczywiście jest wyższy.
Wirus Ebola na przykład ma estymowaną śmiertelność na poziomie 50%. To, że nie potykasz się o ofiary Eboli na ulicach nie wynika z tego, że śmiertelność została źle oszacowana tylko z tego, że w Polsce nie ma przypadków Eboli. Podobnie jest z COVID-19 - ofiar u nas jest mało bo zainfekowanych jest mało.
Tak jak wytłumaczyłem, śmiertelność na poziomie 1% jest jeśli już raczej oszacowaniem dolnym. Mówimy zatem nie o kilku istnieniach, a o setkach tysięcy w samej Polsce. Myślenie w kategoriach "ludzie żyją w towarzystwie wirusów od zawsze" jest w rzeczywistości brakiem myślenia. Po pierwsze, od wirusa jako takiego można spodziewać się kompletnie wszystkiego i ma żadnych podstaw do zakładania czegokolwiek z góry. Np. wśród kotów koronawirusy mogą mieć śmiertelność od dokładnie 0% do dokładnie 100%. Sars to było 10%, Mers 30%, Ebola 50%. To co w przypadku koronawirusa jest jednak najgorsze, to nie tyle co sama śmiertelność, a fakt, że - z tego co zostało do tej pory ustalone - największa koncentracja wirusa w ślinie występuje na dzień lub dwa PRZED pojawieniem się objawów. Czyli niezależnie od tego czy ktoś przechodzi wirusa objawowo czy bezobjawowo, zaraża się głównie w bezobjawowej fazie. To powoduje, że zatrzymanie transmisji jest praktycznie niemożliwe bez wdrożenia nadzwyczajnych działań. Po drugie, nawet jeśli wirusy istnieją z nami od zawsze, to od stosunkowo niedawna potrafią przemieścić się w ciągu jednego dnia z jednego miejsca na ziemi do praktycznie każdego innego. Odwołując się do Polski, to nie wiem czy zwróciłeś uwagę, że Polska podjęła istotne działania wcześnie i nie ma jak na razie żadnego powodu wierzyć, że niska do tej pory liczba zgonów wynika z jakiegokolwiek innego powodu. Więcej zgonów niż łącznie mamy teraz Włochy, Hiszpania, Wielka Brytania potrafiły notować DZIENNIE przez ileś kolejnych dni z rzędu.przemekEm pisze: Nie to żebym bagatelizował, bo widocznie jest to poważny wirus, skoro stwierdzono na świecie już tysiące zgonów, ale do śmiertelności na poziomie 1% to daleko. Nie uważam za słuszne podejmowanie tak drastycznych środków, w odniesieniu do poziomu zagrożenia. Ludzie żyją w towarzystwie wirusów od zawsze, medycyna wyeliminowała wiele zagrożeń, ale nie wszystkie. Nie można skulić się i czekać na śmierć, bo istnieje jakieś potencjalne zagrożenie. Co to za życie ? Ludzie funkcjonowali normalnie przy dużo poważniejszych zagrożeniach. Pojawiły się zresztą głosy epidemiologów, że ten wirus trafił do nas już wcześniej - w okolicach stycznia, lutego i spora część populacji już go przeszła. Ja kojarzę w lutym, u mnie w pracy sporo przypadków - wszyscy myśleli że to grypa, ale nikt tego przecież nie analizował i nie testował, moja mama, która jest właśnie w grupie 65+ przechodziła to bardzo ciężko. Tylko nie towarzyszyła temu panika medialna i masowy psychoteror, więc nawet nie zostało to jakoś mocno odnotowane. Bo tak naprawdę co to jest niecały tysiąc zgonów w ponad 2 miesiące w 38 milionowym społeczeństwie. Więcej ludzi umiera dziennie na inne przypadłości (statystycznie ponad 1.1k dziennie), a większość przypadków śmiertelnych miała choroby towarzyszące, które same w sobie mogły spowodować zgon.
Tak więc nadal twierdzę, że szkodliwość - przede wszystkim dla zdrowia dzieci - z siedzenia w domu i pogłębiania niezdrowego trybu życia, jest dużo większa niż korzyść z uratowania kilku istnień poprzez zastosowanie izolacji i siedzenia w domu.
Warto też wspomnieć, że chociaż dyskusje koncentrują się wokół zagadnienia śmiertelności - co jest zrozumiałe - to istnieje również liczny szereg innych, niepokojących doniesień na temat zdrowia osób, które przeszły koronawirusa i przeżyły. Weźmy przykład 6 Austriackich nurków, których płuca po przejściu koronawirusa wykazują nieodwracalne zmiany, wskazujące na ograniczenie funkcji do końca życia:
https://www.caymancompass.com/2020/04/2 ... -covid-19/
"Dr. Frank Hartig, a senior physician at the University Clinic Innsbruck in Austria, has treated six divers who were infected with the coronavirus but had suffered only mild symptoms. None of the six had to remain in hospital and all recuperated at home.
Although all six patients were deemed clinically recovered, the long-term damage to their lungs appears irreversible, Hartig told Austria Press Agency.
CT scans of the patients’ lungs revealed such an extent of damage that it makes a full recovery unlikely."
"Hartig said it is now certain that patients who feel fully recovered can still suffer from severe effects of the lung disease weeks and months later, prohibiting diving and many other forms of exercise."
Więc mówimy tu o młodych i wysportowanych osobach, które najprawdopodobniej zostały w pewien sposób okaleczone do końca życia. Takich doniesień medycznych jest o wiele więcej. Jesteś pewien, że to jest coś wobec czego można przejść obojętnie?