Zakładanie bloga pod tytułem "biegam bez sensu", byłoby bez sensu. Nawet teraz w okresie przygotowawczym do startów wiosennych, nie biegam stricte wg jakiegoś planu. Ot wziąłem akcenty z planu Bartoszaka na sub40 i staram się je robić, plus jakieś uzupełnienie wg chęci i samopoczucia. Także wartość dodana takiego biegania jest równa zero i nie ma się czym chwalić. Jakoś tak wewnętrzne czuję, że trzymanie się stricte reżimu treningowego zabiłoby mi radość z biegania zbytnio przypominając pracę... Plus jeszcze te moje sprinty raz w tygodniu, które z punktu widzenia sub40 są kompletnie bez sensu
Sporo osób zakłada tu bloga w celach motywacyjnych. Ja nie potrzebuję tego typu stymulacji. Raczej muszę uważać, by nie przeginać w drugą stronę, coś w stylu: wiesz, miałem dzisiaj w planie dzień wolny, ale nie dałem rady...
W kwietniu ubiegłego roku nabiegałem 41:17, na ateście. W tym sezonie wiosennym czuję, jak i runalyze pokazuje, że formę mam wyższą. Życiówka powinna być poprawiona natomiast co do sub40 - niby blisko, ale jednak daleko. Nie jestem typem biegacza, który powalczy głową na zawodach. Będąc przygotowanym na styk, jeśli nie trafi się dzień konia, nie dowiozę. Dlatego u mnie musi być odpowiedni margines, tak na 110%. Ale dość o mnie to Twój blog i Twoje komentarze do niego.
Będziemy obserwować powrót do formy, budowanie bazy oraz fazę zasadniczą przygotowań. Po tych czterech treningach biegowych które wykonałeś po zakończeniu kwarantanny widać wyraźny progresss w stosunku tempo/puls. No i mam nadzieję, że Achilles nie będzie już więcej pyskował.