Swego czasu chodziłem na treningi firmowej grupy biegowej, gdzie większość osób była na znacznie niższym poziomie, początkujący. Tak dla towarzystwa.

Przy rozgrzewce czy schłodzeniu biegałem sobie z nimi truchtem grubo poniżej 6:00, czasem bliżej 7:00 i w towarzystwie nie jest to dla mnie w żaden sposób męczące psychicznie czy fizycznie. Ale gdybym miał tak biegać samemu, to nie ma to moim zdaniem żadnego sensu (jeśli ktoś jest wytrenowany!), bo nie jest to ani specjalnie przyjemne, a nogi samemu rwą się do trochę szybszego tempa, które można osiągnąć bez większego wysiłku.
Jeśli chodzi o fizjologiczne parametry, moim zdaniem to coś jak trochę bardziej intensywny spacer. Jeśli ktoś już jest na wyższym poziomie, na pewno mu to nie pomoże, ale na pewno też nie zaszkodzi. Przy okazji można się przekonać, że jednak da się biegać na bardzo niskim pulsie. Nasz trener biegał wtedy z pulsem około 100.

Ja miałem często jakieś 120-130 przy maksie prawie 200.