sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024
Moderator: infernal
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 16.12.2019
11,1km ~4:46 ~HR142
Wtorek 17.12.2019
Siła biegowa
3km + 10x90m skipy, wieloskoki pod górkę + 4x100m podbieg + 1,5km RAZEM 7,7km
Środa 18.12.2019
Siłownia
1km + obwód 45' + 1km + stretching 10'
Czwartek 19.12.2019
9,4km ~4:56 ~HR142
11,1km ~4:46 ~HR142
Wtorek 17.12.2019
Siła biegowa
3km + 10x90m skipy, wieloskoki pod górkę + 4x100m podbieg + 1,5km RAZEM 7,7km
Środa 18.12.2019
Siłownia
1km + obwód 45' + 1km + stretching 10'
Czwartek 19.12.2019
9,4km ~4:56 ~HR142
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 20.12.2019
EASY
10,2km ~4:45/km ~HR145
Sobota 21.12.2019
Zabawa Biegowa
3,2km + GR4' + 20x30''/1' + 2,1km RAZEM 11,3km
Niedziela 22.12.2019
EASY
18,3km ~4:56/km ~HR146
Tydzień#7 70km
EASY
10,2km ~4:45/km ~HR145
Sobota 21.12.2019
Zabawa Biegowa
3,2km + GR4' + 20x30''/1' + 2,1km RAZEM 11,3km
Niedziela 22.12.2019
EASY
18,3km ~4:56/km ~HR146
Tydzień#7 70km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 23.12.2019
II zakres
2,5km ~5:00 + 10km 40:44 ~4:04/km ~HR164 + 1,7km
Lekko nie było. Pierwszy szybszy ciągły i jakoś tak opornie wchodziło. Niby po dyszce zmęczenie wcale nie duże, ale podczas biegu się dłużyło i odczuciowo jakbym biegło sporo szybciej Pierwsze śliwki robaczywki
Wtorek - Środa 24-25.12.2019
wolne, świnta
Czwartek 26.12.2019
LONG
28,4km ~4:41 ~hr157 +/-300m
Świąteczny long na lekkim kacu, ale o dziwo biegło się całkiem znośnie Po drodze solidne pagórki i ponad 300m w pionie wjechało.
Piątek 27.12.2019
EASY
11,5km ~4:47/km
II zakres
2,5km ~5:00 + 10km 40:44 ~4:04/km ~HR164 + 1,7km
Lekko nie było. Pierwszy szybszy ciągły i jakoś tak opornie wchodziło. Niby po dyszce zmęczenie wcale nie duże, ale podczas biegu się dłużyło i odczuciowo jakbym biegło sporo szybciej Pierwsze śliwki robaczywki
Wtorek - Środa 24-25.12.2019
wolne, świnta
Czwartek 26.12.2019
LONG
28,4km ~4:41 ~hr157 +/-300m
Świąteczny long na lekkim kacu, ale o dziwo biegło się całkiem znośnie Po drodze solidne pagórki i ponad 300m w pionie wjechało.
Piątek 27.12.2019
EASY
11,5km ~4:47/km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 28.12.2019
Zabawa Biegowa
5km + 7x 1'/1' + 7x 30''/30'' + 6km RAZEM 15,9km
Piździało mocno, więc żeby nie zamęczyć się psychicznie pobiegłem wszystkie odcinki z wiatrem w plecy. Pod wiatr miałoby to mało szybkościowego sensu. I z tym wiatrem mknąłem mocno, dłuższe odcinki w tempie 3 z groszem, ale już krótsze poniżej trójki. Ogień był!
Niedziela 29.12.2019
wolne
Tydzień#8 70km
Poniedziałek 30.12.2019
Siła Biegowa
3km + SPR5' + 12x230m podbieg + 2,7km
Wtorek - Środa 31.12-01.01
wolne
W sylwestra było planowe wolne, bo miałem gości i sporo do ogarnięcia, a nie chciałem się zmuszać do biegania gdzieś o 6 rano skoro miałem wolne z pracy W nowy rok miał być tradycyjny mecz w piłkę na kacu, niestety nie wyrobiłem się czasowo
Czwartek 02.01 - Niedziela 05.01
chory
Chwyciło mnie jakieś cholerstwo. Nie grypa, przeziębienie. Trzy dni woda z nosa i pękający łeb, choć gorączki brak. O żadnym treningu nie było mowy. Mało co mogłem robić tak źle się czułem Dzisiaj (poniedziałek) już jest lepiej, ale jeszcze odpuszczę wysiłek, żeby wydobrzeć w pełni. Trudno. Dobrze, że przygotowania mam dośc długie, to jeden tydzień w plecy to nie tragedia.
Zabawa Biegowa
5km + 7x 1'/1' + 7x 30''/30'' + 6km RAZEM 15,9km
Piździało mocno, więc żeby nie zamęczyć się psychicznie pobiegłem wszystkie odcinki z wiatrem w plecy. Pod wiatr miałoby to mało szybkościowego sensu. I z tym wiatrem mknąłem mocno, dłuższe odcinki w tempie 3 z groszem, ale już krótsze poniżej trójki. Ogień był!
Niedziela 29.12.2019
wolne
Tydzień#8 70km
Poniedziałek 30.12.2019
Siła Biegowa
3km + SPR5' + 12x230m podbieg + 2,7km
Wtorek - Środa 31.12-01.01
wolne
W sylwestra było planowe wolne, bo miałem gości i sporo do ogarnięcia, a nie chciałem się zmuszać do biegania gdzieś o 6 rano skoro miałem wolne z pracy W nowy rok miał być tradycyjny mecz w piłkę na kacu, niestety nie wyrobiłem się czasowo
Czwartek 02.01 - Niedziela 05.01
chory
Chwyciło mnie jakieś cholerstwo. Nie grypa, przeziębienie. Trzy dni woda z nosa i pękający łeb, choć gorączki brak. O żadnym treningu nie było mowy. Mało co mogłem robić tak źle się czułem Dzisiaj (poniedziałek) już jest lepiej, ale jeszcze odpuszczę wysiłek, żeby wydobrzeć w pełni. Trudno. Dobrze, że przygotowania mam dośc długie, to jeden tydzień w plecy to nie tragedia.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 06.01.2020
wolne
już po chorobie, ale jeszcze odpuściłem bo nie było pełnej mocy
Wtorek 07.01.2020
EASY
11km ~4:50/km ~HR149
Środa 08.01.2020
Siła biegowa
3,2km + 2x100 + SPR5' + 8x350m podbieg + 1,9km
Było mocno. Tętno rozhulane do 194 czyli już niedaleko maksa. Paliło w nogach na ostatnich kilkudziesięciu metrach - czyli weszło
Czwartek 09.01.2020
Siłownia
1km + obwód 45' + core&stretching 20'
Piątek 10.01.2020
EASY
12,1km ~4:39/km ~HR150
podbiegi, siłka - nogi ciężkie i ta godzinka się dłużyła a w sobotę start górski, o którym napiszę ciut więcej następnym razem
wolne
już po chorobie, ale jeszcze odpuściłem bo nie było pełnej mocy
Wtorek 07.01.2020
EASY
11km ~4:50/km ~HR149
Środa 08.01.2020
Siła biegowa
3,2km + 2x100 + SPR5' + 8x350m podbieg + 1,9km
Było mocno. Tętno rozhulane do 194 czyli już niedaleko maksa. Paliło w nogach na ostatnich kilkudziesięciu metrach - czyli weszło
Czwartek 09.01.2020
Siłownia
1km + obwód 45' + core&stretching 20'
Piątek 10.01.2020
EASY
12,1km ~4:39/km ~HR150
podbiegi, siłka - nogi ciężkie i ta godzinka się dłużyła a w sobotę start górski, o którym napiszę ciut więcej następnym razem
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 11.01.2020
START
Grand Prix Dziewiczej Góry BIeg 4
2km + 150m + SPR 8' + 2x100 + 0,6km + 10,35km 42:30 ~HR184 +250m/-250m 2. miejsce
Kolejny start górski w okolicach Poznania. Plan był pobiec mocniej niż ostatnio, ale nadal kontrolnie i nie wypruć się całkowicie na maksa. Planowałem pierwsze kółko w około 21 minut. Sytuacja była inna niż ostatnio, nie było aż tak mocnej ekipy, która poszłaby przede mną i tym samym już po 2 km byłem na drugim miejscu nie mając kogo się złapać. Co prawda jeszcze do końca okrążenia, a nawet gdzieś do 6km czułem za plecami oddech innego zawodnika, ale wiedziałem, że to będzie samotne bieganie do końca. I nawet trochę się cieszyłem, że tym razem będzie trening innego scenariusza. Pierwsze kółko z rywalem na plecach poszło dobrze, dość mocno, napędzaliśmy się. Półmetek w 20:55. Idealnie, choć czułem, że to już nie jest bieganie z taką rezerwą jak ostatnio. Po niedługim czasie urwałem się i w pojedynkę ciągnąłem do mety starając się nie zwolnić za bardzo. Mając przewagę, ostatnią górkę pokonałem na hamulcu, nie chcąc piłować na maksa. Mimo to tętno udało się maksymalnie na tym starcie dobić do 195. Sporo, ale w końcu na górkach można się spompować Ostatecznie dobiegłem na drugim miejscu, kilka minut za nieosiągalnym Łukaszem Nowakiem. Co ciekawe zaraz za mną dobiegł trzeci zawodnik, który szaleńczym finiszem próbował mnie jeszcze dogonić. Zmęczenie po biegu spore, ale to nadal takie 8,5-9/10. Z lekką rezerwą. Cel wykonany. Dobry start treningowy zrobiony.
Niedziela 12.01.2020
EASY
20km 1:35:04 ~4:45 ~HR149
Tydzień#9 70km
START
Grand Prix Dziewiczej Góry BIeg 4
2km + 150m + SPR 8' + 2x100 + 0,6km + 10,35km 42:30 ~HR184 +250m/-250m 2. miejsce
Kolejny start górski w okolicach Poznania. Plan był pobiec mocniej niż ostatnio, ale nadal kontrolnie i nie wypruć się całkowicie na maksa. Planowałem pierwsze kółko w około 21 minut. Sytuacja była inna niż ostatnio, nie było aż tak mocnej ekipy, która poszłaby przede mną i tym samym już po 2 km byłem na drugim miejscu nie mając kogo się złapać. Co prawda jeszcze do końca okrążenia, a nawet gdzieś do 6km czułem za plecami oddech innego zawodnika, ale wiedziałem, że to będzie samotne bieganie do końca. I nawet trochę się cieszyłem, że tym razem będzie trening innego scenariusza. Pierwsze kółko z rywalem na plecach poszło dobrze, dość mocno, napędzaliśmy się. Półmetek w 20:55. Idealnie, choć czułem, że to już nie jest bieganie z taką rezerwą jak ostatnio. Po niedługim czasie urwałem się i w pojedynkę ciągnąłem do mety starając się nie zwolnić za bardzo. Mając przewagę, ostatnią górkę pokonałem na hamulcu, nie chcąc piłować na maksa. Mimo to tętno udało się maksymalnie na tym starcie dobić do 195. Sporo, ale w końcu na górkach można się spompować Ostatecznie dobiegłem na drugim miejscu, kilka minut za nieosiągalnym Łukaszem Nowakiem. Co ciekawe zaraz za mną dobiegł trzeci zawodnik, który szaleńczym finiszem próbował mnie jeszcze dogonić. Zmęczenie po biegu spore, ale to nadal takie 8,5-9/10. Z lekką rezerwą. Cel wykonany. Dobry start treningowy zrobiony.
Niedziela 12.01.2020
EASY
20km 1:35:04 ~4:45 ~HR149
Tydzień#9 70km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Zaległości się porobiły, to trzeba pisać. Czasu mało na wszystko, dobrze, że na bieganie go wystarcza
Poniedziałek 13.01.2020
EASY
10km po 4:21/km
noga kręciła.
Wtorek 14.01.2020
Siła biegowa
3,4km + 2x100 + na górce: 10x90m (skipy, wieloskoki itp) + 5x100m podbieg + 2,7km RAZEM 9,7km
Środa 15.01.2020
II Zakres
2km + 10km ~4:00/km ~HR163 + 1km 3:38 + 2km
Po sile jaką zrobiłem nogi, szczególnie łydki - zajechane. Na ciągłym jakoś tego nie czułem, ale trochę wiało i treinng wchodził dość opornie. Tętno w normie, więc ogólnie jest dobrze.
Czwartek 16.01.2020
Siłownia
1km + obwód 40' + core na macie 15' + 1km
Piątek 17.01.2020
wolne
Sobota 18.01.2020
Repetitions
3km + 2x100 + SPR 7' + 7x400m ~1:10-1:15 + 3,8km RAZEM 11,2km
Liczyłem na bieganie w okolicach 1:15, a jednak było szybciej. Robione w lesie, był moment nawet z małym błotkiem, a mimo to noga niosła. Najszybszy odcinek w 1:10 to już jest tempo <3:00
Niedziela 19.01.2020
LONG
25,2km 1:58:04 ~4:41
Z plecakiem, wodą , czyli mały balast dodatkowy - był.
Tydzień#10 na 73km
Poniedziałek 13.01.2020
EASY
10km po 4:21/km
noga kręciła.
Wtorek 14.01.2020
Siła biegowa
3,4km + 2x100 + na górce: 10x90m (skipy, wieloskoki itp) + 5x100m podbieg + 2,7km RAZEM 9,7km
Środa 15.01.2020
II Zakres
2km + 10km ~4:00/km ~HR163 + 1km 3:38 + 2km
Po sile jaką zrobiłem nogi, szczególnie łydki - zajechane. Na ciągłym jakoś tego nie czułem, ale trochę wiało i treinng wchodził dość opornie. Tętno w normie, więc ogólnie jest dobrze.
Czwartek 16.01.2020
Siłownia
1km + obwód 40' + core na macie 15' + 1km
Piątek 17.01.2020
wolne
Sobota 18.01.2020
Repetitions
3km + 2x100 + SPR 7' + 7x400m ~1:10-1:15 + 3,8km RAZEM 11,2km
Liczyłem na bieganie w okolicach 1:15, a jednak było szybciej. Robione w lesie, był moment nawet z małym błotkiem, a mimo to noga niosła. Najszybszy odcinek w 1:10 to już jest tempo <3:00
Niedziela 19.01.2020
LONG
25,2km 1:58:04 ~4:41
Z plecakiem, wodą , czyli mały balast dodatkowy - był.
Tydzień#10 na 73km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Zaległości się porobiły, to trzeba pisać. Czasu mało na wszystko, dobrze, że na bieganie go wystarcza
Poniedziałek 20.01.2020
Siła biegowa
3,2km + SPR 5' + podbieg: 10x230m + 2x100m + 1,9km RAZEM 11,4km
Płuca przedmuchane solidnie.
Wtorek 21.01.2020
Marathon Pace
2km + 2x100 + 10km 38:10 ~3:49 ~HR168 + 1,7km RAZEM 14,1km
Odczuciowo bez szalu, pod wiatr jak zwykle mało przyjemnie, ale parametry tempa i tętna idealnie tak jak bym chciał. Pobolowa lewa noga ponad kostką, przy piszczeli. Smarowane i zobaczymy.
Środa 22.01.2020
EASY
11,8km 58:39 ~4:28/km
Noga boli nadal. Smarowane dalej.
Czwartek 23.01.2020
Siłownia
1km + obwód 45' + core na macie 15'
Piątek 24.01.2020
wolne
Sobota 25.01.2020
EASY
12km ~4:53
Rozbieganie lekkiego kaca Noga bolała już tylko minimalnie. Smarowałem maścią nadal.
Niedziela 26.01.2020
LONG
30km 2:20:13 ~4:41
Z plecakiem, wodą, baton i dwa żele ALE dla testu. Smak mi nie podjechał niestety, jakoś taki sztuczny Noga już nie boli. Dwa dni wolne od biegania, czyli czwartek i piątek wystarczyły żeby zaleczyć ten mikrouraz.
Tydzień#11 na 80km
Poniedziałek 20.01.2020
Siła biegowa
3,2km + SPR 5' + podbieg: 10x230m + 2x100m + 1,9km RAZEM 11,4km
Płuca przedmuchane solidnie.
Wtorek 21.01.2020
Marathon Pace
2km + 2x100 + 10km 38:10 ~3:49 ~HR168 + 1,7km RAZEM 14,1km
Odczuciowo bez szalu, pod wiatr jak zwykle mało przyjemnie, ale parametry tempa i tętna idealnie tak jak bym chciał. Pobolowa lewa noga ponad kostką, przy piszczeli. Smarowane i zobaczymy.
Środa 22.01.2020
EASY
11,8km 58:39 ~4:28/km
Noga boli nadal. Smarowane dalej.
Czwartek 23.01.2020
Siłownia
1km + obwód 45' + core na macie 15'
Piątek 24.01.2020
wolne
Sobota 25.01.2020
EASY
12km ~4:53
Rozbieganie lekkiego kaca Noga bolała już tylko minimalnie. Smarowałem maścią nadal.
Niedziela 26.01.2020
LONG
30km 2:20:13 ~4:41
Z plecakiem, wodą, baton i dwa żele ALE dla testu. Smak mi nie podjechał niestety, jakoś taki sztuczny Noga już nie boli. Dwa dni wolne od biegania, czyli czwartek i piątek wystarczyły żeby zaleczyć ten mikrouraz.
Tydzień#11 na 80km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
ajajaj znowu zaległości, ale szczerze przyznam, że ostatnie kilka tygodni mało na forum bywałem
Z obowiązku przytoczę po kolei skrótowo co robiłem i wracam do pisania na bieżąco, bo zaczyna się robić ciekawie
Poniedziałek 27.01.2020
wolne
Wtorek 28.01.2020
EASY
13,9km ~4:37/km
Środa 29.01.2020
Interwały
7x800m ~(3:15-3:20)/km przerwa 2' RAZEM 12,1km
Czwartek 30.01.2020
EASY
11km ~4:25/km
Piątek 31.01.2020
Siłownia
1km + obwód 45' + 1km + na macie 15'
Sobota 01.02.2020
BNP
5km ~4:30 + 9km ~4:17 + 3km ~4:01 + 3:53 3:47 3:42 3:24 + 1,5km RAZEM 22,5km
Niedziela 02.02.2020
EASY
13km ~4:58/km
Tydzień #12 75km
Z obowiązku przytoczę po kolei skrótowo co robiłem i wracam do pisania na bieżąco, bo zaczyna się robić ciekawie
Poniedziałek 27.01.2020
wolne
Wtorek 28.01.2020
EASY
13,9km ~4:37/km
Środa 29.01.2020
Interwały
7x800m ~(3:15-3:20)/km przerwa 2' RAZEM 12,1km
Czwartek 30.01.2020
EASY
11km ~4:25/km
Piątek 31.01.2020
Siłownia
1km + obwód 45' + 1km + na macie 15'
Sobota 01.02.2020
BNP
5km ~4:30 + 9km ~4:17 + 3km ~4:01 + 3:53 3:47 3:42 3:24 + 1,5km RAZEM 22,5km
Niedziela 02.02.2020
EASY
13km ~4:58/km
Tydzień #12 75km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 03.02.2020
EASY
14km ~4:32/km
Wtorek 04.02.2020
Broken Miles
3x (1200 przerwa 1' 400) przerwa 3'
Długie ~3:19, 3:20, 3:17 Krótkie ~3:00, 3:02, 3:02
Środa 05.02.2020
EASY
12km ~4:33/km
i tu następuje przerwa do końca tygodnia...
Rozpoczynałem planowy wyjazd ulropowy do Cavalese/Trentino. Ja na nartach nie zjeżdżam, ale udało się wcisnąć za grosze, bo potrzebny był kierowca
W alpach nigdy nie byłem, więc jak tu nie skorzystać Wiedziałem, że wyjdzie wtedy trochę wolnego od biegania. W czwartek chciałem jeszcze zrobić trening, ale nawał spraw przedwyjazdowych, pakowanie itp i po prostu nie było kiedy. A nie chciałem iść na siłę o godzinie 23, bo to już bez sensu się tak dożynać. W piątek po pracy wyjazd z Poznania, w Jaworze przepakowanie do innego auta i dalej w drogę do Monachium, gdzie zlądowaliśmy około północy. Rano po śniadaniu reszta trasy do Cavalese, po drodze jeszcze wizyta w Insbrucku. Na miejscu byliśmy późnym popołudniem. Czułem trochę zmęczenie ostatnich 2-3 dni na tyle, że odpuściłem bieganie zarówno w sobotę, zresztą i tak nie było za bardzo kiedy, jak i w niedzielę rano. Chciałem się porządnie wyspać
Tydzień #13 tylko 40km
c.d. dopiszę jutro.
EASY
14km ~4:32/km
Wtorek 04.02.2020
Broken Miles
3x (1200 przerwa 1' 400) przerwa 3'
Długie ~3:19, 3:20, 3:17 Krótkie ~3:00, 3:02, 3:02
Środa 05.02.2020
EASY
12km ~4:33/km
i tu następuje przerwa do końca tygodnia...
Rozpoczynałem planowy wyjazd ulropowy do Cavalese/Trentino. Ja na nartach nie zjeżdżam, ale udało się wcisnąć za grosze, bo potrzebny był kierowca
W alpach nigdy nie byłem, więc jak tu nie skorzystać Wiedziałem, że wyjdzie wtedy trochę wolnego od biegania. W czwartek chciałem jeszcze zrobić trening, ale nawał spraw przedwyjazdowych, pakowanie itp i po prostu nie było kiedy. A nie chciałem iść na siłę o godzinie 23, bo to już bez sensu się tak dożynać. W piątek po pracy wyjazd z Poznania, w Jaworze przepakowanie do innego auta i dalej w drogę do Monachium, gdzie zlądowaliśmy około północy. Rano po śniadaniu reszta trasy do Cavalese, po drodze jeszcze wizyta w Insbrucku. Na miejscu byliśmy późnym popołudniem. Czułem trochę zmęczenie ostatnich 2-3 dni na tyle, że odpuściłem bieganie zarówno w sobotę, zresztą i tak nie było za bardzo kiedy, jak i w niedzielę rano. Chciałem się porządnie wyspać
Tydzień #13 tylko 40km
c.d. dopiszę jutro.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 10.02.2020
rano: spacer 3h w rakietach śnieżnych
wieczorem:
EASY
7,6km ~5:20/km
rozruch po kilku dniach przerwy. Trydent, Cavalese, średnia wysokość treningu 1050m. Przewyższenie około 200m.
Wtorek 11.02.2020
EASY/GÓRY
7 rano:
11km 1:02:43 ~5:41/km +/- 426m
południe:
hiking 9km z 1400 na 1950m.n.p.m. Up and down.
Środa 12.02.2020
hiking 12km z 1650 m na 2267 m.n.p.m
Całkiem solidne wspinanie. Nigdy nie byłem wyżej
Czwartek 13.02.2020
7 rano
EASY/GÓRY
14km 1:10:53 ~5:03/km +/-356m średnio na 1100m
południe: hiking ~13km na wysokości 1800-1900m.n.p.m
Piątek 14.02.2020
EASY/GÓRY
7 rano:
9km ~5:18/km w tym bicie rekordu segmentu Stravy na podbiegu 800m
południe: 12km hiking na wysokości 1100-1200m.n.p.m
Sobota 15.02.2020
podróż 11h
Niedziela 16.02.2020
EASY
13,1km ~4:32/km
Chciałoby się zrobić w końcu akcent, ale po sobotniej podróży i cąłym tygodniu w górach nie było jeszcze siły. Wybiegana godzinka w parku, żeby się chować przed mocnym wiatrem.
Tydzień we Włoszech był zarąbisty. Nie był to bynajmniej obóz biegowy. Bieganie było dodatkiem, na który musiałem wstawać o 6:30 rano Poza nim codziennie dużo chodzenia po górach, aktywności, więc ogólnie było zmęczenie. Dużo sauny i pizzy Ale odpoczynku też sporo na szczęście. Tydzień#14 55km
rano: spacer 3h w rakietach śnieżnych
wieczorem:
EASY
7,6km ~5:20/km
rozruch po kilku dniach przerwy. Trydent, Cavalese, średnia wysokość treningu 1050m. Przewyższenie około 200m.
Wtorek 11.02.2020
EASY/GÓRY
7 rano:
11km 1:02:43 ~5:41/km +/- 426m
południe:
hiking 9km z 1400 na 1950m.n.p.m. Up and down.
Środa 12.02.2020
hiking 12km z 1650 m na 2267 m.n.p.m
Całkiem solidne wspinanie. Nigdy nie byłem wyżej
Czwartek 13.02.2020
7 rano
EASY/GÓRY
14km 1:10:53 ~5:03/km +/-356m średnio na 1100m
południe: hiking ~13km na wysokości 1800-1900m.n.p.m
Piątek 14.02.2020
EASY/GÓRY
7 rano:
9km ~5:18/km w tym bicie rekordu segmentu Stravy na podbiegu 800m
południe: 12km hiking na wysokości 1100-1200m.n.p.m
Sobota 15.02.2020
podróż 11h
Niedziela 16.02.2020
EASY
13,1km ~4:32/km
Chciałoby się zrobić w końcu akcent, ale po sobotniej podróży i cąłym tygodniu w górach nie było jeszcze siły. Wybiegana godzinka w parku, żeby się chować przed mocnym wiatrem.
Tydzień we Włoszech był zarąbisty. Nie był to bynajmniej obóz biegowy. Bieganie było dodatkiem, na który musiałem wstawać o 6:30 rano Poza nim codziennie dużo chodzenia po górach, aktywności, więc ogólnie było zmęczenie. Dużo sauny i pizzy Ale odpoczynku też sporo na szczęście. Tydzień#14 55km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 17.02.2020
EASY
14,1km ~4:27/km
nóżka zaczęła kręcić...
Wtorek 18.02.2020
Intervals
2,5km + 2x100 + GR6' + 7x1km przerwa 2' + 2,3km
3:20 3:18 3:16 3:18 3:16 3:18 3:14
parzyste pod lekki wiatr
Dobrze weszło, mocno, ale jeszcze bez zgonu.
Środa 19.02.2020
EASY
12,2km ~4:40/km
Czwartek 20.02.2020
Siłownia
1km + obwód 40' + core 15' + 1km
Ponownie wyskoki ze sztangą 20kg, lubię to!
Piątek 21.02.2020
EASY
10km ~4:45/km
Sobota 22.02.2020
Threshold
2,55km + 2x100m + GR6' + 2x4km po ~3:28/km przerwa 3min
13:50
13:52
W lesie, całość pod kontrolą w dobrym samopoczuciu. Myślałem, że wyjdzie wolniej.
Niedziela 23.02.2020
LONG
31.12km ~4:20/km
Całość w deszczu i błotku, ale o dziwo tempo zacne. Na koniec piątka przyspieszenia w 19:25 (~3:53/km) z ostatnim kilometrem w 3:39. Idzie moc.
Tydzień#15 95km
EASY
14,1km ~4:27/km
nóżka zaczęła kręcić...
Wtorek 18.02.2020
Intervals
2,5km + 2x100 + GR6' + 7x1km przerwa 2' + 2,3km
3:20 3:18 3:16 3:18 3:16 3:18 3:14
parzyste pod lekki wiatr
Dobrze weszło, mocno, ale jeszcze bez zgonu.
Środa 19.02.2020
EASY
12,2km ~4:40/km
Czwartek 20.02.2020
Siłownia
1km + obwód 40' + core 15' + 1km
Ponownie wyskoki ze sztangą 20kg, lubię to!
Piątek 21.02.2020
EASY
10km ~4:45/km
Sobota 22.02.2020
Threshold
2,55km + 2x100m + GR6' + 2x4km po ~3:28/km przerwa 3min
13:50
13:52
W lesie, całość pod kontrolą w dobrym samopoczuciu. Myślałem, że wyjdzie wolniej.
Niedziela 23.02.2020
LONG
31.12km ~4:20/km
Całość w deszczu i błotku, ale o dziwo tempo zacne. Na koniec piątka przyspieszenia w 19:25 (~3:53/km) z ostatnim kilometrem w 3:39. Idzie moc.
Tydzień#15 95km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
nadrabiania zaległości ciąg dalszy. Po mocnym tygodniu tutaj tydzień, niestety słaby.
Poniedziałek 24.02.2020
EASY
11km po 4:44/km
Wtorek 25.02.2020
EASY
12km ~4:54/km
tutaj miał być akcent, ale zupełnie nie było mocy. Słaby byłem jakby mnie brała choroba Zrezygnowałem z akcentu z przyjemnością, bo bym się chyba zamęczył... Bywa.
Środa 26.02.2020
Intervals
3,2km + 2x100 + 5'GR + 3'/4'/5'/4'/3'przerwy 2'30''/3'/3'30''/3' + 3km
tempo /km, w kolejności: 3:14, 3:14, 3:16, 3:15, 3:11. Tutaj zdecydowanie najtrudniejsza jest ta piątka. Daje w kość, ale do końca było ładnie. Na rozgrzewce mocno padało, więc trochu zmokłem, ale na odcinkach już spokój.
Czwartek 27.02.2020
Marathon Pace
3,1km + 2x100 + GR5' + 12km 44:04 ~3:40/km ~HR169 + 3x100 + 5km
Pięknie weszło! Na dobrej pętli 2,4km gdzie mało co przeszkadza. Celowałem w tempo 3:45, ale jak od początku samo szło szybciej to już nie zwalniałem, szczególnie, że tętno w normie. Super się biegło. Po dyszce już trochę czułem, że to jest szybko, wysiłek rósł, ale całość zamknięta we względnym komforcie.
Piątek 28.02.2020 - Niedziela 01.03.2020
wyjazd firmowy, zero biegania, sporo alkoholu . Z aktywności w sobotę wycieczka po górach i tyle Biegać musiałbym rano, a nie było mocy tak wcześnie wstać... Zintegrowałem się za to bardzo dobrze Liczyłem się z tym, że tak może być i nie żałuję. W końcu jestem amatorem
Poniedziałek 24.02.2020
EASY
11km po 4:44/km
Wtorek 25.02.2020
EASY
12km ~4:54/km
tutaj miał być akcent, ale zupełnie nie było mocy. Słaby byłem jakby mnie brała choroba Zrezygnowałem z akcentu z przyjemnością, bo bym się chyba zamęczył... Bywa.
Środa 26.02.2020
Intervals
3,2km + 2x100 + 5'GR + 3'/4'/5'/4'/3'przerwy 2'30''/3'/3'30''/3' + 3km
tempo /km, w kolejności: 3:14, 3:14, 3:16, 3:15, 3:11. Tutaj zdecydowanie najtrudniejsza jest ta piątka. Daje w kość, ale do końca było ładnie. Na rozgrzewce mocno padało, więc trochu zmokłem, ale na odcinkach już spokój.
Czwartek 27.02.2020
Marathon Pace
3,1km + 2x100 + GR5' + 12km 44:04 ~3:40/km ~HR169 + 3x100 + 5km
Pięknie weszło! Na dobrej pętli 2,4km gdzie mało co przeszkadza. Celowałem w tempo 3:45, ale jak od początku samo szło szybciej to już nie zwalniałem, szczególnie, że tętno w normie. Super się biegło. Po dyszce już trochę czułem, że to jest szybko, wysiłek rósł, ale całość zamknięta we względnym komforcie.
Piątek 28.02.2020 - Niedziela 01.03.2020
wyjazd firmowy, zero biegania, sporo alkoholu . Z aktywności w sobotę wycieczka po górach i tyle Biegać musiałbym rano, a nie było mocy tak wcześnie wstać... Zintegrowałem się za to bardzo dobrze Liczyłem się z tym, że tak może być i nie żałuję. W końcu jestem amatorem
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 02.03.2020
Threshold
2,8km + 2x100 + SRP 7' + 20' 5,72km ~3:30/km ~HR177 + 3,4km
Po kilku dniach wolnego noga ciągnęła do mocnego biegania. W niedzielę czekał start w dyszce we Wrocławiu, ale od początku planowałem za bardzo nie odpuszczać przed tym startem i biec go z pełnego niemal treningu. Szkoda było mi akcentów w kontekście maratonu. Tutaj weszło idealnie, na intensywności takiej jaka powinna być. Pod koniec już niełatwo.
Wtorek 03.03.2020
EASY
7km ~5:00/km
truchcik w mocnym deszczu, dlatego tak niedużo kmów. Miała być siłownia, ale czasowo nie pykło i chciałem wyjść na cokolwiek. Zegarek był w wymianie paska, więc dodatkowo biegane z telefonem dla pomiaru dystansu.
Środa 04.03.2020
Intervalsy
3km + 2x100 + SPR 8' + 3x1km przerwa 3' 3:08 3:10 3:07 + 2x300 (54'' 53'') + 1,2km
Od początku był plan że lecę mało powtórzeń, ale bardzo mocno. Żeby się adaptować na wysokich prędkościach i też przyzwyczajać się psychicznie że tempo poniżej 3:10 jest realne Nie ukrywam, było mocno, był kwas w nogach i ścisk w brzuchu. Ale poszło! Na koniec jeszcze dwie trzysetki na tempie 3:00 i ciut poniżej.
Czwartek 05.03.2020
EASY
20km ~4:25/km ~HR150
Solidny long, noga ładnie podawała. Bez większego wysiłku to poszło, to dobry znak. W weekend nie było w planach longa, więc chciałem choć w ten sposób nazbierać więcej kilometrów. Dobry znak nadchodzącej formy.
Piątek 06.03.2020
EASY
9,6km ~4:46/km ~HR137
Delikatnie, już odpoczynkowo przed niedzielą.
Sobota 07.03.2020
nic
myślałem o jakimś rozruchu, ale cały dzień słaba pogoda, deszcz i zrezygnowałem. Poco kusić los. Wypocząłem solidnie, wyrolowałem łydki, które były jeszcze obolałe. Tydzień mocny, dwa akcenty i solidny ciągły w czwartek - dały w kość. Od piątku odpoczywanie i regeneracja. Na tyle na ile się uda, więc do końca nie wiedziałem jakie samopoczucie będzie na starcie. Odpuszczania całotygodniowewgo nie było.
Threshold
2,8km + 2x100 + SRP 7' + 20' 5,72km ~3:30/km ~HR177 + 3,4km
Po kilku dniach wolnego noga ciągnęła do mocnego biegania. W niedzielę czekał start w dyszce we Wrocławiu, ale od początku planowałem za bardzo nie odpuszczać przed tym startem i biec go z pełnego niemal treningu. Szkoda było mi akcentów w kontekście maratonu. Tutaj weszło idealnie, na intensywności takiej jaka powinna być. Pod koniec już niełatwo.
Wtorek 03.03.2020
EASY
7km ~5:00/km
truchcik w mocnym deszczu, dlatego tak niedużo kmów. Miała być siłownia, ale czasowo nie pykło i chciałem wyjść na cokolwiek. Zegarek był w wymianie paska, więc dodatkowo biegane z telefonem dla pomiaru dystansu.
Środa 04.03.2020
Intervalsy
3km + 2x100 + SPR 8' + 3x1km przerwa 3' 3:08 3:10 3:07 + 2x300 (54'' 53'') + 1,2km
Od początku był plan że lecę mało powtórzeń, ale bardzo mocno. Żeby się adaptować na wysokich prędkościach i też przyzwyczajać się psychicznie że tempo poniżej 3:10 jest realne Nie ukrywam, było mocno, był kwas w nogach i ścisk w brzuchu. Ale poszło! Na koniec jeszcze dwie trzysetki na tempie 3:00 i ciut poniżej.
Czwartek 05.03.2020
EASY
20km ~4:25/km ~HR150
Solidny long, noga ładnie podawała. Bez większego wysiłku to poszło, to dobry znak. W weekend nie było w planach longa, więc chciałem choć w ten sposób nazbierać więcej kilometrów. Dobry znak nadchodzącej formy.
Piątek 06.03.2020
EASY
9,6km ~4:46/km ~HR137
Delikatnie, już odpoczynkowo przed niedzielą.
Sobota 07.03.2020
nic
myślałem o jakimś rozruchu, ale cały dzień słaba pogoda, deszcz i zrezygnowałem. Poco kusić los. Wypocząłem solidnie, wyrolowałem łydki, które były jeszcze obolałe. Tydzień mocny, dwa akcenty i solidny ciągły w czwartek - dały w kość. Od piątku odpoczywanie i regeneracja. Na tyle na ile się uda, więc do końca nie wiedziałem jakie samopoczucie będzie na starcie. Odpuszczania całotygodniowewgo nie było.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Niedziela 08.03.2020
START
2km + 2x100 + GR 8' + 100 + 10km w 33:39 ~3:22/km
7. Dziesiątka WROACTIV czyli o życiówce, której nie ma.
Nadszedł czas pierwszego (*ostatniego) startu tej wiosny. Czułem się dobrze, łydki puściły. Byłem gotowy na mocne bieganie i zgona, a plan był pójść mocno. Poprzednia życiówka 33:40, którą chciałem atakować. Nie wiedziałem czy wyjdzie z tego 33 z małym hakiem czy 34+, forma i dyspozycja dnia - nieznane. Tak jak pisałem to był start z mocnego treningu i poziom regeneracji nie był pełen. Dawno też nie biegałem dychy ulicznej, więc lekko obawiałem się tego zgona, który mnie czeka, ale chciałem powalczyć. Pogoda dopisywała, nic nie bolało, więc nic tylko biegać.
1km Na starcie ustawiam się jakoś w 4-5 rzędzie. Nie lubię tego sprintu z pierwszej linii, wolę spokojniej, po kilkuset metrach wejść w swoje tempo i znaleźć właściwe miejsce. Zegarek pokazuje chwilowe 3:15-20, więc jest ok. Przede mną poznałem Tillo, który mocno zaczął i mijam go gdzieś dopiero pod koniec tego kilometra. ~3:12
2kmPierwszy kilometr wyszedł szybko. Fakt, było lekko z górki kilkadziesiąt metrów, ale i tak mocno. Nie czułem tego. Spory tłum ciągnął tempo. Serio była duża grupa. Zwarty peleton, wokoło kilkanaście osób cisnących na 33:xx. A przed nami jeszcze sporo innych na lepsze czasy. Wow! Wysoki poziom zawodów. Byłem mocno skupiony, żeby nie przesadzić, z drugiej strony w takiej grupie fajnie się biegło i nie chciałem tego puszczać. Wiedziałem ,że po pierwszym mocnym kilometrze tempo się ustabilizuje. ~3:18
3kmGrupa się trzymała, a ja w środku niej. Dobrze szło, moje samopoczucie też całkiem spoko jak na taką intensywność wysiłku. Nie było póki co powodu do obaw. Niestety pomiar dystansu w zegarku mi się rozjechał ze znacznikami. Na tabliczce 3km miałem u siebie zaledwie 2,95 i czas 9:36, czemu oczywiście nie chciałem wierzyć. Zgubiłem jednak poczucie na ile biegnę. ~3:21
4kmDługa prosta powoli rozrywała grupę. Robiło się luźniej. Zmęczenie rosło, ale jeszcze bez tragedii. Mało pamiętam ten fragment. Po prostu biegłem. ~3:23
5km Czekałem już tej nawrotki, bo zaczynało mi się dłużyć. Niby jeszcze ok, ale już zaczynałem odczuwać ten bieg coraz mocniej. Piątka 16:33 wg mojego zegarka czyli ostro, bo to przecież bieg na 33'... Życiówka na 5! ~3:23
6kmZaraz po nawrotce, gdzie też ciut się zawsze straci, wiatr chuchnął w twarz. Morale spadło, wiedziałem, że w ten sposób to będzie ciężko. W dodatku lekko "puściłem koło" za dwoma zawodnikami przede mną. Przez chwilę próbowałem to skleić, ale było za trudno. W ciele robił się mały gnój, a w głowie zaczęły pojawiać się czarne myśli: 'trzeba to odpuścić', 'nie dam rady', 'może drugą połówkę pobiec lżej to i tak wyjdzie coś około 34 minut...' Nie było kolorowo. ~3:24
7km Robiło się naprawdę ciężko, odechciewało mi się biegania. Ale trwałem w tempie jakie się dało trzymać. Postawiłem sobie w głowie mały cel, żeby wytrzymać do 8km, a potem co będzie to będzie, najwyżej bomba i zwalniam. Niestety pod ten lekki wiatr nie było za kim się schować i musiałem ciągnąć spory odcinek sam. Mimo to kogoś tam nawet minąłem, więc inni mieli jeszcze gorzej. ~3:27
8km Ojesu jak mnie tam było ciężko... Nogi nawet całkiem ok szły, ale płuca chciały wyskoczyć z klatki. W dodatku po zakręcie był odcinek pod największy wiatr. Tam była walka. Nawrotka wypadała już za ósemką, więc byle tam dotrzeć... Kosztowało mnie to mnóstwo sił, żeby zachować sensowne tempo. Nie spoglądałem na zegarek, nie myślałem wtedy o wyniku na jaki idę. Cierpienie pierwsza klasa. Chciałem dychy to mam. miałem dość, ale biegłem bez odpuszczania, jakoś automatycznie. Ale do mety jeszcze trochę... 3:30
9km Było niecałe 27 po ośmiu. Za ósemką wiatr w końcu w plecy, chwila oddechu i rozprężenia, bo minęło mnie bodajże dwóch zawodników. Miałem już dość, pozytyw był taki, że to już blisko. Chwyciłem plecy tych co mnie minęli i modliłem się o znacznik dziewiątki. Oddech już miałem masakryczny, głośny. Chyba nigdy tak nie dychałem jak tutaj. Nadal bez patrzenia na zegarek po prostu jakoś ciagnąłem do przodu. ~3:21
10km Tutaj już poczułem się lepiej, bo wiedziałem że to "jakoś" dociągnę. Nietety mały podbieg pod stadionem mnie zabił, nogi się ugieły, trudno było wrócić do rytmu. Z głośnym oddecho-stękaniem parłem ile jeszcze miałem sił odliczając każde sto metrów do mety. Nie było zerwania do długiego finiszu. Ja byłem samopoczuciem na finiszu od 7. kilometra... Poznając już ostatnie 200-300m docisnąłem ostatkiem sił i udało się wyprzedzić Sebastiana z forum o sekundę. Na mecie padłem na ziemię i musiałem tak z 30 sekund edetchnąć i uspokoić oddech. Na tablicy zobaczyłem swoje nazwisko i czas 33:39. Uśmiechnąłem się, bo to znaczyło PB o sekundę. Byłem zadowolony. ~3:20
Z opisu może wynika, że cierpiałem okropne katusze i na co to komu? Tak, dycha to trudny dystans i trzeba umieć to maksymalne zmęczenie wytrzymać. To dobrze ćwiczy psychę i moja głowa dała radę. Nie odpuściłem, mimo, że od 6km miałem na to ochotę. Na mecie powiedziałem narzeczonej, że ja to już wolę pobiec 100km niż 10 Pierwsza pięćdziesiątka miała czasy brutto, więc w wynikach jest 33:41. Tego mojego 33:39 netto nigdzie nie ma, było tylko na tablicy i na moim zegarku. I niech tak zostanie Bieg na przetarcie, na początku sezonu, z mocnego treningu, a ja pobijam życiówkę! Byłem bardzo zadowolony. Fakt, w drugiej połowie straciłem, osłabłem, ale cóż, bywa. W głównej formie, w dobrym biegu pewnie byłoby sporo do urwania z takiego wyniku. Tego się jednak nie dowiemy...
Na wiosnę już nie pobiegamy i teraz pytanie co tu robić... ??? Co wy robicie? Bo ja nie wiem a motywacja do mocnej orki spadła drastycznie.
** czasy kilometrów orienacyjne, bo jak pisałem oznaczenia rozmijały mi sięz zegarkiem a i Strava pokazuje jeszcze inaczej
START
2km + 2x100 + GR 8' + 100 + 10km w 33:39 ~3:22/km
7. Dziesiątka WROACTIV czyli o życiówce, której nie ma.
Nadszedł czas pierwszego (*ostatniego) startu tej wiosny. Czułem się dobrze, łydki puściły. Byłem gotowy na mocne bieganie i zgona, a plan był pójść mocno. Poprzednia życiówka 33:40, którą chciałem atakować. Nie wiedziałem czy wyjdzie z tego 33 z małym hakiem czy 34+, forma i dyspozycja dnia - nieznane. Tak jak pisałem to był start z mocnego treningu i poziom regeneracji nie był pełen. Dawno też nie biegałem dychy ulicznej, więc lekko obawiałem się tego zgona, który mnie czeka, ale chciałem powalczyć. Pogoda dopisywała, nic nie bolało, więc nic tylko biegać.
1km Na starcie ustawiam się jakoś w 4-5 rzędzie. Nie lubię tego sprintu z pierwszej linii, wolę spokojniej, po kilkuset metrach wejść w swoje tempo i znaleźć właściwe miejsce. Zegarek pokazuje chwilowe 3:15-20, więc jest ok. Przede mną poznałem Tillo, który mocno zaczął i mijam go gdzieś dopiero pod koniec tego kilometra. ~3:12
2kmPierwszy kilometr wyszedł szybko. Fakt, było lekko z górki kilkadziesiąt metrów, ale i tak mocno. Nie czułem tego. Spory tłum ciągnął tempo. Serio była duża grupa. Zwarty peleton, wokoło kilkanaście osób cisnących na 33:xx. A przed nami jeszcze sporo innych na lepsze czasy. Wow! Wysoki poziom zawodów. Byłem mocno skupiony, żeby nie przesadzić, z drugiej strony w takiej grupie fajnie się biegło i nie chciałem tego puszczać. Wiedziałem ,że po pierwszym mocnym kilometrze tempo się ustabilizuje. ~3:18
3kmGrupa się trzymała, a ja w środku niej. Dobrze szło, moje samopoczucie też całkiem spoko jak na taką intensywność wysiłku. Nie było póki co powodu do obaw. Niestety pomiar dystansu w zegarku mi się rozjechał ze znacznikami. Na tabliczce 3km miałem u siebie zaledwie 2,95 i czas 9:36, czemu oczywiście nie chciałem wierzyć. Zgubiłem jednak poczucie na ile biegnę. ~3:21
4kmDługa prosta powoli rozrywała grupę. Robiło się luźniej. Zmęczenie rosło, ale jeszcze bez tragedii. Mało pamiętam ten fragment. Po prostu biegłem. ~3:23
5km Czekałem już tej nawrotki, bo zaczynało mi się dłużyć. Niby jeszcze ok, ale już zaczynałem odczuwać ten bieg coraz mocniej. Piątka 16:33 wg mojego zegarka czyli ostro, bo to przecież bieg na 33'... Życiówka na 5! ~3:23
6kmZaraz po nawrotce, gdzie też ciut się zawsze straci, wiatr chuchnął w twarz. Morale spadło, wiedziałem, że w ten sposób to będzie ciężko. W dodatku lekko "puściłem koło" za dwoma zawodnikami przede mną. Przez chwilę próbowałem to skleić, ale było za trudno. W ciele robił się mały gnój, a w głowie zaczęły pojawiać się czarne myśli: 'trzeba to odpuścić', 'nie dam rady', 'może drugą połówkę pobiec lżej to i tak wyjdzie coś około 34 minut...' Nie było kolorowo. ~3:24
7km Robiło się naprawdę ciężko, odechciewało mi się biegania. Ale trwałem w tempie jakie się dało trzymać. Postawiłem sobie w głowie mały cel, żeby wytrzymać do 8km, a potem co będzie to będzie, najwyżej bomba i zwalniam. Niestety pod ten lekki wiatr nie było za kim się schować i musiałem ciągnąć spory odcinek sam. Mimo to kogoś tam nawet minąłem, więc inni mieli jeszcze gorzej. ~3:27
8km Ojesu jak mnie tam było ciężko... Nogi nawet całkiem ok szły, ale płuca chciały wyskoczyć z klatki. W dodatku po zakręcie był odcinek pod największy wiatr. Tam była walka. Nawrotka wypadała już za ósemką, więc byle tam dotrzeć... Kosztowało mnie to mnóstwo sił, żeby zachować sensowne tempo. Nie spoglądałem na zegarek, nie myślałem wtedy o wyniku na jaki idę. Cierpienie pierwsza klasa. Chciałem dychy to mam. miałem dość, ale biegłem bez odpuszczania, jakoś automatycznie. Ale do mety jeszcze trochę... 3:30
9km Było niecałe 27 po ośmiu. Za ósemką wiatr w końcu w plecy, chwila oddechu i rozprężenia, bo minęło mnie bodajże dwóch zawodników. Miałem już dość, pozytyw był taki, że to już blisko. Chwyciłem plecy tych co mnie minęli i modliłem się o znacznik dziewiątki. Oddech już miałem masakryczny, głośny. Chyba nigdy tak nie dychałem jak tutaj. Nadal bez patrzenia na zegarek po prostu jakoś ciagnąłem do przodu. ~3:21
10km Tutaj już poczułem się lepiej, bo wiedziałem że to "jakoś" dociągnę. Nietety mały podbieg pod stadionem mnie zabił, nogi się ugieły, trudno było wrócić do rytmu. Z głośnym oddecho-stękaniem parłem ile jeszcze miałem sił odliczając każde sto metrów do mety. Nie było zerwania do długiego finiszu. Ja byłem samopoczuciem na finiszu od 7. kilometra... Poznając już ostatnie 200-300m docisnąłem ostatkiem sił i udało się wyprzedzić Sebastiana z forum o sekundę. Na mecie padłem na ziemię i musiałem tak z 30 sekund edetchnąć i uspokoić oddech. Na tablicy zobaczyłem swoje nazwisko i czas 33:39. Uśmiechnąłem się, bo to znaczyło PB o sekundę. Byłem zadowolony. ~3:20
Z opisu może wynika, że cierpiałem okropne katusze i na co to komu? Tak, dycha to trudny dystans i trzeba umieć to maksymalne zmęczenie wytrzymać. To dobrze ćwiczy psychę i moja głowa dała radę. Nie odpuściłem, mimo, że od 6km miałem na to ochotę. Na mecie powiedziałem narzeczonej, że ja to już wolę pobiec 100km niż 10 Pierwsza pięćdziesiątka miała czasy brutto, więc w wynikach jest 33:41. Tego mojego 33:39 netto nigdzie nie ma, było tylko na tablicy i na moim zegarku. I niech tak zostanie Bieg na przetarcie, na początku sezonu, z mocnego treningu, a ja pobijam życiówkę! Byłem bardzo zadowolony. Fakt, w drugiej połowie straciłem, osłabłem, ale cóż, bywa. W głównej formie, w dobrym biegu pewnie byłoby sporo do urwania z takiego wyniku. Tego się jednak nie dowiemy...
Na wiosnę już nie pobiegamy i teraz pytanie co tu robić... ??? Co wy robicie? Bo ja nie wiem a motywacja do mocnej orki spadła drastycznie.
** czasy kilometrów orienacyjne, bo jak pisałem oznaczenia rozmijały mi sięz zegarkiem a i Strava pokazuje jeszcze inaczej