Pomysl nie jest zly, ale widze taki mankament, ze mianowicie nigdy sie nie wie, czy zostawiajac ksiazke trafi sie w gust czytelniczy osoby, ktora ja znajdzie. Zalozmy, ze jestem wielbicielem romansow i zostawiam w tramwaju mojego ulubionego "Harlequina", a nastepnego dnia znajduje na poczcie "Ulissesa". Czytam pol strony, zasypiam, budze sie, jeden akapit, zasypiam, budze sie i podkladam "Ulissesa" pod noge bujajacego sie stolu
