Witajcie znow
zmogl mnie wirus troche na weekend, wiec nic nie robilam od ub. tygodnia. Dzis wyszlam ...troche ostroznie bo w koncu w takim przypadku jak ja (czyli forma slaba) to przerwa tygodniowa duzo znaczy.
ale do rzeczy. Postanowilam isc te 10 min marszem szybkim. Potem zaczelam bardzo wolniutko biec, truchtac czy tez powloczyc nogami

W kazdym razie bardzo wolno, w porownaniu do tego co robilam wczesniej. I......kontynuowalam!!!! O rety jak to fajnie!

i tak sobie truchtalam i nie przestawalam...spojrzalam na czas i ....12 minut!...az sie wystraszylam, ze ja tak zaraz tyle naraz bez przerwy...Nogi ok , oddech jakos tez lekko, inaczej niz wczesniej.
Tylko krotko potem kolka straszna mnie dopadla i nie przechodzila, wiec przeszlam w marsz i potem juz wolniej i zakonczylam.
Ale ja to powtorze tak znow! Ja moge powoli, mi sie nie spieszy, ale zebym JA CALE 12 MINUT???

Wiecie jak sie ciesze!! Jakbym w totka wygrala prawie
To wlasciwie chyba chodzi o to, ze nie dostosowywalam predkosci do oddechu, co? Bo dzisiaj tez...w sumie na poczatku musialam bardzo, bardzo sie skupic na tym by wolniutko...chyba mam tendencje do przyspieszania.
Dziekuje Wam! To moze ze mnie cos bedzie jeszcze..i moze w koncu przetruchtam czy tez przepowlocze te swoje nogi przez cale 30 minut..
PS.1 A wlasnie przy okazji - jakies sposoby na uciazliwa kolke?
I PS. 2 przepraszam, jesli wcielam sie komus w dyskusje...Polcia i innym bardzo dopinguje, ja choc tkwie wciaz w stadium prenatalnym biegania, to dalej to robie i jest super!
I jeszcze cos Wam powiem, ja wiem, ze dla prawdziwych biegaczy moj dystans czy tez dzisiejszy sukces to smiech, ale...dla mnie to jak krok na ksiezycu
