hassy pisze:Rozciąganie, jeśli już, to z głową. To nie (zawsze) takie proste jak się wydaje. Czy jeśli po rozciągnięciu ból ustąpi to dobrze czy - paradoksalnie - niekoniecznie powód do radości? Ustąpił, czyli niby dobrze, można hulać dalej. Czy na pewno? Jeśli się kiepsko czujemy i weźmiemy paracetamol i poczujemy się dobrze to znaczy, że zwalczyliśmy wirusa czy tylko objawy przeziębienia i wyłączamy sygnał ostrzegawczy organizmu "mam infekcję"?
Niejednokrotnie bólem mięśni nasz lojalny organizm nam sygnalizuje przeciążenie. Albo za mocno na danym etapie dajemy do pieca i zmuszamy ciało do cięższej pracy niż jest w stanie wykonać, mamy dysbalans mięśniowy (i wtedy pytanie czy rozciągać przeciążony mięsień czy może wzmacniać jego słabszego antagonistę), coś z techniką nie tak... Czy uda nam się to zidentyfikować i poprawić jeśli rozciąganiem zlikwidujemy "objawy przeziębienia"? To zdaje się bardzo pożyteczne narzędzie, ale stosowane świadomie i nie bezkrytycznie w każdym przypadku i wydaniu.
Ale gdyby było to coś innego niż słabe rozciągnięcie, to ból pewnie by powrócił? U mnie nie powrócił. W tym przypadku wiem, ze były to błędy w rozciąganiu - po prostu robiłam to źle, za krótko, nieskutecznie. Oświecenie przyszło na filmach na tym forum.
Bo tak szczerze powiedziawszy, to chyba trudno mówić o przeciążeniu po 30 sekundach truchtu. Na pewno trochę technika do kitu, mięśnie... nie wiem, dawno nie widziałam, nie wiem, czy w ogóle są

A ból wtedy był wyłącznie w czasie biegu, później natychmiast ustępował. Zresztą - nie ważne, już go nie ma. Dziś słabo - niby było 3m/2b, ale tylko 6 serii i generalnie nie byłam z siebie zadowolona. Pogoda i ból głowy zrobiły swoje... Nic to, w sobotę powtórka
