Kachita, piona! ja podczas mojego niezwykle dłuuugiego stażu treningowego poszłam RAZ biegać przed południem (a była to już ludzka godzina - 10-11) i myślałam, że nie dobiegnę do domu -_-" (chociaż przyznaję się: byłam bez śniadania co pewnie dużo dało. ale gwarantuję - gdybym zjadła chociażby banana - wyszedłby tą samą drogą, którą wszedł!)
5 rano? o 5 rano nie mogę trafić do własnej łazienki i dojść na przystanek, a co dopiero do drzwi wyjściowych w celu godzinnego biegania
mam nadzieję, że jeszcze długo okoliczności i tryb życia nie zmuszą mnie do rannego biegania...
wolf1971 - chodzić spać o 23? szkoda nocy!
Kanas78 pisze:A ja kocham się wyspać.. a że nie umiem biegać wieczorem (bo jednak ciągle mi cos jezdzi w przewodzie pokarmowym nawet jak biegne 3 godziny po jedzeniu, wiec musze biegac rano na pusty zoladek).
mi też czasem coś zaczyna się dziać w brzuchu, np. dopiero po 40 minutach biegania. ale nie przeszkadza to na tyle, żebym nie mogła tak biegać. dzisiaj napiłam się trochę za późno wody i czułam się trochę ciężko, ale generalnie jeśli odczekam 2-3 godziny, wszystko jest w porządku. na szczęście.
iściak pisze:Aj tam, aj tam... Żadne napady i żadne chromy. NAJEŚĆ się z rana i im później to jeść mniej. To jest automatyczne. A potem wybiegać się wieczorem. Oczywiście zero śmieciowego jedzenia i kolorowych napojów. To naprawdę nie jest trudne - wystarczy chcieć.

Pozdrawiam.
próbuję

teraz jem duże śniadanie, czasem nawet mam wrażenie, że za duże. ale czasem mam wrażenie, że im więcej zjem rano, tym bardziej potem mój apetyt się nakręca

i napady nie zależą od objętości śniadania.
mam wrażenie, że tutaj też to jest kwestia organizmu, szczególnie kobiety skarżą się na te napady

niektórym też pewnie łatwiej przychodzi odmawianie sobie... ale nie będę się tym tłumaczyć, trzeba ćwiczyć silną wolę.
a jeśli chodzi o kolorowe napoje - nie mam z nimi problemu, raz na jakiś czas coś wypiję (wg tej teorii, że wszystko dla ludzi), ale sama nie kupuję i rzadko mam ochotę.
dzisiaj ostatni posiłek zjadłam o... 21:30. i teraz (tak, to się wie wcześniej) już wytrzymam do położenia się bez niczego na ząb. zęby umyte, to też dobry sposób... chociaż czasem i to nie jest argument i potrafię myć dwa razy jednego wieczoru
bo wróciłam z treningu przed 21, przed treningiem jadłam ostatnio o 17.
ale spokojnie, spać pójdę w okolicach 1-2 w nocy, co daje posiłek minimalnie 3,5 h przed snem.
lepiej zjeść o tej godzinie czy, jak niektórzy radzą, odmówić sobie kolacji?
a zjadłam musli z jogurtem naturalnym i miodem, pewnie rzecz lepsza na śniadanie... ale na śniadanie były kanapki (z chleba razowego, chociaż nie zawsze jest i wtedy z chęcią jem też zwykły), nie miałam ochoty na musli, zresztą wtedy jeszcze nie miałam w lodówce jogurtu.
pozdrawiam
[edit] wow, właśnie włączyłam endomondo i zobaczyłam, że miałam dzisiaj średnią 6.17 min/km

9.55 km. gdybym tylko dobiegła do 10, miałabym nowy rekord, ech. ale już mi się nie chciało, o! godzinę wybiegałam.