Gdy słyszałam jak wydłużają dystans do 5km - powiedziałam, że są walnięci i powinno się ich zamknąć w szpitalu dla psycholi

Aż do momentu, gdy pojechaliśmy na działkę do znajomych - czerwiec 2006. Wyciągnąl mnie mój sąsiad (chwała mu za to!), mówiąc: "oj, Hela (jagomago nie jedno ma imię

Założyłam rozklapciałe adidasy, koszulkę, jakieś majcięta i myk.
Wyszłam, poszłam, pobiegłam, wróciłam i zapytałam czemu są zmęczeni?! Oni walczyli z dystansem przez pół roku, a ja za pierwszym razem 5km. Stąd wzięło się powiedzenie mojego sąsiada, iż "stworzył potwora"

Na drugi dzień to ja ich wyciągałam do biegania.
Od tamtego dnia chód zastąpiłam bieganiem

1 Października 2006 - run warsaw -atmosfera, zabawa, 5km na luzie

Poczułam na prawdę radochę z biegania. A do tego całkiem niespodziewanie wpadła mi w łapki ulotka - Bieg Niepodległości. I tak miesiąc i 10 dni po run warsaw pobiegłam 10km.
Lękałam się zimy, wszak zimno, psa bym na dwór nie wygoniła,a co dopiero iść biegać samemu. Biegałam całą zimę, zakochałam się w bieganiu w zimę, opatulona w czapki, szaliki, rękawiczki.
Luty 2007 - hmmm, a może bym tak połówkę przebiegła?! eeeeeeeeee, no ale zapisać się mogę - pomyślałam. Tak też zrobiłam. I tak też w marcu pobiegłam Półmaraton Warszawski. Ciężko, bo tempo narzuciłam... ale żyję

Tak więc jak widzisz, zaczynałam od 5 km, a później podwajałam dystans.
Pomogli mi ludzie z forum, ale i lektura Bieganie. Tam przeczytałam, że nie jest tak jak mi się na początku wydawało, że ludzie biegną na wynik. Tam napisano, że ludzie pokonują swoje słabości, biegną dla siebie, dla przyjemności. A, przejrzałam tez wyniki z poprzednich biegów... polecam lekturę


I chyba to dało mi wiarę w siebie.
Choć kryzys na 38 km - to była chyba opisywana często "ściana"...
Na medalu z Maratonu jest napis, że bieganie jest jak życie, czym bliżej końca tym jest ciężej. Prawda.
Siłą woli już nie dawałam rady, potrzebowałam... dopingu ludzi i wsparcia.
Zobaczyłam linię mety, a gdy była za mną... nie, nie rozpłakałam się... usnęłam na stojąco :D
Złote słowa Jerzego Skarżyńskiego: "biegnij swoim tempem, baaaaaaaaaaaaaaaaardzo wolno, 42 km 195 metrów to kawał dystansu.
Dziękuję za uwagę. Idę wklepać maść na skołataną kostkę

PS. 23 września w dzień Maratonu miałam rocznicę ślubu - nie wiem co było większym wyzwaniem

PS. i jak zwykle - Pinacolada - KOP!!!