Wróciłem właśnie z gór i chociaż biegało się tam ciężej, to i tak wytrzymałem i truchtałem z przyjemnością
Przez 7 tygodni nie opuściłem ani jednego treningu z planu 10-tyg.
Zaczynałem od 95 kg. Dzisiaj mam 91, chociaż nie stroniłem na urlopie "górskim" od pizzy (takie są realia, kiedy człowiek siedzi na obcej kuchni) Prócz biegania chodziłem dosyć sporo po górach i nawet tam dało się zauważyć, że kondycyjnie znoszę "wspinanie" o wiele lepiej. Moje Asicsy dały się obłaskawić i bąble, którymi mnie uraczyły na początku naszej znajomości, zaczynają znikać - tym razem chyba bezpowrotnie. Spodnie - o dziwo -
zaczynają na mnie wisieć jak wór. Zrobię próbę w sklepie, czy nie wejdę w numer mniejsze
"Grubasy", nie poddawajcie się, bo
bieganie działa i daje mi - osobiście - coraz więcej frajdy. Ani myślę o poddawaniu się

[url=http://runmania.com/rlog/?u=yacca][img]http://runmania.com/f/a8fe816431c32b319621955ea814a757.gif[/img][/url]