I zdarzyło się.
Bieg w Luboniu.
120 uczestników ukończyło bieg na 10 km..
Zająłem 54 miejsce.
Czas 47,58.
Ale też zrobiłem wielkie głupstwo bo w dzień poprzedzający bieg poszliśmy jeszcze z dalszym szwagrem (z którym biegłem ) na halę pograć w piłkę nożną i byliśmy "wypompowani" już przed startem.
Wystartowaliśmy więc na samym końcu stawki (byliśmy pewni że nikt nas nie wyprzedzi

)
Powoli przesuwaliśmy się do przodu.
Biegliśmy tempem do którego na treningach nawet nie podchodziłem(ok.4,45min/km).
Ten dalszy szwagier okazało się że kilka lat biegał wyczynowo na długich dystansach i w trakcie biegu udzielał wielu cennych wskazówek.
Na kilometr od mety oderwał się ode mnie (najpierw się spytał czy dobiegnę

) i ruszył do przodu.
Ja jednak jak usłyszałem speakera na stadionie dostałem powera i ostatnie 200m pobiegeł sprintem wyprzedzając szwagra i paru biegaczy.