Bieganie z rana!!!
- zaglebiak
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 06 cze 2005, 20:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Sosnowiec
To w glownej mierze zalezy od tego, czy bieganie ma tobie posluzyc jako narzedzie do zrzucenia paru kilo, jesli tak, wtedy bieganie na czczo jest bardzo polecane, i przyczyni sie do szybszej utraty wagi, a jesli waga nie jest twoim celem, to raczej wiekszej roznicy nie ma, to jest kwestia bardzo subiektywna, niektorym na przyklad, nie sluzy bieg na czczo, i podczas takiego biegu odczuwaja dolegliwosci, np. zoladkowe, wiec sprawdz sam najlepiej jak ci pasuje
Pozdrawiam serdecznie,
Michal
Michal
- Lukas85
- Wyga
- Posty: 96
- Rejestracja: 02 cze 2006, 23:59
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Piastów
Z rana, po okolo 10 min zaczynasz spalac tluszcz i jest to wskazane dla tych co chca sie go troche pozbyc, ale bieganie z rana ma swoje wady: nie wszystkim sie chce, jest bardziej kontuzyjne i nie zawsze nakreca na caly dzien. Ja wychodzę z zalozenia, ze jesli bede biegal systemaczycznie, nie wazne o jakiej porze, to i tak po jakims czasie waga spadnie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 413
- Rejestracja: 06 cze 2006, 14:49
Ja zacząłem biegać z rana, bo nie chciałem robić obciachu. Po prostu nie byłem pewien czy wytrwam i nie chciałem, aby ktoś np. sąsiedzi, byli świadkami mojej klęski. Wymykasz się z rana i biegasz sobie w kompletnej ciszy. Teraz, tj. po 3 miesiącach, tak mi to weszło w poranną rutynę, że nie ma z tym problemu. Byc może więc początkujący powinni zaczynać rankiem?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 12 cze 2006, 00:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
obciachu? Rozumiem, że twoi sąsiedzi to doświadczeni maratończycy, którzy fachowym okiem mogliby cie krytykowaćLeo pisze:Ja zacząłem biegać z rana, bo nie chciałem robić obciachu. Po prostu nie byłem pewien czy wytrwam i nie chciałem, aby ktoś np. sąsiedzi, byli świadkami mojej klęski. Wymykasz się z rana i biegasz sobie w kompletnej ciszy. Teraz, tj. po 3 miesiącach, tak mi to weszło w poranną rutynę, że nie ma z tym problemu. Byc może więc początkujący powinni zaczynać rankiem?
nie ma przeznaczenia, są przypadki, a kto nie marzy, ten umiera
-
- Dyskutant
- Posty: 46
- Rejestracja: 03 kwie 2006, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Wydaje mi się, że raczej chodzi o skłonność ludzi do wyśmiewania się ze wszystkiego, nawet tego o czym nie mają pojęciasaki pisze:obciachu? Rozumiem, że twoi sąsiedzi to doświadczeni maratończycy, którzy fachowym okiem mogliby cie krytykowaćLeo pisze:Ja zacząłem biegać z rana, bo nie chciałem robić obciachu. Po prostu nie byłem pewien czy wytrwam i nie chciałem, aby ktoś np. sąsiedzi, byli świadkami mojej klęski. Wymykasz się z rana i biegasz sobie w kompletnej ciszy. Teraz, tj. po 3 miesiącach, tak mi to weszło w poranną rutynę, że nie ma z tym problemu. Byc może więc początkujący powinni zaczynać rankiem?
Znam ten ból, chociaż jak się okazało moi sąsiedzi (oczywiście niektórzy) byli bardzo mili
A tak poza tym, to niech się śmieją, skoro nie mają nic innego do roboty. Ja takimi się nie przejmuję
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 413
- Rejestracja: 06 cze 2006, 14:49
Saki, parę lat temu tez zacząłem biegać. Wytrzymałem tylko 3 tyg. Jak wychodziłem na przebieżki to spotykalem sąsiadów. Ka-rolca ma rację - sami się żadnym sportem nie zhańbią, ale chętnie patrzą na porażki innych. Taki polski styl. Jeden mi powiedział potem: "co juz nie biegamy?" Odparłem, że ja nie biegam, bo nie przypominam sobie, żeby pan ze mną biegał. To się obraził, hehe.
Saki, może powinienem napisać, że mam zdanie innych sąsiadów w d ..., że biegam dla siebie, że ćwiczę charakter - ale tak nie napiszę.
Zacząłem biegać z rana równiez z innego powodu: bo nie mam problemu z porannym wstawaniem, bo lubię wschody słońca i czuje się fajnie, że inni śpią, a ja tu juz wyginam, bo jest super cisza i ptaszki ćwierkają, bo z rana, na czczo ponoć się wiecej spala tłuszczu, a ja jestem grubaskiem.
Saki, może powinienem napisać, że mam zdanie innych sąsiadów w d ..., że biegam dla siebie, że ćwiczę charakter - ale tak nie napiszę.
Zacząłem biegać z rana równiez z innego powodu: bo nie mam problemu z porannym wstawaniem, bo lubię wschody słońca i czuje się fajnie, że inni śpią, a ja tu juz wyginam, bo jest super cisza i ptaszki ćwierkają, bo z rana, na czczo ponoć się wiecej spala tłuszczu, a ja jestem grubaskiem.
-
- Wyga
- Posty: 60
- Rejestracja: 02 maja 2006, 14:35
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: hamburg
.. nie jest hanba sie przerocic-tylko pozostac lezacym.... kochani -jesli swoje cele uzalezniacie od tego co powiedza ,pomysla sasiedzi ..to przegraliscie juz na poczatku !!
-ja mysle ,ze nawet gdybyscie 1000 razy zaczynali i przerywali ..ale znowu za jakis czas probowali ..to bedziecie zwyciezscami dla samych siebie !!
.. sport w kraju lezy na lopatkach,wychowanie poprzez sport rowniez !!,pewnie trzeba miec troche odwagi i samozaparcia zeby "plynac pod prad " ..ale zachecam Was wszystkich !!-i naprawde to nie jest wazne ,co powie sasiad..szkoda,ze sam nie sprobuje !!.i czy naprawde wszystko musi byc na pokaz !!
-ja mysle ,ze nawet gdybyscie 1000 razy zaczynali i przerywali ..ale znowu za jakis czas probowali ..to bedziecie zwyciezscami dla samych siebie !!
.. sport w kraju lezy na lopatkach,wychowanie poprzez sport rowniez !!,pewnie trzeba miec troche odwagi i samozaparcia zeby "plynac pod prad " ..ale zachecam Was wszystkich !!-i naprawde to nie jest wazne ,co powie sasiad..szkoda,ze sam nie sprobuje !!.i czy naprawde wszystko musi byc na pokaz !!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 413
- Rejestracja: 06 cze 2006, 14:49
To jest wątek o bieganiu z rana, ale zamienił się chyba w wątek o motywacji.
Speedy, nie wszystko musi być na pokaz, ale sposób motywacji każdy ma indywidualny. Najważniejsze, żeby biegać lub po prostu ruszać się. Motywacja: jeden chce zrzucić parę kilo, drugi potrenować tak, aby przebiec w przyszłości maraton, trzeci po prostu, aby zdrowiej żyć, czwarty aby mieć smukłą sylwetkę itd., itd. Myślę, że nieważny jest sposób motywowania samego siebie, ważne, aby był skuteczny.
Nie zgadzam się z Tobą, gdy piszesz można zaczynać nawet 1000 razy, ważne żeby za jakiś czas znowu próbować. Ja tak nie chcę. Może jestem za słaby psychicznie i fizycznie. Nie chcę zaczynać czegoś po 100 czy 1000 azy. Chcę zacząć i kontynuować. I każda motywacja jest dobra. Nawet jeśli ktoś zaczyna biegać bo zza okna wygląda ładna sąsiadka i kiwa ręką. Jeżeli po paru miesiącach przestanie pojawiać się w oknie to i tak będziesz wygrany, bo bieganie będzie już twoim dobrym nawykiem; będzie sprawą rutynową. Jak chleb na śniadanie i pacierz wieczorem.
Co niektórzy mogą przylepiać mi etykietkę gościa robiącego coś na pokaz. Jeśli nawet coś w tym jest to nie obrażam się. Swoje motywacje wyjaśniałem już w jednym z postów tutaj. Miałem nadwagę około 30 kg i spore problemy zdrowotne. Ten, kto nigdy nie był grubasem ten nie wie, że tłuścioch po prostu krępuje się biegać wśród ludzi, bo myśli uparcie, że wszyscy drwią z jego falujących pod koszulką zwałów tłuszczu. Może wtedy warto jednak biegać samotnie z rana i skupiać się na technice biegu, oddechu i przebieganym dystansie zamiast walczyć ze swymi kompleksami i patrzeć czy inni czasem nie naigrywają się z twego tłuszczu.
Niech będzie nawet motywacja "na sąsiada" (albo na sąsiadkę) jeśli jest skuteczna. Ja biegam od 3 miesięcy czego nie udało się nigdy wcześniej zrobić. Nawet nie zbliżyłem się porządnie do 1 miesiąca.
Pozdrawiam wszystkich początkujących, a grubasów w szczególności!!
Speedy, nie wszystko musi być na pokaz, ale sposób motywacji każdy ma indywidualny. Najważniejsze, żeby biegać lub po prostu ruszać się. Motywacja: jeden chce zrzucić parę kilo, drugi potrenować tak, aby przebiec w przyszłości maraton, trzeci po prostu, aby zdrowiej żyć, czwarty aby mieć smukłą sylwetkę itd., itd. Myślę, że nieważny jest sposób motywowania samego siebie, ważne, aby był skuteczny.
Nie zgadzam się z Tobą, gdy piszesz można zaczynać nawet 1000 razy, ważne żeby za jakiś czas znowu próbować. Ja tak nie chcę. Może jestem za słaby psychicznie i fizycznie. Nie chcę zaczynać czegoś po 100 czy 1000 azy. Chcę zacząć i kontynuować. I każda motywacja jest dobra. Nawet jeśli ktoś zaczyna biegać bo zza okna wygląda ładna sąsiadka i kiwa ręką. Jeżeli po paru miesiącach przestanie pojawiać się w oknie to i tak będziesz wygrany, bo bieganie będzie już twoim dobrym nawykiem; będzie sprawą rutynową. Jak chleb na śniadanie i pacierz wieczorem.
Co niektórzy mogą przylepiać mi etykietkę gościa robiącego coś na pokaz. Jeśli nawet coś w tym jest to nie obrażam się. Swoje motywacje wyjaśniałem już w jednym z postów tutaj. Miałem nadwagę około 30 kg i spore problemy zdrowotne. Ten, kto nigdy nie był grubasem ten nie wie, że tłuścioch po prostu krępuje się biegać wśród ludzi, bo myśli uparcie, że wszyscy drwią z jego falujących pod koszulką zwałów tłuszczu. Może wtedy warto jednak biegać samotnie z rana i skupiać się na technice biegu, oddechu i przebieganym dystansie zamiast walczyć ze swymi kompleksami i patrzeć czy inni czasem nie naigrywają się z twego tłuszczu.
Niech będzie nawet motywacja "na sąsiada" (albo na sąsiadkę) jeśli jest skuteczna. Ja biegam od 3 miesięcy czego nie udało się nigdy wcześniej zrobić. Nawet nie zbliżyłem się porządnie do 1 miesiąca.
Pozdrawiam wszystkich początkujących, a grubasów w szczególności!!