Powoli się prostuję (dosłownie i w przenośni), zaczynam jakieś luźne treningi biegowe i w międzyczasie zastanawiam się nad tym jak sobie ułożyć plan treningowy. Ten miesiąc na pewno bedzie trochę chaotyczny pod tym względem, ale chciałbym wiedzieć do czego dążyć. I jak sobie analizuję to jak biegałem to wydaje mi się, że jednym z podstawowych problemów jest u mnie różnicowanie intensywności. Tak obrazowo wygląda to tak, od początku mojego biegania:
Sierpień - Grudzień 2019:
Malutki kilometraż (max 20km tyg), ale wszystko na wysokich intensywnościach jak na moje możliwości. Miałem PB na 5km w granicach 24 minut, czyli tempo około 4:50min/km, a wszystkie treningi biegałem pomiędzy 5:05 a 5:35min/km. Widać, że wtedy każdy trening to było pewnie >85% intensywności. Progres był, tak jak pisałem - miałem wrażenie, że za miesiąc będę biegał treningi <5:00min/km i za kilka miesięcy dojdę do 20 minut na 5km.
Styczeń 2020:
Wprowadziłem pewne zmiany, zgodnie z planem ze strony. Kilometraż już bardziej w okolicach 30km tyg, jeden bieg >10km, dwa spokojne 7-8km i jeden mocno intensywny, np. 6x400 w tempie 3:20min/km. Po miesiącu miałem kontuzję, która mnie wykluczyła na 2 miesiące, której skutki mam wrażenie, że odczuwam do dzisiaj. No i, moim zdaniem, cały problem polegał na tym, że źle zrozumiałem założenia takiego klasycznego planu. Ten intensywny trening był chyba biegany za szybko, te dwa spokojne biegi były niby spokojne, ale bardziej z gatunku tego co Rolli opisuje jako "szybkie lekkie", a long runa zwykle kończyłem już konkretnie zaorany, co chyba nie jest założeniem takiego treningu. Te treningi, które miały służyć jako regeneracja w rzeczywistości nią nie były.
Maj-Sierpień 2020:
Tu spędziłem dobre 2 miesiące biegając jak klasyczny poradnik internetowy przykazał - powoli zwiększałem kilometraż, większość czasu spędzałem w tempie 6:00min/km albo wolniej, zostawiając sobie jeden trening mocniejszy. No i nic nie bolało, niby spoko, ale progres żadny, a i mentalnie wkurzało mnie to, że truchtam. No i zacząłem kombinować. Najpierw dodałem podbiegi, potem skipy, potem w połowie long runa robiłem sobie szybszy kilometr, jakiś trening w lesie, zmiana butów na NB Tempo. To co biegałem w okolicach 6:00min/km, zacząłem biegać szybciej, dla głowy. I powoli zaczynały mnie znowu pobolewać stopy. Wydaje mi się, że zacząłem zastępywać te treningi, które miały być regeneracyjne, czymś trochę bardziej obciążającym. Pewnie będąc biomechanicznie "idealnym" nie miałbym takich problemów, ale nie jestem jak pewnie wielu biegaczy amatorów, a jednak jakoś biegają i to czasem całkiem fajnie
Generalnie, nie wiem czy to co opisałem będzie miało wpływ na Wasze potencjalne odpowiedzi, ale chciałem zapytać Was o to jak powinny w planie treningowym wyglądać takie treningi regeneracyjne, luzujące. Przyjmując, że chcę robić docelowo 4 treningi w tygodniu, jeden z nich byłby zawsze intensywniejszy, jakieś szybsze 7km, BNP albo później interwały. Jaka powinna być intensywność long runa i tych dwóch pozostałych treningów? Czy jeśli mocno przepracowuję ten intensywny trening i ewentualnie long run daje mi popalić to te dwa treningi powinny być luźnym biegiem w I zakresie?
Ewentualnie biorę też pod uwagę zrezygnowanie z klasycznego podejścia pt. "Przygotowuje się do X kilometrów" na rzecz poprawy mojego biegania jako takiego, bo tak szczerze mówiąc to co mi po tym, że zrobię 5km w 22 minuty. Ja chcę biegać szybko i dobrze, a nie w 22 minuty, a na razie to błądzę, nie notując postępu, a tylko notując kontuzje. Tylko tu jako amator nie wiem jak w ogóle może wyglądać taki trening. Łatwiej by mi pewnie było mając jakiś stadion w okolicy, a niestety mam tylko pagórkowate miasto :D
Treningi regeneracyjne
- Mossar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1636
- Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19
viewtopic.php?p=1087487#p1087487 - Komentarze