Tarczówkom długie hamowania raczej służą, dobrze przepalone klocki hamują lepiej. Zresztą na szosie nie jesteś w stanie nawet porządnie rozgrzać klocków, więc na pewno hamowanie nie jest tu przyczyną.
Są dwie rzeczy do sprawdzenia - ponieważ to mechaniki, to można sprawdzić naciąg linki, ale to taka opcja ostatniej szansy. Najbardziej prawdopodobne jest to że zatłuściła ci się tarcza, a od niej klocki. Osłabienie siły hamowania to typowy objaw. Często na góralu pomaga przepalenie klocków na długim, stromym zjeździe, ale na szosie to byś musiał pewnie zjeżdżać z przełęczy Karkonoskiej

.
Od zasyfionej (np przy smarowaniu łańcucha) tarczy łapią olej klocki, i wtedy są już raczej do wywalenia. Można spróbować wypalać, ale takie dłubanie to może 10 lat temu miało sens, często nie działa, a babrania z tym sporo.
Jakie klocki, to już do wyboru, na szosę możesz spróbować nawet z organicznymi, są najcichsze, najmniej niszczą tarcze, ale też najsłabiej hamują. Półmetaliki to kompromis, używam takich zwykle w góralu, bo są znacznie trwalsze (ale na szosie nie ma to znaczenia, bo tu są sterylne warunki w porównaniu z terenem). Metaliki zwykle hamują najlepiej, ale najbardziej zdzierają tarcze i często mocno hałasują w mokrych warunkach.
Co do zużycia tarcz, to moim zdaniem one są na szosie nie do zniszczenia, skoro na góralu jeździłem na jednych tarczach 15k km, i to co najmniej w połowie z tego na wyścigach. Zmieniłem w tym czasie z 5-10 kompletów klocków, tarcze mają już jakieś widoczne zużycie, ale nie na tyle, żeby nie działały.
Jak kupisz nowe klocki, to nie dziw się że na początku prawie nie hamują. Klocki muszą się dotrzeć, najlepiej znaleźć jakiś porządny kilkuminutowy zjazd i na nim zrobić parę dłuższych ostrych hamowań.
The faster you are, the slower life goes by.