Ponieważ dostępność artykułu jest ograniczona wstawiam też clou wywiadu:
I tak to akcja marketingowa doprowadziła do tego, że:...lekarze to nie są cudotwórcy i nie można wymagać od nich cudów. Tymczasem takim cudem obwołano opioidowy lek przeciwbólowy o nazwie OxyContin, produkowany przez koncern farmaceutyczny Purdue Pharma.
Potentaci farmaceutyczni musieli się cieszyć, widząc pacjentów lobbujących w ich interesie.
Oni w tej zmianie kulturowej bardzo szybko dostrzegli szansę dla siebie: na scenę wkroczyli marketingowcy, działy promocji i agencje reklamowe. Z archiwalnych czeluści odkopano list niejakiego Hershela Jicka napisany w 1979 roku do jednego z czasopism medycznych. Specjalista twierdził w nim, że spośród 12 000 pacjentów jego szpitala, którym podczas hospitalizacji podawano opioidowe leki przeciwbólowe, czyli na przykład morfinę, jedynie cztery osoby padły ofiarą uzależnienia. W liście brakowało informacji na temat dawek, okresu podawania leków, dolegliwości, na jakie cierpieli badani, i wielu innych szczegółów. Ale kto by się tym przejmował, gdy na horyzoncie majaczyła perspektywa ogromnych zysków, a list legitymizowała publikacja w prestiżowym czasopiśmie. To wystarczyło, by pełną parą ruszyła maszyna marketingowa. Purdue Pharma zatrudniła armię przedstawicieli handlowych, którzy pukali od gabinetu do gabinetu, roznosząc dobrą nowinę o panaceum na wszelki ból.
I przez tyle lat nikt nie pofatygował się, by zbadać treść listu doktora Jicka?
Za weryfikację zawartych w nim tez zabrano się, gdy mleko już się rozlało, a część uzależnionych od OxyContinu pacjentów właśnie przerzucała się na tańszą heroinę. Ten list w żadnym stopniu nie dowodził uniwersalnej tezy, że opioidowe leki przeciwbólowe nie powodują silnego uzależnienia. Pokazywał jedynie, że podawanie ich w warunkach szpitalnych, czyli pod ścisłą kontrolą lekarzy, jest bezpieczne. Tymczasem OxyContin zaczęto przepisywać pacjentom na własny użytek.
A wszyscy ci lekarze byli gruntownie wykształceni (nie byli "oszołomami', "szamanami" itp), a lek przeszedł skrupulatną procedurę dopuszczającą.Lekarze wychodzili naprzeciw oczekiwaniom nie tylko pacjentów, ale też pracodawców i firm ubezpieczeniowych. Część medyków przez długi czas nie miała pojęcia, do czego przykłada rękę, bo trzeba też pamiętać, że o uzależnieniu przez długi czas milczano. Śmierć z przedawkowania to był powód do wstydu dla rodziny, przyjaciół i społeczności niewielkich miast. Dopiero od kilku lat w nekrologach można przeczytać o rzeczywistym powodzie zgonu, wcześniej pisano o wypadkach czy zatrzymaniu akcji serca. Byli też tacy lekarze, którzy w OxyContinie znaleźli źródło zysku, inkasując za każdą wizytę i recepty kilkaset dolarów. W wielu miastach i na prowincji otwierano tak zwane fabryki prochów, czyli prywatne przychodnie stworzone wyłącznie z myślą o wydawaniu dziesiątków tysięcy recept na OxyContin.
A dzisiaj skutkiem jest:
W Stanach Zjednoczonych codziennie z powodu przedawkowania heroiny oraz syntetycznych opioidów, w tym najbardziej niebezpiecznego fentanylu, umiera 115 osób. W 2015 roku, kiedy po raz pierwszy ukazała się książka "Dreamland. Epidemia opiatów w USA", liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 52 tys. Rok później było ich o 12 tys. więcej.