fotman pisze:Nie pamiętam żeby Zięba gdziekolwiek postulował rezygnację z procedur medycznych (np. chemioterapii, radioterapii), raczej wskazywał na ich dyskusyjną skuteczność i postulował uzupełnienie ich o wlewy itp.
W takim razie masz bardzo, bardzo krótką pamięć. Już kilka razy tu przypominałem, że Zięba promował ruchy antyszczepionkowe w osobie Jaśkowskiego.
fotman pisze:Wątek jest sprzed 2,5 roku i wtedy byłem świeżo po lekturze książki Zięby- mogę się mylić.
Ale jedną z przyczyn, dla których Zięba zyskał wiarygodność w moich oczach był brak nakłaniania do odrzucenia metod naukowych i wielokrotne podkreślanie, że należy współpracować z lekarzami.
Moim zdaniem dlatego masz stronnicze podejście do osoby Zięby, bo zastosowałeś kilka porad z jego książki, które się sprawdziły. Być może się sprawdziły na zasadzie efektu placebo, być może w jakiś inny sposób, nie wnikam. Książka osiągnęła wielki sukces rynkowy i sława, jaką za sobą pociągnęła przerosła jej autora. Poczuł się jak gwiazdor i "pojechał" grając autorytet od leczenia ogromnej ilości chorób istniejących oraz takich, o których wcześniej nikt nigdzie nie słyszał. Wyszło szydło z worka i widać jasno i wyraźnie, kim jest ten człowiek. Ty go jednak nadal idealizujesz i nie chcesz zauważyć nagich faktów.
fotman pisze:Jestem przekonany, że większość zarzutów tutaj formułowanych wynika z tego, że krytykujący nie zapoznali się z książką i robią z Zięby chłopca do bicia (znachor, hochsztapler, naciągacz itp.). Być może Zięba gdzieś powiedział coś dziwnego- w książce, której poświęcony jest ten wątek nie znalazłem istotnych kontrowersji.
Odpowiem tylko za siebie: moje zarzuty wynikają z tego, że gość plecie trzy po trzy i pokazuje, że nie ma większego pojęcia o rzeczach, o których się wypowiada. Do tego jest buńczuczny i zadufany. Przykład pierwszy z rzędu: gdy go posadzili w zeszłym roku w studio obok spokojnego, wyważonego lekarza medycyny, to poległ na całej linii a chwilę później włączył sobie kamerkę w domu i stwierdził, że gdyby dano mu jeszcze minutę, to by tamtego rozmówcę rozłożył na łopatki.
Co do książki, masz rację: miałem szczęście jej nie czytać, bo podchodzę z pewnym podejrzeniem do literatury, o której mówi się na co drugim przystanku autobusowym. Czas pokazał, że miałem rację. Teraz nie mam zamiaru jej czytać, bo nie chcę choćby podświadomie włączać do swojego systemu wartości opinii faceta, który nie wie o czym mówi.
Jeśli tak cię uwiera, że może gdzieś użyłem słów (znachor, hochsztapler, naciągacz itp.), to nie mam problemu żeby używać w zamian jakichś innych, wcześniej umówionych. Może być np. pomidor, kalafior, melon, albo cokolwiek innego. Jaki to miało by mieć jednak sens, skoro przedstawionych tu faktów nie zmieni?
fotman pisze:Nie chce mi się dalej dyskutować, bo co odpowiem jednemu dyskutantowi, to drugi tego nie czyta i po chwili przytacza ten sam kiepski argument.
Walka z wiatrakami. Szkoda czasu. Niestety.
Jeśli wyrażasz chęć, to możemy pociągnąć tę rozmowę na serio. Tak, że albo bronimy swoich argumentów, które już tu padły, albo poddajemy argument. Albo podejmujemy próbę obalenia argumentów strony przeciwnej, albo przyznajemy jej rację, jak np. przyznałem ci rację odnośnie twoich doświadczeń z wit. C. Bez przemilczeń niewygodnych dla siebie faktów i bez podnoszenia argumentów, których nie jesteśmy w stanie obronić.
Moglibyśmy przyjąć takie zasady:
cz. 1,
cz.2
Arek Bielsko pisze:ktos tu z premedytacją wybiera pojedyńcze zdania Zięby, kompletnie wyrwane z kontekstu, a nawet trochę je przekręca, tak by to się zgadzało z jego "jedynie słuszną tezą"... bo on wie najlepiej i tyle,
problem w tym, że trzeba obejrzeć cały 20-30min filmik lub przeczytać całą książkę, żeby zakumać o co chodzi autorowi,
Czy mogę prosić o nakreślenie kontekstu, żebym mógł się pilnować aby nie wyrywać z niego pojedynczych zdań?
Arek Bielsko pisze:rozumiem, że dla niektórych idolem jest dr Grzesiowski (charytatywnie namawiający do szczepienia wszystkich i wszędzie), który twierdzi, że wit.C odkłada sie w nerkach w postaci kamieni, a w jednym jabłku jest całe dzienne zapotrzebowanie na tą witaminę...
Jeśli o mnie chodzi, to pojęcia nie mam kto to jest jakiś dr Grzesiowski.
Arek Bielsko pisze:no i widze, że komuś strasznie przeszkadza droga wit.C u Zięby, ale zapewne w ogóle nie przeszkadza wit.C za 500zł/kg która w kazdej aptece leży na ladzie... no ale to w aptece (czyli charytatywnej instytycji) i polecana przez lekarzy (bezinteresownych zapewne)... aha, to super...
A czy mógłbyś sprawdzić kiedyś przy okazji, ile kosztuje w charytatywnej instytucji, jaką jest apteka, Strukturyzator Wody Pitnej? Chciałbym mieć coś takiego, coby być zdrowym i mądrym jak Zięba, ale nie chcę wydawać całej kasy, którą sobie uzbierałem na wymarzony rower.