Kłosiek- głodzisz się, bo jesz za mało.
Dziwię się tylko, że nie wiążesz faktów, nie korzystasz z własnego i cudzego doświadczenia, rzucasz się głową jak w studnię.
Głód nie pochodzi jedynie od _ilości_ pokarmu jaką się zjada. Głód ma różne podłoża i sam o tym powinieneś wiedzieć najlepiej. Człowiek czuje głód i je z różnych powodów.
Tak samo człowiek nie odczuwa głodu z różnych powodów, choć w danej sytuacji powinien.
Diety tłuszczowe czy wysokobiałkowe, albo oparte na pokarmach wysokobłonnikowych o twardych włóknach są skuteczne pod tym względem, bo opierają się na ciężkostrawnych produktach które długo zalegają w żołądku- to ogranicza 1 z kluczowych _fizycznych_ czynników odczuwania głodu.
Jak do tego dochodzi za przeproszeniem ośli upór, to da się siedzieć i funkcjonować bardzo długo i na 300 kalorii.
Nie pada się na pysk od _uczucia_ głodu, tylko o wiele bardziej odlegle terminowo, pada się na pysk albo zostaje za przeproszeniem "grubym staruchem/ą" od konsekwencji związanych z nierozsądnymi praktykami dietetycznymi wyprawianymi wiele lat wcześniej i w efekcie, metabolizmem na poziomie dna Rowu Mariańskiego.
Kosci kurczaka- nie ogryzajcie kości kurczaka (ogólnie drobiu/ptaków) na miłość boską. One po obróbce termicznej, mają tendencję do rozszczepiania się w twarde, ostre elementy przypominające kształtem igłę/wrzeciono.
Połknięte, mogą uszkodzić przewód pokarmowy. Gotowanych/pieczonych itp kości kurczaka nie powinno podawać się nawet zwierzętom, chyba że są w bezpiecznej formie mączki kostnej.
Surowe są bezpieczne (dla zwierząt, dla człowieka nie- salmonella!).
Reszta kości jest bezpieczna, jak lubicie sobie poogryzać kości w koło chrząstek, to owszem, wszystkie kości ssaków są OK.
Można też mielić skorupki _UGOTOWANYCH_ jajek i dorzucać po trochu do jedzenia, najlepiej do posiłków ubogich w białko - bardzo dobrze przyswajalny wapń.
małymiś pisze:Ja nie wiem gdzie są te niedobory kalorii w LCHF. Jem jak szalony. Liczę te kalorie testowo i nijak mi niedobór nie wychodzi. Teoria lansowana przez Cave(nie od dziś zresztą) się nie sprawdza u mnie. Waga mi stoi w miejscu. A jak sobie dowalę węglowodanów przed akcentami to szał się robi.
Normalnie ręce opadają.
Gdzie żeś wyczytał, że ja twierdzę, że na LCHF są jakieś z definicji (!) niedobory kaloryczne
Weź misiek, jak znów będziesz planował przeczytać coś ze zrozumieniem, to ja Ciebie bardzo proszę, zjedz wpierw choć z pół dobrze dojrzałego banana. Może wtedy coś z tego będzie a nie tylko twoje wymysły "co też autor miał na myśli, pisząc..."