google pisze:Wszystkie jadłospisy jakie czytam nie uwzględniają życia i są często dziwne.
Ten wg mnie także.
Bo życie jest trudne
Ten jadłospis jest nieżyciowy. Zakładający, że mamy mnóstwo czasu na przygotowywanie posiłków.
Cóż, zgadzam się.
Teorie, teoriami, a praktyka życia, praktyką.
Ja też pracuję od 8 do 16. Biegam około 85-100km/tyg. Czasami biegam przed pracą - bez śniadania - ale obecnie już rzadko, cóż, starzeję się. Bez śniadania, na wodzie z miodem, biegałam kiedyś nawet akcenty.
Teraz biegam zatem raczej po pracy. W pracy - kanapki, nie zastanawiam się, z czym - z tym, na co mam ochotę albo co mam pod ręką. Gdy wychodzę z pracy, zwykle jestem głodna, i na głodnego robię trening, ale nie mam wyjścia. Obiad - później, ale też nie są to akurat bitki wołowe z kaszą. Zresztą w ogóle mięsa prawie nie jem, nie chce mi się go przyrządzać i nie mam na to czasu. Zastępuję je serami różnymi.
Podawanie dokładnych ilości, jak tu z kaszą, też jest błędne - jeden zje dwa woreczki kaszy, inny - pół. Ja gotuję kaszę w garnku - sypką, bez żadnych woreczków, i trudno mi dokładnie określić, ile jej zjadam.
Dwa listki sałaty? A dlaczego nie pięć?
Jedzmy tyle, żeby nie być głodnym, ani przejedzonym. I to, po czym dobrze się czujemy.